Skocz do zawartości

Save me [Epic][Z][Slice of life][Human][Postapocalyptic]


Recommended Posts

Nadgoniłem dwa rozdziały.

 

Co dostaliśmy?

 

Wybuchy. Więcej wybuchów. Jeszcze trochę wybuchów. Jedna strzelania, druga strzelania, bijatyka... nie powiem - w połowie szóstego rozdziału byłem tym już tak znużony, że chciałem wyłączyć to w diabły. Za dużo - zdecydowanie za dużo. W porównaniu z czterema pierwszymi rozdziałami te dwa są zwyczajnie przeładowane i nudne - kiepsko panie Bester, kiepsko.

 

Co do relacji między głównymi bohaterami, to przestała się ona kleić. Wydaje się teraz taka... sztuczna i naciągana. Ciągłe powtarzanie motywu z gryzieniem na początku bawiło a teraz jest już po prostu męczące - sugerowałbym tu nieco umiaru.

 

Ubodły mnie również opisy jak to non stop dzielni obrońcy wyrzucają ze swych maszyn zniszczenia "rzekę ołowiu", jakby w ogóle nie martwili się o amunicję albo nosili ją ze sobą całymi skrzyniami. Skojarzyło mi się to z amerykańskimi filmami klasy B, gdzie dzielna drużyna, nie zmieniając magazynków, wybijała pół poppulacji średniej wielkości kraju. Plus brak jakichkolwiek strat nie licząc końcówki rozdziału szóstego - ale to jeszcze nie jest taki problem, wszak po latach walk przeżywają najlepsi. Mimo to miło byłoby zobaczyć jak kilku bohaterów trafia w ten czy inny sposób szlag. Tak dla realizmu.

 

Ostatni zarzut - nadużywanie przekleństw. Tego jest po prostu za dużo i bardzo wpływa to na odbiór tekstu. Rozumiem, że w ogniu walki musi polecieć jedno czy drugie przekleństwo i to jak najbardziej pasuje. Ale nie w takich ilościach. A już nadużywanie ich w przemyśleniach bohatera jest po prostu niesmaczne i zabija radość lektury.

 

Podsumowując - dwa zdecydowanie gorsze rozdziały. Mam nadzieję, że kolejne będą tylko lepsze.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagły przypływ natchnienia i chęci do pisania? Rozdział (część) w dwa dni? Kurcze, niejeden pisarz o tym marzy... heh. Oby częściej.

To też, ale w głównej mierze spokój i nieco czasu. Pisałbym więcej, gdyby nie to, że po powrocie z praktyk z miejsca walę w kimę, po czym wstaję cztery godziny później, jeszcze bardziej zmordowany :v

 

Z tego co wiem gdy pisarze Pracy Wspólnej mieli motywacje i zapał to pisali 90+ stron w 2 tygodnie, a ty w dwa dni... Może dużo krótszy rozdział ale jednak!!

Szóstą część pisałem siedem godzin na przestrzeni dwóch dni. Piątą napisałem w jedno popołudnie w pięć godzin. Poprzednie części pisałem w podobnym tempie. Z innej beczki, "Spadającą Gwiazdę" zaplanowałem i napisałem tego samego dnia. W południe wracając ze sklepu wpadłem na pomysł, zanim dotarłem do pokoju miałem zarys fabuły, a wieczorem około 21 miałem gotowy tekst.

 

Wybuchy. Więcej wybuchów. Jeszcze trochę wybuchów. Jedna strzelania, druga strzelania, bijatyka... nie powiem - w połowie szóstego rozdziału byłem tym już tak znużony, że chciałem wyłączyć to w diabły. Za dużo - zdecydowanie za dużo. W porównaniu z czterema pierwszymi rozdziałami te dwa są zwyczajnie przeładowane i nudne - kiepsko panie Bester, kiepsko.

Co kto lubi. Polecam sprawdzić, czy w międzyczasie nie umknęło Ci to co dzieje się w tle i co warunkuje takie a nie inne zachowanie ludzi.

 

Ubodły mnie również opisy jak to non stop dzielni obrońcy wyrzucają ze swych maszyn zniszczenia "rzekę ołowiu", jakby w ogóle nie martwili się o amunicję albo nosili ją ze sobą całymi skrzyniami.

Cytat z pierwszego rozdziału:

"Doskonale wiem, że w magazynach, w części podziemnego parkingu, mają tam tego, że styknęłoby na większą lokalną wojenkę."

Postanowiłem pominąć opis każdego zmieniania magazynka, by nie obciążać tym za bardzo tekstu. Ponadto: FN P90 - pojemność magazynka: 50 naboi, FN 2000 - 30 naboi. Wystarcza by przez nieco dłuższą chwilę prowadzić ostrzał. A określenie "rzeka ołowiu" zapożyczyłem z gry Max Payne 3, gdzie jest takowe osiągnięcie, kiedy wpakuje się odpowiednią ilość ołowiu w przeciwników.

 

Ostatni zarzut - nadużywanie przekleństw.

Przyznaję, sam zauważyłem, że nieco przegiąłem. Nawyki :v

 

Mimo to miło byłoby zobaczyć jak kilku bohaterów trafia w ten czy inny sposób szlag. Tak dla realizmu.

A końcówkę doczytałeś? W opowiadaniu jest mało bohaterów, skupiłem się na głównej dwójce, nie wprowadzając nadwyżek ludu czy kucy.

Z moich obliczeń wynika, że do tej pory zginęły dwie osoby i jeden kucyk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


"Doskonale wiem, że w magazynach, w części podziemnego parkingu, mają tam tego, że styknęłoby na większą lokalną wojenkę."

