-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
Sinister Spell - Spotkasz ją jeszcze, taka błahostka jak wiara potrafi zdziałać cuda a ja wierze że ci się uda - Powiedziała będąc pewnych swoich słów. - A co do Crystal... Muszę cie zmartwić ale ona istnieje. White była gwardzistką Celestii i widziała ją podczas ataku na pałac - Również zgasiła swojego papierosa ale wyciągnęła kolejnego i kontynuowała palenie. - Jestem niestabilna? Pierwszy raz czarnej magii użyłam w wieku dwunastu lat, teraz mam trzydzieści jeden i nadal nie oszalałam. Jestem przekonana że kucyk nie może otrzymać talentu któremu nie jest w stanie sprostać, co prawda zdarzały się gorsze momenty ale moja nauczycielka pomogła się z nimi uporać. Ludzie mają taki cytat, "człowieka można zniszczyć ale nie pokonać" i mimo że jesteśmy dwiema totalnie innymi rasami uznaje że to jedno zdanie określa również nas. Może siebie okłamuje że nad tym panuje ale dobrze mi z tym kłamstwem - Spojrzała na uniesione kopyto Crimson Burn i podniosła również swoje by po raz pierwszy należycie się przywitać. - Sinister Spell - Wyjawiła również swoje imię. - Miło ciebie poznać Crimson. Potrzebuje jeszcze dwóch minut by zmienić wygląd w razie czego jakbym natknęła się na patrol w czasie drogi. W przeciwieństwie do ciebie mnie każdy widział. - Przywołała kolejną ćmę skrapiając ją paroma kroplami niebieskiego atramentu a ta po chwili zabarwiła całą jej sierść właśnie na ten kolor. Następnie zdjęła pióropusz wyrzucając go do ścieków i rozplątała warkocze, niestety nie miała lustra by na szybko być w stanie kompletnie zmienić fryzurę. Znowu zgromadziła ładunek magii na kopycie tym razem wyobrażając sobie barwę w głowię, to było trudniejsze niż po prostu użycie jakiegokolwiek materialnego pigmentu. Minęło parę sekund a nośnik zaklęcia wystartował by rozprysnąć się na grzywie oraz ogonie malując je na blado żółty kolor. - Od teraz jestem Chemical Bliss. Zbaczając nieco z tematu rozmowy... Wiesz może gdzie można dostać książkę z ludzką wiedzą na temat związków chemicznych i materiałoznawstwa?
-
Sinister Spell - Najwidoczniej tak musiało być - Powiedziała nieco smutnym głosem myśląc co by było gdyby urwał jej się kontakt z White. - Ale spokojnie, Crystal już robi porządek z tym światem. Wystarczy że nie będziemy jej przeszkadzać a pewnego dnia wszystko się ułoży - Nie brzmiała jakby wierzyła w te słowa. - A co do świątyni i walki... Nie wygrałabym - Chłodno stwierdziła. - Jak z resztą sama widziałaś moje czary wyglądają inaczej niż zaklęcia rzucane przez resztę jednorożców. Nie byłam przygotowana, nie miałam czasu ani materiałów potrzebnych do bycia groźną dlatego chciałam iść na tą rozmowę wiedząc że raczej dam radę uciec. Z drugiej strony gdy teraz o tym myślę nie byłabym wstanie logicznie wytłumaczyć skąd znam czarną magię a nie wiem czy kupili by kłamstwo. Prawda natomiast jest zbyt dziwna dla większości kucyków więc uznali by że oszalałam i jestem niestabilna. Cokolwiek to znaczy bo nadal nie rozumiem tego określenia. - Ja jestem dziwna? - Spytała urażona Star nieodpowiednim słowem. - Nie... Niezbyt miłe te rozmowy z gwardią. Może na początku nie wyglądałam na zachwyconą, pierwsza moja reakcja to "zdurniałaś" ale cieszę się że mnie uratowałaś - Najpierw odpowiedziała swojej nauczycielce a potem poprawiła się mając nadzieje że wyglądało to wystarczająco naturalnie by nieznajoma nie zadawała o to pytań. - Deszcz czekolady raczej odpada - Kontynuowała zastanawiając się - Ale parę chmurek na krzyż mogę zrobić. Czekolada jest jednak nudna i o wiele lepszy byłby deszcz nitrogliceryny. Faktycznie nie jest to chyba kucykowa magia - Wzruszyła ramionami. - Posiadam jej cząstkę ale wydaje mi się że nie umiem połowy a nawet jednej trzeciej tego co on. To co on zrobi za pomocą pstryknięcia palców mi zajmie nawet tydzień. Gdyby tak nie było Crystal na pewno by się mną zainteresowała już dawno temu...
-
Sinister Spell - Fajne czary? - Zaśmiała się i odpaliła swojego papierosa. - Pokazałam tylko zielone oczy bo się zdenerwowałam ale żadnego zaklęcia nie rzuciłam - Wzruszyła ramionami patrząc na Star. - Gdyby nie White która nauczyła mnie lepiej kontrolować nad moim gniewem na pewno rozpętała by się tam walka a dopiero wtedy kucyki miałyby prawdziwy powód do strachu - Uśmiechnęła się na wyobrażony widok kucyków uciekających w popłochu ze świątyni. - A jeśli chodzi o tego gwardzistę to nie podobał mi się od samego początku ale chciałam spróbować porozmawiać żeby teraz nie musieć się ukrywać. Gdyby spotkanie bez ciastka i herbaty nie przypadłoby mi do gustu po prostu bym zwiała, może nie widać ale też mam swoje sposoby by wydostać się z niemiłych sytuacji - Gdy odpowiadała na pytanie o Sombrze musiała się chwilę zastanowić. - W sumie to nie śmiałabym porównywać się do niego bo jako pojedynczy jednorożec miał wystarczająco dużo mocy do opanowania całego królestwa a ja mogę co najwyżej porywać się na swoją rodzinną wioskę. Nasze umiejętności również się różnią bo tak się składa że mój talent to nie sama czysta czarna magia. Jest coś czego berło chyba nie wykryło... - Zrobiła małą przerwę by potem znienacka spytać. - Słyszałaś o Discordzie?
-
Sinister Spell Gdy kości przestały się toczyć podeszła do pierwszej z nich wykonanej z nefrytu. - Trzy - Stwierdziła wiedząc że wynik mógłby być wyższy. Spojrzała na drugi sześcian który wskazywał za to sześć oczek. Oznaczało to że rana powinna się uleczyć ale nadal będzie dokuczała jej utrata krwi. Zebrała obydwa przedmioty z ziemi i po dokładnym wyczyszczeniu schowała do pokrowca. - Nienawidzę gdy to robisz. - Powiedziała z wyrzutem Star. - To nie jest to do czego służy twój talent. - Przynajmniej nie ma tu gwardii, w piekle chyba by się jakaś znalazła - Znowu zaczęła ignorować swoją nauczycielkę. Po usłyszeniu potrzeby nieznajomej sięgneła do swoich toreb i wyciągnęła dwa papierosy wraz z zapalniczką. - Po tym wszystkim ja też. Nie sądziłam że berło zabarwi się na czarny kolor. Zamiast tego spodziewałam się czerwonego, paru słów że się nie nadaje i w zasadzie tyle. - Wzruszyła ramionami i podała klaczy fajkę wraz z ogniem.
