Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

A co poradzić na to, że w polskiej szkole oprawcy są bezkarni? Oni boją się jedynie siły. Atakują w grupach, do tego nękają słabszych od siebie.

Lepiej mieć kłopoty w szkole, niż wózek inwalidzki, albo kwaterę na cmentarzu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co poradzić na to, że w polskiej szkole oprawcy są bezkarni? Oni boją się jedynie siły. Atakują w grupach, do tego nękają słabszych od siebie.

Lepiej mieć kłopoty w szkole, niż wózek inwalidzki, albo kwaterę na cmentarzu.

Nie ma sprawy której nie da się rozwiązać przy użyciu mózgu a nie mięśni. 

Dręczyciele z zasady nie są bystrzachami, jak nie pomaga interwencja kogoś starszego to dobrze wziąć sprawy w swoje ręce. Wózek inwalidzki lub kwatera na cmentarzu? Bez przesadyzmów, każdy z takich oprawców ma słaby punkt.

Nie mam pojęcia czy gorsze jest to, że możesz zostać mocno uszkodzony, czy to, że dajesz sobie to wszystko robić.

Jak odpuścisz raz albo dwa, to nie dość że poczują się bezkarni, to może to również wpłynąć na Twoją przyszłość. Taki świat, wygrywa najsilniejszy, ale najlepsze jest to, że to nie zawsze odnosi się do potęgi fizycznej. Nie jestem za tym aby ktokolwiek stał się przez to taki, jak dręczyciel, bo trzeba znać umiar.

Zresztą zawsze powiadam, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a zmiana szkoły nie zawsze rozwiązuje problem.

Potem konsekwencje związane z tym że jesteś "nowy" bla bla bla.(Albo w tej szkole może być ktoś jeszcze gorszy, niż osoba przez którą się przeniosłeś)

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I pomyśleć jak zmieniła się mentalność Gimnazjalistów w ciągu ostatnich 4 lat.

Mój rocznik 94 był w miarę normalny, oczywiście chodziło się na browar na waksy itp.

Ale bójki zdarzały się sporadycznie klasa była zgrana ,"Ja pomogę tobie- ty pomożesz mi".

Dlatego jestem zwolennikiem likwidacji gimnazjów ponieważ świeżo upieczeni absolwenci Szkoły Podstawowej myślą że jak są już w innej szkole to są nagle dorośli(sorki jeśli kogoś uraziłem) .

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruczek van Dort- mówię jedynie o obronie własnej. Jednak rozwiązanie tego w sposób intelektualny wydaje mi się ciężkie, o ile nie niemożliwe. Szczególnie, że znamy niewiele szczegółów. Nie wiemy, jakie dokładniej powody mają ci młodociani oprawcy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Nie ma sprawy której nie da się rozwiązać przy użyciu mózgu a nie mięśni.

 

Prawda, ale w wypadku ludzi, którzy już sięgnęli takiego dna umysłowego, żeby fizycznie krzywdzić dziewczynę należy rozum wykorzystywać do sprytnego przewidywania kto, gdzie, jak i kiedy może zaatakować. Wymaga to sporo wprawy, ale spokojnie można dojść do poziomu, kiedy intuicyjnie wyczujesz, że nawet człowiek, który przechodzi obok ciebie niby obojętnie zamierza cie uderzyć i wymyślić ruch obronny na kilka milisekund przed atakiem.

Jak mówiłam, taekwon do lub aikido są bardzo pomocne, ponieważ pozwalają albo się wywinąć albo wykorzystać siłę przeciwnika przeciw niemu. Największym ograniczeniem w walce z użyciem cudzej siły jest strach przed użyciem pełni możliwości tej techniki- nie ukrywam, można przez przypadek rozbić komuś nos o ścianę, albo gorzej. >.>" I jak każda forma walki ta też wymaga wielogodzinnych ćwiczeń każdego ruchu z osobna, każdej sekwencji i każdej możliwej możliwości w umyśle- bardzo bardzo powoli i w pełnym skupieniu. Znajomość podstawowych praw fizyki- szczególnie sił odśrodkowych jest zbawienna, między innymi,gdy jesteś atakowana grupowo przez niezgraną gimbazę. Jeśli jacyś oprawcy są od ciebie o wiele wyżsi, pamiętaj, że przy maksymalnej mobilizacji będziesz o wiele szybsza i zwinniejsza od nich (ponieważ twój środek ciężkości jest bliżej ziemi) - nie mam na myśli biegania czy czegoś tylko pojedynczych szybkich ruchów. Znajdź swoje zalety i predyspozycje i w pełni je wykorzystaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Khornel- w innej szkole pewnie będzie to samo. Sama to kiedyś przerabiałam. Tak się traktuje spokojne, ciche osoby, które mają nieco inne zainteresowania w polskiej szkole podstawowej/gimnazjum. Trzeba zdobyć u takich elementów szacunek, a na to są dwa sposoby:

