Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Swift Zephyr

-Cóż ciężko to określić, ale to jest nasza władczyni księżniczka Luna. Wiem, że to dziwne, ale sama pani wie jak to jest z Discordem. On może wszystko. A tutaj mamy żywy dowód. Chyba jednak za bardzo mu ufaliśmy. Cóż chyba zostanie za to jakoś ukarany. W Ponyville pani mieszka? To dobrze. Nie będzie dalekiej drogi jak będziemy panią odprowadzali. Teraz jednak nie musi się pani martwić. Sytuacja jest pod kontrolą.  Chciałbym, aby tak było. To ostatnie Swift dodał w głowie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdybym nie usłyszała tego od gwardzisty i nie widziałabym tego nie uwierzyłabym w to co się stało. Po prostu wydaje się to takie nierealne. - Powiedziałem nadal nie będąc pewny czy faktycznie to się dzieje naprawę. Nagle odezwała się Fire.

- Jeszcze trochę i by cie za ogon złapał. Jeszcze nie widziałam tak szybko biegnącego jednorożca. - Powiedziała Fire którą najwyraźniej bawiła ta sytuacja.

- No wiesz... strach dodaje skrzydeł. A ty też się ociągałaś z tymi kamieniami

- Wiesz jaki ciężki potrafi być taki kamień? Nie narzekaj, gdyby nie ja ten patykowilk rozszarpał by cie dużo wcześniej

- Gdybyś mnie posłuchała że nie pasuje mi ta cisza w tym lesie nie musiałabyś zrzucać tych kamieni.

- Nie bądź już taka nerwowa. Wszyscy żyją czyli jest tak jak być powinno

- Ty przed nim nie uciekałaś więc nie wiesz jak to jest

- Nie marudź. Nie było aż tak źle

- Nie było aż tak źle? Chyba pamiętamy dwie różne sytuacje - powiedziałem lekko zirytowanym głosem.

- Spokojnie nie dramatyzuj. Pogadamy potem. - Powiedziała Fire patrząc na gwardzistów. 

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swift Zephyr

Swift był nieco zdziwiony widokiem drugiej klaczy. Ale to by pasowało. Kto zapuszczałby się tu sam? Swoją drogą zabawna sytuacja. Jednorożec i pegaz. Zupełnie jak on i Golding. Ich przekomarzania przypominały mu również jego przekomarzania z Goldingiem. Zauważył, że Golding na nic nie zwraca uwagi. Skupił się tylko na księżniczce. Cóż ciężko mu się dziwić.

-Cóż widzę, że nie jest pani sama. Skoro już tu jesteście. Zaczekajmy na rozwiązanie problemu. Gdy już wszystko wróci do normy. Odprowadzimy panie do miasteczka. Jednak w tej chwili musimy skupić się na księżniczce. Lepiej żeby już nic nowego tu nie wlazło. Mam oczywiście na myśli bestie z lasu. Bo proszę mi wierzyć patykowilk to najmniejszy problem w tym lesie

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamek Dwóch Sióstr:

- Oh, to nie dokładnie zrobił Discord. Nie bezpośrednio, ale to jego wina - powiedziała Luna powoli wręcz przerażona tym, że zobaczyło ją tak dużo osób. - Nie macie prawa powiedzieć NIKOMU o tym co się tu wydarzyło. Inaczej zostaniecie aresztowani, to jest tajemnica państwowa. Golding wie o co chodzi - dodała, a potem wymruczała - idźcie już stąd, poradzę sobie

 

(Nadal nie koniec misji. Muszę czekać, aż skończę z Hoffem)

 

Lightning Energy:

Pociąg już przyjechał. Amy została zabrana do niego. Nikt nie wyraził zgody na to by mogła z kimś porozmawiać. Teraz stała w jednym z wagonów, z każdej strony otoczona strażnikami.

 

Hoffner:

Celestii nie spodobał się ironiczny ton klacz, ale nie okazała tego. Lata panowania Equestrią nauczyły ją jak być idealną i dobroduszną księżniczką.

- Możemy iść dalej.

 

 

LOSOWANIE:
Numer gracza: MAAAAGUUUS! (1)

Numer zadania: Zakochałeś się! Spróbuj zdobyć serce tej szczęśliwej! ( XDDDDD) (39)

+10 bitów

Golding odczuwał na prawdę dziwne motyle w brzuchu, patrząc na klacz zwaną Shatter. Dopiero po jakimś czasie doszedł do tego co to za uczucie, co sprawiło, że wściekle się spłonił. Musiał jednak się pozbierać i uspokoić serce, pora na próby pierwszych randek!

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dogoniłem detektywa dopiero pod zamkiem. Biegnąc za nim, omijałem szczątki patyko-wiklów i innych besti, przez które zdążył się przedrzeć. Walka spowolniła jego wędrówke, co w końcu dało, że razem mogliśmy przekroczyć bramę zamku Dwóch Sióstr. Niechętnie, ale jednak zgodził się, aby mu towarzyszył. Pewnie wiedział, że jest już coraz starszy, a przez to słabszy, do czego nie przyznałby się nawet w obliczu śmierci.

Zanim wkroczyliśmy do zamku, Roger przestrzagł mnie, że ktoś już tutaj jest. Potem ja sam dostrzegłem te ślady, jednak on był szybszy…

W środku natrafiliśmy na dwóch gwardzistów oraz klacze. Roger zmrużył oczy, przyglądając się im. Następnie zionął gestym dymem ze swych ust, a jego cygaro rozpaliło się jak rozgrzany metal.