-
Sinister Spell - Skoro tak uważasz... - Powiedziała biegnąć za nieznajomą, trochę jej nie doceniła ale to głównie dlatego że zapomniała o pewnym fakcie - Jest kucykiem ziemskim i ma ich wytrzymałość, postrzelisz takiego a pomyśli że to tylko cierń. Mimo to wiedziała że rana jest poważna, traciła sporo krwi a zwiększona ilość uderzeń serca przez wysiłek fizyczny na pewno w tym nie pomagała. Miała nadzieje że dadzą radę zgubić gwardzistów zanim jej wybawicielka znajdzie się w zbyt ciężkim stanie przez który może stracić życie. Po chwili jednak wbiegli do tunelu który okazał się ich kryjówką, niezbyt miłą ze względu na zapach i nieczystości ale nadal było to lepsze miejsce niż otwarte pole. - W takich chwilach jak ta cieszę się że nie mam nosa - Odezwała się Star ze złośliwym uśmiechem a następnie zwróciła wzrok na jej upadającą konkurencje. - Wygląda na to że to była krótka acz wspaniała przyjaźń. - Ona jeszcze żyje - Stwierdziła Sinister patrząc na nieznajomą i odwzajemniając uśmiech. Z początku nie była pewna co do tej nowej znajomości ale teraz wiedziała że ta klacz jest warta jej czasu. Można powiedzieć że zrobiła to samo co White, gdy każdy patrzył na nią z odrazą pomieszaną z nienawiścią i strachem ona postanowiła jej pomóc. - Nie nazwałabym tego zabawą, co prawda dawka adrenaliny porządna ale nie warta ryzyka. - Powiedziała poważnie wiedząc że są syntetyczne metody jej otrzymania. - Nie pozwolę ci tu umrzeć. Leczenie ran to nie moja specjalność ale zrobię co w mojej mocy - Zdjęła swoje torby kładąc je w trochę bardziej czystym miejscu i wyjęła z nich czarny pokrowiec, otworzyła go praktycznie od razu ukazując nieznajomej około dwadzieścia osiem niepowtarzalnych sześcianów. Różniły się od siebie przede wszystkim barwą ale i połyskiem co wskazywało na to że każdy jest wyprodukowany z innego materiału. Wybrała z pojemnika dwie kości do gry - pierwsza z nich została wykonana z oliwinu, minerału któremu została przypisana lecznicza moc a druga z nefrytu określanego jako kamień życia. Po chwili zamknęła oczy i wzięła jeden głęboki oddech próbując uspokoić ciało wraz z umysłem co nie było do końca łatwym zadaniem zważając na zapach jaki tu panował. Podniosła lewe kopyto do góry zbierając na jego końcu energię chaosu która przybrała kształt małej nieco przezroczystej ciemnej ćmy. - Posłuchaj mnie. Uwierz że to ci pomoże a wzmocnisz efekt, niestety na jego siłę ma wpływ los... - Powiedziała nie kończąc zdania wiedząc że w tym momencie nie ma to żadnego znaczenia. - Abracadabra - Wyrecytowała otwierając oczy a nocny motyl wystartował lecąc zygzakiem do swojego celu. Po chwili rzuciła kośćmi pozwalając by przeznaczenie zdecydowało, zawsze chciała próbować wpłynąć na ostateczny wynik używając swojej magii jednak nigdy nic to nie dawało a jedynie pogarszało sprawę. Była za słaba by zmienić przyszłość.
-
Sinister Spell - Planujesz uciekać czy po prostu dasz się przesłuchać? - Zapytała Star nie wierząc że puszczą ją wolno po paru pytaniach, uważali ją za zagrożenie ponieważ uznali że nie panuje nad swoją mocą. To nie była do końca prawda, nauczyła się kontrolować swój talent który wymykał się spod kontroli tylko pod wpływem gniewu. To było jednak pewne że jej nie zrozumieją, dla nich nie liczyło się dobro pojedynczego kuca a ogółu. Sinister zamknęła prawe oko dając do zrozumienia że wybiera drugą opcję. - Błąd - Zawyrokowała patrząc krytycznie na swoją uczennicę. Nie wiedziała jednak że jej plan zależy od tego jak przebiegnie rozmowa z gwardią i jeśli sprawy przybiorą zły obrót dopiero wtedy ucieknie. Stało się jednak coś czego obydwie klacze nie przewidziały. - Kulki? - Powiedziała cicho Sinister, wiedziała do kogo należą i co zaraz może się stać. Nie chciała by ta nieznajoma ją ratowała, nie była w beznadziejnej sytuacji i nie potrzebowała pomocy. Tak naprawdę wolała radzić sobie sama by nie musieć się martwić o innych. Zanim jednak wpadła na pomysł jak dać jej do zrozumienia że panuje nad sytuacją było za późno, z metalowych pojemników zaczął wydobywać się gęsty dym i nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za kopyto. - Zdurniałaś? - Odezwała się z pretensjami do wybawicielki i zobaczyła jak włócznia rozdziera jej grzbiet. Wiedziała że teraz będzie spowalniać ucieczkę przez ból dochodzący z rany ale nie mogła jej zostawić skoro ryzykuje własne życie dla kucyka poznanego zaledwie dzisiaj. Złapała za jej kopyto a w między czasie szybko wygrzebała z pomiędzy włosów i piór strzykawkę z zaledwie paroma-mililitrami cieczy. - Potrzebujesz morfiny czy dasz radę biec bez tego?
-
Sinister Spell Patrzyła podejrzliwie na cały ten nonsens. Mówią że nikt nie uważa jej za zagrożenie... Jak jednak zachowują się inni? Jednorożec stara się mówić spokojnie, reszta gwardzistów jest w gotowości jakby Sinister w każdej chwili mogła zrobić coś głupiego a ta chęć pomocy brzmiała jakby uważali że nie panuje nad swoją mocą. Wyjście ze świątyni natomiast miało sens ponieważ kucyki widocznie się jej bały jednak co jeśli chcą uniknąć potencjalnych ofiar wśród cywili a spacyfikują ją dopiero na zewnątrz? To również była jedna z możliwości. - Nikt tak nie uważa? - Powiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Niech ci będzie że wierzę w twoje słowa - Spojrzała na czwórkę gwardzistów przygotowanych na najgorszą sytuację. - Mimo wszystko to nie jest moja wina że się boją, mam takie same kopyta jak ty czy każdy inny - Teraz jej oczy zwróciły się na przerażone osoby patrzące na nią z odrazą. - Zgaduje jednak że Celestia czy inna władza kucyki nadal takie same. - Wierzysz w ich dobre intencje? - Star zapytała Spell stając przed nią w pewnej odległości. Po chwili zobaczyła jak delikatnie ruszyła głową na boki i wiedziała że to sygnał dla niej. - Tak myślałam. - To kto idzie przodem? - Zwróciła się do gwardzisty by wiedziała za kim ma wyjść ze świątyni. Jej nauczycielka nadal pozostawała naprzeciwko Sinister idąc tyłem.
-
Sinister Spell Star stała obok i przyglądała się jak Sinister dotyka berła rogiem, zastanawiało ją co czuje w kontakcie z mocą Crystal która zdawała się najsilniejszą istotą posługującą się magią w Equestrii, przez chwilę sama chciała spróbować przejść ten rytuał ale nie była pewna jak artefakt zareaguje na kucyka utkniętego w innym wymiarze bez ciała. Spell natomiast była zaskoczona widząc jak laska wypełnia się czernią, jej wzrok podążył za czarną kroplą spadającą na ziemie i został w miejscu tam gdzie wyparowała. Czarna magia - usłyszała werdykt i wiedziała że na nic nie zda się ściemnienie że nie wie o co chodzi jednak poczuła jednak ulgę że nie odkryli całego jej talentu. - Widzisz? - Odezwała się Star z wyższością w głosie. - Crystal nie oszukałaś a ty porywasz się na oszukanie fatum - Do uszu obydwu klaczy zaczęły dobiegać głosy kapłanów i kucyków. - Nic złego nie zrobiłaś, tak jak każdy jednorożec przybyłaś odbyć rytuał ale jako jedyna zostałaś uznana za potwora który pojawił się żeby ich wszystkich pozabijać - Oczy Sinister zapłonęły zielonym kolorem i zaczął wydobywać się z nich fioletowy dym. - Historia się powtarza. Skoro się boją nic im nie przeszkadza by zacząć żywić do ciebie negatywne odczucia. - Twoje próby są żałosne - Powiedziała do Star a jej oczy zgasły. White nauczyła ją jak lepiej panować nad swoją złością i gdyby nie ona zapewne byłaby już w trakcie ataku na jakiegoś kucyka. - Nadal uważasz to szczęśliwy dzień dla mnie? - Teraz zwróciła się do kapłana patrząc na niego. - Sekret trzymany 6 lat w tajemnicy właśnie się wydał i nawet jeśli uznacie mnie za... Stabilną cokolwiek to oznacza to niesmak w Ponyville pozostanie. W najgorszym razie czeka mnie kolejna przeprowadzka - Wzruszyła ramionami i zorientowała się że jest otoczona przez gwardię. - Nie stanowię zagrożenia dla innych jeśli o to chodzi. Nie umiem czarnej magii od wczoraj a nikogo nie skrzywdziłam.
