Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 06/14/15 w Posty
-
7 points
-
https://www.youtube.com/watch?v=zvvfHmeKOJc Z rynku MLPPolis! Komentują dla państwa Gandzius Weedsmith i Goldwinwar Verlaxman G: Witamy na pierwszych Redakcyjnych Igrzyskach Equestria Times! V: Po raz pierwszy jesteśmy gospodarzami tak wspaniałego wydarzenia! Dla wszystkich, którym zasady igrzysk są nieznane, krótkie przypomnienie: W Igrzyskach bierze udział 24 Redaktorów pochodzących z 12 Dystryktów Redakcji, reprezentujących między innymi publicystów, korektorów oraz dział DTP. By wygrać Igrzyska należy być ostatnim żywym redaktorem na Arenie. Nie istnieją tak po prawdzie żadne inne zasady już w trakcie samych Igrzysk. Redaktorzy mogą się sprzymierzać przeciwko sobie, mogą zabić każdego kogo spotkają i generalnie używać wszelkich brudnych sztuczek. Arena jest dużym, zróżnicowanym biologicznie obszarem którego bariera jest wyznaczona przez pole siłowe, które zabije potencjalnych dezerterów. G: Pozwól, że przerwę twój niewątpliwie ciekawy monolog, bo na rynek wjeżdżają właśnie nasi trybuci. W pierwszym wozie jadą detepowcy z Dystryktu 1: jantoniusz i Macter. Specjalizują się w składaniu magazynu i krzyczeniu na redaktorów, co może niekoniecznie przyda się w trakcie Igrzysk. Zaraz za nimi wóz z reprezentacją Dwójki. Jadący razem Cahan i solaris jak zwykle prezentują się wspaniale! V: Rzeczywiście, gorąca para! Na pewno będą farowytami rzeszy użytkowników MLPPolis. A skoro o tym mowa – pamiętajcie, możecie wspierać swoich faworytów! Wystarczy wysłać SMS o treści “TRYBUT” na numer 609 483 286. W treści należy wpisać imię redaktora, którego chcecie wesprzeć. Po wysłaniu odpowiedniej ilości SMSów trybuci mogą otrzymać spoza Areny zaopatrzenie, które im pomoże w przetrwaniu. G: Zachęcamy też do obstawiania zwycięzcy Igrzysk. Tymczasem jednak na rynek wtacza się wóz z dwoma tłumaczorożcami. Poulsen i Kingofhills stanowią zgrany zespół, jednak czy wystarczy to, by zapewnić im zwycięstwo? V: Przypominam, nawet jeśli ostatni dwaj trybuci będą pochodzili z tego samego dystryktu, tylko jeden może być zwycięzcą! Oznacza to, że nawet najwięksi przyjaciele będą zmuszeni do wbicia noża w plecy swym towarzyszom. Czy to nie wspaniałe? G: Wątpliwości co do ewentualnej zdrady swojego towarzysza nie będą mieli jadący w czwartym rydwanie SPIDIvonMARDER i MatyasCorra. Ponoć ten pierwszy załatwił już sobie odpowiedniego sponsora, który z pewnością pomoże mu w trudnej chwili.... Czy piąty wóz nie wydaje ci się nieco obciążony? V: Doprawdy, masz rację. Najbardziej masywni uczestnicy Igrzysk właśnie się nam pokazali. Dolar84 i Cygnus są silnymi faworytami do wygranej. Ich największą zaletą jest niesamowita odporność na głód – zawsze mogą spalić swój tłuszcz. W razie potrzeby, jeden zje drugiego. Trybut Cygnus znany również jest ze swoich niesamowitych umiejętności kradzieży jedzenia innym. To może im się przydać. G: Dystrykt 6 reprezentowany jest przez Zodiaka i OneTwo. Trudno powiedzieć o nich coś więcej, poza tym że ten pierwszy to niepoprawny idealista. Zobaczymy, czy jego idealizm przetrwa próbę. Z Dystryktu 7 przybywa Thalione, której towarzyszy Alberich. Warto zaznaczyć, że Alberich jest tu na występach gościnnych. Za nimi tłumacz aTOM i MLO_pl. Zespołu z Dystryktu 9 nie znam… V: To fakt, niewiele o nich wiadomo. Z drugiej strony, zawsze można wygrać igrzyska, nie zabijając absolutnie nikogo. Verlax i Nieznany będą trudni do znalezienia w gęstej florze Areny. Oho, ale za to już widzę kolejnych dwóch trybutów z Dystryktu 10! To weterani korektorstwa – SoulsTornado oraz Gandzia! Ich precyzja może im uratować wielokrotnie życie. G: O tak, moi faworyci. Dystrykt 11 reprezentowany jest przez redaktora AresaPrime oraz detepowca Pisklakozaura. No i wreszcie, last but not least, drugi zespół korektorów: Geralt of Poland i redakcyjna ninja Kamisha! V: Drodzy widzowie, nie ma co przedłużać! Cieszmy się wszyscy, albowiem Igrzyska Redakcyjne są uznawane za rozpoczęte! Oto wasi bohaterowie! Kto zwycięży Redakcyjne Igrzyska? Zakładajcie się, o tutaj! - *Click!*, można to robić do 48 godzin od czasu opublikowania postu. Komentujcie, dyskutujcie! Oto przed wami najkrwawsze wydarzenie w historii całego forum!2 points
-
Nie chcę pisać kolejnego posta przepełnionego banałami o tym, jaka muzyka jest piękna, jak obcowanie z nią mnie ubogaca i jak pozwala mi się wyciszyć lub w zależności od nastroju dać upust emocjom. Jak w pewien sposób mnie definiuje i odgrywa bardzo ważną rolę w moim życiu i dalczego tak jest. Nie chcę wybierać gatunków muzycznych, których słucham najwięcej, a potem porównywać ich do innych i mówić, że tylko one są dla mnie prawdziwą muzyką, zarzucając przy okazji paroma linkami na youtuba, na które zwróci uwagę może 10% osób czytających ten temat, ale nie chcę też zamknąć tego wszystkiego w pięknym twierdzeniu jednego z moich przyjaciół - trębacza jazzowego - który powiedział kiedyś, że "muzyka jest jedna". Nie mam zamiaru prawić truizmów o tym, że każdy wrażliwy człowiek powinien docenić jakąś tam muzykę i załamywać się nad poziomem współczesnego popu - szeroko pojętego. Oczywiście to wszystko co napisałem to prawda. Tylko, że muzyka to sztuka, której odbiór jest bardzo subiektywny i bez talentu pisarskiego do przelewania swoich uczuć na papier/klawiaturę lub zwykłej wiedzy z zakresu teorii muzyki i historii sztuki oraz kultry ciężko ustrzec się przed zwykłym powtarzaniem banałów i zasłyszanych sloganów - nawet jeżeli są w 100% prawdziwe. Zanim zaczniecie scrollować dalej, czytając kolejne podobne do siebie wpisy, które trochę innymi słowami opisują w zasadzie to samo, pozwólcie, że odniosę się jeszcze do dwóch postów: Zaczynam odnościć wrażenie, że gnojenie popu jest na tym forum (i w ogóle) wyznacznikiem dobrego gustu i obycia w kulturze. Oczywiście żadnym wypadku nie zamierzam bronić chłamu, jaki dzisiaj się produkuje, nie zrozumcie mnie źle, ale no kurcze - co ma piernik do wiatraka? To tak jakby poważny krytyk filmowy w recenzji najnowszego dzieła Coppoli porównywał je z "Transformersami 3" albo "Strasznym Filmem 5". Secular Haze, dlaczego nie porównasz rocka i metalu np. do ska albo nawet poezji śpiewanej czy muzyki elektronicznej? MordoTyMoja dlaczego też idziesz na łatwiznę i pastwisz się nad współczesnym popem zamiast napisać, dlaczego nie lubsz dodekafonii (dobrze pamiętam?) albo dlaczego słuchasz więcej klasyki niż takiego choćby jazzu? Odnoszę wrażenie, że byłaby to znaczniej ciekawsza lektura. Bo piszecie bardzo fajnie i z sensem! P.S. Bardzo fajne utwory zalinkowałeś, MordoTyMoja. Znałem z tego tylko Fantazję Impromptu2 points
-
Seria gier LEGO "cośtam" cieszy się ogromną popularnością. Nie bez przyczyny. Większość z nich jest świetna. Pomijam wersje, na przenośne konsole. LEGO Marvel na Vitę to jakaś kpina. Wracając do tematu. Mieliśmy już: Star Wars, Indiana Jones, Harry Potter, Batman, LoTR, Hobbit, Marvel... A już wkrótce Avengers. Nic tylko czekać na LEGO MLP xD No dobra, a tak na serio - LEGO Aliens (ale to raczej niemożliwe) Ujawniono ciekawie zapowiadający się projekt - Dimensions. Z tego co widziałem, będziemy mogli zagrać postaciami z różnych światów: Gandalf, Batman... reszty nie pamiętam. Zobaczymy co z tego wyjdzie. *** Tuż po wyjściu z kina, wpadłem do Empiku i kupiłem LEGO Jurassic World. W zestawie z grą dają mini-zestaw: "Pułapka na Galiminiusa" [czy jak mu tam]. Szkoda, że w przypadku innych części nie zrobiono tego samego. A może były, ale bardzo ograniczone? (tak jak 1000 sztuk pierwszego Stalkera?) TT Games, postawiło sobie poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko. To zdecydowanie najlepsza część serii. Nie ma rewolucji, ale czuć powiew świeżości, powrót do dobrego, a nie wymuszonego humoru. Kilka nowości daje mnóstwo frajdy - jazda na krowie czy grywalne dinozaury. Menu główne jest świetne. Pokazuje udawany: czas, prognozę pogody, liczbę odwiedzających... Niby bajer, a fajne. Oczywiście nie mogło zabraknąć motywu przewodniego. Dla fanów serii po plecach przejdą ciarki. Gwarantuję. Podoba mi się to, że odgłosy dinozaurów, czy (niestety, ale tylko części) kluczowych postaci, pochodzą z filmów. Poprawiono model jazdy, co jest ogromnym plusem. Cała reszta jest taka, jaką znamy i uwielbiamy: tryb gry swobodnej, specjalności postaci etc. Jak dla mnie, po zdecydowanie nudnym Batman 2, ta odsłona LEGO jest po prostu genialna. LEGO LotR było bardzo dobre, ale mimo wszystko gorsze. Brać i grać *** A jakie wy macie doświadczenia z serią LEGO "Cośtam"?1 point
-
Discord znowu narobił chaosu, ale Fluttershy twierdzi, że to nie on. Otwiera się ,,sąd'', lecz Fluttershy przed nim się boi cokolwiek powiedzieć. Waszym zadaniem jest uchronić Discorda przed konsekwencjami. Polega to na tym, że ktoś pisze jakąś sytuację z chaosem, a reszta stara się to jak najlogiczniej wyjaśnić. Osoba, która to zrobi najlepiej, następna wymyśla sytuację. Przykład: X: Equestria zalana jest czekoladowym mlekiem. Y: Wybuchły rury Z: Na poprzedniej imprezie wielki pojemnik z mlekiem czekoladowym pękł i mleko zalało Equestrię. X: Wygrywa Z Z: [sytuacja] itd. Pierwsza sytuacja: W całej Equestrii lampki wyglądają jak Discord.1 point
-
Drodzy Bronies i Pegasis. Stowarzyszenie "Lubelscy Bronies" ma zaszczyt zaprosić was na pierwszy Wakacyjny Ponymeet . Odbędzie się on 27 Czerwca w Klubie Astoria AL.Racławickie 2a (przy ogrodzie saskim). Podobnie jak w poprzednich edycjach i ten Ponymeet jest w pół zorganizowany. W jego trakcie przewidzianych jest sporo atrakcji miedzy innymi quiz, warsztaty fanart i turniej MLP Fightnig is Magic włącznie. Jeśli ktoś z was chciał by poprowadzić jakieś zajęcia, dyskusje czy prelekcje na jakiś temat to bardzo chętnie, każda inicjatywa na Meecie będzie mile widziana. Myślę że owy Ponymeet będzie fajnym rozpoczęciem Wakacji . Także jeśli jesteście zainteresowani pierwszym wakacyjnym Ponymeetem, to weźcie ze sobą ołówek parę kartek i dużooo dobrego fandomowego humoru. Jeśli macie jakieś pytania to proszę do następujących osób: - KamilPL 94 -Priv - @-mail [email protected] -Telefon mogę podać chętnym na Priv. - GG -Skype -kamilpl_94-1 - Butterscotch -Priv Wydarzenie na Facebooku: https://www.facebook.com/events/912593318800397/ Strona Stowarzyszenia Lubelscy Bronies: https://www.facebook.com/Lubelscy.Bronies1 point
-
Już od kilku dni w całym kompleksie turniejowym wisiały obszerne plakaty, oznajmiające wszem i wobec, że finał rozegra się w zamku, który służył magom za karczmę. Tak tedy dzisiejszego pięknego dnia do przybytku przybyły istne tłumy, zachęcone tym bardziej, że karczmarz nie podniósł cen. Gospoda miała dość pokoi i miejsca, aby pomieścić każdego, kto chciałby oglądać finałową walkę turnieju. Niektórzy czekali na to wydarzenie od wczorajszego poranka, pijąc trunki i jedząc wyśmienite jedzenie przy dźwiękach wspaniałej muzyki. Karczma każdemu oferowała możliwości dobrego wypoczynku i dbała o poczucie narastającego napięcia. Jedna, jedyna rzecz odbiegała od normy. Potężne zaklęcia zakrzywiające przestrzeń uniemożliwiały zobaczenie części zamku, którą karczmarz przeznaczył na remont. Zza wielkich pól siłowych nie dobiegały żadne odgłosy, ale często można było zobaczyć wychodzących z nich magów i inżynierów, którzy zmęczeni i spoceni szli odpocząć. Właściciel podobno chciał uczynić wielki finał jeszcze wspanialszą chwilą i kazał specjalnie przygotować wydzieloną część zamku. Jak głosiły plotki, plany tej inicjatywy powstawały od bardzo dawna, a za pieniądze jakie pochłonęła