Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

Tuż po dokończeniu wypowiedzi Atlantis przeniósł się w krzaki na polankę w pobliżu szczytów. Spojrzał góre i ujrzał Canterlot. Nie wyglądało do końca tak, jak je zapamiętał. Nawet z tąd wyraźnie widać było Changelingi, które chodziły po tym mieście. Spojrzał w kierunku stacji kolejowej. Tam również było coś niepokojącego. Wielkie pancerne, okute metalem pociągi stały nieruchomo, z niektórych kominów buchał czarny dym. To niegdyś białe miasto, któego wieże dumnie patrzyły na całą okolice stało się siedliskiem wroga. Zniknęły wszelkie emblematy słońca z budynków i murów. Zostawiono tylko księżyc i to nie ten Luniański, tylko symbol Nightmare Moon.

Pomimo tych wszystkich okropieństw to dalej było Canterlot- Stolica Equestrii, jedno z najwspanialszych dzieł kucykowej architektury. Jego białe wieże ze złotymi zdobieniami nadal wyglądały olśniewająco. Wielkie budynki i centra kultury dalej stały. Ogromne wrażenie robiła w dalszym ciągu stojąca kopuła Wielkiego Teatru Canterlockiego. Od jej szkła odbijały się promienie słońca, roztaczając światło nad okolicą. Mury tego miasta otoczone fosą dalej budziły dawny respekt. Wysokie i wzniosłe budowle gotyckie zbudowane z czystego marmuru świadczyły o potędze Euestrii. W dalszym ciągu wspaniale wyglądał Królewski zamek i Archiwa Canterlockie przy nim. Pięć wielkich monumentalnych wież i kilka mniejszych wystawało dumnie poza kontury innych budowli. W każdej mieściły się bezcenne zbiory z różnych dziedzin kucykowej wiedzy. Atlantis przypomniał sobie o wszystkim. To jak studiował w szkole i przechadzał się spokojnie ulicami tego pięknego miasta magii i to jak odwiedzał archiwa było już przeszłością i wydawało się snem, jednak w takich chwilach kucyk myśli sobie, że dopuki żyje nie pozwoli na dalsze niszczenie tego co kocha. Jego wzrok skierował się na Magiczny Uniwersytet Królewski mieszczący się za trzecim rzędem mórów obronnych miasta. Przeszkadzał brak wielkich emblematów słońca, które zdobiły ten wspaniały instytut pod patronatem Księżniczki Celestii, ale dalej przywoływał stare wspomnienia.

Myśli rozproszył pędzący kolejny panncerny pociąg, który narobił olbrzynią ilość hałasu. Jechał z dużą prędkością i zatrzymał się w bardzo krótkim czasie przy stacji, co świadczyło o wyskomim poziomie technologicznym tej konstrukcji. Atlantis przyjrzał się maszynie. Posiadała wiele otworów strzelniczych, a nawet dwa działa na obrotowych wierzyczkach. Ze składu wysiadł oddział uzbrojonych żołnierzy armii changelingów. Po krótkiej wymianie zdań grupa oddaliła się od stacji głównej w kierunku zamku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis poszedł boczną drogą. Wędrował pod górę jakiś czas krętą ścieszką. W okół niego piętrzyły się skały. W końcu dotarł do małej bramy. Pomimo swego małego znaczenia strategicznego przejście zostało odpowiednio zabezpieczone. Drzwi zostały wykonane z grubego metalu i nawet tu płynęła fosa. W okół furty znajdowały się dwie dość wysokie wierze umożliwiające obserwatorom na dojrzenie wszystkiego co by szło ścieszką.  Gdy Atlantis uniósł głowę do góry aby sprawdzić czy ktoś jest na wierzy, okazało się, iż pewien Changeling się na niego patrzy bez słowa. Przed bramą stało czterech uzbrojonych strażników. Każdy z nich posiadał miecz, kolczugę i puklerz. Aktualnie rozmawiali ze sobą, jednak dostrzegli przybysza. Nie zainteresowali się nim jednak zbytnio, choć szansa na to, iż dalej pozostanie ignorowany, gdy będzie otwierał żelazne drzwi była już mniejsza. jeden ze strażników był kucykiem, reszte stanowiły Changelingi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kim jesteś i dlaczego opóściłeś miasto? Jaki jest Twój zawód?- Odpowiedział strażnik bezbarwnym głosem.

