Skocz do zawartości

Dolar84

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    3974
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    110

Posty napisane przez Dolar84

  1. "Koło Historii" przeczytane.

     

    W końcu się doczekałeś. Może nie całości, ale od czegoś trzeba zacząć. Dzięki temu będę miał też okazję sypnąć większą ilością komentarzy. Przejdźmy jednak do samego sedna.

     

    Beware the spoilers!

     

    Fanfik niezmiernie przypadł mi do gustu. Osobiście uwielbiam tego typu opowiadania, gdzie dostajemy dużo informacji o świecie, jego historii, polityce, intrygach itd. A tutaj, nie dosyć, iż światotworzenie stoi na wybitnym poziomie, to na dodatek autor zadbał by dostarczyć czytelnikowi nieco akcji. I mam tu nie myśli nie tylko dobrze opisaną bitwę, ale głównie dyskusje Nieśmiertelnych, która w mojej opinii stanowi główną oś tego opowiadania.

     

    W sumie to wyjątkowo skąpy opis bitwy jest dla mnie jedyną "wadą" prologu. Czy może inaczej... Sądzę, iż byłem świadkiem próby uzyskania równowagi między wypełnionym suchymi faktami Ordere de batalie, a bardziej... żywiołowym opisem, gdzie oprócz strzałek na mapie czujemy strach żołnierzy, słyszymy szczęk oręża i czujemy kolejne ciosy miecza wgniatające nam pancerz... Odnoszę nieodparte wrażenie, iż tej drugiej opcji było nieco za mało, ale jest to odczucie czysto subiektywne. I w niczym nie zmienia faktu, iż opis bitwy był dobry. Ale mógł być wybitny...

     

    W ogóle sam koncept nadnaturalnych istot, będących OP z samej natury uważam za wyborny i to mimo własnych poglądów - z zasady nie lubię bohaterów OP, a tu autor pisze, że oni nie mogą przegrać. Mam jednak nieodparte wrażenie, poparte końcówką fanfika, iż ta zasada, jak również zakaz wojen między Nieśmiertelnymi może okazać się prostsza do złamania, niż się to wydaje. "Pax Imperios Immortales" brzmi dumnie, wspaniale i wręcz nieskończenie. Na bank więc go szlag trafi, o czym będę czytał z niesłabnącym zainteresowaniem. Oczywiście o ile dalsze rozdziały dorównają poziomem prologowi, ale znając Verlaxa o to się jakoś nie martwię.

    • +1 1
  2. Wiem, że miałem tłumaczyć co innego (zapomniałem co...) i że Przygody nie są też jeszcze skończone, ale pod wpływem chwilowej inspiracji przełożyłem krótkiego oneshota, gdzie najwredniejszy lokaj Canterlot spotyka właścicielkę pizzerii, Marenarę. Chaos jak za Discorda... Aha, uprzedzam od razu, iż to opowiadanie jest seksistowskie i niepoprawne politycznie. Pewnie dlatego tak mi się spodobało... 

     

    "Schadenfreude zamawia pizzę" [PL][Oneshot][Comedy][Random]

     

    Życzę udanej lektury.

    • Mistrzostwo 1
  3. Po pierwsze, chciałbym podziękować wszystkim za nadal żyjące zainteresowanie projektem i jego losami. To sprawiło, iż postanowiłem wziąć się w garść i podjąć kolejną próbę popchnięcia tłumaczenia ku upragnionemu końcowi. Ale tym razem zrobię to trochę inaczej...

     

    Otóż, po napisaniu tej wiadomości, w poście tytułowym pojawi się link do 5 rozdziału BP. Nie, nie jest on jeszcze przetłumaczony. A żeby był i żebyście mogli na bieżąco sprawdzać postępy, postanowiłem w drodze wyjątku zwalczyć swą niechęć do pisania/tłumaczenia w Google Docs. Postaram się codziennie coś tłumaczyć, jednocześnie zachowując wersję oryginalną (przez ograniczony czas - powiedzmy po 2-5 dniach fragmenty angielskie będą stopniowo znikać). Dodatkowo będzie uruchomiona opcja komentarzy, więc jeżeli zobaczycie, że popełniam jakiś koszmarny błąd, lub po prostu macie ochotę zasugerować inny przekład fragmentu to bez wahania komentujcie. Aha - na koniec każdego dnia, będę dodawał komentarz w miejscu, w którym skończyłem dzienną pracę - w ten sposób sami będzie mogli ocenić jak szybko idzie przekład i pilnować, bym się nie opieprzał. No i będziecie mieli szybciej dostęp do przełożonego tekstu.

     

    Oficjalny start tego projektu to sobota 20.06.2020.

     

    Raz jeszcze dziękuję za pamięć.

    • +1 3
  4. Krótkie opowiadanie z konkursu na Broniec Corner (gdzie zostało wdeptane w glebę :crazytwi:), czyli potyczka redakcji Equestria Times z zarazą. Tagi to zarówno Sad jak i Comedy, bo o ile wtajemniczeni zapewne parskną przy niektórych opisach, to dla ludzi spoza redakcji starałem się jednak utrzymać nieco cięższy klimat. Czy mi się udało? Ocena należy do Was. Zapraszam do lektury i jednocześnie dziękuję Gandzi za korekt.

     

     

    Łabędzi Śpiew

    • +1 2
  5. Numer przejrzany i częściowo przeczytany.

     

    Recenzje fików bardzo dobre, chociaż z wieloma elementami zawartymi w Cahanowym tekście o Homelands się nie zgadzam (głównie z poglądem na ogólny świat Opadu: Konioziemi). Sun z kolei swoją recenzją bardzo mocno zareklamował "The Mare Who Once Lived on the Moon".

     

    Artykuły fandomowe i inne zostawiłem sobie na później, ale z przyjemnością przeczytałem wywiady. Dobrze przeprowadzone, dobrano ciekawe osoby i całość zasługuje na celujący.

     

    Komiks na końcu to czysta perfekcja. Wspaniale narysowany (mówię to oczywiście z punktu widzenia kompletnego laika graficznego, ale ta kreska to dla mnie poezja) i na dodatek całkiem zabawny.

     

    PS: Kogo muszę zabić, żeby trafić do jednego z komiksów Porcelanki? :D

    • +1 2
  6. Z okazji zbliżających się/trwających świąt Bożego Narodzenia/Hanuki/Jul/wszelkich innych świąt dział opowiadań pragnie złożyć Wam wszystkim, którzy wytrwale śledzicie losy forum najserdeczniejsze życzenia przede wszystkim zdrowie, szczęścia, ciepłej rodzinnej atmosfery, bogatego Gwiazdora (znowu się biedak przez kaloryfery musi przeciskać), a jakby wcześniej wymieniony się nie zjawił to i tak góry prezentów, zawsze dobrego humoru i zdrowego dystansu do otaczającego nas zwariowanego świata, treści kucykowych w dowolnie wybranym przez Was samych wymiarze, no i jeszcze raz pieniędzy.

     

    Tego wszystkiego oraz wszelkich innych rzeczy, o których z powodu sklerozy zapomniał życzy Dzierżący Łopatę, Opiekun Działu Opowiadań, Car Wszechfanfikcji Dolar84.

    • +1 8
  7. Po raz kolejny dłuższa przerwa spowodowana czynnikami różnymi. Jako że możecie mieć przez to niedosyt Schadena, to tym razem częstujcie się trzema rozdziałami. Podziękowania dla @Kredkeza pomoc w tłumaczeniu rozdziału 9 (ostrzegam, że w porównaniu z oryginałem nie jest tak śmieszny) i standardowo dla niezawodnej grupy spod znaku Świętej Korekty czyli @Gandziai @Rarity

     

    Rozdział 9 - Na odwrót i wspak bawię się słowami (feat Kredke)

    Rozdział 10 - Schaden człowiekiem

    Rozdział 11 - Witamy w Ponyville (Część 1)

    • +1 1
  8. Przeczytane.

