Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Na poziom A?! Czy to nie tam trzymają niebezpieczne stwory? Super nie mam swojej broni nóż i pistolety są w bagażniku. To, co ja mam zrobić? Skręcić kark czemuś, co na mnie skoczy gołymi rękoma? Nie będzie z tym problemu o ile to coś będzie miało kark. Chwila, co ona powiedziała? Nie ona przecież nie wie, co robię po godzinach. Prawda? Czy wie, że zabiłem Iwana? Czyżby wiedziała też o innych moich akcjach? Nie to na pewno przypadek. Chyba nie zrobiła sobie prywatnego śledztwa. Winda powoli dojechała. Powoli ją opuściłem. Przekręciłem głowę. Dobra, jeśli coś spróbuje mnie tu zeżreć to urządzimy sobie fajne rodeo i wtedy zobaczymy, kto tu będzie ofiarą. Zacząłem iść po poziomie w poszukiwaniu tej całej Klary.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały poziom był wielkim ciemnym pomieszczeniem, którego boki zajmowało mnóstwo drzwi. Nie było tu praktycznie żadnej lampy poza kilkoma kandelabrami wiszącymi na ścianach. Podłoga była z ciemnych kafelek. Ogólnie klimat był iście Silent Hillowski. Nagle gdzieś z tego mroku wyłoniła się kobieta z brązowym warkoczem długim chyba aż do łydek. Miała okulary, które lekko nienaturalnie powiększały jej zielone oczy i bardzo niewinną minę. Ubrana była w szatę laboranta z napisem ,,Klara Emanuelska - Laborant Wyższego Stopnia''.

- Witaj - powiedziała cicho, zachrypniętym głosem. - Ciebie przysłała madame Eden? Dobrze... bardzo dobrze, chodź. Po tym pomieszczeniu może szwędać się Zachary, więc uważaj - dopiero teraz zauważyłeś, że ma w ręku strzykawkę, którą trzymała jak broń i krótki nóż. - Eliza mówi, że ten Obiekt i ogólnie nazywanie go Zachary jest głupie - nadal mówiła cicho, jakby bała się podnieść głos. - Ale ja o tym wiem. Ja go tylko zbadam i usunę. 

 

Obróciła się w miejscu i nagle krzyknęła dziwnym dla siebie ostrym głosem:

- ZACHARY! JEST TUTAJ PAN, ZOSTAWIĘ GO Z TOBĄ I NIE ATAKUJ GO! - znowu spojrzała na chłopaka z uśmiechem - Do tej pory się mnie w miarę słuchał - powiedziała wesoło do Thomasa - Ale chcę sprawdzić, czy na tak ciężki dla siebie rozkaz odpowie pozytywnie. Ah i nie otwieraj ŻADNYCH drzwi - dodała i wycofała się w ciemność.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Chwila moment!

Chyba mnie już nie usłyszała, bo wyszła. Nałożyłem kapelusz niżej na oczy. Rozglądając się po pomieszczeniu. Co to jest do cholery Zachary? Czy to coś jest mięsożerne? Dali by mi, chociaż jakiś nóż czy coś. Super czuje się jak w najnowszym horrorze, w którym gram główną rolę. Dobra stworze spróbuj zrobić coś głupiego. A uwierz mi będziesz tego żałował. Może nie będzie tak źle i będzie grzeczny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałeś ciche warknięcie.

Za tobą o jedne z drzwi opierało się najbardziej obrzydliwe stworzenie, jakie widziałeś.

A był to mężczyzna, cały już sino-zielony, nadgnity, z wypadającymi włosami i kilkoma dziurami w klatce piersiowej, do tego strasznie śmierdział zgnilizną. Na poszarpanej koszulce miał wyszyty napis: ,,Zachary - WŁASNOŚĆ KLARY''. 

Zachary przechylił głowę i z czystą ciekawością spojrzał na twój kapelusz.