 

To wiem. Ale z opisów wynika, że całą tą amunicję noszą na akcje i ładują ją we wszystko dookoła. Nie za ciężko? :D

 

 


Polecam sprawdzić, czy w międzyczasie nie umknęło Ci to co dzieje się w tle i co warunkuje takie a nie inne zachowanie ludzi.

 

Nie umknęło, jednak zostało przytłoczone ilością eksplozji, wybuchów i wystrzelonego ołowiu.

 

 


Z moich obliczeń wynika, że do tej pory zginęły dwie osoby i jeden kucyk.

 

Mało! To jest wojna panie :D Ale to akurat jest kwestia gustu - ja lubię jak trup po stronie tych "dobrych" ściele się gęsto. W końcu nie są niezniszczalni. I za to należy się pochwała - choć główni bohaterowie mają sporo szczęścia to nie są Stevenami Segalami i jakieś tam kontuzje, rany i ogólna proza życia ich dotyka. To jest fajne :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Z innej beczki, "Spadającą Gwiazdę" zaplanowałem i napisałem tego samego dnia. W południe wracając ze sklepu wpadłem na pomysł, zanim dotarłem do pokoju miałem zarys fabuły, a wieczorem około 21 miałem gotowy tekst.

 

No... To jest jeden z moich ulubionych fików o Gackach :) Powiem szczerze, CIEKŁEM. Na końcu lektury... Przybiłeś mnie jak autor MLD normalnie. Tak poczułem ból bohatera i taką sympatie do Midnight. Teraz wiem czemu tak lubisz u gacka to imię :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało! To jest wojna panie :D Ale to akurat jest kwestia gustu - ja lubię jak trup po stronie tych "dobrych" ściele się gęsto. W końcu nie są niezniszczalni. I za to należy się pochwała - choć główni bohaterowie mają sporo szczęścia to nie są Stevenami Segalami i jakieś tam kontuzje, rany i ogólna proza życia ich dotyka. To jest fajne :D

Mało, ponieważ jak wspomniałem, mało postaci. Ale główna dwójka też obrywa. Jakby nie patrzeć Maks swoje przecierpiał, nie jest terminatorem, chociaż kiedy adrenalina daje w żyłę, każdy staje chwilowo ponad swoje możliwości :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PONIŻSZA OPINIA PISANA BYŁA W TRAKCIE CZYTANIA FANFIKA. ZAWIERA SPOILERY ORAZ ŚLADOWE ILOŚCI ORZECHÓW ARACHIDOWYCH.

 

Zaczęłam czytać komentarz Dolara, ale przerwałam po kilku linijkach, żeby się nie sugerować.

 

 

Nie wiem, czy byłbym szczęśliwszy wiedząc co się święci i mogąc pożegnać się z najbliższymi.

 

 

W sumie ciekawe pytanie. Nie raz się nad tym zastanawiałam. Z jednej strony byłoby cudownie móc się przygotować do śmierci kogoś bliskiego, powiedzieć wszystko, na co brakuje czasu i chęci w ciągu codziennych zajęć, wyrazić uczucia, które tłumi rutyna i strach przed zbłaźnieniem się... Nie ma nic gorszego niż nagła, niespodziewana śmierć. Z drugiej strony, faktycznie byłoby to niepokojące. Ale w sumie, gdybym miała decydować, chciałabym znać datę własnej śmierci. To, co jest znane, budzi mniejszy lęk.

 

Cała ta opowieść Mid nie jest czymś, co budzi jakieś wielkie emocje. Zrozumiałabym, gdyby panna nietoperek powiedziała, że, nie wiem, zrzucają niedorozwinięte niemowlęta w przepaść... a nie, to chyba nie zrobiłoby na Maksie odpowiedniego wrażenia, zważywszy na fakt, że coś podobnego już pewnie słyszał na lekcjach historii ;).

 

Zaraz. W rozdziale piątym – oni biegli korytarzem i rzucali granaty za siebie w tym samym korytarzu? Jak oni to przeżyli? Fala uderzeniowa powinna rozwalić im łby, a nie tylko sprawić, że „czuli się jak w bębnie pralki”. Środki wybuchowe stosuje się, gdy jest coś, za czym można się schować.

 

Ten dowódca trochę za bardzo panikuje jak na dowódcę. Noż kurde, powinien być do tego przyzwyczajony, w końcu z jakiegoś powodu tym dowódcą jest, a on tylko, za przeproszeniem, kurwami rzuca na lewo i prawo. W ogóle bardzo dużo tu przekleństw. Strasznie. Ależ oni bluzgają. Jeszcze rozumiem ten fragment, kiedy ewakuowali się kanałami i przekleństwa wplatałeś w rozmowę (czy raczej: wymianę spanikowanych okrzyków), ale po co tyle tego w narracji? Niby mamy pierwszoosobówkę, a przemyślenia bohatera rządzą się swoimi prawami... ale jednak czułam się tak, jakbym słuchała moich dawnych kolegów z gimnazjum (w pierwszej chwili chciałam napisać: „panów meneli spod monopolowego”, ale uświadomiłam sobie, że panowie menelowie spod monopolowego są zawsze bardzo grzeczni, zwłaszcza kiedy chcą „pożyczyć” dwójkę).

 

Podoba mi się zabieg na początku części piątej, czyli wyrwanie akapitu ze środka rozdziału i wstawienie go na początek. Fajnie wyszło, chociaż w pierwszym odruchu pomyślałam, że coś mnie ominęło :P.

 

Boli mnie ten brak korekty. Wiem, że to poprawisz, że się zrobi, że będzie, ale i tak mnie boli. Interpunkcja rozdziałów I–IV i ostatnich to niebo a ziemia.