     

    Beware the spoilers!

     

    Wszechpotężna Celestia obracająca wrogów w pył bez żadnego wysiłku? Wskrzeszająca poddanych i modyfikująca ich pamięć (a tym samym życie)? Naprawiająca gigantyczne zniszczenia w ciągu sekund? Czegoś takiego dawno nie widziałem. I w sumie mam nadzieję, że za często widywać nie będę.

     

    Proszę tego ostatniego zdania nie traktować jako krytyki opowiadania, które jest bardzo dobre, trzyma cały czas wysoki poziom, czuć w nim odpowiedni klimat i czyta się je wyśmienicie. Koncepcja takiej Ceśki mnie zainteresowała, a sam fanfik sprawił dużo przyjemności w trakcie lektury. Bardzo mile czytało się o władczyni, która jest po prostu najpotężniejsza.

     

    Skąd więc stwierdzenie, że nie chciałbym widzieć takich kreacji za często? To czysto osobista niechęć do postaci, u których wskaźnik OP wybija skalę, przebija sufit i leci śladem luny na Srebrny Glob. Jednak od czasu do czasu jest to nawet miła odmiana, tym bardziej w bardzo dobrym wykonaniu.

     

    We are amused.

  9. Wykażę się karygodnym lenistwem i po protu przekleję tu swoją post-konkursową recenzję, bo wątpię bym zdołał wyrazić się lepiej niż wtedy.

     

    Beware the spoilers!

     

    Tutaj jak zwykle miód-malina. Nie wiem czy uda mi się złapać kiedykolwiek Malvagia na choćby średnim opowiadaniu, ale jakoś powątpiewam. W niewielkiej ilości słów dostaliśmy tak naprawę wszystko co było konieczne by tekst zdobył rząd serc i dusz. Wędrówkę, pokonywanie przeszkód, metaforyczną ewolucję głównej bohaterki, w końcu zaś przyziemną w porównaniu z poprzednimi zjawiskami rozmowę. Na dodatek gęsto przeplataną wstawkami z obcego języka, który to szczegół wyjątkowo przypadł mi do gustu. No i samo zakończenie. Wrażenia jakie wywołało… coś pięknego. Tekst tej końcówki jest tak wciągający, tak można się w tych kilku-kilkunastu zdaniach zapamiętać, iż praktycznie słyszy się melodię wyśpiewywaną przez chór. Forma jak zwykle bez zarzutu. 10/10 Perełka!

     

    Naturalnie z punktu oddaję głos na [Epic]

    • +1 1
  10. Przeczytane.

     

    Do lektury zabierałem się od dłuższego czasu i w końcu się udało. Jakie wrażenia?

     

    Beware the spoilers!

     

    Otóż nienajlepsze. Jak bardzo lubię fanfiki spod znaku [Slice of Life] i rzadko który decyduję się określić jako "fik o niczym", to tutaj jestem bliski użycia tego określenia. Całość wydaje się być wyrwana z kontekstu, jakby stanowiła część czegoś większego, czego stanowiłaby idealne uzupełnienie. Dlaczego? Ponieważ tutaj tak naprawdę nie dowiadujemy się zbyt wiele o niczym, wyjąwszy wgląd w dzieciństwo Ceśki i Lulu. I ta część wypadła interesująco, ponieważ w tym momencie tekst nagle nabrał głębi. W pozostałych momentach miało się wrażenie ślizgania po powierzchni i nic tak naprawdę nie pozwalało wgryźć się temat. Jeżeli chodzi o rozmowę AJ i Ceśki, to zupełnie mnie nie porwała. Żeby była jasność - absolutnie nie nazwałbym jej nudną, tym bardziej że miło uzupełniały ją kolejne przygody kulinarne, ale nie całej tej długiej, stanowiącej większość opowiadania scenie nie znalazłem żadnego momentu, który by mnie napawdę wciągnął w lekturę, pomijając wcześniej wymieniony wgląd w przeszłość Królewskich Sióstr.

     

    W sumie w całym tekście jest tylko jedna rzecz do której mógłbym się przyczepić - wejście Pinkie Pie. Wydaje się nieco za słabe jak na efekty, które spowodowało. Mam nieodparte wrażenie,, że dodatkowe zdanie czy dwa jakiegoś zręcznego opisu mogłyby tę scenę ulepszyć.

     

    Jeszcze jedno mini-spostrzeżenie. W pewnym momencie, przy opisie wyglądu Ceśki, tego fartucha, włosów spiętych w kok i tak dalej nasunęło mi się skojarzenie z Matyldą z Ani z Zielonego Wzgórza. Co prawda nie utrzymało się, gdyż Ceśka była za miła, łagodna i za mało zasadnicza ale przyjemne wrażenie pozostało.

     

    Podsumowując, "Śniadanie" to fanfik dobry, a nawet bardzo dobry, który jednak zupełnie mi się nie podoba, co jest rzadkością przy SoL-ach. Ale winię za to tag [EqG] gdyż wyraźnie nie jestem odpowiednim targetem dla tego typu fanfików. Za mało kuców w kucach. Tak więc, chociaż z czystym sumieniem nie mogę tego opowiadania polecić, to mam dziwne wrażenie, iż zdecydowana większość osób, które zdecyduje się po nie sięgnąć będzie po lekturze zadowolona.

     

     

  11. Wypowiedziałem się już w temacie konkursowym, więc tu tylko dorzucę krótkie podsumowanie.

     

    Beware the spoilers

     

    Opowiadanie dostało ode mnie 10/10 z minimalnym brakiem do perełki. Dostaliśmy tutaj doskonale "typową" przygodową komedię z minionami. No, może nie aż tak typową, bo zarówno sługusy jak i samo zło wcielone okazuje się być zaskakująco kompetentne i pomysłowe w pokonywaniu przeszkód, jakie stawia przed nimi bezlitosna fizjologia (i autor). Co ciekawe właśnie ta wspomniana "typowość" jest jednym z najmocniejszych punktów opowiadania - wiemy mniej więcej czego się spodziewać i otrzymujemy to w doskonałej jakości. Przyznaję, że po lekturze jestem ciekaw dalszych losów skrzydlatej zarazy.

     

    No a imiona to już w ogóle ubaw po pachy. Nadal w mojej ocenie wygrywa Kołatek. Taki funkcjonalny!

     

    Głosuję na Epic. Bo mogę i w mojej ocenie opowiadanie na to zasługuje.

    • +1 1
  12. W związku z pojawiającymi się ostatnio problemami z długością postów, na chwilę obecną częściowo zawiesza zakaz double-postingu. W jakich wypadkach? Naturalnie wtedy, gdy komentarz (czy to z cytatami czy bez) będzie na tyle długi, że trzeba go będzie podzielić na dwie lub więcej części. I tak, takie komentarze się trafiają - ostatnio coraz częściej nawet.

     

    Czasami, przy długich postach, nie da się też edytować tytułowego - wtedy publikujcie rozdziały w kolejnych postach, a kiedy problem zniknie, to się wszystko poustawia na miejsca.

     

    Oba problemy zostały zgłoszone do działu technicznego, teraz musimy czekać.

    • +1 1
  13. Po pierwsze chciałbym podziękować za komentarz i stwierdzić, że jest taki jakiego w głębi serca pragnie każdy autor. Długi, szczegółowy, zostawiający miejsce na polemikę i odpowiednio czepliwy. 10/10 miód-malina. No i osobne podziękowania za głos na Epic. Cieszę się, iż opowiadanie się spodobało. A teraz czas na wspomnianą polemikę.