a)Stłuc ich na kwaśne jabłko, kiedy będą próbować się nad tobą znęcać- używać tylko w celach obronnych.

b)Pokazać światu swoją zajedwabistość- niech zazdroszczą. Osiągnąć coś w jakiejś dziedzinie [niekoniecznie wiele, ale coś], uprawiać sporty ekstremalne, etc.

Zastanawiałem się nad obiema opcjami i przez pierwszą o mało mnie nie wywalili, choć to ja po mordzie dostałem :v a druga... Kilka razy pokazywałem, że jestem lepszy od nich, ale oni mają to gdzieś.

W nowej szkole będzie inaczej, bo za namową znajomego przenoszę się do placówki, gdzie trafiają ludzie, którzy mieli w życiu przewalone.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


W nowej szkole będzie inaczej, bo za namową znajomego przenoszę się do placówki, gdzie trafiają ludzie, którzy mieli w życiu przewalone.

Co masz na myśli, że mieli przewalone? Bo jeśli chodzi o jakieś patologie to ja bym nie był uradowany z takiego towarzystwa. Co jak będzie gorzej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli, że mieli przewalone? Bo jeśli chodzi o jakieś patologie to ja bym nie był uradowany z takiego towarzystwa. Co jak będzie gorzej?

Raczej gorzej nie będzie, bo wszyscy dostali po dupie po równo i wiedzą jak to jest być prześladowanym.

A jak będzie źle, to zejdę piętro niżej, gdzie jest liceum i ma tam znajomego :P

Edytowano przez Khornel
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszła pora się wyżalić. Otóż od miesiąca dręczy mnie fakt, że... jestem zbędna wszędzie dookoła. Nawet w rodzinie. Dziś jednak będę mówić o rodzinie. Jak to rodzina, kochająca, lecz zdarzają się gorsze dni. Tylko u mnie te gorsze dni są prawie codziennie. Od grudnia 2013 rodzice w kółko krzyczą na mnie i mojego 27 letniego brata. Starałam się do tego przyzwyczaić, lecz już nie mogę. W kółko słyszę: "Odnieś to do ch****y", "Powinnaś dostać po d***e g*******u" itp. A nie pomyślą, że nie lubię wulgarnego języka. Do tego wraz z moim bratem coś przede mną ukrywają co mnie irytuje i smuci. Dodatkowo od lipca 2012 zamknęłam się w sobie, a teraz wrzeszczą na mnie kiedy widzą mnie siedzącą pod drzwiami i jak tłumaczę się, że robię to, bo nie chcę przeszkadzać.

Na razie tyle mam do powiedzenia. Pewnie i tak coś pominęłam. A.. i jeszcze nie chcą bym w przyszłości paliła papierosy i piła alkochol, a sami to przy mnie robią.

Zdaje się być błachostką, ale ja już tak nie wytrzymam. Nie mam komu zaufać. Nie mam wsparcia, a oni nie pomyślą, że gdyby mi coś powiedzieli na spokojnie, to bym zrozumiała swój błąd. Użytkownicy MLPPolska, jesteście moją ostatnią nadzieją, abym nie popadła w depresję.

Edytowano przez MaLinka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam wsparcia, a oni nie pomyślą, że gdyby mi coś powiedzieli na spokojnie, to bym zrozumiała swój błąd.

