"Pod Gryfim Pazurem"- przeczytałem napis na szyldzie, wiszącym nad drzwiami prowadzącymi do jednego z moich ulubionych miejsc...czyli karczmy. Delikatnie pchnąłem drzwi, które nie stawiając oporu ustąpiły, skrzypiąc przy tym nie miłosiernie. Wchodząc do karczmy otuliłem wszystko i wszystkich swym leniwym spojrzeniem - coś mały ruch - pomyślałem, ale cóż mówi się trudno. Epicki skórzany płaszcz, torba "studentka" oraz kij bojowy który pieszczotliwie nazwałem "tuptuś", tak to byli moi nieodłączni towarzysze, płaszczyk był ciepły, kij bojowy a i w torbie zawsze znalazło się coś ciekawego.
Karczmarzu! wina dzban poproszę! - wrzasnąłem po czym, udałem się w stronę pierwszego lepszego stolika który był wolny, a jako że ruch nie był zbyt intensywny, znalezienie takowego było łatwiejsze niż pokonanie hydry.
Jako że "tuptuś" był dość problematycznym towarzyszem, postanowiłem go po prostu postawić przy stoliki, delikatnie uderzyłem końcówką o podłogę i..vuala! stoi niewzruszony i to dosłownie bo nikt poza mną nie był by wstanie ruszyć "tuptusia" - magia - pomyślałem z dumą, usiadłem i bezceremonialnie zarzuciłem nogi na stół, w między czasie z kieszeni płaszcza wylewitowała paczka papierosów "Magiczne", chwile później jedna z tutek rozkoszy(bo palenie to rozkosz) wylądowała w moich ustach. Nie chcąc by komuś to przeszkadzało postawiłem wokół stolika "Bańkę" co by dym nie rozprzestrzenił się po całej karczmie, a wystarczyło pstryknąć palcami, ten sam trik posłużył mi do odpalenia "tutki" bo jak zawsze musiałem zapomnieć zapalniczki... no ale od czego jest magia?
Zaciągając się dymem, rozmyślałem o dwóch rzeczach, po pierwsze: zbliżający się pojedynek/turniej - tylko zwycięzcy wyryją swe imię w kamieniu historii, ale czy damy radę? zobaczymy, może być ciekawie... - pomyślałem, drugą rzeczą o której myślałem był dzban wina i to czy nie trzeba wziąść dwóch - hmmm...