Skocz do zawartości

[F:E, wersja alternatywna] Błędy przeszłości - Orange Snow (Niklas)


Amolek

Recommended Posts

Chaser zaczął mówić ci o szczegółach, podczas gdy ruszyliście już w stronę Hoofington.

- Cóż... Zgromadzenie jest połączone z Klanem Zodiaka, czyli grupą zabójców. Z tego, co wiem, są jednymi z najgroźniejszych na Pustkowiach. Do tego mają dostęp do bardzo dużej ilości przedwojennej technologii, cholerni piórdoleńce - Chaser na chwilę przerwał wywód. - Lepiej nie mieć z nimi na pieńku...

 

Niebo na horyzoncie stawało się coraz ciemniejsze, w miarę waszych postępów w drodze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 749
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Pokiwałem głową.

- Będę o tym pamiętać, jak już się tam znajdziemy - powiedziałem. Spojrzałem w niebo. - Cholera... albo to miasto sprawia tak ponure wrażenie, albo zaraz będzie padać, cholera... 

 

Zbliżyłem się teraz do Sunny i Candi.

- Wszystko u ciebie dobrze? - spytałem tą drugą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co, ja... tak, w porządku... chyba... - odparła Candi, po czym dodała. - Czuję się jakoś... dziwnie.

Nie była to nowość, jednak więcej z Candi na razie nie mogłeś wyciągnąć. Przez resztę drogi rozprawialiście o jakichś drobnostkach.

 

Szliście dalej drogą i wieczorem zobaczyliście na horyzoncie ciemną sylwetkę głównej wyspy, zwanej Rdzeniem. Przed nią widać było światła okolicznych budynków. Nad Rdzeniem zalegała prawie czarna chmura, a okoliczna woda dawała miastu zielonkawą poświatę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem przyznać, że miejsce robiło wrażenie. Sam widok Rdzenia sprawiał, że momentalnie jeżył się włos na głowie. Nic dziwnego, żę Hoofington miało aż tak złą reputację. Nikt normalny nie byłby w stanie tam zamieszkać. 

 

Chcąc nie chcąc, musieliśmy się tam udać. Miałem nadzieję, że centrum medyczne rzuci nieco światła na maszynę doktora Tesli i jej działanie. No i być może odpowiedź, dlaczego jej schematy znalazły się w skarbcu mojej i Sunny Stajni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez moment obserwowaliście odległe Hoofington, po czym ruszyliście dalej. Powoli zmierzchało, ale raczej powinniście osiągnąć okoliczne budynki przed nocą.

 

Było już dosyć ciemno, kiedy zbliżyliście się do pierwszych budynków w okolicy Hoofington. Był to posklecane z blach i desek budynki nie napawały optymizmem. Zagłębiliście się w prymitywną zabudowę, zmierzając dalej drogą do miasta. Byliście jednak czujni, ponieważ okolica sprawiała coraz gorsze wrażenie. I ciągle miałeś wrażenie, że ktoś was obserwuje.

Dotarliście do skrzyżowania dróg. Dosyć mocno wytarty znak wskazywał drogę do Rdzenia oraz do kilku innych miejsc, w tym Centrum Medycznego Fluttershy.

 

Już mieliście ruszyć do centrum, gdy z cienia wyłoniło się kilka postaci.

- No proszę, co my tu mamy? - odezwała się jedna z nich. Głos miała nieprzyjemny, zimny. - Czyżbyśmy się zgublili?

 

Kątem oka zobaczyłeś, jak Stormy i Chaser przyjmują pozycję do wzlotu. Jako że nikt inny się nie odzywał, to najwidoczniej tobie przypadła rola mówcy.

Edytowano przez Nicolas Dominique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej potwierdziło się, że moje przeczucie co do bycia obserwowanym. Co nie zmieniało faktu, że wolałbym się mylić. Próbowałem się przyjrzeć tym postaciom, chociaż te dobrze wiedziały, na ile wyjść, by ich twarze skrywał mrok.

 

- Nikt z nas się nie zgubił, ale wielkie dzięki za troskę - odparłem, nasłuchując i obserwując okolicę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postać roześmiała się.

