Skocz do zawartości

Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!


Nightmare

Recommended Posts

- Oficjalne pobudki Wschodniej Watahy nie są jasne. Po prostu nie potrzebują już wsparcia innych watah. Chcą również by wszyscy nazywali się wschodnimi. Według historii, którą straszne wałkuję z Mistrzem Mordimerem Wschodnia Wataha co dekadę powiększała swoje terytoria o połowę. Konflikt, który odbył się 5 lat temu w którym brał udział mój mistrz tylko odsunął zagrożenie. Wschodni p prostu chcą wszystkich zniszczyć. Od zawsze - zamyślił się - więc jaka decyzja - spojrzał w niebo - muszę niedługo ruszać.

Link do komentarza

Jacob westchnął

- A ja w górach z pewnością spotkam swojego brata więc mnie tam wszystko jedno. Goni mnie już 5 lat i mnie nie złapał.

Jacob po cichu podszedł do Jane. Podkradł się i wrzasnął do niej

- Buuu

Jane warknęła na niego co oznacza że nie jest skora do zabawy. Jacob odskoczył ze strachu. Jane powiedziała do niego niezadowolona

- Weź teraz posłuchaj co mówią, a nie znowu zaczynasz...

Jacob odszedł i usiadł od drzewem i słuchał.

Link do komentarza

-Nie boję się was tylko z wami tam iść.

Odwróciłam się w stronę Ichnesa

-Skoro chcesz wiedzieć...

Zaczęło się od tego jak byłam małą wilczycą nazywali mnie mścicielka, ponieważ byłam strasznie uparta i zachowywałam się strasznie dziecinnie, chciałam wszystkim dogryzać i bić się z nimi. Więc byłam wykluczona przez większość ,,mojego rocznika''. Miałam jedną przyjaciółkę, chociaż tak naprawdę po 2 latach robiła mi tylko łaskę. Pewnego razu poszłam szukać... kamieni... Wiem to idiotyczne, ale kontynuujmy... natrafiłam na nieznajomy zapach łączący się z innymi jest przypominał nieco połączone warzywa, inny kurczaka, a jeszcze inny zgniłego łososia. Poszłam więc za zapachem i doprowadził mnie pod jakiś dziwny kwadrat z trójkątem na górze - był to dom ludzi. Zobaczyłam że w jakieś coś wylazło ze ściany kwadratu i wyrzuciło jedzenie. Podbiegłam tam nieufnie, jednak jedzenie było pyszne, lepsze od umięśnionego jelenia i słodziutkiego miodu. Gdy tak jadłam wyłoniła się jakaś istota i rzuciła we mnie kamieniem mówiąc dziwnym językiem zrozumiałam tylko:

-CHOLAQER WALFERA!!!

I uciekłam, bo po co się narażać. Następnego dnia spotkałam znowu istotę o tej samej figurze jednak była nieco inna. Była to córka człowieka od, której prawie dostałam kamieniem po łbie. Podeszłam o dziwo nie bała się mnie. Po kilku spotkaniach ona mnie karmiła, ja się z nią bawiłam. W końcu nauczyłam się trochę języka człowieczego. Nie mówić oczywiście tylko go rozumieć. Ona także nauczyła się nawet lepiej! Mówić po naszemu! W końcu dała mi prezent obróżkę i sakiewkę z tym proszkiem. Niby zwykły proszek, a ona chciała mi pomóc przezwyciężyć mój strach przed ciemnością! Już wyjaśniam. Jest to proszek fosforyzujący, czyli świeci on w ciemności. Pewnego razu pokłóciłam się z przyjaciółką - Kirarą i pocięłam sobie łapy jakimś szkłem czego bardzo żałuję, bo zostały blizny. Kiedy byłam przed domem Wiry spojżałam przez okno leżała w łóżku, gdy nagle podeszła do okna jej siostra i prawie mnie zauważyła. Przed domem leżała jakaś czysta kartka. Odcisnęłam moją łapę i usiłowałam napisać po ludzku ,,Żegnaj'' i chyba się udało. Położyłam na miejscu gdzie się spotykałyśmy po czym odeszłam. szłam przez góry, morze, las, prawie mnie porwała rzeka, ale udało się doszłam do was. Kiedy już się tu ,,zagnieździłam'' wyruszyłam na parę dni do niej... Na szczęście udało mi się odnaleźć drogi. Puknęłam w okno - NIC czekałam w krzakach, kiedy się zjawiła rzuciłam się na nią ona się rozpłakała ze strachu. Była jakaś inna. Elegancka, wysoka i ładniejsza. Wiry zorientowała się że to ja i uśmiechnęła się ze szczęścia.

