Skocz do zawartości

W co teraz gramy?


Cipher 618

Recommended Posts

Ło matko... Że też to wszystko musiało wyjść praktycznie na raz (17.06 Pokemony DLC, 19.06 The Last of Us 2, a za kilka dni trzecie DLC do Borderlands 3) :rdderp:

 

Pokemon Shield: Isle of Armor DLC

Ja to jednak jestem tępy... Pewnego dnia postanowiłem pobawić się w "Nuzelocke challenge" (czy jakoś tak). W wielkim skrócie, to wyzwanie, które polega na tym, że pokonanego pokemona należy uznać za martwego i wypuścić z ekipy. Sześć "trupów" = koniec gry. Oczywiście zacząłem grę od zera, a że jest tylko jeden plik zapisu, to poświęciłem save'a z ponad 45 godzinami gry (ukończoną kampanią, schwytaną legndą). Bawiłem się całkiem nieźle, ale wyszło Animal Crossing i pokemony powędrowały na półkę. Kilka dni temu (17 czerwca) wyszło pierwsze z dwóch DLC, dlatego postanowiłem je sprawdzić. Niestety, po uruchomieniu gry okazało się, że mam "fujową" ekipę, zero "apteczek" i przydatnych przedmiotów. Było tak źle, że nie miałem innego wyjścia, i po raz kolejny wyczyściłem save'a. A NIE MUSIAŁEM tego robić... Nigdy. Przecież wystarczyło przed rozpoczęciem tego nieszczęsnego Nuzlocke Challenge poświęcić pięć minut na założenie nowego profilu na konsoli i grać na nim. Miałbym dwa save'y i nic bym nie stracił. :rainderp: No nic... Mam co nadrabiać. Na szczęście ma to swoje plusy. Wiem gdzie szukać specjalnego kamienia, dzięki któremu startowy Scorbunny nie ewoluuje i już zawsze będzie słodki 

 

Spoiler

1200px-813Scorbunny.png

 

The Last of Us: Part II

Mam za sobą jakieś 4 godziny zabawy i muszę przyznać, że co do jednego, to twórcy nie kłamali. Ta gra jest naprawdę ogromna (w porównaniu do jedynki). Pierwsze duże miasto jakie odwiedzimy, to dość rozległa otwarta mapa, na której poukrywano wiele przydatnych rzeczy. Sama fabuła zapowiada się naprawdę ciekawie i wciąga od samego początku. Oczywiście nie zabrakło wyciskania łez:

 

POTĘŻNY SPOILER!!! Nie chcesz zepsuć sobie zabawy, nie czytaj. Ostrzegałem :)

Spoiler

Brutalne skatowanie na śmierć Joela (na oczach bezsilnej Ellie!) może nie jest tak szokujące jak śmierć Sary, ale i tak łezka się w oku zakręciła :sab: 

 

Jeśli chodzi o nowości, to może nie ma tego zbyt wiele, ale są przemyślane (wspinanie się po linie, ulepszone sterowanie, bardziej rozbudowane ulepszanie broni). Także póki co, to serdecznie polecam. 

 

Animal Crossing: New Horizons

285+ godzin gry, tropikalna wyspa w budowie,kolejne kredyty do spłacenia... I nadal mnie to nie nudzi. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś tak w czwartek czy piątek przypomniałem sobie, że prawie równo rok temu kupiłem sobie grę We. The Revolution. Jest to rodzimy tytuł, a ja mam sentyment do wspierania krajan (zawsze kupię/zagram w produkcję z kraju nad Wisłą, jeśli mam wybór pomiędzy nią, a jakąś zagraniczną grą), a zatem ją pobrałem i przeszedłem (co mi zajęło 14 h). Lubię gry z gatunku określanego jako grand strategy (Europa Universalis, Hearts of Iron), 4X (Civilization, Master of Orion) oraz przygodówki... ogólnie mówiąc powolne gry wymagające myślenia i odpowiedniego podejścia (żadne tam strzelanki czy nawet erpegi). Dlatego też gra We. The Revolution bardzo mi podeszła. Co mogę o niej powiedzieć?

Cóż, jest to produkcja osadzona w czasach Rewolucji Francuskiej (jak łatwo się domyślić), a głównym bohaterem, którym sterujemy jest sędzia Trybunału Rewolucyjnego Alexis Fidele. Rozgrywka polega na sądzeniu (surprise, surprise... ;) ) obywateli, którzy dopuścili się (lub nie) szeroko pojętych czynów kontrrewolucyjnych. Gra składa się z 3 aktów (Wolność, Równość, Braterstwo oczywiście), a prawie każdy dzień to nowa rozprawa. Nigdzie tu nie chodzimy, nie mamy rozwoju postaci, nie wykonujemy questów, po prostu zapoznajemy się z aktami, słuchamy świadków i oskarżonych, po czym wydajemy wyrok. Brzmi to płasko, ale grze nie brak pewnej głębi. Nie są to bynajmniej jedyne rzeczy do roboty. Musimy utrzymywać dobre relacje z rodziną (co daje nam bardzo niewielkie bonusy, ale jest to warte zachodu, bo gdy mamy z nimi złe stosunki, to modyfikatory są ujemne... i to bardzo, w porównaniu do tych pozytywnych), a także dbać o relacje z trzema frakcjami (rewolucjoniści, lud, arystokracja). Rzecz jest całkiem prosta – zgilotynujemy arystokratę? Lud się cieszy, a ci o błękitnej krwi wściekają. Wypuścimy rewolucjonistę? To od razu podskoczą nam u nich notowania, a u paryżan spadną. Znów brzmi to banalnie, ale rozprawy nie są jednoznaczne, a prawie zawsze jest tak, że jedni chcą jednego, a drudzy drugiego. Trzeba więc umiejętnie "żonglować paseczkami", bo spadek któregoś z nich do zera oznacza porażkę.