-
Sinister - Może kiedyś ci to wyjaśnię. - Powiedziała do nieznajomej i skierowała swoje kroki do wnętrza świątyni. Pierwsze co się rzuciło Sinister w oczy to panujący przepych który wywołał w jej negatywne odczucia. Crystal wydaje masę pieniędzy na złote zdobienia i dekoracje podczas wojny na dwa fronty. Nie, jest to całkowicie potrzebne a kucyki niech pracują ciężej motywowane strachem przed przegraną z gryfami lub co gorsza z podmieńcami. - Mają rozmach... - Stwierdziła Star rozglądając się z podziwem. - Może tego mi zabrakło gdy próbowałam stworzyć własny kult. Sinister tymczasem stanęła na końcu kolejki i z toreb wyjęła pergamin wraz z piórem feniksa i atramentem. Wyglądało to jakby chciała zrobić pisemne notatki o wyglądzie budynku i całego rytuału ale jej intencje były inne. Umoczyła końcówkę przyrządu do pisania w tuszu i zaczęła pisać. " - Wydaje mi się że w twoich czasach kucyki były bardziej inteligentne i mniej podatne na propagandę. Zupełnie jakby głupiały wraz z upływem czasu. Crystal też się na tym przejechała gdy wprowadzała czarną magię, nie sądziła że jednorożce stały się tak delikatne." - Cieszę się że nareszcie to przyznałaś że jestem mądrzejsza - Powiedziała z uśmiechem wiedząc że Sinister nie o to chodziło. - I przy okazji obraziłaś całe swoje pokolenie. "- Co ja poradzę że większość to idioci. Kto uznaje ją za lepszą od poprzedniej władczyni jest niespełna rozumu, jakby nikt nie widział dokąd to wszystko zmierza. Sprawuje takie same rządy jak Celestia ale jej polityka jest bardziej stanowcza, każe tyrać w fabrykach, wprowadza podział rasowy i publiczne egzekucje. Ona rządzi strachem faworyzując jednorożce gdy one są mniejszością, jeśli reszta kucyków..." - Nie zdążyła dopisać ponieważ Star jej przerwała. - Z tym ma racje, jednorożce są więcej warte - W jej głosie było słychać aprobatę. - Niech walczy jeden wyszkolony magicznie jednorożec wobec trzem kucykom ziemskim, przy odrobinie szczęścia może zbliżą się na trzy metry zanim wszyscy padną martwi. Co z tego że dwie trzecie kucyków się zbuntują jak nie wygrają, to tak samo bezcelowe jak twoje próby bycia dobrym i wyrzekaniem się własnego talentu jakim jest czarna magia bo White mówi że jest zła. " - Star, wiem że jej nie lubisz ale ona mnie uratowała. Gdybym słuchała ciebie cały czas teraz byłabym zamieniona w kamień czy gniła w lochu najpierw u Celestii a teraz u Crystal." - Nieprawda. Celestia może i by cie trzymała w celi ale wydaje mi się że Crystal byłaby zadowolona mając po swojej stronie jednorożca z talentem do czarnej magii. Musiałabyś tylko zwrócić na siebie jej uwagę i zgodzić się współpracować. Tylko tyle i nie rozumiem co ci w tym przeszkadza. Zdaje mi się że ja też poznałabym nowe zakazane sekrety a przynajmniej zdobyła wiedzę potrzebną do praktyki bym mogła się uczyć gdy w końcu odzyskam ciało. " - Co mi w tym przeszkadza? Ty mnie nauczyłaś że jedyne co się liczy to przyjemność z życia, wiedza i moc a innych trzeba wykorzystywać. Masz racje, gdy byłam młoda i słaba inni mnie gnębili bawiąc się moim kosztem. White jednak wskazała mi inną drogę, co jeśli mogę się zmienić i przestać czerpać przyjemność z krzywdzenia innych. Swoim talentem dać im coś z czego będą się cieszyć, sprawić że świat odczuje stratę gdy zginę a nie ulgę." - Zadziwiające... - Powiedziała trochę zdumiona. - Niby się z nią nie spotkałaś od dłuższego czasu a teraz zaczynasz gadać zupełnie jak ona - Zdziwienie jednak szybko zostało zastąpione przez uśmiech. - Muszę cie jednak rozczarować bo nie zmienisz tego, jesteś sadystką tak samo jak ja i nie ważne jak bardzo się powstrzymujesz przyjdzie moment gdy twoje starania okażą się bezcelowe bo nie możesz zaprzeczyć swojej naturze. Czas na rozmowę dobiegł jednak końca, Sinister była druga w kolejce i jednorożec przed nią właśnie kończył rytuał. Szybko schowała pergamin, pióro i atrament do toreb i przygotowała się na swoją kolej. Wyraz twarzy Sinister nie był sympatyczny, wyglądała jakby przed chwilą z kimś się pokłóciła i nadal odczuwa złość.
-
Sinister - To nie była moja intencja by chwalić się kijowym dzieciństwem które w zasadzie nie było takie złe. Po prostu uznali mnie za złego kucyka a ja stałam się tym czym chcieli przy pomocy przyjaciółki - Stwierdziła nadal patrząc się na Star która nie lubiła być ignorowana jednak Sinister wiele razy jej mówiła że nie będzie z nią rozmawiać przy innych kucykach i musiała to zrozumieć. - Para typowych osób by już dawno znało swoje imienia a ja po prostu chciałam dać ci szansę na poznanie mojego w chociażby przybliżeniu - Uśmiechnęła się. - W zgadywankach faktycznie nie jesteś dobra bo poszło Ci tragicznie. Shadow, Black, Dark, a może Blody? - Roześmiała się cytując ją - To dobre imię dla czarno-czerwonego kucyka antagonisty z historią spowitą mrokiem wymyślonego przez dwunastoletniego, góra czternastoletniego kucyka co chce mieć zbyt silną postać w grze rpg. - W tym momencie uwagę Sinister zwrócił nietypowy gest który wykonała nieznajoma sięgając do swoich toreb. Czyżby to był sposób by zajrzeć do jej rzeczy osobistych i nie nadziać się na nieprzyjemną niespodziankę? - To twój talent? Jeśli tak to intrygujący - Spytała z zaciekawieniem. Była niemal pewna że chodzi właśnie o to tylko na czym ta umiejętność polegała? - Przyznam że nie pomyślałam o tym ale to może dlatego że nie sądziłam że kucyki w tych czasach są tak bardzo lękliwe - Spojrzała na świątynie i zaraz po tym ruszyła w jej kierunku - Zaraz wracam, odhaczę to co muszę zrobić zanim wszyscy zbiegną się z powrotem po tym jak odkryją że to fałszywy alarm. Gdyby nie przymus i groźba konsekwencji olałabym ten rytuał i siedziała w domu.
