Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Kiwnęła głową.

- Wiem, że masz broń, bo Julia ci nie ufa i cię śledziła. Eliza też to wie. Ale to nic, możesz ją mieć, tylko nie możesz jej A - używać przeciw nam i B - wnosić na podziemne poziomy - wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Nalej sobie coś: kawy, kakaa, herbaty, możesz też wziąć coś do jedzenia i chodź sobie usiąść. Czekamy na Elizę.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz byłem w kompletnym szoku. Byłem śledzony i tego nie zauważyłem. Czyli to stąd wiedzą o zabójstwie. Czyżby Julia poszła aż tam za mną i widziała jak podrzynam gardło Iwana? Skoro tyle wiedzą wyciągnąłem nóż z buta i położyłem w płaszczu. Lepiej ich nie denerwować. Powoli nalałem sobie kawy. Byłem jeszcze nieco śpiący. Po czym usiadłem i spojrzałem na Aurorę

-Auroro to nie jest dobry pomysł, aby Elizabeth gadała z tym goście bez ochrony on jest niebezpieczny. A uwierz mi znam się na tym

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aurora patrzyła na ciebie przez chwilę.

- Eliza zawsze ma w kitlu strzykawki i małe fiolki z miksturami. No i od kiedy zerwała kilka lat temu z Christopherem ma też zawsze przy sobie nożyk - wzruszyła ramionami i usiadła na kanapie. Upiła łyk swojego cappuccino.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem pewny czy to wystarczy. Ten gość mógł sam z siebie być groźny a ci jego ludzie to zawodowcy szkoleni u najlepszych. Jednak zainteresowała mnie informacja o zerwaniu Elizabeth. Sam nie wiedziałem, czemu. Ale miałem ochotę poznać więcej informacji.

-Dlaczego Elizabeth się z nim rozeszła? Spytałem zaciekawiony i również się napiłem kawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na chwilę okno osunęło się w dół, by pokazać rozmawiającego przez telefon blondyna, który dłonią wymownie wskazał telefon. Po tym okno zamknęło się.

 

-Znalazłem odpowiedniego człowieka, już z nim wszystko obgadałem. Powiedział, że tego jeszcze nie robił. Będzie cię on kosztował...

-Jeśli nie chce miliona, jest w porządku - przerwał mu Thomas.

-Nie. Zażądał pięć stówek, zwrócenia mu za paliwo oraz skrzynki wódki - usłyszał prawie krztuszący się z śmiechu głos Jonathana.

Sam także się zaśmiał. Już lubił tego człowieka.

-Mówią na niego Krupnik. 

Michał pchnął go leciutko w ramię. Spojrzał na niego. Ten palcem wskazywał jego imiennika. Zamieniał jakieś słowa z tymi dwiema, stojącymi przed samochodem.

-Dobra, kończę. Powiedz mu, żeby czekał u mnie. Podaj mu adres.

-Dobra.

Rozłączył się. W tej samej chwili odezwał się Michał.

-Szefie, jak szef mówił. Ten koleś na prawdę tutaj pracuje. Ona zachowywała się, jakby wszystko o nim wiedziała.

-O mój boże, czemu on musi być taki dziecinny? - powiedział cicho do siebie, po czym zwrócił się do Michała. - Informacja to potęga. Kim byłeś w wojsku?

-Obsługiwałem RKM. 

-Widać.

 

Jak na znak, oboje drzwi zostało otworzone w tym samym momencie. Z środka wysiadła dwójka mężczyzn w garnitury, w tym wysoki, szeroki i groźnie wyglądający szatyn miał lniany, a niższy blondyn czarny. Na piersi wyższego można było dojrzeć kontur kabury. Ten też dokładnie lustrował otoczenie.

-Witam, jestem Thomas Standhaft - powiedział do drugiej kobiety. Nagle ujrzał naszywkę pierwsze. Momentalnie przerzucił na nią wzrok. - Czy można przy tej pani otwarcie rozmawiać? - tylko spojrzeniem wskazywał na towarzyszkę kierowniczki tej budowli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aurora wzruszyła ramionami.

