Skocz do zawartości

EQUESTRIA WALCZY! - powieść z Waszymi OC


SPIDIvonMARDER

Recommended Posts

Dobra wiadomość: do końca miesiąca rozpocznę emisję fanfika! Oczywiście nie całości... mam około 80% pierwszego tomu. Jednak pierwsze rozdziały są prawie gotowe w wersji beta (czyli bez ilustracji).

 

Śledźcie, co się będzie działo w dziale literackim!

 

Na chwilę obecną mogę zaprezentować kolejny fragment. Nietokuce (lub też kucoperze? Co wybrać jako tłumaczenie "batpony"?) i Luna. Oto trzy wspaniałe portrety wykonane przez DarkCherry (serdecznie dziękuję!). Tym samym zaczynam realizowac obietnicę, że część Waszych OC doczeka się profesjonalnych portretów:

 

Midnight Lullaby, reprezentantka rodu Night Eye (OC Dark Cherry)

 

http://spidivonmarder.deviantart.com/art/Midnight-Lullaby-439385325

 

Nocturnal Eye, jej młodszy brat (OC Geralta, bardzo polubiłem tego kucyka!)

 

http://spidivonmarder.deviantart.com/art/Nocturnal-Eye-439359864

 

Starfall, sierota i potencjalnym pokrewieństwie z powyzśzymi kucykami (OC Parabellum Edge, też fajna postać)

 

http://spidivonmarder.deviantart.com/art/Starfall-439362037

 

Brakuje tutaj Fullmoon, niestety.

Jeśli chodzi o Lunę i jej aktualną akomodację, to sprawa zyskiwała na nagłości z każdym kolejnym dniem od czasu powrotu. W chwili pokonania Discorda przez reprezentantki Klejnotów Harmonii księżniczka definitywnie potrzebowała już własnego kąta i przydzielona jej przez Celestię komnata w wieży nie wystarczała. Było to po pierwsze pomieszczenie stricte prywatne, nienadające się do udzielania audiencji. Po drugie, nawet najwęższe wymogi prestiżowe wymagały od współwładczyni Equestrii czegoś na kształt dworu.... chociażby dworu. Na tym dworze mógłby pracować cały personel zarządzający nocą i usługujący księżniczce. Szczególnie Luna zapragnęła czegoś takiego kiedy dowiedziała się, że Sunwise, czyli szambelan Celestii, posiada w Canterlot większy metraż od niej.

Ktoś mógłby zadać pytanie, czemu trwało to tyle czasu i Celestia nie zatroszczyła się wcześniej o lokum dla siostry. Jako najstarsza powinna przynajmniej pomóc. Jednak początkowo nie istniała taka potrzeba. Dociekliwi pamiętają, że w chwili pierwszego publicznego wystąpienia Luny na paradzie w Ponyville, tuż po wyzwoleniu się spod wpływu Księżycowej Czarownicy, Pani Nocy była dziwnie niska, blada, a jej grzywa nie miała w sobie nawet cząstki dostojeństwa charakteryzującego uczesanie aktualne. Otóż w chwili powrotnej transformacji w Lunę ciało księżniczki zostało poddane tak niewyobrażalnemu przeciążeniu, że w celu uratowania samego siebie cofnęło się w rozwoju. Luna na powrót stała się źrebięciem i potrzebowała paru ładnych tygodni, nim odzyskała siły. Wtedy ponownie urosła i odzyskała blask, a grzywa dalej falowała jak powinna. Lecz póki nie nastąpił ten szczęśliwy moment i księżniczka nie postanowiła zaprezentować swojego nowego-starego ego, to mieszkała u boku siostry, która doglądała, czy proces dojrzewania przebiega prawidłowo.

Konwencjonalne wybudowanie nowego zamku nie wchodziło w grę. Siostry rozważały rekonstrukcję ich starożytnej siedzimy w lesie Everfree, lecz to leżało w zasięgu dalekosiężnych planów. Na chwilę obecną podjęły nieco bardziej romantyczne kroki i wspólnie z kilkoma equestriańskim mistrzami magii architektonicznej, po prostu wyczarowały niewielki, lecz w pełni stabilny zamek dla Pani Nocy. Wejść do niego dało się przez przyszykowany w zamku Canterlot portal. Po drugiej stronie czekała sala tronowa, pokoje prywatne, pokoje służby, małe muzeum i labirynt, będący autorskim pomysłem Luny. Lubiła w nim spacerować i porządkować myśli.

Całość była całkowicie realna, pomimo, że nie istniała. Czarny granit był zimny i twardy, a srebrne listwy i okładziny błyszczały w świetle czarnych świec. Tron dawał rządzącej księżniczce tyle godności, ile tylko sobie życzyła w trakcie spotkań z poddanymi. Co noc sprawowała rządy z tronu Canterlotu, lecz przy innych okazjach, szczególnie związanych z jej osobistymi projektami, przesiadała się na czarny morionowy tron.

Do pełni majestatu potrzebowała jeszcze sił zbrojnych. Gwardii Nocy, elitarnych oddziałów, które nie tylko zapewniłyby jej bezpieczeństwo i godnie reprezentowały koronę, lecz także wspomagały Maremacht, Luftmare i Maremarine tam, gdzie zwykłe wojsko nie miało pola manewru. Cel ten dało się wypełnić tylko poprzez zwerbowanie wyjątkowych kucyków.

Nietokuców, dzieci nocy.

Należały do pegazów i określały siebie jako boczną linię, coś w rodzaju podtypu. Charakteryzowały się drobnym wzrostem, nietoperzowymi skrzydłami i pionowymi źrenicami. Ich uszy były szpiczaste i wąskie, zakończone pędzelkiem. Kolorystyka nie tyle była ponura, co raczej wywodziła się z rodziny barw zimnych, mniej lub bardziej kamuflujących w mroku. Od upału dnia wolały kąpiel w chłodzie nocy i wtedy wykazywały największą aktywność, choć oczywiście wiele nietokuców pracowało razem z kucykami w świetle słońca. Jednak umiejętność doskonałego widzenia w ciemnościach jednoznacznie wskazywała, kiedy prawdziwy nietokuc powinien działać.

Egzystowały na marginesie społecznym. Wynikało to nie tylko z ich nokturnowej aparycji, budzącej lęk u dzieci dnia, lecz również mrocznej przeszłości. Dzisiejsze nietokuce już nie wiedziały, do czego służą długie kły górnych szczęk. Lubowały się w mięsnej diecie, sądzono więc, że po to natura obdarzyła je nietypowym jak na roślinożerne stworzenia uzębieniem. Jednakże przed tysiącami lat nietokucyki budziły powszechny strach ze względu na atakowanie swoich dziennych pobratymców w celu wysysania krwi. Były tak przerażające, że do dzisiaj w języku funkcjonuje szereg skojarzeń wampirycznych, a w tradycjach ludowych istnieją odpowiednie zabiegi mające na celu przeszkodzić powstawaniu nowych wampirów, które genezę błędnie dostrzegano w nieumarłych. Nikt nigdy nie zanotował ani jednego przypadku udanej nekromancji, jednak wieś zawsze wiedziała swoje i dlatego osikowe kołki do dziś można oglądać w muzeach i skansenach etnograficznych. Dziwnym trafem śmieją się z nich wyłącznie przyjezdni mieszkańcy miast, a autochtoni z lękiem wspominają wydarzenia sprzed wieków.