To ty im to powiedz. Jak wrzeszczą bez powodu, to nie bój im się tego wytknąć ("Nic nie zrobiłam, dlaczego na mnie krzyczysz?", "Nie musisz wrzeszczeć, żebym zrozumiała."). Nawet jak zareagują nerwowo, nie odpowiadając racjonalnie, to może dotrze to do nich później - gdy ochłoną.

 

Moi rodzice też palą i niechętnie widzieliby mnie palącego. Chcą dobrze, więc nie widzę tu powodu do rozpaczania, w końcu nie palisz i już (nie?).

 

Wszyscy są tutaj zamknięci w sobie, więc sama nie jesteś (nikt normalny nie tracili by czasu na forum o kucykach) ;) Będąc "zbędna" masz czas dla siebie: książka, rower, spacer, ipt. Nawet jak nie ma się bliskiego kolegi, to warto coś robić nawet samemu. Zawsze można się czegoś nauczyć/dowiedzieć, albo chociażby miło spędzić czas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszła pora się wyżalić. Otóż od miesiąca dręczy mnie fakt, że... jestem zbędna wszędzie dookoła. Nawet w rodzinie. Dziś jednak będę mówić o rodzinie. Jak to rodzina, kochająca, lecz zdarzają się gorsze dni. Tylko u mnie te gorsze dni są prawie codziennie. Od grudnia 2013 rodzice w kółko krzyczą na mnie i mojego 27 letniego brata. Starałam się do tego przyzwyczaić, lecz już nie mogę. W kółko słyszę: "Odnieś to do ch****y", "Powinnaś dostać po d***e g*******u" itp. A nie pomyślą, że nie lubię wulgarnego języka. Do tego wraz z moim bratem coś przede mną ukrywają co mnie irytuje i smuci. Dodatkowo od lipca 2012 zamknęłam się w sobie, a teraz wrzeszczą na mnie kiedy widzą mnie siedzącą pod drzwiami i jak tłumaczę się, że robię to, bo nie chcę przeszkadzać.

Na razie tyle mam do powiedzenia. Pewnie i tak coś pominęłam. A.. i jeszcze nie chcą bym w przyszłości paliła papierosy i piła alkochol, a sami to przy mnie robią.

Zdaje się być błachostką, ale ja już tak nie wytrzymam. Nie mam komu zaufać. Nie mam wsparcia, a oni nie pomyślą, że gdyby mi coś powiedzieli na spokojnie, to bym zrozumiała swój błąd. Użytkownicy MLPPolska, jesteście moją ostatnią nadzieją, abym nie popadła w depresję.

A czy naprawdę jesteś zbędna? Wiele osób tak mówi, lecz rzadko kiedy tak jest faktycznie. Ponadto widzę jesteś jeszcze bardzo młoda, dużo przed Tobą czasu, by czymś bardzo poważnym się zająć i na podjęcie decyzji co chcesz w życiu robić. Nie wywieraj na samą siebie zbyt wielkiej presji, ja mam 22 lata, a jeszcze nie wiem czym tak naprawde będę w życiu się zajmował.

A rodzina... cóż tak jak EmSki orzekł. Może i są oni starsi i są to rodzice ale drzeć się bez powodu nie mogą. To dotyczy też brata. Postawcie się oboje. A szczególnie on. Młody już nie jest, będzie miał większą siłę przebicia, a jak oboje się im postawicie, gdy ci zaczną wrzeszczeć to może zaczną myśleć, czy ich zachowanie ma sens.

A jeśli brakuje Ci jakiegokolwiek wsparcia to możesz do mnie spokojnie pisać, by się wygadać itd. Problemu w tym nie widzę, a sam wiem ile czasem znaczy to, że ktoś przynajmniej wysłucha co masz do powiedzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ty im to powiedz. Jak wrzeszczą bez powodu, to nie bój im się tego wytknąć ("Nic nie zrobiłam, dlaczego na mnie krzyczysz?", "Nie musisz wrzeszczeć, żebym zrozumiała."). Nawet jak zareagują nerwowo, nie odpowiadając racjonalnie, to może dotrze to do nich później - gdy ochłoną.

Moi rodzice też palą i niechętnie widzieliby mnie palącego. Chcą dobrze, więc nie widzę tu powodu do rozpaczania, w końcu nie palisz i już (nie?).

