Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/17/20 we wszystkich miejscach

  1. Dzisiaj coś na szybko, krótki, bo około osiem stron, tekst, który wypada zadedykować wszystkim którzy zajmują się korektą naszych opowiadań. Korektorzy, to oni są bohaterami tego małego ficzura, biedacy którzy użerają się po nocach z milionem przecinków, z błędami ortograficznymi, złą formą zdania, błędnymi odmianami, literówkami i o zgrozo... stawiają czoła autokorekcie naszych edytorów tekstu. Oto Ci, którym nie straszne są "ó, ch, rz, ż", myśliniki, półpauzy, pauzy i dywizy (czymkolwiek one są). Wirtuozi wyrazów bliskoznacznych, którzy do śniadania przeglądają sobie synonimy codziennie używanych słów. Herosi staropolszczyzny, przymiotników, przypadków i czego tam jeszcze. Dobra, dość wychwalania! Zapraszam do czytania! Wspomnienia Korektora, czyli czemu jadę na oddział zamknięty
    1 point
  2. Cóż, publikuję tu swój trochę łabędzi śpiew, czyli opowiadanie o OCku mym, a przy okazji postawiłem sobie za cel domknąć pewną sprawę z serialu. Co ważne, nie spodziewajcie się czegokolwiek z sezonu 4+ bo tutaj nie znajdziecie, nie ma Starlihgt. Miłej lektury moich wypocin XD. Opis: Do Cloudsdele zbliża się kataklizm jakiego nawet najstarsi mieszkańcy nie pamiętają. Losy mieszkańców spoczywają w kopytkach małej grupki pegazów. Czy Lighinght Dust znajdzie w sobie siłę wznieść się po nad swój gniew? Czy Rainbow Dash poświęci szanse uratowania miasta w pojedynkę? Czy kuc z dalekiej północy znajdzie drogę do swojego szczęścia? Trzy kuce o silne osobowości, będą musiały współpracować, aby ocalić to na czym im najbardziej zależy, lecz czy dadzą radę? Rozdział I: https://docs.google.com/document/d/1QDQvmw_CPZn3041CkYgZRrWcdmCbY5KPqz1Kn_MB-yY/edit?usp=sharing Rozdział II: https://docs.google.com/document/d/1GBZnNfHZKaA6jfDhLfLtuSRO0zT9J0DuqAm0RnVVs78/edit?usp=sharing Rozdział III: https://docs.google.com/document/d/108BD1_7I9uE7fLR8TJMVjRRTMhtBeeo2KKuhRw8dajo/edit?usp=sharing Epilog: https://docs.google.com/document/d/1wtxxFjbotksgAD7Tx-R3abzsJB9D8aGHc3z23xi2qZs/edit?usp=sharing
    1 point
  3. Raczej średni fanfik. Jednak jest to bardziej heheszkowata pasta w którą wrzucono parę motywów serialowych, niż jakaś spójna historia. Dlatego mimo, iż traktuje o "życiu po śmierci" to nie traktuje jej jako kosmologicznie rozwinięcie świata Equestrii, tylko właśnie takie krótko opowiadanko podczas czytania, którego można się parę razy uśmiechnąć, po czym o nim zapomnieć. Jednak muszę przyznać, że polubiłem tą historię bardziej niż powinienem, dlaczego? Bo opowiada o śmiertelniku, który przez całe swoje życie stwardniał tak bardzo, że po śmierci, ani bogowie, ani demony nie miały z nim szans.
    1 point
  4. - Zecora jest mokra oraz mi liczne skaleczenia, zignorowanie tego może doprowadzić do dalszego ubytku, krwi, infekcji rany lub przeziębienia (czy nawet wszystkiego na raz), jakby wzięła "leki" z chaty to mogłaby zaryzykować, a tak nie ma marginesu błędu - Zecora właśnie miała "kryzys wiary" z powodu "grzechu pychy", bo "przeceniła swojej możliwości", uparte dążenie przed siebie, będzie "błedem" tego samego typu i spowoduje szybki nawrót kryzysu. - czas może gonić, ale Zecora nie ma do dostarczenia paczki, tylko czeka ją trudne starcie, jeśli zamęczy samą siebie to przegra walkę zanim ta sie zacznie. - i tak Zecora jest "do przodu" z czasem, idąc przez wąwóz "zaoszczędziła" jeden dzień, więc w "nagrodę", może poświęcić kilka godzin na odpoczynek. Dlatego wybieram opcję A, Zecora musi odpocząć, a jeśli uda jej sie w tych warunkach rozpalić ogień i zdrzemnąć to tym lepiej.