Za swoje okrutne tradycje nietokuce zostały przeklęte przez jednorożce. Ich ród miał z pokolenia na pokolenie karleć i ulegać dekadencji, aż po ostateczną zagładę. Pomiędzy rodami wybuchały wojny, stada malały, nawet wzrost z masą ciała uległy redukcji. Gdyby nie interwencji alicornich sióstr, a szczególnie Luny, od tysiąca lat nie istniałby już żaden żywy nietokuc, gdyż Discord nie przejmował się losem dzieci nocy w trakcie swych okrutnych rządów. Luna wyciągnęła do nich przyjacielskie kopyto i zaproponowała należyte miejsce w Equestrii. Zaczęła budować społeczeństwo i integrować je z dziećmi dnia, co było też oczywiście nieprzemilczanym działaniem Celestii. Niestety, Księżycowa Czarownica zniszczyła to wszystko i nietokuce znowu usunęły się w cień.

Przyszedł czas, aby je stamtąd wyciągnąć.

To była jedna z pierwszych decyzji, jakie podjęła po powrocie. Poszukiwała zagubionych w Equestrii rodzin, oferowała im pracę na swoim dworze i namawiała do przesiedlenia się do Canterlotu. Radość nietokuców z powrotu księżniczki była tak potężna, że nie spotykała się z oporem i już trzy miesiące po jej powrocie, w Canterlocie dało się zauważyć około setki nietokucy. Kilku z nich faktycznie zaczęło jej służyć, a dwóch otrzymało zaszczyt ciągnięcia rydwanu. Jednak to był dopiero początek i nadeszła ta chwila, w której wypadało powołać te siły zbrojne.

Salę tronową dworu nocy przyozdobiono motywami nietoperzowymi. Powieszono girlandy składające się z błoniastych skrzydeł, przygotowano odpowiednie przekąski, a po obu stronach tronu powieszono dwa sztandary z nieprzypadkową symboliką. Na jednym był krwawiący księżyc, godło dawnej Gwardii Nocy, a na drugim Oko w kształcie półksiężyca. Herb ostatniego szlacheckiego rodu, czyli Night Eye, którego trzech reprezentantów właśnie kroczyło po granatowym dywanie.

Wszystkie pegazy skłoniły się w sposób, którego księżniczka nie widziała od tysiąca lat. Przygięły przednie nogi do samej ziemi, pozostawiając zadnie w pełni wyprostowane. Prawym skrzydłem zamiotły obszar przed sobą i wyszczerzyły kły w taki sposób, aby zabłyszczało na nich światło księżyca. Ogon wygięły na kształt rogala budzącego oczywiste skojarzenie. Zamknęły oczy, by jeszcze bardziej zaakcentować swoją uległość wobec Pani Nocy i jej tajemnic.

Luna wzruszyła się i niemalże popłynęły jej łzy z oczu, kiedy ujrzała netora. Tak właśnie nazywał się ten specyficzny pokłon, który mogły wykonać tylko nietokuce, gdyż pozostałe rasy nie potrafiły tak się szczerzyć. Po nim od razu dało się poznać arystokrację. Nikt inny już nie pamiętał tego dziwnego ruchu.

-O, najgłębsza nocy! – odezwała się najstarsza z klaczy, wciąż trwająca w swym geście poddaństwa. Jej głos był wysoki i lekko syczący, tak jak u wszystkich nietoperzy. Jednak zawierał w sobie ogromną ilość słodyczy, którą potrafiło wychwycić wysublimowane ucho. – Powierniczko jej wszystkich osiemdziesięciu ośmiu sekretów. Ta, która ciągnie Trundholm. Nie umiemy wprost wyrazić swej radości, że wszystkie proroctwa o twoim powrocie się sprawdziły i z opowieści mówionej szeptem przy pełni księżyca, stałaś się rzeczywistym wybawieniem.

Luna ponownie się wzruszyła i chyba nawet nie upilnowała jednej czy dwóch łez.

-Witajcie, witajcie w nocnym dworze! Ja również jestem niezwykle rada widząc ostatni nietoperzowy ród herbowy. Niech nocne oko zawsze patrzy bystrze i niech przenika mrok swoim szlachectwem. Powstańcie proszę i spójrzcie mi prosto w oczy, a ujrzycie tam tylko ciepło i gościnę.

Kucyki posłusznie podniosły powieki i wyprostowały z godnością. Uśmiechały się bezkompromisowo i z ciekawością wpatrywały w swoją protektorkę. Wiedziały, że to historyczna chwila, kiedy ich stado doczekało powrotu własnej matki. Nieważne, czy minęło sto, czy tysiąc lat. Ich kochana matka znowu była z nimi, więc mogły przestać obawiać się jutra. Wraz z nią wróciło bezpieczeństwo, perspektywy i nadzieja, że jednak nie wszystko stracone.

Wróciła jedyna istota, która je rozumiała i kochała. Zdecydowanie najważniejsze, że kochała swoje małe dzieci, jak nazwała je w liście. Każdy nietokuc za podobne określenie śmiertelnie się obraziłby lub wręcz zaiskrzył agresją. Lubowały się w mrocznych, gotyckich klimatach, stąd ich wszystkie imiona wywodziły się nocnych tradycji związanych z ciemnością, śmiercią i nocną przyrodą. Jednak księżniczka Luna, ich matka i opiekunka, ona jako jedyna mogło wprost być pieszczotliwa i przymilna.

Ponieważ księżniczka nie zdążyła jeszcze sobie zorganizować herolda, poprosiła każdego z przybyłych o przedstawienie się. Pierwsza wystąpiła najstarsza klacz, na oko trzydziestoletnia. Była smukła i dostojna, ultramarynowa sierść pasowała do jasnoszarej grzywy i ogona, zaplecionych w dwa grube warkocze, dość staromodne zresztą. Na końcu każdego z nich znajdowała się broszka ze srebrnym półksiężycem na niebieskiej tarczce. Lazurowe oczy wyglądały niezwykle w połączeniu z pionową źrenicą i wystającymi z ust kłami. Na znaczku widniał duży księżyc będący prawie idealnym kołem. Wycinkiem była karminowa kropka, identyczna kolorem jak tusz do powiek. Na tle księżyca znajdowała się czarna nutka.

Drugi kucyk był ogierem. Wysoki i również cechujący się gracją w sylwetce, nosił na sobie niemalże czarną sierść z zaledwie jednym tonem szarości. Jakby do atramentu ktoś dolał małą kroplę bieli. Mroku dodawała mu granatowa grzywa i ogon, dość krótkie i niepoukładane, jednak budzące zaufanie jak u młodzieńca, który od razu jawi się na sympatycznego jegomościa. Wyglądał na dwadzieścia kilka lat, lecz znaczek z otwartą księgą nieco go postarzał, gdyż takie symbole kojarzyły się z siwobrodymi starcami. Jednak jadowicie żółtozielone oczy tryskały młodzieńczą witalnością. Ponurą aparycję kucyka łamał jasnoszary pasek biegnący od szyi aż do ogona.

