Skocz do zawartości

Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!


Nightmare

Recommended Posts

- Jakoś sobie poradzę - ach te moje dobre maniery. Przynajmniej umrę z honorem - zagrożenia życia nie ma. Tylko łapa mnie boli. Co dziwne, złamał mi kość bez żadnego trudu. Strasznie mocne zęby - podszedłem do każdego martwego wilka z osobna i sprawdzałem ich uzębienie - to nie przypadek, Nasza. Bardzo mocne uzębienie spotykane tylko u mięsożerców. W górach nie ma tyle mięsa. To kanibale. Świetnie się ulokowaliśmy - uśmiechnąłem się - Słabi z nich łowcy. Zazwyczaj zabijają chorych i bezbronnych. Przed takimi jeszcze cię ochronię - zaśmiałem się - dobra. Wracajmy.

Link do komentarza

Mougrim próbował się podnieść czując zagrożenie ale nie był w stanie.

- Cholera.... nie dobrze ze mną - rzekł. Czuł że ma gorączkę i jego ciałem wstrząsały dreszcze. Zakaszlał i wykaszlał trochę krwii

- o nie.... tylko nie nawrót choroby... - rzekł. Czuł że powoli opada z sił

Link do komentarza

/ żeby nam się wataha nagle nie powiększyła :bonbon2: /

Zdziwiłam się trochę na wieść że to są kanibale. Gdy Mordimer poszedł zająć się swoimi sprawami, a dokładniej łapą, przeszłam się po kotlince w spokoju.

Poczułam lekki, zapach krwi, ale była to kogoś z naszych. Rozejrzałam się dookoła. Widziałam Mougrima, który niemrawo wyglądał. Podeszłam cicho, a on leżał co jakich czas kaszląc.

- Mougrim... wszystko w porządku ? - zapytałam się, kładąc delikatnie łapę na jego grzbiecie.

Link do komentarza

- no, grzecznie powiedz co z resztą twojej watahy? 

- nie ma reszty, to była ona....moi bracia i ojciec....a ty ich zabiłeś *można było usłyszeć żal w jej głosie, a w oczach ujrzeć łzy*

-...przepraszam, ale chciałaś skrzywdzić kogoś z mojej ,,rodziny".....chodź ze mną....nasz szaman zajmie się twoją łapą, poza tym, i tak nic na razie z tobą nie zrobię

*pokiwała głową, i próbowała wstać, miała lekkie problemy, ale dała radę, razem udaliśmy się w kierunku naszej watahy. zanim jeszcze poszliśmy, obejrzałem teren dookoła, czy nikt nas nie śledzi, ale nikt za nami nie szedł, więc pewnie mówiła prawdę, po drodze znaleźliśmy bećkę, i razem udaliśmy się w stronę watahy. Zastanawiałem się, czy wszyscy są cali, i co teraz zrobimy. Od pewnego czasu dziwnie się czułem, nie wiem czemu, czy to przez zmianę pór roku czy tak po prostu. Muszę pogadać jak najszybciej z mordim o tych ziołach*

Link do komentarza

- Nie boję się o to że mnie zarazisz... chociaż to by było pół biedy, ale oto że to Ty jesteś chory... . To nie jest zwykłe plucie krwią jak byś miał wyłamanego zęba, to krew z płuc a tego nie można ignorować. - powiedziałam stanowczym, ale łagodnym głosem. - Masz w tej chwili iść do Mordimera, albo ja cię tam zaciągnę... - powiedziałam, wpatrując się troskliwym, ale zażartym wzrokiem.

Link do komentarza

- Zwykle watahy po prostu sobie żyją. Rozmnażają się, polują itd. , ale ja musiałem trafić na watahę przewlekle chorych i bojowych wilków - pomstowałem w drodze do Mougrima - wiesz co to za choroba - spytałem się go - krew z płuc, tak na pierwszy rzut oka. Radzę się nie zbliżać, może być zakaźne. Gruźlica, cukrzyca, rak płuc - zacząłem wymieniać możliwe choroby czekając na odpowiedź Mougrima.

Link do komentarza

-No dobra. Skoro jesteśmy na miejscu to ja mogę wreszcie wyruszyć! - powiedziałam triumfalnie i rozejrzałam się czy Jacob mnie nie śledzi. Chyba nie bo siedział ukryty za Mordimierem - Do jutra... chyba jutra - uśmiechnęłam sie i patrzyłam czy Jacob za mną nie idzie, chociaż w głębi duszy trochę chciałam żeby ze mną poszedł, jakby coś znów atakowało.

Link do komentarza

*patrzyłem w stronę watahy, widać było, że sirra też osłupiała na cały ten widok. Z jednej strony, ten nowy czołgał się po ziemi, i kaszlał krwią, z drugiej, jacob chował się przed samicą! on, który tak jak ja, wychowywał się na wojownika, chował się przed samicą, i to za mougrimem. Nie wiedziałem, czy śmiać się czy płakać..... podszedłem do mordiego, jacob cały czas za nim się kulił z położonymi uszami* Mordimerze, jak skończysz ten cały.....cyrk, to przyjdź ze mną porozmawiać. Złapałem jedną z samic, która nas zaatakowała, a myślę, że to ty lepiej nadasz się do przesłuchania niż ja. Poza tym, jest ranna, a nie jesteśmy jakimiś potworami, by wdało jej się jakieś zakażenie co nie? *uśmiechnąłem się, i powędrowałem do sirry. Poszliśmy razem w kąt, jaki sobie wcześniej znalazłem, fajne miejsce na spanie. Pod skalną półką, na którą można było się wspiąć i obejrzeć całą kotlinę, schowane przed deszczem i zbyt silnym słońcem. Kazałem na razie położyć się pod kamieniem, a jakimiś liśćmi owinąłem jej ranę, by się nie wykrwawiła podczas snu. Położyła się spać, widać że była zmęczona. Ja wspiąłem się na półkę, i grzejąc się w słońcu czekałem na rozwój wydarzeń.* 

