Skocz do zawartości

Dolar84

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    3974
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    110

Posty napisane przez Dolar84

  1. Rozdział V przeczytany.

     

    Beware the spoilers!

     

    Jakby to powiedzieć - nie jestem pod wrażeniem. Pomijając sceny w Kryształowym Imperium, które były ciekawe i ucieczkę Obsidian z pałacu, cała reszta niesamowicie mi się dłużyła. Maraton po lesie, bijatyka z drewnem, w końcu dotarcie do chatki Zecory... czytając miałem nadzieję, iż się to jak najszybciej skończy, a tu kolejne i kolejne strony... A potem kolejna postać, kolejny praworządny (a może chaotyczny) dobry. Tym razem jakiś ranger. Niby idea postaci ciekawa, ale póki co kompletnie mnie nie przekonał. Był zwyczajnie nijaki.

     

    W sumie jedyną godną uwagi postacią był ten Star Chaser. Na tyle zadufany w sobie i nieostrożny i niekompetentny by być interesującym. Ciekawe czy jeszcze żyje? No cóż, przekonamy się.

    • +1 1
  2. Przeczytany rozdział IV.

     

    Całkiem interesujące. Opisów kilku enklaw wolności, gdzie wszechobecna religia niby była, ale tak naprawdę każdy przez większość czasu miał ją w żopie lub aktywnie jej nienawidził lub wierzył inaczej niż jest to przyjęte. Urocze, jest jeszcze nadzieja dla tego świata (tak, czekam na rozdziały, gdzie zacznie się tłuczenie katabasów!). Wszystkie trzy miejsca przedstawiono bardzo dobrze. Jednocześnie dokładnie, ale bez zbytniego wgłębiania się w niepotrzebne wyjaśnienia. No, pomijając przypis u szczurów. W sumie, właśnie ich amoralne, zepsute, wrogie życiu miasteczko kanibalistycznych geeków najbardziej przypadło mi do gustu. Brzmiało... smakowicie. Na drugim miejscu lokuję Kasabrangę. Pomimo minusu jakim jest pustynne pochodzenie i okolice, sama nazwa daje temu w moich oczach potężny plus. Natomiast północne wyspy i pustkowia, choć napisane równie dobrze, jakoś nie przypadły mi do gustu. Były takie... oczywiste.

     

    Natomiast końcowa rozprawa kuco-mnicha z misio-kardynałem zupełnie mnie nie przekonała. Zwykle lubię takie rozważania i dyskusje, ale tutaj zdecydowanie coś mi nie grało i czytając te kilka stron byłem zwyczajnie znudzony. To pewnie przez nadmiar odniesień religijnych. I tak, tak wiem że cały świat fika się kręci dookoła ogólnie pojętej świętojebliwości, ale w tym danym punkcie miałem już totalny przesyt tematem. Oczywiście nadal jestem ciekaw co wymyślono w dalszych częściach.

  3. Rozdział III tomu II przeczytany.

     

    Beware the spoilers!

     

    No i kolejny bardzo dobry rozdział. Muszę powiedzieć, iż nieco irytującym jest dla mnie fakt, że tak dawno czytałem tom I - przez to nie pamiętam, które wątki są kontynuowane i kto gdzie występował i jaką rolę pełnił. Część tego oczywiście można się domyślić, po tym jak autor prowadzi fabułę. Ale z drugiej strony... nie jest to na tyle irytujące by nie doceniać kunsztu tych rozdziałów. Tu mieliśmy nieco mniej polityki czy czysto wiedźmiej roboty, za to zdecydowanie przeważało dobrze przyprawione przygodą Slice of Life. Perypetie maga-historyka czytało się doskonale, no i z niemałym zadowoleniem przyjąłem pojawienie się nieumarłych znajomych. Ciekaw jestem co z tego wyniknie i jak szybko zginą - w to że przeżyją do końca zwyczajnie nie daję wiary.

     

    W sumie praktycznie cały rozdział mi się podobał, było to lekkie, przyjemne czytanie. Jedynym zgrzytem okazała się nazwa miasta. "Cantmarebury" brzmi paskudnie, źle, ohydnie, białorusko, wegańsko niemalże i cyklistycznie! Co jest złego w "Canterbury"? Ot dobra, prosta nazwa i oczu kąpać po niej nie trzeba!

