Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Przy odrobinie szczęścia nikt nie zwróci uwagi na ten kloc. Do cholery czy Rosja oszalała?! Myślą, że NATO będzie się tylko przyglądało. Tylko tego brakuje do szczęścia wojny westchnąłem. Mam nadziej, że jednak będzie tak spokojnie jak do tej pory. Ciekawe jak sobie radzi wojsko polskie. Chyba przygotowywali się na ten atak. Zauważyłem, że ktoś stoi na parterze. Elizabeth i Aurora cóż, chociaż nie muszę się martwić, że coś na niższych poziomach ją rozszarpie. Ale tu nie jest bezpiecznie. Wolałby, aby ukryła się gdzieś.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth uśmiechnęła się do Thomasa promiennie i lekko pomachała.

Aurora się temu tylko przyglądała, ale głównie rzucała wystraszone spojrzenia na niebo.

- Nie uważam, że to dobry pomysł, żeby tam siedział - powiedziała Eliza.

Aurora tylko wzruszyła ramionami, nie za bardzo skupiona na tym co jej szefowa mówi.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Elizabeth po tym uśmiechu jakbym lepiej się poczuł również jej pomachałem.

-Robię to co potrafię najlepiej a z tej broni najlepiej będzie korzystać w tym miejscu. Jednak wolałbym abyś ty się ukryła gdzieś w budynku. Bo może być gorąco

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza pokiwała lekko głową.

- Wolę tu postać i zobaczyć co się dzieje. Ale ty Aurora idź, bo oni mi laboratorium w strachu zniszczą - powiedziała do kobiety, a ta tylko skinęła głową i weszła głębiej do budynku.

Eliza za to wlazła na dach i położyła się obok Thomasa.

- Nie martw się, nic mi nie będzie - powiedziała.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej patrzyłem tylko na okolice. Cóż kłopotliwa sprawa. Dzisiaj zbyt wiele się dzieje

-Po pierwsze to moja praca w końcu jesteś moją szefową. A istotniejszy powód. Chwilę milczałem. -Cóż polubiłem cię a u mnie to rzadkość

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza kiwnęła po prostu głową, bez żadnych pytań i znowu położyła się na płaskim dachu laboratorium.

Odetchnęła i wpatrzyła się w niebo, włosy rozsypały się wokół jej głowy.

 

Wyciągnęła okulary z kieszeni i zaczęła się nimi bawić. Potem usłyszała cichy dryń, oznaczający smsa.

Wyciągnęła telefon i spojrzała na niego.

- Mama, martwi się - powiedziała na głos i coś odpisała, a potem znów schowała komórkę.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Halik, nie wyobrażam sobie biegania z 80 kg 0_o więc nie wiem czy w to wierzyć... no ale ja nie gadałem ze snajperem. Dobra odchudziłem je trochę 5,7 kg ważą przy dwa razy gorszej ochronie. Może być?) (Obrazek

Wróg zaatakował akurat w trakcie ćwiczeń więc każdy był na swoim miejscu. Dwa ciężkie karabiny maszynowe ustawione na końcach zapory zostały zniszczone. Jeden pojazd zaparkowany u podnóża zapory wystrzelił 6 rakiet w helikoptery (Po dwie na jednego) Dwa M3 bradley'e stojące na terenie po lewym końcu tamy otworzyły ogień do ludzi wroga. Trzeci bradley stojący na drugim końcu tamy strzelał do drugiej grupy która próbowała ich oflankować. Około 15 ludzi załatwiło żołnierzy wroga znajdujących się w wodzie. Reszta (35 osób. 15 na prawym końcu tamy 20 na lewym) ukryła się za osłonami lub w budynkach strzelała do zbliżającego się wroga.

(Tia wiem że chyba nasza armia nie ma takich pojazdów na wyposażeniu ale to w ciągu 3 lat mogło sie zmienić :) )

(Się jeszcze pochwalę swoją bronią ale teraz jej raczej nie użyje :/) (Istnieje szansa że w ogóle nie użyje ale co tam)

Waga broni: 8,87 kg


energia pocisku: 152,5 kj
prędkość pocisku: 2500 m/s
waga pocisku: 48,8 gram
Kaliber broni: 15 mm
przebicie pancerza: 8 cm (Z odległości 500 metrów)
Odrzut broni: Brak

Być może pomyliłem się w liczeniu...

edit

złe jednostki

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów spojrzałem na Elizabeth ładnie wyglądała z rozpuszczonymi włosami.