-Wystraszyłaś mnie. HAHAH!!!

Zachowywałam się jak pies, bawiłam się z nią. Szkoda że nie potrafiła do końca mówić po naszemu. Pożegnałam się ona mi wręczyła to co zawsze jedzenie, sakiewkę i zrobiła opatrunki. Wróciłam. Teraz idę drugi raz, tfu! Szłam do niej drugi raz >, bo wiem... że czeka. Niechcecę z wami iść tam, ponieważ ona jest za górami... A wy zabijaliście ludzi... jak już to z Naszą... prze-przepraszam

Usiadłam po długiej opowieści

-Chcesz coś jeszcze wiedzieć?

~~~~~

Pozwoliłam sb skopiować

Link do komentarza

Przysłuchiwałem się z uwagą temu co mówiła Leja.

- Chyba rozumiem. Może nie wszyscy ludzie są tacy sami, ale lepiej żebym nie był w pobliżu. Ostatnim razem się czułem... jakbym nie był sobą. Nie wiem, co bym tym razem zrobił. Jednak góry chyba są dość rozległe. Raczej nie będziemy w pobliżu ludzi. Chcemy właśnie być jak najdalej od nich.

Kątem oka dostrzegłem Jacoba biegnącego do lasu. Cicho szepnąłem:

- A on co znowu wymyślił?

Link do komentarza

Obserwowałam watahę. Jak debatują rozmawiają smutnieją i bawią się. Leżałam pod drzewem. Ukradkiem wzięłam listek koki. Żebra zbyt mnie bolały, ale umiałam się sprzeciwić większej ilości rośliny. Leżałam obok wilków. Przypatrywałam się każdemu z wilków. Nagle Jacob wstał i pobiegł. W jednej z chwil zauważyłam jakie miał spojrzenie. Dostatecznie go znałam aby wiedzieć co to oznaczało. Jedynie warknęłam i pobiegłam jak najszybciej za nim. To samo zrobiła Matyas. Moje odczucia bólu były ogłupione przez kokę więc żeber nie czułam.

- Matyas musimy go powstrzymać - westchnęła doganiając go - Zrobi pewnie coś głupiego. W dodatku mamy się przenosić wraz z watahą i nie możemy oddalać się od niej, zrozumiano.

Link do komentarza

Jacob biegł coraz wolniej gdyż chciał zaskoczyć tego którego chciał znaleźć. Był już niedaleko gór więc zatrzymał się na chwilę by odetchnąć. Nagle usłyszał w oddali trzask patyków. Ktoś za nim biegł. Jacob wrzasnął

- Nie powinniście za mną iść!

Link do komentarza

- Mniejsza w to! Zrobi coś głupiego to jest pewne! - warczałam. Nagle usłyszałam krzyk Jacoba - A z resztą, nie możemy mieć większych kłopotów!

Pobiegłam jak najszybciej. Wiedziałam że po działaniu koki nie będzie tak przyjemnie, ale teraz biegłam. Skręciłam nagle, aby nie wybiegnąć prosto na Jacoba, tylko jak zawsze go okrążyć. Na szczęście Jacob jeszcze nie biegła. Wybiegłam z zagajnika kilkanaście metrów przed Jacobem. Widziałam jak nasłuchiwał Lejli i Matyasa.

- Jacob - podbiegłam dysząc - Wiem że chcesz kogoś zabić. Nie wiem po co czy dlaczego. Ale jeśli twoim powodem jest ochrona nas, to proszę cię jeszcze pokojowo, abyś tego nie robił. Rozlew krwi nigdy nie był dobrym pomysłem. W dodatku nasze stado jest w złej sytuacji. W każdej chwili wschodni lub ludzie mogą zamordować nas wszystkich. Więc jeszcze raz proszę zostań i nie morduj tego kogoś. A jeśli nawet pamiętaj że znów choćbyś miał mnie zabić to spróbuję cię powstrzymać. - spojrzałam na niego - Pewnie jak ja to miałabym zrobić, Tak obolała i słaba. No wiesz nie ma rzeczy nie możliwych.

Link do komentarza

Jacob spojrzał się na Nasze

- Nie rozumiesz. To sprawa rodzinna. Nie powinnaś się w to mieszać. On może cię zaatakować. On szuka mnie już 6 lat i chciałbym to zakończyć. Jeśli chcesz możesz za mną iść, ale proszę cię nie mieszaj się w to.

Po czym Jacob truchtem biegł w stronę gór. Nagle usłyszał znajomy mu głos znad pagórka.

- Witaj bracie

Jacob ze zdenerwowaniem odpowiedział

- DARK!

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...