     

    Jeżeli chodzi o wspomniany paradoks to nie pamiętam czy mówiłem wtedy o Aleo w szczególności, czy ogólnie o moich fanfikach. Ale fakt, zwykle nie tworzę super pozytywnych postaci. No chyba, że jak Xiphos (choć niepozbawiony wad) są mi do czegoś potrzebne. Ale paradoks zabawny, nie da się ukryć.

     

    Niekonsekwencja mogła się trafić, przez długi okres pisania fanfika. I oczywiście jedyną słuszną jest wersja "Krystallina  Autokratorias". Którą to nazwę wymyślić @Cygnusi pozwolił mi ją do Aleo zakosić za co raz jeszcze mu dziękuję.

     

    Bohaterowie - Zważywszy na to, iż kronikę pisał jeden z obrońców Cesarstwa trudno byłoby mu nie przejaskrawiać jej bohaterów i to w obie strony. Sombra to potwór, a obrońcy są (zwykle) nieskalani. Wymaganie od niego obiektywnej oceny jest nierealne i dlatego zrezygnowałem z tego, jednocześnie kilkukrotnie wkładając mu w usta słowa o tym jak stara się wspomniany obiektywizm utrzymać.

    Ego mi podskoczyło  jak przeczytałem o cenieniu mnie w sztuce fanikopisarstwa  Co do tłumaczenia nazw na polski i angielski wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze lubię angielski. Po drugie miałem swego czasu nadzieję, iż Aleo zostanie przełożone czy to przeze mnie czy przez kogoś innego. Co do tego byka to faktycznie był i szokujące dla mnie jest to, że tak długo uchował się zarówno przede mną jak i przed korektorami i czytelnikami. Już został oczywiście poprawiony. Jeżeli chodzi zaś o "Akuoamarinisa" to tak właśnie powinien być zapisany. "Aqua" to byłaby łacina.

     

    Dnia 7.07.2019 o 23:54, Lyokoheros napisał:

    Wspomniane nawiązania do Bizancjum wraz z dbałością o szczegóły tworzą całkiem ciekawy i realistyczny świat. Nawet jeśli taka wizja Kryształowego Królestwa (choć tym razem może i faktycznie zasługuje na pochodzące z angielskiej wersji nazwę "Imperium"... choć z drugiej strony może i niekoniecznie…) dość mocno kłóci się z moją w tym rzeczami, które dla mnie są oczywiste i o których nie myślę w kategoriach "mojej wizji", a kanonu (co było głównym powodem mojego sceptycyzmy w kwestii sięgnięcia po to opowiadanie, jednak lektorat na Bronies Corner szybko przekonał mnie, że był to błąd).

     

    Nie bardzo pasuje mi - poza oczywiście tym, że Cadance nie jest tu córką władczyni Królestwa, księżniczki Amore, a nawet wcale się nie pojawia w kronice… no choć jednak pośrednio jest jakby o niej wzmianka w postaci przepowiedni... - to spłycenie kwestii Kryształowego Serca (jakieś alternatywne rytuały w sumie nijak sie nie mające do charakteru artefaktu? Meh...) i osłabienie jego mocy. 

    Z drugiej jednak strony podoba mi się motyw, który można by nazwać pewnym sprzężeniem zwrotnym - że to Serce dodawało kryształowym kucykom otuchy. W sumie to powinno to być w takiej sytuacji istne perpetum mobile!

     

    No i, że za buntem Sombry stało coś tak przyziemnego i prymitywnego jak interesy jakichś tam kupców z innych krain. Może realistyczne i przekonujące, ale jednocześnie rozczarowujące. 

     

    Tu poruszono kilka wątków, więc się nimi zajmijmy po kolei. Po pierwsze i najważniejsze - kanon. Czytając mojej opowiadania najlepiej przyjąć założenie, iż z kanonu biorę jedynie kuce i Equestrię jako taką. Wszystko inne jest dla mnie kompletnie nieistotne i nie waham się tego zmienić kiedy mi tylko coś nie pasuje. Realia, podejście, charaktery i motywacje postaci - to są moje zabawki i "kanoniczne" są jedynie, kiedy mi to pasuje, a nie odwrotnie. Taki urok fanfików - nie muszę się dokładnie dopasowywać do świata, tylko ja go dopasowuję do swoich potreb.

     

    Po drugie - Cadance nie pojawia się w kronice w żadnej formie. Nie ma o niej najmniejszej nawet wzmianki. Głównie dlatego, iż opisywane wydarzenia dzieją się bardzo długo (pewnie ponad 1000 lat) przed jej urodzeniem i wyniesieniem na alikorna, a Cesarstwem rządzili bazyleusowie z dynastii Smaragdi. Jak było wcześniej w komentarzach wspomniane Aleo to fanfik szowinistyczny i tam do zasiadania na tronie KA wymagane były jajca. Nie wgłębiałem się w to w fanfiku, więc tu wyjaśniam :D. Jeżeli zaś chodzi o kwestię przepowiedni to nie mówiła ona o Kredensie, tylko o nieokreślonym zbawcy, który miał się pojawić i ich uratować. Nie pojawił się, nie uratował, przepowiednia okazałą się stekiem bzdur (jak w rzeczywistym upadku Konstantynopola) i miasto upadło. Dodam również, iż w kreowanych przeze mnie (póki co) światach Cadance ma z Cesarstwem tyle wspólnego że w nim rządzi. Jest obcą z urodzenia i pochodzenia władczynią narzuconą temu państwu przez Celestię co w efekcie czyni z CE wasala lub protektorat potężniejszego sąsiada.

     

    Po trzecie - Co do spłycenia roli Serca to nie mogę się z tym zgodzić - było potężnym artefaktem, działało jak kanoniczne, dodałem mu tylko dodatkową opcję, bo potrzebowałem powstania bariery i jej zniszczenia. A co do rytuałów, to czytelnik nie wie, czy mają się nijak do charakteru Serca, bo jako autor poskąpiłem ich opisu, pokazując jedynie sam "włącznik". A co do perpetum mobile, to rzeczywiście w określonych okolicznościach mogło. Tu jednak Sombra skutecznie temu zapobiegł.

     

    Po czwarte - piszesz, iż rozczarowały Cię pobudki Sombry. Ale jakie inne mogły być? Jak inaczej wyrzucony z wojska żołdak, mający zostać bandytą zdołałby podbić bogate i potężne państwo? Miałem z niego robić super czarnoksiężnika czy postać która jest zła "bo jest zła"? Nie ma mowy, takich motywów się napatrzyłem i uznałem, że u mnie się ich nie uświadczy. Sombra u mnie jest uzdolniony i bardzo silny (tak fizycznie jak i magicznie), ale nie wykracza za bardzo poza ramy "zwykłego" kuca. Jedynym co go odróżniało od innych było to że dostał okazję i ją wykorzystał. Jeżeli zaś chodzi o spisek kupców. No cóż, szukałem czegoś realistycznego i przekonującego właśnie, co jednocześnie nie angażowałoby obcego rządu, bo to oznaczałoby regularną wojnę i regularną armię gdzie nie byłoby miejsca dla Sombry. Kupcy byli koniecznością

     

    Kwestia Xiphosa i rebelianckiej retoryki - Xiphos miał budzić sympatię. Niby polityk, ale jednak stary wiarus, gotowy oddać życie za bazyleusa. Co do tym, że niektóre z tekstów tych złych zajeżdżały komunizmem, to masz całkowitą rację. Szukałem odpowiednich tekstów, a że te Adolfa H. nie pasowały, bo nie było kwestii rasistowskich (to w Equestrii), to postanowiłem podkraść trochę retoryki towarzyszy Włodzimierza i Józefa. Oni umieli porywać masy, a tam za dużo intelektualistów nie było. Populizm to potężna broń i tu został bezlitośnie wykorzystany. Sombra dobrze wiedział, że uczucia rządzą rozumem i dlatego na nich grał. I poprzedzający go rekrutanci rebelii też.

