Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Spanikowałem. Totalnie zacząłem panikować. 

Chodzi o mój licencjat. Kończę go w końcu. 50 stron już napisane. We wtorek mam oddać.

Ale materiały to są niestety mierne, momentami niemożliwe wydaje się znalezienie tego, czego najbardziej potrzeba.

Do tego forma, mój stan rozumowania, myślenia... Bo fakt faktem, ja za głupi na studia jestem, mogłem iść do zawodówki.

Boję się, że oddam tą pracę, a mi promotorka cofnie. I, że zamiast bronić się w czerwcu, to będę musiał bronić się we wrześniu lub za rok. Albo, że nigdy nie uda mi się obronić licencjata i tym samym będę skazany na porażkę życiową - jestem po humanie w LO, więc w zasadzie nie mam nic.

Zakładam, że jakiekolwiek zapewnienia, iż jesteś inteligentny, starasz się i na pewno wszystko się uda teraz do Ciebie nie trafią. Cóż.

Rozumiem, że się boisz, ale spróbuj opanować tę panikę. Zamiast rozważać najgorsze scenariusze postaraj się do nich nie dopuścić - bo jeśli teraz skupisz się na analizowaniu poprzednich błędów, to rzeczywiście może się nie udać, a szkoda, bo jesteś o krok i wbrew temu, co Ci się wydaje nie jesteś na straconej pozycji. Wiem, że mówi to licealistka, której się w życiu wszystko udaje i nie ma pojęcia o Twojej sytuacji, ale najlepsze, co możesz teraz zrobić to opanować się, wykrzesać z siebie trochę optymizmu i walczyć dalej. Wierzę w Ciebie, założę się że kilka innych osób też - i Ty także powinieneś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, czemu tak źle wypowiadasz się o romantyzmie? Nie wiem jak omawiane były w Twojej szkole lektury takie jak "Dziady", czy "Kordian", ale sądząc po tonie wypowiedzi albo niezbyt ciekawie, albo niezrozumiale.

Romantyzm jest dość specyficzną epoką, ale żeby ją zrozumieć trzeba też rozumieć kontekst kulturowy i historyczny. Epoka oświecenia narzucała racjonalizm. Ale to w tej epoce doszło do rozbiorów Polski i to w tej epoce uświadomiono sobie jak źle jest ze społeczeństwem i władzą kraju. Skoro rozum zawiódł to zaczęto szukać alternatyw, stąd diabły czy duchy lewej i prawej strony w "Dziadach"; stąd imaginacja i strach w "Kordianie". Szukano metod by za pomocą metafor, mistycyzmu opisać cierpienie towarzyszące utracie kraju, ale zarazem jest to próba porzucenia racjonalizmu i szukania być może czegoś lepszego. Poza tym, będąc pod zaborami polscy poeci nie mogli sobie pozwolić na opisywanie dokładnie represji. Była cenzura. Stąd być może niejasne dla wszystkich sceny w "Dziadach". Dlatego wg mnie nazywanie romantyków idiotami jest bardzo, bardzo krzywdzące. W romantyzmie nie chodzi tylko o nieszczęśliwą miłość, ale także i o bunt, heroizm, walkę i opisywanie uczuć, które przez czas oświecenia zostawiono daleko w tyle, bo przecież nie są racjonalne.

Wybacz za taką ścianę tekstu, ale po prostu osobiście bardzo lubię epokę romantyzmu i boli mnie jak ktoś pisze o romantykach w takich sposób. Oczywiście szanuję Twoje zdanie i zgadzam się z tym, że powinno się kłaść nacisk na matematykę i języki obce, ale mimo wszystko chyba wypada znać kilka faktów z życia swojego narodu

Edytowano przez DiscorsBash
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podziękowałam jeszcze Cordisowi za wszystko co napisał, choć nie dowiedziałam się niczego nowego, ale zawsze to pocieszne, że przynajmniej ktoś rozumie mój wnerw. Inaczej czasem nie wiem czy rzeczywiście mam problem czy robię z igły widły. ^^"""

 


Cytat
O tym, że interesuje mnie psychologia terroryzmu już w ogóle nie wspominam, bo przestałabym dostawać pieniądze na studia. Dobija mnie to, ponieważ to właśnie terroryści wygnali nas kiedyś z domu i później wielokrotnie bezpośrednio zagrażali zdrowiu i życiu wielu członków mojej rodziny.
 
Chciałabyś zrozumieć motywy ich postępowania, jak rozumują, czym się kierują, prawda?
 