Troszkę mi We. The Revolution przypominało This War of Mine, z racji tego, że wybory bywają trudne. Otóż mamy tu garść postaci historycznych (m.in. już-nie-Ludwik XVI, Robespierre, Danton, Murat, Bonaparte), którzy cokolwiek nie są nam przychylni; prowadzimy więc intrygi, aby jakoś przeżyć kolejny dzień (uwaga na spoiler, coś tam o nich napiszę)

Spoiler

można np. przekonać Dantona do ataku na Robespierra, bo ten pragnie naszej śmierci (a i tak zgilotynować potem obu ;) ) , oskarżyć córkę nieprzychylnego nam mera Paryża o spółkowanie (jak pięknie to nazwano) z jakąś podfruwajką (i wsadzić do kicia), aby go pogrążyć itp. 

oczywiście wszystko to dzięki "świadkom", których "przekonujemy" do zeznań poprzedniego dnia w mniej lub bardziej (nie)legalny sposób... co się wcale udać nie musi. Ale za to ja muszę.  Przyznać, że  to wciąga ;) 

Ale i to wciąż nie wszystko. W miarę rozwoju fabuły (o której nie będę pisał), musimy np. toczyć bitwy (te akurat są cholernie nieintuicyjne, prawie wszystkie pozostawiałem więc na tryb autowalka, dopiero jak zacząłem przegrywać to się za nie wziąłem... i i tak przegrywałem... zazwyczaj) w dzielnicach Paryża. Jest tu nieco historii (podlanej oczywiście "fantastycznym" sosem na potrzeby fabuły), a i sama rozgrywka wbrew pozorom się nie nudzi. W sumie bym napisał co nieco o fabule jako takiej, ale wolę nie. Nie ma co psuć zabawy z jej odkrywania, jakby ktoś chciał zagrać.
 
Podsumowując – to jest gra grzechu warta, o ile lubicie po prostu klikać i klikać, bo nic ponadto w sumie tu nie ma, moi mili (może oprócz tych nieszczęsnych bitew, ale one polegają na wybraniu taktyki... i tyle. Toczą się same w turach). Ja polecam, bo bawiłem się nieźle. Poza tym to fajna gra na weekend, pobiera się szybko (zajmuje bardzo mało miejsca), nie jest wymagająca (więc pójdzie ''na kalkulatorze''), no i raczej nie należy do drogich (zresztą teraz jest akurat promocja letnia na Steam.. można ją dorwać za... niech sprawdzę... 3 dychy).

Na koniec kilka screenów ode mnie (zmniejszonych nieco, oby były czytelne...):
 

Spoiler

 

1_1004.jpg.9c61dd88353f912e72c65402e1490045.jpg

"Obywatel Capet" doigra się niemal na początku...

Spoiler

 

2_834.jpg.2b103891804e474d6470cefd9b91889f.jpg

Przemowy bywają płomienne...

Spoiler

 

3_776.jpg.06c77caf5e69a7efae18dfc731582967.jpg

Obrona Paryża do trudnych nie należy, ale zawsze brakuje nam jednostek, a jedna porażka w bitwie to utrata dzielnicy z automatu i na dobre, przez co dostajemy mniej jednostek... i koło się zamyka.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukończyłem The Last of Us 2, i powiem tak... 

- Gra generacji? Nie. 

- Gra roku? Może... Nie odpowiem na to pytanie tuż po obejrzeniu napisów końcowych. 

- Arcydzieło? Tak. 

 

Tuż przed premierą zobaczyłem gdzieś w internecie zdanie, które szło jakoś tak: "nie jesteście na to gotowi emocjonalnie". Pomyślałem sobie "tja... jasne :grumpytwi: Kolejne durne zdanie, które powstało tylko i wyłącznie po to, by trafić do jakiejś reklamy". Ale wiecie co? Faktycznie, nie byłem na to gotowy. Co można powiedzieć o tej grze, tak bez spoilerów?

 

The Last of Us: Part II to:

-  gra, która zrywa ze schematem "początek-rozwinięcie-zakończenie" i opowiada historię po swojemu. Tempo raz rośnie, raz maleje i nie brakuje flashbacków.  Doskonale rozumiem narzekanie graczy, ale podoba mi się takie nietypowe rozwiązanie. Początkowo narzekałem na to, że jest zbyt długa, ale teraz wiem, że nie dało się tego skrócić. 

- kontynuacja, która nie jest ani lepsza, ani gorsza od jedynki. Jest zupełnie inna, co nie każdemu przypadnie do gustu.

- gra, w której nikt nie jest dobry, nie ma bohatera ani złoczyńcy. 

- gra, w której przestaniecie lubić protagonistkę

- gra, w której będziecie mieć wyrzuty sumienia (i to duże)

- gra, która jest niesamowicie brutalna, a starcia cholernie satysfakcjonujące

- gra, która ma fenomenalne lokacje (niektóre są zaskakująco rozległe). Jedne zachwycają, inne przerażają. Na bank wrócę do niej w trybie "nowej gry +" żeby po prostu pozwiedzać świat, ale najpierw muszę psychicznie odpocząć. 

- gra, w której przywiązanie do detali zwala z nóg. 

- gra, w której niektórzy zarażeni są naprawdę przerażający, ale i tak najgorszymi potworami są ludzie

- gra o "zemście za wszelką cenę" oraz fatalnych skutkach takiej pogoni

 

A teraz ze spoilerami. Jakby co, to ostrzegałem.

Spoiler

Twórcy tej gry to prawdziwe sukinsyny (za przeproszeniem). Najpierw musiałem patrzeć jak jakiś babochłop skatował Joela na śmierć. Ta scena boli... :sab: Następnie przez +/- 15 godzin jako Ellie próbowałem dorwać Abby (bo tak się nazywa) i jej kumpli. Gdy dochodzi do ostatecznej konfrontacji gra cofnęła mnie do samego początku i wrzuciła "w buty" Abby. Przez kolejnych +/- 15 godzin poznawałem fabułę z perspektywy "tej złej" " i uświadomiłem sobie, że Abby tylko wygląda na psychopatkę. Owszem, zabiła Joela, ale miała ku temu dobry powód. W końcu bohater jedynki odebrał światu nadzieję, a jej zabił ojca (to ten chirurg!).  Po tych wszystkich przygodach pełnych poświęcenia naprawdę ją polubiłem.

 

Jaki jest skutek takiego nietypowego opowiedzenia historii? A no taki, że jako Abby musiałem skatować Ellie, a jakiś czas później jako Ellie skatować Abby. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem wyrzutów sumienia i nie byłem tak smutny w trakcie walki  :fluttersad: Dla takich emocji warto kupić tę grę i przeboleć dłużyzny. 