Podszedł do ciebie i stanął przed tobą. Na szyi miał... wypisany numer seryjny.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matko boska jak to śmierdzi. Co to jest do cholery? Wygląda jak zombie, który kompletnie zgnił. Chwila moment to jest zombie! O rzesz czy to coś powiedziało, że chce mój kapelusz. O nie tego nie oddam. On mi przynosi szczęście mam go, od kiedy pamiętam. Dobra spróbuje się z tym dogadać. Chyba nie będzie chciał mnie zjeść.

-Wybacz, ale zbyt bardzo jestem do niego przywiązany. Może po prostu uściśniemy sobie rękę i na tym się skończy nasza znajomość

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary wzruszył ramionami i lekko cię powąchał. Potem odszedł.

Znikąd pojawiła się Klara.

- Tak, Słucha się! - powiedziała już głośniej uradowana. - No, ale teraz go wywalę, Eliza go nie chce, ale ważne, że będzie to w archiwach. Możesz iść. ZACHARY! - krzyknęła wbiegając w ciemność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli to na tyle westchnąłem. Całe szczęście no nic skoro mogę już iść. To chyba czas wracać. Hmm tym razem chyba nie każą mi już niczego zrobić. Nie będę szukał Elizabeth, bo chyba robi jakąś sekcje. Będę się musiał dzisiaj ostro napić. Chwilę popatrzyłem w miejsce gdzie pobiegła kobieta. Chyba sobie poradzi. Ona lepiej wie, co robi. Jeśli pójdę za nią to mogę sprowokować to coś. Powoli skierowałem się w stronę windy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth tak na prawdę poszła tylko ponadzorować wszczepianie genomu ludzko-nietoperzowego w kobietę.

Potem poszła na górę i wyszła z laboratorium. Nowy sprawdzał się zadziwiająco dobrze. W domu czeka na nią jej barek z miksturami i miła kąpiel, oraz coś do zjedzenia, bo tak na prawdę to nic dzisiaj nie zjadła. Cóż.

 

Znowu jechała autobusem...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Hoffner... na prawdę?)(Pff... do domu mam 2,5 km z Gimnazjum. Co prawda jeżdżę autobusami, ale czasem jak mam bardzo mało lekcji...)

 

Elizabeth ze stoickim jak na siebie spokojem wysiadła i wróciła do laboratorium, do którego na szczęście aż tak daleko nie było i poszła do Sali Komunikacji z NASA. Aurorę zostawiła, musi być jak jej nie ma. Poprosiła jedną z kobiet z oddziału SKzN żeby ją podwiozła. Zgodziła się, bo to zaszczyt ją odwozić, przecież to naukowy geniusz...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli opuściłem laboratorium i skierowałem się do samochodu. Zabrałem swoją broń z bagażnika. Po czym spostrzegłem, że odruch wymiotny mi minął. Nieźle trzeba przyznać, że Elizabeth zna się na eliksirach. Muszę ją kiedyś prosić by przygotowała mi jakiś eliksir paraliżujący. Ale to oznaczałoby za dużo pytań. Zaczynam myśleć, że ona i tak za dużo wie. Hmm Iwan gryzie glebę wkrótce pojawi się ktoś nowy na jego miejsce albo sam Christopher przy odrobinie szczęścia. Ale dziś sobie zrobię wolne. A jutro idę na polowanie. Powoli wsiadłem do samochodu i ruszyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gryfłow, notuj rozkazy - zwróciłem się do adiutanta. - Znajdujące się w powietrzu kompanie II Batalionu uderzą z góry. Jedna kompania zajmie się wrogą artylerią, druga ostrzela od tyłu wrogą piechotę. Reszta II i cały I Batalion kontynuować natarcie. Kompanię III Batalionu pod dowództwem kapitana Bloodtalona wznieść w powietrze i przesunąć w stronę chmury. Bloodtalowcy mają nie dopuścić wrogich lotników do osady. Kompania łączności spróbuje nawiązać kontakt z sąsiednimi pułkami naszej armii.

- Rozkaz!

