Skocz do zawartości

Save me [Epic][Z][Slice of life][Human][Postapocalyptic]


Recommended Posts

No, akcja zaczyna się rozwijać na poważnie, w świecie zachodzi coraz więcej zmian... Czekam z niecierpliwością na więcej, bo jest wybornie!

 

a tak baj de łej: jest gdzieś w tekście jakiś konkretny opis wyglądu zero-szóstki? Bo nie pamiętam. I swoją drogą jest wytłumaczenie, skąd właśnie taka nazwa?

Edytowano przez plx
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a tak baj de łej: jest gdzieś w tekście jakiś konkretny opis wyglądu zero-szóstki? Bo nie pamiętam. I swoją drogą jest wytłumaczenie, skąd właśnie taka nazwa?

Nope. Nie wspominałem nigdzie w tekście o wyglądzie. Zrobiłem to celowo, by każdy stworzył własny obraz zero-sześć w wyobraźni.

Edytowano przez Draques
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zrobiłem to celowo, by każdy stworzył własny obraz zero-sześć w wyobraźni.

 

Tylko czasem nie idź śladem quarian z książek Mass Effecta, gdzie autor wręcz perfidnie i prosto w twarz uniknął opisu ich wyglądu, mimo że główny bohater miał takowego bez pancerza na widoku :rainderp: 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartekolo:

Dopiero teraz zauważyłem, że komentarz został edytowany:

Dowiadujemy się także, że ptaki wyginęły, jednakże Mid stwierdza, że jest zbyt OP i znajduje w jakimś parku całkiem sporo nadających się do upolowania i zjedzenia.

Tak więc, w tekście jest wspomniane o padnięciu ptaków na Tower of London, jednak nijak nie sugeruje, że wszystkie ptaki wyginęły. Miało to stanowić swego rodzaju symbol upadku miasta. Natomiast jeśli faktycznie gdzieś zawieruszył mi się tam fragment mówiący o wymarciu ptaków i jasno to stwierdzający, to muszę opierdzielić pre-readera :suspicious:

 

Tylko czasem nie idź śladem quarian z książek Mass Effecta, gdzie autor wręcz perfidnie i prosto w twarz uniknął opisu ich wyglądu, mimo że główny bohater miał takowego bez pancerza na widoku

Właściwe to cały czas tak robię :rainderp: Raz czy dwa coś wspomniałem, ale to nie był pełnoprawny opis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc, w tekście jest wspomniane o padnięciu ptaków na Tower of London, jednak nijak nie sugeruje, że wszystkie ptaki wyginęły. Miało to stanowić swego rodzaju symbol upadku miasta. Natomiast jeśli faktycznie gdzieś zawieruszył mi się tam fragment mówiący o wymarciu ptaków i jasno to stwierdzający, to muszę opierdzielić pre-readera :suspicious:

*Czyta rozdział jeszcze raz*

Kurna. Rzeczywiście. Zrzucam więc winę na późną godzinę, przeoczyłem ten szczegół.

Edytowano przez bartekolo
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, WRESZCIE, po wielu, wielu nieudanych próbach udało mi się przeczytać najnowszy rozdział „Save Me” w całości…

Shit. To jest dobre. Naprawdę kawał porządnego tekstu. Gratuluję, roznieciłeś na nowo moją ciekawość.

 

Przede wszystkim zaczynam podejrzewać, że wszelkie „nieścisłości”, które powiedzmy że w ramach przyjacielskiego gestu (hue hue) wytknęłam ci gdzieś tam dawno temu, tak naprawdę nieścisłościami nie były. Tutaj wszystko zaczyna się kształtować w sensowną całość… A może nie do końca? Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Wcześniej przy czytaniu po prostu założyłam, że jest sobie jakiś świat po zagładzie, są jacyś bohaterowie, mają jakieś przygody, muszą bronić się przed jakimiś stworami… Wzięłam to wszystko za pewnik, po prostu – ot, fundamenty świata. Po tym rozdziale czuję się tak, jakbyś cały obraz tego, co już znałam, przewrócił mi w głowie do góry nogami. I… podoba mi się to!

