Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

- Um... nie znam się za dobrze na roślinach... tylko na zwierzętach... ale niektóre zioła potrafię rozpoznać... musiałam z nich korzystać, gdy byłam ranna... i w ogóle... Ale nic nie obiecuję... straszna gafa ze mnie... - powiedziała cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Ja bardzo was przepraszam, ale jutro może mnie nie być.)

 

Grim postanowił dokończyć dzieła. Nie wolno było pod żadnym pozorem ryzykować jakiegoś ponownego wybryku. Dlatego uderzył ponownie, tak by ogłuszyć. Nie zabić. Czas na to nie nadszedł. Ponownie zatem zanachnął się i spuścił głownię na zuchwalca, co poważył się na krzywdzenie innych mroczną sztuką. Kucyk niezbyt wyznawał się na tym co działo się w tej chwili wokół niego, widział tylko spękania, łańcuchy oraz mgłę. Dlatego postanowił jednak ogłuszyć towarzysza, a nie zabić, jak zamierzał wcześniej. Wypyta się go na spokojnie i daleko stąd. Normalne przesłuchanie. Skoro klacze postanowiły zając się swoimi sprawami, do ogierów należało naprawienie burdelu. Na wszelki wypadek Grim uneruchomił Maskeda swoim  ciężarem.

- Teraz proszę o chwilkę spokoju. Nowa ma racje, pozwalamy na to, by nasza drużyna wypróchniała od środka przez takie osobniki jak ten tu. Ale każdemu należy oddać sprawiedliwość. Atlantisie, proszę ażebyś doprowadził Yellowa do porządku. Ty, Rebonie, wybadaj Wiktora. Gospodarzu, proszę o solidny sznur, trzeba związać gagatka. Nick niech zajmie się zdobycznym ekwipunkiem. - rzekł kucyk głośnym, rozkazującym głosem. Ochrypły i nie znoszący sprzeciwu, a jednocześnie w jakiś sposób przekonywujący ton wyuczony przy opiece nad zwierzętami oraz przy handlu mógł być teraz wielce pomocny. - Nie mamy czasu, musimy omówić kilka kwestii, a potem zniknąć.

 

Nie uwalniając jeńca, ciemnordzawy ogier pokręcił głową w namyśle. Trzeba było zrobić jeszcze wiele rzeczy. Trudnych rzeczy. Do tego potrzebna będzie pomoc wielu, wielu kucyków. Poczekał, aż farmer skończy szukać powroza, po czym ponownie zabrał głos. Mówił trochę chaotycznie, zajęty pilnowaniem zamaskowanego kuca oraz własnymi myślami, ale w głosie jego dźwięczała pewna siła. Wyrzucał z siebie zdania szybko, nie wiedział co powie na to reszta tej niecodziennej kompanii, lecz niezbyt go to interesowało.

- Będziesz musiał ukryć rodzinę. W moich jukach jest mnóstwo zapasów. Weź ich na dziesięć dni. Zabierz trochę pistoletów i część ładunków. Zostaw jedną pukawkę i 60 nabojów mi, jeśli możesz. Resztę rozdasz ochotnikom. Zorganizuj taki oddział, bijcie Podmieńce. Więcej broni zdobędziecie w walce. Szkol kuce, porwij je do boju. Jesteś ziemskim kucykiem, dasz radę.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor wstał z ziemi, jeszcze lekko kręciło mu się w głowie, podszedł do leżącego na ziemi Maskeda, nie wiedział co powiedzieć. Podniósł księge Maskeda i schowała do torby.

- Jak będziesz chiał ją odzyskać to pogadamy....

Podszedł do Rebona, lekko chwiał się na nogach.

- Rebon.... przepraszam że przezemnie wywar ci się nie udał, jeśli chcesz pomoge ci go zrobić na nowo... ale najpierw - wiktor wziął spory łyk wody ze swojego bukłaka - Dziekuje wam wszystkim za pomoc i przepraszam za kłopoty. Może dziś wam wszystko wytłumacze jak będziemy odpoczywać.

Po czym Wiktor podniósł swoją broń z ziemi i poszedł za Rebon-em

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alchemik zwrócił się do Wiktora:

- Wywarem się nie przejmuj. Mam trochę eliksirów więc nic takiego się nie stało.

Po czym wyjął mały notes w którym miał zapisane przepisy alchemiczne i różne informacje.

- Najlepiej będzie, jeśli trochę odsapniesz. Ja muszę coś sprawdzić.