przebudowa podobno można było wykupić duże miasto. Karczmarz jednak odmawiał jakichkolwiek komentarzy na temat pomysłów, które miały być tam zrealizowane. Po dniu wielkiego świętowania przed finałem, po rozlaniu paruset tysięcy hektolitrów trunków, po wydaniu podobnej ilości ton jedzenia i po zagraniu wszystkich znanych i genialnych utworów przyszedł czas na rozpoczęcie wielkiego zmagania. Na uprzednio przygotowaną scenę, na jednej z okrągłych baszt wkroczył karczmarz. Był to czarny gryf w średnim wieku o białej głowie i brązowych pazurach. Jego potężne skrzydła zostały przykryte granatowym mundurem galowym. Kroczył dumnie i potężnie, bystro obserwując cały dziedziniec wypełniony kucami i innymi stworzeniami, które chciały zobaczyć najdonioślejsze wydarzenie turnieju. Karczmarz stanął na środku sceny i rzekł swym donośnym, miłym, ale i twardym głosem: - Witam wszystkich moich szanownych gości. Mam szczerą nadzieję, że nie zabrakło Wam niczego w moich skromnych progach. Chcę by ta chwila była dla wszystkich wyjątkowa, jak wiecie od pewnego czasu trwała przebudowa niektórych skrzydeł zamku. Jestem naprawdę szczęśliwy, że dostałem zgodę od organizatorów turnieju na poprowadzenie finału. Zapewniam, że kryształy magiczne w moim zamku zebrały dość energii by zapewnić nie tylko bezpieczeństwo, ale i wspaniałe widowisko moim gościom. Proszę o wyprowadzenie turniejowego zniczu. W tym momencie na najwyższej wieży, wychodzącej z cytadeli otworzył się szpiczasty, gotycki dach i ukazała się wielka, platynowa konstrukcja, pokryta szafirami, szmaragdami, rubinami i diamentami. Miała kształt trójkątnej czary, trzymanej mocno przez wyrzeźbiony szpon gryfa, kopyto kuca, dłoń człowieka i nieokreśloną kończynę nieznanego stwora. - Znicz zapali na rozpoczęcie pojedynku nieoceniony, główny organizator turnieju Hoffman! A teraz bez zbędnych przedłużeń pora przedstawić miejsce walki. Gryf wzniósł swe szpony ku górze, na ten znak zagrały potężne trąby ustawione na murach, a magiczne kryształy rozbłysły swymi runami. Przez cały zamek przebiegł wstrząs, gdy wielka konstrukcja oderwała się wraz z ziemią i wzniosła się na kilkaset stóp. Potężne wiry magii otaczały grające w słońcu czarne mury twierdzy i spływały po niebieskich dachówkach środkowej cytadeli. Następnie jak krople w deszczu moczą świat, tak tutaj cząstki magii spadały na całą karczmę i powoli czyniły ją przezroczystą. Cegła po cegle z widoku znikały mury, dziedzińce, fontanny, posągi, wielkie wieże i małe lady. - Nie bójcie się! Wszystko jest zaplanowane, aby każdy z Was mógł dobrze i należycie obejrzeć finał. Dzięki przezroczystości ścian będziecie mogli doskonale śledzić zmagania! Teraz pora abyście zobaczyli zasłonięte skrzydła, spuścić zasłony! Wielkie bariery zakrzywiające światło i wszystkie inne rodzaje wizji puściły, ukazując niewidoczną do tej pory część zamku, natomiast sfery ochronne dla publiczności utrwaliły się i przeszły na pełną moc. Oczom widzów ukazał się olbrzymi fragment murów i dziedzińca za nim. Fortyfikacje pasowały do tych, które okalały obecnie karczmę, ale zdawały się świeższe i nie nadgryzione zębem czasu. Czarne kamieni lśniły, a potężne blanki ochraniały swym ogromem kuce stojące na szczycie umocnień. Nie były to jednak zwykłe ogiery. Ich sylwetki przybierały szaro-błękitne odcienie i były półprzezroczyste, jakby duchowe. Zjawy nosiły majestatyczne zbroje, z których każda lśniła w słońcu. Na napierśnikach płytowych był namalowany herb Equestrii. Na prawym naramienniku widniał dumnie symbol słońca, a na lewym księżyca. Całe ciało kucy było pokryte pancerzem. Zbroje chrzęściły wśród galopu i szczęku mieczy. Większość wojowników nosiła salady, które całkowicie przykrywały ich głowy, zostawiając tylko długą szparę w kształcie spłaszczonej litery „v”. Niektórzy jednak nie nosili żadnych hełmów, wtedy ich długie eteryczne grzywy rozwiewały się na wietrze, a przytomne i zdeterminowane oczy szukały wrogów. Trwał przerażający i krwawy szturm na zamek. Majestatyczne chorągwie Equestrii łopotały podarte na huraganowym wietrze, wzbudzonym przez smocze skrzydła. Wiele tych eterycznych gadów unosiło się nad zamkiem. Każdy nosił wytrzymalszą od stali łuskę. Duchy bestii zionęły ogniem, zalewając połacie ziemi i unicestwiając wiele istnień. Skały na dziedzińcu płonęły od wysokiej temperatury, a sztandary zajmowały się językami ognia. Armie widmowych kucy nie pozostawały dłużne. Pod wyraźnymi rozkazami przełożonych w niebo szły salwy z łuków, kusz i balist. Pociski przeszywały niebo, a ich magiczne groty rozbłyskiwały na tysiące barw przy trafieniu. Gdzieniegdzie potężne cielsko widmowego smoka, spadało i niszczyło zabudowę wojskową. Czarne mury pokrywały się sadzą z ognistych podmuchów, lecz smoki nie były jedynym zagrożeniem dla Equestrińskich wojaków. Gady sprzymierzyły się bowiem z gryfami, które to masowo wlewały się do fortecy przez wyrwy w stopionym od żaru murze. Tam napotykały na dzielny opór falangi Equestriańczyków. Nad całym dziedzińcem wznosił się dominujący jazgot stali, huk pożaru, skrzydeł ogromnych bestii i dźwięki zwalnianych cięciw. Karczmarz patrzył z zadowoleniem na te sceny. Jego plan się powiódł za pomocą magii odtworzył wydarzenia z największego szturmu, jaki nawiedził ten zamek. Wszystko co widzowie widzieli było autentycznymi wydarzeniami sprzed wielu wieków. Co ciekawe żaden z duchów nie mógł nic zrobić któremukolwiek z magów uczestniczących w finałowym pojedynku. Zjawy ignorowały chi obecność, zdając się ich nawet nie dostrzegać. Jednak zniszczenia budynków, które powodował smoczy ogień czy gryfie katapulty, naprawdę wywierała autentyczny skutek na strukturę zamku. Wśród zjaw latały odłamki prawdziwych murów, skały topiły się, a cegły rysowały od uderzeń eterycznych