     

    O Sombrze już wcześniej pisałem, tu tylko powtórzę, iż ja jego czarnoksięskie zdolności potraktowałem po macoszemu, bo jeżeli sam jeden zdołałby magią podbić KA to byłby za potężny dla moich celów. Założyłem, iż w magii, szczególnie tej czarnej (określenie pojawia się chyba dwa-trzy razy w fanfiku) podszkolił się później, a miasto zdobył głównie żelazem i krwią. No i scena gdzie waląc z rogu niszczyłby kopułę, byłaby zbyt wielką zrzynką ze sceny z Harrego Pottera gdzie Voldemort psuje tak obronę Hogwartu

    Jeżeli chodzi o Kechrimpariego to cieszy mnie fakt, iż był popularny wśród czytelników, bo to zdecydowanie moja ulubiona postać. Moooożliwe, że mimowolnie (lub świadomie, nie pamiętam) podrzuciłem mu kilka swoich lepszych cech (jak właśnie pragmatyzm i cynizm :D).

     

    Nie pasuje Ci zachowanie Equestrii, bo przykładasz do obrazu kanoniczne Królewskie Siostry. A to nie ta bajka. Tutaj, za uratowanie KA, siostrzyczki zażądałyby (co najmniej!) potężnych koncesji w handlu i odpowiedniego wynagrodzenia. O ile nie złożenia sobie hołdu. To pragmatyczne władczynie, które dbają o swój kraj i jego mieszkańców, a dobro dziedzin zagranicznych nie bardzo im leży na sercu, o ile nie mają na tym nic do zyskania. Co zaś do hołubienia Luny to mnie to zdziwiło, bo nie pamiętam bym którąkolwiek wyróżniał. W Aleo są niewiele znaczącym epizodem.

     

    Dnia 7.07.2019 o 23:54, Lyokoheros napisał:

    Opisy bitew były wprost rewelacyjne, przebieg buntu nie był jednostronny, obie strony miały swoje lepsze i gorsze momenty, w bitwach też sytuacja potrafiła się w naprawdę zaskakujący sposób zmieniać (sztuczka ze sprowokowaniem wroga do spowodowania eksplozji jego zasobów płynnego ognia - genialna!) - co tu dużo więcej o nich pisać niż to, że Aleo he Polis jest wspaniałym przykładem tego jak dobrze pisać sceny bitew. Na pewno przed tworzeniem nowej wersji opisu bitwy o Kryształowe Królestwo (o ironio) sobie to opowiadanko jeszcze raz odświeżę. 

    W kilku miejscach też nawet mnie rozbawiło (tekst o "uporze godnym obywatela hegemoni mułów" - złoto!)

     

    Z opisów bitew jestem dumny, szczególnie z morskiej bo się nad nią nasiedziałem i nasprawdzałem i namęczyłem by była realistyczna. Cieszę się, iż się to udało i wywołują one uniwersalnie pozytywne reakcje.

     

    Co zaś do Hegemonii Mułów, to moje autorskie państwo, o którym już wspominałem tu i tam właśnie w takim stylu jak w Aleo. Ale jeszcze kiedyś napiszę fanfika, gdzie dam mu większą rolę. I specjalnie po to by wkurzyć biologicznie poprawnych (pozdrawam @Cahan) muły będą tam płodne :D

     

    Jeżeli chodzi o epilog to długo nad nim myślałem (złośliwi powiedzą, że cztery lata) i w końcu jest jaki jest. Wpis Sombry był zaplanowany od początku, ale śmierć kronikarza we "współczesnych" czasach pojawiła się jako pomysł już w trakcie jego pisania. No ale dało mi to pretekst by również na końcu epilogu a nie tylko ostatniego rozdziału użyć słów "Aleo he Polis' :D

    • +1 1
  14. Kilka spraw.

     

    Po pierwsze (primo) - chciałbym bardzo podziękować Cahan za znalezienie jurora i Rarity, która wspaniale wywiązała się z tego obowiązku. Lepszą osobę do sędziowania byłoby naprawdę ciężko znaleźć. Jednocześnie chciałbym przeprosić uczestników, iż sam się z tego obowiązku nie zdołałem wywiązać, ale było to spowodowane przyczynami... obiektywnymi. No dobra obiektywnymi dla mnie, ale faktem jest, iż nie byłem w stanie fanfików czytać. Przeszło mi dopiero teraz, stąd ten post.

     

    Po drugie (także primo) - nie spodobała mi się "dyskusja", która miała miejsce po ogłoszeniu wyników. Za dużo było w niej negatywnej energii, skierowanej przeciwko jurorce. Mam nadzieję, że nigdy więcej czegoś takiego tu nie zobaczę. Fakt, Rarity ocenia inaczej niż ja, jak sama pisała mniejszą wagę przywiązując do recenzji a większą do bardzo konkretnej oceny. Żeby być całkiem szczerym to stwierdzam, iż jej oceny są dużo konkretniejsze niż moje - ja się zwykle rozpisuję ogólnie, podczas gdy Rarity jasno pokazuje co było źle. Tak więc a przyszłość proszę o więcej uprzejmości ze strony ocenianych. No chyba, że ja będę oceniał to możecie atakować ile chcecie. I obserwować efekty.

     

    Po trzecie (również primo) - @Foley, masz całkowitą rację, iż konkursy mają służyć do szlifowania umiejętności. Taki cel przyświecał im od początku i cieszę się, że nadal korzystacie z okazji.

     

    Po czwarte (papug, ty już dobrze wiesz co.... primo) - przeczytałem wszystkie opowiadania, oceniłem i napisałem recenzje. Z wielką radością stwierdzam, iż opowiadania były świetne. Treść wszystkich była dobra, a wykonanie w większości. No i mamy dwie perełki i jedną "omc". Takich fików więcej. Recenzje znajdziecie tutaj.

     

    Wypiszę też moje oceny, chociaż oczywiście wiążące są te od @Rarity

     

    @Danio Doża Venucci - 6/10

    @Lyokoheros- 9/10

    @Malvagio- 10/10 Perełka!

    @Mordecz- 10/10 Perełka!

    @Foley- 10/10

     

    Pozdrawiam

     

    Edit:  Zły link do recenzji. Poprawiłem,

    • +1 1
  15. Z taką koncepcją wioski naukowej się jeszcze nie spotkałem, a ciut opowiadań z F:E mam przeczytane. Jedno tylko mnie jak zwykle zastanawia i w sumie trochę irytuje:

    Dnia 29.06.2019 o 00:04, Crystal Arrow napisał:

    Postanawia wykorzystać techno-magiczne możliwości swojego ciała do pomagania każdej istocie tego potrzebującej.

     

    Dlaczego? No dlaczego? Gdzie wyrachowanie, gdzie dbałość o korzyść własną, gdzie na płonące jajniki Celestii odrobina zdrowego rozsądku podszyta życiową warstwą egoizmu? No gdzie, ja się pytam? :crazytwi3:

  16. Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    W pierwszym rozdziale jedyne do czego można się przyczepić to to że nikt ze sprawujących władzę nad miastem nie zauważył buntowniczych nastrojów wśród mieszkańców, z tego czego się dowiadujemy spisek jest wyszarzany od lat w taki sposób żeby po prostu podjudzić mieszkańców więc mieszkańcy miasta już od dłuższego czasu powinni być nieco podpiurwieni całą sytuacją, a sprawujący piecze nad miastem jak i siły porządkowe powinni dopuścić taką możliwość bo raczej całe powstanie nie polegało na tym żeby kucyki udawali radosnych i uśmiechniętych do ostatniej chwili.