Trzecim i ostatnim gościem byłą najmłodsza klaczka, a właściwie już kobieta, zapewne u progu dojrzałości. Chude kończyny wskazywały na intensywny wzrost, więc pomimo osiągnięcia już całkiem sporych rozmiarów, zapewne jej organizm nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Była bardzo ciemnogranatowa, lecz włosy miała szkarłatne niczym krew. Takie same były oczy. Wzorem starszej kobiety również nosiła warkocze, a na nich broszki, te jednak miały czerwone tarczki. Znaczek przedstawiał księżyc w pełni z czerwonym okiem na środku z pionową źrenicą.

Pokrewieństwo między kucykami było więcej niż oczywiste. Tylko ten jeden ród był tak rosły i zarazem smukły, co wskazywało na szlachetne korzenie. Ich spojrzenia również ciążyły wiedzą, godnością i wyszukanymi osądami świata. Szczególnie było to zauważalne u dwóch starszych nietoperzy. Ona pod misternym, gotyckim makijażem skrywała olbrzymią dumę, a on w swych jarzeniowych oczach objawiał wiedzę tysięcy przeczytanych książek.

Każdy z nich miał też wspólny ubiór. Była to czarna peleryna z wyszytym srebrnym okiem podobnym do księżyca w pełni. Spinali je z przodu srebrnymi zapinkami tarczowatymi, na których widniały czteroramienne gwiazdy. Na przednich kopytach nosili wysoko sznurowane sandały, oczywiście czarne.

-Nazywam się Midnight Lullaby – przedstawiła się najstarsza, a potem z gracją zafalowała ogonem i wskazała na ogiera. – To mój młodszy brat, Nocturnal Eye, a także siostrzyczka Fullmoon. We trójkę stanowimy eskadrę głosu rodu Night Eye. My jesteśmy jego głosem, uszami i ustami.

Słowo „eskadra” wzbudziło zaufanie u Luny. To wieszczyło dobry początek rozmów o uformowaniu gwardii i wojsku jako takim.

-Witajcie, witajcie! To i dla mnie zaszczyt was gościć, a nie dająca się opisać satysfakcja widzieć w dobrym zdrowiu tak szlachetnych wizytatorów. Cieszę się, że tak szybko przybyliście na moje wezwanie. List doszedł zatem bez opóźnień.

-Zaiste, moja pani. W dodatku pisałaś w nim o tym, że potrzebujesz naszej pomocy, aby odbudować Gwardię Nocy, której sztandar dumnie błyszczy ponad naszymi głowami. Nie czekaliśmy zatem, sądząc, że sprawa jest wysokiej wagi.

-Tak, to całkowita prawda. Jednak myślę, że możemy jeszcze sobie pozwolić na krótką zwłokę, gdyż jesteście zapewne wyczerpani po długiej podróży. Zamek Gloomlore znajduje się w samym centrum Blackthorn, a to przecież za Trottingham!

-Nie będziemy ukrywali, że chętnie odpoczniemy – stwierdził Nocturnal Eye, mrużąc swoje jarzeniowe oczy – warunki awiacyjne były niekorzystne przez większą część trasy, a nie przywykliśmy podróżować pociągiem. Te wszystkie spojrzenia bywają krępujące.

Luna pokiwała głową, lecz zdusiła w sobie chęć wyartykułowania oburzenia tym stanem rzeczy. Krepujące spojrzenia to jedna z tych rzeczy, jakie musi zwalczyć w trakcie swego panowania. Miała nadzieję, że zdąży jeszcze przed wybuchem wojny.

-Kazałam przygotować dla was skromny poczęstunek w refektarzu. Nic wielkiego, gdyż przed snem niezdrowo siadać do sutej wieczerzy.

Po uśmiechu Midnight Lullaby stwierdziła, że trafiła. Nietokuce na ogół jadły mało i potrafiły pościć jak żadne inne pegazy, jednak ich jadłospis stanowił pewne wyzwanie dla canterlockiej kuchni.

Przeszli do jadalni. Pod kryształowym sklepieniem dumnie błyszczał w księżycu czarny hebanowy stół mógł pomieścić co najwyżej tuzin gości, gdyż Luna nie przewidywała większej ich liczby. Komnatę ucharakteryzowano na prawdziwy schyłkowy gotyk, cechujący się ostrołukami w biforiach, ośmiokątnymi wapiennymi kolumnami i wielkim kominkiem. Portal nad drzwiami wejściowymi przedstawiał sceny walki z sióstr z Discordem, a w kamiennym murze tworzącym salę wkomponowano liczne płaskorzeźby z różnymi słynnymi kucykami. Był tutaj Stars Swirl Brodaty, księżniczka Platinum, rycerz Greenpool, Sværd, Clover Sprytna, czy też komandor Hurricane. Dookoła stołu znajdowały się niskie leżanki z granatowymi poduszkami, a pod ścianami stały ogromne kandelabry pełne dziesiątków srebrnych świec. Teraz jednak wszystkie pozostawały zgaszone, gdyż wieczerzający nie potrzebowali światła. Nietokuce nie dorastały do kopyt księżniczce jeśli chodzi o rozszyfrowywanie mroku, jednak łagodna poświata księżyca oknem całkowicie im wystarczała, aby trafić ustami do talerza.

A było w czym wybierać. Księżniczka kazała przygotować coś, co dla normalnego kucyka było skrajną ekstrawagancją, lub wręcz niebezpiecznym dziwactwem. Teoretycznie dało się to zjeść, ale kojarzyło się raczej wymyślnymi potrawami dla bogaczy, przez których wysublimowane gardła nie przecisnęłoby się zwykłe, pożywne siano.

Luna kazała podać mięso.

Były tutaj wędzone kiełbasy, kotlety schabowe, a także pasztety wieprzowe wraz z chlebem. Obok nich znajdowała się czernina oraz boczek. Tyle księżniczka zdołała załatwić w tak krótkim czasie. Niełatwo było znaleźć rzeźnika i kucharza, gdyż w Canterlocie, w przeciwieństwie do terenów wiejskich, spożywanie mięsa uchodziło za szczyt złego smaku. Na wsi jednak to też była oznaka głodu, czyli pustej stodoły na przednówku.

Rodzeństwu zaświeciły się oczy. Mięso i kacza krew to były przysmaki, które w zwykłych okolicznościach nie tylko kosztowały ogromne pieniądze, ale także po prostu nie sposób było zdobyć. Nawet w Blackthorn nikt nie chciał przyjąć stałej posady rzeźnika i rodzina musiała sama polować i oprawiać zdobycz, co nie przysparzało im popularności.

Dlatego bez czekania na specjalne zaproszenie rozsiedli się i zaczęli spożywać. Księżniczka zgodnie z tradycją jako pierwsza spróbowała potraw, a dokładniej to skubnęła pasztetu i wzięła jedną kromkę chleba z szynką, lecz odmówiła więcej mięsa. Z trudem to przełknęła, zadowalając się stojącym na uboczu sianem w panierce. I tak nie była głodna.