- Za dużo, to ja o tym nie wiem, ale wiem, że chyba wstąpił do jakiegoś gangu zabójców, a potem ją zdradził, a ona się na niego śmiertelnie obraziła. Mówi, że gdyby to, że nie ma czasu na takie bzdury chętnie zrobiłaby z niego Obiekt. Teraz on chyba zajmuje się bronią i mieszka w Ameryce albo w Kandzie, trudno mi stwierdzić. Zresztą średnio mnie to obchodzi, to Elizabeth pała do niego namiętną nienawiścią. A co? - zapytała podejrzliwie i odstawiła kubek na stolik.

 

Naokoło nachodził was pogodny, ale też lekko nerwowy szum rozmów laborantów i pracowników.

 

(Ciastko - zaraz tu aktualnę(Nie ma tu żadnej towarzyszki, wyszłam sama :P Uznajmy, że tego nie było.)

- Ah, więc to pan - powiedziała Elizabeth obojętnie. - To szybko, o co panu chodzi i do widzenia, mam dużo do zrobienia, bo jak pan widzi jestem laborantką a to wymagający zawód - spojrzała na niego chłodno.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacisnąłem pięści wszystko się zgadzało. Nigdy bym nie pomyślał, że ona mogła z nim być. Obiekt doświadczalny by z niego zrobiła? Jak ja go dorwę to nic z niego nie zostanie. Nigdy bym nie pomyślał o czymś takim, że oni mogli być razem byłem w niezłym szoku. Elizabeth za nic nie winiłem. Ale on musi zapłacić za swe grzechy. Ucieszyłem się, że i ona ma do niego podobne uczucia. Zaczynam mieć powoli wrażenie, że mam z nią nieco wspólnego. Dziwne uczucie. Spojrzałem na Aurorę.

-Tak tylko chciałem spytać. Zastanawiałem się, dlaczego zaczęła dbać o swoje bezpieczeństwo. W każdym razie dobrze robi. Bo z tego, co słyszę to ten koleś to niezły dupek

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aurora wzruszyła ramionami.

- Raczej jej nic przed tym budynkiem nie zrobi. Choćby nie wiem jak był bogaty: NASA by go zjadło - uśmiechnęła się blado. W tym momencie podeszła do was Kamila.

- Witam - powiedziała ciepło i dosiadła się - Nie mam na razie co robić, mogę posiedzieć z wami?

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobiety zaczęły gadać o projekcie. Chyba o tym stworze ze skrzydłami. Zauważyłem u Aurory brak w uzębieniu. Ale wolałem o to nie pytać. Mogłoby to dziwnie brzmieć. Ale spytałem o co innego.

-Czyli udało się? Ten obiekt zaczął latać?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth uśmiechnęła się lekko.

- To laboratorium zamknięte, nie udzielam informacji cywilom. Mamy teraz wizytację NASA, nie sądzę bym miała czas, by panu uprzytomnić, że jeśli pan sobie tak po prostu przyjedzie do budynku rządowego to nie zdradzę panu utajnionych informacji - znowu się uśmiechnęła, jednak nie patrzyła na laboratorium, którym był duży biały budynek z czarnymi literami nad drzwiami układającymi się w słowa ,,The Eden's Laboratory'', tylko właśnie na Tomasza - Coś jeszcze? - zapytała.

 

Kamila spojrzała na Thomasa.

- Lata, ale krótko i strasznie to wyczerpuje organizm. Zwiększymy wydolność serca, płuc i mięśni, oczywiście jeśli się uda i chyba... oddajemy to do Ameryki, oraz informujemy rząd. Może za dwa lata będzie można już latać, nie jestem pewna, bo wiesz, Obiekt był już w komórce jajowej mieszaniną genów ptaka i człowieka, ale czy ludzie, którzy już żyją będą mogli mieć skrzydła? Trudno mi stwierdzić - uśmiechnęła się.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Cóż sama możliwość latania wydaje się być interesująca. Ale nawet jeśli ludzie mogliby mieć skrzydła teraz. Wielu by się na to nie zgodziło i kto wie czy nie powstało by coś na kształt obecnych rasistów którzy uważaliby że tylko normalni ludzie są czyści.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamila spojrzała na ciebie z miną świadczącą, że cieszy się z tego, że może o tym porozmawiać.

