Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

 -Dobrze. Więc niech tylko pani zapamięta - radzę się trzymać z dala od zbrojeniówki.

Wsiedli do samochodu i odjechali. Wieczór chylił się ku końcowi. Na tle ciemnego nieba nie było niczego widać. Tylko gwiazdy oraz nocne ptaki.  

 

-Szefie, ale szef praktycznie nic nie zrobił - zauważył Michał.

-Oj, zrobiłem, i to wiele.

Włączył tablet. Firmowy system załączył się ekspresowo. Włączył aplikację, którą podesłał mu Marek. Podesłał mu też wiadomość. " To ona ". Lakonicznie, ale więcej było zbędne.

Wyjechali na autostradę. W pewnym momencie obok nich przejechał samochód policyjny z włączonymi kogutami. A za nim zaczęła się kolumna czołgów.

Tomasz patrzył się na to ogłupiały. Ale jak... że o tym nie wiedział. Obejrzał go dokładnie. Może do jakiejś bazy je transportowali. Ale to było pewne. Za to model czołgu - nie miał pojęcia co to jest.

Na szczęście dom był blisko. Gdy dojechali, kazał Michałowi wsiąść do samochodu, którym jeździli jeszcze rano, i udać się za transportem. Na ten czas zamknął się w schronie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza wzruszyła ramionami.

- I tak się zbrojeniówką nie zajmujemy - spojrzała na Tobiasa. - rozumiem, że pan już idzie.

- Tak, miło mi było znów odwiedzić to miejsce.

- Mi również było miło pana gościć - uśmiechnęła się sztucznie i wymieniła z nim uścisk dłoni.

 

Potem wróciła do budynku i odetchnęła. No nareszcie sobie pojechał...

Skierowała się do pokoju dla pracowników.

- Witam - powiedziała, podchodząc do stolika przy którym siedzieli Thomas, Kamila i Aurora. Aurora i Kamila z jakiegoś powodu wstały kiedy do nich podeszła. - Thomas, idziemy - powiedziała.

Aurora też dopiła swoją kawę i wstała, a potem wyszła, ale ruszyła na piętro, a Eliza zaprowadziła cię do wind.

 

 

(Z tymi broniami, co mam w KP to jak już będzie otwarta wojna. Wtedy Eliza zacznie takie różne badyli tworzyć, ale dla swoich ludzi. :P I ewentualnie zapoznanym może sprzedać. Ale nie będzie tego robiła ogólno-publicznie)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle spostrzegłem że Elizabeth wróciła. Poszedłem za nią do windy. Chwile stałem w milczeniu patrząc na nią. Dużo rzeczy dręczyło teraz moją głowę. W końcu się odezwałem

-I jak ci się podobała rozmowa z tym zarozumialcem? Spytałem z uśmiechem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po oddaniu kilku strzałów udał się do warsztatu aby trochę ulepszyć swoją broń. Wymienił najważniejsze części na te wyższej jakości i udał się stestować możliwości broni.

Kiedy oddał strzał nie poczuł odrzutu bo go nie było natomiast pocisk rozpędzony do nie możliwej prędkości przebił ścianę strzelnicy na wylot. Miał nadzieję że nikomu się nic nie stało nie mniej jednak był bardzo zadowolony z nowych możliwości broni. Odłożył jeszcze lekko dymiący się prototyp i udał się sprawdzić pomiary. Odczyty przekraczały skalę mierników przez co nie znał jeszcze maxymalnych możliwości broni. W tym momencie postanowił zaszaleć i stowrzyć 300mm działo zasilane indukcją elektromagnetyczną. Sam zabrał się za składanie działa natomiast Asystentowi zlecił skombinowanie pocisku o wymiarach 300mmx500mm. Kilka godzin później prototyp był gotowy jednak pozostawał problem z zasileniem tego potwora ale to odłożył na 2 plan.

Kiedy Asystent wrócił i oznajmił że ma taki pocisk poprosił go aby skontaktował się z kimś kto umożliwi test takiego działa, najlepiej na jakimś poligonie.

I tak oto czekał na odpowiedź dokonują ostatnich szlifów przy dziale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.

- Wielu już takich miałam. Ma pieniądze i uważa, że dzięki nim ma niepisane prawo wiedzieć wszystko. Powiedziałam mu, że nie chcę jego pieniędzy, bo jesteśmy z NASA i to nam wystarczy i pojechał, grożąc mi, żebym nie zajmowała się zbrojeniówką. Średnio mnie to obchodzi - winda otworzyła się na poziomie D - Chodź - powiedziała.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się na to stwierdzenie. Widać zna sie na ludziach. Zdziwiłem się, gdy winda zatrzymała się na poziomie D. A Elizabeth chciała żebym poszedł za nią. Do tej pory nie byłem na tym poziomie. Sądziłem, że czeka mnie kolejny dzień w archiwach. Mam tylko nadzieje, że nie będę musiał kroić komuś głowy.