 

Nick sprawdził na mapie. Znajdowali się w odległości pięciu kilometrów od Canterlot. Nawet wyraźnie widzeli to miasto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nick, na nic innego nie mam ochoty jak na skopanie kilku złamasów, a nic nie sprawia że lepiej się czuje jak krótka przebieżka. No to w droge! - Wiktor sprawdził zapas amunicji i broń nabitą do strzału, dodał mały nożyk jako bagnecik - W droge kumplu 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim zmierzał w sobie tylko znanym kierunku, nie zwracając uwagi na towarzysza. Ale ten był nachalny, jakby nic nie rozumiał. Może rzeczywiście tak było, przecież to jednorożec. Jak niby miałby zrozumieć niechęć innego? Ale rozmowa trwała, czy ogier tego chciał czy nie. Nie zakończył jej zignorowaniem oponenta, ponieważ uznał, iż ten oto kucyk wymaga głębszych wyjaśnień.

- Więc nie zrozumiałeś. Nie wiem, czy jest jakikolwiek sens ci to tłumaczyć. Powiadasz, że są istoty niegodne uczyć się magii? A co według ciebie czyni godnym tej łaski, czy raczej przekleństwa? Nie odpowiadaj nawet. Nikt nie jest godzien, by sterować naturą, by łamać jej odwieczne prawa. Uzurpujecie sobie władzę nad tym, co nie wasze. Pada, kiedy chcecie, drzewa rosną na zawołanie. Strzelacie ogniem z kopyt, odsyłacie na Księżyc. Kto wam dał takie prawo? Odpowiesz może choć na to pytanie? - Grim odetchnął głębiej. Na twarz już dawno powrócił mu ponury wyraz twarzy, a w sercu zagościło zgorzknienie. Nawet piękno lasu nie mogło już ukoić starganej duszy. Przemyślał słowa Maskeda. Zapamiętał wzmiankę o alicornach. Choć w jednym się zgadzali, choć z różnych pobudek. Podjął, wciąż idąc przed siebie, przerwaną dyskusję.

- Porównaj to sobie, przyjacielu, przecież to prosty rachunek. Ile kucyków zabije jeden miecz? A ile szalony król-jednoróg? Wybacz, że tak dużo pytań zadaję, lecz jestem ciekaw co o tym sądzisz. A zielarz czy bankier? Za czasów plemion nie było pośród kucy ziemskich nieuczciwości, obłudy czy zawiści. To wy, wy zmuszaliście byśmy oddawali wam zapasy za "opiekę" i "pomoc". Bo niby słońce samo nie wzejdzie. Jak dotąd radzi sobie świetnie, pomimo magii Nightmare Moon.

Ogier drgnął, gdy przybysz wspomniał o jego matce. Bardzo ją kochał i nie pozwoli, by ktoś inny rozdrapywał wspomnienia. Odwrócił się, znowu z mieczem w kopycie.

- Chcesz poznać ją osobiście? To była wspaniała klacz. Dała mi wszystko, od życia począwszy. I umarła, bo nikt nie potrafił jej pomóc. Jeszcze raz o niej wspomnisz, a będziesz uśmiechał się krtanią. Czy to jest jasne? - warknął ostrym, ochrypłym głosem. Z zacięciem i zimną nienawiścią na twarzy wwiercał się wzrokiem w zamaskowaną postać. Po chwili pokręcił głową i zawrócił w stronę obozowiska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick i Wiktor ruszyli żwawym krokiem w kierunku stolicy. Widzieli coraz więcej szczegułów, lecz wędrówka powinna zająć jeszcze ok. pół godziny. Mieli więc czas na rozmowę, gdyż dookoła nie dostrzegali żadnych niebezpieczeństw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Tak wiem nie było mnie trochę mam problemy z komputerem ale na czas długiego weekendu mam zastępczego, więc postaram się nadrobić zaległóści)

Po teleportacji Rebon zawsze miewał odruchy wymiotne. To była jego największa słabość i prawdopodobnie jedyna. Otrząsnął się trochę po czym rozejrzał się wokół. Na pytanie zadane przez Maskeda o Alchemii rzekł:

- Nie wiem co mogę ci powiedzieć po za tym, że Alchemia to pradawna sztuka która może zostać użyta w celach dobrych jak i złych. Większość Alchemików wybiera niestety ten drugi cel, przez co tracimy, czyli ja i inni dobrzy Alchemicy na reputacji. Są dwa rodzaje Alchemii: Czysta, czyli ta którą ja się posługuję oraz Skażona która jest najbardziej niszczycielskim narzędziem we wszechświecie. Alchemię Czystą opanowuje się latami przez co staje się bardziej doskonała jednak jest to niezwykle trudne i niebezpieczne, natomiast Alchemię Skażoną można się ot tak nauczyć i "miotać nią na lewo i prawo" jak to ujął mój tak zwany mentor. Skażona alchemia jest dużo potężniejsza od Czystej jednak oponent jej używający powoli zatraca się w sobie a moc przejmuje nad nim kontrolę. Jeśli chcesz coś wiedzieć więcej to pytaj... 

