Skocz do zawartości

Nabór na MG


Niklas

Recommended Posts

Doświadczenie: Niejednokrotnie prowadziłem sesje wraz z moimi znajomymi opierając się o różne silniki rozgrywki w tym parę razy własne, niestety aktualnie częściej występuje w formie gracza.

 

Inne realia: Faerun, Wiedźmin, Arda, Ashan, Wolsung, Wampir: Maskarada, Świat mroku, Naruto oraz mógłbym zagłębić się w inne światy na prośbę gracza, bądź udostępnić jeden ze swoich

 

Dlaczego ja?: Mam sporo wolnego czasu, uwielbiam forumowe sesję i to właśnie dla nich dołączyłem do tego forum. Wiem ponadto iż wielu MG nie ma dość czasu, postanowiłem więc dać graczom możliwość zagrania u kogoś nowego.

 

Wady: Nie mam czasu na odpisy w żadną niedzielę, słabo znam equestriańskie uniwersum, nie potrafię prowadzić żadnych komedii, czasem nie mam weny, nie utrzymuję graczy na siłę przy życiu, kompletnie nie znam uniwersum Warhammera, wyznaję zasadę MP (mistrz podziemia) ma zawsze rację. Oraz najgorsza, faworyzuję graczy o lepszych odpisach.

 

Zalety: Posiadam doświadczenie, można się ze mną dogadać i jestem kontaktowy, mam sporo czasu, zawsze jestem chętny na wszelkie nowości, mam sporo pomysłów, nie przeszkadzają mi żadne tagi.

 

Kontakt: Poza forum, mój email: [email protected]

 

Własne opowiadanie:

 

 

U początku wszystkiego co dziś znamy, istniało jedynie rodzeństwo bliźniąt. Brat imieniem Chaos, oraz jego siostra Ład. Rodzeństwo to chciało zawsze dowiedzieć się które z nich jest leprze, przez co wiecznie konkurowali. Działo się tak, aż wpadli na pomysł, iż te z nich które stworzy coś piękniejszego, te zostanie uznany lepszym. Stworzyli więc wspólnie Ziemię, która to miała przypaść zwycięzcy. Jednak nie była to taka Ziemia jak ta, po której dziś stąpamy. Była to lita skała, bez życia, ciepła czy wody. Pierwsza zabrała się do pracy Ład, która to utkała błękitne sukno i uwiesiła je nad Ziemią. Jednak nie tylko ona wpadła na ten pomysł. Chaos utkał podobne, lecz czarne sukno, które to chciał powiesić nad ich tworem, widząc jednak że miejsce to zostało już zajęte wpadł w furie i rozerwał swoje, jak i siostrzane sukno. Ład widząc to, zapłakała nad swym dziełem i zaczęła je ponownie zszywać, jednak nie znalazła wielu jego skrawków. Chaos widząc smutek i pracowitość swej siostry, dał jej to co pozostało po jego suknie i razem zszyli je, tworząc niebo dnia, oraz nocy. Jednak sukna nie były tak piękna jak przed porwaniem, więc oboje postanowili konkurować w upiększaniu swych części sukna. Ład uwiesiła u swej części piękny, złoty kwiat, dający światło i ciepło, Chaos zaś uwiesił srebrną broszę i rozsypał świecący pył wśród ciemności swego płótna. Ład zazdrosna o dzieło brata stworzyła chmury liczne, które przyozdabiały jej część płótna, jak i czasem wędrowały by zasłaniać dzieło jej brata. Prześcigali się dalej długo i tworzyli, to góry na ziemi, to oceany ją oplatające. Tworzyli tak wiele i długo, aż ziemia wyglądała jak dziś, jednak dalej nie było na niej życia. Jednak i o tym pomyślała Ład, zaczęła więc tworzyć roślinność wszelką, jak i wszelkie stworzenia wodne i lądowe. Widząc to Chaos przypomniał sobie, jak to niegdyś Ład zasłoniła chmurami jego gwiazdy i postanowił się zemścić. Gdy Ład była zajęta tworzeniem wszystkiego co żywe, Chaos stworzył czas, przemijanie i własny, nieprzemijający i nie starzejący się twór, a nazwał go "Śmierć". Nakazał mu czekać i niszczyć wszystko co żywe i martwe, z biegiem czasu. Ład widząc jak wszystko co stworzyli, powoli się starzeje i umiera, a źródło tego nie przemija jak ich twory, stanęła przed swym bratem w złości ogromnej i rozpoczęła się między nimi ogromna kłótnia, która to przerodziła się w walkę. Po wielu miesiącach bitwy, w jeziorze krwi, która wypłynęła z ran rodzeństwa, stanęła jedynie Ład, a u jej stóp leżał martwy Chaos. Niestety, dopiero teraz zauważyła w krwi pływającą czarna lilię, którą jej brat chciał jej ofiarować w przeprosiny za stworzenie śmierci. Ład wpadła wtem w tak ogromny żal i smutek z powodu braku swego, martwego już brata, iż ujęła kwiat, a miał on tysiące płatków. Z każdego płatka, Ład postanowiła stworzyć istotę zwaną człowiekiem, która to będzie podległa Śmierci. Z liści zielonych stworzyła elfów i nadała im długowieczność, a z łodygi twardej niczym skała, zrobiła krasnoludów, którzy choć śmierci podlegli mieli żyć setkami lat ludzi. Z lilii pozostał jedynie korzeń, chowający się we krwi i szukający ciemności ziemi. Ład wzięła go i stworzyła jedną istotę, którą nazwała "bratem" Śmieci i nakazała owej istocie pić krew, w której jako korzeń się ukrywała, pić dla długiego życia, oraz mocy ogromnej. Następnie nakazała przywrócić życie swemu bratu poprzez odnalezienie jego serca, co je sama ukryła widząc w korzeniu część brata, której tak nienawidziła. By jeszcze utrudnić życie korzeniowi, stworzyła bogów, którzy mieli strzec płatków, liści i łodyg przed zgubą, która zwiastował powrót Chaosu.

 

Staruszka zamknęła swą księgę spoglądając na mężczyznę siedzącego po przeciwnej stronie stołu. Miała na sobie fioletowe szaty, kaptur przykrywał jej głowę, a spod niego wystawały długie nici białych włosów. Jej drżąca, jakby spróchniała ręka wskazała mężczyznę.

-Tak mój drogi, jak się domyślasz to właśnie Ty jesteś tym korzeniem, i twoją to rolą będzie odnalezienie serca.- Głos staruszki był słaby i chichy, jakby niechętny by wydobyć się z jej ust. Mężczyzna zaś młody, o gładkiej cerze i długim czarnym, jak noc włosie i oku czerwonym, niczym krew, spoglądał na staruszkę z nienawiścią i głodem. Był ubrany na czarno, a jego szaty były mocno przyległe do ciała. Z cholewy buta wystawał nóż, zwiastujący zagrożenie i śmierć, jednak był on jak nowy. Nigdy nie używani i wciąż świeży, jakby był najmniej śmiercionośnym narzędziem, wśród nieistniejącego arsenału mężczyzny. Ten uśmiechnął się kpiąco i odezwał się, lekko chrapliwym i nieprzyjemnym głosem.