-
Sinister Nagle za kucykiem od farby w spreju pojawiła się Star wyraźnie niezadowolona że jedyna osoba z którą może rozmawiać zakłada nowe znajomości, to było nie po jej myśli by Sinister miała jakikolwiek przyjaciół prócz niej. - Posłuchaj mnie. Razem możemy więcej... Tylko ja i ty. - Nie bez powodu najpierw wspomniała o sobie. - Pomyśl o tym co Ci obiecywałam. - Pieniędzy nigdy za wiele - Powiedziała kompletnie ignorując Star, nie chciała by inni myśleli że ma jakieś problemy z głową gadając do kogoś kto jest widoczny tylko dla niej. Pobyt w pokoju bez klamek razem z ogierami w białych kitlach jej się nie uśmiechał. Ciężko powiedzieć że polubiła tą klacz. Mieli cechy wspólne takie jak brak miłości co do ograniczeń czyli prawa ale ona wydawała się zbyt... Władcza? Szantażem próbowała pokazać że rozdaje karty i dopiero gdy zobaczyła że Sinister nie ma słabego charakteru jakby dała za wygraną. - Nie sądzisz jednak że wcześniej było lepiej? - Kontynuowała. - Nie było takiego rygoru i tylu podziałów. Wtedy raczej nie wysyłano przymusowo kucyków ziemskich na farme - Starała się pokazać że jednak każda władza jest inna i jedna jest bardziej do bani niż druga. - Wyżej się tylko stawiali snoby-jednorożce z Canterlot i to w zasadzie chyba tyle - Tymczasem Star nie dawała za wygraną i przeszła przez swoją konkurencje stając miedzy nią a Sinister tak by jej wzrok musiał się na niej skupić. - Gdyby nie ja nic byś nie osiągnęła - Znowu się odezwała. - Nadal byłabyś zgnębionym źrebakiem płaczącym w kącie przez JEDEN błąd a dzięki mnie stałaś się tą która rozdaje cierpienie - Uśmiechnęła się - Jednak twoja moc pozwala na jeszcze więcej. Wiem to bo nasze zdolności są bardzo zbliżone. Nigdy Ci tego nie mówiłam ale sądzę że jesteśmy spokrewnione... - Jestem ciekawa skąd ta twoja niechęć do systemu i co sprawia że przez dogadywanie się z systemem którego tak nie cierpisz nie skończyłaś na farmie - Powiedziała znowu ignorując Star ale tym razem patrzyła się na nią bo nie miała innego wyboru. Miała nadzieje że kucykowi z którym rozmawia nie wyda się dziwnym że jej wzrok jest skupiony jakby miała coś na nosie. - Ja kiedy byłam żrebakiem popełniłam błąd. Gdybym teraz wróciła do swojej rodzinnej wioski powitały by mnie okrzyki "Wiedźma wróciła" i "Uciekajcie bo rzuci na was zły urok". Jeśli lubisz zgadywanki po tym drugim możesz próbować wywnioskować moje imię - Po tych słowach ustawiła się w kolejce do rytuału i z całą pewnością nie wyglądała na zadowoloną że musi w niej marnować swój czas.
-
White Zaniepokoiła się gdy usłyszała hałas kroków zmierzających w jej kierunku, szybko odwróciła głowę i spostrzegła kucyka z kwiatami. Czyżby zabójca wysłany przez kolegów rabusia czy podmieńce? W tym bukiecie bez problemu mógł ukryć nóż czy sztylet ale czy nie prościej by było gdyby nie podszedł do niej spokojnie i dyskretnie? Wyszłoby na to samo ale White miałaby mniej czasu na reakcje. Przezornie złapała swoją broń w lewitacje by w ostatniej chwili móc się bronić, nie chciała jej wyciągać w miejscu publicznym bez powodu ale chciała mieć jakieś szansę na odpowiedzenie atakiem. Ogier jednak ją wyminął zatrzymując się przy klaczy która go pocałowała. Koniec końców okazało się że nie miał złych intencji a gdyby go zaatakowała miałaby kolejny problem tym razem z gwardią. Miała już dosyć dzisiejszego dnia, wykończyło ją stanie w kolejce do rytuału a teraz to poczucie ciągłego niebezpieczeństwa nie pomagało dlatego przyśpieszyła swój krok w stronę domu. Teraz gdy była od niego około trzysta metrów wpadła na pewien pomysł co miał szansę sprawić że zgubi osoby śledzące ją a przynajmniej utrudni im zadanie. Użyła teleportacji i znalazła się w dobrze znanym sobie pokoju, szybko zasłoniła okna i wiedziała że zaraz pójdzie spać uprzednio wypijając szklankę wody. Wiedziała że to nie będzie do końca komfortowy sen ale miała nadzieje że osoby z którymi zadarła aż tak szybko się nie zmobilizują. Sinister Przyglądała się reakcji klaczy na jej słowa, najpierw zobaczyła złość a w głowie Sinister od razu pojawiły się myśli w jaki sposób może ją obezwładnić w razie ataku. Jej możliwości były ograniczone ponieważ najprostsze sposoby zawierały użycie czarnej magii, kucyk który jest zwija się z bólu nie jest zbyt groźnym przeciwnikiem jednak oznaczało to kłopoty ze strony gwardii. Promień magiczny z kolei wydawał się zbyt słaby by skutecznie ją powstrzymać ale ta nagle wybuchła śmiechem co wskazywało że ochota na morderstwo jej przeszła tak szybko jak się pojawiła. - Polubiłaś mnie? - Spytała zdziwiona ponieważ chwilę temu wydawało jej się to raczej niemożliwe. Gdy usłyszała głosy gwardzistów odwróciła głowę w stronę skąd przyszła. Czyżby byli to ci w pomalowanych zbrojach? Jeśli tak to na pewno nie są w dobrym nastroju i mogą przyczepić się do wszystkiego. - Wydaje mi się że masz racje... Chociaż nie wiem jak ty ale ja w torbach spreju nie mam, najwyżej mnie przeszukają i puszczą wolno - powiedziała uśmiechając się jakby chciała tutaj zostać jednak po chwili ruszyła podążając za klaczą.