     

    To co oczywiste dla czytającego kronikę nie zawsze jest widoczne dla uczestników wydarzeń - w każdym razie nie tak dokładnie. Zresztą w dalszych rozdziałach opisywałem jak długo trwały przygotowania do całej rebelii i że nie raz i nie dwa ktoś tam wpadł. A że akurat tutaj nie? Cóż, namiestnik był dobrym kucem i to się zemściło.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Nooo może jeszcze jednym minusem w tym rozdziale był pomysł Sombry rozbicia obozu tuż pod murami miasta w zasięgu wrogich łuczników.

     

    Każdy popełnia błędy. Każdy. A warto zauważyć, że przed tym oblężeniem Sombra praktycznie nie miał doświadczenia - wszystko co wiedział to była teoria. Która owszem, jest ważna i przydatna, ale czasami zawodzi w starciu z realiami. No i nie zapominajmy, że mimo swych rozlicznych zalet Sombra był pewnym siebie arogantem.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Drugi przykład akurat mógłby poprawić fika, a chodzi o akcje w drugim rozdziale bo gdy flota płynie ugasić rebelie praktycznie 3 razy w jednym akapicie jest napisane że wszyscy ci żołnierze płyną na pewną śmierć i na pewno zginą przez co od razu wiadomo jak skończy się cała ekspedycja, a gdyby tylko o tym nie wspominać akcja trzymała by praktycznie aż do ostatniej chwili

     

    To oczywiste, że żołnierze płynęli na pewną śmierć. Flota płynęła nie tyle ugasić rebelię co ewakuować mieszkańców zaatakowanych prowincji. Wiadomym więc jest, że na statkach nie wystarczyłoby miejsca zarówno dla cywili jak i dla płynących nimi żołnierzy. Więc tak, oni zostali wysłani na pewną śmierć i dobrze o tym wiedzieli. Co zaś do sukcesu ekspedycji to został on w znacznej mierze osiągnięty - ewakuowano wielu cywili, ergo odniesiono sukces. To że w ogólnym rozrachunku nic on nie dał to inna sprawa.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    W trzecim przypadku obraz Sombry po wojnie trochę mi do niego nie pasuje, rozumiem oddanie część ziem w pertraktacjach z innymi państwami no ale wysyłanie prezentu przeprosinowego do luny i jego przyjęcie przez księżniczki trochę mi nie pasuje zarówno do zachowania Sombry jak i księżniczek.

     

    A to pewnie dlatego, że patrzysz na te postacie przez pryzmat serialu i zachowań kanonicznych, na które ja nie zwracam uwagi.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Następnie w trzecim rozdziale bitwa strzaskanego kryształu choć jest naprawdę świetnie opisana i ciekawa to ma kilka zgrzytów pod względem strategicznym, ma tam miejsce szarża i szybki odwrót przypominający trochę mechanicznie działanie konnicy ale biorąc pod uwagę że wszyscy uczestnicy bitwy to koniowate trzeba traktować wszystkie jednostki jako piechotę, a tych którzy przypuszczają tą szarżę jako jednostki ciężkiej piechoty która normalnie nie miała by szans dokonać odwrotu przed szarżującą zaraz za nią lekką piechotą bo ta jest po prostu dużo szybsza. Dodatkowo cała strategia kryształowych jest trochę głupia bo stają na całkowicie otwartym polu przeciwko minimum dziesięciokrotnie większą armią wroga przez co całe starcie przypominało by bardziej atak rochanu na mordor  po otwarciu czarnej bramy.

     

    Po uderzenie katarapakthoi nie bardzo kto miał ich ścigać, zważywszy na fakt, iż szeregi w które się wbili zostały skruszone i zdemoralizowane. A nowi musieli się dopiero dopchać na miejsce zabitych. Dodatkowo jest wspomniane, iż te kuce to były najsilniejsze, najsprawniejsze i w ogóle naj. Tak więc sądzę, że mieli całkiem niezłą szansę na udane odwroty. Co do tego, że walczyli na otwartym polu przeciwko liczniejszemu przeciwnikowi i że to jest głupie... Tak. To jest głupie. Ale pamiętaj, że dla nich to była hołota, plebs i ogólne obszczymurki, które pod uderzeniem pancernej pięści rozlecą się jak czeczeńskie domki. Zwyczajnie zlekceważyli przeciwnika i za to zapłacili. Jak wspomniałem wcześniej - każdy popełnia błędy. PS: Rohan nie "rochan" a pod Czarną Bramą to była de facto armia Gondoru, jeźdźcy byli tylko aliantami.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Natomiast w ostatnim rozdziale siły Bazyleusa zamiast wziąć się za blokowanie wyłomu czymkolwiek co mają pod ręką żeby poprawić swoją pozycję podczas następnej bitwy, po prostu świętują.

     

    Wtedy wyłomu jako takiego jeszcze nie było, po prostu nadkruszony mur. A poza tym chroniła ich bariera, to co się mieli martwić? Ups...

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Trochę szkoda że w fiku nie został poruszony wątek dymiących mocy Sombry jak i nie pokazały się sławne hełmy kontroli umysłu robiący z kucyka super wyszkolone ząbi bojowe

     

    Hełmy nijak mi nie pasowały do fabuły, więc je zwyczajnie zignorowałem. A Sombra coś tam czaruje, chociaż w mojej kreacji nie opiera się głównie na męczącej magii, a na swoich zdolnościach bojowych. To głównie żołnierz a dopiero później czarnoksiężnik.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Aczkolwiek zauważyłem że zdecydowanie za dużą wagę przywiązujesz do morale armii, fakt faktem jest to ważny czynnik ale nie na tyle ważny żeby porzucać dobrze ufortyfikowane pozycję jak to miało miejsce na strzaskanym krysztale, rozumiem gdyby taką strategie przybrali na dogodnym do tego terenie, jakimś wąwozie czy innym wąskim gardle gdzie całą tą hordę mieliby pod kontrolą bo żaden dowódca nie ruszył by do walki na otwartym polu z tak przeważającymi siłami tylko po to żeby spróbować w pierwszym ataku ich wystraszyć. no chyba że istnieje spora szansa na łatwe dosięgnięcie wrogiego dowódcy  i na stuprocentowe rozbicie się przeciwnej armii.

     

    Wysokie morale to jedna z podstaw. Dodajmy do tego doskonałe wyszkolenie, świetny sprzęt i masz wszelkie podstawy by sądzić, że rozgromisz armię rebelii, która owszem, też ma wysokie morale, ale ze sprzętem i wyszkoleniem już gorzej. W historii nie raz mieliśmy na to przykłady. Jednak jak wspominałem głównym czynnikiem wydania walki na otwartym polu była arogancja i lekceważenie przeciwnika.

     

    Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

    Na koniec chce jeszcze dodać że jak tak czytałem tego fika to po drobiazgowych opisach wynika że w sumie cała ta rebelia nie była aż tak bezpodstawna, podatki wysokie, korupcja w urzędach, masa łapówek, król który od tak wywalił kupę złota tylko po to żeby oszlifować na diament całe miasto z którego pochodzi. Coś tak mi się zdaje że nie było tam jednak tak kolorowo jak skryba to przekazywał. 

     

    Pewnie że nie była całkiem bezpodstawna, ale trudno spodziewać się by kronikarz, były arystokrata całkowicie potępiał w czambuł swoje państwo, którego upadku był świadkiem. Taki obiektywizm nie istnieje. Już to, iż przyznawał, że takie rzeczy miały miejsce z jego punktu widzenia było gigantycznym ustępstwem.

     

    Na zastrzeżenia odpowiedziałęm, za komentarz bardzo dziękuję, bo był taki, jakich każdy autor pragnie - długi, czepialski i konkretny :D

    • +1 1
  17. 1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Hm... tak, faktycznie to by chyba mogło zadziałać... choć wiele przerabiania by było.

