Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Kamila wróciła z podkładką do notowania i jakim małym urządzeniem, które trzymała przy sobie.

- Wspaniale - spojrzała na sufit. - Muszę ogólnie sprawdzić, czy to potrafi latać, nawet nie musi wysoko - powiedziała wesoło, a potem wyszła do drugiej części pomieszczenia, podchodząc do jakiegoś guzika - Podrzuć Obiekt do góry i wyjdź najszybciej jak potrafisz - zmarszczyła brwi w skupienia i położyła palec wskazujący na ciemnym przycisku.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę popatrzyłem na stwora, po czym spojrzałem na wyjście. Oceniłem odległość do ucieczki. Po czym podrzuciłem stwora w górę. Po czym wybiegłem jak najprędzej z pomieszczenia ze stworem. I szybko stanąłem obok Kamili. Zastanawiało mnie czy to coś zacznie latać czy ta próba się nie uda. Jeśli zacznie latać. To trzeba przyznać zrobią na mnie nie małe wrażenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamila kliknęła przycisk i zamknęła szybko drzwi.

Stworzenie spadło na poduszkowaną ziemię i mimo środka uspokajającego zawyło z bólu. Podłoga była teraz pod napięciem. Bolało straszliwie, ale zabić nie mogło. Obiekt zaczął płakać, zamachał skrzydłami raz, czy dwa, aż w końcu się wzniósł. Kamila aż podskoczyła i szybko zaczęła coś notować.

Dziewczynka była w powietrzu może cztery sekundy, aż znów spadła i zaczęła płakać jeszcze bardziej rzucając się żałośnie po podłożu.

Potem znowu spróbowała wzlecieć, choć była wyczerpana. 

Wleciała w róg i zaparła się nogami i rękami, by nie upaść.

 

Kamila usiadła na krześle i zaczęła pisać jakąś notatkę, nadal nie wyłączając napięcia.

Młody Obiekt miał zaczerwienione oczy i napięte mięśnie od próby nie zlecenia na ziemię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę patrzyłem na to coś. Na mojej twarzy jednak nie było widać różnicy. Miałem silne nerwy. Jednak trochę szkoda mi było tego stwora. Zapewne to wszystko dla dobra ludzkości. Jednak dziwiło mnie, że Kamila nie zwraca najmniejszej uwagi na to wszystko. Czy aż tak ta praca ją pochłonęła, że pozbyła się resztek swojego sumienia. Jak długo trzeba było tu pracować, aby pozbyć się resztek ludzkich odruchów. W moim przypadku wiedziałem, dlaczego zniknęły. Ale jak było w jej przypadku? Spojrzałem na Kamilę.

-Kamila nie obraź się. Ale chciałbym cię o coś spytać czy to nie robi na tobie żadnego wrażenia? Pokazałem na zapłakaną istotę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamila spojrzała na niego szybko i zaśmiała się.

- Nie, to nie są nawet ludzie, tylko elementy do badań, byśmy kiedyś mogli żyć prościej i piękniej. Są albo z próbówki, albo wywołujemy ciążę u kobiet, które są niczym. Kobiet, które odkupujemy z krajów w których są skazane na karę śmierci - wyjaśniła, a potem podeszła do tablicy z przyciskami i wyłączyła napięcie - No dobrze. Ściągnij ją z sufitu i znowu przywiąż, muszę coś sprawdzić, dlatego tym razem zrób to tak, żeby była plecami do góry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak sądziłem. Całkowicie wyprali ich z emocji. Patrzą na te stwory tak jak ja patrzę na swoje ofiary. Jednak czy powinniśmy pokazywać sobą wyższość nad innymi istotami w ten sposób? Pierwszy raz miałem takie wątpliwości. Przecież nie powinno się znęcać nad kimś tylko, dlatego że nie jest człowiekiem. Nawet, jeśli mogłoby to przynieść jakieś dodatkowe atuty ludziom. Dlatego czasami mam wrażenie, że to zwierzęta stoją wyżej niż my. Eh, ale jakim prawem ich oceniam. Sam robię nie lepsze rzeczy moim ofiarom. No może nic na nich nie testuje. Poszedłem do pomieszczenia. Chwilę popatrzyłem na tego przerażonego stwora, po czym zdjąłem to z sufitu i przywiązałem tak by plecy były do góry. Ponownie spojrzałem na Kamilę

-Coś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Stój koło niej - rzuciła niedbale i wyjęła jakąś pustą strzykawkę.