 

Nie ogarniam tej rosnącej nienawiści w stosunku do strażników. Czy tam naprawdę wcześniej nikt nie zginął, że tak to nimi wstrząsnęło? Bez przesady. Żyją w postapokaliptycznym świecie oblężonym przez krwiożercze kundle i tajemnicze zero–szóstki zdolne przerobić człowieka na tatar zanim ten zorientuje się, że właśnie opuszcza ziemski padół. Nie, żeby coś, ale jednak powinni liczyć się ze zwiększonym ryzykiem trwałego kalectwa / urazu psychicznego / rozczłonkowania na skrzyżowaniu. (Cóż, nieco później doczytałam, że pan żołnierz palnął sobie w łeb. Ale i tak powyższy akapit jest aktualny. NAPRAWDĘ nikt wcześniej tego nie zrobił, że się tak przejęli? Ludzie odbierają sobie życie, nawet jeśli nie muszą bać się ataku jakichś dziwnych kreatur i generalnie nie żyją w bunkrze po katastrofie.)

 

 

– Myślisz, że w końcu dostaniemy kolację? – spytała.

To pytanie uświadomiło mi, że od dwóch dni właściwie nie dostaliśmy nic do żarcia po powrocie do jednostki.

 

 

Serio? Niepowodzenie na zewnątrz jest karane głodzeniem? Głodzeniem osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo całej strefy? Ja nie chcę krakać, ale z taką taktyką nie wróżę im dobrej przyszłości (o ile można mówić o „dobrej przyszłości” w takim świecie, jaki opisujesz).

 

 

Co do relacji między głównymi bohaterami, to przestała się ona kleić. Wydaje się teraz taka... sztuczna i naciągana.

 

Nie zauważyłam, żeby ta relacja uległa znacznej zmianie :D. Aczkolwiek:

 

 

Sam wolałem przyjąć cios przeznaczony dla niej i móc potem z pełną wściekłością oddać, niż by ktoś miał jej zrobić krzywdę.

 

Tylko spróbuj wpleść w to opowiadanie wątek romantyczny z Maksem i Mid w rolach głównych, a to ja tobie zrobię krzywdę. Mówię serio. Ich relacje nie są ani stricte przyjacielskie, ani do końca partnerskie, ani nawet jak między rodzeństwem. Są mocno specyficzne i za każdym razem, kiedy czytam takie wstawki, boję się, że pójdziesz w złą stronę. Besterze, nie idź tą drogą!

 

Dalej mamy scenę bójki, czy – jak kto woli – mordobicie. Och, jak ty lubisz te mordobicia. Wiedziałam, że się nie oprzesz i czekałam na nie od początku.

Po pierwsze: wbijanie noży lub śrubokrętów w członki przeciwników nie jest ani fajne, ani potrzebne. Po drugie: łamanie kończyn przychodzi im nad wyraz łatwo, zważywszy na fakt, że część z nich prawdopodobnie jest postury Maksa (skoro wzięli to chuchro, to czemu innych chucher mieliby nie brać?). Po trzecie: zarówno łamanie kończyn, jak i wbijanie noży i śrubokrętów w członki mieszkańców z pewnością przyniesie im wyczekiwany szacunek i miłość wszystkich pozostałych przy życiu jednostek. Na bank.

 

 

Zapewne przez tych dupków ze stołówki dostaniemy tydzień zawieszenia w obowiązkach i czyszczenie sraczy.

 

Niezależnie od tego, jakimi dupkami byli prowokatorzy, to jednak Max i spółka okazali się tymi, którzy zrobili swoim pobratymcom realną krzywdę. W związku z tym tydzień zawieszenia w obowiązkach i czyszczenie sraczy jak najbardziej im się należy.

 

 

Jesteście tutaj by ich strzec. Bronić. Nie tłuc po ryjach, łamać kości, albo wbijać noże. Wiem, że tamci sobie na to zasłużyli, ale chyba rozumiecie, jak bardzo sobie w ten sposób zaszkodziliście?

 

Mądry pan, bardzo mądry.

 

 

– Po pierwsze – syknęła, stukając kopytem w moją brodę i nieco unosząc moją głowę – nie traktuj mnie jak źrebaka. Trochę już przeżyłam i umiem o siebie zadbać. Jesteś trochę przewrażliwiony. Po drugie, owszem, nie cieszę się na myśl o jutrzejszej wyprawie, ale takie są rozkazy. Po trzecie, Skoro już w tym siedzimy razem, to razem też przez to przejdziemy. Dobrze wiesz, że oboje święci nie jesteśmy i nie raz nie dwa, jedno za drugie obrywało, albo cierpiało razem z nim, więc to żadna nowość.

 

A właśnie, że byłoby psychologicznie wiarygodniej, gdyby po zdzieleniu go po ryju powiedziała: „Wplątałeś mnie w gówno, gnoju”. Wkurza mnie ta jej honorowość.

 

Nie powstrzymam się:

 

Obraz jak po jakiejś większej rozpierdolże, kolokwialnie rzecz ujmując.

 

Autokorekta Worda jak zawsze pomocna :P.

 

 

Widzieliśmy jak zmora utrzymuje bezpieczną odległość od płomieni. Znaleźliśmy sposób na to chujstwo!

 

Nie mam pojęcia, czym jest zero–szóstka nazywana od czasu do czasu zmorą, ale ogień jest tym, czego boi się większość zwierząt, więc wypróbowując sposoby walki z tym czymś zapewne zaczęłabym właśnie od niego.

 

 

Ronson chyba nawet się nie zatrzymał. Przechodząc wycelował w głowę pegaza i pociągnął za spust. Huk wystrzału szarpnął mnie za serce. Widziałem jak Hagen opada bez życia na ziemię.