Wszyscy są tutaj zamknięci w sobie, więc sama nie jesteś (nikt normalny nie tracili by czasu na forum o kucykach) ;) Będąc "zbędna" masz czas dla siebie: książka, rower, spacer, ipt. Nawet jak nie ma się bliskiego kolegi, to warto coś robić nawet samemu. Zawsze można się czegoś nauczyć/dowiedzieć, albo chociażby miło spędzić czas.

Może to do nich nie trafić, albo to ja tylko spotkałem się z sytuacją, gdy ktoś ponad pół roku nie jest w stanie ochłonąć.

Ja mam podobny problem. Staram się być w domu jak najkrócej i unikać sytuacji konfliktowych. Kup sobie zatyczki do uszu i jak zaczynają krzyczeć, to załóż je i ignoruj ich. Polecam także wizyty u psychologa i znalezienie kogoś, kto pomoże ci w tej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MaLinka- myśl o tym, że kiedyś wyprowadzisz się, np. na studia. To pomaga w takich sytuacjach, bardzo.

Z idiotami się nie dyskutuje, bo i tak się nie wygra :rdblink:. Trzeba ich po prostu ignorować.

 

I nie czuj się niepotrzebna. Zawsze jest ktoś, kto cię kocha- ty sam ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wczoraj pokojowo zakończyłam swój pięcioletni związek z moim chłopakiem i jestem w szoku ,że moja rodzina tak obojętnie na mnie patrzy w tak trudnych chwilach. Gdy moja starsza siostra rozstała się ze swoim chłopakiem miała wsparcie u wszystkich i 24 godzinnego "psychologa" w każdym członku rodziny. Trudno zaciskam żeby i dalej wysłuchuje brednie ,że "ona nie jest lepiej traktowana" ,ale uwierzcie mi to mnie boli..... i boli mnie to ,że pomimo pokojowego rozstania z moim ex moja siostra chcę to bardziej pokomplikować ,a co najgorsze ....zadzwoniła do mnie z informacją tylko po to by się pochwalić ,że idzie dzisiaj ze swoich chłopakiem do restauracji... tak bardzo to było "miłe" z jej strony  oczywiście nikt z mojej rodziny nie widzi ,że to wszystko mnie rani....... zacytuję swoją mamę "DAJ JEJ SIĘ CIESZYĆ CHŁOPAKIEM".

 

Gdy ostatnio rozmawiałam z moją mamą powiedziałam jej prosto w oczy ,że mam niską samoocenę (przez stosunek rodziny wobec mnie) ,a ona powiedziała tylko "masz niską samoocenę ,bo się zaniedbałaś" ....Myślałam ,że mnie szlag trafi jak to od niej usłyszałam.....czy ona w ogóle wie co to oznacza niska samoocena? Miałam już myśli samobójcze ,bo wiem ,że nikogo nie interesuję. Poza tym jeżeli moja mama nie wierzy w coś takiego jak niska samoocena to jak mam jej wytłumaczyć DDD? (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych).

 

Rani mnie obojętność ludzi ,a zwłaszcza mojej rodziny ...czasami mam wrażenie ,że najlepiej byłoby odejść, bo jestem tylko zbędnym balastem dla wszystkich. 

 

Jest mi trochę wstyd ,że muszę się żalić tutaj w internecie ,ale to też powinien być cios dla mojej całej rodziny skoro wole się żalić na forum niż z nimi szczerze rozmawiać na ten temat. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie, społeczeństwo (nawet internetowe) jest od tego, żeby zwracać się do niego o pomoc- duszenie tego w sobie byłoby niemądre. Twoja mama nie... nie wierzy w niską samoocenę tylko odbiło się od jej światopoglądu to, że być może jest złą matką i to przez nią. Prawda zawsze odbija się od ludzi szczególnie jeśli sugerujesz im porażkę rodzicielską no bo jak to tak? Problemy w rodzinie? Nieeeee, to twoja wina. <sarkazm> No i starsza siostra pewnie była pierwszym dzieckiem w ogóle, więc z nią obchodzono się bardziej jak z jajkiem, a z drugim dzieckiem rodzice zwykle dają sobie spokój i nie latają za nim aż tak- normalka. Pewnie po doświadczeniach z poprzednim dzieckiem wyluzowali i ustanowili sobie w głowie limit uwagi potrzebny tobie do normalnego rozwoju i myślą, że zrobili dobrze, a tak naprawdę nie powinno być takiego limitu i tylko cię tym ranią.