-
White Te wszystkie szepty na jej temat jakie słyszała wywołały w White mieszane odczucia. Z jednej strony zawsze chciała być rozpoznawalna, w końcu to było jej marzenie by być popularną ale jednocześnie była niemal pewna że te plotki potrwają tylko krótką chwilę. Stawiały ją natomiast w niezbyt korzystnej sytuacji, każdy kucyk mógł być wspólnikiem rabusia czy robalem pod władzą Chrysalis i bez trudu jeden z nich mógł ją śledzić podczas jej drogi powrotnej do domu. Czy mogła coś na to poradzić? Iść szybko do fryzjera by zmienić kolor grzywy i jej uczesanie? Mogła jednak nie była przekonana że to wystarczy by zmylić potencjalne osoby które by ją szpiegowały. W końcu musiałaby się jeszcze pozbyć swoich charakterystycznych wysokich podków a bycie niższą o trzy centymetry jej nie pasowało. Po dłuższej chwili dotarła na dworzec i na szczęście stanęła w krótkiej kolejce do kasy. Gdy nadeszła jej kolej podeszła do okienka i odezwała się. - Dobry wieczór. Poproszę jeden bilet na rano do Ponyville, normalny - Powiedziała do kasjerki. - Rano jadą dwa, jeden o siódmej drugi o dziewiątej. Który pani bardziej odpowiada? - Zapytała klacz siedząca za szybą. - Ten o dziewiątej. - Odpowiedziała po której chwili zastanawiania się. Nie chciała jechać aż tak wcześnie ponieważ była świadoma że Sinister często pracuje do późnej pory i rano odsypia. - 15 bitów poproszę - Po tym jak White uiściła opłatę podała jej bilet. - Dziękuje, do widzenia - Biała klacz razem ze świstkiem papieru opuściła dworzec i skierowała się do swojego miejsca zamieszkania. Miała przeczucie jakby ktoś ją śledził i nie odstępował nawet na krok. Była jednak bezsilna w tej sprawie, nie mogła sprawdzić czy faktycznie ktoś za nią podąża czy może udziela się jej coś na wzór paranoi. Sinister - A jesteś? - Spytała z udaną podejrzliwością. - Wyolbrzymiasz moje "błędy" - Ostatnie słowo powiedziała jakby nie była przekonana że zrobiła coś złego. - Nie wyjawiłam żadnego sekretu. Zmienić wygląd może każdy, cóż to za problem zdjąć pióropusz, założyć soczewki zmieniające barwę oczu i przefarbować włosy na inny kolor. Czy to brzmi jakby było to dostępne tylko dla wybranych? Nie wydaje mi się. Nie powiedziałam również czym się zajmuje, co prawda nie masz nic do stracenia jak powiesz gwardii że kucyk z piórami na głowie prowadzi dziwne interesy ale co jeśli ja też nic nie stracę? - Wzruszyła ramionami. - Mi to tam bez różnicy - Powiedziała celowo używając jej słów. - I mogę pozwolić sobie na brak twojej przyjaźni bo widzisz... Nie jestem kucykiem ziemskim bez perspektyw którego życie to rysowanie haseł przeciwko Crystal i wkurzanie gwardii. Mam nadzieje że masz świadomość że ona się tym nie przejmuje a za kilkadziesiąt lat umrzesz a system jak był tak będzie - Jej mina przybrała współczujący wygląd. - Może oceniam Ciebie z góry wiedząc o Tobie niewiele ale ty postępujesz podobnie. Uznałaś mnie za głupią czy nierozważną po dwóch zdaniach. Załóżmy jednak że mam coś do zaoferowania ale wyjawienie tego według Ciebie będzie błędem a ja nie lubię się nie uczyć - Uśmiechnęła się złośliwie.
-
White - Rozumiem - Stwierdziła bez emocji i po chwili skierowała się do wyjścia ze świątyni. Wiedziała na pewno że nie wybierze drogi cienia, nie była aż tak stuknięta by w tak głupi sposób zaprzepaścić swoje życie ale wrócenie do bycia gwardzistką kusiło już o wiele bardziej. Był jednak jeden problem a były to metody stosowane przez Crystal które na gust White były zbyt brutalne. Czy dałaby radę uderzyć przypadkową klacz obuchem włóczni ponieważ wyraziła swoje odmienne zdanie podczas egzekucji? Była niemal pewna że w ostatniej chwili pohamowałoby ją sumienie, już prędzej zatrzymała by ją w inny sposób tak by nie stała jej się krzywda. Miała zbyt dobre serce by zachowywać się tak jak tamten ogier. Dla White bycie żołnierzem oznaczało ochranianie tych którzy są za słabi by bronić się sami w myśl zasady "Słabi są silni siłą silniejszych". Nadal myślała o tych dwóch zdarzeniach z dzisiejszego dnia, o złodzieju torebek i zabójcy wysłanego przez Chrysalis. O ile zwykłego rabusia i jego bandy się nie boi to starcie z rojem podmieńców stanowiło zagrożenie. Lękała się że złapią ją w momencie gdy nie będzie mogła walczyć, jedną z rzeczy których najbardziej się obawiała to bezradność. Czy wiedzieli gdzie mieszka? Miała nadzieje że nie bo w przeciwnym razie mogą zaatakować ją w jej własnym domu podczas snu. Gdy była już na zewnątrz budynku swoje kroki skierowała na dworzec by na jutro rano kupić bilet do Ponyville, niestety za dużo czasu straciła na tym rytuale by odwiedzić Sinister jeszcze dzisiaj i miała cichą nadzieje że nie będzie jej to przeszkadzać. Sinister - Ah tak - Powiedziała trochę urażona Sinister. - A więc pogrywasz w ten sposób? Myślałam że jesteś bardziej w porządku - Teraz wiedziała że musi się bardziej pilnować co mówi innym osobom których nie zna. Była jednak przyzwyczajona do zachowania White która odznaczała się dużo większą dozą szlachetności. - Ale niech będzie - Spojrzała jej w oczy. - Bicie się w tym miejscu mi nie odpowiada bo zaraz jakiś przypadkowy kucyk zwróci uwagę na harmider i hałas jaki wywoła bójka a to o krok od pojawienia się gwardii i wtedy obie mamy problem. Pozostaje działanie razem albo rozejście jednak skoro już wiem że nie działasz bezinteresownie to pytanie brzmi co da nam wspólna przyjaźń? Oczywiście uznając że takowa istnieje w tych czasach - Teraz na twarzy Sinister również pojawił się chytry uśmiech i odsunęła się od klaczy o parę kroków. - Nie boje się że powiesz gwardii o moich interesach, nie wiesz gdzie mieszkam a ja na jutro mogę wyglądać jak zupełnie nowa osoba.
-
White Patrzyła jak niedoszły zabójca opuszcza świątynie ze spuszczoną głową, wyglądało na to że czuł się winny ale White odrzuciła tą myśl jako zbyt nierealną. Czyżby coś planował kontaktując się z innymi podmieńcami w Canterlot? To już wydawało się bardziej prawdopodobne a obmyślać mógł tylko dwie rzeczy - ucieczkę albo zemstę. White nie była tylko pewna czy dla jednej jednostki która jest wysyłana na misję samobójczą opłaca przeprowadzać się ratunek a zatem została tylko druga, mniej miła dla niej opcja. Gdy wybawiła tego kapłana od niebezpieczeństwa nie myślała o konsekwencjach swojego czynu przez co teraz prawdopodobnie ma na pieńku z resztą roju. Czy da radę im sprostać? Chciała być pewna i móc powiedzieć zdecydowane tak ale od środka zżerała ją niepewność. Ilu ich może być? Dwudziestu, trzydziestu czy raczej pięćdziesiąt? Miała jednak nadzieje że się tego nie dowie. - Nie wierzę ani w los ani w przeznaczenie - Przekrzywiła głowę, nie wydawało jej się że wynik rzutu kośćmi jest ustalony od samego początku gry. - To prawda że gdyby nie rytuał nie było by mnie w tej świątyni ale z drugiej gdyby nie było tego budynku podmieniec nie przeprowadziłby w nim zamachu na jakiegoś kapłana - Uśmiechnęła się - Jak do tej pory Crystal bardziej zniszczyła mi życie aniżeli je naprawiła, zobaczymy jednak co będzie dalej - Gdy spojrzała na berło mina jej trochę zrzedła. Po tym co pokazała naprawdę uznają ten sprawdzian za niezbędny? Z chwilą gdy jej róg dotknął przedmiotu poczuła moc obecnej władczyni która okazała się prawie niezmierzona i niezrozumiała przez co White nie mogła ocenić tego doświadczenia jako przyjemnego. Tymczasem kula zmieniła swój kolor na fioletowy co oznaczało że znajduje się w kręgu potężnych jednorożców. - Zgaduje że to była tylko formalność? - Było słychać że jest zadowolona z wyniku. - Jaką przyszłość to przede mną otwiera? Sinister Sinister była lekko zaskoczona gdy ujrzała klacz o dosyć niezwykłym wyglądzie w tym ciemnym zaułku, widać że była pracowita bo rysowała kolejne graffiti. Najpierw jej uwagę zwróciły te wszystkie kolory jakimi odznaczały się farbowana grzywa i ogon a następnie ubytek w postaci kawałka ucha. Zastanawiało ją jakim cudem gwardziści nie domyślają się że to właśnie ona jest sprawcą tych wszystkich malunków na ścianach? Chyba od razu widać że lubi farbę. - To zależy... - Powiedziała zastanawiając się i szybko otworzyła swoje torby widocznie czegoś szukając - Nie jestem pewna czy wzięłam ze sobą swoją odznakę szeryfa... - Nie było jednak sensu poszukiwania czegoś czego nie miała więc zamiast symbolu prawa wyjęła własnokopytnie skręconego papierosa - Wygląda na to że masz dzisiaj szczęście. Niestety zostawiłam ją w domu więc z zabawy w policjantkę nici a zatem jesteś wolna. - Stwierdziła i rozglądając się czy nikt nie patrzy odpaliła fajkę od płomienia który pojawił się znikąd. Trochę ją zdziwiło że klacz upiększająca mury sprejem tak trafnie oceniła jej stosunek do systemu. Czyżby ten pióropusz aż tak bardzo ją zdradzał? - Nie potrzebuje pieniędzy, interesy którymi się zajmuje są dosyć dochodowe a po za tym zanim bym zakapowała gwardii co się tutaj dzieje ty byś była już milę stąd więc nie miałoby to najmniejszego sensu
