Skocz do zawartości

EQUESTRIA WALCZY! - powieść z Waszymi OC


SPIDIvonMARDER

Recommended Posts

A zatem skoro będzie sprzęt aliancki, to muszę zrobić aż 3 OC, bo jest jedna maszyna, którą uwielbiam. Jednak dopiero dziś dotarło do mnie, że chyba nie spodoba Ci się imię mojego Sombryjczyka xD. Oto i kilkudniowe me starania z oporną materią jaką jest wyobraźnia:

Equestria


Imię: Magnus Barschaftt
Wiek: 34 (na ludzkie)
Płeć: Ogier
Rasa: Jednorożec
Wygląd: Sierść - Jasny brąz, Grzywa - ciemny pomarańcz, krótko przycięta, Oczy - niebieskie. Przeciętnie zbudowany niczym typowy żołnierz.
Znaczek: Kilka zielonych liści na tle ciemno szarego koła - Jako źrebię miał spory problem z siłą fizyczną. Często zawodziły go mięśnie na zajęciach sportowych w szkole. Jednak posiadał talent do zabawy w chowanego i to zwykła zabawa zapewniła mu znaczek. Nie jednokrotnie wygrywał zawody. Gdy podrósł zaczął czytać podręczniki o sztuce łowieckiej, kamuflażu, które uzupełniał także podręcznikami medycznymi o zmyśle wzroku.
Pochodzenie:
Ojciec - Arenius Barschaftt (Pegaz)
Matka - Mira Holton (Kuz zemski)
Zawód: Wbrew tego co można o nim sądzić jest... krawcem. Jednak przed wojną nie zajmował się sukniami i garniturami, lecz przyjmował zlecenia na szycie siatek maskujacych i kompletnych kamuflaży.
Charakter: Realista - Stara się nie myśleć zbytnio na zapas i nie rozpamiętywać przeszłości. Zdaje sobie jednak sprawę, że z przeszłych doświadczeń płynie nauka, a w przyszłości jest jutro.
Inne elementy: Uwielbia - Dobre jedzenie. Nie lubi - Braku szacunku. Jest hemofobem.

 

Po rozpoczęciu wojny dowiedziano się o jego talencie i skierowano do sztabu wojsk lądowych. Tam dostał przydział do wojsk pancernych gdzie jego umiejętności pozwoliły mu na spore sukcesy.
XCjuw3a.png




Sombria


Imię: Żozief Kotin
Wiek: 29 (na ludzkie)
Płeć: Ogier
Rasa: Kuc ziemski
Wygląd: Sierść - Biała, Grzywa - Zielona, rozczochrana, Oczy - Zielone. Bardzo silny nawet jak na ziemskiego kuca.
Znaczek: Tratwa - Jako źrebak nieustannie bawił się w kałużach, a nad jeziorami wypuszczał dziesiątki papierowych modeli. Lecz cały czas chodziło mu coś więcej. Tworzył trwalsze modele z innych materiałów tak aby były w stanie przenosić większe ładunki.
Pochodzenie:
Ojciec - Irun Kotin (kuc ziemski)
Matka - Anna Dżemin (kuc ziemski - Zmarła przy porodzie)
Zawód: Projektant - Przed wojną zasiadał w jednym z biur zajmuących się projektowaniem łódek dla cywili.
Charakter: Wesoły i pocieszny towarzysz broni. Nie ma kryzysu czy kłótni, której jego wesoły charakter nie mógłby zażegnać.
Inne elementy: Lubi: Klacze (kobieciarz) Nie lubi: Paskudnego w smaku alkoholu. Bardzo tęskni za matką.

 

Cudem wymigał się od służby na okręcie, której nie chciał. Gdy dowiedział się, że jest okazja służyć gdzie indziej wepchnął się tam nei pytając o co chodzi. Dzięki swym umiejętnościom nie jednokrotnie ratował czołgi kolegów z okowów bagien i pomagał przeprawiać się przez rzeki i rozlewiska.