- Wiem, ale my tylko tworzymy, o tym, czy będzie to ukazane szerszej publice decyduje Ameryka. Jest wiele projektów, które zakończyły się sukcesem, a żaden zwykły człowiek o nich nie wie - spojrzała na Aurorę, chcąc stwierdzić, czy jest zainteresowana, ale ta tylko znowu upiła łyk kawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-A gdybym został sponsorem? Czy dostałbym możliwość dowiedzenia się czegokolwiek na temat badań?

Tym się wkopała. I pokazała, jak mało się orientuje w rozmowach z takimi ludźmi, jak on - wystarczyło by przytaknąć i zaproponować wyniki. A takie badania poczyniło już każde państwo.

Jego przeciwniczka nie należała do najmądrzejszych. Ach, więc to jego przeciwniczka. Ale ona broni mu dostępu do informacji - a więc jest przeciwnikiem dla takiego kogoś jak on.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Cóż powiem szczerze. Nie jestem pewny czy ludzkość będzie kiedykolwiek na to gotowa. Każdą inność z góry traktujemy źle przynajmniej większość tak robi. Czasem mam wrażenie że spory procent ludzi na świecie jest całkowicie zbędny. Bo to przez nich się cofamy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielka wystawa zaginionej sztuki!

Grupa pracowników znanej w Polsce fundacji "Światowid" odkryli w starym niemieckim bunkrze wiele antyków, zabranych podczas drugiej wojny światowej. Zabytki te zostaną przekazane Muzeum Narodowemu w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jednak będzie można je już niedługo obejrzeć. Za dwa dni nastąpi wystawa, w głównym budynku "Światowida" w Warszawie. Wstęp płatny. Jak podają...

 

Jakub przerwał czytanie gazety i sięgnął po filiżankę.Wziął łyk kawy i spojrzał na ulicę. Jeździły samochody, przejęci biznesmeni chodzili ze swoimi aktówkami po ulicy i podawali coraz wyższe kwoty, młodzież słuchała muzyki na cały regulator... Panował normalny, typowy dla dużego miasta klimat. Warszawa rozwijała się, a Jakub lubił patrzeć na to rozwijające się miasto.

Zwłaszcza kiedy miał urlop. Jeszcze parę dni przed nim, podczas których nie musiał się przejmować światową gospodarką. Nic tylko spokój, cisza i...

W tym momencie czyjeś ręce uderzyły go w ramiona. Jakub nawet się nie odwrócił, gdyż dobrze wiedział, kto to.

- Cześć braciszku - usłyszał wesoły, kobiecy głos zza pleców.

- Cześć siostra - odparł spokojnie, choć wesoło. - Siadaj - rzucił i wskazał ręką krzesło naprzeciw niego.

Jego siostra minęła go i usiadła na krześle. Niemal natychmiast zaczęła się bawić swoimi brązowymi włosami, spiętymi w kucyk.

- No, to mam nadzieję, że dostawa już jest w drodze - powiedziała i mrugnęła konspiracyjnie okiem.

- Tak, transport powinien dotrzeć dzisiaj wieczorem - odparł Jakub.

- W porządku - odparła jego siostra. - Wszyscy moi ludzie są na pozycjach i zajmują się strefą. Jeśli dobrze liczę, to wszystko powinno być gotowe akurat na przyjazd.

Jakub lubił swoją siostrę. Bardzo. W końcu to ona sprawiła, że zafascynował się sztuką, oaz to ona znalazła kilka bardzo cennych zabytków, których reprodukcje stoją dumnie w głównej siedzibie "Światowida" w centrum Warszawy. W tym samym miejscu będzie wystawa znalezionych sprzętów.

- Jest jedna sprawa - powiedział i dopił kawę. - Chodź za mną.

Zaprowadził ja do swojego samochodu. Dał znać Adamowi, który przez cały czas siedział za kierownicą, aby ruszał.

- Znalazłem takie coś - powiedział i wyciągnął ku siostrze dziennik. - Kilka takich.

- Chcesz je sprzedać co? - spytała niemal z miejsca.

- Owszem... Opłaci się je spieniężyć... Ale jest jeszcze jedna sprawa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dojechaniu do przeklętej Warszawy, męcząc się z korkami niczym z żulami w Oslo zaparkował przed komisariatem Policji Polskiej. Umiał się posługiwać tylko łamaną polszczyzną, francuskim, angielskim i norweskim. Nic więcej.