-Nie o to pytałem, wieszczko. -Zaczął dość nieprzyjemnym i pretensjonalnym tonem. -Miałaś mi powiedzieć gdzie znajdę kluz do bram zamkowych. Nie interesują mnie twoje brednie.

Staruszka lekko zaśmiała się pod nosem i spojrzała spod kaptura, swymi prawie w pełni białymi oczami. Najwidoczniej była ślepa, a swą opasłą księgę znała na pamięć.

-Bogowie nie odkryją przed tobą kart przyszłości, drogi korzeniu. A klucz nie powinien być ci potrzebny.

-Nie mam zamiaru tu więcej przychodzić. Ciągle tylko bredzisz o korzeniach i sercu. Jestem zwykłym złodziejem, nie żadnym wybrańcem. -Zaprzeczał z wrogością w głosie, zapłacił bowiem za wróżbę nie małe pieniądze, a musiał ukraść książęcy diadem. Nie miał czasu na bzdury.

-Jesteś, i zaraz się o tym przekonasz. -Odpowiedziała mu pod nosem, nie martwiąc się czy usłyszy. Bowiem z sąsiedniego pokoju dało się słyszeć kroki. Złodziej wstał i wziął do ręki sztylet, gdyby okazało się iż wieszczka doniosła na niego straży. Musiał być gotowy. Jednak widok zwalił mężczyznę z nóg. Bowiem zza drzwi wyszła postać ubrana w czarne, poszarpane szaty, a w swych kościstych palcach ściskająca kosę. Druga zaś dłoń ściągnęła kaptura, ukazując czaszkę, trzymającą się i poruszającą, bez żadnych mięśni. Z oczodołów zaś spoglądały dwa, błękitne płomyki, niczym źrenicy gałki ocznej, śledzące każdy ruch mężczyzny. Powietrze stało się cięższe i ciężko było oddychać, gdy mężczyzna usłyszał w głębi umysłu dwa słowa, które miały zmienić życie na zawsze, przekreślając wszystkie jego plany.

-Witaj, bracie...

Edytowano przez Jaenr Linnre
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, ok, chyba więcej już was nie przybędzie.

Harmony, kopia poprzedniego podania? Me sad :c

 

Myślałem zatem nad dwoma kolejnymi podaniami,

ale po konsultacji i przeanalizowaniu sobie

wszystkiego, postanowiłem dać w tym Naborze

szansę Jaenrowi. Brawo!

 

A teraz idź i się staraj, bo będę zły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

[b]Doświadczenie:[/bEmmm... No ten... Byłem MG tutaj. Było fajnie... Wytłumaczę Ci to na GG czy tam PW, Miglas! No, ale byłem tu trochę MG, robiłem też sesje na GG dla znajomych i było dobrze. 
[b]Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:[/bPfff... No na początek nasze kochane MLP. Potem... Mortal Kombat na pewno, jakiś western i cyberpunk. W procesie produkcji zapewne dojdzie jeszcze parę innych uniwersów, które, mam nadzieję, zaciekawią użytkowników.
[b]Dlaczego Ty?:[/bBo ja tak mówię A tak naprawdę... Lubię pisać. Mam dużo pomysłów, odnowiły mi się chęci (Teraz tak na serio .-.), mam pomysły, które tylko czekają, żeby wyjść z mego umysłu. Ogólnie, wydaje mi się, że wcześniej chociaż jedna osoba była zadowolona ze swojej sesji. Jeśli tak, to ja jestem mega zadowolony. Podsumowując... Mam chęci, pomysły i poczucie, że uda się wszystko ogarnąć i dam sobie ze wszystkim radę. Mam też zapas entuzjazmu, a i ludzie z mojego otoczenia co chwilę go wypełniają, więc jest dobrze!
[b]Wady, zalety (swoje, oczywiście):[/bLENISTWO. Czasem brak czasu. W wakacje mam wyjazdy, imprezy i takie tam. W roku szkolnym... Szkoła (Szok!), nauka i wyjazdy. Jednakże zawsze wieczorkiem znajduję czas, a jak nie to jeszcze jest telefon, na którym mogę też jakoś odpisać, by gracze się nie nudzili.
A zalety... No cóż. Mam dystans do siebie, entuzjazm, chęci, od ch... od groma pomysłów. Tak jak wspominałem lubię pisać i sprawia mi to frajdę, jeśli sesjowicz też ma ubaw. Jednostronna zabawa nie wchodzi w grę. Element, który chciałbym wprowadzić, a nie jestem pewien czy przypadnie do gustu graczowi, konsultuję z nim na PW, w taki sposób, by nie zdradzić się z niespodzianką. Można więc stwierdzić, że dbam o gracza i jego rozrywkę. 
[b]Kontakt (mail / gg / aqq / skype): 
a) GG: 32253334
b) Skype: hippis19

c) na maila rzadko wchodzę, więc lepiej będzie jak nie podam ^^
[b]Przykładowe WŁASNE opowiadanie:[/b]

Nad Ponyville powoli zachodziło Słońce. W Canterlocie księżniczka Celestia była już śpiąca i poszła przygotowywać się do spania. W tym czasie jej młodsza siostra, Księżniczka Luna, zajęła już stanowisko i powoli wznosiła Księżyc.

W tym samym czasie, w miasteczku poniżej królewskiej stolicy Equestrii, kucyki również kładły się spać po całym dniu pracy na targu, czy w polu. Niektórzy przebierali się w piżamki, inni szli spać nago tuż po wieczornej kąpieli, a jeszcze inni wcale nie byli śpiący, lecz dopiero wieczorem budzili się do życia. Były to głównie młode kuce, które nie miały zbyt wielu znajomych i przez całą noc, gdy rodzice spali lub byli na wyjeździe, grały na różnego rodzaju konsolach lub czatowały z innymi nocnymi markami na nowo powstałej stronie do rozmowy z nieznajomymi "Pokucuj.eq". Jednym z takich kuców była 21-letnia klacz imieniem Golden Citrus. Złotogrzywa piękność o limonkowej cerze i niebieskich oczach. 
Owa klacz weszła na portal o godzinie 24:28 czasu Equestriańskiego, przykryła się kocem i zaczęła czatować z nieznajomymi. Pierwszych kilka kuców spławiła po chwili rozmowy, gdy ich zainteresowania były ze sobą sprzeczne. Citrus słuchała rocka i jednocześnie była bardzo nieśmiała. Gdy była młodsza cięła się, by zwrócić na siebie uwagę wiecznie zapracowanych rodziców. Bezskutecznie. 