JiBThNj.png




Gryffonia


Imię: Calva
Wiek: 27 (Na ludzkie)
Płeć: Samica
Rasa: Gryf
Wygląd: Jak typowa gryfica alecz z drobnymi różnicami. Pióra bardziej żółtawe niż brązowe, oczy fioletowe, brak końcówki ogona.
Pochodzenie: Brak danych
Zawód: Żołnierz/Pilot - Odkąd pamięta zawsze chciała służyć w wojkach powietrznych. Choć szkoliła się na myśliwce jej przełożeni szybko dostrzegli jej potencjał do prowadzenia większych maszyn. Jeszcze jako szeregowiec uległa wypadkowi: Lądujący samolot miał uszkodzone hamulce i wjechał prosto do hangaru. Calva uskoczyła w ostatnim momencie jednak łopaty prawego silnika odcieły jej końcówkę ogona.
Charakter: Doświadczenia ukształtowały ją na silną samicę, której żaden podwładny sie nie sprzeciwi, a przełożeni się obawiają. Jest nieco nieobliczalna, lecz w pilotowaniu bombowców mało kto jej dorównuje. Trochę nadpobudliwa i niecierpliwa.
Inne elementy: Lubi: Moment zrzutu "ładunku". Nie lubi: Gdy mechanicy się obijają. Mimo twardego charakteru marzy jej się czuły i troskliwy kochanek.

 

Całe życie poświęciła swojej jednostce w myśl zasady "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego." Gdy pierwszy raz siadła za sterami bombowca była pewna, ze zginie. Instruktor uważał jednak, ze nigdy nie widział, aby ktoś pilotował taką maszyną z taką... gracją. nie chodziło tu płynność zakrętów, operowanie silnikami, lecz o coś niewypowiedzianego, co było charakterystyczne w jej lotach. Przyjęła awans i pozostała w dywizjonie bombowym.



Wiem, że trochę mało naprodukowane, ale chciałem żeby były spójne konkrety, niż wylewna nicość. Jeśli chodzi o pojazdy to byłbym wielce zadowolony z tego układu:

Magnus Barschaftt - JagdPanther (Ale wiem, że nie będzie :sad: - zatem Nashorn, bo osiemdziesiątka ósemka musi być :D)
Żozief Kotin - KV-2 (Jeśli by nie było to dowolny pojazd z armatą kal.152 mm)
Calva - B-17 Flying Fortress (I nie pogardzę przesiadką w 44 na B-29 Super Fortress :lunaderp:)
 

Edytowano przez Parabellum Edge
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magnus - zwykły, a zwykłe kuce zawsze mile widziane. Potrzebowałem własnie kogoś do obsługi Nashorna, gdyż OC kumpla z fandomu jest dowódcą batalionu i potrzebuje załogi.

 

Żozief - też wygląda spoko, choć akurat w Kryształowym Imperium to chyba nie ma bagien ni cieków wodnych ;) Czołgów z rodziny KW u mnie nie ma, ale jest ISU-152.

 

Calva - mam problem, gdyż w ogóle nie chciałem rozszerzać motywów z gryfami. Dlatego wystąpi w jednej scence... albo dwóch.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Szkoda. To w takim razie mógłby służy pod Eternal'em? To będzie dla mnie zaszczyt :salut:

 

 

 

ale jako załogant to wolę Eternala :x

 

Jeżeli moja OC będzie dowodzić choć w połowie tak jak ja gdy dostanę ludzi pod swoje skrzydełka to zginiemy w pierwszych 10 minutach bitwy :ming:

To będzie zaszczyt spłonąć we wraku Stug'a wraz z Twoim OC :salut:

Edytowano przez Eternal
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, ze to am się wszystkim spodoba. http://www.pinoyanime.tv/girls-und-panzer-episode-6/

 

Anime pewnie niektórym znane jednak tak sobie pomyślałem o konkretnej scenie. Konkretnie zaczyna się na 9:38, więc radzę zacząć od 9:30.