toporów. Wydarzenia dla wzroku każdego z widzów zwalniały, lub przyśpieszały wedle jego woli. Było to iście epickie widowisko niszczycielskiej potęgi smoków, które mknęły z prędkością niepowstrzymanej burzy nad dzielnymi rycerzami w popękanych i zarysowanych zbrojach oraz wielkimi, umięśnionymi gryfami. Co raz niebo rozświetlał czar rzucony przez duchowych magów bitewnych. Eksplozje magicznej energii zbierały ponure żniwo wśród wrogów Equestrii. Dziedziniec na którym toczyła się walka był dopiero pierwszą częścią skrzydła. Na jego środku wznosiła się niczym samotna, nietknięta burzą skała - cytadela. Jej żelazne wrota były zamknięte i dawały bezpieczeństwo kucom, które schroniły się we wnętrzu niezdobytej budowli. Co ciekawe w ścianach, wysoko nad polem bitwy, umieszczone zostały witraże, przedstawiające z zewnątrz księżniczki Equestrii, a od środka herb czerwonego feniksa na złotym tle . Jednak nie było to zwykłe szkło, które można było po prostu zbić. Chroniło je wiele zaklęć obronnych i run, umiejętnie wplecionych w kompozycję artystyczną. Jeden ze smoków, chcących przebić się do środka zalał witraż ogniem, a potem wleciał w niego niczym tajfun. Magiczna eksplozja zahuczała i odrzuciła gada w tył, roznosząc półkolistą falę uderzeniową. Okno było nienaruszone. W środku cytadeli w sali o wysokim stropie, po której bokach ciągnęły się ogromne kolumny, znajdowali się znamienici rycerze i magowie. Na hełmach dostojników widniały kolorowe pióropusze. Czarodzieje nosili długie, ozdobne szaty, podpierając się na żelaznych lub drewnianych kosturach z magicznymi kryształami. Kolumny kończyły się kwiecistymi ozdobami z marmuru. Na ścianach wisiały purpurowe tkaniny, ułożone w wiele spadających na ziemię kaskad. Obok wyeksponowane były egzemplarze rozmaitej broni, z której każda stanowiła ukoronowanie kunsztu płatnerskiego jakiegoś mistrza. Ze ścian i sufitu zwisały długie, trójkątnie zakończone chorągwie i gobeliny. Straż zamkowa stała w równych rzędach przy kolumnach dumnie trzymając wzniesione kopie. Atmosfera w środku cytadeli zgoła różniła się od tej na zewnątrz. Zdawało się, że czas odtwarzał wydarzenia innych epok. Po przeciwnej stronie od wrót znajdował się bogaty, srebrny tron, do którego po czerwonym dywanie kroczył jakiś dostojny, wysoki, widmowy kuc. Miał na sobie pięknie zdobiony pancerz, a na plecach wielki miecz dwuręczny, przykryty w niektórych miejscach purpurowym płaszczem. Przy tronie, przodem do ogiera stał jakiś sędziwy jednorożec, odziany w błękitno złote szaty i trzymający w rękach koronę o sześciu klejnotach, z których każdy był w innym kolorze. Scena ta przedstawiała dawniejsze czasy niż nawet szturm, bowiem sięgała wieków sprzed panowania księżniczek. Trąby trzymane przez straż grały dostojny i doniosły hymn, ku czci właśnie koronowanego króla. Od głównej cytadeli odchodziły dwie zwieńczone okrągłymi kopułami budowle. Pierwsza z nich posiadała na szczycie ogromny otwór, przez który w niebo wystrzeliwał strumień kolorowej mocy. Bił on z białej, runicznej fontanny po środku okrągłej sali. Całe pomieszczenie wypełnione było lewitującymi książkami, których litery mieniły się mocą. Ściany, strop i podłogę pokrywały czarodziejskie znaki, świecące niebieskim światłem. Było to skrzydło kolegium magów mieszczącego się w tym zamku. Samo pomieszczenie liczyło około ćwierć hektara powierzchni. Po bokach ciągnęły się spiralne schody na kolejne półkondygnacje. Każda z nich była stworzona przez balkony z białego marmuru, wiszące dookoła głównej fontanny, tak by nie zasłonić sufitu. Od każdego balkonu odbiegały wejścia do pokojów opatrzone w srebrne drzwi. Każde z nich imitowało winorośl pnącą się w górę, a w naturalnie utworzone przez taką konstrukcję szczeliny, zostało wtłoczone krystalicznie przejrzyste szkło. W bocznych salach wiele widmowych magów testowało swoje zaklęcia, lub czytało skrypty dawnych arcymistrzów. Spod sufitu, spadała woda do fontanny. Jej kaskady opływały strumień magii idący w górę o promieniu około 10m. Co było najciekawsze promień mocy magicznej został odtworzony autentycznie i nie był tylko projekcją, jak wszystkie widma. Zachowywał realną strukturę jak odbudowane budowle. Każdy mag, który znalazł się poza barierami dla publiki czuł olbrzymią moc bijącą z tego źródła czystej energii magicznej. Strumień magii, lecący w górę napełniał spadającą wodę wielkim blaskiem, tak że emitowała z siebie światło o rozmaitych barwach. Drugi budynek odchodzący od widmowej cytadeli. Miał taki sam kształt co kolegium magów, lecz jego ściany zamiast z białego marmuru, zostały wykute jakby z wulkanicznej skały, pokrytej czarnymi kryształami. Na zewnątrz z posępnie wyglądających gargulców leciała w dół lawa, tworząc płonącą fosę wokół mrocznego budynku. W środku natomiast zamiast biblioteki i źródła mocy było więzienie. Potężne kraty z magicznych kryształów odgradzały od świata mroczne istoty znajdujące się w ciemnych celach. Powietrze wypełnił złowrogi pomruk ponurych stworzeń. Wśród ciemności cel widniały gdzieniegdzie ich czerwone złowieszcze ślepia. Czasami za kraty chwytała wielka łapa z płonącymi pazurami, zdolna z pewnością rozkruszyć najtwardszy pancerz. Nagle cofała się jednak wraz z rykiem bólu, wywołanego potężnym magicznym wyładowaniem. Co chwila powietrze eksplodowało od ujadań i błyskawic energii. Na środku mrocznej sali oświetlonej jedynie pochodniami, płonącymi krwisto, na miejscu gdzie w kolegium stała fontanna, znajdował się mroczny tron, jakby wyniesiony ponad ziemię, z zastygniętych skał z jądra planety. Siedział na nim milczący, duchowy, humanoidalny wojownik. Jego czarna zbroja posiadała czerwone akcenty. Za naramienniki służyły dwie czaszki wielkich smoków, nabite na kolce z czarnej stali. Głowa na wpół wypalona