*

Fullmoon spoczywała pod ścianą z rysownikiem i uwieczniała rodzajową scenkę rodzinną, która roztaczała się przed jej oczami. Ktoś, kto kiedyś powiedział, że trzymające w ustach ołówek pegazy nigdy nie osiągną mistrzostwa w sztukach graficznych, zapewne nie widział Fullmoon przy pracy. Jej szkic niemalże wychodził z arkusza, taki był żywy.

Midnight siedziała na zadzie na łóżku, a brat ciągnął zębami za sznurki przy jej sandałach. Węzeł pod pachwiną był z jednej strony mocny i godny zaufania nawet w trakcie wykonywania ewolucji w powietrzu, jednak do jego rozwiązania potrzebne były dwie osoby w tym jedna o ogierzej sile. Obok leżały już zzute buty przez najmłodszą z rodzeństwa i Nocturnala, a także na wieszaku suszyły się peleryny całej trójki.

Kiedy uporali się z wiązaniami, Midnight położyła się na wielkim łożu, które oddano jej do dyspozycji. Teoretycznie każde z nich miało jedną z trzech komnat na wyłączność, które nie tylko łączyły się ze sobą przez korytarz, ale dzięki serii przejść tworzyły amfiladę, jednak póki co woleli siedzieć razem. W magicznym dworze Luny cykl dobowy podlegał tym samym prawom, co w rzeczywistości, aby książeczka zawsze doskonale wiedziała, która jest godzina. Zaraz miał wstać świt, więc póki brzask nie rozświetli ciężkich, czarnych zasłon, woleli jeszcze porozmawiać o dynamicznie zmieniającym się na ich oczach świecie.

Nocturnal Eye przysiadł obok siostry, która ułożyła się na plecach, podkurczyła nogi i rozłożyła płasko skrzydła. Ogier zaczął delikatnie ugniatać błony, a także ścięgna latających kończyn. Siostra mrużyła oczy z zadowolenia, jednak jego oblicze pozostawała jak zwykle poważne. Rzadko uśmiechał się bez naprawdę wyraźnego powodu, woląc zachowywać chłód.

-Ech... nie ty powinieneś tu być – westchnęła teatralnie Midnight Lullaby i spojrzała na końce swoich zadbanych kopyt. Brat zmrużył oczy, lecz się nie odezwał, pozwalając jej kontynuować. – Tutaj powinien siedzieć mój jedyny, mój rycerz i on powinien mi masować skrzydła po długiej podróży.

-Czy ta uwaga ma jakiś bogatszy kontekst? – zapytał Nocturnal nie przerywając pracy.

-Oczywiście. To mój komentarz dramatycznie aprobujący plany księżniczki dotyczące przywrócenia chwały nietokucom.

-Poproszę o dodatkowe wyjaśnienia, gdyż...

-To proste, braciszku. Nie mogę znaleźć partnera, gdyż najzwyczajniej w świecie brakuje kwalifikujących się kandydatów. Jesteśmy ostatnim rodem szlacheckim, co jeszcze nie jest przeszkodą nie do pokonania. Wśród dzieci nocy znajdzie się szereg kawalerów godnych wstąpienia w poczet nocnego oka. Jednak... i tak ciężko nam się odnaleźć w świecie. Nietokuców jest po prostu o wiele za mało. Nie łączymy się w pary, boimy zakładać rodziny i tak powoli znikamy z kart dziejów. Brak dumy narodowej to jeden z elementów składowych samozagłady. Mówiąc kolokwialnie: nie rozmnażamy się, bo boimy się żyć.

-Obawiam się, że masz rację.

-Też sądzę, że mam rację. Jednak kiedy nietokuce znowu znajdą swoje zaszczytne miejsce na świeczniku, to zniknie argument, aby nie płodzić dzieci ze względu na obawę o ich przyszłość. A co ty o tym sądzisz, Fulliś?

Dziewczyna westchnęła, wypluła ołówek i odpowiedziała krótko:

-Więcej dumy, więcej seksu, więcej, więcej nietokuców, więcej dumy... koło się zamyka.

Midnight zachichotała delikatnie, a potem na chwilę skupiła się na przyjemności masażu. Brat skończył ze skrzydłami i przeszedł do jej kopyt. Kręcił okręgi, a także z wyczuciem naciskał krawędzie. Robił to delikatnie, świadomy swojej siły i faktu, że Midnight miała kruche, arystokratyczne ciało. Uczył się masażu wiele lat, zresztą pod jej czujnym okiem. Sam miał problemy ze znalezieniem partnerki, więc rodzeństwo uznało, ze musi poznać jakieś tajniki obdarzania się przyjemnością, a wtedy zachęcą do siebie kogoś. Niestety, na chwilę obecną jedynym owocem tej operacji była możliwość podleczenia mięśni brata czy siostry.

-Dlatego musimy przystąpić do planu księżniczki – powiedziała po jakimś czasie kobieta. – Będzie to nas kosztowało wiele wysiłku, może nawet zapłacimy krwią. Jednak jeśli chodzi o mnie, oddam całą swoją krew dla dobra diaspory dzieci nocy.

-Przemawiasz chyba nazbyt radykalnie – skrytykował ją brat wciąż skupiony na masowaniu. – Póki co księżniczka nie żąda od nas poświęcania żadnej krwi ani innych części ciała. Żąda hołdu, aby zalegitymować swą władzę, co jest zrozumiałe. Potrzebuje pomocy w organizacji dominium, a także pracy organicznej. Gdzie ty widzisz jakieś hekatomby, siostruniu?

-Nie przesycaj moich słów! – syknęła siostra, wysuwając kły. – Nie mów, że nie wyczuwasz podtekstu. Nie próbuj mnie zwieść. Jesteś zbyt inteligentny, aby przejść obojętnie obok planów odbudowy Gwardii Nocy. To chyba tylko twoja wrodzona ideowość każe ci...

-Mój idealizm nie ma nic do rzeczy. Gwardia Nocy, Czarna Gwardia, zwał to jak zwał. Powtórzę, że to wszystko sprawia wrażenie zwykłego odbudowywania państwa. W jego skład wchodzą też siły zbrojne, co jeszcze nie wiąże się z przelewaniem krwi.

Siostra pokręciła głową. Chciała go teraz ostro ofuknąć, ale przypomniała sobie, że właśnie masuje jej przednie kopyto, więc powinna wykazać się wobec niego większą serdecznością. Dlatego zeszła z tonu i przemówiła spokojnie:

-Pozwól, że ci wytłumaczę. Jesteś młodszy i masz prawo tego nie czytać. Luna powraca, tak? Organizuje siły zbrojne, tak? Prosi o współpracę nas, czyli ostatnich arystokratów, tak? Faktycznie, do tego punktu całość sprawia wrażenia każualowych działań rekonstruujących państwo.

-No niby...

-To wytłumacz mi to!