-Cóż w takim wypadku wszyscy się martwią. Na pewno jeszcze się spotkacie. Zrobię zresztą wszystko, co w mojej mocy by tak było. Ale Rosja popełnia swój wielki błąd. Świat nie będzie patrzył na to biernie. W każdym razie nie spodziewałem się, że do tego dojdzie, gdy tu przyjechałem. Wolałbym jednak żebyś się ukryła. Ciężko być precyzyjnym a jednocześnie martwić się o kogoś

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza westchnęła i wstała.

- Chyba dzisiaj będę siedzieć w laboratorium, całą noc, no cóż. Mam nadzieję, że nic ci się nie stanie - przytuliła Thomasa i trzymała go chwilę w uścisku, zanim pozbierała się, poprawiła kitel i założyła bryle. Potem zeszła z dachu(Nie pytaj jak - nie wiem... zleciała ;P).

Weszła do budynku i poszła do gabinetu Jane i Lorence'a. Było tu bardzo przyjemnie, niemal całą podłogę zajmowały dywany, była tu zwykła lampa pod sufitem, z boku dwa biurka z komputerami, a oprócz tego dwie sofy i telewizor. Poprosiła Franciszkę o przyniesienie kawy. Rozłożyła się na sofie. Z tego co wiedziała Jane i Lorence mieli jako jedyni taki gabinet, jako, że w ciągłej gotowości spędzali tu prawie cały swój czas. Teraz razem z Aurorą byli w sali dla personelu. Wiedziała, że jest tam teraz przyjemnie, ludzi piją kawy, siedzą na kanapach przy stolikach i rozmawiają, ale nie chciała gwaru. Chciała spokoju.

Musiała pomyśleć. I to nie w takim aspekcie jak przez całe dotychczasowe życie.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Super moce xD)

Ten uścisk mnie zdziwił. Ale cieszyłem się, że postanowiła zejść do środka i odpocząć. Tam było bezpieczniej. Teraz nie mogłem sobie pozwolić na zbyt dużą gonitwę myśli. Musiałem być w pełni precyzyjny. Inaczej mogłoby to się skończyć tragicznie. Dzisiaj chyba czeka mnie nieprzespana noc. Westchnąłem a myślałem, że odpocznę od wojen, ale nic nigdy nie może być proste. Szkoda, że nie zjadłem żadnej kolacji. Zostało mi tylko to, po czym wyciągnąłem baton w czasie jazdy zawsze lubiłem je jeść. Na niewiele się zda, ale lepsze to niż nic. Jeśli to przeżyje to czeka mnie kolejna wielka gonitwa myśli pomyślałem po czy zagryzłem batona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się ty zdziwiłem. Miło, że Elizabeth o mnie pomyślała i kazała podesłać posiłek. Cóż ciepła zupa jest znacznie lepsza niż baton. Powoli zjadłem zupę. Poczułem się znacznie lepie. Dzięki Elizabeth pomyślałem. Po czym wróciłem do obserwacji terenu. Chciałem żeby ta noc już się skończyła. I przydałyby sie w końcu jakieś pozytywne wiadomości.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Matalos węzły energetyczne nie elektrownie. Elektrownie są drogie, słupy nie...

[solina]

Żołnierze w wodzie zostali w większości zmasakrowani. Helikoptery wypuściły flary i się wycofały. Ci atakujący z flanek poukrywali się w pustych budynkach czekając na okazje do ataku lub na wsparcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedział w schronie. Pił już drugą puszkę wody mineralnej, gdy światło zamrugało. Włączył się generator.

Co to? Czyżby burza? Nie, nie tu. Może w dzieciństwie podczas burz nie miał prądu, ale w Warszawie wszystkie kable szły pod ziemią, także w jego okolicy. Więc co? No niech nie gadają, że wojna!

A jednak. Włączył telewizor i obejrzał wiadomości. Ruscy ich zaatakowali. Jak to dobrze, że wszystko z Białorusi ściągnął do Wrocławia.

Czekał, oglądając naprzemian nagrane wiadomości z giełdy oraz obraz z kamer, gdy w końcu ktoś zajechał. Wysiadła wysoka, cienka postać. Otworzył schron i wyszedł do Marka.

-Co ty tu robisz? Jeszcze nie uciekłeś? - zapytał się, kryjąc niedowierzanie.

-Coś ty? Sam? Za kogo  ty mnie masz? Mam dla ciebie propozycję - przez całą wojnę masz mnie na wyłączność i za darmo. Za to ma mi nie spaść włos z głowy. Dobra? - zapytał się, wyciągając dłoń.