-
White - Jeśli ma poprowadzić innych tak jak ciebie - Spojrzała podmieńcowi w oczy - Na samobójczą misję którą zniweczyła przypadkowa klacz to mogę spać spokojnie - Była tym zmęczona. Czy każdy pojedynczy bandzior czy złoczyńca po doznaniu porażki musi grozić? Czyżby w jakiś sposób poprawiało im to humor? - I tak uważam się za wielką bo nie jestem nędznym pasożytem potrzebującym kogoś do życia. Między wami a komarami jest tylko jedna różnica, one piją krew a wy zjadacie miłość - W tym momencie przerwała działanie obydwu zaklęć stawiając robala na podłodze świątyni. - Rozumiem że robicie to bo musicie, to wasza droga by przetrwać ale ja i inni na to nie pozwolą - powiedziała stanowczym głosem. - Gdyby jeden z was nie zabił mojego przyjaciela to może miałabym współczucie że natura zdecydowała się na stworzenie was w ten sposób - Teraz spojrzała uratowanego jednorożca i odwzajemniła jego uśmiech. - Powiedz mi tylko... - Powiedziała zwracając się do kapłana pełna wątpliwości. -W jaki sposób Crystal dodała Ci sił w tej sytuacji? - Chyba nie zamierzał przypisać jej czynu jakim było ocalenie jego życia "boskiej" opatrzności. Sinister Klacz widząc ten napis musiała powstrzymać chęć śmiechu który wydawał się mocno nie odpowiedni w tej sytuacji. Jej uwagę przykuły kulki, przypominały trochę jej broń wypełnioną niezbyt fajnymi substancjami takimi jak kwas, materiały wybuchowe czy galem ale ten śmieszek który to napisał chyba nie ryzykowałby życia innych skoro jego walka z tyranem polegała jedynie na wypisywaniu haseł takich jak to. Zwątpiła w tą myśl gdy z metalowych pojemników zaczął wydobywać się gaz o nieznanym działaniu, chciała jak inni jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca ale kucyk ziemny ją przewrócił a ona miała za mało sił na utrzymanie równowagi. Nie chciała umrzeć w tej sposób ale po chwili okazało się że nic jej nie grozi, była to jedynie farba w spreju ale Sinister była zła na ogiera który myślał tylko o sobie. Wstała a jej źrenice zabarwiły się na zielono, szybko jednak powstrzymała swoją złość nie chcąc używać czarnej magii i być zatrzymaną przez gwardzistów. To by sprawiło zbyt dużo problemów. - A żeby Crystal sprawiła że w nocy zmoczysz w łóżko - Krzyknęła oburzona w kierunku ogiera ale nie wiedziała czy te słowa trafią do jego uszu ponieważ były zagłuszane przez śmiechy innych i czy domyśli się że są skierowane do niego. Otrzepała się i ruszyła w kierunku zaułku, nie widziała w nim nic konkretnego ale był to skrót na rynek skąd było blisko do sklepów i świątyni.
-
White Gdy usłyszała głosy narzekających kucyków które stały za nią odwróciła głowę i zobaczyła przepychającą się klacz której najwyraźniej znudziło się czekanie na swoją kolej. - A ty gdzie się wybierasz? - Powiedziała dosyć ostrym tonem jednak stało się coś co zmieniło sytuacje, jednorożec okazujący brak wychowania przestawił wszystkim swoje prawdziwe obliczę i jako podmieniec zaczął szarżować na kapłana - A to zmienia postać rzeczy. - Nie zamierzała uciekać w panice jak inni, parokrotnie walczyła z tymi robalami i w pojedynkę nie stanowiły wyzwania. Rzuciła zaklęcie tarczy magicznej ale o o odwróconym działaniu, dzięki temu nic co było w środku nie mogło jej opuścić dopóki nie zostanie zniszczona a każdy atak z zewnątrz przechodził. Plan polegał na tym że podmieniec uderzy w ścianę zaklęcia z dużą siłą i zostanie przynajmniej lekko oszołomiony a zaraz po tym złapie go w lewitacje by zatrzymać go w miejscu. Nie była pewna czy jej interwencja jest potrzebna ale chciała przeprowadzić ją w taki sposób by nikomu nie stała się krzywda. Kapłan na pewno był silnym jednorożcem, nie wiedziała jednak czy zna odpowiednie czary jak na przykład zaklęcie ataku czy wykaże się dobrym refleksem. Istniała jednak możliwość że posiada odpowiednią wiedzę oraz szybkość reakcji by użyć promienia magicznego i White nie chciała by uderzył on w przypadkowego kucyka. Wtedy to byłaby jej wina a ona nie chciała mieć nikogo na sumieniu.
-
White - Zdążę... - Mruknęła pewna siebie i zniknęła w błysku teleportacji zajmując ostatnie miejsce w kolejce. Czasami żałowała że mieszka w stolicy jednak nie miała innego wyboru, gdy jeszcze była gwardzistką dojazd jej się nie opłacał. Było to piękne miasto ale nienawidziła go w takich chwilach jak ta. Zawsze gdy działo się coś ważnego przyjeżdżały tłumy i wszędzie tworzyły się długie szeregi złożone z kucyków do sklepów, do kas i do wszystkiego innego włączając w to świątynie. W jej środku zobaczyła wizerunek Crystal która została przedstawiona jako biała klacz o złotej grzywie... White zapamiętała ją w nieco inny sposób, w zbroi zakrywającej całe ciało podczas rozrywania gwardzisty promieniem magicznym. Ta mozaika nie miała w sobie dużo prawdy, może i obdarowywała światłem ale jedynie jednorożce a nie pegazy i kucyki ziemskie. - Biel i złoto, pierwszy symbolizuje czystość i niewinność a drugi kojarzy się z luksusem i bogactwem - Powiedziała to na tyle cicho że raczej nikt nie powinien tego usłyszeć - Ja na ich miejscu dodałabym w tym wszystkim trochę plam czerwieni... - Jej wzrok skierował się na kopyta nowej władczyni - Idealnie by tam pasował. Sinister Gdy zobaczyła grupę kucyków i gwardii stojących przy kamiennej ścianie wiedziała co to może oznaczać. Czyżby znowu ktoś wypisał obraźliwe słowa w kierunku naszego znamienitej i światłej władczyni jaką jest Crystal? Cóż za bluźnierstwo... Ta, to ta co wprowadziła czarną magię do szkół i zaraz potem ją wycofała bo zbyt dużo jednorożców zaczęło płakać bo widziały rzeczy. Co prawda nie były to lekkie przeżycia gdy sama zaczynała naukę tych zakazanych praktyk ale dała radę i nie zwariowała. Czyżby była pod tym względem silniejsza od innych jednorożców? Wyglądało na to że tak ale niewątpliwie swoje zasługi miał ktoś jeszcze... Star pomogła jej przy zgłębianiu tych zakazanych praktyk i nigdy jej nie opuściła gdy potrzebowała pomocy. Niewielu doświadczyło tego co ona - wrażenia że cały świat pogrążony jest w chorobie i rozkładzie. Czuła jak całe jej ciało gniło wydzielając nieprzyjemny zapach i powoli zostaje zjadane przez robaki. Była świadoma każdego ruchu tych setek larw które drążyły tunele w mięśniach, kościach czy nawet w mózgu. To był moment gdy miała dosyć i chciała z tym skończyć... Nie z nauką ale ze sobą. Zanim to jednak zrobiła jej nauczycielka ją powstrzymała, mimo to że ona również wyglądała tak samo jak Sinister jej umysł pozostał nieskażony. Powiedziała że nie pozwoli by jej jedyna uczennica przegrała z czymś co nie jest realne po czym ją przytuliła, z cała pewnością nie był to najprzyjemniejszy uścisk ale zdecydowanie uratował jej życie. Poczuła jak staje się senna by po chwili zasnąć a gdy się obudziła wszystko wróciło do normy. - Może to będzie coś kreatywnego - powiedziała z nadzieją i ruszyła w stronę zbiegowiska. Na ogół nie interesowały ją wyzwiska i ta cała walka między władzą i buntownikami ale jej ciekawska natura wygrała.
