Skocz do zawartości

Multisesja: Pakt


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Gość Nie sądzę

Alois nie zwracając uwagi na krzyk otworzyła zaraz drzwi od pokoju i powiedziała stanowczo do grupy będącej niedaleko - Wypraszam sobie panienko obgadywania mnie za plecami. To, że jestem demonem nie znaczy, że muszę zabijać na każdym kroku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wypraszam sobie podsłuchiwanie - odgryzła się Elizabeth i pobiegła za Jonem.

Pokój z którego dobiegł krzyk był otwarty.  W środku siedziała jasnowłosa kobieta, Laura Ward - dwudziestokilkuletnia aktorka z teatru w Londynie. Klęczała nad leżącym młodzieńcem, z którym wieczorem jeszcze tańczyła Alois. W dłoniach trzymała nóż, nocną sukienkę miała ubrudzoną krwią. Leżący znajdował się w kałuży krwi.

Anioł podbiegł do niego i sprawdził puls.

- Nie żyje.

Kobieta spojrzała na niego ze zgrozą w oczach. Oddychała ciężko, jakby nie mogąc uwierzyć w słowa Syda.

Edytowano przez Oksymoron Van Dort
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Alois od razu zamknęła drzwi. Nie miała ochoty iść sprawdzić co się wydarzyło. Usiadła na łóżku jakby nic się nie stało.

Edytowano przez Elfka z Amanu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Alois… - Lacie pierwszy raz trochę się martwiła o demonicę. - No właśnie… - dziewczyna w momencie przypomniała sobie dzień zawarcia paktu i od razu chwyciła się z nogę, w której nie miała wtedy czucia. - … Miałyśmy zemścić się na porywaczach, którzy mnie uprowadzili pięć lat temu… - powiedziała cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Ależ się zemścisz. I nie my tylko ty Lacie. Bo co to by była za zemsta! Gdybym ja miała to zrobić dawno by nie żyli, ale zrobisz to ty, jak będziesz gotowa - wytłumaczyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Krew zakrzepła w niektórych miejscach... Na przykład przy ustach, ale nie całkowicie. Może być martwy od pół godziny, tak mniej więcej. - Wstał i poszedł do zszokowanej kobiety.

- Pani Ward... Pani Ward, znalazla go pani z nożem w piersi? -zapytał łagodnie. Kobieta pokiwała głową, wciąż wpatrując się wytrzeszczonymi w strachu oczami w trupa.

W pokoju demonicy i dziewczyny zrobiło się przenikliwie zimno i rozszedł się zapach gnijącego mięsa. Z hukiem otwarło się okno, a przez świst wiatru obie usłyszały krzyk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwyciła dłoń Jonathana i puściła nóż. Łkając cały czas podążała za nim do jej pokoju.

Syd pochylił się nad zwłokami i obejrzał ranę po ostrzu. Była sporej wielkości, jak na tak małe narzędzie. Ktoś musiałby kilka razy przekręcić nożem w ranie.

Elizabeth tymczasem poczuła szarpnięcie do tyłu. Nie zdążyła skontaktować się z Jonem, bo wokół niej zapadła nieprzenikniona ciemność. Miejsce w którym stała było teraz puste.

Anioł odwrócił się gwałtownie i ze zdumieniem zauważył, że dziewczyna zniknęła. Pomyślał jednak, że być może ruszyła za żniwiarzem, wobec czego wrócił badać zwłoki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tutaj - odrzekł. Podszedł do ściany i klasnął w dłonie. Nad nim i nad żniwiwarzem pojawiła się kula światła.

- To tu stała ostatnio? Wiem, że to może być dziwne pytanie zważywsze na to, że byłem cały czas w pokoju, ale nie usłyszałem jak wychodziła.

Portret w pokoju, ten wiszący nad kominkiem  i przedstawiający młodą kobietę z ciemnymi włosami wyszczerzył się w upiornym uśmiechu. Skóra na jej twarzy popękała i pomarszczyła się, a z oczu wąską linią zaczęła sączyć się czerwona ciecz spływająca z ramy i zbierająca się na kominku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po piętnastu minutach wszyscy byli już w salonie, łącznie z Laurą Ward która wciąż jeszcze nie doszła do siebie. Zapalono wszystkie światła w tym pomieszczeniu i teraz wszyscy goście siedzieli na fotelach i sofach, niektórzy niedowierzając, inni już pogrążeni w strachu.

- Mamy rozumieć - odezwał się Hrabia Clarke - że młody panicz Arnhald nie żyje, tak? A panna Elizabeth Heathaway zaginęła? - upewnił się.

- Dokładnie tak. Dlatego też proszę, by nikt się stąd nie oddalał. To dla waszego bezpieczeństwa, drodzy goście. Przepraszamy za niewygody. Widzieliście ciało. Nie chcemy, aby jeszcze komukolwiek stała się krzywda - rzekł.

- Ale to oznacza, że morderca jest wśród nas - kontynuował Hrabia.

- Niekoniecznie. Idziemy szukać panny Elizabeth - oznajmił Syd. Wyszedł z pokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pakt... Co stanie się, jeśli by umarła? Wyczułbyś? - kontynuował. Zatrzymał się przed grubymi, stalowymi drzwiami. Wsunął klucz do otworu pod klamką i przekręcił. Zamek zgrzytnął, a drzwi otworzyły się, ukazując skrywaną przedtem ciemność.

- Proszę za mną - rzekł Syd. Przed nim pojawiło się światło, pokazujące strome, spiralne schody w dół. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cokolwiek się stało, wolę żeby nie działo się dalej. Nie w mojej posiadłości - zaznaczył. Stopni prowadzących do piwnicy było mało, więc kilka sekund później byli już na dnie piwnicy. Panował tu chłód większy niż piętro wyżej. Sufit podpierany był kwadratowymi, kamiennymi filarami. Pod ścianami stało kilka beczek.

Świetlisty punkt wyczarowany przez Syda zrobił się większy i oświetlił niemal każdy kąt piwnicy.

- Pusto - zauważył właściciel domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...