-Dobra - powiedział, potrząsając jego dłonią. - Chodź, trzeba się przygotować do ucieczki. A gdzie sprzęt do sterowania dronem?

-Wszystko, co miało jakąś wartość technologiczną, jest w bagażniku. Co zrobisz z nagranym materiałem?

-Mam ważniejsze sprawy, niż interesowanie się jakimś laboratorium. Sam mam masę naukowców do przetrzymania. Ale oni później.

 

Gdy już spakowali wszystko wartościowe i wszystkie nośniki danych, a pozostałe potraktowali kamieniami, do największego samochodu, na podjazd zajechał samochód z Michałem w środku.

-Szefie! Wojna!  - krzyknął wychodząc z samochodu olbrzym.

-Gdzieś podział Jonathana? Bo to nie była dobra wymiana - zauważył człowiek-pająk, cicho i z politowaniem.

-Ma wolne - odpowiedział równie cicho, po czym krzyknął. - Michał, gdzie Jonathan trzymał broń? Bo jeszcze nią pakujemy i jedziemy do Wrocławia. Tam będziemy bezpieczni.

-Dlaczego szef taki pewny tego? Czy szef zna plany czerwonych?

-Nie. Bo Kędzierski potrzebuje już tylko broni, którą Halicki już robi.

 

Halicki właśnie siedział w pokoju socjalnym swego laboratorium, gdy do środka praktycznie z  biegu wpadł jego asystent. Nie było na nim nic z jego wcześniejszej elegancji stażysty.

-Panie Halicki, Rosja zaatakowała Polskę. Proszę za mną! - powiedział, jakby nie wiedział jakim tonem powinien to zrobić. Krzykiem i rozkazem czy grzecznie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilość pocisków wystrzeliwanych przez pojazdy i piechotę zmalała. Strzelali tylko w momencie gdy ktoś się wychylał. Po minucie przyleciał helikopter i zaczął oczyszczać jeden po drugim budynki z nieprzyjaciół za pomocą karabinu maszynowego 12,7 mm i niekierowanych rakiet Hydra 70. Oprócz tego piechota rzucała granaty w okna najbliższych budynków.

edit

(Ten helikopter atakuje z odległości 1500m)

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Padocholik / Gandzia]

- Odejdź stąd. My nie chcemy twojej obecności... - prychnęła puszczając kłęby dymu przez chrapy. - Nie leć za nami... - Wystrzeliła w górę lecąc z prędkością 1,5 macha w stronę Manehattanu. Musiała coś powiedzieć, a przy okazji kogoś odbić.

 

[solina]

Jeden z helikopterów się wrócił i zaatakował od góry drugi śmigłowiec czterema działkami 23 mm.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Helikopter oczyścił 4 budynki po czym dostał serię pocisków z czterech działek kalibru 23 mm, zaczął się dymić i tracić wysokość. Po chwili ukończył swój lot zawadzając ogonem o budynek i rozbijając się na ziemi. W odwecie śmigłowiec wroga zaczął otrzymywać trafienia z dwóch działek 25 mm w kokpit i z jednego działka 25 mm w wirniki.

(Tak w sumie to z tego miasteczka nie wiele zostanie... a szkoda całkiem ładnie tam było)

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ewakuacja przebiega sprawnie - zameldował mi Gryfłow. - Artyleria zajęła pozycje, szrapnele załadowane, a wojska czekają w kluczowych punktach w i nad miastem. Kazałem rozgonić chmury, poza kilkoma, w których skryli się kawalerzyści.

- Bardzo dobrze - odparłem, wciąż wpatrując się w Canterlot. - Gdy wróg się pokaże, otworzycie ogień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I na tym kończymy awaryjne wydanie wiadomości. Prosimy o pozostanie przy radioodbiornikach... - jeden z chłopaków wyłączył urządzenie. Wszyscy siedzieli cicho, spoglądając po sobie z niepokojem. Słuchali audycji jakiegoś radia z Zachodniej Polski. W sumie to nie dowiedzieli się niczego nowego... Po części.

Na pewno zaatakowali ich Rosjanie, jednak nie dotarli jeszcze do Warszawy. Choć są na prostej drodze by tutaj dotrzeć. Pewne było też to, że wszystkie urządzenia elektryczne podłączone do sieci nie działają. Jednak nie zaatakowano elektrowni, jak się wszystkim wydawało. Rakieta poleciała w jakąś bazę wojskową, czy też jakiś inny obiekt strategiczny,właśnie z tego obiektu unosiła się chmura dymu, nie z elektrowni jak wcześniej myśleli. Ale prądu w budynkach jak nie było tak nie ma.