- Doprawdy? Nikt nie przybywa do Hoofington nocą, szczególnie w takim składzie.

 

Następnie kuc przybliżył się i dopiero teraz zobaczyliście, z kim macie do czynienia. Był on zakuty w pancerz wspomagany, jednak nie miał hełmu. Jego łysa czaszka i pozostałość rogu nie sprawiały przyjemnego wrażenia.

- Dlatego radzę wam uważać na siebie. Zbyt wiele popiórdoleńców się tu pojawia ostatnio.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Da się zauważyć, chciałem powiedzieć, widząc wygląd tego kuca, ale się powstrzymałem. Miał pancerz, lecz dzięki broni Stormy, nie stanowiło to dla nas zagrożenia. To raczej on musiałby się obawiać NAS.

 

Cóż, chociaż tyle dobrego, że nie trafiliśmy na wroga... przynajmniej na razie. Łysol nie wzbudzał zaufania, ale byłem zmęczony i cieszyłem się, że nie doszło do starcia.

- Będziemy mieć to na uwadze - odpowiedziałem. - Bywajcie zatem... - dodałem, po czym nie spuszczając ich z oczu, ruszyłem ścieżką prowadzącą do Centrum Medycznego Fluttershy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuc uśmiechnął się lekko.

-Jak sobie chcecie. Ja tylko ostrzegałem - rzekł, po czym machnął kopytem i cała ich grupa minęła was, kierując się w stronę Hoofington.

 

Ruszyliście dalej i po chwili przy drodze zobaczyliście jakiś budynek, reklamujący się jako "hotel". Był on dosyć dobrze oświetlony i ogrodzony, a przy bramach stały kuce w pancerzach bojowych. Wyglądało na najporządniejsze miejsce, jakie do tej pory tu widzieliście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm, wygląda nie najgorzej - stwierdziłem, omiatając wzrokiem budynek. - Chyba to jedyne w miarę bezpieczne miejsce w całym Hoofington - dodałem na widok ochrony. - Chyba powinniśmy się tutaj zatrzymać. Co sądzicie? - zwróciłem się do reszty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm... nie wygląda źle - rzekł Chaser, przyglądając się ochronie budynku. - Myślę, że jedna noc tu nam nie zaszkodzi, a przyda się odskocznia od spania w namiotach.

 

Klacze poparły jego słowa i po dwudziestu minutach wylądowaliście w swoich pokojach. Ty z Candi, Chaser ze Stormy oraz oddzielnie Sunny. Nie było drogo, no i obsługa wyglądała na miłą.

Wewnątrz budynek wyglądał dosyć schludnie, łóżka były nawet wygodne. Po szybkim ogarnięciu jedzenia oraz higieny, położyliście się spać i natychmiast usnęliście. Oczywiście zamykając wcześniej drzwi od środka.

 

Rankiem budziliście się powoli, ponieważ łóżka nagle stał się zbyt wygodne. Ale cóż, trzeba iść dalej. Zebraliście wasze rzeczy i ruszyliście dalej w stronę centrum medycznego.

To przejście nie trwało długo i już po kilkudziesięciu minutach udało wam się dostrzec dobrze utrzymany i całkiem spory biały budynek. Otoczony był wzmocnionym ogrodzeniem, a także patrolowały go małe grupy kuców.

Edytowano przez Nicolas Dominique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem przyznać, że budowla robiła wrażenie. Do tej pory słyszałem o tych centrach jedynie w opowieściach, a i te miałko opisywały ogrom tego budynku. Przebywałem już w wielu upadłych miastach,a jednak w żadnym z nich nie dostrzegłem niczego tak... wspaniałego. Chyba i na mnie tak duży wpływ wywierały legendy o Fluttershy i jej opiekuńczość.

 

- No dobra, zatem jesteśmy - powiedziałem i westchnąłem. - I pamiętać, by nie wkurzać tych doktorków - dodałem do siebie, spoglądając na Chase'a. - Zmierzacie z nami czy lecicie zajmować się swoimi sprawami?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, i tak zabawiliśmy z wami trochę dłużej. Dalej powinniście sobie poradzić, szczególnie po tym, co było z tamtymi bandytami - Chaser zwrócił się do ciebie, po czym on i Stormy pożegnali się z wami. - Powodzenia zatem.