Alchemik miał wyraz twarzy jakby chciał zwymiotować. Na szczęście pohamował się i powiedział:

- Wybacz... Teleportacja źle na mnie działa...

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Niestety to ty nie rozumiesz Grimie. Pegazy też kontrolują pogode, a ich nie obarczasz winami za całe zło świata.

Masked kontynuował niewzruszony groźbami Grima.

-Twoja nienawiść nie ma sensu i gadasz brednie. Aby być godnym magii ktura jest i darem i przekleństwem przez takich jak ty trzeba być dobrym lub neutralnym wobec wszystkich. To złe kuce sprawiają że magia niszczy i nie tylko jednorożce. Dobrymi przykładami są Wiktor oraz zebry, a nawet ta mała klacz co to się w zwieżęta pomienia. A prawo do tego dała nam sama natura. A przynajmniej mojej dziedzinie magii, gdyż moj magia bieże się właśnie z natury.

Masked wiedział że nie przekona Grima gdyż ten tylko tkwi w swoich przekonaniach nie chcąc nawet kogokolwiek wysłuchać.

-Powiadasz do tego że plemienne kuce były takie zgrane a jednak Discord czy też Windigos lub Parasprity sprawiały im problem i ich dziesiątkowały. A podczas wojny jeden miecz, bądź jeden władca może położyć do ziemy całe miliony, nie ważne jakiej jest rasy. Do tego Sombra nie jest królem, bo królowie są wybierani z woli ludu lub niebios, a on tak samo jak te przeklęte alikorny zabrał sobie władzę nie pytając o to lud. A zawiść nigdy nie istniejąca była zawsze. Tak samo jak śmier i nędza, zawsze ktoś wobec kogoś będzie zły i dopiero kiedy taka osoba otrzyma magię jest niebezpieczna. I nigdy nie porównuj nas do "Księżniczek" kture żądają opłat za słońce czy noc, bo one najmniej ze wszystkich zasłużyły na magię, niszcząc naturalny cykl dnia i nocy.

W tym momencie ogier chwile zamyślił się na temat matki grimma i swoich rodzicuw.

-Ja moich rodzicuw nigdy nie znałem. Pozostawili mnie samego s środku jakiegoś przeklętego lasu zostawiając jakąś starą księge na temat magii. Sam sobie zapracowałem na to że wciąż żyje, a magia tylko mi w tym pomagała. Ty jednak jak  sam muwisz, wszystko dostałeś więc miałeś czas aby twożyć dziwne urojenia względem braci gdy ja ciężko pracowałem by mieć co zjeść. Uważasz się za leprzego bo nie masz magii, więc możesz nami pomiatać. Ja uważam że dlatego że mam magię żyję więc jestem równy wszystkim, chyba że sami mnie wyniosą ponad siebie.

Masked zamyślił się raz jeszcze rozmyślając nad słowami Grima lecz wciąż nie ujżał w nich sensu.

-Wiec to ty możesz mi wytłumaczy raz jeszcze, lecz tym razem bez bezpodstawnych oszczerstw, z kąd u ciebie te rasistowskie podejście. Przecie nic ci nie uczyniłem, a ty wciąż mnie obrażasz i mi grozisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażnik wyjął notes, zanotował wydawałoby się, że każde słowo Atlantisa, po czym chowając go płynnym ruchem do kieszeni powiedział:

 

-Witamy  powrotem w Canterlot Panie Atlantisie, życzę miłego dnia-

Po czym odsunął się, dając tym samym ogierowi do zrozumienia, ze może przejść. Inni równierz się rozstąpili, po czym wrócili do swoich rozmów.

- Tak jak wam mówiłem tu jest spokojnie, nie ma się czego obawiać mamy za silny garnizon, aby cokolwiek mogło się nam przytrafić.-

-Jednak w innych miastach doszło już do powstań, Canterlot może pójść za nimi.-

-Będę się cieszył, jeśli tak będzie, z tego co mi wiadomo, w najbliższym czasie, albo może już, mają przyjechać do nas łowcy.-

W tym momęcie jak Atlantis zauważył na twarzach wszystkich Changelingów zagościł złowrogi uśmiech. Ogier nie mógł oderwać od nich wzroku, gdyż yglądali tak przerażająco z tym wyrazem twarzy, ze zapomniał o wejściu do miasta. Jeden strażnik to dostrzegł.