- Słuchajcie, trzeba coś zrobić - powiedziała Julia. - Nie możemy tak siedzieć tutaj bezczynnie i czekać na Rosjan... W dodatku mamy za dużo znalezisk i za mało kryjówek...

W pomieszczeniu było dwadzieścia osób, nie licząc Julii, jej brata i Adama. Głównie młodzi chłopcy, choć było tutaj tez kilak dziewczyn. Wszyscy mieli tą samą emocję na twarzy. Olbrzymie zaniepokojenie. Właściwie tylko Julia trzymała tą grupę przed rozpadnięciem się.

- Ale co możemy zrobić? - spytał się jeden z uciekinierów. - Jest nas tylko dwudziestu trzech... Raczej nie wyniesiemy wszystkiego na rękach poza miasto - powiedział i wskazał kilka obrazów, rzeźb oraz książek, które znajdowały się w pomieszczeniu razem z nimi.

- Powiem wam co zrobimy - rzucił Julia i uśmiechnęła się cwaniacko. - Podzielić się na dwie grupy. Jedna ma za zadanie znaleźć jakąś dobrą kryjówkę dla naszych skarbów. Wiecie, jakaś prywatna firma, która nie da się zastraszyć Ruskim, może odpowiednio duże zejście do kanałów... Coś musicie znaleźć. Gdzieś to trzeba będzie przechować, bo znając Rosjan będą chcieli to zniszczyć.

- A druga grupa? - spytała się jedna z dziewczyn.

- Wy natomiast pójdziecie się spotkać z rodzinami - powiedziała Julia. - Upewnicie się, że nic im nie jest oraz że bezpiecznie opuścili miasto. Potem to wrócicie - powiedziała to z taką pewnością, że większość nie miała wątpliwości, że tak będzie. - jak ktoś swojej rodziny nie znajdzie, to mój brat ma telefon satelitarny. Możliwe, że uda się z nimi skontaktować. I potem się zamienicie. Proste? - spytała się i wszyscy kiwnęli głowami, mniej lub bardziej pewnie. - To do dzieła - machnęła rękami i posłała swoich ludzi na ulice.

Julia usiadła obok brata. Pogłaskała go po czuprynie i powiedziała:

- Trochę więcej pewności siebie bracie. Wszystko będzie dobrze.

- Nie wiem... Mi się wydaje że to dopiero początek... - odparł Jakub wpatrzony w telefon.

 

Grupa poszukiwawcza, która buńczucznie nazwała siebie "Drużyną A" wyruszyła przez Warszawę w poszukiwaniu dobrego miejsca na schowanie zabytków. Po kilku nietrafionych propozycjach, ktoś przyznał się, ze był na demonstracji ekologów. I że budynek, przed którym strajkował nadawałby się do ich celów.

10-cio osobowy oddział ruszył więc w kierunku laboratorium. Liczyli że przynajmniej ich nie przegonią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak opustoszałe ulice, skraj lasu był, rzecz jasna, patrolowany - nikt nie chciał powtórnego ataku partyzantów. Fregaty stały bezpiecznie na redzie, otoczone sięgającymi dna sieciami - zakładano je pod osłoną nocy, więc raczej nie było szans, by kucyki je wykryły, dopóki się w nie nie zaplączą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Namierzyć cel! - krzyknąłem do artylerzystów. - Posłać sekcję kawalerii na spotkanie obiektu! Sprawdzić, co to jest, w razie potrzeby zatrzymać!

Obsługa dział przygotowała się do strzału. Słyszałem, jak dowódca baterii wydaje polecenia:

- Cel tysiąc... wysokość dwieście... szybkość... za duża...

 

W tym samym czasie dziesięciu gryfich kawalerzystów ruszyło na spotkanie obiektu. Gdy zobaczyli, że jest to alicorn, krzyknęli:

- Stój! Nie ruszaj się! Podaj swój cel i zamiar!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

Lustia widząc pierwszych przedstawicieli pierzastej frakcji, co przejęła jej włości. Najpierw prychnęła puszczając kłęby dymu następnie rozłożyła skrzydła zatrzymując się niemal w miejscu. Spojrzała na żołnierzy wysoko unosząc głowę z jej spojrzeniu tkwiła nieukrywana nienawiść i pogarda.

- Zaprowadźcie nas do dowódcy - rzekła z niechęcią. Mimo wszystko nie chciała zabijać nikogo, by nie zniżać się do ich poziomu..

 

[shatter]

Wirnik wrogiej maszyny został zestrzelony, a pilot próbował się katapultować.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...