Skocz do zawartości

Multisesja: Pakt


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Gość Nie sądzę

Alois roześmiała się dość głośno i nadal wrednie się uśmiechając zapytała - Lacie, powiedz szczerze: wierzysz w to, że ja się boję? Znasz mnie chyba odrobinę zbyt długo, by myśleć tak naiwnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessy wydawalo sie ze ktos na nich patrzy. A moze to tylko złudzenie? Pokusa byla zbyt duża. Musiala to sprawdzic. Nie mówiąc nic Sydowi bezszelestnie wymknela sie na korytarz. Szla korytarzem i caly czas czula czyjas obecnosc.

Edytowano przez Wiecznie uśmiechnięta
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W piwnicy panuje chłód. Nie możesz jej jakoś ożywić? Pakt nie został spełniony, miałbyś prawo... - zaczął Syd.

- A ty gdzie? - zapytał za Jess. Poszedł za nią, ale już w korytarzu, gdzie powinna być, nie było jej ani grama.

Jess poczuła dłoń zasłaniającą jej usta, a potem zobaczyła nieprzeniknioną ciemność wokół siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Właśnie, to jest problem. Podpisała pakt, więc jej śmierć wyśle ją do mojego świata, ale teraz jest zawieszona pomiędzy światami i jeśli nie znajdę jej duszy, nie wskrzeszę jej... - powiedział, ale po chwili zauważył że Syd odszedł. Poszedł za nim. - Co się stało? I gdzie jest Jessy? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Syd zaklął szpetnie i trzeba przyznać, że brzmiało to wyjątkowo jadowicie.

- Głupia - mruknął. - Następny pakt najpewniej poszedł. Idź odnieś trupa do piwnicy, masz tu klucz - rozporządził. - Pierwsze ciało już też tam jest.

Z trudem zamknął drzwi wyjściowe i przekręcił klucz.

- Nie mam nawet pojęcia, gdzie mogę jej szukać...

Przed Jess zabłysło światło. Naprzeciwko niej siedział ktoś wysoki i odziany w szary, elegancki płaszcz.

Ona sama siedziała na podłodze, pod jakąś zimną, wilgotną scianą. Niedaleko niej widniała swieża kałuża krwi, zapewne pozostała po egzekucji Elizabeth.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Alois idąc uśmiechała się jeszcze mocniej. Zdawała sobie sprawę ze strachu Lacie - To skoro się nie boisz może pójdziemy na strych albo do piwnicy? Tam zawsze jest ciekawie - rzekła czekając, aż Lacie w końcu powie prawdę lub zdecyduje się na kontynuowanie kłamstwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdzie jesteś? Jesteś w domu, chociaż jeszcze nie widziałaś tego miejsca. Co tu robisz? Poszłaś tam, gdzie iść nie powinnaś i przybyłaś tu sama. Kim ja jestem...? - odezwał się chrapliwym głosem, a potem roześmiał nieprzyjemnie.

- Zapłacisz za swoją głupotę - oznajmił. - Ale nie martw się, twoja ofiara posłuży wyższym celom! - Dodał i po raz drugi wybuchł śmiechem. Opuścił pomieszczenie i zapadła ciemność.

- Jess... - odezwał się przytłumiony szept. - Jeess...

 

Portrety na ścianach gapiły się na Alois i Lacie, a na korytarzu wciąż wiało chłodem.

W sali tymczasem goście zaczynali się niecierpliwić.

- Czuję, że poszukiania nie odnoszą skutku - oświadczył Hrabia Clarke i manifestacyjnie zabębnił palcami o blat stołu. jego żona siedziała tuż obok, próbując zachować godność ściskaną przez strach. Kilku innych rozglądało się po sobie nerwowo. Do pokoju wszedł Pan Craven i usiadł na kanapie.