 

A Maksa nie zabił w ten sam sposób, ponieważ Max jest głównym bohaterem i byłoby głupio, gdyby umarł tak po prostu.

 

 

Spojrzałem w stronę Mid. Nawet nie zdawałem sobie sprawy kiedy łzy napłynęły mi do oczu. Zorientowałem się dopiero wtedy, kiedy zaczęły spływać po policzkach. Płakałem jak dziecko. Wielkie krople spadały na beton, splamiony moja krwią.

 

A wokół ciągle szaleją zmory i płomienie. Tak dla przypomnienia.

 

Przede wszystkim: Max został postrzelony gdzieś w okolicach klatki piersiowej / brzucha i nie zginął na miejscu. Ma połamane żebra albo coś wbiło mu się w pierś i może chodzić i nieść na rękach nieprzytomną Mid. Nic nie robi sobie z faktu, że ich oboje powinien zabić żar (tam się nieprzerwanie pali! Pieprznęło kilka kanistrów paliwa!) albo dym.

 

Nie mam pojęcia, w jaki sposób zamierzasz ich uratować, ale to już na tym etapie jest mocno naciągane.

 

 

Mimo to miło byłoby zobaczyć jak kilku bohaterów trafia w ten czy inny sposób szlag.

 

Właśnie, bester. Trzeba było wprowadzić więcej postaci, wówczas miałbyś kogo mordować. Bierz przykład z George’a R. R. Martina – wszyscy go nienawidzą :D.

 

W każdym razie, czekam na kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że będą lepsze.

 

 

Przybiłeś mnie jak autor MLD normalnie.

 

Porównywanie „Spadającej Gwiazdy” do „MLD” to według mnie totalne nieporozumienie. „MLD” to kiepski wyciskacz łez, a „Spadająca Gwiazda” – przepiękna obyczajówka o przyjaźni i odchodzeniu.

 

Madeleine

 

PS. Obiecane orzechy arachidowe:

 

 

orzechy8.jpg

 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Madeleine, co do jednej Twojej uwagi, to postaram się uspokoić. Jeżeli nasz drogi autor będzie miał gorszy dzień i wplecie tam jakieś wątki romantyczne, to jako pre-reader poruszę niebo i ziemię, żeby wypalić tą herezję :evilshy:

PS: Orzechy archadiowe mnie rozbroiły :lol:

PS2: Nie mordować mi tu bohaterów! Jak ktoś ma niedosyt zwłok to polecam MLN :rdblink: To niekulturalne tworzyć bohaterów tylko po to, żeby ich zabić :hmpf:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


To niekulturalne tworzyć bohaterów tylko po to, żeby ich zabić

 

Bohaterowie są od tego żeby ginąć :D Nie muszą robić tego całymi stadami jak w GoT, ale jak wszyscy przeżywają to jest nudno i nierealistycznie. Po to się ich właśnie tworzy - parafrazując tekst z pewnego serialu - "Bohater - niezbędny w każdym opowiadaniu, jednorazowy element, który można bez żalu poświęcić". Ale dobra - koniec offtopu. Jeżeli dyskusja ma się toczyć to przenieśmy ją do Stowarzyszenia Żyjących Piszących i nie zaśmiecajmy Besterowi tematu.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, pora się bronić. Zaciekle.

 

Po komentarzach Madeleine i Dolara miałem ochotę porzucić tekst. Główne ze względu na fakt, iż prawdopodobnie nie sprostam wymaganiom stawianym przez czytelników względem tekstu. Niezależnie od tego co wydarzy się dalej, nie będzie to pewnie tak dobre, jak to czego oczekujecie i to co urosło w wyobraźni. Liczyłem, że popularność tekstu bardzo mi pomoże. Owszem, pomogła mi, bo gdyby nie wasze komentarze, pewnie całość zostałaby dawno porzucona. Kwestia, że nieco mnie to przerosło i teraz widzę, ile oczekuje się od tego opowiadania. Cóż, nie jestem Pillsterem, by stwierdzić "ok, no problem". Jestem zwykłym amatorem, który poważniej pisze od roku. Mogę najzwyczajniej nie dać sobie rady. Nic nadzwyczajnego.

 

Przejdźmy zatem do wspomnianej zaciekłej obrony:

Bohaterowie są od tego żeby ginąć

Masz klawiaturę? Masz. Masz edytor tekstu? Masz. Więc stwórz własne opowiadanie w którym mordujesz wszystkich bohaterów. Ja nie planowałem zabijać na pęczki w tym opowiadaniu. Owszem, kilka postaci miało umrzeć, znasz mnie przecież, ale nie zamierzałem mordować jak leci.

 

W zasadzie, Maks i Midnight nie żyją, więc w kolejnym rozdziale wprowadzę więcej postaci, więcej bohaterów, których będę mógł mordować po dwie-trzy na rozdział. (A może żyją?)

 

Wybuchy. Więcej wybuchów. Jeszcze trochę wybuchów. Jedna strzelania, druga strzelania, bijatyka... nie powiem - w połowie szóstego rozdziału byłem tym już tak znużony, że chciałem wyłączyć to w diabły. Za dużo - zdecydowanie za dużo. W porównaniu z czterema pierwszymi rozdziałami te dwa są zwyczajnie przeładowane i nudne - kiepsko panie Bester, kiepsko.

Więc ciekaw jestem co powiedziałbyś o drugiej części "Jak wytresować smoka" :D

SPOILER Z TEGOŻ FILMU!

Tam pod koniec też roi się od wybuchów, prezentacji mocy i siły i jeszcze większych wybuchów. Szczerbatek daje czadu i jakoś nikt nie narzeka.