Mam nadzieję, że szybko poczujesz się lepiej w związku z zerwanym związkiem i wiesz co... jeśli rzeczywiście się zaniedbałaś na skutek tego wszystkiego, to poświęć sobie najbliższy czas na totalne odpicowanie się pod każdym względem- odciągnie cię to od myślenia o rodzinie i chłopaku, może poczujesz się lepiej i pewniej i może nawet zwróci to czyjąś uwagę. Niesamowite jak to często działa w takich wypadkach jak twój, ale to tylko moja sugestia- znaleźć sobie coś, co będzie jak twój relaksujący ZEN i skupić się na swoim komforcie chwilowo olewając resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Littlebart

         Ja mam pewnien problem związany z asertywnością i jeszcze czym innym. Nie potrafię odmówić kiedy ktoś o coś prosi i za wszelką cenę musze komuś pomóc, choć patrząc niekiedy na niektóre sytuację, gdy ja coś komuś potrafię dać w "prezencie" od siebie coś fajnego, to niekiedy nie jest to niestety odwzajemniane, co trochę odrzuca mnie już od ludzi. Przykładowo, gdy daję coś co mam w nadwyżce koledzę, nie koniecznie materialną rzecz, to później i tak potrafię spotkać się z odmową, gdy ja proszę o drobnostkę, która nic nie kosztuje... no chyba że ktoś sobie ceni 5 minut swojego życia tak drogo. Szkoda, że dużo jest takich ludzi co potrafią tylko brać a później nawet nie pomogą i nie poświęcą czasu gdy druga osoba jest w potrzebie. Nie mówię że wszyscy tak mają bo są oczywiście osoby które potrafią się poświęcić dla drugiej osoby, znane nawet na moim przypadku co bardzo sobię cenę, ale często poznaje po ludziach jacy potrafią być pazerni i nic od siebie nie dawać a tylko brać i wykorzysytywać czyjąś nie asertywność. No cóż... nie wiem, czy pomagać komuś dalej na kimś w pewnym stopniu się zawiodłem? Czy teraz mam odrzucać pomoc gdy taka osoba mnie poprosi, czy pomagać dalej, albo czy zwrócić uwagę, że jest to trochę nie fair wobec mnie?

         Drugi problem głupią nieśmiałość w większym gronie. Nie nawidzę przebywać w większych grupach,czuje się jakoś tak nie swojo. Nigdy nie pójdę już nawet na jakąś domówkę, co jest duża ilośćosób bo nie potrafię się odnaleźć w większym gronie, jescze nie znajomych mi osób. Dawniej zaprosił mnie na taką najlepszy kumpel, od tamtej pory nawet nie ruszam się na żadne większe imprezy, wole spędzić czas jak ktoś mnie zaprosi w mniejszym i to dużo mniejszym liczbowo gronie osób. Wydaje mi się że problem leży w tym, że nie potrafię jak pierwszy raz kogoś spotkam i go nie znam w ogóle rozmawiać o byle czym, jakaś taka wewnętrzna bariera, blokada słów. Większość osób jak wiadomo woli spędzać czas w dużym gronie, niestety.
 

       Za to w mniejszym gronie potrafię być sobą, tylko zdarza mi się taka blokada jak jest dużo osób. I niestety chyba nigdy nie pójdę na żadną wielką imprezę, choć nawet wole spędzić czas w domu i później być wypoczętym :P