Po tych słowach oba pegazy odleciały w stronę Hoofington, zostawiając was tuż obok centrum medycznego.

- To co? Chyba czas zabrać to, po co przyszliście? - zapytała Sunny.

Edytowano przez Nicolas Dominique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba tak - odpowiedziałem. - Chociaż naprawdę nie wiem czy znajdziemy tutaj to, czego szukamy... Ale i tak, jeśli nie tu, to chyba nigdzie...

 

Westchnąłem, po czym ruszyłem w stronę budynku. Miałem nadzieję, że uda się to zrobić bez większych problemów i że nie będziemy mieli problemów z tymi doktorami, o których wspominał Chaser, ani z oszołomami, przez którymi przestrzegał nas tamten łysy kuc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbliżaliście się do centrum, mijając po drodze inne kuce, wszelkich ras. Ujrzałeś nawet jakiegoś pegaza w uniformie Enklawy. Was jednak interesowało teraz tylko Centrum Medyczne. Staliście chwilę przed drzwiami, po czym weszliście do wnętrza centrum.

W oczy od razu rzuciła się wam czystość nie pasująca do Pustkowi. Wszystko było urządzone porządnie, a personel chodził nieskazitelnie białych kitlach.

Byliście w głównym holu. Było tu kilka ławek, a dalej lada z przedwojennym terminalem. Przy nim siedziała jedna z pracownic, starsza klacz o ciemnozielonej grzywie i pomarańczowej grzywie.

 

Miałeś jednak dziwne wrażenie, że raczej łatwo nie wyciągniesz stąd informacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terminal mógłby dać nam kilka odpowiedzi, pod warunkiem, że mielibyśmy wśród nas kogoś, kto się znał na takich urządzeniach. Ale cóż, jedynym kucem, którego znałem, była LittlePip.

Swoją drogą, ciekawe czy udało jej się znaleźć Velvet..., pomyślałem, po czym spojrzałem na swoje towarzyszki.

 

- Przyznam, że to wszystko wygląda aż za miło - stwierdziłem. - Jakoś wątpię, byśmy uzyskali tutaj informacje od tej, co tutaj siedzi. - Rzuciłem wymowne spojrzenie w stronę lady. - Trzeba by było jakoś zlokalizować archiwa, bo na pewno jakieś tutaj mają...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obie klacze przez chwilę milczały, po czym Sunny odezwała się lekko przyciszonym głosem:

- Raczej na pewno trzymają to w archiwum czy coś. Ale hej - zawołała nagle, po czym znowu zniżyła ton głosu: - Jesteście przecież lekarzami, a tu mamy szpital. Najlepszy w okolicy, z tego, co słyszałam.

Ty i Candi popatrzyliście się na siebie, po czym zrozumiałeś, do czego zmierza Sunny. Może próba zatrudnienia się tu i zaskarbienie sobie ich zaufania będzie dobrym pomysłem...

Edytowano przez Nicolas Dominique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To... wcale niegłupie - stwierdziłem. - I tak robiłem coś podobnego, gdy krążyłem od miasta do miasta... Ale w Hoofington mnie nie było, więc mogli nie słyszeć o mnie. - Podrapałem się po głowie. - No ale cóż, najwyżej się im pokaże, co potrafimy. Jak myślisz, Candi? - spytałem. - Ratowanie żyć będzie chyba dobra odskocznią od tych bandytów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi przez moment się zastanawiała, mając lekki grymas na twarzy. Jednak po chwili kiwnęła lekko głową.

- Zawsze jakiś pomysł - odparła. - Tylko pytanie, czy się zgodzą?

- Nie dowiecie się, jak nie spróbujecie - Sunny lekko popchnęła was w kierunku recepcjonistki. Cóż, raz się żyje.

 

 

Godzinę później byłeś razem z Candi w gabinecie lekarskim, oboje ubrani w kitle. Sunny natomiast pomagała z drobnostkami, kręcąc się po budynku szpitala. Otrzymanie tej pracy nie było trudne. Okazało się też, że kilka kuców stąd słyszało o tobie i twoich dokonaniach.