 

Nie dość, że Ronson trafił w magazynek, to jeszcze magia jednorożców wróciła. W każdych innych okolicznościach byłbyś trupem.

Nieco mnie zmroziła perspektywa gryzienia gleby, ale muszę przyznać, że wykorzystałem wszelkie możliwe limity szczęścia na kilka pokoleń w przód.

 

Tutaj początkowo parsknęłam śmiechem, bo dopowiedziałam sobie: ty, Maksiu, wykorzystałeś limit szczęścia, a twój szanowny twórca – limit cierpliwości czytelników. Tym razem udało mu się wytłumaczyć niewytłumaczalne, ale czytelnik nie jest głupi, nie da sobie wpychać non stop tanich sztuczek z magią, fartem i magazynkiem!

 

A później pojawiła się ta opowieść o martwych krukach… O tym synu, który zginął… I to zdanie:

 

Przy tamtej rozmowie Samuel spytał mnie, czy nasz świat nie jest właśnie czyśćcem i czy tamtego dnia, to nie on i jego żona zginęli.

 

I mi się te niezwykłe okoliczności odnalezienia Maksa, które wcale nie były takie, jakimi bohater je zapamiętał, nałożyły z twoją odpowiedzią pod tamtym pamiętnym skrytykowanym rozdziałem:

 

W zasadzie, Maks i Midnight nie żyją, więc w kolejnym rozdziale wprowadzę więcej postaci, więcej bohaterów, których będę mógł mordować po dwie-trzy na rozdział. (A może żyją?)

 

Tak naprawdę to nie jest tak, jak się wydaje, prawda? W tym opowiadaniu kryje się jakieś drugie dno?

 

Dobra, nie pamiętam, czy przy tym tekście to pisałam, ale absolutnie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Wszystko się robi takie… nieodgadnione.

 

Nie wspominałem nigdzie w tekście o wyglądzie. Zrobiłem to celowo, by każdy stworzył własny obraz zero-sześć w wyobraźni.

 

– Najpierw kundle, potem zero-sześć – odparł ucieszony myśliwy.

Rozmarzyłem się na chwilę.

– Ooo tak… pieczeń z tej poczwary.

 

Skoro można toto zjeść, to moja wizja niniejszym upada w sposób karkołomny i widowiskowy ;-;

 

W końcu oboje to hardkorowe OP, a do tego ciężki shipping i romans

 

Heheszki heheszkami, ale czemu mam wrażenie, że nie powiedziałeś tego nadaremnie? :D

 

– A odmówiłabyś, gdybym faktycznie się oświadczył? – spytałem, uśmiechając się.

 

Tak. Nie jestem zoofilką :3.

 

Słowo podsumowania: świetny rozdział, który sporo wyjaśnia i jednocześnie nic nie wyjaśnia, ale trzyma w napięciu do ostatniej kropki i CZEMU JA TEGO NIE PRZECZYTAŁAM WCZEŚNIEJ? (Bo jestem leniwą bułą, ale o tym sza. Poudawajmy przez chwilę, że byłam zajęta bardzo ważnymi rzeczami.)

 

Pozdrawiam w każdym razie. Na koniec powiem jeszcze, że zrobiłeś z moją wyobraźnią coś dziwnego i jeżeli teraz to opowiadanie okaże się takie… jednowarstwowe, to się zdziwię i zawiodę srodze. Ups, chyba znowu ktoś wywiera na tobie presję :v. A i dobrze. Cierp i pisz, pisz i cierp. Fani czekają.

 

Madeleine

Edytowano przez Madeleine
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc, zakwaterowałem się, polazłem do biedronki, zapomniałem cukru, powiesiłem zasłonki, zrobiłem sobie herbatę. Rozsiadłem się w miarę wygodnie na akademickim krześle, przy akademickim stoliku i w rytmach hip-hopu zza ściany mogę odpisać na komentarz :yay:

 

Pierwsza rzecz: dziękuję wszystkim za komentarze i za czas poświęcony na przeczytanie kolejnego rozdziału. :fluttershy5:

Następnie, pragnę wspomnieć, o mojej pewnej praktyce jaką stosuję: otóż, po publikacji rozdziału nigdy nie zabieram się zaraz za pisanie następnego. Zawsze czekam na komentarze, te pozytywne motywują mnie do dalszej pracy a te krytyczne, wytykające nieścisłości wskazują mi pewne aspekty które napisałem źle. Więc, w kolejnych rozdziałach staram się odnieść do tych wskazanych błędów i w miarę możliwości je naprawić. Czasem w wyniku takiego działania przyjdzie mi jakiś ciekawy pomysł do głowy, albo ktoś mi podsunie coś nowego. Tutaj patrzę na Ciebie Made :suspicious: Coś bym pewnie pominął, o czymś nie wspomniał i takie tam.