Poza tym, znasz moje teksty i wiesz, że w znacznej większości dominuje akcja. Taki mój styl i pomysł. Deal witch it.

 

Zaraz. W rozdziale piątym – oni biegli korytarzem i rzucali granaty za siebie w tym samym korytarzu? Jak oni to przeżyli? Fala uderzeniowa powinna rozwalić im łby, a nie tylko sprawić, że „czuli się jak w bębnie pralki”. Środki wybuchowe stosuje się, gdy jest coś, za czym można się schować.

Może i faktycznie przegiąłem :v

 

Ten dowódca trochę za bardzo panikuje jak na dowódcę. Noż kurde, powinien być do tego przyzwyczajony, w końcu z jakiegoś powodu tym dowódcą jest, a on tylko, za przeproszeniem, kurwami rzuca na lewo i prawo.

Taki styl. Jakby nie było, uratował wszystkich.

 

Nie ogarniam tej rosnącej nienawiści w stosunku do strażników. Czy tam naprawdę wcześniej nikt nie zginął, że tak to nimi wstrząsnęło? Bez przesady. Żyją w postapokaliptycznym świecie oblężonym przez krwiożercze kundle i tajemnicze zero–szóstki zdolne przerobić człowieka na tatar zanim ten zorientuje się, że właśnie opuszcza ziemski padół. Nie, żeby coś, ale jednak powinni liczyć się ze zwiększonym ryzykiem trwałego kalectwa / urazu psychicznego / rozczłonkowania na skrzyżowaniu. (Cóż, nieco później doczytałam, że pan żołnierz palnął sobie w łeb. Ale i tak powyższy akapit jest aktualny. NAPRAWDĘ nikt wcześniej tego nie zrobił, że się tak przejęli? Ludzie odbierają sobie życie, nawet jeśli nie muszą bać się ataku jakichś dziwnych kreatur i generalnie nie żyją w bunkrze po katastrofie.)

Opowiadanie zaczyna się tuż przed wydarzeniami które przepełniają beczkę prochu na której siedzą wszyscy mieszkańcy. Seria niepowodzeń strażników podważa słuszność ich służby. Skoro nie potrafią zadbać o siebie, więc jak mają zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom? Zatem, ucinają im racje w ramach protestu.

 

Serio? Niepowodzenie na zewnątrz jest karane głodzeniem? Głodzeniem osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo całej strefy? Ja nie chcę krakać, ale z taką taktyką nie wróżę im dobrej przyszłości (o ile można mówić o „dobrej przyszłości” w takim świecie, jaki opisujesz).

Drobny bunt cywilnej części mieszkańców jednostki. Pragnę zauważyć, że odpowiednio to zaadresowałem w dalszej części tego rozdziału, w wypowiedzi Jonesa. Wspomniał iż nie wiedział jak ta sytuacja wygląda, ponieważ nikt się nie skarżył.

 

Tylko spróbuj wpleść w to opowiadanie wątek romantyczny z Maksem i Mid w rolach głównych, a to ja tobie zrobię krzywdę. Mówię serio. Ich relacje nie są ani stricte przyjacielskie, ani do końca partnerskie, ani nawet jak między rodzeństwem. Są mocno specyficzne i za każdym razem, kiedy czytam takie wstawki, boję się, że pójdziesz w złą stronę. Besterze, nie idź tą drogą!

Wplotę tam cokolwiek tylko będę chciał :D Aczkolwiek, romanse to nie moja działka.

 

Po pierwsze: wbijanie noży lub śrubokrętów w członki przeciwników nie jest ani fajne, ani potrzebne. Po drugie: łamanie kończyn przychodzi im nad wyraz łatwo, zważywszy na fakt, że część z nich prawdopodobnie jest postury Maksa (skoro wzięli to chuchro, to czemu innych chucher mieliby nie brać?).

Nie wspomniałem nigdzie o posturze pozostałych strażników. Błędne założenie, że reszta to też takie chuchra jak Maksio. Poza tym Sven, mógł ćwiczyć cokolwiek przed upadkiem świata. Nie wspominam o przeszłości innych postaci czy o ich umiejętnościach, przez wzgląd na to, iż tekst jest prowadzony z punku widzenia Maksa. Maks jest odludkiem, to wiadomo, więc nie wie czy Sven cokolwiek ćwiczył, być może zawodowo łamał kości na bramkach w klubach? Maks tego nie wie, nie wiedzą więc tego też czytelnicy. A wbijanie narzędzi? Bójka to bójka, adrenalina, szybkie decyzje i są potem opłakane efekty. Albo Ty ich, albo oni Ciebie.

 

Wkurza mnie ta jej honorowość.

Sądziłem, że odpowiednio nakreśliłem charakter Midnight. W moim świecie kucoperki są honorowymi stworzeniami. Bardzo honorowymi. Gacek nie powie co mu leży na wątrobie względem drugiej osoby, zwłaszcza takiej, która jest gotowa wiele poświęcić dla niego. Być może jakoś to okaże, trochę nieprzewidywalności może się przydać.

 

A Maksa nie zabił w ten sam sposób, ponieważ Max jest głównym bohaterem i byłoby głupio, gdyby umarł tak po prostu.

Ronson uznał, że fajniej będzie jak Maksa rozszarpią stwory. Reszta była dla niego mniej znacząca, więc odstrzelił Hagena jak kaczkę.

 

Przede wszystkim: Max został postrzelony gdzieś w okolicach klatki piersiowej / brzucha i nie zginął na miejscu. Ma połamane żebra albo coś wbiło mu się w pierś i może chodzić i nieść na rękach nieprzytomną Mid. Nic nie robi sobie z faktu, że ich oboje powinien zabić żar (tam się nieprzerwanie pali! Pieprznęło kilka kanistrów paliwa!) albo dym.