 

Skoro taką reakcję wywołał Firefly to ciekaw jestem co zrobi ML-20S w ISU :lunaderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hejka SPIDI, tu Cygnus~
 
Wciśniesz tu moją Ponysonę?

 


Imię: Cygnus

Rodzaj: Pegaz

Płeć: Ogier

 

Wiek: 20 lat

 

Pochodzenie: potomek equestriańskich imigrantów urodzony na terenie Crystal Empire

 

CM: niebieska konstelacja Łabędzia z niebieskim konturem łabędzia

 

Wygląd:

 

68NWb.png

 

Dłuższe włosy, ciemniejsze tęczówki, no po prostu taki ja, no.

 

Charakter: Cygnus jaki jest, każdy widzi. Dlatego wszelakie nieścisłości oraz nowo odkryte cechy tego osobnika wprawiają odkrywcę w szok i niedowierzanie. Domator, najchętniej przyjąłby styl życia ameby, z jej rozkładem dnia "jedz, siedź i śpij". Potrafi jednak czynić cuda, gdy na kimś lub na czymś mu mocno zależy. Wie jak rządzić tym krajem, a by tego dokonać nie potrzeba mu kilku głębszych. Nie wierzy w siebie. Podsumowując - zostałby Bogiem, pokonałby Śmierć, zawładnął wszechświatem, oraz zaprowadził pokój na świecie. Ale mu się nie chce. Gardzi wojną.

 

Historia: Cygnus urodził się w rodzinie equestriańskich imigrantów w Crystal Empire, państwie silnie związanym z Equestrią. Nie miał on lekko, bowiem nie był on kryształowym kucem, i nie mógł liczyć na akceptację otoczenia. Do czasu, aż otoczenie nie odkrywało jego zalet. Zafascynowany historią swego rodzinnego kraju zaczął studiować historię. W środku studiów zaskoczyła go wojna.

 

Strona: Equestria

 

Służba: "kuc od wszystkiego" u Fluttershy

Jeśli można, proszę konsultować się ze mną odnośnie do zmian w karcie kuca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę, że umieszczenie czyjejś postaci w moich tekstach traktuję jako ukłon w stronę danej osoby, to byłoby to trochę niekonsekwentne w Twoim przypadku. Wciąż mnie nie przeprosiłeś za zachowanie na fejsie i potem na chacie. Dlatego jeśli chcesz, abym Ciebie umieścił, to ostrzegam. Ta postać zostanie w powieści poddana ostrej krytyce otoczenia. Nie będę złośliwy i nie zrobię z niej postaci stricto negatywnej, ale dokonam przeszczepu naszych relacji.

 

Co do postaci:

 


Dlatego wszelakie nieścisłości oraz nowo odkryte cechy tego osobnika wprawiają odkrywcę w szok i niedowierzanie

Trochę tego nie rozumiem. Z opisu nie wynika, aby posiadał jakieś naprawdę OP cechy, więc czym szokuje otoczenie? Wyjaśnij proszę.

 

 

 

DLA WSZYSTKICH:

 

 

W celu podgrzania atmosfery, oto kilka krótkich fragmentów tekstu. Nie ma w tym jeszcze Waszych postaci, te cytaty pochodzą z mojego warsztatu sprzed jakiegoś czasu:

 

 

W jej kierunku nadjeżdżała grupa wielkich czołgów, o kanciastych czołach i okrągłych wieżach. Posiadały długie i pękate lufy, zakończone pokaźnymi gruszkami hamulców wylotowych. Działa od przodu osłaniała płyta pancerna z charakterystycznymi zgrubieniami na brzegach oraz dwiema dziurkami po obu stronach. To były dwoje oczu czołgu, jedno patrzyło i celowało, a drugie strzelało z kaemu. Szerokie gąsienice rozrzucały dookoła śnieg niczym zamieć. Na przedniej płycie obok kolejnego oka, czyli MG 34 i prostokątnego wizjera kierowcy, znajdowały się dwa symbole: różowa gwiazda Twilight i żółty balonik, oba w zimowym, czarnym wariancie kolorystycznym. Ponadto na białym kamuflażu w szaro-czarne przebarwienia najbliższego czołgu wyraźnie odcinały się czarne kontury numeru: 900.