    1 point
  5. No... nareszcie dorwałem tego fika. Zrobiłem sobie przerwę od pisania komentarzy (bo okazało się to być dosyć czasochłonne, zważcie na to, że mój komentarz do Kodu Equestria pisałem aż trzy dniiii, a potem musiałem to wysyłać w iluś tam postach przez to, że był limit słów.) No i cóż... Mista Darek albo raczej Darkbloodpony. Zawsze ceniłem go jako pisarza. A jak sobie poradził tym razem? Dobrze. Podręcznikowo. Zauważyłem, że Dark dobrze sobie radzi w tego typu historiach. Mamy małą Starlight, tuż po tym, jak rozstała się z Sunburstem (nie, to nie romans, to były zaprzyjaźnione dzieci). Nasz przyszły krysztaler Flurry Heart, czy jak to tam było, dostał się do szkoły magii. Prawdopodobnie do szkoły dla utalentowanych jednorożców, choć z tego co pamiętam, Celestia nie kojarzyła Sunbursta. Ale to wszystko jest zapalnikiem do dalszych wydarzeń. Starlight czuję się nieco osamotniona, choć z dziecięcą werwą przystępuje do przygotowania swojego domu na przyjście Wigilii Serdeczności. No i wszystko biegnie swoim niespiesznym rytmem. Śledzimy poczynania przyszłej tyranki, jak idzie na targ, dekoruje wraz z przyjacielem rodziny choinkę oraz próbuję okiełznać magię jednorożców. Widzimy również to, że nie od samego początku była taka dobra w te klocki. Czasem tak jest, że ukryty potencjał trzeba dopiero wydobyć z drugiej osoby. Ogólnie to tak, fanfik jest przyjemny do czytania. Nie oczekujcie akcji, czy trudnych wyborów moralnych. Da się tam wyczuć pewną melancholię i trochę smutku, ale w głównej mierze jest to dzieło o sympatycznym klimacie. Warte polecenia. Jeżeli chcecie się podnieść na duchu lub gdy zatęskniliście za klimatem świąt, polecam Wam ten fanfik. Darkbloodpony jest już doświadczonym pisarzem i wie, co robi. Ode mnie to tyle. Pozdrawiam!
    1 point
  6. Wcześniej pisałem bardzo szczegółowe recenzje, pochylając się nad wieloma tam zawartymi treściami, nierzadko jest przytaczając w formie cytatów. Tym razem tego nie zrobię. Dlatego że musiałbym co chwilę się zatrzymywać, bo tu każde zdanie wprowadza coś śmiesznego i coś, co można by skomentować. Jest to tekst bardzo zabawny, pokazujący w krzywym zwierciadle (choć nie zawsze, albowiem zdarzają się też ciężkie przypadki) zmagania naszych kochanych korektorów z opowiadaniami, jakimi są fanfiki. Generalnie tekst jest bardzo skomplikowaną strukturą, gdzie nie można nie przeoczyć jakiegoś szczegółu, a najczęściej wielu. Tego się uczyłem na studiach. Dlatego też nie można zbytnio gnębić autorów za ich pomyłki. Ich pierwszorzędnym zadaniem jest pochylenie się nad fabułą, bohaterami, kreacją świata, a te rzeczy są pierwszorzędne. No bo dla takich właśnie rzeczy sięga się po jakąś historię. Jak będę sobie chciał poczytać coś przede wszystkim bez błędów technicznych to... prawdopodobnie niczego takiego nie znajdę, ponieważ na setki tysięcy znaków albo nawet słów, zawsze przypada jakieś prawdopodobieństwo tego, że coś zostanie przeoczone. I znajdywałem takie błędy nawet w wydanych i zredagowanych już książkach. Niekoniecznie jakiś śmieciach, gdzie korektorzy się nie postarali. No ale nie można też przesadzać w drugą stronę. Tekst Bestera pokazuje problem najczęściej początkujących, nieprzeszłych jeszcze mutacji głosowej pisarzy, którzy w żadnym calu nie są zaznajomieni z podstawami polskiej ortografii i interpunkcji. Zazwyczaj tacy pisarze w ogóle nie czytają żadnych książek, ale już, w tej chwili, od razu, bez żadnych przygotowań, chcą czym prędzej słać swoje dziełko i domagają się opinii. Niestety świat nie kręci się wokół nich, a podobnych przypadków jest multum. Mimo tego wszystkiego, cieszę się, że chociaż próbują. Tak, uważam, że powinniśmy się cieszyć, że coraz więcej ludzi czyta książki oraz próbuje coś zdziałać. Z tego morza gówna prędzej czy później wykrystalizuje się coś, co będzie chociaż dobre. A takie książki, fanfiki, czy cokolwiek, też zasługują na swoje miejsce. Bardzo fajny tekst... cóż więcej. A no i narracja pierwszoosobowa w tym akurat przypadku, moim zdaniem, wypadła lepiej niż ewentualna trzecia. Te myśli bohatera... one zapier****ły jak po torze wyścigowym. Istne szaleństwo. No ale to cena, za te wszystkie... przecinki błendy ortograficzne ewetualnie i inne składniowe występujące niesnaski. Pozdrawiam!