 

Dla mnie The Last of Us 2 to 9/10 i kandydat na Grę Roku. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fallout 4

 

Ooooo tak! Niby mówiłem sobie samemu i niektórym osobom, że w czwóreczkę już nie zagram i myślałem nawet o tym, by jej nie odinstalować, ale... Święta Amaterasu i Nightmare Moon, dobrze, że to się nie stało.

 

Fallout 4 jest najlepszą grą, w jaką kiedykolwiek grałem. Rzecz jasna, jest to czwarta część (A JAKŻE) Fallouta wyprodukowanego przez Bethesdę. Ale... Co widzę w tej grze tak niezwykłego? Czemu ją tak bardzo uwielbiam? Uwielbiam ją za fabułę. Ciekawa, wciągająca i nie ukrywam, że potrafiła zaskoczyć. Świat gry, który nie jest ani zbyt wielki, jak w takim Wiedźminie 3, ani zbyt mały, jak w Gothicu 1. Jest w sam raz. A to, jak został przedstawiony, jest niesamowite i jestem pod wrażeniem jego szczegółowości. Przemierzając Wspólnotę... Byłem w zupełnie innym świecie. Zniszczonym wojną jądrową, gdzie morderstwa, gwałty i kradzieże były na porządku dziennym, a pustkowia były pełne niebezpieczeństw. Jak nie bandyci, to mutanci, a jak nie mutanci, to niewidzialny zabójca, jakim jest promieniowanie. Klimat gry jest niesamowity i wbija w fotel, a muzyka Inona Zura, to pieprzone arcydzieło. Idealnie nadaje klimatowi tego czegoś. Muzyka ta motywuje do odkrywania tego świata, poznawania go, oraz szukania nadziei, że świat ten się odbuduje i wszystko wreszcie się ułoży. Mechanika walki jest miodna i super krwawa. W Falloucie 3 była strasznie toporna, w New Vegas ponoć tam ją ulepszyli, aleee... Nie grałem, więc się nie wypowiem. Mamy do dyspozycji setki spluw i pancerzy, które możemy modyfikować w najprzeróżniejsze to sposoby. Możemy ze zwykłej samoróbki, zrobić naprawdę solidny karabin automatyczny, z pistoleciku laserowego porządny karabin energetyczny, a z klucza do kół solidny topór. Jeśli chodzi o grafikę, jest według mnie prześliczna. Szczerze mówiąc, to najładniejsza gra, w jaką grałem (iii... Tak, uważam, że Fallout 4 jest ładniejszy od Wiedźmina 3, możecie mnie teraz ukrzyżować, powiesić, spalić, do wyboru do koloru), ale jednak nie jest to najładniejsza gra na świecie. W ładniejsze po prostu nie grałem. 

 

A czemu właściwie wróciłem do czwóreczki? To proste. Najzwyczajniej w świecie z ciekawości. Chciałem zobaczyć, czy gra pochłonie mnie do reszty, czy może odrzuci, bo pod względem mechanik jest wykastrowana. Kiedy to w takim Falloucie 76 mieliśmy wysyp mnóstwa nowych mechanik. Ale nie! Gra ponownie mnie wciągnęła, a dla pikanterii zabawy, wyłączyłem sobie celownik. Po co? Chciałem zobaczyć, jak by mi się wtedy grało. To samo zrobiłem w Falloucie 76, a potem w 4, by sprawdzić, czy będzie mi się grało tak samo kapitalnie. I wiecie co? Tak było. Nie zmyślam. Gra bez celownika staje się nieco trudniejsza i musimy się faktycznie przyłożyć do tego celowania, a każda wygrana walka daje jeszcze więcej satysfakcji. I zrobiłem coś jeszcze, co wcześniej zrobiłem także w 76. Co konkretnie? Wyłączyłem muzykę... I to nadało równie kapitalny klimat! Zanim zaczniecie mi robić wykład o tym, jak to muzyka nie buduje klimatu w grach, pozwólcie, że wam uargumentuję, dlaczego. Kiedy wyłączyłem taką muzykę w 76 a potem 4, zostały już tylko dźwięki otoczenia. W przypadku 76 był to podmuch wiatru, kołyszące się i szeleszczące pod wpływem wiatru korony drzew i od czasu do czasu gdzieś tam grające radio, gdy mijałem zniszczone budynki. Okej, co w tym klimatycznego? Właśnie to, co powiedziałem. Ma się po prostu wrażenie, że naprawdę się tam jest. Jesteśmy sami. Wokół nas nie ma nikogo ani niczego, jesteśmy zdani tylko na siebie i pozostaje nam tylko ruszać w drogę. Ale... Czy gra jest lepsza z muzyką, czy bez, o tym się nie wypowiem. Ciężko mi ocenić.

 

Ogólnie... Wciągnąłem się na nowo w tą grę i z pewnością spędzę w niej długie godziny. A jeśli chodzi o końcową ocenę, gra dostaje ode mnie 9/10. A jeśli spróbujecie mi wmówić, że nie grałem w wystarczająco dużych gier, to się chyba załamię. Nie wiecie w co grałem, w ile gier grałem, więc cicho. Wystawiłem taką ocenę, bo mi się gra po prostu podobała. To wyłącznie moja subiektywna opinia.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal Crossing: New Horizons

Eeyup... Dalej to :) Wyspa ma pięć gwiazdek (max), ale jest daleka od ukończenia. Minęło ponad 295 godzin, a ja nadal świetnie się bawię. A propo... Każdy z mieszkańców ma swoje unikalne "powiedzonko" (taki odpowiednik Kiepskiego "kurde"). Po zaprzyjaźnieniu się z nim, będziemy mogli je zmienić. A co wybrałem ja? Cóż... 

Spoiler

xCyfkrK.jpg

 

Borderlands 3: Bounty of Blood (ukończone)

Trzecie fabularne DLC jest póki co najlepsze, ale zdecydowanie zbyt krótkie. Na szczęście twórcy poszli po rozum do głowy i zmienili absurdalny tytuł dodatku na coś prostego i sensownego. Akcja rozgrywa się na "wschodnim dzikim zachodzie", czyli "dzikim zachodzie w kraju spleśniałej wiśni", a naszym zadaniem jest powstrzymanie szajki bandytów dosiadających... dinozaury :rainderp: Standardowo dostaliśmy więcej tego samego + kilka nowości. Największą i najciekawszą jest naprawdę zabawny narrator, który spisuje się znakomicie. Czekam na ostatnie, czwarte rozszerzenie i mam nadzieję, ze będzie dobre. 