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi "problem" jest nim pewnie o wiele bardziej dlatego, że społeczeństwo uważa to za wadę, a nie dlatego, że to rzeczywiście jest jakiś problem. Chyba, że tobie to przeszkadza w czymś, ale nie widzę w czym by mogło. Ja wprawdzie jestem wygadana i rozbrajam obcych szczerością, ale tak jak ty czuję się źle na domówkach i imprezach. Ale skoro nie ma tam niczego wartościowego dla takich ludzi jak my, nie mamy z tego frajdy i pewnie jeszcze dochodzi potem poczucie zmarnowanego czasu, to po prostu trzeba pogodzić się z faktem, że to nie dla nas i znaleźć sobie inne formy interakcji z ludźmi. Jedynym problemem jest to, że lud z imprez nigdy nie będzie miał okazji poznać jacy jesteśmy fajni, wiec to oni tracą, ale to i tak nie towarzystwo dla nas, więc ponownie... nie ma problemu. Dlaczego więc piszesz "niestety chyba nigdy nie pójdę na żadną wielką imprezę"? Jeśli to nie jest odpowiednie dla ciebie to powinieneś się cieszyć, że nie pójdziesz, bo chodzenie tylko by sprawiało, że czujesz się niekomfortowo. Jaki sens? To nachalność społeczeństwa jest problemem, a nie twój gust do spędzania wolnego czasu.

Jedyne "niestety" w takiej sytuacji, to ekstrawertyczny motłoch do którego nie dociera, że dla niektórych głośne imprezy nie są w żaden sposób fajne czy wyzwalające i trzeba to często tłumaczyć każdemu z osobna, a większość ma taką blokadę na mózgu, że to do nich nie dociera. Wtedy zwykle pytam jakim cudem nie sprawia im wielkiej frajdy spędzenie kilku dni z rzędu na czytaniu jakiejś mega serii książek fantasy i przez kolejne 10 minut palę głupa w ich stylu, czyli "no ale jak to, nie uważasz, że to super zabawa? To jakie ty masz rozrywki w życiu? :wut: ". Dopiero wtedy zaczyna do nich mgliście docierać, że pojęcie dobrej zabawy jest względne. ...mgliście. -.-"

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Piter Wan Kenobi

Rozpoczynając od twojego drugiego problemu. Na forum jak można zauważyć spora część użytkowników walczy z nieśmiałością, sam znam dane uczucie, co poradzisz, taki jestem i wątpię aby charakter uległ zmianie. W sumie mam identycznie jak Ty, gdyż wśród przyjaciół/kumpli nawijam o głupotach na luzie, a jak przebywam w nieznanym otoczeniu czuje sie... dziwnie. Serio, lepiej iść na spacer, poczytać książkę czy coś w ten gust, bo słuchanie idiotów potrafi wkurzyć.  Z drugiej strony, lepiej spedzac czas po swojemu, niż chlac na imprezach z nie wiadomo kim, prawda? Zresztą imprezy mają wiecej minusow niz plusów jak dla mnie, ale co kto woli. Poza tym, Burning ma dużo racji dlatego nie będę nic dopisywał na dany temat. 

 

Odnośnie pierwszej części. W tych czasach nie oszukujmy się pieniądze rządzą światem .__. Dlatego jest tylu egoistów/naciągaczy myślących tylko o sobie, lecz nie zapominajmy, ze istnieją także dobrzy ludzie, którzy nie są obojetni na innych. Sam lubię pomagać kiedy tylko mogę i na ile potrafię, pomimo tego, iż skur***** nie unikniemy, niestety. Radziłbym zwrócić uwagę, bo to jest bardzo nie w porządku z ich strony.

Jakbyś miał jeszcze jakies problemy, to pisz na gg :)

Edytowano przez Piter Wan Kenobi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że jestem na forum sporo czasu, to mogę również Wam powiedzieć o czymś osobistym, meh. Mój ''ojciec'' jest alkoholikiem, który zniszczył mi dzieciństwo praktycznie. 

 

OK, trochę zakurzone, ale nie mogę przejść obojętnie. Mam to samo. Ba, po jakimś czasie doszedł do tego drugi alkoholik. W 2008 matka przeszła ciężki zawał. Następny będzie ostatnim. Podstawa - zero stresu. Próbowałem wszystkiego. Każda instytucja mówiła to samo: dopóki sam nie zechce to my nic nie zrobimy.