- Ej, to włazisz czy nie?- Spytał dość ostro.

To ocuciło Atlantisa, który wszedł do miasta.

 

(Przepraszam Atlantis, że wykonałem za Ciebie akcję wchodzenia do miasta, ale wydało mi się, że to zrobisz. Jeśli Twój zamiar jest inny, to po prostu napisz co zrobiłeś)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim ponownie spojrzał na swego rozmówcę. Widać, że ten opacznie zrozumiał jego słowa. Dlatego też, z martwym spokojem w głosie znów się odezwał.

- Nie chodzi o podział na jednorożce, pegazy i ziemne. Nie chodzi o rzekomy rasizm. Krótka piłka. Jak to określiłeś, obwiniam za zło świata magię. Magię, która może uczynić więcej krzywd niż cokolwiek wymyślone przez umysł zwykłego kuca. Jednorożce to jej uosobienie, tak jak alicorny. One nie są w żaden sposób związane z naturą. Tak jak i ty. I nigdy nie będziesz. - odchrząknął, po czym, idąc przed siebie, kontynuował swój wywód. - Zebry, mój drogi, żyją w zgodzie z naturą, bo to co robią nie jest magią. To znachorstwo, zielarstwo i znajomość praw przyrody. Co do twojego zdania o nędzy, nie istniałaby, gdyby nie fakt, że silniejsi zagarniają własność słabszych. A co daje sztuka czarnoksięska? Siłę właśnie. Pozwala narzucać innym swą wolę, tak jak to zrobiły księżniczki czy Sombra. Co ty powiesz na to?

 

Kucyk zamilkł, czekając na odpowiedź adwersarza. Schował miecz. Postanowił wyciągać go tylko wtedy, kiedy spotkają prawdziwego nieprzyjaciela, czyli Podmieńce. Lub gdy będzie miał już dosyć tego świata. Przyspieszył, by odejść od Maskeda, zmuszając go do podniesienia głosu. Rozważał to, co ten mu przekazał w swoich argumentach. Zasmucony i zły, wspomniał na kolejne zdanie, to o rodzinie. 

Może źle się wyraziłem. Mama dałaby mi wszystko, gdyby nie była martwa od dziesięciu lat. - wyrzekł Grim cicho, ale tak, by towarzysz go usłyszał. Ojca pamiętał jak przez mgłę, ale nie opowie o tym jednorożcowi. I tak wie już zbyt wiele. Jak bardzo chciałby teraz napić się cydru. Dużo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oprócz masy zwykłych kucy szwędających się po mieście i raczej podążających tylko przypadkowo w tą stronę co Atlantis, mag nie zauważył niczego podejrzanego. Szedł wśród przepięknych uliczek białego miasta, widząc od czasu do czasu patrole. Z każdym krokiem przybliżał lsię do swojego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Niestety mój niedoszły przyjacielu. Magia tak jak i złych żeczy daje nam tyle samo dobrych inaczej już zostałaby zniszczona w wielkich powstaniach. I raz jeszcze proszę abyś nie porównywał nas do tych parszywych, nightmaremoon ich mać, alikornów. Moja magia powstała w lesie everfree gdzie wszystko jest naturalne i tylko z natury pochodzi. Nie nadużywam jej i nigdy nie łamie praw natury.

Tu Masked chwilę pomyślał nad Sombrą...

-Sombre dobrze podajesz jako przykład jednak on jest naszym utrapieniem z winy alikornów i tych cudakuw od charmonii. Jako jednorożec nie jest nieśmiertelny, a te odsyłając go co chwila zmieniły go w ten przeklenty dym, umarłby już dawno temu.

Następnie zaczoł składać swoją wiedzę na temat zebr.

-Sam widziałem mój drogi jak zebry podpożądkowywały sobie pogodę. Wywoływały buże czy ciskały piorunali, a nawet trucizny ważyły.

Ogier pomyślał raz jeszcze nad tym co muwił Grimm.

-Jednak nic nie wspomniałeś o magii owej małolatki Animal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick i Wiktor przemierzyli już pewnął odlgłość i zbliżali się do zamku (ale jeszcz dużo im zostało). Tymczasem Atlantis podszedł do swojego domu. Wyglądał dokładnie tak, aj go sobie zapamiętał, a zatem raczej nie stało się z nim nic złego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...