W międzyczasie dotoczyły się działa. Gryfi artylerzyści rozprzęgli się i zaczęli rozstawianie armat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu dojechałem do hotelu, po czym zaparkowałem samochód. Skoro jutro mam wolne. To jutro się zabawię po swojemu. Mam już kilka pomysłów pomyślałem z uśmiechem. Dzisiaj jednak chciałem odpocząć. Postanowiłem udać się na spacer. Najpierw poszedłem do okolicznego baru. Po tym, co dziś zobaczyłem zdecydowanie tego potrzebowałem. Zawsze miałem twardą głowę a trochę dobrego alkoholu mnie rozluźni.

-Barman nalej mi whisky z najdroższej półki

-Ile nalać?

-Na razie jedną pełną szklankę. Albo najlepiej postaw butelkę i szklankę obok mnie

-Jest pan pewien?

-Tak wiem, co robię mamo

Barman popatrzył chwilę na mnie, po czym podał butelkę i szklankę. Gdy tylko wziąłem pierwszy łyk. Miałem wrażenie, że wszelkie problemy znikają. Niestety nie tak łatwo będzie usunąć to, co widziałem. Muszę przyznać, że ci jajogłowi mają nerwy ze stali.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Włącz wiadomości - usłyszał z słuchawki głos Marka. - To cię może zainteresować. Na razie !

Rozłączył się. O co temu człowiekowi chodziło? Nawet mu się wyspać nie dał. Ale skoro już się obudził i wiedział, że coś ciekawego leci w telewizji, włączył telewizor i zmienił na kanał informacyjny.

-Drugi dzień protestów ekologów pod The Eden's Laboratory. Wszelkie reakcje policji są całkowicie nieskuteczne - powiedziała elegancka kobieta stojąca na tle protestującego tłumu przed białym klocem.

-Nie damy im torturować tych biednych zwierząt! - ryknęła jakaś ekolożka, cała na zielono, siłą przesuwając na siebie kamerę. - To, co oni tam robią godzi w wszystkie prawa, ziemskie i boskie!

Powrót do studia. A Tomasz w swoim domu uśmiechnął się. Jakie to dziwne... włączył telewizor i od razu było o tym laboratorium. Jakby to była ingerencja jakiś sił wyższych, która steruje całym tym światem, w tym nim.

Potrząsnął głową i wypił zawartość szklanki, stojącej obok łóżka. Jakie on rano ma dziwne myśli. Aż dziw bierze, że człowiek poważny jak on może tracić na takie coś czas.

Wstał, ubrał coś na gołe ciało i wszedł do kuchni. Od razu poczuł zapach jakiejś zupy. Przy kuchni stał Michał, prosty jakby połknął deskę, mieszając coś w dużym garnku.

-Do cholery, jest dopiero dziewiąta. Co ty człowieku robisz? - zapytał się niezbyt życzliwie.

-Grochówkę, proszę pana! Jak w jednostce!

To będzie długi tydzień.

 

Nowa wiadomość. Halicki podesłał mu wszystkie dane na temat tego swojego działka. Tacy ludzie to jednak są śmieszni. Marzenie mu jeść nie da. Dlatego też zdecydował się jednak dać mu jakąś pensję. Drobną, bo drobną, ale ten człowiek przecież musi coś jeść.

Niepozorny terenowo-miejski samochód stanął przed hotelem. Słońce prażyło w najlepsze, ale w jego środku nie było zimno. Ba, nawet nie było za ciepło. Nie było także duszno.

Ale maszyna do lodu oraz butla z tlenem zajęły cały bagażnik. Na szczęście Michał, w przeciwieństwie do Jonathana, nie narzekał na zawartość tyłu samochodu.

Chociaż nie miał po co narzekać. Ot, stanął po przeciwnej stronie ulicy i usiadł przy stoliku kawiarnianym, co chwila zamawiając kawę i udając, że czyta, kątem oka oglądając wejście do hotelu. A gazet kilka miał.

Już nie w garniturze, ale znowu czuł ciężar rewolweru w kieszeni.

Że nikt w tym hotelu nie chciał zarobić. Aż dziw człowieka bierze, jacy głupcy pracują w tym miejscu. A żaden z ważniejszych komputerów wewnątrz nie ma podłączenia do sieci. Kolejny pech. Dlatego też musiał czekać na niejakiego Thomasa Carlsona.