- Nigdzie ich nie widać - oznajmił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessy miała ochotę się uciec jak najdalej. Jednak mocne łańcuchy nie pozwalały jej odejść. Tak, była głupia, była. Miała nie opuszczać Syda na krok. Co teraz zrobi? Nagle usłyszała jakiś szept.
-Kto tu jest?-zapytała przestraszona rozglądając się, lecz nic nie widziała w ciemnościach

Edytowano przez Wiecznie uśmiechnięta
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To ja, Elizabeth. Zrób coś, błagam! To tak potwornie boli - dodał szept płaczliwie. Niedaleko niej pojawiła się słaba, szara poświata, która po chwili przekształciła się w półprzezroczystą Elizabeth Heathaway. Z jej ust ciekłą strużka krwi. Szyja była podcięta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Musimy szybko ją znaleźć nim skończy jak Elizabeth... Nie będziesz mieć mi za złe że zamienię się miejscami z moją bronią? - zapytał przywołując kosę. Po chwili zamknął oczy i przejechał dłonią po ostrzu kosy które zrobiło się czarne. Po paru sekundach otworzył oczy a ostrze było zwyczajne. Przeciągnął się, podskoczył kilka razy, żeby rozluźnić mięśnie. - Eh... Jonny musisz mi sprawić damskie ciało... - powiedział patrząc na kosę, - Jak wy faceci możecie z tym żyć, to niewygodne. - mruknął i spojrzał na Syda. - Ach, fakt. Zapewne nie wiedziałeś że w kosie jest dusza... a nawet jeśli to nie wiedziałeś o możliwości zamiany... Cóż, witaj Syd. Jestem Natasha. Kosa Jonathana. Miło mi. - powiedział i uśmiechnął się dziwacznie. Poprawił włosy. - Dobra. Szukamy grzesznej duszy mającej na koncie zabójstwo Kontrahentki Shinigamiego. - zachichotał. - Coś czuje tam... - stwierdził i ruszył w przód. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie żyję? Ja... nie żyję?- zapytała głosem, który bardziej przypominał szelest liści, niż prawdziwy głos. -To dlaczego wszystko tak bardzo boli? Dlaczego boli, Jess? Nie wytrzymam dłużej, a nie mogę się ruszyć... Dlaczego on mi to zrobił? - zapytała.

 

- Mnie również miło. Prowadź więc - rzekł i ruszył za kosą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Alois usłyszała w oddali głosy. Zdawała sobie sprawę z niedalekiej obecności anioła, więc w jednej chwili zawróciła - A więc prowadź, tędy - rzekła do Lacie pokazując kierunek w którym się obróciła.

Edytowano przez Elfka z Amanu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi istotnie nie było, albo były bardzo dobrze ukryte.

- Goście zaczynają się niecierpliwić, gospodarzu... - odezwał się głos tuż obok ucha Syda. - Co będzie, jeśli opuszczą salę i się... rozdzielą? - zapytał wesoło. - Nie bawię się zbyt dobrze, więc pozwolę wam wejść. Shinigami, duch twojej kontrahentki jest tu uwięziony i nie znajdziesz sposobu, żeby ją uwolnić z tej komnaty... przynieś ciało, będzie łatwiej ją przywrócić... - mówił głos, nie ujawniając miejsca pobytu.

- Nie rób nic innym gościom, proszę - powiedział uprzejmie Syd.

- Zobaczymy... - Ściana przed nimi, a raczej wąska jej część zniknęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To ja lecę po ciało. - powiedziała Natasha i po paru sekundach już jej nie było. Wróciła niecałą minute później trzymając ciało na ramieniu jak worek kartofli. - Jak smakujesz? - zapytała samą siebie wchodząc przez szczelinę i zaśmiała się jak wariatka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widmo dziewczyny pisnęło i upadło na ziemię, nie wydając przy tym żadnego odgłosu.

- On! - wskazała Jonathana, a raczej nataszę w jego ciele. Duch wyglądał teraz jeszcze smutniej niż wcześniej, z poszarpanymi włosami i mokrą od łez twarzą.

- Nie wiem czemu zerwałeś pakt. Nie wiem dlaczego mnie zabiłeś. To strasznie bolało, Jon. Nie mogłam oddychać. Plułam krwią, a teraz boli jeszcze bardziej... Dlaczego, Jon? - zapytała. Syd podszedł i rozpracowywał łańcuchy Jess z ponurą miną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mina Jonathana zrobiła się dziwaczna, a oczy znowu były żółte. - Obrażasz cały nasz gatunek mówiąc że jakiś żniwiarz zabiłby istotę której czas nie nadszedł... - powiedział spokojnie. - Nie zrobiłbym czegoś takiego... jestem lojalną istotą... Nasze metody zabierania dusz nie przysparzają cierpienia... Poza tym Elizabeth... nie dałbym rady cię zabić... ja wbrew pozorom mam sumienie... - powiedział lekko łamiącym się głosem jednak wyraz twarzy był spokojny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...