przez ogień, tak że została tylko sama zwęglona kość, przerażała nawet niektóre z bestii. Druga połowa pokryta była lodem i naszpikowana soplami. Obie gałki oczne strażnika płonęły na fioletowo. O tron oparty był potężny topór długości 4m. Jego ostrzeż z czarnej stali było ostre i nasączone magią, tak że jarzyło się na purpurowo. Miało w sobie zatopione rubinowe kryształy, które emanowały mocą. Wokół tronu płonął czarny ogień. Czasami jednak wydarzała się zadziwiająca sytuacja. Potężny atak magiczny podczas szturmu mógł uszkadzać struktury mrocznego więzienia. Wtedy wychodziły z niego owe bestie, pochodzące z innego czasu. Siały spustoszenie na polu bitwy, biegając, zalewając mrocznymi płomieniami rycerzy, tudzież pożerając żywcem smoki. Wszystkie te cztery sfery czasowe potrafiły przenikać się wzajemnie. Tworzyła je jedna materialna rzeczywistość kreująca fizyczny wygląd areny i niezależne od siebie sploty wydarzeń dziejących się w różnym czasie, tworzonych przez duchy. Zjawy nie miały żadnej możliwości działania na pojedynkujących się magów, a jedynie potrafiły niszczyć ściany budowli. Nad całością areny wznosiły się dwa słońca i dwa księżyce, szalejące pożary przeplatały się z dostojnymi gobelinami i majestatycznymi promieniami magii. Czas mieszał się i zmieniał swe tory, umarłe na pozór duchy po pewnym czasie wstawały by dalej toczyć historyczny bój. Dźwięk oręża, ryk trąb, bestii i szum wodospadu oraz magicznej kolumny mieszały się w jedną z najdziwniejszych symfonii zniszczenia i kreacji. ~ by Kapi Podziemia, a raczej, olbrzymi kawał ziemi unoszący się wraz z zamkiem, cechował się wieloma sekretami, ukrytymi przejściami, a także obiektami, na tyle, że ze spokojnym sercem można by stwierdzić, że kryły w sobie drugi, niewiele mniejszy zamek. Odwrócony, pogrzebany, jednakże wciąż stanowiący solidny, przepełniony magią fundament dla właściwej fortecy. Podziemne ogrody? Tak, mamy je tutaj. Z drugiej jednak strony, panujące tutaj warunki oraz styk magii, alchemii i przeróżnych bakterii, doprowadziły do wielu wypaczeń. To znaczy, z punktu widzenia poszukującego inspiracji artysty, wszystkie te przerośnięte rośliny, pstrokate kwiaty o nietypowych kształtach, giętkie łodygi i umożliwiające przemieszczanie się korzenie, wszystko to może posłużyć za paliwo dla niejednego dzieła sztuki. Zwłaszcza, kiedy widzisz jak jeden kwiat otwiera się, by wypuścić zwieńczone parzydełkami macki, odpędzając od siebie natarczywe szkielety. Nie wiemy jednak od jak dawna tutaj pomieszkują. Nawet po ich uzbrojeniu ciężko cokolwiek rozpoznać. Przeżarte przez rdzę, rozpadające się zbroje płytowe, naszpikowane wyszczerbionymi grotami strzał tarcze oraz skrawki skóry na stopach, niegdyś będące doskonałej jakości butami, wszystko wygląda tak samo. Zero znaków szczególnych. To mogą być wojacy sprzed paru tysiącleci, sprzed kilku wieków, bądź też paru dekad. Ba, to wcale nie muszą być polegli, walczący o sprawy Equestrii. Równie dobrze mogą być tutaj agresorzy. Cóż, zdaje się, że w obliczu śmierci, istotnie wszyscy jesteśmy tacy sami. Właśnie tak to widzę. Złożona z kości, nieumarła masa, tocząca niekończący się bój z tętniącymi życiem, być może samoświadomymi roślinami, panującymi nad tymże ogrodem. Na wspomnienie zasługuje również szkarłatna rzeka, przecinająca tenże ogród. Nie jest to jednak to, co myślicie, w żadnym wypadku. Po prostu, barwa ta wynika z produkowanego przez lwią większość kwiatów soku. Niedaleko znajdziecie przejście prowadzące do laboratorium alchemicznego. Jeśli lubicie towarzystwo niezliczonych szeregów grubych, zakurzonych ksiąg, zapach pergaminu, jeżeli lubujecie się w sunięciu dłońmi po charakterystycznej teksturze zwoi i pieczęci, poznając różnorakie starożytne znaki, runy i rządzące wszechświatem prawdy, zatem jest to miejsce dla Was. Oczywiście, nie brakuje tutaj także wielopiętrowych półek, wypełnionych po brzegi różnymi naczyniami chemicznymi, przyrządami, próbkami oraz narzędziami będących zagadką również i dla mnie. Niemniej, nasi alchemicy co rusz podejmują coraz to nowe eksperymenty. To stąd bierze się to lekko uciążliwe bulgotanie, syk oraz specyficzny smrodek, pochodzący z kotłów, ale również palników, umożliwiających podgrzanie wywaru do właściwej temperatury. Kiedy już oderwiecie wzrok od mknących przez przewody, naczynia i łączniki spienione eliksiry, chciałbym pokazać magazyn odczynników. Współpracujący z nami zbieracze i poszukiwacze przygód bez ustanku dostarczają nam znakomitej jakości składniki. Korzenie różnych roślin i drzew, czasem w całości, a czasem sproszkowane, owoce, piasek morski, liście co egzotyczniejszych kwiatów, skały, ale także kory wybranych drzew, futro wszelakich, mniej lub bardziej groźnych zwierzów, oraz inne części… Jak na przykład oko Harpii, szpon Mantykoty, róg Minotaura, móżdżek Beholdera, wątroba Anakondy, czy też… Argh. To chyba nie jest najlepsza pora na prezentację innych składników, tych bardziej… Wewnętrznych, trudniejszych do zdobycia. Zwłaszcza, że już za moment powrócimy na powierzchnię. Zdecydowanie, mniej tu tajemniczości, intrygi, śladów pozostawionych przez czas. Mowa o gustownie urządzonej, przestrzennej jadalni. Naczynia mamy wszelkiego rodzaju. Porcelanowe, szklane, wykonane ze złota, srebra, ale także mosiądzu. Część menu zapewne znacie z oferty Karczmy „Pod Gryfim Pazurem”, ale część jest zupełnie nowa. Teraz macie świetną okazję, by spróbować wyśmienitych, rzadkich dań, które na co dzień kosztują… O wiele, wiele więcej. Dzisiaj mamy ofertę specjalną. Dotyczy tu także najznakomitszych win, także musujących, jak również deserów i owoców rodem z odległych wysp. Nie zapomnieliśmy również o muzyce i występach znanych na całym świecie grup artystycznych. Dokładnie tak! Za tą wielką, czerwoną