Potem weszła do pomieszczenia i uklękła obok stworzenia lekko wciskając jej ręce w dziury na skrzydła i dotykając łopatek. Stworzenie znowu zaczęło płakać. Kobieta wyjęła ręce.

- Tak, mięśnie łopatek są wyczerpane, a długo nie latało, może to łatwo doprowadzić do poważnego nadwyrężenia, co uniemożliwia latanie, jednak na to znajdą sposób w poziomie D - powiedziała pogodnie i lekko wykręciła dziewczynce rękę, by pobrać krew - sprawdzą, czy po tej próbie coś diametralnie zmieniło się w krwi, oraz zabiorą na badania wewnętrzne. No dobrze. Teraz posłuchaj, bo Eliza mi to powiedziała, a ja ci to przetłumaczą najprościej jak umiem. Więc... - zaczęła powoli - Idę teraz na górę do Alicji oddać notatki, ty masz zabrać Obiekt i nie martw się, nie jest ciężki bo ma puste kości, i zabrać go na jeden poziom niżej, poziom E. Elizabeth na to zezwoliła. Tam masz iść tym korytarzem PROSTO przed siebie i trzecie drzwi od końca na lewo. Zrozumiałeś? To idź. Ah. I jak uszkodzisz te delikatne skrzydła Eliza cię zje, więc się postaraj - powiedziała uśmiechając się lekko.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam zejść poziom niżej z tym? Ciekawe, co zobaczę na kolejnym poziomie. Już tutaj zaczynam powoli Wątpić czy to, co robię jest słuszne. Nie. Nie mam  zamiaru się rozczulać. Najważniejsza jest moja zemsta i nic ani nikt nie stanie mi na drodze. A jeśli mam racje to wszystko, co tu robię okaże się przydatne. Powoli podniosłem stwora tak by nie uszkodzić skrzydeł. Wolałem nie wdać się w kłótnie z ta Elizą. Bo wydaje mi się, że to byłaby ciężka próba. Spojrzałem na Kamilę

-A, więc do zobaczenia. Powiedziałem z uśmiechem. Po czym skierowałem się do windy i zjechałem na poziom E. Gdy już zjechałem na poziom zacząłem iść według instrukcji Kamili. Stwór nie stawiał oporu chyba był zbyt słaby. Ciekawiło mnie, co teraz będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień w pracy, spokojniejszy niż zazwyczaj.Czyściłem podłogę na 1 piętrzę.Mały ruch pozwalał mi w spokoju pracować bez większych problemów.Przechodziłem obok matki z dzieckiem. 

-Jak nie będziesz się uczył to skończysz jak on. - wskazała na mnie.Nawet nie ukrywała się z tym.*Ucz się pilnie a skończysz jak matka zarozumiała i egoistyczna*.

Irytowali mnie ludzie,którzy po znalezieniu pierwszej lepszej pracy,polegającej na siedzeniu i nic nie robieniu uznawali wszystkich innych za gorszych.Trudno nic na to nie poradzę.