Po wejściu do budynku przywitał się i zapytał o gabinet nadkomisarza Policji. Wiedząc gdzie wkroczył do środka.

- Dzien dobry, ja przyjechać z Norwegia z powodu tych papierów. - zaczął polskim kładąc kartki. Polak spojrzał na kartki i znowu na Nelberga.

- Niech pan się nie stresuje, witamy cię. Jaki masz stopień? - odpowiedział angielskim, ulżyło Norwegowi.

- Dziękuje, jestem Starszym Posterunkowym proszę pana. - odparł lekko zestresowany.

- Nie żaden pan, nazywaj mnie po imieniu czyli Henryk Koniuszko. Będziesz chodził w mundurze Norweskim z powodu pokazania naszym, że nie jesteś stąd. Masz te papiery z poleceniami. - powiedział życzliwie wręczając plik kartek. Nelberg podziękował i wyszedł, czeka go patrol na obrzeżach Warszawy. Mogło być gorzej.

 

- Pan Nelberg? - zapytał jakiś policjant przed radiowozem norwega.

- Tak, pan to kto? - odparł zaciekawiony.

- Jestem Ignacy Czerniowiecki, mam panu pomagać. Mam stopień posterunkowego. - odpowiedział radośnie polak.

- Wsiadaj młody. - rzucił Nelberg wsiadając do radiowozu, tamten zrobił to samo, chwilę później pojechali w stronę obrzeż Warszawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza skrzyżowała ręce.
- NASA na nasze badania daje nam wystarczającą ilość pieniędzy - znała ten typ ludzi. Bogacze myślący, że świat należy do nich i że mają prawo wiedzieć o wszystkim nawet o czymś co ich nie dotyczy. - Tylko tyle mam do powiedzenia - w pewnym momencie dołączył do niej Tobias w kitlu z logiem NASA i powiedział z Amerykańskim akcentem: 
- Skończyłem. Klara bardzo dobrze wszystko objaśniła - powiedział. - A pan to kto? - zapytała patrząc na Elizę.
- Pan chce za pieniądze wykupić nasze utajnione dokumenty. No cóż, nie potrzebujemy pieniędzy wy płacicie nam dostatecznie - tu skinęła głową Tobiasowi.
 
Aurora i Kamila wzruszyły ramionami. W tym momencie weszła Klara i poszła sobie nalać kawy.
- Hej! - krzyknęła Aurora, a ta do niej podeszła. - I jak?
- Dobrze - odpowiedziała ta oryginalna kobieta w okularach tak powiększających oczy, że wyglądała jak mucha. - Pan Horwey teraz chyba wyszedł do Elizy i do tego co przyjechał.
(ZW idę obierać ziemniaki)
Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co zrozumiałem gość z NASA dołączył do rozmowy. Cóż teraz na pewno jest tam bezpiecznie. Chyba zdaje sobie sprawę że atak na gościa z NASA lub w jego obecności nie jest rozsądny. Cóż teraz tylko czekać co z tego wszystkiego wyniknie. Rozluźniłem się nieco po czym napiłem się kawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poznałem ją podczas jednej z mojej akcji. Był wtedy poranek. Wracałem właśnie z łupami, kiedy to zobaczyłem...
.., wypadek. Był to nie przyjemny widok, karambol dwuch karoc. Wozy rozbite w drzazgi, krew na ulicy i na pobliskich budynkach. Trzy ofiary wypadku, dwa kuce ziemskie i jednorożec. Byli cali pocharatani, a jednemu z kucy ziemskich wystawała z brzucha część wozu. Drugi zaś nie miał przedniej kończyny. Jednorożec miał głębokie ranny cięte.Przy wypadku gapiów także nie brakowało.
 
Podjechała karetka i w tym momencie zobaczyłem ją, jak wybiega z niej by pomóc poszkodowanym. Biała sierść, jasnożółta grzywa, błekitno-jasnożóty ogon, czapka z daszkiem z dużym czerwonym plusem oraz biała krótka tunika z czerwonymi obszyciami. Próbowała odpędzić kuce od wypadku, by nieprzeszkadzali ale niewychodziło jej. W tedy podeszłem i zaczołem ich odganieć. Spojrzła na mnie i kiwneła głową, na znak że mi dziękuje. Zostałem tam do końca akcji ratunkowej by nikt jej nieprzeszkadzał.
 