    1 point
  7. Kraina Lodu 2 Następca "Mam tę moc", czyli "Chcę uwierzyć snom" / "Into the unknown". Która jest waszym zdaniem lepsza? Oryginał Dubbing PL
    1 point
  8. 1 point
  9. Hmm, sporo czasu upłynęło od mojej ostatniej wizyty w temacie opowiadania. Zdecydowanie nie planowałem aż tak długiej przerwy i naprawdę byłem przekonany, iż przeczytałem znacznie więcej rozdziałów. No ale cóż, pora zatem wziąć się do roboty. 31-45 Chwila rozmowy z Luną. Widzę, że autor mocno tutaj poszedł w stronę księżniczki wciąż nie rozumiejącej obecnych realiów, ani nie wyłapującej przenośni. Ech, no cóż... Mieliśmy również kolejny atak skołowania, niezamierzony easter egg, a i również jeden z mieszkańców tego zapomnianego przez świat miasteczka nie jest tym, za kogo się podaje. A tak przy okazji, odmiana Wintergatian bardzo mocno kojarzy mi się z tym zespołem: https://www.youtube.com/watch?v=IvUU8joBb1Q Uwielbiam też, jak bardzo rainbowdashowa jest Rainbow Dash. Zwłaszcza pod koniec rozdziału 35, gdzie pręży muskuły swojego ego, tylko po to, by pożałować tego sekundę później. I ta jedna scena z kolejnego odcinka dała mi deja vu z twojego zwyczajnego odcinka Dragon Balla. I jakoś jeszcze odniosłem wrażenie, że dialogi z rozdziału na rozdział stają się jakieś takie... płytsze. Jakieś takie męczące przez tę jej arogancję. No bo cały czas podkreśla tę swoją NIESAMOWITOŚĆ™, by dosłownie za moment potknąć się i rozwalić sobie swój głupi pysk. Jakoś tak, moim zdaniem, fabuła nieco siadła podczas pobytu w jednym miejscu. No niby mieliśmy starcie z robalami, ale jakoś tak... nie wiem, nudne mi się to wydawało. Ot, festiwal krwi i tęczowej buty. Dużo lepiej się zrobiło, gdy Rainbow ruszyłą swój zad do kopalni. Przynajmniej powrócił u mnie to poczucie podróży i odkrywania nieznanego. A tak swoją drogą... czy wierzymy w to, że austraeohowa wersja naszej błękitnej klaczy zna takie rzeczy jak "kształt omegi"? I patrząc na rozdziały w kopalni, widać, że fic najbardziej rozkwita, gdy zamiast na walce, skupiamy się na eksploracji. Ma to coś w sobie, co sprawia, że chcesz poznać ciąg dalszy tej historii jak najszybciej. No to ten, ponownie, Cold, dobra robota z tłumaczeniem i fajnie, że się na to zdecydowałeś. I mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do translacji Austraeoh. I że będziesz w stanie dodać do 1 posta rozdziały, których nie mogłeś wcześniej przez limity kodów borume.