Tutaj zupełnie inaczej wyobraziliśmy sobie tę scenę. Ja inaczej podczas pisania, Ty inaczej podczas czytania. Benzyna spalała się na wolnym powietrzu, będąc rozlana na dużym obszarze w postaci linii. Żar nie był za duży, zwłaszcza, że ta dwójka poleciała za okrąg okalający transporter. Dym - uleciał w cholerę.

A obrażenia - fikcja literacka. Gdybym miał się trzymać medycznego aspektu każdego urazu, Maks zszedłby na pourazowy obrzęk mózgu po uderzeniu głową w hartowaną szybę samochodu, w jednym z poprzednich rozdziałów.

 

Reasumując tego posta w stylu tl;dr. Nie sprostam wymaganiom wszystkim. Jednym ten tekst się spodoba, innym nie. Jedni będą zadowoleni tym co zaplanowałem, inni będą kręcić nosem. Jestem amatorem, nie sprostam wymaganiom wszystkich, to już wiem. Każdy oczekuje czegoś innego, każdy inaczej widzi świat który przedstawiłem i relację między bohaterami.

 

I jeszcze jedno:

Porównywanie „Spadającej Gwiazdy” do „MLD” to według mnie totalne nieporozumienie. „MLD” to kiepski wyciskacz łez, a „Spadająca Gwiazda” – przepiękna obyczajówka o przyjaźni i odchodzeniu.

 

No... To jest jeden z moich ulubionych fików o Gackach :) Powiem szczerze, CIEKŁEM. Na końcu lektury... Przybiłeś mnie jak autor MLD normalnie. Tak poczułem ból bohatera i taką sympatie do Midnight. Teraz wiem czemu tak lubisz u gacka to imię :)

 

Ale waszych komentarzy nie widziałem w temacie opowiadania.

 

Ludzie, komentujcie jak przeczytacie. Potem zdziwienie jak tekst poleci do archiwum, skąd autor miał wiedzieć, że FF komuś się spodobał? Mówię tutaj o ogóle opowiadań. Sporo ludzi nie komentuje, nie wiem zupełnie czemu, a autorzy potem porzucają teksty.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Po komentarzach Madeleine i Dolara miałem ochotę porzucić tekst.

 

Spróbuj to zrobić a zapoznasz się z takim słownictwem do którego opisu należałoby koniecznie dodać przymiotnik "wulgarne". :D

 

 


Masz klawiaturę? Masz. Masz edytor tekstu? Masz. Więc stwórz własne opowiadanie w którym mordujesz wszystkich bohaterów.

 

Czytałeś "Aleo he Polis!"? :crazytwi:

 

 


Więc ciekaw jestem co powiedziałbyś o drugiej części "Jak wytresować smoka"
SPOILER Z TEGOŻ FILMU!


Poza tym, znasz moje teksty i wiesz, że w znacznej większości dominuje akcja. Taki mój styl i pomysł. Deal witch it.

 

Po pierwsze to wiedźmą nie jestem (with, Bester, nie witch :D). Po drugie jako czytelnik mogę mówić co mi się podoba a co nie - taki już los autora, że nie przypasuje wszystkim - nie da się po prostu :D. A Smoka jeszcze nie widziałem - muszę rzecz nadrobić :D

 

Tak więc kończ marudzenie o "porzucaniu tekstu" i pisz dalej. Możesz spodziewać się kolejnych komentarzy :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po komentarzach Madeleine i Dolara miałem ochotę porzucić tekst.

 

Kwestia, że nieco mnie to przerosło i teraz widzę, ile oczekuje się od tego opowiadania.

 

Przestań malkonteńcić.

 

Ale waszych komentarzy nie widziałem w temacie opowiadania.

 

To nie jest nasz obowiązek. To nie jest niczyj obowiązek.

To oczywiste, że autorowi pisze się lepiej, kiedy ma odzew, ale Mordecz powiedział kiedyś:

 

Początkującego pisarza powinno się uczyć, że ma pracować dla siebie, a nie dla innych - w przeciwnym razie nie osiągnie niczego poza rozczarowaniem.

 

Może nie do końca się z tym zgadzam, ale bardzo trafnie podsumowuje sytuację.

 

Więc ciekaw jestem co powiedziałbyś o drugiej części „Jak wytresować smoka”

 

Chciałam obejrzeć ze względu na niepełnosprawnego bohatera (a właściwie dwóch!), ale nie wierzę, że jest to tak dobre, jak część pierwsza. No i jeszcze trailery mówią, że wpieprzyli tam matkę Czkawki… Chyba sobie daruję. Ściągnę tylko soundtrack.

 

Skoro nie potrafią zadbać o siebie, więc jak mają zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom?

 

Ciekawe, jak mieszkańcy poradziliby sobie, gdyby strażników nie było wcale :D.

 

Wplotę tam cokolwiek tylko będę chciał :D

 

Nie odbieram ci tego prawa – napisałam tylko, jakie mogą być ewentualne konsekwencje jego użytkowania :P.

 

Nie wspomniałem nigdzie o posturze pozostałych strażników.

 

Rzeczywiście nie. Racja. (Sven koksu :P.)

 

Sądziłem, że odpowiednio nakreśliłem charakter Midnight.

 

Nakreśliłeś. Po prostu nie jest to moja ulubiona postać. Nigdzie nie napisałam, że jej charakter jest „zły”, tylko że mnie wkurza.