Zastanawiając się nad swoimi kontaktami, chyba nie będzie wymagał od niego wiele. Tylko przekazania jednej wiadomości. Skoro może załatwić sprawę łatwo, to czemu miałby z tego nie skorzystać? A póki co poczyta co się dzieje w jego firmie.

Magus, jakby co, to kierowca siedzi i czyta gazety, czytając kawy. A Tomasz siedział z tyłu i nie było siły, aby go było widać z hotelu. A szyby przyciemniane. 

Nie bój się gróźb Elizy, będziesz tylko pionkiem. Prawdziwa polityka będzie w duecie Elizabeth-Tomasz

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycieczka na wschód przebiegła w miarę dobrze. Dookoła rosły różnorakie drzewa, a ogólny krajobraz przypominał Jakubowi jeden z wielu obrazów jaki wystawiano kiedyś w "Światowidzie". Zapamiętał go dobrze, ponieważ bardzo przypadła mu do gustu gra barw i światła oraz delikatne ruchy pędzla, jakimi artysta stworzył ten majstersztyk. Krytykom też się podobał, gdyż artysta potem został całkiem znanym malarzem w Europie. Często wysyłał "drobne" datki pieniężne na "Światowida", w podzięce za wypchnięcie go do przodu.

Jednak "Światowid" zajmował się nie tylko młodymi artystami. Szukali też zagubionego dziedzictwa Polski, buszując po starych magazynach, aukcjach i tym podobnych, aby następnie przekazać je państwu. Słynne szkice Matejki, czy też zdjęcia odbudowywanej Warszawy tylko podniosły prestiż fundacji, oraz wysokość otrzymywanych datków.

Operacjami dotyczącymi odnajdywania zabytków zajmowała się jego siostra, Julia Odźwierna. I choć często zdarzały się jej wpadki, to jej niezachwiany optymizm oraz upartość sprawiały, że radziła sobie na tym stanowisku bardzo dobrze.

Jakub szedł przez las i rozglądał się dookoła. Nic takiego nie widział. Nic co by wskazywało na obecność jakiegokolwiek bunkra. Żadnych wywietrzników, tajemniczych wzgórz i tym podobnych. Okolica była po prostu kawałkiem wielkiego lasu. i tyle.

Wtem nos Jakuba spotkał się z trawą. Dosłownie. Musiał zaczepić butem o coś i przewrócić się, myślał, kiedy obracał się na plecy. Jego ochroniarz już przy nim stał i podawał u chusteczkę. Jakub siorbnął nosem i poczuł znajomy smak. Znowu musiały mu pęknąć naczynka i leci mu krew, Już dawno powinien iść do lekarza na laserowe wzmocnienie, ale zawsze zapominał.

Spojrzał na przeszkodę, o którą się potknął. I niemal natychmiast sięgnął po telefon. Wybrał numer do Julii i rozpoczął dzwonienie. Jego siostra miała jednak rację, coś tu było.

Otóż Jakub potknął się o wystającą z kupy trawy rączkę od włazu. Drobna swastyka utwierdzała go wprzekonaniu, że trafił na coś ciekawego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudziłem się o poranku. Dzisiaj miałem sporo planów. Muszę usunąć parę nowych śmieci. Być może Christopher się w końcu pojawił lub któryś z jego nowych ludzi. Tak, jak co ranek zacząłem od krótkich ćwiczeń, po czym zacząłem się powoli ubierać włożyłem swój kapelusz, płaszcz, schowałem swój nóż i wsadziłem pistolety do kabury. Szkoda marnować wolny dzień trzeba go wykorzystać w pełni. Mam dziś kilka spotkań, które nie mogą czekać. Czas się zabawić pomyślałem z uśmiechem. Po czym powoli opuściłem hotel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

Equestrianie na ziemi nie do końca wiedzieli, co mają czynić. Z jednej strony strzelali i padali. Z drugiej się zbliżały gryfy otaczając ich z wolna. Na widok krwi po ich stronie nikt nie był przygotowanych. Tym bardziej na to, co dzieło. Taktyka odeszła na bok. Wszystko zaczęło się od lewej flanki, a reszta poszła za nim jak stado ślepych owiec na rzeź, gdy ktoś wydał atak do ataku. Galopowali przed siebie ile sił. Napędzała ich mieszanka strachu i odwagi.