zasłoną znajdziecie szeroką scenę, gdzie scenografia zmienia się w zależności od woli scenarzysty. A co najlepsze, nie musi on znać nawet podstaw magii. Scena reaguje sama. Chwila moment… Chyba jednak mamy tu nieco tajemnicy. A przynajmniej, smaczek intrygi. Światło pochodzi głównie od świeczników, zaś cienie rzucane na obrazy, rzeźby, czy ozdobne wazy, nadają im odrobiny mroku. Aczkolwiek, jeżeli jesteście głodni nie tyle jadła, co sztuki, zapraszam do naszej galerii. Znajdziecie tam także „żywe” rzeźby, służących głównie za ochronę naszej wieży zegarowej. Tak, już sam Żniwiarz nie wystarczy. Uniesienie zamku jakoś zbiegło się w czasie z migracją smoków, toteż musimy poświęcić szczególną uwagę bezpieczeństwu mechanizmu gigantycznego, pozłacanego zegara. Jeżeli przestanie chodzić, skąd będziemy wiedzieć, kiedy pora na kolejne przedstawienie? Skąd będziemy wiedzieć o końcu biesiady? Jak „wyczujemy” kiedy pora na rozpoczęcie pojedynku? Przemierzając zbrojownię oraz katedrę, gdzie można poprosić anioły o błogosławieństwo przed walką, dotrzecie do wielkich schodów, prowadzących na szczyt zamku. Stamtąd, można spojrzeć nie tylko na panoramę zamku, ale także wszystkiego tego, co znajduje się pod chmurami. Chmurami, które to poczęły wirować wokół gryfiego szponu, tworząc zdumiewający w swych rozmiarach i kompozycji kolorów zdumiewający wir, w oku którego zaczęła gromadzić się astralna energia. Pora na mały pokaz magicznych ogni. Nich niebo rozbłyśnie różnokolorowymi barwami, niech gwiazdy zetrą się z naładowanymi gorącem, eksplodującymi sferami energii, sygnalizując rychłe rozpoczęcie finałowego starcia w II Turnieju Magicznych Pojedynków! Kamienne gargulce i latające golemy, wiwerny, rozpoczęły żywiołowy taniec pośród buchającej w obłokach magii, zaś łańcuchy zatrzeszczały, połyskując w świetle różnokolorowych wybuchów. Nasza orkiestra raz jeszcze odegrała motyw muzyczny, a chmury rozproszyły się, by zainteresowane finałem bóstwa mogły obserwować walkę tak samo, jak Wy, droga publiczności! Po chwili, w trakcie której ogromna publika przypatrywała się arenie, karczmarz znów dumnie zabrał głos: - Znamy już miejsce walki, teraz przywitajmy zawodników. Przed Wami najwspanialsi z wspaniałych, najpotężniejsi z potężnych, jedyni, którzy przetrwali magiczne zmagania i doszli aż tu, do II Finału Turnieju Magicznych Pojedynków. Powitajcie gromkimi oklaskami Zegarmistrza i Hoffnera! Gdy magowie będą gotowi ustawią się w kręgach teleportacyjnych, które przeniosą ich w dowolne miejsce areny, jakie sobie wybiorą. Przypominam, że nie musicie obawiać się duchów z odmętów czasu, nic wam nie zrobią, dopóki przeciwnik sam ich nie zaczaruje. Nie przejmujcie się także zniszczeniami zamku, mam zabezpieczenia i możliwości, aby naprawić go od razu po zakończeniu pojedynku, choćbyście zrównali go z ziemią. Teraz przygotujcie się, Hoffmanie proszę zapal znicz! Wśród wiwatów wielkiego tłumu kucy i innych stworzeń Hoffman ruszył powoli platynowymi schodami, trzymając pochodnię o błękitnym płomieniu. Dotarł na szczyt zniczu i na dźwięk trąb podłożył ogień. Czara platynowej konstrukcji rozbłysnęła niebieskim płomieniem, którego języki wystrzeliły na 50m w górę. Niektóre odłączyły się od całości i zmieniając barwę zaczęły krążyć po orbitach wokół wieży. Inne eksplodowały tęczą barw i przyjemnie huczały niczym ogromne fajerwerki. Dźwięki trąb wzmogły się, a kręgi teleportacyjne zaświeciły się mocą, aktywując się. Kryształy magiczne poza areną świeciły potężną mocą, unosząc zamek, sprawiając że był przezroczysty, a przede wszystkim zasilając najmocniejszą, ustawioną kiedykolwiek w turnieju, barierę antymagiczną, chroniącą publiczność. Wśród wiwatów i skandowania imion wspaniałych bohaterów dzisiejszego zmagania, rozległ się donośny głos gryfa: - Niech wasze czary będą potężne, niech będą widowiskowe, niech wasze umysły zaszczycą nas pokazaniem swej pełni. Nie oszczędzajcie mocy, nie oszczędzajcie zamku, nie oszczędzajcie zaklęć. Pokażcie widowni który z Was jest godzien nosić tytuł zwycięzcy tego turnieju. Powodzenia i niech wygra najlepszy! ~ by Kapi Cóż... Wypadałoby jeszcze dodać coś od siebie... Jeszcze raz, witam wszystkich na ostatniej arenie w II Turnieju Magicznych Pojedynków! Po aż trzydziestu zapierających dech w piersiach (lub nie, ponieważ różnie to bywało) starciach, spośród trzydziestu dwóch uczestników, wyłoniło się dwóch najmocniejszych, najbardziej nieustępliwych, najbardziej zdeterminowanych śmiałków, którzy lada moment stoczą batalię o Statuę Glorii! Przed Wami historyczne starcie! Zegarmistrz VS Hoffner Panowie, znacie zasady. Macie za sobą ogrom magicznych starć, ale liczymy, że najlepsze zachowaliście na koniec. Nie chcę przedłużać, bo sam jestem ciekaw co z tego wyniknie. Dajcie nam wielkie, niezapomniane starcie, tak jak udawało się to do tej pory!1 point
-
Np gdy inne kucyki się przytulają. Zachowuje się w tedy jak Spike (szybka autoreklama...) A tak przy okazji Spidi -> Link1 point
-
1 point
-
Gdybym nie wiedział, że jest to komiks z 2007 pomyślałbym, że to nawiązanie do MLP. Dla tych co nie znają:http://www.lfg.co/page/1/ I polska wersja: http://www.fabrykakomiksu.pl/translation/5878 (GORĄCO POLECAM TEN KOMIKS. RICHARD WYMIANA!)1 point
-