Gdy inni na stronie dowiadywali się o tym, że ma blizny na ciele, albo sami się rozłączali, albo udawali, że im przykro, a dopiero potem wyzywali. Oczywiście klacz nie pozostawała dłużna i sama obdarzała "żartownisiów" soczystymi epitetami, a czasem sama się z nich śmiała kłamiąc na swój temat i śmiejąc się z ich litości. O tak... W Internecie z potulnej Golden wyrastała prawdziwa diablica. Potrafiła tu dokopać każdemu! Każdemu, dopóki nie trafiła na niego... Na skrytego gościa, który sam zainicjował rozmowę, nie czekając, aż to ona pierwsza się spyta o jego płeć czy wiek. Nieznajomy przedstawił się jako "Szalonyx 22". Ona odpisała mu swój nick, czyli "Cytrusowata21" i już chwilę później rozmowa nieco się rozkręciła. Citrus dowiedziała się o swoim rozmówcy niewiele. Tylko tyle, że nazywa się Stroke, ma 22 lata, jest samotny i również okaleczał się w dzieciństwie. Natomiast tajemniczy rozmówca wiedział o swojej partnerce już niemal wszystko. Jej imię i nazwisko, zainteresowania, jej przeszłość.

Klacz złamała wszystkie zasady, których uczyła ją matka. Miała nigdy nie podawać swoich prawdziwych danych osobowych nieznajomym. Golden nie zdradziła jedynie adresu, pod którym mieszka samotnie. I właśnie o to zapytał teraz nieznajomy, a ta po chwili zawahania podała mu go, myśląc o spotkaniu następnego dnia i porozmawianiu w cztery oczy. Nie trzeba chyba dodawać, że jej oczekiwania nie spełniły się. 

Gdy tylko klacz podała swe miejsce zamieszkania, nieznajomy natychmiastowo się rozłączył, co zdziwiło młodocianą, ale nie na tyle, by przejąć się tym w jakikolwiek sposób. Golden Citrus zamknęła laptopa i odłożyła go na stół, po czym zakryła się dokładnie kocykiem, którym wcześniej się tylko okryła i poszła wreszcie spać. Była to godzina 2:13.
Tymczasem po drugiej stronie Ponyville.... Drzwi od jednego z mieszkań w kamienicy po cichu się domknęły. Nikt ich nie zamykał na klucz. Pewna istota w pelerynie wyszła właśnie z budynku i z umiarkowanym tempem ruszyła przed siebie na przedmieścia miasteczka. Szary kawałek materiału co jakiś czas odsłaniał okaleczone ciało i skrzydła.. Postać ta po chwili wydostała się na obrzeża, gdzie przyspieszyła kroku, szukając odpowiedniego domku. Po dłuższym błąkaniu się między domami, wreszcie tajemniczy jegomość odnalazł punkt docelowy - mały, zielony domek z żółtymi dachówkami. Po cichu zakradł się do okna, by sprawdzić czy w środku ktoś jest. Dzięki wzrokowi, który przyzwyczaił się już do ciemności, był w stanie dostrzec ruszający się co chwila ogon. Ktoś tam był, ale zapewne spał. Gość odsunął się od okna, wskoczył na płot, a z niego na dach. Po cichu wspiął się na komin i wskoczył do środka. Po cichu opadł na dół, otarł się z sadzy i podszedł do śpiącego kuca. Tak, to była Golden Citrus. Adres i opis wyglądu się zgadzał.

W jednej chwili tajemnicza postać, którą można nazwać włamywaczem, ściągnął koc z klaczy i rzucił na podłogę. Ta, szybko się przebudziła i jednym ruchem kopyta zapaliła światło. Jej oczom ukazał się przerażający obraz... Przed nią stał umięśniony ogier o szarym umaszczeniu, czerwono-złotej grzywie, jednym krwistoczerwonym oku i drugim żółtym. Jego kąciki ust miały przedłużenie w postaci blizn, które naciął sobie w młodości, a które układają się w uśmiech. Był cały w bliznach i trzymał brzytwę w kopytku. 
- K... kim jesteś? - zapytała Citrus pełna strachu. W myślach kłębiły się jej najgorsze myśli, a całe życie przeleciało jej przed oczami.

- Ssstroke... Inssane Ssstroke - wysyczał pegaz z szyderczym uśmiechem na twarzy, po czym podszedł do Golden i zaczął ją obmacywać. Klacz tylko cicho pisnęła. Nie miała odwagi mu się przeciwstawić, bała się. 
Po chwili obmacywania, ogier odsunął się od klaczy. Szarmancko się ukłonił i rzekł tylko krótkie "Do zobaczenia...", po czym doskoczył do niej i poderżnął jej gardło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Brałem udział w kilku sesjach papierowych, prowadzonych w przyjacielskiej atmosferze oraz prowadziłem takową, również w przyjacielskiej atmosferze.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Najpewniej czuję się w klimatach klasycznego Fantazy i w czymś między Steampunkiem a Post-apo, ale będę też w stanie zaproponować realia Fallout'a, Skyrim'a, Steampunk'a oraz "Hunger Games".

Dlaczego Ty?: ponieważ jestem sumienny i coś, czego się podejmę staram się zawsze doprowadzić do końca. W dodatku mogę poświecić sesji dużo wolnego czasu.

Wady, zalety:

+ Jestem summienny

+ Jestem kreatywny.

+ Mogę poświecić sesjii dużo czasu

+ Jestem wyczulony na myśli i opinie innych ludzi.

- Z powodu różnych rzeczy zaczynających się na "dys" piszę mocno nie-gramatycznie i nie-ortograficznie.

- Panikuję, kiedy coś nie idzie po mojej myśli.

- Często biorę opinie innych ludzi zbyt mocno, co może skutkować zdenerwowaniem i zaniżeniem poziomu sesji.

-Jestem chaotyczny. :pbft:

Kontakt: mail - [email protected]

Wspomnę o jeszcze jednej rzeczy, abym potem problemów nie miał. Mianowicie moja obecność na forum jest uzależniona od posiadania internetu. A że na wakacjach będę w różnych miejscach, w których internetu może nie być, toteż proszę o cierpliwość w czasie najbliższych dwóch miesięcy. Najprawdopodobniej nie będzie mnie przez cały następny tydzień, może mnie też nie być na przełomie lipca i sierpnia.

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

„Nocny Marek”

Słońce chyliło się już ku zachodowi. Słychać było odgłosy towarzyszące zamykaniu domów i zbieraniu niesprzedanego towaru. Zabrzmiał dźwięk trąbki, oznaczający zmianę warty przy bramie. Straż dzianna kończyła swą pracą, podczas gdy nocna dopiero ją rozpoczynała.