 

Spoiler

 

 

Star Wars: Racer

Nareszcie doczekałem się portu na Switcha :ajawesome: W grze zestarzało się wszystko za wyjątkiem grywalności. Racer wyszedł także na PS4, także polecam jeśli ktoś nie ma, a lubi Gwiezdne Wojny.

 

Spoiler

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Borderlands 2

Tak ta gra mnie wciągła, jako jedyna darniówka od Epica oprócz Trylogii Arkham (Handsome  Edtion  był darmowy na Epic to grzeszek było nie brać), co prawda nie jestem jakoś daleko w fabule, ale o mój boże ale tam gra ma klimacik  postapo niby taki Mad Maxowy, więc nie powinny być to moje klimaty, ale kurde wsiąkłem i moją Gaige robię istny Anarchistyczny roz**** . W sumie szkoda mi tych idiotów co uwierzyli w słowa Jacusia Przystojniaczka, bo istny Wrzód na tyle. i nie mogę się doczekać aż mu zrobię operację plastyczną ala Deathtrap na tej jego wytapetowanej buzi bo tak ten sukinkot mnie już drażni. Stworzyłem wczoraj nawet 2 postać Syrenę i nazwałem ją Sonata Dusk. Mam jeszcze do ogrania Pre-sequel zarówno na Epic jak i na  Steam ( @Barrfind V.gratki za to tobie człowieku znaczy za wersje na Steam tego pre-sequela, jakby coś ci jescze z Bordelands na Steam nadmiarowego wpadło to  z chęcią przyjmę ) mamy więc zabawy na troszkę czasu

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Paladyn Zanderson

 

Ja akurat ogrywam Borderlands 2 na Switchu jako Maya (syrena). Na PS4 ukończyłem dwójkę dwukrotnie jako Gaige, i muszę przyznać, że to jedna z najlepszych grywalnych postaci w całej serii. Serdecznie polecam ukończenie gry po raz drugi w trybie True Vault Hunter, bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa jazda, a z wrogów wypadają najlepsze spluwy. Jeśli spodobała ci się dwójka, to polecam trójkę. Ma gorszych antagonistów i słabszą fabułę, ale kilka rozwiązań sprawia, że gra się jeszcze lepiej (wślizgi! :pinkie2:) A jeśli chodzi o Pre-Sequel, to strasznie się przy niej nudziłem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Triste Cordis napisał:

@Paladyn Zanderson

 

Ja akurat ogrywam Borderlands 2 na Switchu jako Maya (syrena). Na PS4 ukończyłem dwójkę dwukrotnie jako Gaige, i muszę przyznać, że to jedna z najlepszych grywalnych postaci w całej serii. Serdecznie polecam ukończenie gry po raz drugi w trybie True Vault Hunter, bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa jazda, a z wrogów wypadają najlepsze spluwy. Jeśli spodobała ci się dwójka, to polecam trójkę. Ma gorszych antagonistów i słabszą fabułę, ale kilka rozwiązań sprawia, że gra się jeszcze lepiej (wślizgi! :pinkie2:) A jeśli chodzi o Pre-Sequel, to strasznie się przy niej nudziłem. 

A jak znajdujesz 1, co do fabuły 2 tak jak mówię dużo nie przeszedłem, bo prawie uwolniłem Rolanda z paki niestety ten  pieprzony piękniś  wysłał swoje drony i misze się z nimi użerać

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Paladyn Zanderson napisał:

A jak znajdujesz 1, co do fabuły 2 tak jak mówię dużo nie przeszedłem, bo prawie uwolniłem Rolanda z paki niestety ten  pieprzony piękniś  wysłał swoje drony i misze się z nimi użerać

Jedynka jest bardzo monotonna i ma koszmarnie słabą fabułę, którą streszczono w intrze Borderlands 2. Moim zdaniem możesz ją sobie odpuścić. Już lepiej pograć w doskonałe DLC do B2.

 

A tak przy okazji. Jeszcze ciepła akcja z trójki. Uwaga... MNÓSTWO eksplozji :fsscream:

Spoiler

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj pograłem nieco w PUBG i kolega zaczął nawijać o nagrodzie za pierwsze zabójstwo w rundzie, ja mu odpowiadam, że nigdy tego nie zdobyłem i pewnie nie zdobędę, a tu nagle...

Jestem w budynku i mi jakiś gracz włazi przez nie, no to go zabijam z pięści :v

A po skończonej grze, ten kolega się mnie pyta, "czy ja dobrze widzę, że ci właśnie wbiło to osiągnięcie?"

Sprawdzam i ...

Spoiler

G62B9.png

Lul taki zbieg okoliczności, jest naprawdę rzadki xD

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deadly Premonition: Origins

Oto gra, która ma tak skrajnie różne oceny, że trafiła do Księgi Rekordów Guinessa. Jedni byli zachwyceni, inni nazywali ją kaszanką. To niesamowite, że DP: Origins jest fatalnie wykonane, pełne dziwnych pomysłów, wygląda i brzmi jak remaster z PS2, a mimo to wciąga jak diabli. Myślę, że w moim przypadku to zasługa pewnego podobieństwa do Silent Hilla. A mianowicie, podziału na sekcje w "normalnym i koszmarnym świecie" oraz samej rozgrywki, która jest już przestarzała. Dzięki temu mogłem poczuć się tak jak wtedy, gdy ogrywałem fenomenalne SH2 :) Oczywiście pod względem wykonania, to nie ta liga, ale i tak zabawa jest przednia.  