 

Nagle było słychać coś za oknem,jakby petardę.Ziemia zatrzęsła się i słychać było wybuch nade mną.Ludzie zaczęli panikować,sufit zawalił się po mojej lewej stronie.Zobaczyłem tam zapłakanego dzieciaka,który klęczał nad swoją zmasakrowaną matką.Przełknąłem ślinę.Może i była zarozumiała,ale nie musiała tak skończyć.Spojrzał na mnie pustymi oczami,a po chwili z sufitu spadł pręt który przebił mu czaszkę.Nie mogąc na to patrzeć,skierowałem się w stronę wyjścia ewakuacyjnego.Kolejny wybuch, ogień zaczął trawić nieszczęśników,którym gruz spadł na głowę.Ludzie jak jakieś bestię szturmowali w stronę wyjścia,widziałem jak jakaś babcina upadła na ziemię i zdeptana.Każdy chciał ratować swoje życie.Kolejny wybuch.Schody za nami zawaliły się.Po wyjściu,słychać było zbliżającą się straż pożarną.Przeszedłem parę kroków i przycupnąłem na ziemi.Wzrok chłopca do teraz dręczył moje myśli, nie wiem nawet jak pozbierać się do siebie po tym wszystkich.Zapłakany czekałem ,aż w końcu to się skończy.

Edytowano przez Shaher
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korytarz na poziomie E był ciemny i niemiły. Na samym początku po obu stronach były bardzo blisko rozstawione kraty, a w środku klatki, niektóre puste, a niektóre z ludźmi. Jedna, około dwudziestoletnia kobieta miała łuski. Później po obu stronach były szkła, w środku było pusto i jasno. Same białe kafelki. Lekko przerażający był fakt, że na lewo od ciebie po drugiej stronie szkła stała może piętnastoletnia dziewczynka z prostymi włosami i patrzyła na ciebie pusto. Nie poruszała nawet gałkami ocznymi. Później było już tylko pełno ciemnych drzwi.

Trzeba odnieść obiekt, który nie rzucał się tylko patrzył się na ciebie wielkimi oczami. Otworzył usta, ale żaden odgłos się z nich nie wydobył. Istotka zrobiła żałosną minę i znów zamknęła buzię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem wrażenie, że jestem na planie horroru. Tak to są powody, dla których nie mówi się ludziom o niektórych rzeczach. Dla mnie to było jak robota po godzinach. Uznałem, że niema rzeczy, które mnie złamią. Te stwory było mi ich nieco szkoda. Ale życie uczy jednego. Świat jest dla silnych słabi giną. Dalej szedłem tym korytarzem. Szukając kogoś, kto powie, co dalej. Wtedy spostrzegłem, że ten stwór patrzy na mnie. W moich oczach można było zobaczyć kompletny brak emocji.

-Wybacz ja nic do ciebie nie mam. Gdyby to ode mnie zależało bym cię wypuścił. Jednak to i tak niema sensu. Ciężko byłoby nie zauważyć człowieka ze skrzydłami. Robię to wszystko dla osobistych powodów i nic nie może mi stanąć na drodze. Jeśli sądzisz, że znajdziesz u mnie ratunek to się niestety mylisz. Dalej poszedłem korytarzem. Szukając kogoś kto powie co dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drzwi na lewo wyszła nagle pani Eden. Jak zwykle miała platynowe włosy upięte, okulary za którymi były niebieskie oczy i czarny strój, na który narzucony był stój laboranta z napisem ,,Dyrektor''.

- Witaj Obiekcie, witaj Thomas - powiedziała i wskazała ci, że masz wejść za nią. Znalazłeś się w białym kwadratowym pokoju, w którym za szybami były jeszcze trzy kolejne pomieszczenia. W tym pierwszym pokoju ,,głównym'' stała biała(a jakże) kanapa. Pachniało tu silnie środkiem dezynfekującym. Wszystkie pomieszczenia za szybami wyglądały jak sale szpitalne, z łóżkami, stołkami i dziwnymi urządzeniami.

- Usiądź - powiedziała do ciebie Eliza, kiedy jakiś jasnowłosy laborant odebrał od ciebie Obiekt. - Widzę, że jak na razie dobrze się spisujesz - dodała z uśmiechem patrząc jak wnoszą dziecko do sali i przypinają do stołu. Dziewczynka zaczęła się rzucać, jednak tu nie było słychać jej krzyków. Ktoś znów podał jej zastrzyk. 