Rzesze zmęczonej ludności zmierzały, by odpocząć po dniu ciężkiej pracy. Jedni kładli się spać, inni rozmawiali o trudach minionego dnia, a jeszcze inni zmierzali do tawerny „Pod Czerwonym Dębem”, umieszczonej niedaleko wschodniej bramy.

Do tych ostatnich zaliczał się również „Nocny” Marek. Charakterystyczne to przezwisko nadali mu jego koledzy, gdyż budził się wieczorem, swoje sprawy załatwiał w nocy i zasypiał nad rankiem. A że na imię było mu Markus, więc na stałe przylgnęło do niego miano „Nocnego” Marka. Jak już było powiedziane, Marek zmierzał swoim charakterystycznym, nieco powłóczystym krokiem ku karczmie. Jak co dzień (a raczej co wieczór) miał się tu spotkać ze swoimi „przyjaciółmi”, z którymi załatwiał swoje „sprawy”.

Towarzysze Marcusa czekali już przed drzwiami gospody od kilku minut, uważnie obserwując wchodzących i wychodzących. Zauważyli kilku bogatszych z wyglądu mieszczan, kilku podróżnych zza morza, a także jednego czy dwóch młodych magów, prawdopodobnie przybywających z Akademii. W chwili, kiedy Marek dołączył do nich przyglądali się jakiemuś, mocno już pijanemu jegomościowi, ubranemu w drogi z wyglądu płaszcz, poplamiony tu i ówdzie jakąś czerwoną substancją, która (sądząc po zapachu) prawdopodobnie była winem.

Pierwszy odezwał się Grey, masywny, starszy mężczyzna z twarzą poznaczoną bliznami i lewym okiem pokrytym bielmem.

- To co, tak jak zwykle ? - rzekł chrypliwym i wyzutym z emocji głosem.

- Taa- odpowiedział drugi jego towarzysz, mężczyzna o pociągłej twarzy i małych, brązowych oczach o imieniu Rettly - słyszałem, że wygrał całą górę szmalu w karty.

Marcus przytaknął tylko głową, po czym wszyscy trzej podeszli energicznym krokiem do pijanego mężczyzny. Placyk był dobrze oświetlony, jakaś młoda kobieta wychodziła ze sklepu, pchając na wózku towary, których nie udało jej się sprzedać. I w tym oto wieczornym spokoju odezwał się nagle cichy, dosyć grzeczny głos:

- Przepraszam, ale ma pan może chwilkę, żeby porozmawiać z nami o naszym twórcy u panu Tavosie ?

***

Późnym wieczorem Sophie, właścicielka niedużego sklepu alchemicznego szykowała się do zamknięcia sklepu i pójścia do swojego domu. Spakowała resztę niesprzedanych mikstur do niedużej skórzanej torby, schowała zarobione pieniądze do szkatułki skrzętnie ukrytej pod workami suszonych ziół, po czym wyszła, pchając przed sobą drewniany wózek. Po wyjściu zaryglowała drzwi i odwróciła się, by ruszyć w stronę swojego niedużego, starego domku.

Wieczór wydawał się wyjątkowo spokojny, pomimo jakiegoś pijanego mieszczanina, idącego chwiejnym krokiem przez ulicę. Sophia zrobiła zaledwie krok czy dwa, gdy zobaczyła trójkę zakapturzonych postaci, zbliżających się szybko do nietrzeźwego mężczyzny. Jeden z nich rzekł coś cichym głosem tak, że kobieta nie słyszała, co powiedział. Za to doskonale usłyszała odpowiedź zapytanego:

- Co do - urwał w pół zdania, gdyż ciężka drewniana pałka ugodziła go prosto w ciemię.

W tym samym momencie dwie pary rąk wyciągnęły się w jego kierunku, odrywając od pasa mieszek ze złotem i zdzierając z nieprzytomnego eleganckie ubranie.

Po kilku sekundach na placu został tylko nieprzytomny mężczyzna i zaskoczona Sophie. Nie myśląc dużo rzuciła się w stronę zaatakowanego, rozsypując przy okazji zawartość swojego wózka.

Odwróciła zaatakowanego na plecy, ukazując przy tym stróżkę krwi, biegnącej z głębokiego rozcięcia na jego czole ku nieogolonemu podbródkowi. Kobieta zmierzyła puls, a gdy go nie wyczuła wstała, by zawołać kogoś z zakonu Cmentarnego, zajmującego się grzebaniem zmarłych i wszelkiego rodzaju powiązanymi z tym obrzędami.

Nie była przesadnie wstrząśnięta. Zabójstwa czy rabunkowe napaście nie były rzadkością w tym mieście, więc jeszcze jedna nie zrobiła na niej większego wrażenia. Kątem oka zobaczyła nadbiegających strażników i towarzyszącego im kapłana.

Już miała się odwrócić, by ruszyć dalej w swoją drogę. Przed tym rzuciła jednak ostatnie spojrzenia twarzy zmarłego. Coś musiało przyciągnąć jej uwagę, gdyż obdarzyła twarz nieboszczyka następnym, znacznie dłuższym spojrzeniem. I w tym momencie, z siłą szarżującego byka, dotarła do niej prawda.

Twarz, mimo że brudna, nieogolona i pokryta krwią była twarzą jej brata. Widziała go zaledwie trzy dni temu, kiedy przyszedł do niej w odwiedziny po długiej podróży. Był, jak zwykle zresztą, radosny i pełen energii. Kiedy przypomniała go sobie takiego, jakim był kiedyś i spojrzała na jego twarz, zastygłą w przedśmiertnym grymasie, zrobiło jej się po prostu niedobrze.

Dalsza część wieczoru przypominała zły, gorączkowy sen. Nie pamiętała, jak i kiedy znalazła się w swoim domu, przykryta swoją puchową kołdrą. Ale nie był to koniec jej dnia, lecz zaledwie początek nieprzespanej nocy.

***

Marcus był w dobrym humorze. Wszystko szło zgodnie z planem, jak zresztą zawsze. Teraz szedł spokojnym krokiem ku „Srebrnej Błyskotce”, gdzie miał spotkać się z Greyem i Rettlym. Potem mieli sprzedać łupy, a za zdobyte pieniądze kupić coś do jedzenia. A potem jeszcze tylko dużo piwa. I tak przez następne kilka dni, aż się kasa nie skończy. I wtedy trzeba będzie zapracować znowu.

Następnego wieczoru Marek obudził się ze straszliwym kacem i pustą butelką w ręce, za to bez wspomnień dotyczących ostatniego wieczoru, a przynajmniej tego kawałka po trzeciej butelce.