Pegazy w tym czasie pchały chmury przed siebie. Zgrało się to z nieprzemyślaną ofensywą na ziemi. Pole bitwy pokryło się mgłą. Druga część dopadła do pierwszych gryfów w powietrzu.

//Jutro od rana do południa mnie nie ma...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypił już chyba piątą kawę. Ale nie miał na co narzekać - tutejsza kawa była wyśmienita. Mocna, o dziwo, naprawdę była mocna. Ci tutaj wiedzieli, jak obudzić człowieka.

Ale dla niego nadal to było za mało. Na szczęście - gdyby wcześniej nie pił kawy zamiast wody, teraz zapewne uczestniczyłby w maratonie. Takiego kopa musiała dawać ta kawa. A ilość cukru... już dawno nie pił nic tak słodkiego. Jej słodycz równała się z słodkim zapachem spalonego prochu.

I jego cel wyszedł przez drzwi. Złożył gazetę, chowając w nią pieniądze za napoje, jak zapowiedział kelnerowi, i odszedł od stolika.

Ten człowiek na prawdę mało znał się na dyskrecji. W takich warunkach najmniej widoczne byłyby okulary przeciwsłoneczne oraz czapka. Ale wtedy nie mógłby zabrać z sobą żadnej broni. A był pewien, że tym zarysem pod płaszczem, który ukazał się podczas jego wychodzenia z budynku, był pistolet.

Wyprzedził go po przeciwnej stronie ulicy i korzystając z zielonego światła od razu przeszedł na jego stronę. Zrównał się z Thomasem, wyprzedził go po czym stanął dokładnie przed nim.

-Dzień dobry - zaczął, wyciągając ku niemu dłoń. Szef nie miał względem tego człowieka złych planów - a więc należy robić dobre wrażenie. - Michał Kowalski. Mój pracodawca chciałby z panem porozmawiać na temat pewnych taśm, na których widać pańskie grzechy. Mógłby się pan udać za mną? - powiedział, uśmiechając się delikatnie.

Na razie nie musiał się bać. Póki co otaczała ich masa ludzi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmyślałem o moim dzisiejszych sprawach. Dzień zapowiadał się cudownie. Niestety zawsze coś musi być nie tak. Jakiś gość stanął przede mną. Fałszywy uśmiech jestem tego pewny i zaczął coś mówić o nieprzyjemnych taśmach z moim udziałem. Źle to wygląda. Po pierwsze nienawidzę, gdy ktoś chrzani robotę. A gość, który miał się tym zająć ewidentnie ją schrzanił chyba muszę się z nim rozmówić i teraz ten koleś. Za dużo ludzi, jeśli tu go zabije będzie problem z tego się nie wyplącze i ktoś go do mnie przysłał, więc z pewnością niema nagrania przy sobie. Czyżby pracował dla Christophera? Nie on się nie posuwa do szantażów a ta rozmowa do tego prowadziła. Nienawidzę szantażystów ostatni gość, który tego ze mną próbował źle skończył jego rodzina jeszcze nie pozbierała jego kawałków do końca. Nie on tak nie działa. To jakiś żółtodziób, który jeszcze nie wie, z kim ma do czynienia. Hmm być może uda się go oszukać żeby się ode mnie odczepił. Spojrzałem na gościa. Postanowiłem udawać głupka.

-Ja... Przepraszam ja słabo znać polski. Ja nie wiedzieć, o czym pan mówić. Ja zwyczajny turysta

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez lornetkę obserwowałem rozwój sytuacji. Pole bitwy przykryła mgła, więc nie widziałem, co się dzieje.

- Pchnąć gońca do dowódcy I i II Batalionu. Mają dowiedzieć się o sytuacji tych jednostek. dwie kompanie III Batalionu poderwać do lotu i szarża na bagnety przeciwko wrogim pegazom. Rozgromić mi tę mgłę! Chcę mieć dobrą widoczność dla artylerii!