Młoda kobieta usiadła obok ciebie i poprawiła okulary.

- Jak się tutaj czujesz? - zapytała wbijając w ciebie wzrok.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanowiłem się nad pytaniem. Zapewne chce mnie sprawdzić. Zapewne jest w stanie po ruchu ciała określić nerwy czy coś w tym guście. Mnie się jednak tak łatwo nie dało podejść. Pomimo tego, że w głowie miałem wątpliwości. Potrafiłem tego nie zdradzać. A po tym, co widziałem w życiu nie łatwo mnie rozczulić lub przestraszyć. Spojrzałem na Elizę.

-Dziękuje za pochwałę. Tak to całkiem ciekawe zajęcie. Całkiem u was przyjemnie i macie muszę przyznać tutaj całkiem ciekawy wystrój wnętrz i ciekawych lokatorów. Powiedziałem z uśmiechem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza uśmiechnęła się.

- Kłamiesz, wcale ci się tu nie podoba. Nikomu się tu nie podoba - powiedziała pewnie.

 

W pewnym momencie do sali wbiegła ta sama czarnowłosa dziewczyna, którą widziałeś ostatnim razem w gabinecie Aurory.

- Tak, Julio(polskie imię, a nie ,,Dżulio'')? - zapytała Eliza. Czuła się pewnie, jej gość i tak nie mógł zdradzić żadnych tajemnic, a jak zdradzi, to oni go zniszczą, a mu i tak nikt nie uwierzy.

- Zaraz przygotowujemy się do wszczepienia w organizm - powiedziała z lekkim uśmiechem, ignorując Thomasa. - Jeśli to się uda, będziemy mogli ich stworzyć więcej, biorąc ochotników, pół ludzie pół wilki, może sprzedamy je rządowi i...

- I będą mieli armię w razie ataków - dokończyła Eliza - Ale uzgodnimy to z resztą i zobaczymy co zaproponują - rozłożyła się wygodniej. W sumie sprawy sprzedania i niesprzedania jej badań, oraz wojen ją nie obchodziły, była całym sercem badaczką.

- Dobra, czekamy na panią - powiedziała rozemocjowana Julia i wyszła.

 

Elizabeth uśmiechnęła się do Thomasa.

- Badania są bardzo ciekawe, ale wolę moje mikstury... - powiedziała patrząc jak laboranci wsadzają dziewczynkę do jakiegoś urządzenia, podobnego do tego, w którym lekarze robią prześwietlenie mózgu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się jest niezła trzeba jej to przyznać. Armie wilkołaków? Ciekawe, co zrobią, jeśli wymkną się im spod kontroli? Swoją drogą widzę, że wszyscy próbują zarabiać na wojnie z czegoś trzeba żyć. Jednak mam wrażenie, że Eliza nie robi tego by zarobić. Ona to po prostu kocha.

-Nieźle muszę przyznać. Tak szybko stwierdzasz, że kłamię. Jednak skąd wiesz czy nie jestem jakimś dziwakiem, którego kręcą takie rzeczy jak te, które się tu dzieją. Czyli bardziej niż genetyka interesuje cię zabawa w chemika? Popatrzyłem jak to stworzenie gdzieś ładują. Tak to miejsce wygląda jak sen psychola