 

Benzyna spalała się na wolnym powietrzu, będąc rozlana na dużym obszarze w postaci linii. Żar nie był za duży, zwłaszcza, że ta dwójka poleciała za okrąg okalający transporter. Dym - uleciał w cholerę.

 

Faktycznie inaczej to sobie wyobraziliśmy. Nie wiedzieć czemu, wmówiłam sobie, że przestrzeń jest, jakby to rzec, bardziej zamknięta. Satysfakcjonuje mnie to wyjaśnienie.

 

A obrażenia - fikcja literacka.

 

Fikcja fikcją, ale chyba nie zaprzeczysz, że jak bohatera dziurawią jak sito, powinien zachować się przyzwoicie i paść martwy na bruk?  :crazytwi: 

 

Po drugie jako czytelnik mogę mówić co mi się podoba a co nie - taki już los autora, że nie przypasuje wszystkim - nie da się po prostu

 

No właśnie. Nasze komentarze w większości nie zostały napisane na zasadzie „to jest źle”, lecz – „to mi się nie podoba”. To jest różnica, więc nie jojcz.

 

Jestem amatorem, nie sprostam wymaganiom wszystkich

 

Nie sprostasz wymaganiom wszystkich nie dlatego że jesteś amatorem, lecz dlatego że jesteś człowiekiem i my też (o dziwo!) jesteśmy ludźmi (a przynajmniej nam się zdarza; taki Dolar na przykład od czasu do czasu lubi sobie pobyć wiedźmą). Każdy ma swoje gusta i tyle.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Madeleine

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest nasz obowiązek. To nie jest niczyj obowiązek.

To oczywiste, że autorowi pisze się lepiej, kiedy ma odzew, ale Mordecz powiedział kiedyś:

 

Może nie do końca się z tym zgadzam, ale bardzo trafnie podsumowuje sytuację.

Oczywiście, wytwórnie filmowe tworzą filmy dla siebie, pisarze piszą książki dla siebie, muzycy komponują dla siebie... Gdybym miał robić coś dla siebie z pewnością nie było by to pisanie opowiadań w klimacie mlp. Piszę, ponieważ szukam jakiejś akceptacji w moich pracach, zainteresowania, a jak dobrze pójdzie podziwu. Nie robię tego dla siebie, ponieważ lepsza umiejętność ubierania myśli w słowa nie jest mi potrzebna. Ba, nawet nie jest wskazana w tematyce którą studiuję.

 

A $ to i tak wiedźma :yay: !

Edytowano przez Draques
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, wytwórnie filmowe tworzą filmy dla siebie, pisarze piszą książki dla siebie, muzycy komponują dla siebie... Gdybym miał robić coś dla siebie z pewnością nie było by to pisanie opowiadań w klimacie mlp. Piszę, ponieważ szukam jakiejś akceptacji w moich pracach, zainteresowania, a jak dobrze pójdzie podziwu. Nie robię tego dla siebie, ponieważ lepsza umiejętność ubierania myśli w słowa nie jest mi potrzebna. Ba, nawet nie jest wskazana w tematyce którą studiuję.

 

A $ to i tak wiedźma :yay: !

 

Według mnie Mordecz lekko przegiął :( Od fanów DLA FANÓW! Nie dla siebie, gdyby Daniel Defoe pisał Robinsona Crusoe DLA SIEBIE, to gówno by z tego miał... Odniusł SUKCES BO LUDZIOM, w tym MI SAMEMU się ta powieść niezwykle podoba. Pisarz/Autor, potrzebuje czytelnika! Jeśli będzie pisał coś co czytelnikowi SIĘ NIE SPODOBA! To równie dobrze może tego wogóle nie pisać :( Takie jest moje zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasny gwint! Muszę udzielać się w temacie o fiku, którego nawet nie miałem okazji przeczytać, bo szafujecie moimi spostrzeżeniami bez przedstawienia (zrozumienia) pełnego kontekstu:

 

Wasz (a może mój) problem polega w mylnej interpretacji terminu "tworzenia dla siebie". Otóż amator pisze dla siebie z racji doskonalenia, profesjonalista również, lecz ten robi to w charakterze usługi tj. zarobi na wykonanym zleceniu lub chęci artystycznej ekspresji. Teraz przejdę do meritum, którego nikt do tej pory nie dostrzegł - jest duża różnica między pisaniem a publikacją, która może być następstwem, lecz nigdy jego zamiennikiem. Rozróżnianie tych terminów jest na tyle istotne, gdyż oba odnoszą się do zupełnie innych aspektów. Proces twórczy jest uzależniony od autora - to on musi wpierw przekonać samego siebie, że tworzenie tej historii ma jakikolwiek sens. Poświęca swój wolny czas na ubierania swoich myśli w słowa, przygotowuje i analizuje treść, potem podejmuje się konsultacji z zaufaną osobą, przygotowuje itd. Wszystkie przymiarki oraz przygotowania są "pracą dla siebie" realizowaną na samym początku każdej podejmowanej czynności. Jeśli uznajemy, że nasze dzieło jest wystarczająco dobre, podejmujemy się publikacji, czyli zwyczajowego aktu "od fanów dla fanów". Publikacja jest owocem podjętej pracy i tak powinna być rozumiana. Z kolei rezultatem jest cały wykaz w postaci komentarza.