-Co właściwie będę tu robił? Spytałem zaciekawiony

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radiowóz zatrzymał się niedaleko drogi do laboratorium które niedawno było oblężone przez zielonych a jakimś zadupiem.

- Zieloni powinni spłonąć na stosie. - powiedział do siebie Nelberg słuchając wiadomości,

- Ma pan rację. Jednak, że tak spytam. Jak wygląda zapłata w Norwegii? - zapytał pewnie Ignacy.

- 5000 Euro za miesiąc na moim stanowisku, trochę mało ale można przeżyć.

- Mało? Panie, u nas za roczną pensję mógłby pan kupić niezły dom i sprzęt. A pan ile ma to Audi?

- 3 lata, w 2014 kupiłem na promocji. Ta maszyna do spełnienie moich maszyn, w Oslo trochę zimno a Olav pewnie znowu śpi. - odparł Nelberg patrząc na przejeżdżające samochody, dziwne akurat było to że na tym radiowozie był napis "Politi" przez co większość sobie kierowców myślało "WTF?".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pewna laborantka została poraniona w czasie pracy. Wiesz, mamy na tym poziomie oprócz sal operacyjnych dla Obiektów, też miejsce na leczenie urazów naszych pracowników. Będziesz mi asystował, gdy będę ją łatała - poszła przed siebie.

 

Był to kolejny długi biały korytarz, ale miał dużo rozgałęzień. Najpierw Eliza skręciła w lewo, potem znowu w lewo i znalazła się w małym korytarzyku, który miał cztery drzwi. Weszła do drugich. Na miętowym siedzeniu z oparciem siedziała tam kobieta zaciskająca lekko zęby. Prawą nogę do kolana i prawą rękę do ramienia miała pokiereszowaną, kitel postrzępiony i cały zakrwawiony.

- O... Obiekt upadł. Chciałam... - jęknęła. - go podnieść i wtedy dostał szału. Obiekt 54 - dodała. 

Eliza westchnęła.

- Mówiłam, że stworzeń klasy N nie dotykamy bez odpowiedniego wyposażenia - spojrzała na kartkę leżącą na białym stoliku obok. - Karol wykrył złamanie kości przedramienia i zerwanie wiązadeł w kostce. Przez jakiś czas za bardzo sobie nie będziesz mogła chodzić na dwóch nogach...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam robić za lekarza? No cóż już parę razy musiałem łatać ciała dawniej w wojsku. Popatrzyłem na kobietę. Jej rany były naprawdę kiepskie. Nie wiem co jej to zrobił ale to z pewnością nie było miłe. I na dodatek nie będzie mogła chodzić

-Więc od czego mam zacząć? Zapewne obiekt 54 jest lokatorem poziomu A czyż nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie - powiedziała Eliza patrząc na niego. - To było stworzenie N, czyli niebezpieczne, na poziomie A mamy stworzenia EN, ekstremalnie niebezpieczne - wzruszyła ramionami. - Dobrze, zacznijmy od tego, ja przygotuję preparaty, ty zdejmij z niej to ubranie. Nożyczkami - podała mu je. -  odetnij rękawy kitlu i bluzki, oraz jedną część spodni. Dam ci coś na przebranie nie martw się, Clare - powiedziała do dziewczyny.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekstremalnie niebezpieczne i niebezpieczne. Jeśli niebezpieczne to zrobiło to wolę nie myśleć, co może zrobić ekstremalnie niebezpieczne. Świetnie czegoś takiego mi było. Patrzeć dokładnie na czyjeś pokiereszowane ciało. Przyjrzałem się dokładnie kobiecie, po czym zacząłem dokładnie ciąć nożyczkami rękawy i spodnie zgodnie z polecenie. Dobrze, że mam twarde nerwy pomyślałem. Co jakiś czas zdarzyło mi się zerknąć na Elizabeth wciąż zastanawiało mnie wiele rzeczy.

-Co dalej zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na razie się odsuń - powiedziała Eliza i podeszła do Clare. Spojrzała na jej rękę. Była pełna zygzakowatych naderwań, od zębów. Noga za to miała głębokie ślady pazurów. Westchnęła i wzięła gaziki, namoczyła je w jakimś jasnoczerwonym płynie. Dała jeden Thomasowi.