    • +1 1
  4. Z okazji Dnia Kobiet, administracja życzy wszystkim przedstawicielkom płci pięknej, którym zdarza się trafić na forum, wszystkie co najlepsze, dużo zdrowia (bo to teraz modne) i spełnienia wszystkich możliwych marzeń! Aha - i posłusznych pantofli płci dowolnej (stanowczo odżegnujemy się od nietolerancji w tej kwestii) kiedy już wybierzecie odpowiednie dla siebie okazy tych stworzeń.

     

    Raz jeszcze - wszystkiego najlepszego!

    • +1 2
    • Lubię to! 1
    • Fow de Swowm 1
  5. Dnia 19.02.2021 o 16:20, Mordecz napisał:

    Właśnie, bo męczy mnie jedna kwestia... Czy jest możliwość napisania paszkwila na własną twórczość, a potem dokonać autodyskwalifikacji, argumentując to brakiem konsultacji z autorem opowiadania i odrywając napisaną opowieść od panującego klimatu?

     

    Paszkwil na własną twórczość - jak najbardziej tak.

    Autodyskwalifikacja - jak najbardziej nie.

    Brak konsultacji z autorem - nie jest wymagany, kanoniczność nie jest oceniana.

    Oderwanie od panującego klimatu - nikt nie broni napisać czegoś lżejszego w Żałobnym Mieście. Chodzi raczej o to, żebyś nagle nie zrobił na nie inwazji kawaii-dziewczynek jeżdżących czołgami (że podam dosyć ekstremalny przykład).

     

    Dnia 19.02.2021 o 16:20, Mordecz napisał:

    Biada tym, co napiszą fanfiki nt. Żałobnego Miasta.

     

    Raczej chwała! Lub nawet chałwa! Wincyj Żałobnego Miasta!

    • +1 1
  6. Kilka dni przerwy i atakujemy znowu. Tym razem aż cztery rozdziały po intensywnej korekcie. Do końca opowiadania pozostało 5 sztuk, ale musiałem nieco zwolnić tłumaczenie, więc póki co w produkcji jest jeden. Planuje to jednak jak najszybciej zmienić i zakończyć przygodę z tymi Przygodami (bo kolejne czekają!). Jednak póki co bawcie się dobrze:

     

    Rozdział 16 - Witamy w Ponyville (Część 5)

    Rozdział 17 - Witamy w (Ponyville Część 6)

    Rozdział 18 - Schaden wielki i wkurwiający (Część 1)

    Rozdział 19 - Schaden wielki i wkurwiający (Część 2)

  7. Kilka ważnych uściśleń i odpowiedź na pytanie.

     

    1. Jeżeli macie przypadkiem/celowo już rozpoczęty fanfik w którymś z dozwolony do spin-offowania fanfików, to możecie go po dokończeniu zamieścić w konkursie, pod warunkiem że była to praca samodzielna. Rozumiem przez to nie to że się z nikim nie konsultowaliście lub pytaliście o rady - przeciwko temu nic nie mam. Natomiast, jeżeli ktoś za Was pół tekstu napisał, to już bym nie wrzucał. Oczywiście nie mam możliwości sprawdzenia tego, liczę więc na Waszą uczciwość i wiem że się nie zawiodę.

     

    2. Niektórym mogło przyjść do głowy (tak, to do Ciebie Verlax!), żeby wykorzystać limit w ten sposób by napisać 3 opowiadania, gdzie przykładowo, pierwsze to będę rozdziały 1-4, drugie 5-9 a trzecie 10-12. Tak żeby zmieścić jeden, dłuższy niż 20k słów fanfik w trzech. Informuję, że to się nie uda, każdy fanfik będzie oceniany pod względem tego czy stanowi odrębną całość i czy się w takiej formie broni. Ale oczywiście dozwolone jest, na przykład napisanie do uniwersum X fanfika Y, fanfika Y część 2 i fanfika Y część 3. Wtedy będę brał to pod uwagę przy ocenie, choć oczywiście nadal sprawdzę czy dana część broni się jako samodzielna całość.

     

    3. Padło pytanie co to są drabble. Mikro teksty na 100 słów. Nie chcemy tego. Nie będziemy tego zamieszczać. Nienawidzimy tego. Będę lał za to łopatą! Boleśnie!

    • +1 2
  8. Panie i panowie, doskonała wiadomość!

     

    Obudził się jeden spóźnialski, dzięki czemu mamy 22 fanfik, do którego można pisać spin-offy. To znane i przez wielu lubiane "Trzy Strony Medalu: Extended Edition". Tym samy liczba możliwych do napisania fanfików w konkursie wzrosła do 66.