I zagłębił się w czytaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zauważyłem, że niektórym osobom pojawiaja się w ekwipunku tajemnicze przedmioty, których tam nie posiadali, takie jak notes z przepisami. Takich rzeczy staram się nie czepiać, bo po co, ale niestety mikstur muszę się doczepić. Jak kojarzę Rebonie nie podałeś w trakcie zapisów, że je masz, więc bardzo Cię przepraszam, ale to już mi ciężej zaakceptować. Jeśli nie masz nic przeciwko, to pozwól, że zastosujemy się do ekwipunku i nie masz tych mikstur, choć notes mi nie przeszkadza. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia do zastosowanej tu metody, to proszę o informacje.

 

Atlantis przekazał część swojej mocy Yellowowi, ten zaczął spokojniej oddychać, po chwili otworzył nawet oczy, jednak nie potrwało to zbyt długo, szybko je zamknął. Można było jednak podejrzewać, że niedługo się ocknie.

 

Masked leżał i się nie ruszał, przygnieciony Grimem.

 

Farmer szybko przyniósł linę, którą związali Maskeda. Powoli wszystko się uspokajało, lecz jak to Grim wielokrotnie wspominał, normalne rzeczy w tej kompanii były czymś nienormalnym. Gdy rdzawy kuc przemówił do farmera, a ten spojrzał na Niego ze zgodą na zastaną sytuację, nie potrzebował mówić nic więcej, w jego oczach dało się dostrzec poświęcenie i gotowość do walki. Nie trwało to długo, gdy gospodarz tylko zabrał się za kompletowanie broni potrzebnej do stawiania oporu z domu dobiegł rozpaczliwy krzyk jakiejś klaczy, najprawdopodobniej żony tutejszego kuca. Brzmiał wręcz żałośnie i po prostu błagał o pomoc. Po chwili wybiegła z domu z małym źrebakiem. Ten pokryty był dziwnymi znakami, które jarzyły się na czerwono. Od razu wszystkim skojarzyło się to z czarną magią. Dziecko ledwo żyło, a z jego ust płynęła bardzo ciemna, prawie czarna krew. 

-Pomóżcie proszę mojemu maleństwu- powiedziała przez łzy klacz. 

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne rozumiem, po prostu straciłem rachubę i myślałem, że trochę ich narobiłem.

Rebon usłyszał wołanie i szybko się podniósł. Rozejrzał się i zobaczył źrebię razem z jego matką.

- Co się stało?!

Podszedł bliżej i spojrzał znaki na ciele dziecka. Pierwszy raz widział coś takiego, jednak od razu wiedział, że to Czarna Magia. Alchemik był wstrząśnięty choć nie okazywał tego. Szukał w myślach jakiegoś pomysłu, by uratować małego kucyka.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis skierował swoje słowa do Blue,nowej i Animal:Blue,Animal i nowa chodźcie tu przypilnujecie mi Yellowa,ja muszę pójść pomóc.

Atlantis ruszył  w kierunku chatki,gdy dotarł do drzwi ujrzał źrebie,Znaki na ciele nie byłe dobra oznaką.Jednak musiał coś zrobić:

Po czym się odezwał:Rebon odsuń się,ja to zrobię.A i mam do ciebie sprawę.jeśli nawet uda mi się je wyleczyć,to mogę paść z wyczerpania

Następne słowa skierował do matki:Zrobię co w mojej mocy by pomóc. Po czym zaczął inkantację czaru który miał pomoc dziecku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie poradzisz sobie z tak olbrzymią mocą. Właściwie żadna magia sobie nie poradzi! Zabijesz siebie i dzieciaka. Trzeba znaleźć inny sposób.

Rebon wpadł na jedyny pomysł. Było to niebezpieczne jednak jeśli by się udało, mógłby zmienić pogląd innych co do Alchemii.

- Już wiem! - Zaczął rysować krąg transmutacyjny na ziemi, jednak inny niż w przypadku z naprawy płaszcza Blue - Połóżcie dziecko na kręgu.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis zatrzymał zaklęcie:On chyba ma rację,jeśli bym zaczął to mogłoby dojść do ogromnego wybuchu.Za chwile wrócę tylko sprawdzę co zrobić.

Po czym odszedł w kierunku swoich pakunków.kiedy tam dotarł,wyjął księgę i od razu użył na niej zaklęcia wyszukującego.halo brzmiał:Jak zdjąć zaklęcia czarno-magiczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co opisuję po tym jak się "rozpłynąłem" dla was, w sensie na zwykłym świecie trwało zaledwie parę sekund.

- Jeśli dziecko zamieni się w demona... To zabijcie mnie pierwszego.

To był ostatni uśmiech na jego twarzy przed dotknięciem kręgu. Wiedział, że transmutacja żywej istoty jest zabroniona w świecie Alchemii, jednak nie bał się konsekwencji. Stało się to samo co w przypadku naprawy płaszcza, czyli słup błękitnej mocy. Wszystko szło dobrze, lecz w pewnej chwili Kolor energii zmienił się na bordowy.