- Moja własne mikstura, jest lepsza od zwykłego środka odkażającego, bo odkaża od zakażeń np. od śliny naszych Obiektów.(Chyba najgłupsze moje zdanie dotychczas :D). Ja noga, ty ręka - przy okazji wzięła jakieś dwie sterylne chusty - to na zmycie krwi - powiedziała i zabrała się za oczyszczanie i odkażanie jej nogi.

 

Clare się nie odzywała, tylko zaciskała zęby, żeby nie jęczeć.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Equestria]
22 Eleasias 5 l.p.p.L. ~ Dzień przesilenia, Świątynia na wierzchołku góry.
 
Zbliżał się czas ostatecznej próby. Tarcza słoneczna powoli wypełniała dziurę w suficie oświetlając pomieszczenie po środku, którego stał tron wykonany w całości z niebieskiego kryształu. Na posadzce widniała mozaika ułożona z szarych i żółtych kamieni przedstawiająca połączenie słońca i księżyca. Skrywała w swojej strukturze potężne zaklęcie spisane jeszcze przez Star Swirl'a.
W zacienionej części pomieszczenia stała Luna, a w oświetlonej Celestia. Milczały spoglądały zamyślone w otwór u góry.
- Luna. Jest coś co muszę ci powiedzieć przed tym wszystkim – stwierdziła Celestia odwracając się w stronę drugiej klaczy. Ich spojrzenia spotkały się. Jedno zdenerwowane, drugie spokojne.
- Co chcesz mi powiedzieć, Siostro? - spytała obojętnie.
- Skłamałam wiele razy... - wyszeptała niepewnie znów patrząc w górę, by uniknąć jej spojrzenia. - Zaniedbałam swoje obowiązki. Nie dałam rady... To moja wina, co się dzieje ze słońcem. Byłam słaba i głupia. - Opuściła wzrok patrząc na swoje kopyta.
- Domyśliłam się. Czekałam tylko aż mi to wyjawisz. Sytuacja, reakcja i konsekwencje. Tych słów użyłaś jak wróciłam i byłyśmy same w jednym pokoju po moim powrocie. -Uśmiechnęła się po czym westchnęła. - Już czas. Nie będziemy miały przed sobą tajemnic. Będziemy jednym przez jakiś czas. - Podeszła do linii odgradzającej słońce i księżyc.
- Brak tajemnic. - Stanęła Celestia przed nią na tylnych kopytach. Jedna podpierała drugą, by się nie przewróciły. - Gotowa?
- Nie mam wyboru. Zaczynamy. Los Equestrii w naszych kopytach. Znowu po tysiącu lat... Już czas. - Obie zamknęły oczy.
Słońce oświetliło całą mozaikę. Siostry złączyły się rogami, po czym przepuściły przez nie energię. Runy zaświeciły się podnosząc złoto niebieską sferę zasłaniającą to, co dzieje się w środku. W niej były zamknięte obie siostry.
 
[Gandzia]
Z daleka widać że na Górze Canterlodzkim coś się dzieje.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Zaczyna się xD)

Popatrzyłem na ten dziwny płyn na gaziku. Zastanawiało mnie jak on dobrze odkaża rany. Widząc jak kobieta zaciska zęby mogłem się domyślić, że nie należy to do przyjemnych uczuć. Spojrzałem na ranę. Tak to coś musiało mieć bardzo przyjemne uzębienie. Zdecydowanie nie chce tego spotkać. Popatrzyłem na kobietę. Chyba nie musiałem jej uspokajać. Najwyraźniej wiedziała, że Elizabeth można zaufać. Powoli zacząłem odkażać rękę gazikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy skończyli i starli krew z jej ciała Eliza wstała. 

- Teraz zajmiemy się kośćmi i wiązadłami - wzięła jakiś inny nieco żółtawy i gęsty płyn i nasączyła nim bandaże elastyczne. Opatrzyła prawą kostkę Clare. - Ta mikstura zwana przeze mnie Axden powinna przyspieszyć zrastanie się wiązadeł, ale kule i tak dostaniesz i minimum tydzień zwolnienia.

- Rękę trzeba włożyć w gips, to zrobi Karol, on się na takich rzeczach zna lepiej ode mnie.

Clare skinęła głową już trochę uspokojona, ale nadal krzywiąca się z bólu.

- Na większe ślady Karol założy ci opatrunki. Dalej moich mikstur nie trzeba będzie używać, więc on sobie poradzi, dobrze? - powiedziała do niej uprzejmie.

Dziewczyna znowu pokiwała głową, a potem szybko zapytała zanim Eliza powiedziała ci, że wychodzicie. 