 

Gońcy pognali do jednostek. W tym czasie dowodzący I Batalionem podpułkownik Emil von Talonberg wykazał się przytomnością umysłu i świadom obecności szarżującej piechoty nieprzyjaciela, nakazał zacieśnić szeregi i nałożyć bagnety na broń. Gryfia piechota oddała jeszcze jedną salwę, po czym z okrzykiem "Za Cesarza!" bohaterski oficer poderwał swoich podwładnych do ataku na bagnety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy uzgodnił wszystko co trzeba odwieźli go spowrotem na dworzec PKP szczęśliwie akórat stał gotowy do odjazdu pociąg do Wrocławia, szybko kupił bilet i wskoczył do pociągu w ostatniej chwili.

Gdy dotarł na miejsce późnym wieczorem odrazu zaczął pakować wszystko co może się przydać. W większości były to schematy i projekty, zabrał też kilka części ręcznie robionych, te elementy to nie było nic więcej niż złom ale jednak może się przydać. Po kilku dziesięciu minutach był już spakowany. Zabrał trochę ciuchów na zmianę, telefon, portfel i książeczkę zdrowia nie wie po co ale zabrał. Wszystkie jego manatki zajęły tylko 2 walizki z czego 1 była wypchana planami i częściami a 2 to ubrania i rzeczy do higieny osobistej. Miał również swój prototyp, wcześniej sprawdził wszystkie obwody i naładował baterię, zabrał też pociski kobaltowe, nie miał okazji jeszcze ich przetestować. Tak oto spakowany postanowił zadzwonić pod numer na wizytówce już rano. No i tyko się wykąpał i poszedł spać. Jutro zapowiada się ciekawy dzień... (teoretycznie te działo może strzelać ferromagnetykami czyli z żelaza, kobaltu lub niklu )

Edytowano przez Halik
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas powiedział coś łamaną polszczyzną. Michał nie spodziewał się tego. Po tym, co przekazał mu szef, oczekiwał człowieka doskonale umiejącego rozmawiać w wielu językach. Najwyraźniej jednak polski nie był jego mocną stroną.

Ale to był kanadyjczyk. Mógł. A on, na szczęście, umiał rozmawiać po angielsku i francusku. I Anglików, i Francuzów spotykał na misjach w Iraku. Anglików dużo, ponadto uczył się angielskiego tyle samo co polskiego w domu oraz niemieckiego w szkole. Po francusku jednak kilka zdań złożyć także umiał.

-To dobrze - zaczął po angielsku. - Mam nadzieję, że mnie teraz rozumiesz. Jestem Michał Kowalski, miło mi cię poznać, Thomasie Carlsonie. Mój pracodawca chciałby z panem porozmawiać na temat pewnych nagrań, na których pana widać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No świetnie nie spławię tego gościa. Miałem nadzieje, że trafiłem na kompletnego kretyna, który zaraz się wycofa do szefa po dalsze instrukcje a ja niepostrzeżenie ruszę za nim, po czym szybko rozwalę ich obu zabierając nagranie. Ale widzę, że w życiu nie może być łatwo. Powoli westchnąłem. Czego oni mogą ode mnie chcieć? Usunąłem już tyle śmieci może to zemsta a ja mam iść w pułapkę, jakie to byłoby oryginalne. Dobra pójdę za gościem i zobaczę, o co im chodzi może wtedy się ich ostatecznie pozbędę. Gdyby znali moją reputacje. Wiedzieliby, że szantaż to nic mądrego i źle się dla nich skończy. Dobra gram głupka do końca. Również odpowiedziałem po angielsku.

-Oczywiście, że mogę z panem iść. Ale sądzę, że to wszystko zwykła pomyłka. Ja nie zrobiłem nic złego. Jestem zwykłym turystom, który przyjechał tu zwiedzać polskie zabytki i dowiedzieć się czegoś o tym kraju. Uprzedzam też, że jeśli to jakaś pułapka i zostanę napadnięty to muszę pana zawieść ja nie ma przy sobie żadnych większych środków finansowych

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...