Niektóre obrazy z żółtą kreską na niebieskim tle zostały posprzedawane za kilka milionów - o to chodzi. Raczej nie powinieneś oczekiwać, że piosenki w markecie kiedykolwiek zostaną nazwane sztuką, skoro większość z nich jest tylko produktem na sprzedaż. Tyle że ktoś może niektórych artystów popowych uważać za swoich bogów, a ich utwory za niezaprzeczalne arcydzieła i nie wydaje mi się, że trzeba ich za to od razu skreślać. Czasami też posłucham sobie jakichś starych klubowych wub wub z czasów gimbazy mojego starszego brata i jakoś nie czuję się przez to ogłupiona, bo po prostu mi się to podoba - mimo że na co dzień słucham ostrzejszych rzeczy (a czasami nawet, olaboga, popu i rapu!). To mi się kojarzy z czymś takim: "Och! A więc słuchasz <tu wstaw nazwę jakiegokolwiek zespołu> i mówisz, że jesteś ich fanem? W takim razie kiedy urodził się trzeci basista od końca i ile wynosi różnica jego wzrostu i wagi? Nie wiesz? JAK MOŻESZ NAZYWAĆ SIĘ ICH FANEM?!" xd Nie trzeba słuchać ambitnych, głębokich i poważnych utworów - wbrew pozorom nie tylko klasyki - żeby twierdzić, że kocha się muzykę. Nie trzeba znać wszystkich muzycznych terminów, struktur danych piosenek ani ich genez. Nie trzeba być kimś specjalnym i muzycznie wykształconym, by cieszyć się muzyką tak, jak ty. Po prostu każdy patrzy na to wszystko inaczej, ma swój gust, osobowość, ulubiony gatunek i moim zdaniem nie dzieli się ludzi na "lepszych" i "gorszych" pod tych względem. Może trochę zjeżdżam z tematu i nie do końca to miałeś na myśli, ale teraz wysnuwam taką ogólną refleksję. Swoją drogą, fajna metafora/porównanie/wutevah. Pece, ludzie. Wracając do tematu tego wątku: kocham muzykę za nastrój i emocje. Niektóre utwory niesamowicie mnie inspirują i pobudzają moją wyobraźnię. Mogłabym się tutaj mocno rozpisać, ale w sumie nie ma aż tak bardzo o czym - pewnie wyszłabym na lekko szurniętą .-.1 point
-
Nie mówię że każdy powinien załamywać się nad poziomem popu. Po prostu stwierdzam fakt, że pop jest dla mnie zbyt prosty. Nie ma w tym żadnego wywyższania. Są też utworu, które są też dla mnie za trudne, lub dla których mam bardzo słaby odbiór. Np. współczesna muzyka poważna. Być może dla niektórych ten aspekt życia nie jest ważny. Spoko, nic do tych ludzi nie mam, może oni płaczą przy patrzeniu na obrazy albo czytania poezji. Ale trochę mnie dziwi, jak ktoś mówi, że muzyka to jego życie i tak dalej, a potem okazuje się że słucha właśnie takich rzeczy. Wybacz, dla mnie to tak, jakbyś powiedział, że kochasz matematykę od lat - bo umiesz świetnie dodawać i nawet odejmować. I nie mówię, że jak ktoś lubi muzykę, to od razu musi słuchać trudnej klasyki; prawie każdy gatunek ma cięższe, ambitniejsze kawałki. Bardzo dobrze pamiętasz. Za dodekafonią nie przepadam, gdyż jest dla mnie za trudna. As simple as that. Poza tym, jest to swojego rodzaju ograniczanie muzyka. Po co to robić? Przecież nie po to wymyślaliśmy system durowy (tak to się nazywa?), żeby teraz specjalnie na siłę z niego wychodzić. Jeżeli muzyka ma ciężki klimat, dysonanse są przeze mnie mile widziane, o ile jest ich jakaś rozsądna ilość. A dodekafoniści czasem robią coś w stylu "tratata tratata lalala gdvfgdvfghd tratata lalala". Mimo wszystko jestem miłośnikiem stałości klimatu dzieła muzycznego. Powód jest bardzo prosty. Jazzu nie znam, nie mam źródeł z których miałbym brać dobre utwory. No i jeszcze nie mam czasu, to chyba jest najważniejsze. W wakacje z chęcią sobie poszperam wśród Gershwinów, Szostakowiczów lub tych mniej klasycznych twórców. Scriabin jest fajny, potwierdzam. Z romantyzmu też bardzo polecam Charlesa Valentina Alkana, np op 39.1 point
-
Słucham głównie metalu i punk'a. Co kocham w takiej muzyce? Ano, kocham ją za to że porusza mnie do działania, sprawia że odzyskuje siły po porażkach. A przede wszystkim włącza w moim mózgu tryb żyj. Na koncertach tego typu muzyk poznałem najwięcej ciekawych ludzi, zakochiwałem się co 5 minut, poznałem najlepszego przyjaciela. Kiedy przewrócisz się w pogo pomoże Ci 30 obcych rąk które chcą Cię ponieść. Obcych! Czasami nawet "koledzy" nie są tak pomocni jak obcy ludzie. Myślę że punkowe kawałki (tutaj chodzi mi głównie o polskie) lubię głównie dlatego że od małego zafascynowany jestem życiem za PRL'u. Jednak nie jestem kolejnym kindermetalem/punkiem który to wychwala "swoją" muzykę ponad wszystko i neguje inne gatunki - tolerancja przede wszystkim. Pozdrawiam1 point
-
Hmm... Dobre pytanie. Weź pod uwagę kilka rzeczy: 1. Jesteś fanem tego uniwersum? 2. Platforma na jakiej grasz. 3. To czy lubisz powtarzać misje, aby odnaleźć "znajdźki". 4. Posiadanie pada. *** 1. Mam LEGO Marvel. Nie jestem fanem tego uniwersum, znam raptem kilka postaci. 2. Domyślam się, że będziesz grał na PC. To takie same wersje jak na konsolach - tych "dużych", ponieważ wersje na te przenośne to chłam. Wiem coś o tym. Nikt mi nie wmówi, że jakieś LEGO nie pójdzie na Vicie. Borderlands 2 i NFS: Most Wanted wzięto z PS3 - różnią się grafiką i dłuższym wczytywaniem lokacji w przypadku B2. Grałem w to ponad 200h, więc wiem o czym piszę. Lokacje w obu grach są "nieco" większe i bardziej rozbudowane niż w LEGO - szczególnie NFS. 3. LEGO "cośtam" ma to do siebie, że w trybie fabularnym nie można odblokować wszystkiego. Po ukończeniu misji, możesz do niej wrócić w trybie gry dowolnej i wybrać postać, której poprzednio nie było. Dla przykładu, w LEGO Jurassic World, tylko Ian Malcolm (Jeff Goldblum) może wchodzić do ciemnych pomieszczeń - ma flarę. Inni się boją, a Ellie Sattler babrać w łajnie (dosłownie). Innych odstraszy smród. 4. Grasz na PC? Albo masz pada, albo będziesz kląć na wkurzające sterowanie. Pad to podstawa w tej serii. Jeśli ktoś napisze, że nie jest tak źle, niech zagra na padzie. Szybko zmieni zdanie. Podsumowując - weź pod uwagę to co napisałem i sam zdecyduj. Dla mnie, jako może nie fana, ale kogoś, kto lubi tą serię - warto. Sam bym kupił, ale wiem, że laptop tego nie uciągnie. Poczekam, aż wersja na PS4 stanieje. PS. A to wspomniane menu LEGO Jurassic World1 point
-