- A co powiem córce i mężowi? 

Eliza obejrzała się na nią i na chwilę zmarszczyła brwi.

- Wypadek przy aparaturze laboratorium. Mogłaś na nią przypadkiem wpaść. - Clare skinęła głową.

 

Potem Eliza zapukała do drzwi naprzeciwko z których wyszedł mężczyzna w średnim wieku z naszywką na kitlu ,,Karol Egnoch - Laborant Średniego Stopnia, Medyk'' i poszedł do Clare.

Elizabeth znów zaprowadziła cię do windy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalszą część narady przerwało zamieszanie, jakie zapanowało na ulicy. Wszyscy wpatrywali się w odległy Canterlot. Widać było, że dzieje się COŚ, i to COŚ ważnego.

- Kontrofensywa? - spytał jeden z oficerów.

- Niemożliwe. - Pokręciłem głową. - Kucyki są za głupie, by w takim czasie przywrócić porządek w swoich szeregach.

- Więc co? Magia?

- Prawdopodobnie. Lepiej postawmy oddziały w stan gotowości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wzmiankę o rodzinie kobiety wróciły dawne wspomnienia. Wspomnienia, w których kiedyś wszystko było inaczej. Kiedy miałem jeszcze jakieś większe cele w życiu. Niestety tak jak to zawsze określałem życie jest okrutne. Poszedłem za Elizabeth do windy. Najwyraźniej operacja dobiegła końca. Lekko westchnąłem, po czym spojrzałem na nią.

-Wiesz Elizabeth chyba mamy wspólnego znajomego. Powiedziałem spokojnym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na chwilę zamilkłem, po czym się chwilę zastanowiłem i odezwałem

-Nie byłem z tobą do końca szczery. Powiedziałem ci, że przyjechałem do Polski, ponieważ jestem podróżnikiem i lubię zwiedzać nowe okolice. To nie do końca prawda. Moja rodzina jak ci już mówiłem zawsze należała do śmietanki. We mnie zawsze widzieli inwestycje w przyszłość. Robili wszystko, co mogli bym stał się typowym aroganckim snobem. Jednak mi takie życie nie odpowiadało. Chciałem, czego innego. Moim zainteresowaniem stały się dalekie i podróże i broń palna. Dlatego wstąpiłem do wojska i porzuciłem studia. Tam przeżyłem mordercze szkolenie. Jednak i takie życie nie do końca mi odpowiadało. Wszystko się zmieniło, gdy poznałem pewną kobietę. Cóż to był najszczęśliwsza, choć krótka chwila w moim życiu. Wspólnie założyliśmy rodzinę. Niestety życie często jest okrutne. Moja rodzina została brutalnie zamordowana w czasie porachunków gangów. Popadłem na jakiś czas w rozpacz. Lecz w końcu się pozbierałem. Jedyne, czego pragnąłem to zemsty. Z czasem się dowiedziałem, że głównym prowokatorem ataku był nie, jaki Christopher. Który stawał się potężnym graczem na czarnym rynku handlu  bronią. Zacząłem, więc go ścigać. Dlatego też jestem w Polsce. On tu wkrótce przybędzie. A człowiek, którego niedawno zabiłem był jednym z jego głównych ludzi. Chce go tu zwabić. Bo wiem, że ma w planach handel bronią z Rosją. Teraz już znasz całą prawdę o mnie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza skinęła głową.

- Chodź do mojego gabinetu - powiedziała po prostu i tam go zaprowadziła.

Kiedy już usiadła na swoim zwykłym miejscu przez chwilę milczała.

- Chyba wiem, jakiego Chrisa masz na myśli - zaczęła. - Jak już go zabijesz, oddaj mi jego truchło jak będzie jeszcze świeże, przyda się do sekcji i poboru komórek - uśmiechnęła się lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem jak Elizabeth opadły okulary. Mogłem z pewnością stwierdzić, że była uroczą kobietą. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie zauroczyłem się.

-Cóż z pewnością jest bardzo arogancki i pewny siebie. Gdy się na coś uprze będzie do tego dążył do końca. Szczyci się swoimi wpływami. I lubi mieć wszystko pod kontrolą. Na dodatek otacza się bardzo niebezpiecznymi ludźmi. Nie wiem jak u nich z inteligencją. Ale mimo wszystko to zawodowcy szkoleni w najlepszych jednostkach. Mimo wszystko radzę na niego uważać. Nigdy nie lubiłem tego typu ludzi. Oczywiście nie mam na to dowodów, ale nie sądzę by wszystkie jego interesy były do końca legalne

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...