     

    1 godzinę temu, Lyokoheros napisał:

    To raczej oczywista oczywistość. No i raczej taka sytuacja nie grozi, skoro - o ile się orientuje - nawet przy powszechnie nieszanowanym Kryształowym Oblężeniu nie było to problemem... ale i tak ten punkt to czysty RiGCz(albo RiGK).

     

    Owszem, to oczywiste, ale nie mam zamiaru ryzykować. Tak wszelkie trolle nie mogą przypuszczać a wiedzą, że w razie czego spadnę na nich jak tona prostokątnych rzeczy do budowy.

    • +1 1
    • Haha 2
  9. Kolejna przydługa przerwa ale wracamy. Tym razem serwuję Wam dwa kolejne rozdziały "Przygód Schadenfreude'a". I jednocześnie zapewniam, iż na kolejne nie będzie musieli aż tak długo czekać, bo pewna ilość jest już przełożona i wysłana do korektorów (a że oni też mają życie, to należy cierpliwie czekać i tak działają błyskawicznie za co im bardzo dziękuję. Ponownie.) Nie przedłużając, zapraszam do lektury

     

    Rozdział 12 - Witamy w Ponyville (Część 2)

    Rozdział 13 - Witamy w Ponyville (Część 3)

  10. Ja bym tylko od siebie chciał dodać, w nawiązaniu do dyskusji powyżej, iż takie stwory jak wymienione centaury czy nawet kanoniczne dla serialu minotaury nie są anthro w myśl rozumienia tego tagu.

     

    Najkrócej tag [Anthro] można opisać tak - kuc chodzący na dwóch nogach. Może mieć kopyta i u nóg i u rąk, a może u rąk mieć palce czy inne szpony (istnieje kilka stopni anthro z tego co mi wiadomo), ale nie może być czystą humanizacją. To samo tyczy się oczywiście innych gatunków.

     

    Tak więc nie mieszajcie mi Human z Anthro, to są dwie różne rzeczy. A brak zakazu tego drugiego jasno określa, że anthro-kuce są dozwolone. Kropka.

     

    Skoro mamy to wyjaśnione to zachęcam do myślenia nad kulturami i przede wszystkim fabułami potencjalnych fików na ten konkurs. Sam już to robię :D

    • +1 1
  11. Pora na drugi i prawdopodobnie ostatni fanfik w tym temacie. Okazuje się, że konwencja baśni wybitnie mi nie leży - nie jestem w stanie utrzymać odpowiedniej stylizacji. Samo opowiadanie po przeczytaniu i nawet już w trakcie pisania wydawało mi się najzwyczajniej w świecie nudne. Mówiąc szczerze, gdyby nie fakt, iż obiecałem je skończyć to najpewniej bym je porzucił w stanie niedokończonym. No, to by było na tyle, nie zacznie się roast. Przed Wami:

     

     

    Ali-Ghatorr

    [Oneshot][Baśń/Bajka][Violence]

     

    Jak zwykle dziękuję korektorom, którzy uzdatnili tekst, wywalając z niego masę powtórzeń i innych wynalazków.

  12. Czytałem SA tak dawno, że nie pamiętam już gdzie skończyłem. Zaczynam więc od początku i tym razem z uporządkowanymi komentarzami.

     

    Przeczytany prolog i rozdział pierwszy.

     

    Beware the spoilers!!! Albo i nie

     

    Prolog - bardzo typowy, czyli dosłownie dwie strony wprowadzenia w świat opowiadania. Dowiadujemy się jak i dlaczego kuce zetknęły się z ludźmi, a także jak wielu krajów zareagowało na gadającą koninę. Wszystko opisane jest w nieco ironiczno-sarkastycznym stylu narratorki, który tutaj sprawdza się wyjątkowo dobrze. O samej historii, jaka ma się toczyć nie wiemy praktycznie nic, no ale od tego są kolejne rozdziały.

     

    Rozdział pierwszy - ten z kolei bardzo nietypowy. A przynajmniej tak się zaczyna. Standardowo spodziewałem się jakiejś interakcji z kucami, a tymczasem dostaję przemyślenia głównej bohaterki oraz jej starcie z familią Januszy. Mamy tu więc zarówno szanse lepszego poznania przyszłej zebry, jej charakteru, zdolności i podejścia do życia, jak również elementy humorystyczne, opierające się na czerpaniu garściami z realiów naszego paskudnego kraju. Ostatnia scena wprowadza sporo ożywienia - nie ma to jak atak terrorystyczny w krainie hałdoskoczków. Ale przynajmniej przeprowadzony profesjonalnie - zamiast ciskania w ludzi balonikami czy flaszeczkami, złe stworzenia walą na ostro z miotaczy. Zdecydowanie lubię to.