 

To już wiem, niestety. Republika z której pochodzę jest z 3 stron otoczona przez ekstremistycznych muzułman ściśle przestrzegających zasady oko za oko, przez co polityczno/ etniczo/ religijne spory zapoczątkowane kilkaset lat temu nadal trwają od czasu do czasu znajdując sobie nowe zdarzenia do napędzania agresji. Będąc tam na wakacjach odczułam jak to jest stale mieć świadomość, że gdziekolwiek idziesz, ktoś może zaraz wysadzić siebie lub samochód lub cały targ w imię Allaha. Na szczęście wychowano mnie tak, żeby ta rzeczywistość mnie nie dziwiła i żebym umiała od razu zaakceptować ją jako normę, co zaoszczędziło mi wiele stresu i zapewniło bezpieczeństwo. 

Powinnam wyjaśnić, że z powodu takiej a nie innej sytuacji, republika z której pochodzę kładzie duży nacisk wychowawczy na etykę używania broni oraz niedokonywanie zemsty. Innymi słowy oto nasze zasady:

1. Broń raz wzięta do ręki musi zostać użyta, czyli jeśli wejdziesz z kimś w konflikt nie sięgaj najpierw po broń, tylko próbuj porozumieć się, uspokoić wroga lub uciec. Jeśli wyjmiesz broń, oznacza to, że zamierzasz zabić- w tym momencie każda strona wyzbywa się wszelkich skrupułów, ponieważ muzułmanie akceptują zabójstwo w samoobronie.

2. Nie dokonuj zemsty. To bardzo ważne, ponieważ wystarczy już, że jedna strona napędza się ekstremistyczną wersją honoru. Gdybyśmy zaczęli robić to samo, ludzie ginęliby 3 razy szybciej niż dzieje się to teraz.

I tu jest pies pogrzebany, ponieważ ludzie tam nie znają za bardzo innych form walki z tym złem niż przy użyciu broni. W idealnej wersji można by robić to przystępując do grup antyterrorystycznych czy współpracując z policją. Niestety wszelkie organizacje tego typu są skrajnie skorumpowane i niemoralne. Dodatkowo osoby mieszające się w te sprawy kończą źle- bardzo źle. I jeszcze jedno: w tym momencie jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Nie znalazłam dotąd kraju, który podawałby o nas rzetelne informacje, opinii publicznej nie mówi się o przebiegach konfliktów na bieżąco, więc prawie nikt nie wie co i dlaczego dzieje się w tym rejonie za to najwyraźniej kilku rządom jest to na rękę, ponieważ mogą nas potem wykorzystywać do woli w podtrzymywaniu swojej polityki zagranicznej (długo żeby wyjaśniać). W skrócie: nas można atakować cały czas, ale jeśli my ruszymy choć małym palcem, dostanie nam się od wszystkich prozachodnich rajów, które zafałszują informacje o nas tak, żeby było tylko wiadome, że jest jakiś konflikt który jest fe i zachód jest taki piękny (tu wstaw jakiekolwiek aktualne pomysły na rozszerzenie granic wpływów zachodnich).

Przez taką sytuację jesteśmy przyzwyczajeni do siedzenia cicho i do walki jak lisy- bardziej polegając na sprycie niż na otwartym konflikcie. Wielu ludzi ma dokładnie te same myśli co terroryści, wynikające z czystej desperacji i chęci walki o godne życie. Ja też niestety zhańbiłam się raz taką myślą w jej czystej formie, miałam autentyczną i szczerą chęć kogoś zastrzelić, ponieważ ta osoba przyczyniła się do cichego wymordowania wielu naszych cywili i uszło jej to bezkarnie. Jednak to nie jest odpowiedź i każdy w mojej rodzinie -choć czują to samo- wyrzekłby się mnie. Różnica między nami a terrorystami to właśnie czyny czy też raczej ich brak, a nie da się tego osiągnąć bez surowej dyscypliny moralnej. 

W każdym razie to jest moja motywacja: jako jedna z niewielu osób znajduję się poza krajem, mogę zdobyć wykształcenie i pracować robiąc coś w tym kierunku. Nie obchodzi mnie w sumie w jakim kraju i z czyimi terrorystami miałabym do czynienia ponieważ konfliktów w moim rejonie nie rozwiążę nigdy, a terroryzm to zło nie ważne gdzie się pojawi. To nowa forma walki, którą można prowadzić legalnie i z dystansu bez wyżynania się nawzajem jak jacyś barbarzyńcy, a już szczególnie bez ponoszenia ofiar w cywilach. To coś niedostępnego ludziom, którzy nie wyjechali za granicę, a nawet wtedy wymagałoby to od nich nowego toku myślenia niż ten już nam wpajany. Dlatego jest to dla mnie trudne, byłam sama w tym postanowieniu dopóki nie znalazł się mój partner, który dał mi jakiekolwiek wsparcie w tej kwestii.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest mi wstyd bo nie potrafię się uczyć, bo jestem zwyczajnie za głupi na wiele rzeczy, zaniedbałem trochę materiału i nie jestem w stanie tego nadrobić przez co jadę na samych dwojach i nie potrafię ich polepszyć na chociażby czwórę.