Króciuchny wstęp (oby Hoffner nie wysunął zarzutów o profanację...): Odnośnie Moniki miałem z początku mieszane odczucia, irytowała mnie nieco bowiem jej nadmierna pewność siebie w połączeniu z częstym lekceważeniem innych zawodników. Jak się jednak potem okazało, zachowanie to nie było ostatecznie zupełnie bezpodstawne, a ogólny pomysł na "intrygę" z demonem kłamstwa był wcale ciekawy, podobnie jak koncept na rozwijanie tego wątku w kolejnych starciach poprzez świetne w moim mniemaniu wstępy fabularne - nadawały one postaci dziewczyny nieco głębi i pozwalały po prostu lepiej się wczuć "widzowi" w sam klimat starcia. Gdy zaś chodzi o Zegarmistrza, posiada unikalny, spójny i wyrazisty styl. Wydaje mi się, że co prawda nie rozpisywał się aż tak bardzo w opisach, ale z drugiej strony, przy czytaniu jego odpowiedzi nie wyczuwałem raczej potrzeby uczynienia ich większymi - przekazywały akurat odpowiednią ilość informacji, by dało się wszystko jasno zrozumieć i unikały przy tym przeważnie zbędnej rozwlekłości, co sprawiało, że śledziłem kolejne komunikaty "z dużą ciekawością". Szczerze powiedziawszy, trochę mi "zazgrzytał" początek starcia w jego wykonaniu, a mianowicie pochłonięcie znacznej części elementów areny w celu przetworzenia ich na czystą energię. Żywiłem po prostu nadzieję na trochę większe wykorzystanie tego jakże szczególnie bogatego otoczenia (w jego nieprzetworzonej formie), co zaklęcie Zegarmistrza w niemałym stopniu uniemożliwiło, niemniej jednak dalszy rozwój wydarzeń i tak nie pozwalał się nudzić. Ostatecznie głos swój, po dłuższym okresie wahania, oddaję Zegarmistrzowi. O dokonaniu przeze mnie takiej oceny zadecydowała u mnie końcówka starcia. Jak zostało wspomniane (m.in. przez jednego z zawodników zresztą), w pewnym momencie patowość sytuacji stała się wyraźniej odczuwalna. Gdy tak się jednak stało, zaklęcia Zegarmistrza pozostawały jak dla mnie wciąż względnie różnorodne, podczas gdy akcje podejmowane przez Monikę wydały mi się niestety odrobinę monotonne. Niemniej jednak chciałbym obu zawodnikom pogratulować świetnych kreacji postaci i, oczywiście, wspaniałej, barwnej i przyjemnej dla oka "widza" batalii. Oby dział magicznych pojedynków mógł doświadczać podobnych jak najczęściej.1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
1 point
-
Powiem prosto: Głosuje na Hoffnera! Czemu? Bardziej mi podobały się jego posty.1 point
-
Bardzo ciekawy pojedynek. Ponownie jednak oddaje swój głos na Hoffnera. Głównym powodem jest to, że nie przepadam raczej za boskimi artefaktami, które od tak bez większego wytłumaczenia niszczą wszystko na swojej drodze jak te pierścienie Zegarmistrza. Czego by Hoffner nie zrobił Zegarmistrz niszczył to bez najmniejszych problemów. Co jak dla mnie nie wygląda za ciekawie. Poza tym wydaje mi, że Hoffner mimo wszystko ciekawiej opisywał wszystko, co tworzył na arenie. Po prostu większe emocje czułem czytając jego posty. Z tych powodów mój głos leci na niego.1 point
-
@MaciejKamil proszę, uspokój się i spójrz na sprawę logicznie. FirstChoice robi sobie obrazki. Ktoś zauważa, że są to photoshopy. Ma rację, punkt dla niego. Samoocenowe sępy zlatują do tematu by pohejcić. Norma. Niektórzy bardziej znają się na rzeczy więc w sumie też mają prawo trochę ponarzekać, że wstawienie dwóch filtrów do obrazka z internetu to nie sztuka. FirstChoice na to strzela focha jak stąd do Pekinu. Wybacz, nie było tu nic niesamowicie niestosownego, tylko trochę bólu tyłka i kolejny dowód na to, że w sumie Firstowi nie zależy na sztuce/hobby samej w sobie, tylko na atencji. Teraz co do FirstChoice: Otóż, drogi Panie, jeżeli chcesz, to spieprzaj, Twoja sprawa. Jednak wiedz, że (według mnie) takie zachowanie nie przystoi facetowi, tylko małej dziewczynce. Uciekanie jak tylko pojawia się najmniejsza komplikacja... Amen. ~Gold1 point
-
Według mnie to fanarty również są własną twórczością. Ty je rysujesz, twór, jako rysunek jest Twój, twór jako postać nie, ale to nie znaczy, że rysunek nie jest Twoją twórczością. Co innego jak ktoś przerysowuje prosto z kalki, chociaż tak można zaczynać powoli. Każdy ma swój indywidualny styl, więc rysowanie istniejących postaci tak samo Cię kształci jak tych wymyślonych. Fanarty poza tym cieszą się większą sławą, ludzie lubią oglądać coś, co znają i lubią.1 point
-
To ja wrzucę z ostatniego newsa z FGE Spike w białym domu https://youtu.be/-bgLp1rUK-s?t=1m10s1 point
-
Ja też nie miał bym nic przeciwko usunięciu emotek typu usuń konto, arłuk pauka utop się, i tej emotki, o której usunięcie wnoszą poprzednicy... Ani one śmieszne ani interesujące a coraz bardziej denerwują.1 point
-
To równie dobrze powinny wylecieć "Arłuk Pauka" "Lubię w dupkę" i inne topienie się, w takim razie. Nie miałbym nic przeciwko temu :ebin:1 point
-
W najnowszym tomie opowiadań o Jakubie Wędrowyczu Andrzeja Pilipiuka, córka jednego z wrogów Jakuba ogląda kucyki i ma ich gadżety...1 point
-
Dota 2 to gra z uniwersum Warcrafta, wystarczy zagrać w trójkę, by się dowiedzieć że w/w Enchantress (w polskim tłumaczeniu, bodajże była to Driada) istniała na dużo przed MLP i skakała w równie skaczący sposób. Tekst już prędzej może być nawiązaniem, natomiast co do reszty, nie widzę związku. To nie jest zakrwawiony grubas, tylko zszyte resztki ludzi / zwierząt / wszystkiego co się natknęło na drodze Plagi, połączone kawałem dobrej sztuki nekromancji. Nieumarli raczej nie grzeszą rozumem, zatem swoje wypowiedzi ograniczają do prostych zdań. Nie mniej jednak coś w tym może być. Od siebie dodam to: (w zasadzie w tytule filmu jest wszystko )1 point
-
ja raz miałem w menu głównym gry minecraft napis "Celestian!" dla niewiedzących - w górnej części menu jest za każdym razem jakiś inny napis z reguły tyczący się gry (na przykład "bugfree!", "more than 500 sold", "now in multiplayer" etc.)1 point
-
Dziś w "Prawo Agaty" w tłumie statystów-przedszkolaków mignęła mi dziewczynka, która miała na sobie koszulkę z Fluttershy. So cute1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00