            Applejack uśmiechnęła się, wiedząc, kto siedzi w środku. Gwiazda oczywiście oznaczała przydział do szóstej dywizji pancernej, balonik do dziewiątego pułku pancernego, a numer jednoznacznie określał dowódcę pojazdu. Dlatego farmerka pośpiesznie ubrała się, wzięła na grzbiet plecak i swoje MP 40 i skoczyła w górę, energicznie machając ogonem i przednimi nogami. Nie było wątpliwości, że załoga ją dostrzeże, chciała jednak sprowokować ich do zatrzymania się.

-Heej! Staaać! – darła się. Reszta kompanii popatrzyła na nią zaskoczona, gdyż w przeciwieństwie do poprzedniego składu, nie byli jeszcze przyzwyczajeni do takiego zachowania.. Zresztą, z czołgami ciężko było się inaczej dogadać, gdyż były ślepe i głuche. Twilight wizytując front i chcąc przekazać coś dowódcy jakiegoś pancernego pojazdu, po prostu teleportowała się na jego dach i ciężkim, stalowym kluczem do kół waliła we właz tak długo, aż dowódca nie otworzył i zdziwiony nie ujrzał swojej pani generał.

            Applejack jednak nie miała umiejętności teleportacji, więc pozostawało jej darcie się i machanie nogami na wszystkie strony. Pogoda była klarowna, więc na tle niebieskiego nieba i białego śniegu nie dałoby się nie zauważyć pomarańczowej klaczy. Dlatego czołg zatrzymał się tuż przed nią. To był całkiem imponujący widok, jak 57 ton stali zatrzymuje się niemal w miejscu, tuż przed nosem małego kucyka.

            W wieży były trzy włazy, z czego jeden znajdował się po prawej stronie, jak się patrzyło od strony Applejack. Wynosił się ponad dach w małej wieżyczce obłożonej dookoła peryskopami. Na jego rancie zamontowano ramę z MG 34, karabinem maszynowym z charakterystyczną, okrągłą i dziurawą chłodnicą. Właśnie ten właz otworzył się i jak korek wyskoczyła z niego kolorowa postać. Miała na sobie czarną, miękką czapkę oficerską, gogle, słuchawki i czarny mundur, przez co wyglądała trochę jak demon. Jednakże różowa sierść i skołtuniona grzywa w tylko trochę ciemniejszej barwie burzyła ten mroczny design. Kucyk spojrzał przez gogle na maleńką z tej perspektywy postać na dole i pomachała kopytem krzycząc:

-Applejack! Czemu jeszcze tam sterczysz? Tańczysz, czy co?

-Co się dzieje? – spytała farmerka. – Weźcie mnie ze sobą!

-To czemu jeszcze nie jesteś na górze? Chcesz przegapić taką dobra zabawę?!

            Applejack nadal nie rozumiała, jak Pinkie Pie może nazywać walkę „zabawą”, ale nie wnikała, tylko wskoczyła na górną płytę, a potem usadowiła się obok przyjaciółki, przybijając jej kopyto na powitanie. Następnie nabrała w płuca krystalicznego, arktycznego powietrza i zakrzyknęła jak najdonośniej:

-Na czooooołg! Dalej, dalej, dalej!

            Kompania już nie spała od dłuższego czasu, obserwując przelot Luftmare, toteż bardzo szybko się pozbierała i zajęła miejsca na podjeżdżających bliżej czołgach. Zapowiadał się pracowity dzień.

 

 

 

 

 

-Pani majoh! – krzyknął Dornier. – Księżniczka zakazała...