Tu nie chodzi o to, że nie umiesz się uczyć, po prostu musisz znaleźć odpowiednią dla siebie metodę. I przede wszystkim trzeba uczyć się systematycznie, bo jak sam widzisz dwój na czwórki łatwo się poprawić nie da, uczyć trzeba się na pierwszy termin. Zwłaszcza, że w większości przedmiotów to czego się nauczysz w jednym dziale będzie niezbędne również w kolejnych i jeśli nie będziesz uczyć się od początku, to będziesz miał coraz większe zaległości. A jeśli o metody nauki chodzi, to nie polega to na bezmyślnym wkuwaniu, musisz sprawdzić co pomoże Ci w nauce. Np. Żeby nauczyć się matmy nie trzeba wkuwać wzorów tylko liczyć zadania.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


zaniedbałem trochę materiału i nie jestem w stanie tego nadrobić przez co jadę na samych dwojach i nie potrafię ich polepszyć na chociażby czwórę.

 

Zależy dlaczego zaniedbałeś szkołę. Jeśli przez np. chorobę bądź też inną poważną sytuację to szkoła powinna Ci iść w pewnym stopniu na rękę i pozwalać na pisanie prac w innych terminach itd. Jeśli to był wynik Twojego lenistwa to musisz teraz zmierzyć się nie tylko z problemem zaległości, ale także z pracą nad sobą, swoim czasem i motywacją.

Nie wiem, co Cię interesuje ani w jakiej teraz szkole jesteś, ale coś Ci poradzę: zastanów się, co lubisz najbardziej, jaki przedmiot, co Cię fascynuje i skup się głównie na tym, a inne przedmioty traktuj jako dodatki. Ze wszystkiego nie trzeba mieć 4, czy nawet 3. Grunt to skupić się na tym, co ma największy wpływ na Twoją przyszłość.

Jeśli chodzi o konkretne metody nauki... Sam zdecyduj. Niektórzy jak się uczą lubią chodzić z książką, robić kolorowe notatki (ja tę metodę praktykuję i jestem zadowolona). Spróbuj kojarzyć fakty, a nie wkuwać na blachę. Próbuj chociaż w jakimś niewielkim stopniu zrozumieć dane zagadnienie.

Są co prawda pewne przedmioty, które trzeba po prostu wyuczyć się na pamięć, więc mogę doradzić spożywanie dużej ilości chociażby czekolady w czasie nauki, gdyż ta zawiera magnez, który wpływa korzystnie na koncentrację :D Ale jeśli chodzi o ścisłe przedmioty to tutaj głównie liczy się systematyczność i praktyka. Tak jak Mon napisał, jeśli chodzi o matmę po prostu trzeba robić zadania. Nawet te najprostsze, żeby nauczyć się metody. Jeśli czegoś nie rozumiesz to przecież możesz skorzystać z internetu, książek, notatek znajomych czy w ogóle zagadać z kimś kto może Ci coś wyjaśnić (nawet przez internet).

Grunt to się nie poddawać i się uczyć. Ale też nie przesadzaj z nauką, bo się bardzo szybko zmęczysz i nie będziesz w stanie dalej się pracować.

 

:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się przyznam, że w tym roku szkołę olałam totalnie. Uczę się do matury, nie do szkoły. Niektóre przedmioty zawaliłam i mam z nich 2. No cóż, nie można być krową rekordzistką ze wszystkiego [szczególnie w moim elitarnym liceum, w którym 3 dostaje się za to, za co normalni ludzie dostają 5].Groziły mi też 1... Bo nie miałam zaliczonych wszystkich sprawdzianów. No, w tydzień wyrobiłam na mocne 3.

 

I jestem wkurzona, że niektórzy moi nauczyciele wyjechali sobie w ostatnim tygodniu przed wystawieniem ocen! I nie mogłam podciągnąć ocen jeszcze bardziej... a brakowało mi dosłownie kilku setnych!

 

No cóż, liczy się matura, a nie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym podziękować Sabinie i Salmonelli za przeczytanie moich żali i za podnoszenie mnie na duchu. Kończę tego licencjata pisać i dzisiaj drukuję, by jutro dać promotorce do przejrzenia. Nie jest perfekcyjnie, ale przynajmniej dotarłem do końca. Dziękuję. 

 

I jestem wkurzona, że niektórzy moi nauczyciele wyjechali sobie w ostatnim tygodniu przed wystawieniem ocen! I nie mogłam podciągnąć ocen jeszcze bardziej... a brakowało mi dosłownie kilku setnych!

 

No cóż, liczy się matura, a nie...