     

    Myślę, że nie ma czego tu przerabiać, ale fajnie jakbyś w przyszłości rozważył czasem taką opcję przy pisaniu. Takie urozmaicenie raz na jakiś czas naprawdę może pomóc.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Cóż, ciężko byłoby, aby nie słyszał, bo istnienie inkwizycji jest czymś powszechnie znanym, a sami inkwizytorzy cieszą się w społeczeństwie wielkim szacunkiem (co zresztą nawet pośrednio wypowiedziami Golden Winga wskazałem). Więc zasadniczo... nie miałby formalnych podstaw by nie posłuchać. 

    Poza jedna dość istotną... bez przynajmniej części wiedzy, którą mu pokazała, mógłby stwierdzić, że wampir w inkwizycji to herezja - kierując się mylnym wyobrażeniem o nich - i tym samym... oznaczałoby to, że nie jest jej winny żadnego posłuszeństwa, bo popadając w herezję inkwizytor niejako z automatu traci swe uprawnienia. 

    Tylko, że oczywiście byłby to z jego strony sąd mylny... choć też oczywiście w zaistniałej sytuacji by takiego nie dokonał. Ale jest to hipotetyczna opcja.

     

    Nawet jeżeli uznałby jej istnienie za herezję to przecież i tak nic by z tym nie zrobił, a to z dwóch powodów (jak to sobie wyobrażam). Po pierwsze - nie byłby w stanie, bo ona przecież mogła zawiązać go w supeł i przetrzeć nim podłogę jakby doszło do wymiany ciosów. I to nie robiąc mu przy tym zbytniej krzywdy. A że nic w kreacji postaci nie wskazuje na to by był idiotą, to po jej pokazie na pewno by sam nie zaatakował. Po drugie - nawet gdyby uznał że nie ma uprawnień bo jej istnienie jest herezją (i wiedząc, że nie jest w stanie jej pokonać) to i tak powinien zażądać by poszła z nim do jego bezpośredniego przełożonego. Scarlet mogłaby nawet posłuchać, bo biorąc pod uwagę fakt jaką jest szychą, sprawa szybko zostałaby wyjaśniona a Golden mógłby wtedy uzyskać część wyjaśnień od przełożonego a część od niej - i już masz urozmaicenie dodatkowe. Daje to też świetną możliwość rozbudowania więzi między nimi, kiedy ta mogłaby z pewną dozą nieobraźliwej kpiny, ot takim niewinnym humorystycznym docinkiem pochwalić go za czujność i dobrą służbę. A możliwości rozwiązania tej sytuacji na pewno jest o wiele więcej.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Tu mała dygresja światotwórcza odnośnie Inkwizycji i Rycerzy Świtu - pełnoprawni członkowie tych organizacji (po ukończonym szkoleniu i ślubach) wiedzą o istnieniu wampirów. I społeczeństwo nie wie o istnieniu wampirów są one niekiedy członkami inkwizycji. Zakonu Świtu już nie, gdyż jest to zakon rycerski powołany pierwotnie własnie do zwalczania istot nocy(powstał podczas Wojny Koszmaru)... i cóż ich wyposażenie również jest do tego przystosowane, wampirom więc... mogłoby zaszkodzić samo jego używanie.

    Ergo - praktycznie rzecz biorąc gdyby Golden Wing zrealizował swoje marzenie o dostaniu się do Zakonu Świtu... i tak dowiedziałby się tego co powiedziała mu Scarlet.

     

    To tylko umacnia to co pisałem wcześniej, gdzie przy hipotetycznym przeniesieniu sytuacji na grunt zawodowy i wplątaniu przełożonych sprawa wyjaśniłaby się szybko, prosto i dając możliwości na rozbicie tych nieszczęsnych quasi-monologów.

  18. 44 minuty temu, Lyokoheros napisał:

    Pierwsze co prawda mam wrażenie, że bierze się trochę z tego iż w odróżnieniu ode mnie uważasz, że "cięższe tematy" wykluczają właśnie taki pozytywny obraz postaci, skupianie się na tym co w nich dobre... podczas gdy ja nie widzę w tym sprzeczności. Co więcej uważam, że właśnie dzieło jest lepszym, gdy będąc ciężkie, czasem wręcz mroczne/ponure oferuje takie prawdziwe "światełko w tunelu". Poniekąd jest to jedna z głównych idei, która stałą za kreacją tego uniwersum. Nawet jeśli jego społeczeństwo jest de facto szargane nie do końca uświadamianymi sobie sprzecznościami.

     

    Nie do końca zrozumiałeś to co chciałem powiedzieć, ale i ja też nie do końca precyzyjnie to określiłem. Zgadzam się, że pozytywne postacie mają swoje miejsce w cięższych klimatach i zwykle nawet bardzo dobrze się w niego wpasowują i dobrze mu robią. Problemy są dwa. Postacie dobre tak, ale już nie "cukierkowe". A takie właśnie wrażenie wywarł na mnie Golden Wing. Był zbyt wrażliwy, zbyt serialowy, nijak nie pasował do mroczniejszego świata, który starałeś się kreować. Do tego zresztą jeszcze wrócę poniżej. Drugim zaś problemem jest to, iż tej mrocznej atmosfery się nie czuje. I jest to głównie wina braku sugestywnych opisów. Wytworzenie tego typu klimatu dialogami, lub jak w tym przypadku praktycznie monologami jest niesamowicie trudne no i nie wyszło. Nawet scena pierwszej walki i późniejszej kaźni nie wywierały takiego wrażenia jak powinny. Były zdecydowanie za lekkie. I nie, nie chodzi o to, że trzeba się wdawać w szczegółowy opis mordów, ale bardziej o otoczkę. Powtarzam - brakuje opisów.

     

    51 minut temu, Lyokoheros napisał:

    W każdym jednak razie... nie byłbym sobą, jakbym nie dopytał o szczegóły. Dlaczego sprawiał wrażenie miękkiego? Czemu wydawał się taki niewyszkolony i niepewny siebie (no kurcze, czy ktoś niepewny siebie bez broni ruszyłby na grupkę uzbrojonych kucy, która definitywnie nie miała pokojowych zamiarów?) dlaczego "nie pasował na żołnierza". No i nie powiedziałbym, że był miękki, był po prostu osobą wrażliwą... a od kiedy to bycie gwardzistą wyklucza wrażliwość? Serialowy Shining też był całkiem wrażliwy (wystarczy sobie choćby przypomnieć jak widziała go małą Twily) a przecież był kapitanem straży... 

    Inna sprawa, że trochę z tyłu głowy miałem założenie, że na razie był ledwie początkującym gwardzistą, może nawet kadetem(choć raczej pod koniec szkolenia, niemniej jednak jest wspomniane, że celował w Zakon Świtu, czyli jednostkę bardzo elitarną, do której miał jeszcze daleką drogę), bo wciąż był całkiem młody... ale to jakoś za bardzo nie wybrzmiało, co chyba było błędem.