Wskazała kopytem na baldachim nad sobą. Nocturnal zadarł głowę i wydał z siebie krótki, zduszony okrzyk zdumienia, który powtórzyła Fullmoon.

Na granatowej powierzchni tkaniny wyszyto krwawiący księżyc, identyczny jak na sztandarze, który przywitał ich w sali tronowej. Motyw był ogromny i nie dało się na niego nie patrzeć leżąc w tej pozycji, gdyż zajmował sporą część panoramy.

Fullmoon poderwała się na nogi i pobiegła do pokoju obok, skąd krzyknęła:

-Tutaj też taki jest! I u mnie też!

-Ale... ale... – wykrztusił Nocturnal, lecz siostra przyłożyła mu kopyto do ust.

-Luna obnosząca się z znakami wojennymi? Luna, która każe nam na nie patrzeć nawet w trakcie snu, abyśmy dobrze zapamiętali te symbole? I wreszcie, Luna, która chce do nowego wojska przyjmować klacze! To oczywiście nie wszystkie sugestie, że tutaj chodzi o coś poważniejszego. Czyżby Luna... szykowała się do wojny?

To zdanie zabrzmiało tak chłodno, że zadrżeli z zimna, a woda w dzbanku na szafce nocnej zeszkliła się. Nocturnal chwycił się za głowę i pokręcił nią w obronnym geście, jakby chciał stamtąd wyrzucić jakiegoś demona.

-Nie... błagam cię... nie mów, że...

-Nic nie mówię, nic nie zgaduję na ślepo. Ale...

-Ale nie sądzicie, że ona chce znowu zaatakować Celestię i zaprowadzić wieczną noc?

Aż podskoczyli i z paniką spojrzeli na młodszą siostrę, która to powiedziała wchodząc do pokoju.

-Nie! To byłoby tak nieskończenie absurdalne, że nie ma prawa istnieć! – zaprzeczył kategorycznie ogier. – Ale jeśli jednak...

-Nie, to chyba chodzi o coś innego – zastanowiła się Midnight, trzepocząc długimi rzęsami. – Ale cokolwiek by to nie było, z oczywistym solarnym wyjątkiem, musimy ją poprzeć. Wojna może nas kosztować wiele krwi, jednak w ostatecznym rozrachunku da nam możliwość jej uszlachetnienia.

-Masz rację. Na kowadle wojny wykuwa się bohaterów...

-...i rozdaje godności szlacheckie! – odgadła Fullmoon i dumna rozejrzała się. Rodzeństwo pokiwało głową z aprobatą. Zadowolona z siebie dziewczyna oznajmiła. – Będzie, co będzie. Dowiemy się wszystkiego jutro. Chodźmy spać, bo już zaraz wzejdzie słońce!

*

Zebranie nastąpiło w sali Trundholmu. Trundholm to starożytny wózek solarno-lunarny, z wielkimi kołami o dwóch poprzecznych szprychach, a także zamontowanym ogromnym dyskiem, który z jednej strony był słońcem, a z drugiej księżycem w pełni. W antycznych czasach, kiedy wiele kucyków jeszcze nie rozumiało zależności między księżniczkami a ruchem ciał na niebie, siostry postanowiły im objaśnić kontrolę nad cyklem dobowym w sposób bardziej obrazowy. W Hestii kazały wykonać dla siebie dwa wózki, Trundholm i Nebrę, czyli wozy, które ciągnęły przez niebo, pokazując ruch słońca i księżyca. Z czasem okazały się one zbędne, więc wylądowały w muzeum w zamku Canterlot.

Przed dużą scena, na której spoczywał pojazd ustawiono okrągły stół i leżanki, te same, co znajdowały się w refektarzu. Luna zajęła największą z nich i wskazała reszcie wolne trzy. Podano cydr i rozpoczęły się obrady.

-Nie będę trzymała was dłużej w niepewności i zacznę od najbardziej ważkiego zadania – oznajmiła Luna aktywując róg i roztaczając ponad nimi iluzoryczny krwawiący księżyc. – Sprawa Gwardii Nocy to rzecz, od której zależy dalsza rola nietokuców w systemie Equestrii.

-A także nadchodząca wojna – wypaliła Fullmoon i natychmiast zapłonęła rumieńcem. Rodzeństwo spojrzało na nią karcąco z równoczesną żałością. Zdradziła coś, co chcieli rzucić na stół w stosownej chwili. Luna podniosła brew, a potem uśmiechnęła się.

-Gratuluję domyślności i spostrzegawczości. Podejrzewam, że to Midnight Lullaby zwróciła waszą uwagę na baldachimy.

-Tak – odpowiedział za siostrę brat. – a skoro już nastąpiła na nieszczęśliwa dekonspiracja... – syknął w stronę Fullmoon, a ta wyszczerzyła przepraszająco kły. – to grajmy w otwarte karty. Odczytaliśmy wiele poszlak, które wskazują, że będziesz chciała, wasza wysokość, użyć nas do jakiejś akcji zbrojnej. Bardzo prosimy o zapoznanie z tematem, gdyż wzbudziło to nasz niepokój.

-Chyba wiem, w jakiej kwestii. Zapewniam was z całą powagą, że nie zamierzam robić niczego wbrew siostrze.

Odetchnęli z ulgą, a Luna zachęcona taką reakcją kontynuowała:

-Nietokuce otrzymują inne zadanie w nowej rzeczywistości, którą budujemy razem z Celestią. W przeszłości byłyście moją gwardią przyboczną i regularnym oddziałem wojskowym, którego na szczęście nie zdążyłam użyć w trakcie pamiętnej nocy sprzed tysiąca lat.

-Nie zdążyłaś? – zdziwiła się Fullmoon. – Przecież to nie byłaś ty, księżniczko, a Księżycowa Czarownica.

Luna spojrzała srogo na młodą klacz, a ta zawstydziła się swoją dziecięcą naiwnością.

-To byłam ja i nigdy się tego nie wyprę. Dałam się opętać samej sobie, swojemu żywiołowi i dokonałam wielu zbrodni, za które zostałam słusznie ukarana. Tobie też radzę, młoda damo, abyś nigdy nie tuszowała swoich błędów, a opowiadała o nich z podniesionym czołem i wysuwała należyte nauki.

-Wybacz mi, moja pani – Fullmoon skłoniła się, a Luna odkiwnęła jej głową i kontynuowała opowieść:

-Teraz jednak chcę, abyście stali się integralną, elitarną formacją Luftmare, czyli tworzonych właśnie sił powietrznych. Otrzymacie rolę wojsk powietrznodesantowych, które dzięki swym biologicznym predyspozycjom, nowoczesnemu uzbrojeniu i wyjątkowemu wyszkoleniu będzie używane do zadań specjalnych.

-Ależ moja pani! – przeraziła się Midnight Lullaby. – Tysiąc lat temu nasze stado liczyło dziesięć tysięcy osób! Można było sformować z tego batalion, lecz pozostała nas zaledwie jedna piąta, z czego większość nie nadaje się do służby wojskowej. Śmierć każdego z nas to poważny cios dla ciągłości rasy!