- Nie jest dobrze...

Powiedział Alchemik i w pewnej chwili z kręgu wynurzyły się czarne wijące się ręce które złapały ogiera za nogi, potem za ciało a tam gdzie dotknęły znikały części jego ciała. Rebon nie mógł uciec a tym bardzie w ogóle się ruszyć. W końcu kucyk znikł a krąg błysnął białym światłem które wszystkich oślepiło. Alchemik obudził się w czarno-białym tunelu lecąc w dół do światła. Nie wiedział co się dzieje czuł się bezsilny i, że nie może się nadal ruszyć, choć nic go nie trzyma.

- Co się dzieje... gdzie ja jestem...

Mówił do siebie ciągle spadając w otchłań światła. W końcu Rebon zamknął oczy po czym obudził się w pustym białym pomieszczeniu bez końca. Nawet nie było widać ścian i żadnych drzwi. 

- Co ja zrobiłem?!

Zaczął rozglądać się po nieskończonym pomieszczeniu. W pewnym monecie odwrócił się i zobaczył przed sobą Duże czarne wrota które zdobiły różne znaki. Jednak to nie były zwykłe znaki tylko wszelakie kręgi transmutacyjne. Rebon zdziwił się i chciał otworzyć drzwi.

- A więc to ty jesteś Rebon Stalowy Alchemik.

Usłyszał głos za swoimi plecami i szybko się odwrócił.

- Wykonałeś transmutację na żywym organizmie, choć wiesz, że to niedozwolone. Złamałeś tabu Alchemiczne!

Mówiła do niego dziwna biała jak całe to miejsce postać. Nie miała kształtu kucyka tylko jakiegoś dziwnego stworzenia, które Rebon już widział. To był kształt ciała człowieka.

- Kim ty do cholery jesteś i skąd mnie znasz?! A właściwie co ja tu robię?

Wykrzyczał ogier do nieznajomego i wysunął ostrze.

- Jestem Strażnikiem Bramy Prawdy, młody Alchemiku. Ponieważ tu dotarłeś, pozwolę ci przejść przez bramę, jednak nie za darmo.

Na twarzy Strażnika pojawiły się usta które uśmiechnęły się pokazując zęby. Rebon był przestraszony, jednak stał odważnie.

- Co masz na myśli? 

- Wkrótce zobaczysz....

Machnął dłonią a brama otworzyła się. Wyleciały z niej ręce takie same jak przy transmutacji i pochłonęły Rebona. Nie miał siły żeby się wyrwać przez co został wciągnięty a brama zamknęła się razem z nim. Alchemik leciał ponownie przez czarny tunel jednak czuł się jakby ktoś wpajał mu wiedzę całego wszechświata. Miał wrażenie, że eksploduje mu głowa a bólowi towarzyszył krzyk. W końcu Rebon obudził się na trawie. Widział chmury i dom farmera, jego żonę oraz źrebię które stało zdrowe. Jednak czuł, że coś się zmieniło.

- Moja głowa....

Chciał złapać się za głowę lewą kończyną, lecz zamiast swojego kopyta zobaczył dłoń. Najprawdziwszą ludzką dłoń.

- Co się ze mną stało?!

Wstał i spojrzał na siebie. Nie chodził już na czterech nogach tylko na dwóch. Szybko podbiegł do beczki z wodą która stała obok chaty farmera i zobaczył w niej swoje odbicie. Nie było to jednak odbicie kucyka tylko człowieka. Rebon widział już ludzi, gdy otwierał portal do ich świata. Wtedy nie dziwił go ich wygląd, jednak teraz jest przerażony.

http://www.fullmetal-alchemist.com/images/content/synopsis/char-edward.jpg - To zobaczyłem  w odbiciu wody i tak teraz wyglądam.

http://media.tumblr.com/tumblr_maxia6rtT71rvq2lm.jpg - A protezy są takie.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do Rebon-a : Znajdź szybko jakieś ubranie, bo dziewczyny bedą piszczeć :rainderp:

 

Wiktor śledził załe zdażenie, to co zobaczył wprawił go w zdziwienie. Przednim stał człowiek, prawdziwy. Słyszał o ludziach o Lyry kilka lat temu, ale sądził że to brednie, lecz te brednie teraz stały przed nim.

- Jasny gwint, Rebon! Jak się czujesz? Gdzie twój róg?! i ogólnie CO JEST!!!!???

Wiktor pośpiesznie sprawdził bukłak z wodą, sądził że może tam być alkohol i ma teraz zwidy, lecz była tam tylko woda, więc napił się.

- To się zaczyna robić dziwne.... ale ok

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...