Słońce znowu chyliło się ku zachodowi. Strażnicy znowu zmieniali wartę. Marcus ponownie zmierzał w stronę tawerny „Pod Czerwonym Dębem” , gdzie znowu spotkał się ze swymi „przyjaciółmi”. Tym razem jednak wszyscy trzej weszli do karczmy, gdzie spędzili dużą część wieczoru, przepijając i przegrywając resztę wczorajszego łupu w karty.

Gdzieś około północy do ich stolika przysiadła się jednak młoda, zgrabna kobieta, co nie jest widokiem rzadkim w tego rodzaju lokalach.

- Ooo, witam panów - powiedziała słodkim głosem do siedzących – może mogłabym z panami wypić - ciągnęła dalej – jestem taka zagubiona.

- Ależ proszę, proszę - odrzekł najmniej pijany z całe trójki Marcus - może potem przejdziemy się gdzieś na świeżym powietrzu ?

- Bardzo chętnie - odparła z filuternym uśmiechem - ale teraz, może jeszcze odrobinę piwa ?

W kilka minut później Rettly wydał z siebie charkoczący dźwięk i upadł, twarzą uderzając w stół. Po chwili Grey zrobił dokładnie to samo. Do mózgu Nocnego Marka przedarł się pomysł, aby zapytać swoich kamratów, co się im stało. Jednak zamiast słów z jego ust dobył się nieartykułowany charkot, po czym zachwiał się i padł plackiem na niedojedzoną potrawkę z królika.

***

Sophie uśmiechnęła się do siebie.

- Taka karczmarka to jednak ma oczy - myślała, ładując zioła i mikstury na swój drewniany wózek - a jaka gadatliwa. Wiedziała nawet, gdzie zwykle siadają, kiedy przychodzą do niej napić się.

Posmutniała na myśl o swoim bracie.

- Ale co tam – myślała, uśmiechając się lekko- byłby ze mnie dumny.

Edytowano przez Lewis1321
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Byłem mistrzem gry w wielu papierowych grach różnego typu. Jako gracz brałem udział w ogromnej ilości historii z różnych światów i uniwersów. Tworzyłem historię do sesji jednemu z MG na tym forum ( Nie chce bym wstawił jego nick, więc go nie podam. ) i pomagałem mu ją rozwinąć.

Inne realia: Fallout, Wolsung, D&D ( inaczej Faerûn ), S.T.A.L.K.E.R., Metro 2033-2034, Własne koncepcje post-apo, steampunk lub cyberpunk. Jestem w stanie stworzyć dla potrzeby graczy nowy świat lub dostosować inne by była bardziej odpowiadające. Jestem w stanie stworzyć grę nawet w oparciu o moje OW.

Dlaczego ty?: Jestem na forum codziennie, wchodzę po kilka razy . Mam sporo pomysłów i chęci. No i oczywiście posiadam bogatą wyobraźnie oraz elastyczny umysł.

Wady i zalety ( Nie było już zalet w dlaczego ty? ):

Zalety.

- Pomysłowość.

- Kontakt z graczami i współpraca z nimi w celu osiągnięcia jak najlepszej zabawy.

- Dużo źródeł, z których potrafię korzystać, a z których biorę ciekawe rozwiązania.

- Doświadczenie w prowadzeniu sesji ( najlepszy nie jestem ale ciągle ćwiczę. )

- Nie mam dysortografii ale błędy mogą się wkraść.

Wady

- Jestem trochę leniwy i potrzebuję od czasu do czasu, poszturchania kijaszkiem motywacji lub przypomnienia.

- Może się zdarzyć mała ilość czasu po wakacjach bo się uczę i pracuję. Jednak wieczory powinny być wolne, a przestoje max 3 dniowe.

- Moje opisy nie są najwyższych lotów i jest to mój największy wróg, z którym walczę i robię wolne postępy.

Kontakt: Jestem codziennie na forum więc śmiało można pisać na PW, a jeśli jest jakaś większa rzecz to mogę wejść również na Team Speak'a.

Skype: cararef.

E-mail jest zaspamiony więc go nie podam

GG: 50439482

Przykładowe opowiadanie:

  Ruina. Samotne, zniszczone i zapomniane szczątki biblioteki. Nadkruszona kopuła, ściany po których ściga się mech i pnącza. Mrok nocy nierozświetlony ponieważ pochodnie dawno już wygasły. Delikatne światło odbite od księżyca wpada przez ubytki w suficie i ścianach.
 Wszechobecny kurz czasów, które już minęły i nie powrócą. Na szczęście...
 I wtem słychać odgłos otwieranych wrót. Dawno nieużywane zawiasy budzą się na nowo jęcząc i skrzypiąc. Podmuch wiatru przeszedł przez obiekt poruszając wiekowym powietrzem pamiętającym jeszcze lata, w których biblioteka nie była jeszcze taka jak teraz.
 Poruszenie to było dziwne wypełnione czymś obcym. Jakby duchy tego miejsca skierowały swe obojętne wzroki w stronę korytarza wejściowego. Oczekując czegoś co mogło tam wkroczyć by zdobyć skarb kryjący się wśród kolumn.
 Rozlegają się kroki i po chwili przez ów korytarz przebiega zakapturzona postać. Ubrana tak jak większość jemu podobnych w poprzednim życiu. Tak poprzednim bo teraz na świecie życie już powoli zanika, a to wszystko za sprawą tego, w którym wszyscy pokładali nadzieję.
 Czarny płaszcz, buty oraz maska świadczą o tym, że najpewniej jest to jeden z Cieni. Pilnujący równowagi na świecie uderzający w dwie pozostałe siły celnie, szybko i przede wszystkim skutecznie. Gnębiły je od wieków dbając by nikt nie mógł wygrać. Czy raczej aby wszyscy przegrali znacznie później niż było to sądzone.
 Tajemniczy gość swoim biegiem zbudzał tumany kurzu, który tworzył chmurę i jakby gonił go przez następne pokoje i korytarze. W końcu gdy dotarł do głównej sali chmura nagle opadła tak jakby nigdy nikt tędy nie przechodził.
 Cień bez imienia bo w dzisiejszym świecie nikt już nie potrzebuje imion tylko czasu, zbliżył się do wielkiego stołu w kształcie pierścienia. W porównaniu do świata, stół był czysty, zadbany i cały.
 Na stole jednak nie było niczego poza paroma uchwytami na pochodnie. Postać wiedziała jednak co ma robić, choć wiedziała to za dużo powiedziane. Czuła co ma robić. Wzięła pochodnie ze ściany i umieściła ją w uchwycie.
 Blade światło nocy słynęło na nią i rozjaśniając. Gdy to się stało na stole przed pochodnią zaczęło się coś formować. fioletowe, błękitny i czarne smugi przecinały powietrze krążąc wokół stołu i zdezorientowanego Cienia. Aż w końcu wszystkie te barwy spotkały się w jednym miejscu tworząc księgę.
 Cienisty osobnik spróbował chwycić ją by ją otworzyć lecz jego ręka przeszła przez nią. Załamany próbował parę razy lecz nie udawało mu się poznać tajemnic księgi. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi niechybnie umrze. Wreszcie gdy stwierdził, że nic więcej nie wskóra stanął i uspokoił się czekając na śmierć.
 Gdy nagle księga się otworzyła, i wchłonęła wzrok zmuszając wszystko co było w zasięgu do czytania.
 