 

Primo - na ocenę pracuje się cały semestr, a nie w ostatnich tygodniach. Nauczyciele mają prawo wziąć sobie wolne wcześniej i wyjechać. To nie wy, uczniowie, jesteście dla nich, tylko oni dla was. 

 

Secondo - co do matury to nie bądź tego taka pewna. Owszem, najważniejsza jest matura. Ale w razie podczas rekrutacji na studia o ostatnie miejsca na kierunku będzie walczyć kilka osób z tymi samymi wynikami z matury (albo odmiennymi, ale uzyskującymi w rekrutacji tyle samo punktów), to wygrywają osoby z lepszymi ocenami na świadectwie, zarówno z przedmiotów, jak i z zachowania. 

Edytowano przez Linds
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachowanie, to akurat mam wzorowe. A semestr był niezwykle krótki [nieco ponad 2 miesiące]. I aby było śmieszniej- wszystkie sprawdziany porobili idealnie pod koniec. I nie, nauczyciele nie pojechali na urlop. Pojechali na wycieczkę z inną klasą i to nie ich wychowawczą. Na dodatek już wcześniej dużo wyjeżdżali. A co do urlopu- i tak mają go już dużo. Mają się wyrabiać z materiałem, a nie...

 

I jeśli cała szkoła jedzie na krokach, to coś z nauczaniem z niektórych przedmiotów jest nie tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Secondo - co do matury to nie bądź tego taka pewna. Owszem, najważniejsza jest matura. Ale w razie podczas rekrutacji na studia o ostatnie miejsca na kierunku będzie walczyć kilka osób z tymi samymi wynikami z matury (albo odmiennymi, ale uzyskującymi w rekrutacji tyle samo punktów), to wygrywają osoby z lepszymi ocenami na świadectwie, zarówno z przedmiotów, jak i z zachowania. 

 

Pierwsze słyszę. Wśród wszystkich ludzi jakich znam nikt nigdy nie powiedział czegoś takiego, oceny z liceum nigdy nic nie znaczyły i nie rozumiem czemu ludzie się nimi w ogóle stresują. Oceny z zachowania to już w ogóle jest porażka. Ludziom, którzy w chamski i szczeniacki sposób regularnie odzywają się do nauczycieli i innych osób nic się nie dzieje bo nauczyciele nie mają ochoty wypisywać im tych wszystkich uwag i potem takie niewychowane mendy dostają wzorowe zachowanie- przynajmniej tak u mnie było. Wzorowe dostała nawet osoba, która raz ukradła sprawdzian z przedmiotu z którego cała klasa była beznadziejna i codziennie wszyscy dostawali pały póki nie ustalono kto był złodziejem. Dlatego nawet licealne oceny z zachowania jak dla mnie guzik znaczą. Byłam wprawdzie najgorszym uczniem w mojej szkole, ale maturę napisałam ładnie i poszłam na dobre studia. :P Więc naprawdę nie ma co się przejmować.  :aj5: 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że na niektóre kierunki brane są pod uwagę oceny z jakiegoś konkretnego przedmiotu. Mój kolega wybiera się na lotnictwo (nie jestem pewna jak nazywa się ta uczelnia, jest na pewno gdzieś w Wielkopolsce) liczy mu się matematyka, angielski, testy sprawnościowe, a do tego ocena z fizyki na koniec. Jednak gdyby zdawał fizykę na maturze wtedy wzięliby pod uwagę procenty z tego egzaminu (przynajmniej tak mi tłumaczył).

 

I niestety (albo stety) jest coś takiego jak "konkurs świadectw". Ktoś tak ustalił i chyba dobrze jest mieć w miarę przyzwoitą średnią na koniec szkoły średniej. Może się przydać.

 

A co do zachowania... W II klasie zdarzyło się, że miałam najwyższą średnią w klasie (a to i tak było gdzieś 4,37 :rainderp:) i zachowanie bardzo dobre, podczas gdy moi znajomi z niższą średnią mieli wzorowe. Wtedy też trzeba było kogoś wybrać do sztandaru. Nie zgodziłam się, ponieważ akurat w dniu tej uroczystości miałam już coś ustalonego i było to dla mnie ważne. Dostałam ochrzan, że jak to tak, że szkoła tyle dla mnie robi ( :lol:), a ja taka niewdzięczna, jak mogę blabla... Następne w kolejce były moje znajome, które miały zachowanie wzorowe i też powiedziały, że nie mogą. Zero komentarza od strony nauczycielki.

 

A teraz inna sprawa. Koleżanki z zachowaniami bardzo dobrymi podeszły do nauczycielki i powiedziały, że dużo robiły w ciągu roku, angażowały się itd., więc chciałby poprosić o zachowanie wzorowe. Ale pani powiedziała, że nie, bo mają za niską średnią :ming: A kiedy mi wystawiała zachowanie (wtedy kiedy miałam tą super średnią) powiedziała, że oceny to nie wszystko... :rainderp:

 

Jak dobrze, że już kończę tę szkołę :lunaderp:

 

Ocenianie zachowania w szkole wg mnie to totalna porażka...