 

Świetna polska recenzja

Spoiler

 

 

"Gwizdu gwizdu", czyli utwór, który słychać w większości przerywników filmowych

Spoiler

 

 

Trailer

Spoiler

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Spyro: Reignited Trilogy

 

Po ciężkim, dołującym i wyjątkowo brutalnym The Last of Us: Part 2 chciałem zagrać w coś lekkiego, kolorowego i sympatycznego. A że gra jest na przecenie, to postanowiłem skorzystać z okazji :) I to była dobra decyzja, bowiem Spyro jest po prostu świetne. Póki co, powoli kończę jedynkę i jestem wręcz zachwycony. Grafika i animacje są śliczne, muzyka rewelacyjna, a poziom trudności taki w sam raz. Na uznanie zasługuje także polski dubbing, którego aż chce się słuchać (a jestem osobą, która przeważnie woli angielski). Mam nadzieję, że w kolejnych odsłonach będzie więcej przerywników filmowych. 

 

Jeśli ktoś ma PS4 lub Switcha to polecam. Na obu platformach kosztują coś około 80zł. 

 

Zwiastun

Spoiler

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Triste Cordis napisał:

Spyro: Reignited Trilogy

Miałem to, bodaj zaraz po premierze i też polecam, nie mniej na jedynce się nieco znudziłem samą grą i ją odsprzedałem i wiem doskonale, że 2 ponoć jest zdecydowanie lepsza, bo dodane są nowe mechaniki i usprawnienia, przez co gra jest jeszcze lepsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal Crossing: New Horizons

Tak... Nadal to :) Na liczniku 335h+, nudy brak. 

 

Snow-Runner 

Czy ta gra jest trudna? A skąd... Ta gra jest zaje*iście trudna i bezlitosna. Na pierwszej mapie (Czarna Rzeka) zastanawiałem się "dlaczego tak mało osób gra z widokiem z kabiny? Przecież tak jest lepiej, trudniej, bardziej klimatycznie" :wtf: Na drugiej mapie (Zapora wodna w Michigan) dostałem doskonałą odpowiedź i na własnej skórze przekonałem się, że to co robiłem do tej pory było istnym samouczkiem. Po kilku dachowaniach, zablokowaniu przyczepy oraz zgubieniu ładunku przełączyłem się na TPP. Przekonałem się też, że dobór auta, odpowiednich modyfikacji do niego, wybranie odpowiedniej drogi oraz branie pod uwagę zużycia paliwa to absolutna podstawa. 

 

Spyro 2: Ripto's Rage

Druga część przygód sympatycznego smoka jest pod absolutnie każdym możliwym względem lepsza od "jedynki". To istny odpowiednik GTA: Vice City, które rozkładało GTA3 na łopatki. Mówiąc krótko: jest więcej, lepiej i  ciekawiej :) Warto zagrać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dark Souls 3

 

Druga najlepsza gra, w jaką grałem. Kiedy tylko słyszę tytuł "Dark Souls", do głowy przychodzą mi te słowa: Krew, pot, łzy, zgrzytanie zębami, masochizm. Ale... W pozytywnym znaczeniu.

 

Dark Souls 3, to trzecia odsłona z serii gier, którą jedni pokochali a drudzy znienawidzili. Wszystkie części gry cechują się wysokim poziomem trudności (z czym szczerze mówiąc bym polemizował) oraz tym, że ginie się w niej dosłownie cały czas, jeśli nie opanuje się mechanik gry ani ruchów przeciwników. W Dark Souls walka nie polega na bezmyślnym klikaniu myszką, a ważnym elementem gry jest poznawanie ruchów przeciwników, oraz wyprowadzenie ciosu w odpowiednim momencie. Brzmi prosto? Cóż, tak. Bo gdy już się to wszystko opanuje, gra staje się łatwa, ale... Nie do końca. Bo są rzeczy, których Soulsy nie wybaczają. Braku szacunku do przeciwników, oraz pychę. Jak to wygląda? Masz już porządny ekwipunek, dobrze wylevelowaną postać i lecisz na przeciwnika i bezmyślnie w niego walisz. Kiedy to nagle przeciwnik od tak cię zabija. Zgubiła cię twoja własna pycha, a teraz masz za to płacić. W Soulsach nigdy nie należy lekceważyć przeciwników. Nawet jeśli jest to kilka olbrzymich szczurów, które są bardzo słabe, to mogą cię mimo wszystko srogo poharatać, jeśli je zlekceważysz.

 

Mimo, że gra bywa frustrująca, a śmierci są bolesne, to często nie wynikają one z niesprawiedliwości. Dark Souls każe za błędy, jakie popełniają gracze i nie wybacza nawet najmniejszego. I mimo tego, że zginie się jeden raz, drugi, trzeci... CZTERDZIESTY. To jednak mają w sobie coś, że nadal chcesz w nie grać, przy tym bluzgając i rzucając padem o ścianę, lub waląc w klawiaturę i myszkę.

 

Well... Chyba nie można mi teraz życzyć niczego innego, jak... Miłego umier- *ded*

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Helltaker

 

Helltaker, JAK JA GO... Umiarkowanie szanuję.

 

Właściwie, powiedzieć, że obecnie gram, to jakby powiedzieć trochę za dużo, booo... Przeszedłem ją wczoraj na jednym posiedzeniu w 102 minuty. Rozwiązałem wszelakie łamigłówki, pogadałem sobie z demonicami i na koniec demoniczna Undyne (The Judgement) srogo skopała mi dupsztala.

 