Link do komentarza

Cały czas wyliczając różne możliwe choroby jakich mógł nabawić Mougrim, przestraszyłem się Jacoba, który schował się za mną i mówił coś o jakiejś samicy. Zaraz za nim wyskoczyła wspomnianaw wilczyca i pytała o niego. Chciałem jej odpowiedzieć, ale podszedł do mnie Corra i wspomniał coś o kolejnej samicy tym razem do rozru... przesłuchania. I czym się teraz zająć? Poczułem się jak wcześniej wspomniane samice zamknięte gdzieś z 3 samcami podczas godów. Dobra.

- Jest za moimi plecami. Wielki wojownik, a boi się samicy. Jestem ciekaw czego od niego potrzebujesz. Zaraz zajmę się rozru... tfu przesłuchaniem- ciemnie myśli krążą mi po głowie. W sumie dawno tego... -  tej samicy. A ty Mougrim mów co ci dolega.

Link do komentarza

/ kameleon ty mnie dobijasz :spitfire2: /

Po tym jak wszyscy się rozeszli, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Spać, nie chciałam, jeść - nie chciałam, polować - nie mogę, a pomocy - nikt nie potrzebuje. Zawsze podróżowałam i nie miałam czasu wolnego. Teraz gdy go mam nie wiedziałam co począć.

Po dłuższym namyśle, postanowiłam pozwidzać nasz teren, ewentualnie poćwiczyć.

Po zwiedzeniu terenu, który był bardzo obiecujący, postanowiłam poćwiczyć. Znalazłam sobie bardzo ładne miejsce, ze żródełkiem oraz kilkoma, różnymi w wielkościach skałami. Sprawdziłam moje dotychczasowe obrażenia. Grzbiet ładnie się zagoił, pozostawiając bliznę, która pokrywała się powoli futrem. Żebra tutaj musiałam potwierdzić, że zbytnie przemęczanie się nie ma sensu. Łapa nawet dobrze się sprawdzała, a reszta była w porządku.

Rozciągnęłam się, po czym pobiegłam na skały. Ćwiczyłam dotychczasowe umiejętności jaki i próbowałam nowych technik. To odbijałam się, to wspinałam, a czasami wskakiwałam na nie...

Po lekkim treningu, położyłam się na pólce skalnej, odpoczywając i nasłuchując odgłosów z centrum kotliny, gdzie znajdowała się wataha.

Link do komentarza

Zrobiłam facepalm

-Jacob, skąd ona się tu wzięła? Może po prostu je się zapytamy, co? - zaciągnęłam Jacoba w stronę wilczycy ona zaczęła gadać jakieś głupoty i zaczęła je lecieć piana z pyska - Cholera, ona ma wściekliznę, lepiej nie podchodzić... Trzeba ją  odciągnąć, a ty będziesz przynętą - Widząc sprzeciw Jacoba zanim on co powiedział dodałam - szybko biegasz i jesteś silny. W razie czego ją zagryziesz - ledwo powstrzymywałam śmiech i pokazałam wilczycy Jacoba, ona zrobiła kółko i przymierzała się do skoku na niego.

Link do komentarza

kameleon, to było rozbrajające

~~~~~~~~~~~~~~

*ogrzewałem się, sierra spała. W sumie, nigdy nie patrzyłem jak dokładnie wygląda. Lekko brunatne futro, szpiczaste uszy, wyrobione pazury. Pamiętam, że miała bardzo jasne, szpiczaste zęby, pewnie od jej specjalnej diety. Zastanawiało mnie, czy uda nam się ją odzwyczaić od jej nawyków, bo jeżeli z nami nie zostanie, zginie. Albo dopadną ją inne kanibale, albo zacznie znów polować za jedzeniem, i tym razem zaatakuje ją ktoś z mniejszą wyrozumiałością. Widziałem też wavixa, który albo umierał, albo ćwiczył jakieś przedstawienie. W sumie, mało mnie już to ruszało, według mnie, choć brutalnie, miał już dawno umrzeć. Robił się coraz słabszy i nie był przydatny dla watahy...nie mógł też już latać więc nie mógł już być zwiadowcą. Wiedziałem, że ten tok myślenia mam jeszcze z starej watahy, ale nie mogłem się pozbyć uczucia, że po prostu powinienem skrócić jego cierpienie, w szybki sposób. Nic, będę dalej się grzał, zobaczymy jak to się rozwinie.*

Link do komentarza

Wyniosę ją gdzieś - powiedziałam sama do siebie. Odłożyłam ją gdzieś w przy drzewie jakieś 3 km od watahy. Zajęło mi to ze 2 godziny, bo jestrem słaba, czego można było się wielokrotnie dowiedzieć wracałam po niebieskich śladach pyłu. Gdy wróciłam zobaczyłam że Jacob jeszcze śpi, a że się ściemniało musiałam znowu odłożyć wyprawę z irytacją westchnęłam i podeszłam do Wave'a

-Co ci?

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...