     

    Akurat serialowy Shining nie jest najlepszym przykładem, bo kreowany jest nie na kogo wrażliwego, ale na totalną piz.... pam pa ram. Pomijam już fakt, że jego jedyną zdolnością bojową jest rzut Kredensem. Co do Golden Winga to chodzi o ogólne wrażenie. Owszem, rzucił się na pomoc z gołymi kopytami i to jest plus, ale nadal ogólne wrażenia jest takie, iż zwyczajnie jest za miękki. Też brakuje mu pewnej... bezwzględności, twardości którą w żołnierzach można zobaczyć. Jednak jeżeli jak wspomniałeś jest to początkujący czy nawet kadet, to w tym momencie kreacja nabiera całkiem nowego i o wiele bardziej pozytywnego obrazu. U takiego szczypiora te cechy, które opisałem mogły się jeszcze zwyczajnie nie wykształcić. Tak więc jakieś zdanie choćby sugerujące, iż to dopiero początek jego kariery mogłoby bardzo kreacji postaci pomóc.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Co do Scarlet Swort... ech tu widze trochę błąd poznawczy z Twojej strony. Nie, zdecydowanie "rysa bezwzględności" nie jest czymś co "powinno być widać" u takiej postaci. Nawet jeśli czynisz tu rozróżnienie miedzy bezwzględnością a okrucieństwem. 
    Nie, takie przypadki były patologią, rzadko się zresztą pojawiającą i tępioną. Oczywiście pewna surowość czasem w razie konieczności była, ale surowość to nie to samo co bezwzględność. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć to "o kolejny stopień bardziej łagodne" (w ciągu okrucieństwo -> bezwzględność -> surowość). 
    Podobnie jest z Niebiańską Inkwizycją u harmonistów. 
    Scarlet w zasadzie jest tu właśnie idealnym przykładem inkwizytora - w razie potrzeby każe z pełną surowością, ale zawsze daje grzesznikowi szanse nawrócena. To własnie robi, co jest wprost wypełnianiem jej wiary - do stopnia, który możnaby nawet uznać za radykalny, więc nic dziwnego, że w pewien sposób to zaimponowało Goldenowi.
    Dobrze jednak, że nei masz zastrzeżeń do jej wyczynów bojowych - w końcu mówimy tu o potężnej czarodziejce z dużym doświadczeniem, która w dodatku jest wampirem i to dość wiekowym, a to daje sporego kopa do mocy. Nie takiego jak bycie alikornem naturalnie, nawet bardzo wiekowe wampiry nie mają startu do alikornów... przynajmniej normalnie...

     

    Nope, błędu poznawczego tu nie ma. Inkwizycja miała swoje za uszami i te przypadki nie były wcale rzadkie, ani przesadnie tępione. Ale to materiał na ewentualną rozmowę w innym miejscu.

     

    Nadal więc uważam, że Scarlet jest zbyt łagodna jak na postać o jej randze i zadaniach. Dopuszczam jednak możliwość, iż odnoszę takie wrażenie z powodu jej dalszego zachowania. Mimo wszystko twardo stoję a stanowisku, iż nawet surowości jest trochę brakuje. Co zaś do jej wyczynów bojowych to doszedłem do takich wniosków jakie sam tu wymieniłeś - jest badassem tłukącym amatorów i tyle w temacie. Byli zwyczajnie bez szans.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Co do podejścia... hm... zacznijmy od tego "za dużo, za szybko, za wiele na raz"...
    Cóż, trochę fakt, to przedstawianie przez nia świata nocy, wprowadanie do niego Golden Winga, a razem z nim i czytelnika będące jednym z trzech głównych punktów opowiadania (obok spotkania i całej sytuacji wokół poczęcia Sunset) to ten element, o który niejako najbardziej się obawiałem. Dopracowując a nawet już pisząc sam siebie trochę pytałem "czy aby nie przeładowuję tej części dialogami?", a skoro ja sam takie wrażenie zacząłem odnosić - a wiem, że mam nieco skłonności do robienia przegadanych rozdziałów - to chyba coś w tym musiało być... ale z drugiej jednak strony niespecjalnie widziałem sposób jakby to przeprowadzić, zwłaszcza, że tą cała historię jednak nie tak łatwo byłoby porcjować na wiele kolejnych spotkań, a przecież zakres który wprost opisałem nie jest całością. 

     

    Wspomniałem już wcześniej, że dla mnie nie były to dialogi a monologi praktycznie. A jak mógłbyś to zmienić lub nawet nie tyle zmienić co urozmaicić? Załóżmy sytuację, że Scarlet zaczyna nawijkę historyczno-mitologiczną i urywasz ją po jednym zdaniu, kończąc wielokropkiem. I w tym momencie ładujesz opis tego o czym mówiła unikając przełądowania rozmowami, zyskując szansę na dodatkowe światotworzenie, no i by podkreślić, iż jest to opis tego co mówi uzupełniasz to jednym czy dwoma zdaniami-ozdobnikami w stylu "Golden Wing bez reszty zasłuchał się w nieznanej mu wcześniej części historii Equestrii" itp.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Wzbudził jej zaufanie, w dodatku chcąc nie chcąc i tak już poznał część prawdy. Więc lepiej było by znał ja całą niż tyko część. Co też pozwalałoby mu lepiej uświadomić sobie dlaczego jednak warto zachować to w sekrecie.

    Czy ryzykowała? Tak, jasne że tak. Ale cóż innego miała zrobić? Zostawić go bez pełniejszej wiedzy, by zaczął o tym rozpowiadać i pewnie siać panikę? Przecież nie mogłaby tak po prostu go zabić dla zachowania sekretu. A nawet jeśli to byłaby to ostateczność, której wolała uniknąć. Zwłaszcza że jak mówiłem zaczęła czuć pewną sympatię do tego nieznajomego, które potem z czasem przerodziła się w coś znacznie głębszego.

     

    Wrzucam tylko fragment wypowiedzi o tym że za dużo mu zdradziła, ale odnoszę się do wszystkiego. Nie kupuję Twojego tłumaczenia. Owszem teoretycznie jest ono racjonalne i sensowne, ale brak mu przełożenia na realia. Scarlet może być samotna jak to pijawy, mogła nabrać sympatii do Golden Winga za jego czyny (i to uzasadnionej), ale mimo wszystko takie otwarcie się na pierwszym spotkaniu z zasady nie występuję w naturze. No a już na pewno ze strony wysokiego rangą oficera (tak wiem, Inkwizycja to inny łańcuch dowodzenia, ale zasada ta sama) w stosunku do jakiegoś żołnierza świeżo po szkole. Wypada to po prostu sztucznie i nienaturalnie. Co zaś do tego, że zostawiała go z pewną wiedzą i niby nie mogła ryzykować? Ależ mogła! Nawet więcej - nie usiała wcale ryzykować i absolutnie nie musiała go przy tym zabijać co byłoby tragicznie sprzeczne z kreacją postaci. Wystarczyło, że jako wyższy rangą kuc kazałaby mu trzymać gębę na kłódkę (naturalnie mogła i pewnie wyraziłaby się znacznie uprzejmiej), a jeżeli by nie posłuchał bo nigdy nie słyszał o jej formacji (postępując notabene słusznie) to wystarczyło by poszła z nim do kogoś wyżej w hierarchii dowodzenia zorientowanego w sprawie i wtedy on młodemu kazałaby trzymać gębę a kłódkę (zapewne mniej uprzejmie niż ja tu piszę). Dla złagodzenia niekorzystnego wrażenia Scarlet mogła powiedzieć Goldenowi, że pochwala jego zachowanie i może przy kolejnym spotkaniu powie mu coś więcej. Stosując takie lub podobne rozwiązanie sytuacji uniknąłbyś sztuczności a dodatkowo za darmo rozbudował postacie i nakreślił pierwsze nitki wiodące do ich późniejszego związku.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    Jest tu oczywiście ukazene, że odrzucanie moralności czy rozluźnianie obyczajów są czynnikami, które mogą do takich działań popchnąć, że mogą one uczynić z kucyka potwora... ale nie ma twierdzenia, że zawsze zajdzie to tak daleko.
    Choć oczywiście nie musi zajść tak daleko by to było złe. W końcu same przesuwanie granic tego co jest akceptowalne łatwo może prowadzić do dalszego i dalszego ich przesuwania...

     

    Też wrzucam tylko część akapitu, bo i wypowiedź będzie po tym wyjaśnieniu krótka (i nijak nie wpływa na wcześniejszą ocenę opowiadania) i w sumie kończąca temat tej kwestii o ile nie zostanę sprowokowany do kontynuacji (mam nadzieję, że nie). Potępiam Twoje podejście w czambuł. 