    1 point
  10. Strzał na ślepo, bo widziałem podobny obrazek w mojej kolejce odkryć na sztimie
    1 point
  11. Ostatnie opóźnienie było niedopuszczalne. Ale mój styczeń był bardzo napięty, a sesja, heh, niestety, ale na mojej uczelni wydarzyło się coś, co tylko opóźniło moją podróż przez egzaminy, która wciąż trwa. Ale postanowiłam wrócić do gry o dział Zecory i to bez upomnienia adminów^^. Dlatego niedługo spodziewajcie się nowych tematów. Odnośnie Mroku Duszy - w końcu sama spisałam sobie dokładny scenariusz, modyfikatory i możliwe zakończenia - jest ich 7 - nie uwzględniam wszystkich możliwych śmierci - Zecora (posiada kilka punktów życia, nie wiecie ile, nie wiecie też ile ich traci, opieracie się na opisach) może zostać zabita przez chorobę, potwora, upadek z wysokości, etc. Nawet jeśli posiada odpowiednie przedmioty, które są bardziej modyfikatorami niż pewniakami. Poszczególne zakończenia: 1. Porażka 2. Przebaczenie 3. Pieczęć Duszy 4. Pożeracz Dusz 5. Tryumf Światła 6. Mroczna Dusza 7. Przyjaźń Wasze decyzje mają realny wpływ na zakończenie. Nawet te, które pozornie nic nie znaczą. Czas na odpowiedź macie do końca tego tygodnia Zecora spojrzała na pieniącą się Wstęgę, płynącą dobre dwadzieścia metrów poniżej. Pokonanie silnego nurtu rzeki nie powinno stanowić większego problemu - nawet podczas ulew woda sięgała jej najwyżej do kłębu, a przecież nie padało. Mimo wszystko obawiała się przeprawy przez kanion, wiedząc, że wilgotne skały na pewno okażą się śliskie i zdradliwe. Ale nie aż tak niebezpieczne jak mantykory i wilki drzewne, które mogły czaić się w ruinach. Szczególnie, że czas gonił. Nie była już młodą klaczą, ale jej gatunek charakteryzował się lepszą zręcznością od kucyków. Poza tym miała linę - wystarczająco długą by zejść po stromym zboczu. Musiała tylko znaleźć coś, do czego będzie mogła ją przywiązać. A potem wspiąć się na drugą stronę. To już stanowiło większy problem. Mimo wszystko, zebra zdecydowała się na podjęcie tego ryzyka. Wybrała krzywą, skarłowaciałą sosnę, rosnącą na brzegu kanionu i obwiązała ją grubym sznurem, którego wolny koniec zrzuciła w dół. A potem przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech, chwyciła linę w kopytka i skoczyła w dół. Schodziła szybko i pewnie, nie patrząc w dół, trzymając się przednimi nogami i szukając podparcia zadnimi. Aż w końcu bezpieczna podróż się skończyła. Zabrakło jej dwóch, może trzech metrów. Musiała skoczyć. Wypatrzyła szeroki, płaski kamień, zielony od porastającego go mchu i puściła sznur. Jej zadnie kopyta na chwilę dotknęły twardej, śliskiej skały, tylko po to by się po niej zsunąć i wpaść do lodowatej wody. Zecora sapnęła z szoku, ale nie straciła zimnej krwi. Przednie nogi klaczy chwyciły kamień i zebra z trudem się na nich podciągnęła. Dysząc ciężko, leżała przez chwilę na chłodnym, mokrym głazie. Dziękowała Usawie i duchom przodków, że nurt jej nie porwał. A to była przecież ta łatwa część przeprawy. Nie uda ci się - powiedział głos w jej głowie. - Nie uda ci się i to twoja wina. Mogłaś wybrać bezpieczniejszą drogę. Ale zgrzeszyłaś pychą. Jaka jest kara dla takich jak ty? Czuła ból, bardziej psychiczny niż fizyczny. Czuła piekące łzy, wypełniające oczy. Bo wiedziała, że przeceniła swoje umiejętności i teraz wszyscy przez to ucierpią, a ona nigdy za to nie odpowie tak jak powinna. Ale w końcu zimno wygrało z tą męką, niosąc orzeźwienie i jasność umysłu. - Nie wiem jak miałabym się ukarać, jeśli nie bardziej zwyciężyć się starać... - wyszeptała i podniosła się. Z determinacją skoczyła na kawałek stałego gruntu po drugiej stronie Wstęgi. A potem zaczęła się wspinać. Czasami kopyta się jej ślizgały, a czasami zdawało jej się, że nie dosięgnie kolejnej skalnej półki. Ale za każdym razem dawała radę. Bo nie mogła ponieść porażki i to wystarczyło. Bo była za silną klaczą by dać się rozproszyć rozpaczy, pieczeniu ran czy bólowi mięśni. Aż w końcu dotarła na drugą stronę, mokra od wody, krwi i potu. Nogi się pod nią uginały, ale jeszcze przez jakiś czas szła dalej. W mroku Everfree, dodatkowo zasnutym aurą demona, nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc. Ale wiedziała jedno - była zmęczona i zziębnięta. Marzyła o tym by rozpalić ogień, wysuszyć się i przespać choć kilka godzin. Tylko że czas gonił... Koniec dnia pierwszego. Wybór: A. Odpocznij B. Idź dalej
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...