Edytowano przez Sabina
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze słyszę. Wśród wszystkich ludzi jakich znam nikt nigdy nie powiedział czegoś takiego, oceny z liceum nigdy nic nie znaczyły i nie rozumiem czemu ludzie się nimi w ogóle stresują. 

 

Może twoi znajomi po prostu nie mieli takiej sytuacji lub sami o tym nie słyszeli? Ja akurat o takim systemie słyszałem nie raz i znam osoby, u których to właśnie zadecydowało o tym, czy będą studiować na lepszej, czy gorszej uczelni.

Powiem więcej. Na mojej uczelni podczas rekrutacji było zastrzeżone, że w przypadku remisu pod uwagę są brane oceny końcowe i zachowanie. Są uczelnie, które olewają to, kto do nich trafi, a są i takie uczelnie, co liczą na ludzi ogarniętych, którzy nie przyniosą uczelni hańby.

 

Oceny z zachowania to już w ogóle jest porażka. Ludziom, którzy w chamski i szczeniacki sposób regularnie odzywają się do nauczycieli i innych osób nic się nie dzieje bo nauczyciele nie mają ochoty wypisywać im tych wszystkich uwag i potem takie niewychowane mendy dostają wzorowe zachowanie- przynajmniej tak u mnie było. 

 

Współczuję szkoły. To świadczy jedynie o spieprzeniu zarówno szkoły, jako instytucji, jak i jej pracowników. Ja na szczęście byłem w takich szkołach, gdzie ze złym zachowaniem może nie rozprawiano się do końca tak jak się powinno, ale jednak reakcja zawsze była, uwagi i rozmowy z rodzinami, a w ekstremalnych przypadkach to i policja bywała - tego ostatniego doświadczyłem na własnej skórze. 

Ocena z zachowania ma malutkie znaczenie. Ale jakieś zawsze ma. Plus świadczy o posiadaczu takiej oceny, jeżeli jest ona wydana sprawiedliwie. Są różni ludzie, ale mi byłoby wstyd, gdybym miał zachowanie naganne przyznane. 

 

Wzorowe dostała nawet osoba, która raz ukradła sprawdzian z przedmiotu z którego cała klasa była beznadziejna i codziennie wszyscy dostawali pały póki nie ustalono kto był złodziejem. 

 

Well, nie dziwię się. Osoba ta chciała zrobić dobry czyn społeczny i pomóc klasie :v 

Nie no, żart oczywiście. 

 

 

A co do zachowania... W II klasie zdarzyło się, że miałam najwyższą średnią w klasie (a to i tak było gdzieś 4,37  :rainderp:) i zachowanie bardzo dobre, podczas gdy moi znajomi z niższą średnią mieli wzorowe. Wtedy też trzeba było kogoś wybrać do sztandaru. Nie zgodziłam się, ponieważ akurat w dniu tej uroczystości miałam już coś ustalonego i było to dla mnie ważne. Dostałam ochrzan, że jak to tak, że szkoła tyle dla mnie robi (  :lol:), a ja taka niewdzięczna, jak mogę blabla... Następne w kolejce były moje znajome, które miały zachowanie wzorowe i też powiedziały, że nie mogą. Zero komentarza od strony nauczycielki.

 

Typowe. Nauczycielki jeśli będą naciskały, to tylko na osoby, które wydadzą im się łatwe do złamania lub takimi, którym łatwo wejść na głowę. Dobrze jednak, że zachowałaś asertywność i się nie dałaś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Well, nie dziwię się. Osoba ta chciała zrobić dobry czyn społeczny i pomóc klasie  

 

Nie dość, że nikt poza mną jej nie pocisnął, to jeszcze ją kryli mimo, że połowa klasy miała przez nią 6 pał z angielskiego. Nie ogarniam tych ludzi. Brak honoru kompletnie, cieszę się, że już się pożegnałam z tymi tchórzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podziękowałam jeszcze Cordisowi za wszystko co napisał, choć nie dowiedziałam się niczego nowego, ale zawsze to pocieszne, że przynajmniej ktoś rozumie mój wnerw. Inaczej czasem nie wiem czy rzeczywiście mam problem czy robię z igły widły. ^^"""

 

 

Wiele osób w różnych sytuacjach napisało tutaj "wzruszyłem się", "łza mi pociekła". Być może uznasz to za puste słowa, ale na serio... wzruszyłem się jak cholera. Czytając to, pomyślałem sobie: "stary... i ty masz problemy?" Mógłbym napisać "współczuję", ale byłoby to najgłupsze słowo jakiego mógłbym użyć. Współczuć może ten, kto przeżył to samo. Inaczej to tylko puste słowo. Nie będę próbował dodawać Ci otuchy, nie potrafię. Nie po tym co przeczytałem. 