 Podbiegła  do jednorożca i za pomocą magii przeniosła go na nosze. Potem zabrała się za kuca bez kopyta. Skupiła swą magie na kikucie. Nagle kończyna zaczeła odrastać.
"Bardzo zaawansowane zaklęcie lecznicze"- pomyślałem. Po tym pomogła mu się dostać 
do karetki. Ostatni poszkodowany miał właśnie wyzionąć ducha, gdy nagle otoczyła go magia. Pochdziła ona od naszej pani doktor. Zaklęcie które użyła podtrzymywało go przy życiu oraz leczyło rany. Gdy ona utrzymywała zklęcie inne kuce wyjeły z niego resztki wozu i przenieśli do ambulansu. Potym odjechali na sygnale.
 
 
Drugi raz spotkałem ja osobiście. Wykonałem zlecenie które otrzymałem, ale nie wyszedłem z tego bez szwanku. Niebyła to poważna rana. 
Kiedy wszedłem do gabinetu, w którym miałem się zgłosić, ujrzałem ją. Siedziała przy swoim biurku i przeglądała dokumenty. 
Spojrzała na mnie, jej wzrok był bardzo troskliwy. Odłożyła papiery i zaczełą mnie badać. 
 
Gdy skończyła rzucać zaklęcie leczące, podziękowałem jej. Od powiedziała że nie trzeba bo to jej praca, wtem zrobiła dziwną mine i spytała się czy kiedyś się nie spotkaliśmy. Odpowiedzałem jej że przy tamtym wypadku, a ona zaczęła mi dziękować.
Ze zdziwioną miną odpowiedziałem jej że to nie było nic wielkiego oraz że jakby czegoś potrzebowała to może mine o to poprosić. Powiedzałem jej gdze zazwyczaj może mnie spotkać. Gdy skończyliśmy tą dziwną pogawętkę wyszedłem z gabinetu. Potem spotkałem ją kilka razy, gdy nagle kontak się zerwał. 
Ostatni raz widzałem ją 3 lata temu, nie licząc ostatniego spotkania.
 
~~~~~~~~~~
 
Z zamyślenia wybudził mnie alarm. 
"A któż to możę być"- pomyślałem zakładająć strój.
Nagle spostrzegłem, że kryształ, który ukradłem świeci się dwoma kolorami.
"Czyżby ktoś rzucił na kryształ czar Zlokalizowania, widać musi być bardzo cenny i ważny"- pomyślałem i włożyłem go do worka anty-magicznego - "teraz to mnie nie zlokalizują"
Wyszedłem z mojego gabinetu i pobiegłem do wejścia w którym uruchomił się alarm.
Przed wejściem zobaczyłem trzech królewskich gwardzistów. "Pewnie przybyli po kryształ" - stwierdziłem.
właśnie mieli wejść do środka gdy nagle usłuszeli czyjeś krzyki i odwrócili się. śpojrzałem w tamtą stronę i spostrzegłem kolejnego gwardzistę. Biegł on w ich stronę i krzyczał. Gdy dotarł do nich ciężko dyszał. Zaczeli rozmawiać. 
Postanowiłem przysłuchać się ich rozmowie. Będąc niewidzalnym podeszedłem do nich i nasłuchiwałem.
- ...więc jeśli dobrze rozumiem to Księżniczka Celestia każe zostawić wszystko i ruszyć na granicę?
-Tak, prosiła o niezwłoczne przybycie. Wojna z gryfami trwa
- skoro tak to ruszamy, nie pozwólmy tym gnidom na przejście przez granice- krzyknął jeden z gwardzistów i pobiegł. Reszta zrobiła to samo.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio sporo osób zadaje mi to pytanie. Napiłem się kawy, po czym na nie spojrzałem

-Na początku mówiąc szczerze ciężko było przywyknąć. Choć sporo w życiu widziałem. Ale zaczynam się powoli przyzwyczajać i jest całkiem ciekawie. Nie można narzekać na brak atrakcji. Powiedziałem z uśmiechem

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...