Teraz kwestia wpierdzielania stworów:

Skoro można toto zjeść, to moja wizja niniejszym upada w sposób karkołomny i widowiskowy ;-;

Widzę, że często to co rzucam jako żart bierzesz na poważnie :D Czy fakt, że sam chętnie opyliłbym pieczeń ze smoka, czyni te stworzenia prawdziwymi? Albo jadalnymi? Według mnie nie. To, że bohaterowie sobie zażartowali, że dorwaliby i zjedli zero-sześć, nie znaczy, że te stwory są jadalne. Czasem, taki rzucony z głupia żarcik nieco rozładowuje napięcie i pozwala zachować równowagę psychiczną w tym zniszczonym świecie. Pomyśl, czy gdyby mieszkańcy nie mówili o tym, jak to fajnie byłoby zatłuc taką poczwarę i oglądając jak wolno piecze się nad ogniskiem, byliby w stanie stawiać im czoła? Kiedy potem stają twarzą w coś, to one mają, to czy nie dodaje im to jakiejś, nawet miernej otuchy? Gdyby zawsze powtarzali sobie, że te stwory ich dopadną, to poszaleli by wszyscy jednego dnia i pisałbym o zakładzie dla obłąkanych, a nie opuszczonym Londynie.

 

Więc, żadna wizja nie upada w żaden sposób. Po raz kolejny powtarzam: celowo unikam opisu zero-sześć, żeby każdy miał swoją wizję stwora. Ja mam swoją, ale jej nie ukażę w tekście. Każdy ma w wyobraźni własny obraz tego stwora. Ot, taki mały zabieg.

 

Heheszki heheszkami, ale czemu mam wrażenie, że nie powiedziałeś tego nadaremnie?

No przecież w ostatnim rozdziale Midnight i Maks się pobierają :v Midnight Blossom-Rawska :D

 

A teraz czas na spoiler:

Po tym rozdziale czuję się tak, jakbyś cały obraz tego, co już znałam, przewrócił mi w głowie do góry nogami

huehuehue :rainderp:

 

Tak naprawdę to nie jest tak, jak się wydaje, prawda? W tym opowiadaniu kryje się jakieś drugie dno?

I liczysz, że od tak powiem? :D

 


Pozdrawiam w każdym razie. Na koniec powiem jeszcze, że zrobiłeś z moją wyobraźnią coś dziwnego i jeżeli teraz to opowiadanie okaże się takie… jednowarstwowe, to się zdziwię i zawiodę srodze. Ups, chyba znowu ktoś wywiera na tobie presję :v. A i dobrze. Cierp i pisz, pisz i cierp. Fani czekają.

Cóż, to mogę podsumować tylko tak: :octcry:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy fakt, że sam chętnie opyliłbym pieczeń ze smoka, czyni te stworzenia prawdziwymi? Albo jadalnymi? Według mnie nie. To, że bohaterowie sobie zażartowali, że dorwaliby i zjedli zero-sześć, nie znaczy, że te stwory są jadalne.

 

Tyle że w mojej wizji one były niejadalne ze względu na brak elementów, które można by tej operacji poddać... Dobra, nieważne, teraz widzę, że jakieś głupie to było :lol:

 

No przecież w ostatnim rozdziale Midnight i Maks się pobierają :v Midnight Blossom-Rawska :D

 

A ja wiem, co z tego wyjdzie:

1333832867_by_kinder15_600.jpg

Ślub, wesele, a dziewięć miesięcy później Maksymilian The Moonlight :rainderp:

 

I liczysz, że od tak powiem?