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O, tak. Sama wymyślam ciekawe eliksiry - powiedziała patrząc na same nogi wystające z maszyny. - Jeśli kogoś nie lubisz, a chcesz, żeby umarł mając wrażenie, że jest rozrywany na części możesz się do mnie zgłosić - mruknęła teraz patrząc na Thomasa. - Ale oczywiście nie tworzę tylko złe mikstury, tworzę też lecznicze i po prostu ciekawe. Na przykład wywołujące dwugodzinny sen na jawie i to bez żadnych powikłań...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To brzmi ciekawie. Czyli wasze badania są po części po to by pomagać ludziom, ulepszyć nasze nie doskonałe organizmy i przy okazji tworzycie coś na wzór super żołnierza o zwierzęcych  cechach. Widzę, że macie tu sporo pracy jednak jak do tej pory nic nie słyszano by dla armii walczyły jakieś mutanty. Więc zakładam, że czeka was jeszcze sporo pracy przy tej inżynierii genetycznej. Gdy Eliza wspomniała o zabójczych eliksirach na moje twarzy na chwilę pojawił się morderczy uśmiech. Tak wiedziałbym, komu zaserwować taką przyjemną mieszankę pomyślałem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pomocy mojej starej przyjaciółce, wróciłem do kryjówki. Wziąłem ze sobą miecz tamtej klaczy, wydawał mi się on bardzo interesujący i znajomy.

Tylko nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Kiedy tak rozmyślałem zacząłem sobie przypominać jak to poznałem Cotton Pon. 

Odpłynąłem we wspomnienia.... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza obserwowała uważnie Thomasa.

- Dobrze, ale ja już muszę iść, Aurora zapłaci ci zaliczkę na górze i na dziś koniec. Wiesz co masz robić, a oprócz tego jutro o 15 będziesz asystował Kamili z innym obiektem - wyszła na korytarz i zjechała windą w dół.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powinni częściej stąd wychodzić. Zaczynam mieć wrażenie, że ta Eliza poza tym laboratorium. Nie umie się wcale bawić w normalnym życiu. Nic, więc dziwnego, że panuje tu taka atmosfera. Powoli opuściłem pomieszczenie i skierowałem się do windy. Po czym pojechałem na piętro gdzie miałem odebrać zaliczkę od Aurory. Co prawda ta kasa nie była mi potrzebna, ale lepiej nie wzbudzać podejrzeń. Jeszcze muszę się dziś przejechać do tej knajpy na obserwacje. Powoli zapukałem do pokoju Aurory.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(AurorY!)

 

Aurora otworzyła drzwi i kiwnęła głową, pogrzebała w jakiejś dziwnej szafce i wcisnęła mu w ręce osiemset złotych.

- Miłego dnia - powiedziała cicho i wręcz wyrzuciła go z gabinetu.

Koleś z recepcji pomachał ci, kiedy wychodziłeś.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dobra sorka xD)

Również pomachałem po czym skierowałem się do samochodu. Zabrałem broń z bagażnika po czym wyjechałem samochodem. W stronę knajpy jak planowałem. Trzeba skończyć pracę i wyjechać stąd. To wszystko robi się coraz bardziej pokręcone. Wolałem nie myśleć co jeszcze mnie spotkać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Padocholik]

- Nas nic nie powstrzyma. Jeszcze zdobędziemy, to co powinno być nasze... - wysyczała NMM w głowie Blue Cut'a, by tego było mało przysporzyła mu migreny po raz kolejny atakując jego "JA".

 

[Elizabeth Eden]

Przed budynkiem labolatorium stała kolejną godzinę młoda dziewczyna ubrana na typowego punka. Miała czerwono zielone sznurówki w glanach. Co rusz notowała coś w notesie patrząc na zegarek.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem do knajpy. Miałem racje zbierało się tu sporo ciekawych ludzi. Zaparkowałem samochód po czym wysiadłem. Usiadłem koło stołu żeby nie zwracać na siebie uwagi. Nagle podszedł do mnie kelner

-Co podać?

-Tak najlepiej stek i tłuczone ziemniaki i napiłbym się jakiejś coli. Chociaż najlepiej by było wypić whisky. Ale nie chcę aby alkohol tępił mi umysł pomyślałem. Kelner przyniósł jedzeni po czym spokojnie zacząłem jeść. Przysłuchując się rozmowom mając nadzieje że usłyszę coś ciekawego.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...