 

A ojciec? Przyjedzie policja i jeszcze mają pretensje, że do tak "błahych" spraw wzywają. No jakby wbił jej nóż między żebra to by było coś! A to? Kłótnia? Pfff... A tak na serio to powiem krótko - walcz, walcz i jeszcze raz walcz. Nie dosłownie. Zacznie szaleć? Dzwoń na policję. Może i nie mogą nic zrobić, ale po X telefonach coś się zacznie dziać. Masz do tego prawo. Niech przyjadą i 100 razy - to ich obowiązek. Prawda jest taka, że dla wielu alkoholików od rodziny ważniejsza jest reputacja na osiedlu. "Toż to taki porządny chłop, na rodzinę zarabia..." Ja popełniłem ten błąd, nie robiłem nic. I mam co mam. Dwóch alkoholików... Aha, jeden właśnie śpi w swoim pokoiku. 

 

Na dzień dzisiejszy wiele osób pyta dlaczego jestem taki wyciszony, wycofany, zamknięty w sobie... co mam im powiedzieć? A neurolog podejrzewa, że uzależniłem się od jednego z leków... Życie jest piękne. :burned:  

 

 

Nie masz możliwości z mamą odciąć się od ojca? Z Twojego opisu wynika, iż beznadziejny z niego zarówno ojciec jak i mąż, także po prostu zastanawia mnie czy próbowaliście takiej opcji. 

 

 

Polska to kraj w którym alkoholik ma większe prawa niż osoba współuzależniona. Wiem coś o tym.  :ajsleepy:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice sobie sprawili iFony... Teraz średnio co 30 minut widuję któregoś z nich bo:

A) Coś nie działa

B) iTunes nie zrzuca muzyki

C) Coś nie działa

D) Nie mogą czegoś zrobić

E) Czy mówiłem już że coś nie działa?

Czy ja wiem żeby to był aż taki problem, że musiałeś tu o nim pisać? Zauważ, że rodzice większości z nas w naszym wieku ganiali za piłką i siedzieli na trzepakach. Informatyka była w powijakach, mało kto słyszał o czymś takim jak 'komputer', a fakt, że za 20 lat każdy będzie miał w kieszeni telefon wydawał się po prostu nierealny. Nie możesz ich winić za to w jakich czasach się urodzili.

Z drugiej strony też nie musisz być omnibusem, ale zważając na rzeczywistość w której żyjemy - dzieci znają się na informatyce lepiej od rodziców - oni idą z tym bezpośrednio do Ciebie. Jeżeli nie jesteś w stanie im pomóc to po prostu to powiedz lub... wpisz problem w Google :lol:

Kiedy moja rodzicielka sprawiła sobie nowy tablet, a mnie doprowadzało do frustracji jej ciągłe pytanie się o dość prozaiczne [z mojego punktu widzenia] rzeczy, to usiadłam z nią i krok po kroczku tłumaczyłam obsługę podstawowych funkcji.

I czy Twoi rodzice nie mogli kupić bardziej pospolitych urządzeń tylko od razu rzucili się na Srajfony? :I Pomimo dość sporej zmiany na przestrzeni lat ja nadal uważam, że telefon - jakkolwiek zaawansowany technologicznie by nie był - służy przede wszystkim do dzwonienia, reszta to dodatki.

No i coś raczej oczywistego: u Fapple płaci się za jabłuszko na obudowie, nie za urządzenie.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam ochotę użyć słów bardzo niecenzuralnych, ale nie potrzebuję procentów.

 

Wczorajsza noc dała mi nieźle w kość. W pogotowiu potrafią pracować prawdziwe "ze złej matki syny". Brat dostał trzech ataków padaczki (nie pierwszy raz). OK, może to i padaczka alkoholowa, czyli w pewnym sensie "choroba na życzenie" ale, mimo wszystko zakichanym obowiązkiem wezwanego pogotowia jest udzielenie pomocy.  

 

1. Po 21:00 - pierwszy bardzo słaby atak - nie reagujemy. Często kończy się na nim.

 

2. Nieco po 22:00 - drugi silny atak - według wszelkich książeczek typu "co robić", jeśli atak nie ustąpi do 5 min należy wezwać pogotowie. Ten trwał ponad 15 (zanim brat zaczął odzyskiwać przytomność, ale nie świadomość) - wzywamy pogotowie. I tu zaczyna się jazda.