 

Zaprezentowany kilka postów wyżej pokaz zwątpienia jest dobrym potwierdzeniem słów, że pozbawiony wiary we własne możliwości twórca spotka się wyłącznie z rozczarowaniem, bo zawsze znajdzie pretekst do łechtania swojego zaślepionego ego, nie widząc dotychczasowych postępów. Pozbawiony wiary we własne możliwości twórca jest nic nie warty i takim pozostanie. Z kolei publikacja jest gestem skierowanym do innych. Dopiero w tym miejscu jest mu potrzebny czytelnik, który wesprze na duchu oraz pogratuluje (na swój specyficzny sposób) stworzenia niezapomnianej lektury. Przekonany o swej wartości pisarz prezentuje dumnie swoje dzieło, broniąc je i odpowiadając na pytania; kontempluje nad rozwiązaniami oraz wyciąga wnioski. Nie można przegiąć w drugą stronę, czyli unosić się gniewem i żyć wedle przekonania, że skoro mojemu koledze się spodobało, to reszcie też MUSI.

 

Reasumując pisarz musi sobie wykształcić kręgosłup zdolny do dźwignięcia oczekiwań innych oraz na tyle elastyczny, by móc dostosować się do nowych sytuacji.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narodzie, od podobnych dyskusji jest Stowarzyszenie Żyjących Piszących. Idźcie tam, zanim was Dolar pogoni.

PS. Żeby nie było offtopa: naprawdę fajne opowiadanie. Wizja życia, a właściwie walki o przetrwanie w oblężeniu jest naprawdę sugestywna. I, podobnie jak inni przede mną, sądzę, że fanfik wiele by stracił, gdybyś wrzucił tu wąterk romantyczny między Maksem i Midnight.

A co do bycia amatorem - Draques, zawodowcy nie piszą fanfików. Tu wszyscy są w większym lub mniejszym stopniu amatorami i samoukami.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Ja się pytam , gdzie kolejny rozdział ?!

Byłem przekonany, że wszyscy zapomnieli o tym FF :v

 

W każdym razie, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Póki co nadal rozkminiam jak to dalej napisać, żeby nie zepsuć. Cierpliwości.

Na tę chwilę posuchy zaproponuję swój inny FF napisany wolnym czasem: http://mlppolska.pl/watek/10955-czekaj%C4%85c-na-koniec-%C5%9Bwiata-one-shot-slice-of-life-post-apo-human/

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero teraz znalazłem te 2 rozdziały (na fge ani słowa), jeszcze nie przeczytałem, ale jeśli naprawdę Midnight i Max zginęli to zlikwidowałeś mój ulubiony duet spośród wszystkich bohaterów fików. (fabuła fabułą, nawiasem też fajna, (to jeden z moich ulubionych fików, obok m.in. TSM) ale tę dwójkę zdążyłem polubić) Nieładnie  :madtwilight: Pozostaje mieć nadzieję, że wrócą.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero teraz znalazłem te 2 rozdziały (na fge ani słowa)

Fakt, moje fiki na FGE nie trafiają/trafiają ze sporym opóźnieniem.

 

ale jeśli naprawdę Midnight i Max zginęli to zlikwidowałeś mój ulubiony duet spośród wszystkich bohaterów fików.

Nie ma to jak wprowadzić trochę niepewności wśród czytelników.

Przecież może zmienić się formuła dzieła, może pojawić się nowa postać, zmienić narracja...

 

to jeden z moich ulubionych fików, obok m.in. TSM

Postawienie przez czytelnika mojego FF obok opowiadania które zainspirowało mnie do pisania własnych fików, to spora radocha :yay: !

 

Tak czy inaczej, cierpliwości... :godpony:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Spokojnie, fik nie został porzucony. Podtrzymuje wcześniejsze informacje dotyczące nieokreślonej daty powstania kolejnych części. Dwa wcześniejsze rozdziały napisałem w dość krótkim odstępie czasu i nie wyszło to jak widać zadowalająco, zatem kolejne muszą być przemyślane od pierwszego do ostatniego zdania.

 

A spoilerów co będzie dalej nie podam, zabawę bym popsuł :v

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś chyba nie dane było twojemu korektorowi skończyć korekty rozdziału piątego :P Ale spoko, jakoś się przeorałem, chociaż kosztem klimatu. No cóż, coś za coś... Przynajmniej masz teraz mniej więcej sprawdzony tekst.

 

W tym rozdziale ładnie ukazałeś, jakim cholerstwem są psy i Sześć-Zero. Urocze stworzonka, Madeleine byłaby z ciebie dumna :rainderp: A i lokowanie produktu w ficu :ming: Acz całkiem zgrabnie wplecione, muszę przyznać.

 

I co tu jeszcze dodać... Kucoperze mają u ciebie przesrane :P 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej masz teraz mniej więcej sprawdzony tekst.

Dziękować :yay: !

Chwała też google za system sugestii, wystarczy zaakceptować propozycję i ta zostaje zaaplikowana do tekstu.

 

Madeleine byłaby z ciebie dumna

:rainderp:

 

Acz całkiem zgrabnie wplecione, muszę przyznać.

Zasadniczo, to już nie pierwszy taki zabieg u mnie :D Planuję w innym tekście też go wykorzystać :fluttershy5:

 

Kucoperze mają u ciebie przesrane

Tam zaraz :v

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwała też google za system sugestii,

 

Chwała i nagana za to, że w Chromie uniemożliwili pisanie dużych liter Ż, Ź i Ć, bo postanowili dać zbędne skróty klawiszowe :ming:

 

 

A i się spytam, jak tam ci idzie mozolne tworzenie kolejnych części? xd

Edytowano przez Niklas
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A i się spytam, jak tam ci idzie mozolne tworzenie kolejnych części? xd

 

Jest wiele określeń na to :ohmy:

W każdym razie, masz jeszcze VI część po drodze. Kolejne, jak będą to wyjdą. Tym razem nie chcę popełnić tego samego błędu co przy V i VI, czyli będę truł zad Althariasowi o korektę, aż będzie mnie miał dość :crazytwi3:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...