 I tak oto zanikający ludzie zaczyna się koniec. I tak oto samotny świecie zaczyna się Księga Cienia.

 

***

 

Noc, wietrzna i mroźna panowała w tym momencie w miasteczku Earorth. Mimo tak późnej pory nie wszyscy mieszkańcy spali. W karczmie dalej siedzieli stali bywalcy pijąc piwo i śmiejąc się z opowiadanych kawałów. Strażnicy patrolowali ulice przy świetle pochodni, a w domach przy świecach ludzie pracujący do północy jedli zmęczeni kolacje. W swoim domu burmistrz pan Garreran, przy lampie spisywał już ostatnie dokumenty z dnia handlowego. Robił to zawsze bardzo dokładnie i sumiennie przez co Inkwizytorium nie mogło mu oraz jego miastu nic zarzucić. Nad ratuszem kryształ słoneczny powoli oddawał zgromadzoną w dzień energię, oświetlając większość dróg swoim bladym, łagodnym blaskiem. Nagle przez miasto przeszedłem lekki podmuch. Gdy tylko dotykał jakiegoś źródła światła momentalnie je zdmuchiwał, a wokół kryształu pojawiła się czarna mgła. Miasto opanowały Ciemności. W karczmie wszyscy umilkli i nikt nie ważył się zaśmiać. Strażnicy odruchowo podbiegli do najbliższych drzwi, gdzie ich bez słowa wpuszczono. Wszędzie panowała cisza. Pan Garreran schował się pod biurko, mając nadzieje, że słudzy Mroku się nie pojawią i nie zniszczą jego miasta. Nagle usłyszał tajemniczy dźwięk, a po nich kroki kilku osób. Wtem ktoś rzucił biurkiem o ścianę ujawniając burmistrza, który widział tylko mrok. Jeden głos z mroku przemówił, a każde słowo było przepełnione szaleństwem, groźbą i niebezpieczeństwem.

- Pan Garreran? - Język był niezrozumiały, szepczący i syczący, ale burmistrz słyszał przetłumaczenie w swojej głowie.

- T-tak, to ja. - Odrzekł drżącym ze strachu głosem - Zabijecie mnie prawda?

Poczuł jakby ciemność się do niego uśmiechnęła

- Tak, ale nie bierz tego do siebie. My po prostu lubimy zabijać.

Miastem wstrząsnął krzyk bólu i cierpienia konającego burmistrza i psychiczny śmiech jego katów. Następnego dnia, gdy z domów wyszli pierwsi ludzie by obejrzeć szkody ujrzeli to co zawsze zostaje po przejściu legionów Mroku. Ściany i drzwi były naznaczone szponami, kryształ był roztrzaskany, a głowa burmistrza spoczywała wetknięta na kij i umieszczona na dachu ratusza w miejscu gdzie kiedyś był kryształ. Mieszkańcy nie mogli zrobić nic innego niż w żałobie przystąpić do odbudowy i wysłać gońca do Klasztoriatu o pomoc.

 

 

 

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Ze dwa razy zdarzyło mi się prowadzić spontaniczną minisesję dla znajomych. Obecnie w luźnej grze ról prowadzę sesję non-pony. Oczywiście mechanizm marchewki i kija w celu zabrania graczy w odpowiednie miejsce znam. No i wiem z czym to się je ogółem :)
Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: S.T.A.L.K.E.R., apokalipsy wszelkiej maści (zombie-apo, nuclear-apo, post-apo, war-apo...), Sci-Fi na planecie i w kosmosie, gorzej, lecz znośnie jest z fantasy, nie tykam nawet kijem, przez szmatę steampunk'u.
Dlaczego Ty?: Coś o sobie: 185cm wzrostu, 80kg wagi, 20 lat, nie piję, nie palę... Poza tym swój czas rozdzielam między naukę, pracę, siebie, kogoś, to forum, inne forum, gry, kolejne inne forum i daję z tym wszystkim radę C: I jestem z tego dumny!
Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety:

-Łatwo się dostosowuję do nowych warunków

-Szybko się uczę

-Jestem szczery

Wady:

-Niewątpliwie lenistwo...

-Bałaganiarstwo

-Jestem szczery
Kontakt: W profilu dostępne GG. Skype udostępnię osobom, które o to poproszą, choć rzadko tam bywam. E-mail sprawdzam raz na ruski rok, więc...
Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Zwykły dzień w Zonie

 

     Niebo przesłaniał gruby kożuch szarych chmur, które teraz zalewały wszystko w koło strumieniami wody. Krople zwilżały tę szatańską ziemię, bądź wpadały w anomalie znikając w nich, jeszcze zanim uderzyły o grunt. Na Kordonie anomalii nie było, aż tak dużo, ani nie były tak silne, lecz wciąż mogły zabić, podobnie jak i mutanty. Stalkerzy, którzy jako pierwsi odkrywali tajemnice tych terenów, rzadko tu zaglądali szukając większych zysków głębiej w Zonie. Mimo to Kordon był czymś w rodzaju stalkerskiego przedszkola. Wszyscy nowi właśnie tu stawiali swe pierwsze kroki i uczyli się o niebezpieczeństwach i bogactwach jakie mogą napotkać. Wioska kotów, stara farma, opuszczona rozlewnia betonu, obory i pojedyncze domki przy drodze rysowały obraz katastrofy, jaka nawiedziła tę ziemię. Jednak nie chodzi o tę z roku 1986, lecz tą z 2006. Wtedy nastąpiła pierwsza emisja i zrodziła się Zona. Nikt nie mówił o tym dlaczego tu przybył, ale wszyscy wiedzieli dlaczego tu są. Z taką właśnie wiedzą na północ poruszał się jeden stalker. Miał na sobie średniej klasy pancerz ochronny, na prawy ramieniu wisiała maska przeciwgazowa, na plecach ciążył plecak gotowy do rajdu, spod znoszonego munduru wychodził sztywny, gumowy kaptur pałatki, zaś w dłoniach pewnie leżał Colt M4. Słynna, amerykańska odpowiedź na AK-47 miała także w Zonie swoich zwolenników i przeciwników.