-
White - Wspaniała obywatelska postawa? - Odwróciła głowę w kierunku ogiera który to powiedział - Zrobiłam tylko to co do mnie należało - Miała wrażenie że to zabrzmiało jakby nadal była gwardzistką starego porządku - A ty... - Teraz zwróciła się do złodzieja - Myślę że aktualnie nie jesteś w pozycji by komukolwiek grozić. - Wyglądało na to że przez te wszystkie lata bycia strażnikiem Celestii nadal nie wystarczyły by była rozpoznawana jako jeden z nich - Nawet swoimi przyjaciółmi, niestety jakoś nie widzę żeby byli tutaj razem z tobą. - Rozejrzała się wokół i wzruszyła ramionami. - Po za tym umiem się obronić i nie boję się opryszków zajmujących się kradzieżą torebek. - Po tych słowach oddała przestępce w kopyta dwóch kucyków ziemnych by mogli go skuć i wymierzyć karę. Sinister - Marnujesz swój talent używając go w ten sposób - Stwierdziła klacz leżąca na hamaku. - Produkcja i handel narkotykami? Tylko na tyle ciebie stać? - Tak wiem - Odpowiedziała Sinister nawet nie odwracając głowy do niematerialnego jednorożca - Powinnam przywrócić ciebie do życia a potem przejąć władzę nad światem - Kpiąco się uśmiechnęła - Zachowaj te brednie dla siebie. - Żałuje że odkąd poznałaś tą White już tak dobrze się nie dogadujemy i nie będę ukrywała że jest mi smutno z tego powodu. - Otarła kopytem łzę z policzka której nawet nie było - Pamiętasz obietnicę jaką złożyła? Miała często ciebie odwiedzać żebyś znowu nie obrała "złej" drogi - W jej głosie było słychać lekkie oburzenie na to określenie - A tak się składa że od dłuższego czasu jej nie widziałam. - Masz rację - Sinister nie mogła zaprzeczyć tym słowom - Ale ja to rozumiem i nie mam do niej żalu, gdyby nie Crystal i buntownicy wszystko było by w porządku... - Obietnica to obietnica i nic tego nie zmieni, nie wolno ich łamać a kiedy nie jest się pewnym że można je dotrzymać nie składać ich - Powiedziała twardo. Zależało jej by owinąć Sinister wokół własnego kopyta, to była jej jedyna szansa na drugie życie. - Każde naczynie pęka pod zbyt dużym naciskiem... - Po jej głosie można było poznać że jest zamyślona - Nie jestem święta czy dobra ale nie wskrzeszę kogoś takiego jak ty. - Lepiej bym tego nie ujęła - Jednorożec leżący na hamaku był widocznie rozbawiony - Pytanie tylko kiedy ty się poddasz i pękniesz. - Mam nadzieje że nie w tym stuleciu - Sinister mimo że się opierała to sama obecność tej halucynacji sprawiało że sianie zła było bardziej atrakcyjne, jakby słowa w tym wszystkim były najmniej ważne a prawdziwy problem stanowiło coś innego. - A teraz znikaj z mojego hamaka. - Jesteś aż taka niemiła w stosunku do starej przyjaciółki? Znasz mnie dużo dłużej niż tą White i ja jestem zawsze przy tobie w przeciwieństwie do niej. - Nienawidziła tego białego jednorożca co zniszczył jej plan - Ale jak sobie życzysz - Postanowiła na razie dać jej spokój by wyczekać na lepszą okazję do kuszenia. Postać powoli zaczęła zanikać w powietrzu by po chwili kompletnie wyparować nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu. Klacz która odzyskała upragniony spokój zeszła z balkonu na parter i zabierając ze sobą sakiewkę bitów i plecak wyszła z domu kierując się do Ponyville. Musiała zrobić zakupy ponieważ zapasy w jej kuchni były na wyczerpaniu i przy okazji złożyć wizytę w świątyni Crystal. Coś słyszała o tej obowiązkowej ceremonii sprawdzania poziomu magicznego... Nie lubiła prawa i przymusu ale nie podporządkowanie się ciągnęło zbyt dużo nieprzyjemnych konsekwencji. Gdyby nie to nigdy by jej tam nie zobaczyli.
-
White - A panu gdzie się tak śpieszy? - Powiedziała nieco oburzona, nie było do końca wiadomo czy z powodu tej próby kradzieży czy przez to że ten ogier ją potrącił i nawet się tym nie przejął. Jak tylko złapała równowagę która została zachwiana przez to nagłe naruszenie strefy osobistej złapała sprawcę w lewitacje i podniosła go pół metra nad ziemie, tak by nie mógł dotknąć swoimi kopytami gruntu. Skierowała się dumnym krokiem w jego stronę z wyrazem wyższości na twarzy. - Przeprosisz, parę słów skruchy i będziemy kwita. - Wiedziała że jego szansę na ucieczkę maleją z każdą sekundą. Jeszcze kiedy rządziła księżniczka Celestia mógł liczyć na dosyć łagodną karę w postaci grzywny ale Crystal chyba wolała ostrzejsze metody. Z całą pewnością narobił sobie kłopotów kradnąc w tych czasach ale to nie było jej zmartwienie.