Zacznijmy może od samej fabuły. Narratorem jest oczywiście pan Belzebub, władca much, który jest niejako naszym narratorem. Opowiada nam o tym, że pewnego ranka budzimy się i mieliśmy sen o haremie pełnym demonic. Jednak sen ten nie chce nas opuścić i decydujemy się iść do piekła i stworzyć nasz harem. Od strony gameplay'u gra jest naprawdę świetna, gdyż przed nami pojawiają się łamigłówki, które musimy rozwiązać. Warto wziąć pod uwagę fakt, iż mamy ograniczoną liczbę ruchów, co za tym idzie, musimy postępować mądrze i uważać na każdy krok, gdyż jeśli nam się nie uda, to giniemy. Jednak Helltaker ma tą zaletę iż protagonista posiada nieograniczoną ilość żyć, co za tym idzie, możemy powtarzać łamigłówki do skutku. Jest także opcja, by to wszystko pominąć, jednak skorzystałem z niej tylko raz. Bo nie mogłem dotrzeć do Azazel. Muzyka w Helltakerze jest fajna i można łatwo chwycić bit. Wpada po prostu w ucho. Jednak największą siłą Helltakera są nasze kochane demonice. Postacie tak trójwymiarowe, tak świetnie napisane, że nie polubić je jest ciężko. Warto wziąć pod uwagę fakt, iż mimo, że są z piekła, nie są bezgranicznie zła. Modeus jest urocza, wiecznie napalona, ale marzy o romansie i miłości. Malina, to typowa Polka, chleje, przeklina, ale oprócz tego jest nerdem i kocha gry strategiczne. Zdrada, to typowa dwulicowa menda, która pali jak smok i właściwie ma na wszystko wywalone. Uwielbia wkurzać swoją siostrę Malinę. Natomiast Lucyfer, którą nazywam Lucia, to władczyni piekła, jednak... Nikt się jej nie słucha, przez co ma dość zarządzania tym syfem i chce się z niego wyrwać, jak reszta demonic. I cóż, koniec końców, wszystkie stają po naszej strony, za wyjątkiem Judgement, która... Delikatnie mówiąc, ostro mnie skopała i ostatnią walkę z nią po prostu pominąłem, bo już miałem dość i się wkurzyłem. 

 

I cóż, póki co, sporo zalet. 10/10? No... Nie. Bo Helltaker ma jedną, ogromną wadę... Liniowość. Bo co z tego, że postacie są świetnie napisane, ich charaktery są rozbudowane, skoro... Przy interakcji z nimi mamy do wyboru tylko dwie opcje dialogowe? Jedna, która gwarantuje sukces i druga, która nas zabija. Dialogi same w sobie są napisane przyzwoicie, nie jeden ras parsknąłem śmiechem, ale... To nic więcej, jak zmarnowany potencjał. Nieważne, jakie podejmujemy wybory, zakończenie zawsze jest takie samo. I fakt, jest dodatkowe sekretne zakończenie, ale... Jakie to ma znaczenie? Jak na końcu gry wybieramy sobie, czy idziemy do drzwi otworzyć policjantom, czy do pentagramu na spotkanie z panem Belzebubem? I wiecie... Byłem naprawdę zawiedziony. Helltaker był grą, która miała potencjał na to, by dac do niej znacznie więcej ścieżek, znacznie więcej opcji dialogowych, które mogą prowadzić do wielu różnych zakończeń. Miałem ogromne oczekiwania wobec tej gry, zwłaszcza po tym, co zobaczyłem na steamie. Recenzje przytłaczająco pozytywne, ponad 54,518 recenzji, z czego 97% z nich jest pozytywna. Widząc to, myślałem sobie, że ta gra, to faktycznie może być arcydzieło. OTÓŻ NIE. Bo o ile w kwestii gameplay'u jest świetna, to pod względem samej fabuły już nie, właśnie przez tą liniowość. No ale... Przynajmniej można zjeść naleśniki.

 

I cóż... To jest ten Helltaker. Gra jest naprawdę okej. Czy mogę ją polecić? Będę szczery, nie mam pojęcia, gdyż mam mieszane uczucia. Jeśli chodzi o końcową ocenę, jest to 6+/10. Plusa dałem za naleśniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 10.08.2020 o 20:42, Marudkeł napisał:

Dark Souls 3

Kiedy tylko słyszę tytuł "Dark Souls", do głowy przychodzą mi te słowa: Krew, pot, łzy, zgrzytanie zębami, masochizm. Ale... W pozytywnym znaczeniu.

O, to tak jak SnowRunner, który potrafi doprowadzić do szewskiej pasji (nie ma to jak utknąć w błocie na 100-200 metrów przed punktem docelowym :notamused:)

A tak na temat, to nadal zagrywam się w Animal Crossing (ponad 365 godzin), a do tego:

 

Borderlands 3

Lubię wracać do tej gry żeby po prostu sobie postrzelać. Pomysł na możliwość zresetowania postępów kampanii bez utraty czegokolwiek, to strzał w dziesiątkę!  Dzięki temu zawsze jest jakiś tam powód do mordowania setek najróżniejszych wrogów :angelbloom: No, ale mniejsza o to. Od dłuższego czasu grałem w trybie Mayhem na czwartym "poziomie trudności" (z 10). Było w sam raz, ale ostatnio coś się zmieniło. Gearbox tak namieszał (na +) w balansie postaci/broni/wszystkiego, że Moze, którą gram zamieniła się w... Albo inaczej. Moją reakcję na potęgę broni mogę podsumować tak:

 

Spoiler

tenor.gif?itemid=3297826

Może i gra miała tragiczny start, ale na chwilę obecną to po prostu mistrzostwo świata w dziedzinie FPSów :sunburst7:

 

LEGO: Jurassic World (Switch)

Chrześniak miał urodziny. Postanowiłem kupić grę i dla niego, i dla siebie. Po ukończeniu kampanii mogę śmiało powiedzieć, że to nadal jedna z najlepszych odsłon Lego Nazwa Linencji. Łamigłówki nie są jakoś zbytnio przekombinowane, całość jest spójna i naprawdę bawi. Jeśli ktoś nie grał, to polecam. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piątek (czyli, jak zwykle u mnie – „weekendowo'') szarpnąłem się na zakup Life is Strange 2, wczoraj przeszedłem, więc dziś, skoro mam trochę czasu, podzielę się z Wami moimi wrażeniami.
No więc co by tu o LiS 2 powiedzieć? Wszyscy, którzy znają gry Dontnod/grali w LiS 1 czy Before the Storm pewnie doskonale wiedzą w czym rzecz, na jakiego rodzaju rozgrywkę można liczyć grając w dwójkę, więc to pominę. Gra, jak to z takimi produkcjami bywa, przechodzi się niejako sama. Nie ma tu FPS-owych strzelanin i akcji, nie ma też rozległych, wielowątkowych zadań rodem z erpegów, nie ma utraszczegółowej, fotorealistycznej super-duper grafiki... dlaczego więc jest to najlepsza gra, w jaką grałem od miesięcy? Już wyjaśniam.
Cóż, Life is Strange 2... powiem w ten sposób – nie jest lepsza od LiS 1. Nie jest lepsza od Before the Storm. Ale absolutnie nie jest również gorsza. Jest... inna. Mamy dwójkę nowych bohaterów (być może niejako w zamian za duet Max/Chloe?), nową historię, ze (znów) całkiem wysokim „ładunkiem emocjonalnym'' oraz lokacje, które, choć niewielkie i dość „tunelowe'' – potrafią zachwycić wyglądem.
Jako że LiS 2 jest grą epizodyczną, to pomyślałem sobie, że opiszę każdy odcinek w dwóch-trzech zdaniach, zamiast płasko, ogólnie napisać „to i to było fajne, a tamto nie''.
Nie wiem, czy wyjedzie mi tak, żebym napisał wszystko bez zdradzania fabuły, więc w razie czego trzymajcie ręce na pulsie ;) 