     

    W sumie dobrze, że zacząłem czytać go raz jeszcze, bo rzeczywiście gucio pamiętałem. A tak mogłem się dobrze bawić raz jeszcze.

     

    Podsumowując - na razie wiem niewiele, bo i niewiele zostało zdradzone. Tak na dobrą sprawę, poznałem wyłącznie główną bohaterkę. Dobre i to jak na sześć stron. W każdym razie początek Smaku Arbuza jest wielce zachęcający i nakłania do dalszego czytania.

     

    PS: Fajne xD. Pisz dalej.

    • +1 2
  13. Przeczytane "O szyby deszcz dzwoni".

     

    Za "Kresy" miałem zamiar zabrać się już dawno temu, ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie. Tym razem dostałem dwa pierwsze opowiadania jako przydział i czas wymówek się skończył.

     

    Beware the spoilers! Albo i nie...

     

    Jestem pod wielkim wrażeniem. Zacznijmy od tego, iż wyjątkowo spodobało mi się umieszczenie akcji poza Equestrią. Fakt, iż Neighford jest na dodatek totalną dziurą tylko dodaje temu smaku. Sam wstęp, czyli dojście do władzy (części) rodziny Crusto i ogólny przegląd sytuacyjny miejsca akcji wciągnął mnie natychmiast. Poznałem też głównych bohaterów tego opowiadania i muszę powiedzieć, iż kreacje rozciągają się między bardzo dobrymi a mistrzowskimi. Do tych pierwszych zaliczyłbym Waltera, Glegię, Gleipnira, Fenrira i Henriettę. Każda z tych postaci jest interesująca na swój niepowtarzalny sposób. Jednocześnie udało się uniknąć powtarzania charakterów, każdy jest indywidualną jednostką, a wszelkie podobieństwa można z pełną satysfakcją złożyć na karb powiązań rodzinnych. Przy okazji dodam też, iż imiona młodego pokolenia to dla mnie jeden z najjaśniejszych punktów tego fanfika. Przyznaję, iż zastanawiam się czy nawiązanie do mitologii nordyckiej będzie głębsze i czy na przykład Glegia i Gleipnir "zwiążą" Fenrira? Z pewnością będę śledził losy tegoż nawiązania w dalszych opowiadaniach z serii. Przejdźmy teraz do kreacji mistrzowskiej czyli Alberta. Perfekcyjnie wykreowana postać, którą kocha się nienawidzić - pierwszym skojarzeniem z nim jest naturalnie Scrooge z Opowieści Wigilijnej. Może dalekim, ale jednak. Chyba nie było sceny w opowiadaniu, gdzie jego pojawienie się nie wzbudziłoby we mnie natychmiastowej i głębokiej antypatii. Może sobie do woli pierniczyć o ciężkich warunkach, dbaniu o miasto i przyszłość i pełnym stresów życiu. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, iż za jego zachowanie najchętniej widziałbym go powieszonego na rzeźnickim haku. Obawa przed oskarżeniem o nepotyzm, my ass, na to jak traktuje brata, a później także bratanka nie ma najmniejszego wyjaśnienia czy usprawiedliwienia. A że jeszcze rozciąga takie zachowania na żonę i dzieci? Może sobie do woli bulgotać o "ważniejszych powodach", jak dla mnie mimo swoich osiągnięć jest absolutną zakałą rodu Crusto i nie wiem co musiałoby się stać w kolejnych opowiadaniach bym zmienił o nim zdanie i pozbył się jednoznacznie negatywnego nastawienia. Nie mówiłem, że jest mistrzowsko wykreowany? :D

     

    Jeżeli chodzi o samą fabułę, to chociaż nie ma w niej przesadnych fajerwerków, to jest interesująca, przesiana retrospekcjami, zawiera w sobie jedną czy dwie tajemnice i daje mnóstwo nadziei na kontynuację i rozwinięcie masy wątków. Naprawdę solidna robota i to wykonana z pomysłem. Od razu przejdę też do światotworzenia, które również uważam za doskonałe. Opisy Neighford to coś wspaniałego - można bez trudu wyczuć wiszącą tam w powietrzu desperację i poczucie beznadziei. Do absolutnej perfekcji brakowało mi jedynie nieco szerszego wyjaśnienia tego czym na przykład zajmuje się Albert, pewnego uszczegółowienia i opisania jego interesów, może nawet większego zagłębienia się w proces tworzenia i działanie jego manufaktury - ale to już prywatna preferencja, od zawsze uwielbiam tego typu opisy (idealnym przykładem jest obsługa klientów sklepu Wokulskiego w "Lalce").