 

Eeeee, tak? :D

 

Cóż, to mogę podsumować tylko tak: :octcry:

 

A rycz sobie, rycz. Krytyka bardzo dobrze na ciebie działa. Trochę narzekasz, trochę jojczysz, trochę skamlesz, a potem zawsze wracasz z lepszym produktem. Jeśli tak to ma działać, to ja cię zamierzam opier.alać z prawdziwą przyjemnością.

 

Chylę kapelusza!

Made

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja cię zamierzam opier.alać z prawdziwą przyjemnością.

Wszyscy mnie zawsze opierdalają, ile można? :octcry:

 

Ślub, wesele, a dziewięć miesięcy później Maksymilian The Moonlight

No nie szalejmy :rainderp:

 

Eeeee, tak? :D

Pozwól, że podsumuję to prawdziwym klasykiem internetów:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja z kolei nie "opierdzielam", tylko mówię prosto z mostu :P A że w tym wypadku autor zasługuje na masę gratulacji, to gratuluję ile wlezie :rd6: No i dzielę się swoimi chorymi przemyśleniami. I zakładam, że jest to motywujące :D

A z tymi romansami się rozszaleliście, że ho ho!

A i tak zeżre ich 0-6 zanim powiedzą "tak", huehuehue

:discord2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem podzielić się kilkoma spoilerami z nadchodzących wydarzeń:

  • Tak. W ostatnim rozdziale Midnight i Maks się pobierają
  • W najbliższym czasie ocalali znajdą czołg. Uruchomią go i zrobią rajd na siedlisko zero-sześć
  • Maks zostanie ranny, ale magia jednorożców znów go uratuje. Po raz kolejny wykorzysta swój limit szczęścia
  • OP walka Midnight i zero-sześć
  • Ocalali zaadoptują szpital do swoich potrzeb jako nową, stałą siedzibę.
  • Podjęta zostanie próba oswojenia zdziczałego kundla
  • Wszyscy będą ucztować, zajadając niedoszłego pupila
  • Nastąpi mały kryzys między Mid i Maksem. Ale szybko dojdą do wniosku, że nie mogą bez siebie żyć. Maks oświadcza się kucoperkowi.
  • Kucoperek się godzi.
  • Końcowa scena to przejazd czołgiem jedną z ulic, tuż po ślubie Midnight i Maksa.
  • Podczas przejazdu znajdują zapominae lądowisko wojskowych helikopterów bojowych.
  • Naprawiają trzy z nich i ganiają po mieście niedobitki zero-sześć i kundli.
  • Ogólny rozpierdol w i tak rozpierdolonym Londynie.
  • Biba do białego rana, pieczenie kundli.

Zadowoleni? :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, Szymon :D Widziałem Cię w rozdziałach, ale komentarza to już nie zostawiłeś :suspicious: Nie znajdzie się chwila między szlachtowaniem potworów w Dark Souls 2 a kolejnym wyścigiem w Grid 2 na skrobnięcie kilku słów, zastrzeżeń, bądź sugestii? :v

 

tym czołgiem będzie Maus

Bo ja się na czołgach znam :rainderp: Ma lufę, ma dżdżownice, czyli czołk :v

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, Szymon :D Widziałem Cię w rozdziałach, ale komentarza to już nie zostawiłeś :suspicious:

Coś czuję że w najbliższym rozdziale przeczytamy o Simonie, co zmarł po tym jak postrzelił się w kolano... dwa razy :ming:

Ze mną trochę tak jak z tym dzieciakiem z kawału co zaczął mówić w wieku 4 lat, wszystko jest ok to się nie odzywam. A jak widzę że niektórzy piszą posty dłuższe od moich wypracowań ze szkoły, to odechciewa mi się moich dwuzdaniowych wypocin.

PS. W Dark Souls to nie ty szlachtujesz potwory, to one szlachtują ciebie...

Edytowano przez SzymonL
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak widzę że niektórzy piszą posty dłuższe od moich wypracowań ze szkoły, to odechciewa mi się moich dwuzdaniowych wypocin.

 

Cenię sobie każdy komentarz. Po nich widzę jaki jest odbiór tekstu, no i motywuje to do pracy :D Kojarzę obecnie co najmniej cztery różne teksty Które porzuciłem przez brak komentarzy do nich... (Tak, grożę wam :rainderp: ).