A zatem odcinek 1:
 

Spoiler

Jest, jak to wszystko co nowe, całkiem ciekawy, ale nie ma w nim jakiegoś „efektu WOW''. Jest spokojnie, poznajemy rodzinę Diazów, ich życie codzienne, wykonujemy kilka czynności (pomoc ojcu, pogadanki z bratem etc.). Chodzi oczywiście w tym wszystkim o to, żebyśmy zaprzyjaźnili się z Seanem Diazem (czyli... głównym głównym bohaterem, że tak niepięknie to ujmę), poznali mechanikę gry... i niemal zasnęli, bo, jak to zwykle bywa w Life is Strange, epizod kończy się istnym trzęsieniem ziemi... i tu w sumie zgrzyt. Nie podobało mi się to, co zaszło, bo nie miałem na to wpływu. Ot, iluzja wyborów w grach tego typu. Ale jakoś trzeba zacząć „właściwą'' rozgrywkę. No więc Sean i Daniel (młodszy brat) zmykają przed spodziewaną pogonią w siną dal (sorki za taki spoiler, ale zakładam, że skoro jest to w sumie sam początek, no i pierwszy epizod, większość osób i tak wie, że jest to „gra podróży''). I tak od miejsca do miejsca, aż odcinek się kończy... bardzo przyjemny wstęp wg mnie... który znów kończy się trzęsieniem ziemi.
0_1_1.thumb.jpg.74bb318adfdd4e4104f571925301f121.jpg
Sorki za marną jakość (efekt niskiej rozdzielczości), ale musiałem zmniejszyć rozmiar plików, aby jakoś upchnąć je do posta.


Odcinek 2+The Awesome Adventures of Captain Spirit

 

Spoiler

Znacznie ciekawszy... i nudniejszy zarazem (dla niektórych, nie dla mnie). Całość rozgrywa się w lesie (początkowo), dwójka naszych bohaterów mieszka w chatce, którą jakimś cudem znaleźli (na doczepnego – ależ to wygodne). Od przygody do przygody, Sean postanawia ruszyć do domu dziadków (kończy im się jedzenie, wokół grasują dzikie zwierzęta, wiadomo...). Tamże mieszkają do czasu, aż Policja nie wpada na ich trop. Poznajemy też „kapitana Spirita'', czyli Chrisa (jeśli dobrze pamiętam), w którego się wcielamy w minigrze o nazwie, którą podałem powyżej. Warto w nią zagrać, na 1,5h-2h dostarczy sporo rozrywki. No i jest darmowa. Zapis z końca jest importowany do LiS 2, choć nie wiem, co takiego to daje. Tu w ogóle niemiła niespodzianka. Coś tam mi się przewinęło, że twórcy trąbili o tym, że TAAoCS będzie ważne „wyborowo'' dla LiS 2, ale gdy zacząłem grać nie widziałem żadnych importów zapisu ani nic takiego, Tymczasem przed odpaleniem 2-giego odcinka gra monituje, jak to niby ważne jest, żebyśmy zaimportowali zapis z „kapitana''. Nieładnie, musiałem pobrać go na nowo (niefortunnie grałem „na starym kompie'', więc nigdzie nie miałem zapisu). Na szczęście po instalacji nie ma z tym problemu, ale informuję, że warto przed zagraniem w odcinek 2 LiS przejść The Awesome Adventures of Captain Spirit. Podobno.
W każdym razie poznajemy w trakcie rozgrywki dwójkę nowych bohaterów, z którymi będziemy co ciekawe mieszkali w odcinku następnym (po zwyczajowym trzęsieniu ziemi znów uciekamy).



*** 

Tu miał być jakiś ładny screen, ale okazało się, że ja, dureń, pomyliłem klawisze w trakcie grania i święcie przekonany, że łapię jeden za drugim... nie zrobiłem żadnego. Na szczęście to mi się już nie zdarzyło przy następnych odcinkach.

Odcinek 3:

 

Spoiler

Najnudniejszy ze wszystkich, niestety. Znów żyjemy w lesie, tym razem z grupą „wyrzutków z wyboru''. I w tym problem. Może to tylko moja wina, może tylko ja tak miałem, ale żadna z tych postaci nie zapadła mi w pamięć. Wszystkie są nudne i jakoś tak smutnie... pozbawione tożsamości. Ich historie, opowiadane przy ognisku, w ogóle mnie nie interesowały (dość powiedzieć, że postaci jest około dziesiątka, a ja, świeżo po ukończeniu gry, pamiętam imiona raptem dwójki... tej spotkanej w poprzednim epizodzie). 

Po godzinie czy dwóch nudnego łażenia po leśnym obozie i pogaduszek o niczym, czekałem już tylko na koniec.Na szczęście historia wraca na odpowiednio ekscytujące tory, choć dopiero pod sam koniec. Dla mnie odcinek słaby, wyraźnie „przejściowy''. Ale i takie muszą istnieć, aby fabuła poszła do przodu. Przynajmniej miejscówka urokliwa (i to jeszcze jak!), to i screen niczego sobie ;) :

0_2_1.thumb.jpg.0b1e5b3bba96727d3e92635b9617e81d.jpg

 


Odcinek 4:

 

Spoiler

poprzedni to była wyraźnie cisza przed burzą, bo odcinek 4 jest najlepszy wg mnie. Dużo się tu dzieje (po finale poprzedniego tym razem działamy sami), akcja prze do przodu. I przez to paradoksalnie nie mogę dużo o nim napisać. Wiecie, fabuła itd. Spotykamy pewną postać, z którą zostaniemy już do końca, wkraczamy w hermetyczny świat pewnej grupy (sorry, choć bardzo chcę, nie napiszę jakiej). W końcu, niczym Konrad Wallenrod rozpracowujemy ją, niszczymy... i uciekamy dalej. Znów z Danielem. Tyle. Brzmi płasko, więc powtórzę – to wg mnie najlepszy epizod.