     

    Podsumowując fanfik jest mniód-malina. Z przyjemnością przeczytam kolejne i dowiem się więcej o sadze rodu Crusto.

     

    PS: Materiały dodatkowe, mapa i chronologia są na najwyższym poziomie, coś wspaniałego.

    PPS: Mam też drugi fanfik z Kresów przydzielony, możliwe więc że będę edytował ten komentarz, by dodać wrażenia po nim, jeżeli nie upłyną 24 godziny :D

     

    Edit: To jeszcze do pierwszego fanfika - sposób w jaki Henrietta toleruje wyskoki męża stoi mi marchwią w gardle i belką w oku. Z jednej strony można zrozumieć mocno niekonfrontacyjne podejście, jednak z drugiej nie wydaje się ono najlepszym wyjściem. Mam nadzieję, iż w końcu, w jakieś sprawie porządnie ustawi go dupą do wiatru.

     

    Edit 2: No i nie wyszło przeczekanie 24 godzin, przeczytałem pierwszą część "Poznając nowy świat".

     

    Beware the spoilers! Albo i nie... (ponownie)

     

    Postanowiłem machnąć komentarz na gorąco, zaraz po skończeniu lektury. Tym razem dostałem sporo informacji o Gleipnirze i muszę powiedzieć, iż nie jest on moim faworytem do zostania ulubionym kucem serii. Oczywiście nie mam zastrzeżeń do samej kreacji postaci, to stoi nadal na bardzo wysokim poziomie, po prostu jakoś mi on nie leży. Nie zmienia to faktu iż z wielkim zaintersowaniem śledziłem najpierw jego próby pracy w kuźni, a następnie przemyślenia przed wyjazdem do Equestri i jestem bardzo ciekaw co z tego wyniknie. Mogę się założyć, iż jego wizja krainy mlekiem i miodem płynącej okaże się mrzonką i roztrzaska w interakcji z rzeczywistością. No, może nie cała, ale spore jej kawały z pewnością zostaną odłupane przez prozę życia. Zobaczmy.

     

    Z równie dużym zainteresowaniem śledziłem zmianę zachowania głównego antagonisty (w mojej ocenie) czyli Alberta. Wszystko wskazuje na to, iż nie jest zupełnie pozbawionym uczuć skurwykucem, ale póki co musi się jeszcze napracować by pozbyć się mojej antypatii - ta nadal jest w rozkwicie. Natomiast z wielką radością powitałem opisy prac w jego manufakturze, a także więcej szczegółów dotyczących prowadzonych interesów - to jest to co Dolary lubią najbardziej! Pod tym względem jestem całkowicie kontent.

     

    Henrietta tym razem nie wywarła na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia, chociaż trzeba przyznać, iż jej rola miała w fanfiku fundamentalne znaczenia - w końcu przekonała małżonka do wysłania syna do Equestrii. Jestem ciekaw jakich to rad udzieli mu w drugiej części opowiadania. Swoją drogą poruszę jeszcze jedną kwestię, jaką jest młody wiek Gleipnira. W pierwszej chwili uznałem, że są walnięci w czerep, żeby takiego smarkacza puszczać samopas, ale potem przyszło zastanowienie - w końcu na dobrą sprawę czasy wydają się przedindustrialne, o ile nie wręcz średniowieczne - przynajmniej w Cevalonii. Tak więc mamy tu do czynienia z typowym oddaniem dziecka do terminu - ba! W nawet dość zaawansowanym wieku jak na ucznia.

     

    Nadal moją ulubioną postacią pozostaje Glegia, mimo iż prawie jej w opowiadaniu nie ma. Nie wiem czemu, ale złotowłosa wydaje się absolutnie najsympatyczniejsza, a poza tym uważam, iż to właśnie ona, z całej swojej rodzinki, najpewniej stąpa po ziemi i ma najmądrzejszy łeb na karku. Z zaintrygowaniem czekam na jej kolejne przygody.

     

    To by było na tyle, zabieram się za drugą część i pewnie będzie kolejny edit :D

     

    Edit 3: Przeczytana druga część "Poznając nowy świat"

     

    Beware the spoilers!!! Albo i nie... (Papuga, ty już dobrze wiesz co...)