 

Podobną historię usłyszałem na studiach. Pamięć mi trochę szwankuje, ale na ćwiczenia został zaproszony - o ile dobrze pamiętam - mężczyzna pochodzący z Gruzji. Opowiadał o konflikcie, który cudem przeżył. Dla kogoś, kto urodził się w Polsce, a wojnę widział co najwyżej w kinie... cóż. Jego opowieść zmieniła moje podejście do wielu rzeczy. Ze względu na wiek forumowiczów nie przytoczę jego wypowiedzi, ale o mało co nie popłakałem się gdy opisał to, jak wyglądała ulica po bombardowaniu.  

 

Niestety moja wyobraźnia jest dość rozbudowana... w takich chwilach wolałbym być napakowanym sterydami półgłówkiem o IQ cegły. 

 

 

###

 

Co do szkoły. W naszym kraju istnieje idiotyczny obowiązek nauki do 18 roku życia. Nauczyciele przepychają nawet największych przygłupów, byle pozbyć się ich ze swojego życia i modlić aby następny rocznik był w miarę normalny. Gdyby go zdjęto nawet najbardziej niereformowalne przypadki miałyby bat nad głową. Niestety, póki co uczeń ma prawa, nauczyciel obowiązki. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Burning

 

U nas praktycznie cała klasa pisze sprawdziany z gotowców, albo przy pomocy telefonów. Uczciwie się przyznaję, że robiłabym to samo, gdyby nie fakt posiadania cegłofonu oraz niemożność otwarcia tych gotowców.

Jeszcze nasi nauczyciele potrafili przed sprawdzianem podać nam hasła do Wi-Fi :rainderp:.

 

Na niektórych przedmiotach się nie dało, co prawda. I tutaj szacunek dla nauczycieli. Ale najgorsze były chemie i angielskie. Lekcje z obydwu przedmiotów prowadzone na poziomie "Litości!". Z czego na chemii dlatego, że facet nie potrafił tłumaczyć, a na angielskim zamiast przerabiać materiał jak należy, to puszczał nam filmiki z BBC. Po 3 latach takiej nauki z ludzi, którzy daliby się pokroić, byle by się tylko czegoś dowiedzieć, zmieniliśmy się wszyscy w niechętne zombie.

Wracając do tematu- moja grupa miała zajęcia przed drugą grupą [podział według poziomu z języka niemieckiego], a sprawdzian był jeden. Można się domyślić, że oni mieli same 5, bo zdążyli się wszystkiego od nas dowiedzieć.

I tak, wkurza mnie to! Bo dlaczego ktoś tak samo głupi jak ja ma mieć wyższą ocenę, tylko dlatego, że ma sprawdzian od naszej grupy i czas by sprawdzić odpowiedzi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


I tak, wkurza mnie to! Bo dlaczego ktoś tak samo głupi jak ja ma mieć wyższą ocenę, tylko dlatego, że ma sprawdzian od naszej grupy i czas by sprawdzić odpowiedzi?

Daj już spokój. Teraz nie ma sensu się o to denerwować. 25 kwietnia już niedługo, a potem trochę stresu i odpoczynek od absurdów szkoły i ludzi...

:)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż mi się mój niemiecki i włoski przypomniał. Bo jedynym językiem, jaki umiem to angielski. Dlaczego?

- pierwszy rok niemieckiego: spoko nauczycielka, bardzo dobra i cisnęła, potrafiła czegoś nauczyć

- drugi rok: trafiła się blondyniasta business-woman, która bardziej dbała o swoje paznokcie niż o to, czy nas czegokolwiek nauczy. A potem i tak zmieniła pracę na tłumacza w jakiejś firmie. 

- trzeci rok: ogólnie fajna z charakteru kobieta, ale nie wyniosłem z jej lekcji nic oprócz jej opowieści, jak jej było źle, gdy po ślubie przeniosła się z miasta na wieś (w zasadzie to do miasteczka). 

- włoski 3 lata: stara kobitka, która jest sympatyczna, ale po pierwsze była niczym prof. z historii magii w Hogwarcie - usypiała swoją mową. Po drugie, częściej opowiadała anegdotki z życia jej lub jej syna, które niewiele miały wspólnego z nauką jęz. włoskiego. 