     Człowiek powoli i nieśpiesznie miał wszystkie przeszkody klucząc i osłaniając się wysokimi krzakami. Pośpiech tutaj mógł oznaczać natychmiastową śmierć, o czym wielokrotnie można się było przekonać. Oczywiście jeśli nie było się tym śpieszącym,a jedynie się go widziało. Jeśli się wpadło w karuzelę, czy treser to ginęło się od razu - bez żadnych nieprzyjemności czy bólu. Ale można też było wpaść w galaretę,a wówczas można było godzinami patrzeć, jak anomalia rozpuszcza ciało kawałek, po kawałku. Paskudna śmierć, jakkolwiek by na to nie patrzeć. Po pół godzinie dotarł do drobnego gospodarstwa, w którym często przesiadywali samotnicy. Całość składała się z mieszkania, obory i niewielkiej wieży ciśnień, która dawno, przerdzewiała i została powalona miedzy pozostałe budynki. Już z daleka było widać dym ogniska unoszący sięstąd, zatem gdy wszedł do środka nie zdziwiła go obecność dwóch innych stalkerów.

-Witaj Siwy. - Powitał przybysza Starszy stalker. -Jak tam życie?

-Cześć Lina, nie najgorzej. Sam wiesz - Jak to w Zonie... Niski... - Skinął do drugiego, milczącego dotąd człowieka, który odparł na powitanie tym samym gestem. Pomieszczenie, w którym się znajdowali było w północno-zachodni narożniku domku. Dwa okna bez szyb i niewielki otwór w dachu zapewniały bezpieczeństwo przed uduszeniem się od dymu. Siwy dosiadł się do ogniska, wyjął konserwę, otworzył lekko i podłożył pod palenisko chcąc podgrzać posiłek.

-Dokąd się wybierasz? - Kontynuował rozmowę Lina - wesoły, średniego wzrostu mężczyzna z okrągłą twarzą, który zawsze lubił pogawędzić o tym, czy tamtym. Był nieco przy kości, lecz poruszał się niezwykle sprawnie, co potwierdzało jego wojskową przeszłość. Jego towarzysz - Niski - wcale niski nie był, a wręcz przeciwnie. Rosły jak dąb facet to były ochroniarz. Przybył do Zony, jak twierdził "Bo mu się nudziło w życiu". I tyle. Siwy zamyślił się nad odpowiedzią, lecz odparł płynnie i pewnie:

-Na Agroprom.

-Agroprom? A czego chcesz tam szukać? Wojskowych? Mutasów? Bandytów? - Zdziwił się Lina, lecz szybko padła chłodna odpowiedź:

-Ja się nie pytam gdzie chodzicie, co robicie i dlaczego, więc i ty nie pytaj, dobrze?

-Słusznie... Siwy, a słyszałeś nowy kawał o Pietrowie? Razu pewnego stalker Pietrow trafił na Dużą ziemię i kobietę sobie znalazł. Była brzydka jak diabli,ale było im dobrze. I pewnego razu ktoś zobaczył jak Pietrow biegiem w stronę serca Zony leci. Kilka dni później na Kordonie jakaś baba się pojawiła i zaczęła o niego pytać,ale go nie znalazła mimo, ze całą Zonę zeszła. Za to dziewięć miesięcy później czarny stalker się pojawił... - Wszyscy zaczęli się śmiać gromkim głosem. Zegarek na przedramieniu Siwego pokazywał już godzinę 18:27. Zdecydował się przenocować w chatce, a rankiem ruszyć na Agroprom. Zjadł ciepły posiłek z konserwy, wziął leki przeciwpromienne, wszedł na strych, tam rozłożył śpiwór, którym szczelnie się oplótł i... Zasnął...

Edytowano przez Parabellum Edge
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: (prawie) totalne zero! kilka mniejszych sesji ze znajomymi, Jeden PBF zaczęty, ale zakończony przez nieaktywność jedynego gracza.

 

Inne realia: Troszkę realiów z mangi i anime (Za dużo by wymieniać, wolę podać link do mal'a: http://myanimelist.net/animelist/Kuoth ) - najlepiej z nich: Fairy Tail, Highschool DxD oraz Date a Live.

                   Magiczne miksy światów powyżej i kompletnie absurdalne uniwersa, gdzie picie wody z muszli klozetowej może odnawiać manę.

 

Dlaczego ja? Lol sam nie wiem, nudzi mi się, mam masę bezsensownych pomysłów zarówno na tasiemce jak i na krótkie sesje kończące się głupią, nierzadko dziwną (np. uduszony przez tulącą dzewczynę z aburdalnie wielkim dekoltem), śmiercią.

 

Wady:

Dialogi! Tak, nie umiem pisać dialogów, może jakoś bym sobie dał radę pisząc dialogi jak w Light Nowelkach, których też sporo czytam, ale to chyba nie przejdzie.

Bycie humorzastym jest różnie postrzegane, osobiście uważam, że to wada, dlatego wspominam o tym tutaj. Jeżeli coś obleję najpewniej będę się wyżywać na graczach :v "Bo Ja"

Anty MLP... Chyba to główny czynnik mnie skerślający, bo od mniej więcej roku nie oglądam kucyków, nie czytam FF etc. Jeżeli ktoś się uprze mogę mu poprowadzić sesję kucykową, jednak będzie trochę od niechcenia i niepełna (ponoć w czwartym sezonie dość sporo świata pokazano i kilka rzeczy doprecyzowano)

Zalety:

Dowciapny, cokolwiek by to nie znaczyło mam dystans do siebie jak i do światów w których mogę prowadzić sesję, nie oznacza to, że pozwalam na kardynalne odstępstwa od anonu

Względna dostępność i systematyczność (codziennie z wyjątkiem weekendów i nieprzewidzianych dni innych wyajzdów)

Osobiście uznaję to za zaletę, jedna niektórym może się to nie podobać, piszę na żywca, zmierzając ku konkretnemu celowi, rzadko kiedy robię wielkie poprawki podczas pisania, co pierwsze się wstuka, to jest najlepsze. Można powiedzieć, że jeśli zauważę nowy post, odpiska pojawi się dość szybko.

Dośc dobra pamięć przydaje się do pisania opowiadań czy prowadzenia sesji, nie potrzebuję notatek, o wszystkim z reguły pamiętam, jednak jak to z regułami bywa, czasem może zdarzyć się odstępstwo.

 

Kontakt: GG w profilu, reszta na żadanie.

 

Przykładowe opowiadanie:
 

Nie mam chwilowo najmniejszej chęci pisać nic we własnym losowym uniwersum, więc będzie to najpewniej jakiś FF.

Lecimy z tym koksem (Zbierzność nazwisk i zdarzeń jest przypadkowa)

Czy zastanawiałeś się kiedyś jak wyglądałoby życie, gdyby mitologiczne stworzenia istniały w rzeczywistości cóż... Od pewnego czasu nie muszę się zastanawiać.

Nazwam się Krzysztof Krzychu i jestem pół demonem, pół nekomatą.

Kilka dni temu musiałem zostać dłużej w szkole, żeby pomóc sprzątać po impezie. W sumie impreza była spoko, a atmosfera przy sprzątaniu również była miła.