-Mam to w dupie! – odpowiedziała mu Rainbow masując sobie kopyto. Trochę jej pomogło, ale nadal buzowała z gniewu. Potrzebowała więcej. Więcej! – Ta parszywa gnida zabiła mi siostrę! – walnęła go ponownie, znowu masakrując jego uzębienie. Jeniec nawet nie krzyknął, tylko wypluł kolejne zęby. Zaharczał, zawarczał i spojrzał na nią nienawistnie. Dornier i Brave Wing patrzyli na siebie zagubieni, nie wiedząc co robić. Kwestia przesłuchań należała do najstarszego stopniem dowódcy jednostki. Nie mogli niczego zrobić.

-Pani majoh, nalegam! – powiedział błagalnie Pferdyjczyk.

-To niech gada! Niech się do czegoś przyda. Powtórz mu pytanie i dodaj, że jeśli chce jeszcze kiedykolwiek jeść coś bardziej stałego niż kasza, to niech lepiej się odezwie! – wyprowadziła szybki cios w brzuch pilota, pozbawiając go na chwilę tchu. Z ust wystrzeliła krew, której przybywało z każdym kolejnym jego charknięciem. Nie był dla niej specjalnie twardy. Niski i drobny ciałem, mogła go boksować jak poduszkę. W bójce nie byłby nawet w połowie tak wymagający jak Applejack albo Dornier.

            Kiedy zdała sobie z tego sprawę, to stwierdziła, że ten fakt też doprowadza ją do szału. Chciała walki! Chciała się wyżyć! Chciała komuś nakopać i wyzwolić z siebie gniew! A dostała jakiegoś mięczaka, niegodnego jej ciosów, z zębami jak patyczki od lodów i brzuchem miękkim jak stara poduszka. Dlatego walnęła go jeszcze dwa razy, nim dała chwilę Dornierowi. Ten najpierw wyjął z kieszeni chusteczkę, otarł zalanego krwią jeńca, a potem powiedział mu polecenie. Jeniec popatrzył w jego szare oczy i zakwilił widząc w nich żelazo. Potem spojrzał na dwa bursztynowe pierścienie stojącego z boku Brave Winga, który z kolei odwrócił wzrok i wbił go w swe notatki. Zostały mu tylko karminowe tęczówki Rainbow Dash. Z jednej strony najpiękniejsze, ale i najbardziej przerażające. Wiedział, że to oczy nikogo innego jak samej Tęczowej Śmierci.

 

 

Twilight chciała odetchnąć z ulga, ale nagle rzeczywistość przypomniała brutalnie, że to nie koniec walki. Coś walnęło zaledwie kilka metrów od ich okopów, obsypując ją ziemią. Szybko roztoczyła parasola ochronny nad sobą i załoga, oszczędzając im deszczu błota.

-Co to jest, do licha? Skąd oni mają taki zasięg? – spytała niezbyt mądrze. Jednak faktycznie, zastawiające było, że czołg wymierzył prawie dokładnie na dystansie około dwóch kilometrów, czego normalnie Tetrzydziestkiczwórki nie potrafiły.

-Co to jest do ciężkiej cholery? – zaklął kapral, patrząc przez swoją lornetkę. – Co oni dają im żreć, że te kutasy im tak wyrosły?

Twilight zupełnie rozbita spojrzała ponownie w szkła i ze zdumieniem ujrzała, że druga fala wrogich czołgów w liczbie sześciu sztuk jest jakaś inna. Miały duże, obłe wieże z bardzo długimi lufami. Poza tym nie wyglądały inaczej, ale nawet laik domyśliłby się, że ten nowy tym ma większy zasięg.

Co było cholernie niekorzystne.

-Zmiana pozycji! – zarządziła Twilight. – Przenosimy się na następną po lewej, och szybciej na litość Celestii!