 

Efekt? W lipcu ruszam w Eurotripa po Europie Zachodniej. A z jęz. angielskim dogadam się głównie w Niemczech i Holandii, ponieważ Francuzi są niechętni do angielskiego (to się oczywiście zmienia, młodsi coraz bardziej poznają, ale szanse na znalezienie takiego francuza nie są wielkie), a niemieckiego, który może by mi pomógł w Paryżu, nie mam opanowanego. Zaś we Włoszech ani nie znam ich języka, ani Włosi ponoć nie znają angielskiego... tam mi pozostaje liczyć na to, że trafię na polskiego tirowca xP No i Austria. Tam ponoć angielski jest na fajnym poziomie, ale wciąż lekki strach jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do angielskiego we Francji- znać znają, ale się nie przyznają. Ty do nich mówisz po angielsku, a oni Ci logicznie odpowiadają po francusku [który to trochę znam].

 

Ale żałuję, że zmarnowałam 3lata. Nasi nauczyciele nas totalnie olewali, no nie wszyscy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Wiele osób w różnych sytuacjach napisało tutaj "wzruszyłem się", "łza mi pociekła". Być może uznasz to za puste słowa, ale na serio... wzruszyłem się jak cholera. Czytając to, pomyślałem sobie: "stary... i ty masz problemy?" Mógłbym napisać "współczuję", ale byłoby to najgłupsze słowo jakiego mógłbym użyć. Współczuć może ten, kto przeżył to samo. Inaczej to tylko puste słowo. Nie będę próbował dodawać Ci otuchy, nie potrafię. Nie po tym co przeczytałem. 

 

Dla mnie to są tak suche fakty, że już nic mnie w nich nie wzrusza ani też nie pisałam tego w formia żalenia się. Chciałam tylko wyjaśnić co i dlaczego się dzieje w moim życiu, bo moje motywy i mentalność są dla większości dziwactwem albo zagadką. Myślę, że to moje sprawozdanie z sytuacji wiele rozjaśniło. Przepraszam jeśli za mocno się wzruszyłeś przeze mnie. ^^""""""

Btw. w Gruzji też mam krewnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że dziś wyleję ostatnie litry żalu dotyczącego mojej absurdalnej szkoły...

Nie byłam dzisiaj w szkole. Wieczorem wchodzę na FB, a tam pełno wpisów w grupie klasy. Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Wychowawczyni, który ma z moją klasą przedmiot rozszerzony wystawiła oceny. Ale... Powiedziała, że te oceny to połowa pracy, a połowa zaangażowania w życie szkoły i klasy. Śmiech na sali... I tak osoba, która miała oceny: 3,3,4 i duże problemy jeśli chodzi o obecności (była na 2 lekcjach z 26 pewnego przedmiotu, a na lekcji wychowawczyni też rzadko bywała, jedyne co to udzielała się w pewnym projekcie) ma 5 :rainderp: Przewijam niżej i nagle widzę wpis koleżanki, że wychowawczyni dostała ochrzan za to, że jej klasa ucieka, nie szanuje przedmiotów itd., dlatego nie będzie wiele wzorowych zachowań. Przyznam szczerze, że naprawdę sobie super sposób znalazła na obejście tego... Ocena z przedmiotu to w połowie ocena za zaangażowanie w życie szkoły i klasy...

Mało tego. Osoby, które serio olewały szkołę (ich życiorysy czasami przypominają piosenkę K. Czarneckiej o dość charakterystycznym tytule...), mały wszystko gdzieś, nagle mają lepsze oceny od tych, którzy się starali jeśli chodzi o naukę...

 

Teraz to już tylko pozostaje mi się śmiać. Bo płakać nad czymś takim to nawet już nie warto...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam coraz gorzej wogóle wkurzam się z błahostek. Nie chce mi się nic robić po prostu nie mam na nic ochoty. Nie czuję własnej wartości. Czuję się po prostu jak bym był ten najgorszy. Wogóle cały czas źle się czuję. Non stop słucham muzyki żeby się odreagować ale to nic nie daje. 

 

Poprzedni post :

 

No to ja też się wyżalę. 

Wkurza mnie już to ciągłe obrażanie mnie od debila, i innych. Cały czas ktoś mnie wyzywa. Albo mnie zaczepia , bo jestem słabszy. Nawet nie wiem co pisać. Po prostu mam w sobie taką pustkę jak by mnie wogóle nie było. Po prostu czuję się jak bym był na dole chierarchi społecznej czy jak to się tam piszę. Czuję się jak bym był ten najgorszy co nic nie umie. Wogóle nawet nie wiem jak to opisać jak ja się czuje. meh.. Nie ważne..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddałem tego licencjata.

Na dzień dobry dostałem porządny opieprz za to, że Word mnie wyrolował i najwidoczniej nie wprowadził cech wprowadzonych do programu przeze mnie (jak np. wyjustowanie tekstu, czy odległości między linijkami), oprócz tego w bibliografii zamiast podać najpierw imienia, a potem nazwiska, podawałem odwrotnie. A bibliografia napisana ogólnie, a nie z podziałem na książki, artykuły, akty prawne itd... Zgaduję, że jak zrobię to ostatnie to będzie opieprz, że za mało książek - a weź znajdź więcej! Nie da się. 