     

    Nie było opcji odczekania, fanfik wciągnął mnie tak, że musiałem od razu przeczytać drugą część. I się nie zawiodłem, oj jak ja się bardzo nie zawiodłem. Już sama podróż była ciekawa, ale to absolutnie nic w porównaniu do wrażeń Gleipnira po przybyciu do Fillydelphi. Opisanie tego jak odkrywa kolejne różnice kulturowe było idealne. Bardzo mi się spodobało, iż dotyczyło to absolutnie prozaicznych spraw, jak choćby innego jedzenia, innych zasad, czy wreszcie zupełnie innego poziomu opieki. Trochę zdziwiło mnie iż ot tak mógł otrzymać equestriańskie obywatelstwo, no ale to w końcu przyjazna kraina, więc może ma to głębszy sens. Nieco więcej konsternacji wzbudziła we mnie technologia występująca w Equestrii. O ile Cevalonia jak pisałem wcześniej wydaje mi się państwem/zbiorem państw przedindustrialnym, gdzie nawet zegarek jest sensacją, to Equestrię początkowo zaklasyfikowałem jako epokę quasi-wiktoriańską. Musiałem nieco zrewidować ten pogląd kiedy do akcji wszedł aparat Röntgena i teraz oceniam, jako że urządzenie jest powszechne, na odpowiednik pierwszych dwóch dekad XX wieku.

     

    Z pewnym zdziwieniem zauważyłem, iż przemyślenia Gleipnira z pierwszego rozdziału nie zostały natychmiast brutalnie stłamszone. Equestria naprawdę okazała się krainą cudów. Przynajmniej na początku i w jego oczach. Nic więc dziwnego, iż z całych sił starał się wypaść we wszystkim jak najlepiej. Przyznam, iż obawiałem się, że będzie z niego jakiś geniusz co to testy wyśrubuje na maksymalny poziom i ogólnie uważany będzie za reinkarnację Merlina czy innego Starswirla. Tu na szczęście moje obawy okazały się nieuzasadnione, a egzaminy zdecydowanie młodemu nie poszły. I tu z kolei pięknie wychodzi jego charakter. Jakby na to nie patrzeć, Gleipnir, póki co wydaje się kucykiem słabym. Nic dziwnego patrząc na jego wcześniejsze losy, ciekaw jestem jednak jak sobie z tym w dłuższej perspektywie poradzi, szczególnie iż już natrafił w internacie na niechęć, podbudowaną klasycznym rasizmem. To może być naprawdę ciekawy wątek. No, ale zapewne więcej o tym się dowiem z kolejnych opowiadań. A przy okazji - zaczynam zauważać (dzięki podpowiedzi Verlaxa) nawiązania do Heroes of Might&Magic 3. Za to należy się dodatkowy bonus :D

     

    Podsumowując - póki co jest fenomenalnie i jeżeli seria utrzyma ten poziom, to widzę głos na [EPIC] w niedalekiej przyszłości.

    • +1 2
  14. Przeczytane.

     

    Beware the spoilers! Albo i nie...

     

    Pierwszy fanfik ze styczniowego przydziału okazał się być czymś, lekkim i przyjemnym. Stanowi doskonały przykład na to, jak przyjemną historię można opowiedzieć, jeżeli połączy się zakutego łba, mieszającego się w nie swoje sprawy, jego misję, postacie epizodyczne, konflikt drugoplanowy, no i przede wszystkim mordobicie w knajpie. Chociaż to ostatnie było o wiele krwawsze niż na początku się spodziewałem i niż wydawało mi się właściwe - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Na szczęście drugi rzut oka na dalszą część tekstu ujawnił, iż to wiedźma (tak, napisałem to celowo) niejako podgrzała atmosferę, stąd i zwały trupów.

     

    Jeżeli chodzi o stronę fabularną, to tak naprawdę za dużo się nie dowiedziałem - w fanfiku mamy jedynie skrawki świata i jego historii - i nie jest to najmocniejsza strona Paladyna. Ale i tak jest dobra, mimo że stanowi wyłącznie tło dla szybkiej, brutalnej akcji. Na specjalną pochwałę zasługuje sam opis walki - ciągnął się stronami,  jednak przez swoje tempo i ilość uczestników nie nudził ani nawet nie nużył - kończyłem czytanie z taką samą satysfakcją z jaką zacząłem. Jedyne faktyczne zastrzeżenie jakie mam to używana broń. Halo, panie to karczma jest. Ciasno, stoły, belki, szynkwas i inne pierdoły. Gdzie tam miejsce do wymachiwania dwuręcznymi mieczami? Toż tylko kompletny kretyn (ukłon w stronę głównego bohatera) wybrałby taki sprzęt do walki w takim środowisku. Doświadczony morderca, jak Rubin, z pewnością zdecydowałby się na coś poręczniejszego, szybszego i zdradliwego. Ale jak pisałem, to jedyne zaskoczenie.