Na razie wszystko szło dobrze, dostaliście nawet mieszkanie w jednym z przedwojennych bloków. Było akurat na waszą trójkę, ale zapewniało też trochę prywatności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc tak na Candi, zastanawiałem się, jak ona to robi, że w każdym ubiorze wygląda świetnie? 

 

Póki co, mieliśmy może ze trzy przypadki, z czego jeden określany jako "beznadziejny". Kuc z drżącymi kopytami i nic mu nie pomagało. Nikt nie zauważył małego odłamka granatu wbitego w kręgi i uciskającego nerwy, powodując ból i drżenie. Wystarczyło go wyciąć, poprawić ustawienie kręgu i wysłać gościa na odpoczynek.

 

- Nie jest źle - stwierdziłem do Candi. - Nawet widzę po tobie, że dobrze się czujesz w takich warunkach.

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi lekko się uśmiechnęła, co nie zdarzało jej się zbyt często od tamtego feralnego dnia, gdy przyszło jej pozbawić kogoś życia. Przez dwa tygodnie pracowaliście w szpitalu nad różnymi przypadkami. Tu zszyć ranę, tu przeprowadzić operację, coś amputować albo po prostu pomóc w wyborze leczenia lub doglądać pacjentów przebywających na wyższych piętrach. Przez cały ten czas Candi wróciła do siebie i znów była radosną klaczą, taką jak w Nowej Appleloosie. Zauważyłeś u niej także zmianę w apetycie... i wyglądzie. Miała jakby troszkę bardziej zaokrąglony brzuch...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtedy nagle dotarło do mnie kilka faktów, które wcześniej wydawały mi się reakcją na doznany szok. Faktycznie, jadłospis Candi znacząco się zmienił i z lubością polowała na wszelkie słodycze (a głównie batony). A jednocześnie przy tym promieniała i teraz wydawała się być szczęśliwsza niż kiedykolwiek. A przecież nie tak dawno mieliśmy zbliżenie... Minęły przecież tygodnie od tego momentu w Nowej Appleloosie.

 

Pacnąłem się w czoło.

- Że też wcześniej tego nie widziałem... - stwierdziłem. - Candi, zauważyłaś, jak bardzo posmakowały ci te batony ostatnio?

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co... a, no wiesz - zaskoczona Candi zaczęła plątać słowa. Zobaczyłeś na jej twarzy dwa ogromne rumieńce, a ona sama spuściła wzrok. - Nie myślałam, że tak szybko to zauważysz, ja... myślałam trochę o tym podczas drogi. A w magazynie znalazłam testy, no i... sam już wiesz.

Klacz podniosła wzrok na ciebie, po czym kontynuowała wypowiedź:

- Mam nadzieję, że się nie gniewasz, chciałam ci powiedzieć, ale później...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciała powiedzieć coś więcej, ale w tym momencie przerwałem jej wywód pocałunkiem. Spędziliśmy w tej pozycji pewien czas, po czym objąłem ją i przytuliłem.

- Dlaczego miałbym się na ciebie gniewać? - powiedziałem jej do ucha. - Zwłaszcza, że mieliśmy tyle przeżyć ostatnio... To... w sumie nie było coś, czego oczekiwałem, ale... cieszy mnie to... bardzo. - Pogładziłem Candi po grzywie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczułeś, jak Candi się rozluźnia. Staliście tak pewien czas. Ty obejmowałeś swoje (teraz podwójne) szczęście, natomiast Candi była zadowolona z twojej reakcji, ulżyło jej. Tak, to była jedna z chwil wartych zapamiętania. Pełna radości i ciepła... bardzo rzadko spotykane w tych czasach.

Może i to było dla ciebie zaskoczenie, ale czułeś też dziwną radość na wieść o tym, że będziesz ojcem. Pozostawało mieć nadzieję, że wszystko przebiegnie bez komplikacji.

 

Jednak życie nie lubi przeciągać chwil radości. Po paru minutach usłyszeliście lekkie pukanie do drzwi gabinetu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...