0_4_1.thumb.jpg.21866cf3a69fff4c950c5ab3c39423cb.jpg
 

no i epizod nr 5:

 

Spoiler

a w nim powrót do korzeni, czyli ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości, połączone z sielankowym życiem gdzieś na krańcu świata. Bohaterowie mieszkają w kamperze, generalnie miło spędzają czas w gronie nowych przyjaciół i można odnieść wrażenie, że wreszcie odnaleźli spokój. Nic bardziej mylnego. Po tygodniach laby znów musimy uciekać, no więc uciekamy. I gdy już jesteśmy na końcu drogi, na końcu swojej przygody, gdy ja sam byłem już pewny, że to koniec gry, dzieje się coś, co daje nam jeszcze kilkadziesiąt minut (no, chyba, że się spieszymy to, nie wiem, max z pół godziny?). Powiem tak – spece z Dontnod zdołali mnie zaskoczyć, i to na sam koniec. Fajnie. A moja (podkreślam) przygoda w końcu skończyła się nie do końca tak, jak chciałem. Jeszcze lepiej, bo wciąż mam pamięci zerojedynkowy finał LiS 1 (czyli zniszczyć Arcadia Bay, czy nie). Co do jedynki – spotykamy nawet pewną postać, która miała w niej sporą „rolę''. A i w Before the Storm było jej nawet więcej (nie, nie Chloe ;) ). Epizod jest dość długi (głównie przez wydłużający twist, o którym wspomniałem), ale zupełnie się nie wlecze. Zresztą, jeśli chcemy, to możemy każdy skończyć migiem, przecież nikt nam nie każe rozmawiać z każdą z postaci czy oglądać każdy przedmiot/list etc.
Bardzo fajna część z finałem który, choć w moim przypadku nie do końca, hm, najszczęśliwszy, był satysfakcjonujący.

0_5_1.thumb.jpg.c2b3d89f7340dcb1a8a4bbb5571572df.jpg
Taki tam screen, bo nie mam takich, które by nie zdradzały fabuły... chyba. Nie chce mi się szperać :) 


Podsumowując (szybciutko, bo już mi się nie chce pisać ;) ) – LiS 2 to gra wyraźnie inna od jedynki/BtS, lecz wcale nie gorsza. Jest tu wszytko to, co pamiętamy z poprzednich gier studnia. Są główni bohaterowi (których można lubić), ciekawa fabuła, i wybory, które bywają niejednoznaczne moralnie (choć w sumie dla mnie każdy zawsze był raczej zerojedynkowy... a potem, w podsumowaniu widziałem, że moje wybory są w mniejszości... i to jeszcze jakiej. Nie mam serca).
Polecam, polecam, polecam!

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie LiS 2 jest zdecydowanie lepsze od jedynki. Dłuższe, bardziej rozbudowane i bardziej wzruszające. Ogromną zaletą jest dla mnie fakt, że twórcy nie bali się poruszyć trudnego tematu jakim jest rasizm wśród Amerykanów. Szkoda tylko, że dubbing mógłby być lepszy (gra aktorska). Jedną z największych zalet dwójki jest ulepszony system wyborów. Tym razem ma OGROMNE znaczenie, i wpływa nie tylko na zakończenie, ale i sam przebieg gry (np. Daniel może nam pomóc nosić wodę lub nie). Swoją drogą wszystkie zakończenia są jak najbardziej sensowne i żadne nie jest wciśnięte na siłę (alternatywne z jedynki jest wręcz idiotyczne).  

 

Ja też wrzucę kilka screenów

"Nie jesteśmy przestępcami"

Spoiler

qB1UxLZ.jpg

 

"Za wszelką cenę..."

Spoiler

wGxQkrc.jpg

 

"Jedyny słuszny wybór..."

Spoiler

vhgVxPo.jpg

 

"Dawno temu, było sobie dwóch wilczych braci..."

Spoiler

fZq4fbb.jpg

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście, gra zajęła mi aż 18 h, co jest bardzo dobrym wynikiem... nawet biorąc pod uwagę to, że przy każdym epizodzie wchodziłem do menu, bo np. szedłem sobie zrobić herbatkę (a Steam dalej naliczał minuty, wiadomo). LiS 2 nie jest oczywiście grą bez wad (choć akurat teraz jakoś trudno mi jakąś wymienić, a to chyba o to chodzi, nie?), choć ja tam na dubbing nie narzekałem (pewnie znajdzie się jednak kilka przesadnie teatralnych kwestii). Co do zakończeń – nie wiem jak robią tzw. inni gracze, ale dla mnie takie, które dostałem (nieważne czy tu, czy gdzie indziej), jest zawsze tym najlepszym, po prostu gdybym miał w coś grać jeszcze raz, to właściwie w każdej sytuacji postąpiłbym tak samo. Nie znam innych zakończeń LiS 2 (nie oglądam też np. na YT filmików w stylu ''nazwa gry, all endings''), ale to bardzo dobrze, że twórcy przygotowali wiele, i wszystkie trzymają poziom.
 

1 godzinę temu, Triste Cordis napisał:

"Jedyny słuszny wybór..."

Nie dla mnie, ja się nie poddałem... jak prawdziwy wilk ;) Dorzucę jeszcze kila screenów, jak się zmieszczą,  a co tam! 
 

Spoiler


20200822194727_1.thumb.jpg.645ab896d43497e079ab88312a5d8568.jpg



 

Spoiler

 

20200824150918_1.thumb.jpg.1a13be315da3279a9849e6042e91cafd.jpg


 

Spoiler


20200824170822_1.thumb.jpg.d69a30993ac17f1c48d14662b106f3ca.jpg
 

 

Spoiler

 

20200824175935_1.thumb.jpg.1895e9f3415dd25d88117c52dd4b27e7.jpg

 


Ode mnie to już będzie tyle... chyba że kogoś interesują moje wybory...

Edytowano przez Youkai20
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...