"Hej Krzychu! Chodź tu na chwilę!" Ten łysy, który mnie wołał to mój kumpel, Hans Klops. Dobrze zgadujecie, jest imigrantem z Niemiec.

"Czego chcesz?"
"Nie pier*, tylko chodź!"

"Dobra, już idę..." Akurat, kiedy rozmawiałem z tak fajną dziewczyną chce mi pokazać porno z sypialni jego siostry.

 

"Stary! Obczaj to, wczoraj to nagra... oooooch!!" Ten nagły jęk rozkoszy został wywołany przez siarczytego kopniaka dziewczyny z którą chwilę wcześniej rozmawiałem.

"Dzięki za pomoc Tohka, jak zwykle dobre wyczucie. Przy okazji, dzisiaj czarne z koronką, Odważnie."
"Założyłam je żeby ci się podobały..."  Ta śliczna blondynka o ilealnych proporcjach, pięknych oczach, doskonałych ustach i wspaniałych rysach to moja stara przyajciółka Tohka Kowalska. Jej rodzice w przeciwieństwie, chyba nie kochali dając jej takie imię.

"Możesz powtórzyć? Nie usłyszałem."

"eeee... nie, nic. I nie podglądaj gdy tylko masz okazję!" Z czerwoną twarzą próbowała mi wymierzyć cios otwartą dłonią, ale nie trafiła.

 

"Eeej! Wy dwoje, przestańcie tam flirtować, nie mamy to całej doby, a jeszcze sporo jest do zrobienia!" W ten oto sposób wróciliśmy do sprzątania.

 

Kilka godzin później, około 19:30.

 

"Haaa! Nareszcie koniec. Dobra robota!" Pochwaliłem wszystkich przeciągając się.

 

Ludzie zaczęli się rozchodzić.

 

"Nie idziesz do domu, Krisu?"

"Nie, idę na dach, o tej porze roku świetnie stamtąd widać zachód słońca."

"Mogę iść z Tobą?"
"Jasne, chodź."

 

Na dachu.

 

"Wow, to niesamowite! Nie spodziewałam się, że będzie tu tak pięknie" Tohka była zachwycona, gdyby się przyjrzeć bliżej jej oczom zauważyć by można gwazdy.

"Mówiłem." Usiadłem na ławce, Tohka usiadła obok mnie.

 

Jesteśmy sam na sam przy zachodzie słońca to musi być znak. Może gdy wyznam Jej swoje uczucia...

"Krisu, jest coś co chcę Ci powiedzieć. Ja już od dawna..." To... to się nie dzieje... ona też?
"od zawsze cię..."

Nagle usłyszeliśmy gdzieś blisko wybuch, rozejrzałem się po okolicy i zobaczyłem dziurę w podłodze kilkanaście metrów od nas.

 

"Haaa! Chyba nie trafiłem! O! Aniołki już skończyły się migdalić! Bardzo dobrze, będzie więcej zabawy!" Tajemnicza postać szyderczo się uśmiechnęła. Był to mężczyna w średnim wieku, jednak coś mi tu nie pasowało. On latał! Do tego miał czarne opierzone skrzydła.

 

"Kim jesteś?"

 

"A czy to ważne? Nie muszę się przedstawiać zmarłym." Po tych słowach w jego ręku pojawił się promień światła przypominający oszczep. Rzut!

 

Jakimś sposobem udało mi się uniknąć jego ataku. Ale on rzeczywiście chce nas zabić. Muszę ochronić Tohkę. Muszę coś zrobić.

 

Stanąłem naprzeciw tajemniczego jegomościa.

 

"Tohka! Uciekaj!"
 

"Myślisz że pozwolę jej uciec? To ona jest moim celem" W ułamku sekundy w jego ręku pojawił się kolejny świetlny oszczep.

 

grrrr... Nie pozwolę na to! Nim się zorientowałem byłem już przy napastniku. Byłem kompletnie zdezorientowany, moje zmysły chyba oszalały.

 

Zamast paznokci mialem kocie pazury, do tego, gdy upewniłem się, że Tohce nic nie jest zobaczyłem ogon.

 

"Co jest k***?"
 

"hohoho! Mężczyzna nekomaty? To rzadkość. Powieszę sobie twoją głowę na ścianie."

 

Nagle poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej tak jakby ktoś wyrwał mi serce. Moja świadomośc uciekała.

Czy ja umrę? Chyba dostałem w serce, nie... On je trzyma w ręce... Mam nadzieję, że Tohka zdołała uciec...

 

W tej właśnie chwili już całkowicie straciłem przytomnosć.

 

 

Rano.

 

Jak codziennie rzuciłem dzwoniącym budzikiem o ścianę.

 

Wstałem z łóżka i nieprzytomnie poszedłem się umyć do łazienki.

 

Otworzyłem drzwi kabiny prysznicowej i...

 

"Tohka?!" zobaczyłem całkowicie nagą Tohkę biorącą przysznic w mojej łazience.

 

"Nie pamiętasz wczoraj?" Powiedziała to figlarnym głosem.

 

Czy my to... Czyżbyśmy razem weszli w dorosłość?
 

"Zostaliśmy zaatakowani po szkole."

 

Po tych słowach przed oczami przelciały mi dziwne obrazy, jakiś facet z czarnymi skrzydłami, ogon wysający z moich pleców i jakieś serce w rękach tego dziwaka.

 

"Oh. Już sobie przypomniałeś."

 

"Ale jak, co się stało stało z tym facetem?"

 

"Zabiłam go i odebrałam od niego Twoje serce. Szczerze mówiąc pasują ci te uszka ogon."

 

Pomacałem swoją głowę, mam kocie uszy, spojrzałem za siebie a tam ogon...

 

"Jak to odebrałaś moje serce? Przecież żyję."

 

"A to... Od dziś jesteś moim demonicznym sługą." Mówiąc to z pleców Tohki wyrosła para nietoperzych skrzydeł.

 

W tej chwili to do mnie dotarło. Moje spojone życie jako człowiek skończyło się. Nic już nie będzie takie samo.

 

Jak do tej pory dni mijały raczej spokojnie na treningach demonicznej mocy i zwykłym życiu szkolnym.

 

Mam przeczucie, że to się wkrótce zmieni.

 

Narazie jednak żyję w niepewności co przyniesie moje nowe życie.

 

To by było tyle...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem, pora na werdykt...

 

Swoją szansę otrzyma dwóch gości, do których

mam dokładnie tę samą uwagę - weźcie się

nauczcie pisowni dialogów, bo popełniacie

tam błędy :P

 

Tak więc, macie przeczytać to, co jest w linku poniżej:

http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html

 

A swoją szansę otrzymują Serox i Edge.

Dzięki wszystkim za zgłoszenie i do następnego razu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...