-Zdaje sobie z tego sprawę, dlatego planuję zwerbować co najwyżej setkę was.

-Cóż może zdziałać setka? – niedowierzał Nocturnal Eye.

-Posłuchajcie mnie. Nie będziecie stacjonować na froncie. Ta setka zostanie oddelegowana do wykonywania bardzo specyficznych zadań, jak sabotaż lub przejmowanie pojedynczych, ale kluczowych obiektów z zaskoczenia. Wyobraźcie sobie taką sytuację...

Iluzoryczny księżyc zniknął, a zamiast tego pojawiła się prześwitująca makieta mostu kolejowego z wielką, stalową ramą.

-Wyobraźmy sobie, że nasza regularna armia przeprowadza natarcie i musi przedostać się na drugą stronę tego mostu, gdzie spodziewa się walnej bitwy z wrogiem. Waszym zadaniem byłoby tuż przed ich nadejściem zaatakować pod osłoną noc i go zdobyć. Widzicie w mroku i potraficie latać, co będzie dla nieprzyjaciela ciężką próbą. Gdybyśmy próbowali zdobyć ten most konwencjonalnie, zajęłoby to nam cały dzień, gdyż takich obiektów łatwo się broni. Jednak jeśli użyjemy elitarnej jednostki, która dzięki odpowiedniej technice zaskoczy wroga, można go zdobyć bez jednego ciosu i wojsko przyjdzie na gotowe. Będzie mogło skupić się na przygotowaniach do bitwy, a nie przejmować takimi drobiazgami. Teraz rozumiecie?

Pokiwali ostrożnie głowami, nie chcąc tak łatwo zrezygnować ze swoich wątpliwości. Co jak co, ale ważyły się teraz losy całej podrasy, której odtworzenie mogło być bardzo trudne. Nietokucyki nie łączyły się z innymi rasami ani nawet ze zwykłymi pegazami, gdyż różnice kulturowe na to nie pozwalały. Jeden rodzic był głównie aktywny nocą, drugi za dnia, więc dzieci miałyby problem, jak to pogodzić. Ponadto nikt nigdy nie widział takiego mieszanego dziecka i bano się podobne spłodzić. Dlatego odtwarzanie rodzin z puli dwutysięcznej puli genów mogło okazać się wyzwaniem, które nie tolerowałoby wojny.

-Czyli straty w tej jednostce... – zagaił ostrożnie Nocturnal. – byłyby minimalne?

-Absolutnie, macie moje gwarancje.

To brzmiało zachęcająco. Nocturnal Eye przeprosił na chwilę i po paru minutach wrócił z trzema pochwami z mieczami i pasami. Podał je rodzeństwu, a to założyło rynsztunek i wyciągnęło ustami trzy bardzo podobne do siebie klingi. Były wykonane z czarnej stali, jasno refleksującej świetle księżyca. Ich głownie pokryto runami, których z tej odległości Luna nie mogła odczytać, lecz jak sądziła, były to imiona właścicieli lub po prostu imiona broni.

Kucyki złożyły u kopyt księżniczki swoje miecze, a potem skłoniły się ponownie w Netorze, zamiatając przestrzeń skrzydłem i błyszcząc kłami. Luna wyprostowała się z godnością, po czym ujęła magicznie ostrza i oddała je nietokucom.

-Ja, księżniczka Luna, Pani Nocy, przyjmują wasz hołd. Oczekuje od was wierności, a w zamian oferuję opiekę. In nomine noctis!

-IN NOMINE NOCTIS! – odkrzyknęło gromko trio.

-Cieszę się, że akceptujecie moje plany. Przed nami wiele pracy i będę dumna, że ród nocnego oka przysłuży się tak bardzo do ich realizacji.

-Czy te plany to wojna? – spytała Fullmoon i od razu zaperzyła się, widząc karcące spojrzenia rodzeństwa. – No co? Przecież już o niej wspomnieliśmy!

-Tak, Fullmoon. Wojna – odrzekła smutno Luna. – Nie mogę wam teraz powiedzieć wszystkiego, ale wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że do Equestrii nadciąga straszliwe niebezpieczeństwo. Liczę na to, że moje dzieci nocy objawią wszystkie swoje najlepsze cechy i będę mogła potem nagrodzić je tytułami szlacheckimi.

-Jaka wojna? – dopytywała Midnight Lullaby, ale Luna pokręciła głową i spojrzała klaczy w oczy w taki sposób, że zakończyła dyskusję.

-Mam dla was niespodziankę. Szambelanie, proszę wprowadzić naszego gościa!

Otworzyły się drzwi i stanęła w nich nieduża dziewczynka. Byłą nietokucem i to niskim nawet jak na nietokuca, więc tym bardziej sprawiała wrażenie drobnej i niepozornej. Jednak jej różowe spojrzenie przeczyło tej niewinności. Było harde, agresywne i oskarżycielskie. Granatowa jak u Midnight Lullaby grzywa, długie, faliste włosy w kolorze sierści z jasnofiołkowymi pasemkami. Posiadała wyjątkowo długie kły, przynajmniej dwukrotnie za duże.

-Starfall, podejdź bliżej – zachęciła ją Luna, a klaczka niechętnie uczyniła kilka kroków w ich stronę. – bądź tak uprzejma i obróć się bokiem.

Rodzeństwo wydało ponownie zduszony okrzyk zaskoczenia widząc czarne zamknięte oko z wypływającą łzą.

-Czy to możliwe? – zapytała Midnight i podleciała do dziecka, a ta warknęła jak pies i wyszczerzyła zęby. Nocturnal nie przejął się jednak kilkakrotnie mniejszą od siebie istotką i bez strachu obejrzał z bliska płaczący znaczek.

-Czyżbyś była naszą kuzynką?

-Sama chciałam o to was spytać – powiedziała Luna popijając cydr i podsuwając magicznie jedną szklankę dziecku. Starfall jednak fuknęła i odsunęła kopytkiem lewitujące naczynie.

-Nie znamy przypadku zaginięcia – powiedziała Midnight. – ani nie słyszeliśmy o żadnej nieznanej bocznej linii. Jednak diaspora żyje w takim rozproszeniu, że coś mogło nam umknąć. To bardzo prawdopodobne. Skąd jesteś, malutka?

-Z sierocińca i nie jestem, cholercia, malutka!

Dziewczynka miała piszczący głos, co starała się tuszować pseudo przekleństwami. Midnight jednak się tym nie zraziła i kontynuowała wywiad:

-Znałaś swoich rodziców?

-Nie, odczep się!

-A może rodzeństwo? Wujostwo?

-NIE! Nigdy w życiu nie widziałam żadnego innego wampira!

Dopiero teraz wszyscy się wzdrygnęli. Określenie „wampir” było wśród nietokuców równie obraźliwe i źle widziane, jak u pegazów „ptaszysko” lub ziemskich kuców „kartofel”.

-Nie wolno używać takich słów! – ofuknęła ją Luna.

-To nie zadawajcie głupich pytań!