-
White Nie, nie mogła pozwolić by... Nagle z zamyślenia wyrwało ją pukanie do okna, odwróciła głowę i jej oczom ukazał się ptak o czarnym upierzeniu z małym plecakiem. Ten widok dosyć mocno zdziwił White, dawno niczego nie zamawiała a już zwłaszcza kruczą pocztą, oczywiście jeśli takowa istniała. Uchyliła szybę i wpuściła zwierzę do środka, wyjęła z torby prostokątny kawałek papieru i odczytała krótką wiadomość. Niejaki kucyk o inicjałach S.S. proponuje spotkanie w Ponyville... Wiedziała o kogo chodzi, znała tylko jednego jednorożca którego imię i nazwisko zaczyna się od tej litery. Miała dzisiaj ćwiczyć, robić to co zwykle w próbie stania się lepszą ale była to bardziej rutyna niż faktyczny wysiłek. Była niemal pewna że nigdy nie zrówna się chociaż w połowie z mocą jaką posiada Crystal... Dlatego bez żalu postanowiła zrobić sobie dzień wolny i najpierw pójść do tej świątyni by mogli wybrać jej przyszłość. Była ciekawa co usłyszy dlatego nie zwlekała dłużej i wyszła ze swojego domu zabierając ze sobą pokrowiec z bronią. Sinister Nagle na barierce balkonu wylądował kruk który obwieścił głośnym "krr" że wrócił ze swojej misji jakim było zebranie zamówień od klientów z Manehattanu, Sinister za pomocą lewitacji otworzyła czarny plecach na jego grzbiecie i wyjęła około 18 małych kartek. Pierwszą z nich od razu wyrzuciła ponieważ był to tylko cennik co dawało 17 przesyłek do wykonania. Na szybko przeczytała wszystkie skrawki papieru i wyglądało na to że wszystko ma na stanie, marihuana, amfetamina czy lsd. Co prawda był to nielegalny interes ale Sinister traktowała to jako rozsyłanie szczęścia w tych ponurych czasach, to była tylko pomoc która zabierała chmury ukazując słońce. - Dobrze się spisałeś - Pochwaliła skrzydlatego listonosza gładząc go kopytem po grzbiecie - Możesz się napić, zjeść i odpocząć. Masz wolne. - Niestety nie mogła rozmawiać z krukami, przynajmniej ona nie rozumiała ich mowy ale one wydawały się wiedzieć o co chodzi a przy odrobinie magii mogła je skłonić do realizowania swoich celów. Wstała z hamaku i zeszła po spiralnych schodach na korytarz by następnie trafić do swojego domowego laboratorium. Było to pomieszczenie o kształcie koła z dość dużym stołem na którym swoje miejsce miała cała aparaturą potrzebna do produkcji używek a przy ścianach stały półki z odczynnikami chemicznymi. Szybko odnalazła precyzyjną wagę i po kolei wsypywała do strunowych woreczków odpowiednią ilość towaru. Gdy skończyła kompletować zamówienia zapakowała je do małych plecaków i wyszła znowu na balkon, zagwizdała a po krótkim czasie zleciało się kilkanaście ptaków. Każdego zaopatrzyła w pakunek i wydała polecenie mówiąc gdzie znajduje się cel ich podróży, za parę dni powinny wrócić razem z zapłatą w postaci czystego złota czy diamentów. Nie obawiała się że nie dostanie pieniędzy... Już spotkała parę razy takich cwaniaków i szybko uzupełnili brakującą wpłatę, stan jaki powoduje narkotyk skażony czarną magią nie jest miłym przeżyciem.
-
White W milczeniu obserwowała jak herold Crystal wygłasza swoje przemówienie, po tym wszystkim przez co przeszła nadal stała dumne z wysoko podniesioną głową sprawiając wrażenie silnej jednak to tylko złudzenie. Była słaba, 21 lat nauki magii i walki i nadal nie była dostateczne silna by egzekwować porządek tam gdzie go nie ma. Dwie przegrane w ciągu tygodnia zniszczyły jej pewność siebie i zabrały nadzieje że jest w stanie cokolwiek zmienić. Najpierw buntownicy odrzucili ideały które proponowała im księżniczka Celestia i znowu sięgnęli po broń, bolało ją to że nie spróbowali żyć w pokoju. Mimo wszystko nie czuła do nich nienawiści, w końcu robili to co uznawali za słuszne a byli tylko po przeciwnej stronie barykady. Tak samo jak ona uznawali że walczą o słuszną sprawę, tak działa każda niszczycielska wojna jednak czasami to po prostu jedyne wyjście, nieszlachetne ale nie ma innego sposobu gdy dyplomacja i rozmowa zawodzi. A Crystal... White widziała ją zaledwie parę sekund gdy została powalona na ziemie przez jednego z wrogich żołnierzy, powinna być martwa jak prawie każdy gwardzista który tamtego dnia ochraniał Canterlot. Coś jednak sprawiło że przeżyła, jakby los uznał że to nie jej kolej na śmierć. Wzrok klaczy skierował się na złotą zbroję stojącą w kącie, minęło już pięć lat odkąd nie miała na sobie tego pancerza a mimo to nadal go czyściła i dbała o niego. Lśnił tak jak każdego dnia... Za tych lepszych czasów zanim obecna tyranka zdobyła władzę i wprowadziła swój porządek, - Lepszy świat? - powiedziała na głos mimo to że nie było nikogo kto mógłby je usłyszeć. - Tylko dla jednorożców i tych co są po stronie Crystal - Wiedziała że spełnia jeden warunek a tylko drugi dzielił ją od nowego i jednocześnie starego życia, gdyby tylko zgodziła się służyć obecnej władczyni mogła by robić to co dawniej. Sinister - A to ci niecodzienne zjawisko - powiedziała zaciekawiona Sinister leżąc w wygodnym hamaku na swoim balkonie. Patrzyła jak latający okręt pojawia się w blasku tęczy nad Canterlot i szybko traci wysokość, wyglądał na uszkodzony ale mimo to zmieniał się, po bokach pojawiły się skrzydła zupełnie jakby żył i ewoluował. Nie mogła jednak pozwolić by tak przypadkowe wydarzenie przerwało jej chwilę codziennego porannego relaksu. Wzięła łyk herbaty i ze spokojem odpaliła drugiego z rzędu papierosa. Miała wiele nałogów ale nie przeszkadzało jej to ponieważ oddawała się im z przyjemnością. Wciągnęła truciznę do płuc, na chwilę wstrzymała oddech i wypuściła dym nozdrzami. Tymczasem statek przeleciał nad jej domem tracąc kolejne elementy poszycia by w końcu spaść w lesie Everfree. Kawałek metalowej blachy wbił się w drewnianą podłogę, Sinister z zainteresowaniem złapała obiekt lewitacją i parę razy obróciła przed swoimi oczyma. Nie wyglądał na jakiś szczególny... A więc jak mógł zmieniać kształt? Nie wyczuwała żeby był magiczny a to oznaczało że jest to tylko zwykły śmieć. Wyrzuciła przedmiot na ziemie znajdującą się obok rosiczki a ta od razu zainteresowała się nową zdobyczą.
-
https://docs.google.com/document/d/1aFAf51OQwdjvEtYQZoT-U9qsR7-WSUyJ82aJEvNPGm0/edit
-
- Proszenie o pomoc to chyba nic złego. - powiedziała z zastanowieniem, wiele słyszała na temat kucyków i była zaskoczona gdy okazało się że te stereotypy koło prawdy nawet nie leżały. Przynajmniej oceniając po zachowaniu tego ogiera i jego rodziców. - Jesteś tylko małym źrebakiem a to że trafiłeś na nie do końca miłego smoka to nie twoja wina. Miałeś po prostu pecha i sądząc po sytuacji w której się znalazłeś to nie pierwszy raz. - Spojrzała na swojego rozmówce z kpiącym uśmiechem i spotkała się ze wzrokiem pełnym nienawiści tak bardzo nienaturalnego dla dziecka, przynajmniej w odczuciu Kati. - Nie ma jednak co się denerwować i tupać kopytem na osobę która upodobała sobie sprawianie przykrości innym ponieważ czerpię z tego przyjemność. - powiedziała odsłaniając powód dla którego stara się go rozzłościć lub doprowadzić do płaczu.
-
- Gdyby nie oni nic byś nie wspominał. - Dali mu życie to w końcu chyba powinien być za to wdzięczny czyż nie? - A nie zaraz, wybrali zły okres czasu i uznali zrobionego źrebaka za ciężar gdy kraina skończyła pokryta śniegiem. Co za pech że nie byli jasnowidzami i nie mogli tego przewidzieć, może wtedy bylibyście szczęśliwą rodziną - Jej głos był przepełniony fałszywym współczuciem i udawaną troską. Chciała zobaczyć jego łzy lub usłyszeć jego krzyk w przypływie złości że wolałby się nigdy nie urodzić. Była ciekawa czy jest w stanie doprowadzić ogiera do jednej z tych dwóch reakcji, może nie powinna go tak dręczyć ale nie będzie specjalnie miła tylko dlatego że znajduje się w trudnej sytuacji. Próbuje sprawiać wrażenie twardego powstrzymując płacz ale czy jest taki naprawdę?