Żołnierze byli dobrze wyszkoleni, ale bez magicznych rogów wszystko musieli wykonywać kopytnie. Dlatego machnęła rogiem, a działo uniosło się parę centymetrów w górę, samo złożyło i polewitowało do tyłu. Obsług popatrzyła po sobie i po chwili, kiedy różowy nimb zgasł, przejęła armatę i dotoczyła do sąsiedniego okopu. Tam rozstawili łozy, na szybkiego donieśli kilka skrzynek z nabojami i zaczęli szukać pierwszego celu. Twilight dołączyła do nich ze swoją lunetą i ujrzała zaskoczona, że w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą byli, pojawiła się kolumna czarnego dymu. Najbliższy wrogi czołg musiał się nią zainteresować, gdyż wycelował w nią i zaczął puszczać krótkie serie z kaemów.

Huknęło, a prawe działo walnęło w niego, wyrywając mu wieżę z obręczy. Ponownie desant piechoty skoczył w śnieg, jednak tym razem nie został tak gorąco przywitany przez Equestriańczyków. Po prostu jedna Emgieta zginęła, a trzy zostały związane walką z poprzednim desantem, który doczołgał się już prawie do samej linii.

-Ognia! – wydał komendę kapral. Działo huknęło, odrzut cofnął lufę z zamkiem, a czołg w oddali znikł w błysku, a kilka sekund później zapłonął. Ładowniczy wyjął już kolejny nabój, długi jak jego noga, błyszczący się w słabym, zimowym słońcu. Jego mosiężna, naoliwiona łuska i lśniący obsydianową czernią pocisk wyglądały majestatycznie i po prostu pięknie, abstrahując od śmiercionośnej roli istnienia tego przedmiotu.

Dziewięć płonących pancernych trupów tworzyło potężną zasłonę dymną, zza której czwórka długolufowych czołgów nieco bezradnie starała się wyłowić pozycję tych dwóch armat przeciwpancernych. Pierwszy myślał, że ustrzelił je z daleka, szczególnie, że coś potem zaczęło dymić, a drugie zostało rozwalone wcześniej i piechota wdarła się do okopu. Jednak dwa działa wciąż żyły...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tygrys i T-34-85... Milusio... Mam tylko jedno "ale": Strzelec w tym T'eciaku musiał mieć niezłe oko skoro tak blisko trafił z dwóch kilometrów O.o Przecież nawet Firefly miały problem z takimi dystansami, a dysponowały niewątpliwie lepiej wykonanymi działami i  o podobnej długości. Wydaje mi się, że tak celny strzał byłaby w stanie oddać jedynie Panther'a z swoją długą 75mm. No chyba, że założymy, że to było całkowite szczęście xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiłkowałem się opiniami i testami, które wskazywały, że T-34/85 był w stanie zniszczyć Tygrysa z dwóch kilometrów. Oczywiście w warunkach bojowych było to rzadkie i bardzo trudne, ale i tak  te Teciaki sobie słabo radzą. Zgadzam się, że miały ograniczone możliwości. Szczególnie bolała ich niedoskonała optyka.


Czyli można powiedzieć, że dołączymy do ciebie i innych w późniejszym czasie?

Nie, wplotę Was w różne miejsca. Jednak po prostu jeszcze tego nie opisałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc w dialogach zamiast myślnika lepiej wyglądałaby półpauza ( – ) lub pauza ( — ). Zauważyłam kilka malutkich błędów, ale dosłownie kilka — jest naprawdę dobrze. Jednocześnie te dialogi powinny być zaczynane nowym akapitem. Akapit, półpauza/pauza, dialog, żeby było je widać.

Co do samych opisów nic nie mam, bardzo fajnie. Teraz tylko czekać na wplecenie naszych postaci — tak, moja Corrie również się tam pojawi. Yay!

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stosuję system edycyjny z wielu książek, które stoją u mnie na półce. Brakuje tylko wcięcia przed myślnikiem rozpoczynającym nową kwestię dialogową, gdyż robienie tego w Wordzie jest upierdliwe. Postaram się za jedną komendą dać te wcięcia jak tekst będzie gotowy. Dziękuję za uwagi :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...