-Jesteś trochę podobna do nas... no i ten znaczek nie pozostawia wątpliwości – oznajmił Nocturnal patrząc wprost na starszą siostrę. – To może być nasza kuzynka, choć pewnie pewności nie zyskamy nigdy.

-Możemy ją adoptować? – zapytała Fullmoon, ale odpowiedź nadeszła od najmniej oczekiwanej strony, czyli od Starfall.

-Nie, nie możecie! Nigdzie nie pójdę i już!

-Czemu nie chcesz? Tak ci dobrze w sierocińcu, mała?

-NIE JESTEM MAŁA! – wrzasnęła na Fullmoon Starfall. – Nie, źle mi tam.

-To o co chodzi?

-Rodzina, tak? To pewnie polega na tym, że trzeba się często kąpać, sprzątać, jeść co ci każą, a nawet chodzić spać o wyznaczonej porze. Nie dam się w to wrobić! Zapomnijcie!

-Przecież w sierocińcu też to musisz robić. Mamy sierociniec w Blackthorn, znam stamtąd parę kucyków, więc wiem.

Starfall przewróciła oczami z zakłopotaniem.

-No... muszę... ale tego nie robię...

-I co? Karzą ciebie?

-Karzą...

-I takie to miłe?

-Nie, to w ogóle nie jest miłe. Tyłek mnie zawsze boli od linijki pani...

-No to o co ci chodzi? Przecież u nas nikt ciebie nie uderzy!

-No wiem... ale nie powiem! Nie i już!

Midnight uśmiechnęła się jak matka, która już dawno rozgryzła kłamstwo dziecka i teraz już tylko czeka, aż ono samo się przyzna.

-Zróbmy może tak! – powiedziała. – Nie musisz nam mówić, ale jeśli ja zgadnę, to zgodnie z prawdą powiesz, czy trafiłam, czy nie. Zgadzasz się na taki układ? Uczciwie?

-No... dobrze... – westchnęła Starfall, a Midnight przyklękła obok, aby zrównać się wzrostem i w ten sposób zyskać zaufanie dziewczynki. Reszta rodziny to podchwyciła i poszła w jej ślady, choć Nocturnal nadal była dwukrotnie za wysoki. Tylko Luna pozostała na swojej leżance. W końcu była księżniczką!

-Nie chcesz do nas dołączyć, gdyż będzie ci przykro buntować się. W sierocińcu wszyscy są twoimi wrogami, czerpiesz satysfakcję ze stawiania oporu i sprzeciwiania się poleceniom. U nas byś nie miała tego komfortu. Byłoby ci głupio się stawiać, gdyż bylibyśmy dla ciebie dobrzy i miałabyś świadomość, że nas ranisz swoim zachowaniem. Czy to prawda?

Starfall rozpłakała się i pokiwała głową, rozpraszając dookoła łzy jak zraszacz ogrodowy. Nocturnal spojrzał z podziwem na siostrę.

-Skąd wiedziałaś?

-Och, przecież pisałam doktorat z psychologii dziecięcej, a dokładniej z wpływu kołysanek na psychikę. Jednak czytałam też książkę, że dzieci czasem świadomie wybierają trudniejsze drogi życiowe, jeśli mają wtedy możliwość walki. Równocześnie nawet takie harde jak Starfall cechują czułe i ciepłe serduszka, które nie zniosłyby myśli, że robią komuś krzywdę, kto na tę krzywdę nie zasługuje.

-Tak! Właśnie tak! – zachlipała dziewczynka, a Midnight obtarła jej łzy własną grzywą. Chciała ją przytulić, ale dziecko odskoczyło, nie pozwalając na to.

-Jeśli któregokolwiek dnia postanowisz, że jednak będziesz chciała nas odwiedzić, to drzwi zamku Gloomlore stoją przed tobą otworem.

-Starfall – odezwała się Luna miękkim altem. – Poczekaj na mnie na zewnątrz. Skończę tutaj rozmawiać z państwem i za kilka minut do ciebie dołączę. Pobawimy się w coś, co lubisz!

Nietoperzątko posłusznie opuściło komnatę. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, rodzeństwo podniosło się, a księżniczka oznajmiła wszystkim:

-Właśnie to jest stado nietokuców w dniu dzisiejszym. Sieroty, wzajemna nieufność, agresja, źle ukierunkowana duma narodowa. I właśnie to będzie nasze wspólne zadanie, aby pokonać coś po stokroć gorszego od wojny. Musimy wygrać z naszymi patologiami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fragmentowi nic do zarzucenia nie mam, bardzo klimatyczny i świetnie się czyta. Jeśli chodzi o przedstawienie mojego OC (też go lubię, myślę, że dobrze mi wyszedł), to też żadnych skarg nie mam. :D Nawet jeśli wyobrażałbym go sobie trochę inaczej, to ostatnie zdanie i tak należy do autora, ja tylko dałem pomysł na postać. Co do portretu to przyznam, że jakoś sam nie umiałem dokładnie wyobrazić sobie Nocturnala z wyglądu (wiem, trochę dziwnie, skoro sam go wymyśliłem :P), więc miło, że doczekał się portretu i mogę go zobaczyć na własne oczy.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Imię: Socks Chaser 
 
Płeć: Klacz 
 
Wiek: 21 lat 
 
Nacja: Equestria, Grenadierzy Pancerni, a wcześniej Służba Medyczna (Starsza szeregowa, medyk) 
 
Rodzina: Mama - Pracowała w piekarni. Po przeprowadzce do Ponyville zaczęła pracować w pobliskiej piekarni. 
Tata - Pracownik fizyczny. Rzadko bywał w domu, ponieważ często musiał wyjeżdżać do Ponyville. 
Dwie siostry - Starsza siostra - Harmony - ma 26 lat i mieszka w Cloudsdale. Od czasu do czasu odwiedza resztę swojej rodziny w Ponyville. Młodsza - Mendeley - ma 20 lat. Mieszka w Ponyville i pracuje na poczcie. 
 
Ta niebieska. Rysunek jest z Fallout Equestria, więc bez Pip-Buck'a, ubrania ze Stajni itp. Na szyi zawsze noszę zieloną arafatkę/chustę w czarne kwadraty. Co ważne, jestem bardzo szczupła (Ale bez przesady. D: ) i niższa od innych kucyków. Odklaczy 1/4 głowy, a od ogiera 2/4. Mundur medyka, na hełmie i opasce na lewej przedniej nodze czerwony krzyż. Na hełmie mam też z boku wyryte serce i mój znaczek - serce ze skrzydłami po bokach. Jako broni używam pistoletu Walther P38 i StG 44(Początkowo używałam MP40 ale uznałam, że łatwiej będzie mi korzystać ze Sturmgewehr 44) 
 
Mój znaczek nie wiąże się z jakimś znaczącym momentem w moim życiu. Myślę, że symbolizuje on miłość i zaufanie jakimi obdarzam inne kucyki lub coś w tym stylu. Dostałam go jednak dosyć późno, bo w wieku 17 lat. Jest to pewnie spowodowane tym,że nie podejmowałam jakichś większych działań, by ten znaczek zdobyć. 
 