 

Przyjeżdża ekipa z wielkimi pretensjami. Lekarz (pielęgniarz?) Wiesław Kulikowski odmówił podania relanium. Powód?

 

a) Brat jest pełnoletni

b)Świadomy (a Tom to diament :cadanceangry:  )

c)Brat prawidłowo odpowiadał na "pytania kontrolne": czy chce zastrzyk, ten wybełkotał, że nie. Zapytał czy chce jechać do szpitala? Ta sama odpowiedź. Wiek, imię, data urodzenia... "Prawidłowo. Hurra, wygrałeś nie udzielenie pomocy"

 

Ta menda doskonale wiedziała, że brat nie jest świadomy tego co mówi. Sam choruję. Po silnym ataku pamiętam jedno: położyłem się spać u siebie, "śniły mi się" jakieś rozmazane plamy, głosy, obudziłem się zdziwiony w szpitalnym łóżku pod kroplówką. Dopiero od rodziny dowiedziałem się, że miałem atak, w domu było pogotowie (to te plamy), rozmawiałem z nimi, odpowiedziałem na wszystkie pytania i o własnych siłach dolazłem z czwartego piętra do karetki. To tyle jeśli chodzi o "świadomość"  :burned:

 

Pan Wiesław, mimo próśb nie chciał podać relanium... "bo jeszcze igła pęknie, i co? Prokuraturę naślecie"  :sab:  Problem w tym, że bez relanium nie dość, że ataki będą się powtarzać, to będą coraz silniejsze. A n-ty może być ostatnim. Ale to nie koniec. 

 

3. Po 02:00 nastąpił BARDZO silny atak. Pan Wiesław przyjechał z miną, jakby wezwali go do chomika, który ma zatwardzenie. Co zrobił? Podał wreszcie to zakichane relanium? Odwiózł na detoks? Nie. Wezwał POLICJĘ do zupełnie trzeźwej osoby, aby ta wzięła go na "izdebkę". :lunaderp:  Rzecz jasna to nie sprawa policji, trudno ich o to winić. Równie dobrze "Wiesiek" mógł wezwać straż pożarną, albo TOPR.  Policja zawiozła go do miejskiej izby wytrzeźwień, a tamci przekierowali go... "przykro nam nie udzielamy takich informacji". Jak widać według Wieśka chory na padaczkę alkoholową, to awanturujący się pijak, którego trzeba przywiązać pasami na "izbie"  :derp:

 

Morał tej historii? Wystarczyło podać jeden zastrzyk przy pierwszym wezwaniu... 

 

I jeszcze jedno. Odnośnie prokuratury. Ciekawe kim zainteresowałaby się prokuratura: rodziną, która "bezpodstawnie" wezwała pogotowie dwa razy, czy mającym pretensje lekarzem, który odmówił udzielenia pomocy choremu, powołując się na złamanie igły czy prawidłowe odpowiedzi półprzytomnej osoby. Nie wspominając o  wezwaniu policji, aby ta odwiozła trzeźwą osobę na izbę wytrzeźwień...     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w takiej sytuacji wytoczyłbym łapiduchowi proces. Są chyba organizacje, które zajmują się specjalnie takimi sprawami. Policja też na pewno ma obowiązek zapisać w jakiejś tam ich wewnętrznej karcie wynik badania alkomatem/badania krwi, więc to będzie przemawiać na waszą korzyść, jeśli twój brat faktycznie był trzeźwy. Oczywiście lekarz powie, jak dojdzie co do czego, że "on nic takiego nie powiedział", ale twoje zeznania będą warte tyle samo, co jego, a w dodatku będzie potwierdzenie z policji, że twój brat był trzeźwy.

Jeśli nie chcesz/nie możesz zapłacić za poradę prawną, to słyszałem, że w ośrodkach Pomocy Społecznej raz w tygodniu przyjmują prawnicy. Wiadomo, że nie są to żadni wybitny adwokaci, ale powinni być w stanie cię pokierować i powiedzieć, czy masz jakieś szanse w ewentualnym procesie. Bo z tego co mówisz, to jest ewidentne narażenie zdrowia i życia pacjenta, za co lekarz może mocno beknąć.

Tu się nie ma co żalić, tu trzeba działać.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...