     

    Na głównego bohatera nie mam zamiaru kurwić, ponieważ sam tytuł fanfika zdradził z kim będę miał do czynienia. A jak wcześniej napisał Verlax, paladyni są "Lawful Stupid". Na dodatek prezentują cechę, za którą ich zdecydowanie nie cierpię, a która tu została pięknie przedstawiona. Mianowicie razem ze swoimi świętoszkowatymi zasadami wpieprzają się w nieswoje sprawy, niezależnie od tego czy ktoś ich o to prosi czy nie. I zwykle jeszcze ich się za to chwali, czego już kompletnie nie mogę zrozumieć. A jednak, chociaż zwykle życzę im szybkiego zgonu, tutaj miałem nadzieję, iż główny bohater przeżyje. Dlaczego? Bo teraz będzie musiał żyć ze świadomością, że krew jaka zrosiła podłogę i ściany karczmy jest w całości na jego kopytach. Gdyby nie mieszał się w nieswoje sprawy, a od razu przystąpił do konfliktu z czarnoksiężniczką, to może nie doszłoby do ogólnego mordolania i tylu śmierci. Ale tego nie zrobił i musi żyć z tym ile trupów padło z jego winy. I oby żył z tym jak najdłużej.

     

    Bardzo dobry fanfik, mam nadzieję, iż inne w tym uniwersum też się pojawią. Takich więcej!

    • Lubię to! 1
  15. 7 godzin temu, DarknessLogan napisał:

    Odniosę się tylko do tego, myślę, że w sumie nawet powinnam ;D

    Ten fanfik jest tak naprawdę pierwszą opowieścią, którą napisałam i skończyłam, tworząc historię, która siedziała mi od dawna w głowie. Pisanie tego pozwoliło wylać z siebie pokłady wyimaginowanych sytuacji. 

    Jeśli chodzi o prereadera/korektora - rzeczywiście go poszukam. Próbowałam zwerbować moje znajome, które po prostu lubią czytać, ale jak przyszło co do czego, to żadna nie miała czasu.

    Przy okazji dziękuję za opinię! ♡

     

    Skoro jest to pisarski debiut, to muszę przyznać, iż naprawdę nie poszło źle. Teraz tylko szlifować umiejętności i będzie tylko lepiej :D. Co do prereadera/korektora, to jest tu w dziale temat gdzie można o kogoś takiego pytać, można też wejść na discorda Klubu Konesera Polskiego Fanfika i tam łowić chętnych. Powodzenia :D

    • Lubię to! 1
  16. Przeczytany rozdział VI.

     

    Beware the spoilers! Albo i nie...

     

    I kolejny rozdział z Night Shadow w roli głównej. Szczerze mówiąc liczyłem że tym razem trafią się jakieś polityki, intrygi i tym podobne łakocie i witaminy. Zamiast tego dostałem marsz przez las, ćwiczenie czarów i lekcję o historii Alikorngardu. I też jestem bardzo zadowolony, bo zostało to podane w naprawdę dobrej formie. I było wybitnie ciekawe, przynajmniej dla mnie. Ładny kawałek światotworzenia, który pięknie podkreślał różnice istniejące między królestwami, a jako bonus poznałem historię Bastard Spella. I muszę powiedzieć, że tym chętniej czekam teraz na przygody w przeklętym mieście.

     

    Z innych kwestii to z podszytym irytacją rozbawieniem obserwowałem pokazy charakteru Night Shadow. Ten jej rasizm i odruchowe wywyższanie się i uznawanie za resztą jest komicznie uroczy. Szczególnie, iż reszta kompanii ma na to kompletnie wywalone, chyba że młoda zaczyna przesadzać. Podoba mi się jak pokazano dynamikę tej grupy, choć mogłoby być tego nieco więcej.

     

    No i wszystkie remasterowane rozdziały za mną. Teraz pozostaje czekać.

     

    Fajne xd.

    Pisz dalej.

     

    PS: Doigrałaś się tym tekstem o kucach ziemskich! Moja fanfikowa zemsta będzie straszliwa! :D

    • +1 1
  17. Przeczytany prolog i rozdział I.

     

    Beware the spoilers! Albo i nie...