Historia: Socks urodziła się w Cloudsdale. Bez pomysłów na to, co by chciała robić, gdy dorośnie postanowiła skończyć naukę a dopiero potem pomyśleć "co dalej". Gdy osiągnęła pełnoletność jej rodzice postanowili zmienić miejsce zamieszkania. W Ponyville, do którego przeprowadzili się razem z nią i jej rodzeństwem znalazła pracę jako listonosz. Zarobki nie były złe, ale gdy rozpoczęła się wojna zauważyła dobrą okazję do zarobienia dużej ilości pieniędzy. Zaczęła szkolić się na lotnika. Jej wyniki były na tyle dobre, że postanowiono wysłać ją jako rekruta do "Tęczowego Skrzydła". Bardzo irytowało ją zachowanie major Rainbow Dash. Po kilku dniach z jej powodu postanowiła odejść do Służby Medycznej. Została w niej przez kilka miesięcy. Niestety, z powodu małej liczby medyków na froncie postanowiono wysłać Socks do Grenadierów Pancernych jako medyka. 
 
Charakter: Koleżeńska, wesoła i gadatliwa. Zawsze stara się być miła dla innych jednak irytuje ją nastawienie batpony (Trochę dziwnie to brzmi) do innych ras kucyków i często je krytykuje, mimo iż z żadnym "kucykiem-nietoperzem" się nie spotkała. Nie lubi też jak ktoś ma inne zdanie od niej. 
 
Zalety: serdeczna, przyjazna i optymistyczna. Jeśli jakiś kucyk będzie dla niej miły ona będzie miła dla niego. 
 
Wady: Jest leniwa i odrobinę tchórzliwa, łatwo się denerwuje na innych. 
 
Uwagi Dodatkowe: Jest homo. Nie wiem czy będzie to miało jakiś wpływ na wydarzenia lub fabułę, ale myślę, że przydałoby się o tym napisać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Dzięki że tu napisałeś, nie za często wchodzę w nowe tematy co za tym idzie mogłem to przegapić, wielkie dzięki ;p Biorę się do czytania

P.s: Jeśli dasz do czytania następnego FF dawaj tu link do niego aby nikt go nie przegapił (np. ja)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej sygnaturze masz linki do wszystkich moich tekstów z forum, którymi chcę się chwalić ^^

 

Następne... jak rozumiem, to pytasz o wojenne fanfiki. Albo pierwsze rozdziały "Kryształowego Oblężenia", albo "Stukapilot":

 

Derpy chciała być pilotem. Ponyville dało Equestrii najwybitniejszego lotnika własnej epoki, czyli Rainbow Dash, więc szara pegazica marzyła o dorównaniu młodszej koleżance. Niestety, komisja wojskowa jednoznacznie powiedziała "nie" i dała jej kategorię "D", z którą mogła co najwyżej grzebać zmarłych w szpitalach polowych. Dopiero nie do końca czyste zagrania (lamenty, płacze, białe koperty wypchane pieniędzmi) skruszyły serce pułkownika komisyjnego i literkę tak przerobiono, że wyglądała na "A".

 

A może to postępująca klęska Equestrii kazała rzucić do boju wszystkie młode pegazy?

 

Derpy dostała przydział na największy lotniskowiec świata "Morning Breese", gdzie stacjonowały pokładowe Junkersy Ju 87 C, Messerschmitty Me 109 K i Focke-Wulfy FW 190 K. Jednak Derpy miała nigdy nie zasiąść za sterami samolotu. Została tylnym strzelcem w Stukasie, czyli znowu jedynie służyła pod kimś, kto dzierżył inicjatywę w bitwie.

 

Gniew i rozczarowanie zyskiwały na mocy.

 

Czy Derpy będzie w stanie odrówcić los Equestrii, którą zalewała Czerwona Zaraza?

Prawdopodobnie NIE!

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gjrNwpr.png

 

Kapitan Rarity ogłasza zaciąg na pokład U-44!

Jeśli chcesz zakosztować pełnego przygód życia na morzu, to jest właśnie szansa dla Ciebie! Złowrogie sztormy, delfiny skaczące przez dziób, a także bezkresny ocean za rufą! 

Powiedziałem już najlepsze? To nie jest taki zwykły okręt... to okręt podwodny typu VII C! Cud techniki, bezlitosny drapieżnik polujący na tłuściutkie frachtowce i leniwe tankowce. Największa groza dla Czerwonej Floty Imperatora Sombry.

 

 

Prace nad moim kolejnym fanfikiem drugowojennym już ruszyły!Przygotujcie się na nadejście romantycznej odysei o najpiękniejszej klaczy świata:

 

THE OCEAN, THE LADY AND THE U-BOOT

Rarity potrzebuje załogi! Obsadzone są już stanowiska I, II oficera, głównego mechanika i oczywiście kapitana. Jednak załoga U-Boota VII C to przecież 50 kucyków! Mechanicy, kucharze, podoficerowie (x12!), torpedowi, sekcyjni, a także zwykli marynarze do wszystkiego. 

 

Zadanie: OCek będzie swego rodzaju statystą, tłem. Może dostanie kwestie dialogowe, ale raczej będzie wchodził w interakcję z głównymi bohaterami przy wykonywaniu wspólnie czynności bojowych. Może jednak któryś dostanie portret?

 

Zaprezentuj tutaj swojego OC. Nie musi mieć rozbudowanej historii, bo i tak raczej ona nie znajdzie się w tekście.Jednak jeśli znajdzie się w nim coś interesującego, postaram się to wypunktować w tekście.

 

"The Ocean..." to fragment wielkiego dzieła, które już w tej chwili jest największym polskim fanfikiem pisanym przez jedną osobę! To dopiero szarża zagrać w czymś takim, nie?

 

Dla osób nowych garść informacji co to w ogóle jest:

-Fanfik jest pisany w klimatach drugowojennych;

-Jest bardzo realistyczny (aktualnie uzupełniam wiedzę o bitwie o Atlantyk);

-Equestria dysponuje sprzętem niemieckim, więc Rarity służy na U-44, U-Boot typ VII C (1942)

-Sombria używa sprzętu sowieckiego i alianckiego z lend-leas'u;

-Tekst będzie romantyczno-brutalnym (to w końcu wojna);

-Marynarka wojenna Equestrii to Maremarine i jest pod osobistą protekcją księżniczki Luny.

 

 

Tak więc udanego polowania! Niech blask księżyca Wam błogosławi na łowach!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wszystko to jest jeden wielki fanfik pod tytułem "Kryształowe Oblężenie". "Equestria Walczy", to tylko nazwa tematu.

 

W skład "Kryształowego Oblężenia" wchodzi kilka fanfików, które są integralną częścią całości. Te fanfiki to (postęp prac):
-Żelazny Księżyc (100%);
-Big Flak (100%);

-The Lady, the Ocean and the U-Boot (10%);

-Stukapilot (25%);

-Coś o Sombryjczykach, jeszcze nie wiem co (0%);

 

SPIN OFF 

-Daring Do i Pióro Żelaznego Pegaza (100%).

 

Można dawać więcej OC :)

Edytowano przez SPIDIvonMARDER
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...