 

Ten temat był wiele razy wałkowany na forum. Przeczytałeś - skomentuj. Nie ważne, że inni napisali to co Ty chciałeś napisać, napisz, że się z nimi zgadzasz, dodaj nawet jedno zdanie od siebie. Autor wtedy wie ile mniej więcej ludzi czyta jego dzieło i to go motywuje do pracy. Wiele razy widziałem ludzi zalegających w tematach, potem w dokumentach, a nie komentujących, (Czyż nie, Foley? Ostatnia sytuacja nawet).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda. Podobno wiele fanfików umarło śmiercią naturalną, przez to, że nikt nie chciał skomentować. Autor niepewnie, zadaje sobie pytanie: Czy mój fanfik jest, aż tak zły, że go nawet nie chcą komentować? Czy piszę, aż tak tragicznie?

Ciekawe czy ktoś targnął się przez to na swoje życie? :cheese:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie na życie, ale na swoje fanfiki na pewno :D

To tak, najpierw kopiemy autora w zad, żeby pisał rozdział, a potem kopiemy czytelników, żeby komentowali :evilshy:

 

Z tym pierwszym trzeba uważać, bo jeszcze się autor zepsuje, chcąc zadowolić wiecznie niecierpliwych czytelników. Dlatego ja osobiście wychodzę z założenia, by pisali powoli i spokojnie, by dać nam dzieło najwyższych lotów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, udało mi się przezwyciężyć większość problemów technicznych i wmówić sobie, że "przecież jutro już sobie w końcu odeśpię" :lie:

Do rzeczy:

Cieszy, że mamy wyjaśnienie tego, co spotkało naszych "drogich" buntowników, bo zaleciało mi taktyką, skąd już tylko jeden krok do militarystyki. Tak więc, jestem ukontentowany :)

Ale coś mi się wydaje, że nasi główni bohaterowie mają za dużo czasu. Czemu? Bo znowu zbiera im się na filozoficzne gadki, tak dla odmiany gacek zarzuca temat śmierci :ming: Myślę, że gdybym ja żył w postapokaliptycznym świecie nie zadałbym sobie takich pytań więcej niż raz. To powoduje, że w moich oczach bohaterowie są w zasadzie... wrażliwi. Porównując ze mną :D Czyli w zasadzie wychodzi na plus, bo mam(y) rozszerzenie charakteru, chociaż Maks już wrażliwość parę razy udowodnił.

– Nie – odparłem. – Kiedy planuję iść do kibla i zrzucić balast nie ma cię w tym planie – odparłem z całkowitą powagą.

Lubię jak w tekście mamy do czynienia z tego typu żartobliwymi wstawkami. Szczególnie dla mnie wydają się być życiowe i realistyczne.

Aż tu nagle... Łup! Ze zwyczajnej pogawędki wpadamy w zapowiedź ciekawej i intrygującej akcji - jestem na tak! Lubię takie zwroty :) Tym razem zostałem zaskoczony - myślałem, że znowu będzie chodziło o jakiś meldunek z przeszłości. Jak jednak widać, autor serwuje nam historię obfitującą w takie oto nagłe wypadki, co oczywiście wychodzi na plus.

Więc tak, jest ratunek, czyli trzeba się do niego dostać... Jednak najpierw trzeba przygotować jakieś graty na drogę, nie? Na szczęście autor nie zapomniał o takim szczególe, więc nie mam się czego czepiać.

Uciekać czy zostać, oto jest pytanie... Ja bym od razu brał śmigłowiec i ruszał :D

No, ale cóż... Pomysł z głośnikami logiczny i prosty. W teorii :rdblink: Dobry plan opracowuje się tak, że zakładamy, że jeśli coś może pójść źle, to pójdzie źle. I dopiero w oparciu o to udoskonalamy plan. Ale jeśli ma się i tak jedną szansę :dunno: Ucieczka po cichu w powietrze byłaby trudniejsza, ale większe prawdopodobieństwo, że się powiedzie.

A utwór adekwatny do celu, w którym został użyty :lol:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...