Jeszcze czekać, aż promotorka sprawdzi sam tekst. 

Wyrok został podpisany. Trwa oczekiwanie na ogłoszenie terminu i formę jego wykonania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że dziś wyleję ostatnie litry żalu dotyczącego mojej absurdalnej szkoły...

Nie byłam dzisiaj w szkole. Wieczorem wchodzę na FB, a tam pełno wpisów w grupie klasy. Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Wychowawczyni, który ma z moją klasą przedmiot rozszerzony wystawiła oceny. Ale... Powiedziała, że te oceny to połowa pracy, a połowa zaangażowania w życie szkoły i klasy. Śmiech na sali... I tak osoba, która miała oceny: 3,3,4 i duże problemy jeśli chodzi o obecności (była na 2 lekcjach z 26 pewnego przedmiotu, a na lekcji wychowawczyni też rzadko bywała, jedyne co to udzielała się w pewnym projekcie) ma 5 :rainderp: Przewijam niżej i nagle widzę wpis koleżanki, że wychowawczyni dostała ochrzan za to, że jej klasa ucieka, nie szanuje przedmiotów itd., dlatego nie będzie wiele wzorowych zachowań. Przyznam szczerze, że naprawdę sobie super sposób znalazła na obejście tego... Ocena z przedmiotu to w połowie ocena za zaangażowanie w życie szkoły i klasy...

Mało tego. Osoby, które serio olewały szkołę (ich życiorysy czasami przypominają piosenkę K. Czarneckiej o dość charakterystycznym tytule...), mały wszystko gdzieś, nagle mają lepsze oceny od tych, którzy się starali jeśli chodzi o naukę...

 

Teraz to już tylko pozostaje mi się śmiać. Bo płakać nad czymś takim to nawet już nie warto...

Ja tam się cieszę, że ta parodia już się skończyła i mam jakieś 4 miesiące wakacji za chwilę. A oceny w tym roku olałem, nawet średniej nie liczyłem, ale chyba coś ok. 4,1-4,2, zachowanie u nas akurat nauczycielka wszystkim bardzo dobre/wzorowe stawiała, oprócz kilku osób które na niższe zdecydowanie zasłużyły. Poza tym zachowanie i oceny nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego (chyba, że reprezentujesz szkołę na konkursach i masz jakieś osiągnięcia), osoba która nic nie robi ani na + ani na -, jeśli chodzi o życie szkoły i klasy, powinna mieć dobre zachowanie. Ocena z przedmiotu z kolei nie powinna być średnią arytmetyczną/ważoną/jakąkolwiek ocen - jeśli ktoś stara się wyjść poza poziom może dostać 6, nawet jak z ocen 5 mu nawet nie wychodzi. W moim przypadku jedyne przedmioty na których się starałem to angielski i infa, z tego faktycznie 6 miałem, z infy wiadomo, że w liceum 6 to banał nieważne jaka by to klasa nie była, choć wbrew pozorom ocenami aż tak nie szastała kobieta. A z angielskiego dostałem nie dlatego, że umiałem lepiej niż inni, tylko dlatego, że rzeczywiście się języka uczyłem (chociaż myślę, że na 6 nie zasłużyłem, ale co się będę kłócił z nauczycielką). Jak widzisz do oceny nie liczą się tylko sprawdziany, ale zaangażowanie. Nawet jeśli to zaangażowanie polegało na udziale w głupim projekciku, to osoba która coś robiła wykazała inicjatywę i dostała czego chciała. Nie mówię, że zasłużenie, ale taka prawda, że jeśli chcesz coś mieć to warto powalczyć o to na wielu płaszczyznach.

Ale jeśli chodzi o oceny i zachowanie to nie wiem po co to komu w liceum - jeśli uczyłaś się lepiej niż osoba o której wspomniałaś to maturę zdasz lepiej od niej lepiej, a na jej piąteczkę, czy wzorowe na świadectwie nikt nie spojrzy nawet. Tak samo pewnie ja z tą szósteczką z angielskiego napiszę maturę rozszerzoną gorzej niż niejedna osoba w mojej klasie przez wypracowanie, w którym zawsze coś zepsuję. Za to lepiej zdam matmę niż osoby lepsze ode mnie jeśli chodzi o oceny, bo mam gorszą tylko dlatego, że nie wykazywałem inicjatywy i tu byłem zniesmaczony ilością osób w klasie, które oceny mają do 4 ponaciągane i są ode mnie dużo słabsze. Ale to rzecz, o której raczej szybko zapomnę, bo co tu rozpamiętywać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...