  19. Przeczytane.

     

    Przyznam, że po lekturze mam mieszane uczucia. Do tekstu podchodziłem dosyć sceptycznie, ponieważ chociaż Lyokoheroes niejednokrotnie pokazał, iż w sztuce tworzenia fanfików "serialowych" sprawdza się doskonale, to cięższe tematy zdają się mu za bardzo nie leżeć. Choć może inaczej - nie tyle nie leżą, ile przychodzą mniej naturalnie. Do pewnego stopnia te obawy się sprawdziły, chociaż nie było wcale źle. No ale dosyć ogólników przejdźmy do rzeczy,

     

    Beware the spoilers!

     

    Bohaterowie są napisani poprawnie zarówno Golden Wing jak i Scarlet Sword. Dlaczego nie oceniam ich na dobrze? Wynika to nie tyle ze sposobu konstrukcji bohaterów a raczej ich prowadzania przez tekst. Podczas czytania nie dało się odczuć, że GW jest gwardzistą. Zwyczajnie sprawiał wrażenie za miękkiego do tej roli. Wydawał się niewyszkolony, niepewny siebie i ogólnie bardziej pasował do obrazu romantycznego nastolatka niż żołnierza, który musiał przejść na pewno do pewnego stopnia rygorystyczne szkolenie. Mimo to czytało się go na tyle przyjemnie, iż ta wada nieco się rozmywała.

     

    Co do SS to do jej wyczynów bojowych nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Te pojawiają się w odniesieniu do jej zawodu i podejścia. Po pierwsze - w życiu bym nie powiedział, że jest inkwizytorą, a co dopiero kimś o wysokiej randze w tej formacji. Brak w niej rysy bezwzględności, którą powinno być widać w takiej postaci. Nie należy mylić tego z okrucieństwem, gdyż pomimo powszechnego utożsamiania inkwizycji z tą cechą, nie jest to do końca prawda. Albo inaczej - nie występowało tak powszechnie jak się uważa. Mimo to nie nie pasuje mi do tej formacji. Teraz przejdźmy do jej podejścia, które mi się zupełnie nie podobało. Spotyka jakiegoś łebka, ratuje mu skórę, po czym składa pełne wyjaśnienia kim jest, skąd się wzięła i w ogóle wampiry istnieją ach i och, po czym następuje wielka lekcja historyczno-mitologiczna, która jest kontynuowana na kolejnych spotkaniach. Za dużo, za szybko. Za wiele naraz. Gdyby to zostało trochę rozciągnięte, może część zrobiona w opisach a nie w długich monologach to wypadłoby to przystępniej dla potencjalnego czytelnika. W ten sposób można się zmęczyć podczas lektury, gdyż tempo akcji jest zwyczajnie za szybkie.

     

    Jeżeli chodzi o samą fabułę to jest w porządku. Poruszono motyw religijny, co nie jest częste w fanfikach i zrobiono to dobrze. Wspomniano o hierarchii, o budowlach sakralnych, o inkwizycji. Stanowiło to dobre tło dla fabuły a jednocześnie jeden z jej ważnych, choć nie zanadto wyeksponowanych fundamentów. Aprobuję.

     

    To o czym pisałem wcześniej, czyli wynurzenia (bo trudno mi to określić inaczej) SS o ile przy niej uznałem za wadę, to biorąc je na ruszt osobno, stanowią przykład bardzo przyjemnego światotworzenia. Jak a objętość tekstu dowiadujemy się bardzo dużo o jego historii, uwarunkowaniach społecznych. a nawet mimochodem wspomniano o toczonych w przeszłości bojach. Dodając do tego wszystko to co wiemy o rozciągniętej na mniej więcej rok teraźniejszości dostajemy solidny obraz świata, w którym łatwo można się odnaleźć i czytać o nim z zainteresowaniem. Bardzo dobra robota.

     

    Na koniec wspomnę o jeszcze jednej rzeczy - na początku mamy charakterystykę występujących w opowiadaniu antagonistów podano też nieco ich cech. Znając poglądy (a przynajmniej ich część) autora nie powiem by mnie zdziwiły, natomiast niesmakiem napełniło mnie potężne generalizowanie. Wychodziło no to, że każdy kto podąża za takimi hasłami to degenerat, gwałciciel i ogólnie wszystko co najgorsze. Teraz tak - dopuszczam możliwość, iż widzę tu coś czego nie ma i jeżeli taka generalizacja nie była celowym zabiegiem to nie mam żadnych zastrzeżeń, bo poglądów autora nie mam zamiaru się (tak, wiem to rzadkość) czepiać. Każdy pisze jak chce, choć nie od rzeczy byłoby wskazanie, że nie każdy kto nie postępuje za linią postępowania uznawaną za właściwą jest od razu bezwzględnym potworem. Jeżeli jednak był to zabieg celowy, to muszę stwierdzić, iż tego typu podejście potępiam w czambuł. Mam więc szczerą nadzieję że się mylę.

     

    Podsumowując - opowiadanie nie jest złe i pomimo pewnych wad można je przeczytać z przyjemnością. Ze względu na nieco ostrzejsze sceny zalecałbym je raczej starszym czytelnikom, ale nie ma w nim nic co wymuszałoby umieszczenie go w MLN. Nie wiem czy do niego jeszcze wrócę, ale spędzonego z tym fanfikiem czasu na pewno nie uznam za stracony.

  20. Od poprzedniego odgórnie organizowanego konkursu minął niemal rok. Pora znowu dać Wam jakiś temat do wykazania się. Myślałem czy nie wymyślać czegoś nowego, ale uznałem, że sięgnę do sprawdzonego wzoru. Raz jeszcze macie okazję pisać o minionach, które mają przybywać do swego pana. Naturalnie niekoniecznie złego i okrutnego :D. Jako że pierwsza edycja tego konkursu miała rekordową liczbę prac, to i tym razem mam nadzieję, że wiele osób skusi się na uczestnictwo. Przejdźmy zatem do nudnego regulaminu:

     

     

    1. Limit słów: minimalnie 1500, maksymalnie 10 000. Słowa liczone są za pomocą licznika w google docs.

    2. Termin oddawania prac - 26.05.2019 23:59:59

    3. Temat przewodni: "Come my minions, raise for your master!"

    4. Tagi - zakazane są [Clop] i [Gore]. Pozostałe dowolne w liczbie i rodzaju. Przypominam również iż w czasie dodawania prac konkursowych nie trzeba dodawać tagów obowiązkowych - je należy dodać, kiedy będziecie publikować opowiadanie normalnie w dziale. WAŻNE! Przypominam również iż co najmniej jeden tag musi się znaleźć przy pracy - jeżeli nie będzie żadnego, uznam to za błędne otagowanie i zdyskwalifikuję bez litości

    5. Opowiadanie musi być w klimacie MLP

    6. Każdy uczestnik może tylko jedno opowiadanie.

    7. Po oddaniu pracy nie można dokonywać w niej żadnych zmian, dlatego proszę o wyłączenie opcji komentowania/edycji w google docs, na czas trwania konkursu. Jednocześnie przypominam, że prace mogą być publikowane w dziale po zakończeniu terminu oddawania prac, ale jeszcze przed pojawieniem się wyników. Później oczywiście też (bo już mnie pytanie o to drażni :D).

    8. Prace które przekroczą limit słów, zostaną nadesłane po terminie, będą zawierać treści clop/gore, zostaną poddane korekcie przez osoby trzecie, lub zostaną nieprawidłowo otagowane, ulegają natychmiastowej i nieodwołalnej dyskwalifikacji.

    9. Przystępując do konkursu uczestnicy akceptują powyższe warunki.

     

    Sędzia - Dolar84

     

    Wiecie już chyba wszystko. Pamiętajcie, by zwracać uwagę zarówno na treść jak i na formę opowiadnia, bo jak zwykle będę za błędy ganiał :D Życzę Wam powodzenia i liczę na wiele przesłanych prac.

    • +1 7
×
×
  • Utwórz nowe...