     

    Przy lekturze poczułem się jakbym wsiadł w wehikuł czasu i przeniósł się w okolice roku 2013-2014. Dlaczego? Ponieważ zarówno styl jak i historia bardzo mocno mi się kojarzy z opowiadaniami, których w tamtym okresie było na pęczki. Motyw rogato-skrzydlatej klaczki znalezionej w lesie to klasyk absolutny. Z tym że zwykle zajmowała się nią Twilight czy inna Luna a nie Starswirl. Jeżeli chodzi o styl... cóż, powiedzmy sobie szczerze iż nie jest on najlepszy. Z drugiej strony nie ma tragedii, widziałem mnóstwo o wiele gorzej napisanych opowiadań. Tutaj ma się wrażenie jakby na papier/ekran przelewano pojawiające się głowie myśli, jedna za drugą. Nie jest to zły pomysł, tylko później należy przejrzeć to co się przeczytało i poprawić to tak, by w tekście stanowiło płynną całość a nie zdania posiekane siekierą. Zdecydowanie polecam znalezienie prereadera lub korektora - oni nie gryzą, są wielce pomocni i z zasady podnoszą jakość tekstu.

     

    Sama historia specjalnie mnie nie porwała, ponieważ jest w niej sporo luk. Starswirl wychowyał Black Ice po czym sobie poszedł. Sama BI najpierw była miłym źrebakiem, po czym ni z tego, ni z owego wyrosła na totalną socjopatkę która nienawidzi... no właśnie. Kogo ona nienawidzi? Z tekstu wiemy że chodzi o klacz, jednak nawet sama bohaterka nie potrafi nam nic powiedzieć o swojej antagonistce - nie wie kim jest, jak się nazywa czy nawet do jakiej rasy należy. Niestety występują też początki Mario-Zuzannizmu, gdyż tutejsza IMBA (Irracjonalnie Mocny Biały Alicorn) wszystkie umiejętności opanowuje perfekcyjnie, a jak rzuca zaklęcie na śnieg to lepi z niego żywą klacz, którą mianuje swoją siostrą. Na dodatek uczy ją wszystkiego i ta także zaczyna przejawiać syndrom M-Z. W końcu ruszają na poszukiwania złej, przezłej klaczy i trafiają w okolice wiochy znanej jako Canterlot.

     

    W rozdziale poznajemy ultraciekawską Happy Hours i jej obdarzoną iście anielską cierpliwością matkę. Musze powiedzieć iż perypetie młodej najbardziej przypadły mi do gustu, czytało się je przyjemnie, mimo nadal występującego stylu siekanego. Była zwyczajnie sympatyczna i to pomimo, że przechodziła właśnie okres dzieciństwa sygnowany słowem "Dlaczego?", który jest wyjątkowo irytujący dla całego otoczenia, przyrody i Wszechświata. I wszystko byłoby fajnie gdyby nagle nie pojawiły się dwa alicorny przerabiające miasteczko na lodowe szaszłyki. Koniec końców coś tam wybuchło i Happy Hours uznała, że zabiorą jedną z alicornic do domu. Co mnie rozbawiło - napisano to tak, jakby jej matka zrobiła córci prezent z destrukcyjnego alicorna, a to z kolei wskazuje na fakt iż w Canterlot w pełni usankcjonowane jest niewolnictwo :D.

     

    Podsumowując - jeżeli przepuścić tekst przez żarna korekty i może nieco przemyśleć następujące po sobie wydarzenia, to powinien być to całkiem ciekawy fanfik. Życzę powodzenia czy to w ewentualnych przeróbkach czy w kolejnych projektach.

    • +1 1
  18. Przeczytane wszystkie trzy.

     

    Beware the spoilers!!! Albo i nie...

     

    Naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Wnioskując po tagach spodziewałem się randomu i humoru. I o ile tego pierwszego było aż do przesytu, to drugiego w mojej ocenie zabrakło niemal kompletnie. Nie wiem, może jestem za stary, ale autentycznie oprócz kwestii bobra nie znalazłem w tych opowiadaniach nic śmiesznego czy nawet zabawnego. Wszystko wydawało się takie... robione siłę. A szkoda, bo pomysł jest naprawdę świetny, a postacie zakręcone jak świński ogon, co wychodzi im tylko na dobre. Jeżeli pojawią się kolejne teksty to na pewno do nich zajrzę, mając nadzieję, że tym razem znajdę tam wszystkie zapowiadane elementy. Albo przynajmniej jeszcze więcej pokręconego randomu, bo to także doskonała rozrywka.

×
×
  • Utwórz nowe...