- Albo natarafiliście na jakiś problem, prawdopodobnie zawiązany z księżniczką, gdyż nie stalibyście tutaj jak słup soli, albo umówiliście się tutaj na… spotkanie. Interesując scenera, nieprawdaż? - mruknął, przechodząc obok gwardzistów i pokazał srebną odznakę detektywa, nawet na nie patrząc w ich stronę. - Co się tu dzieje? Spotkaliście ją?

Natomiast ja trzymałem się z boku, udając kalekę o lasce. Wolałem nie przerywać mu jego wywodów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Wasza wysokość. Proszę mi jednak pozwolić tu zostać. Albo, chociaż pozwól mi uleczyć twoją kostkę. O wiele nie proszę. Pozwól nam zostać do powrotu twojej siostry. Żeby już żadna bestia cię nie zaatakowała i nie martw się ja i Swift nikomu nic nie powiemy. Nagle spojrzałem na te dwie klacze. Gdy spojrzałem na tą jednorożec jakoś dziwnie się poczułem. Jednak teraz nie chciałem na to zwracać uwagi. Nagle ktoś jeszcze tu przyszedł. Chciał wyjaśnień? I pokazał odznakę

-To nie twoja sprawa. To jest sprawa gwardii królewskiej. Macie stąd odejść. Nie mogłem pozwolić by więcej kucyków widziało księżniczkę w tym stanie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszedłem po swoją włócznie leżała obok szczątków patykowilka. Gdy ją podniosłem podszedłem do Swifta. Znów spojrzałem na tą jednorożec dziwnie na mnie działała. Lekko się zarumieniłem, ale szybko się obróciłem do Swifta, Po czym coś mu szepnąłem.

-Obserwuj ich. Nie potrzeba nam tu więcej gości i spróbuj się pozbyć tego od odznaki to nie jest ich sprawa

-Rozumiem

Następnie podszedłem do księżniczki.

-Nie mogę ci pomóc wasza wysokość w twoim aktualnym problemie, ale mogę wyleczyć twoją kostkę. Czy pozwolisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[176][Lust Tale, Klub]

- Teraz pomieszczenia gospodarcze... - mruknęłam szczęśliwsza że to przed ostatnia pozycja. Potem dokumenty... Co może mnie teraz obciążyć? Odkurzacz gospodarczy,(...) , detergenty, mopy, środki do czyszczenia rur? Nie było tam absolutnie nic czego nie można byłoby zdobyć legalnie w sklepie. - Proszę bardzo... - Otworzyłam szeroko drzwi zapalając pojedynczą żarówkę przy suficie. To pomieszczenie nie było na pokaz więc ściany nie były pomalowane na jakiś zmyślny kolor - tu poszła najtańsza olejna farba... Stało tam parę metalowych, skręcanych regałów z różną zawartością. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hm, nie mogę się z Tobą zgodzić - Roger odburknął, rozglądając się po komnacie. - To jest sprawa Gwardi Królewskiej? To co tu robią dwa żołnierzyki, na dodatek wydarte z całkiej innej rzeczywistości, na przykład takiej jak Canterlot? A te klacze? Im nie karzesz odejści, a mi, detektywowi, który rozwiązał każdą sprawę, tak? Coś mi się tu nie zgadza - detektyw stwierdził, widząc rumienien na twarzy gwardzisty. - Możesz albo ze mną będziesz współpracować, albo lepiej wracaj do domu, żòltodziobie. Jak narazie tylko przeszkadzasz.

Ech… westchąłem, widząc to wszystko. Ci dwaj są bojowo nastawie. Nic dobrego z tego nie wyjdzie…

Cholera... zobaczyliśmy, jak tamten coś majstruje, przy nodze... ludzkiej... o co tu chodzi?! Na ten widok Roger uśmiechnął się cwano, kładąc kopyto na ramieniu gwardzisty.

- Przykro mi, że jesteś niepotrzeby, ale mamy tutaj lekarza, który sobie lepiej poradzi...

I wredy wskazał na mnie...

Edytowano przez Grento
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się na zgodę księżniczki. W końcu po to uczyłem się tego zaklęcia. By pomagać innym. Powoli do niej podszedłem i spojrzałem na jej nogę przy ranie księżniczki Twilight, którą leczyłem. Nie wyglądała tak groźnie. Zacząłem sobie przypominać instrukcje zaklęcia. Gdy już sobie przypomniałem zacząłem procedurę. Na moim rogu pojawił się żółty blask. Po czym pochyliłem róg do dołu. Następnie powiedziałem formułę delikatnym szeptem.

-Sanavit

Gdy skończyłem spojrzałem na księżniczkę

-Lepiej wasza wysokość?

Następnie spojrzałem na tego detektywa

-Posłuchaj mnie wsioku albo stąd wyjdziesz albo zaraz cię wyniesiemy do lochów w Canterlocie bo chyba nie wiesz gdzie się kończą twoje prawa i nie przeszkadzaj. Mnie magii lekarskiej uczyła księżniczka Twilight. Więc zejdź mi z oczu!

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamek:

Kostka się  nastawiła.

- Lepiej - powiedziała cicho i uśmiechnęła się, a potem wstała.

Słuchanie tych wszystkich kucy było już męczące. No proszę was...

- Na mocy naszej władzy, my, Księżniczka Luna, rozkazujemy aby z nami została tylko gwardia. Z uwagi na niebezpieczeństwa lasu Everfree zezwalam na pozostaniu na jego terenie do czasu przybycia naszej siostry, jednak my same udamy się piętro wyżej. Golding, idziesz ze mną. Swift, zostajesz z nimi - to powiedziawszy wstała i udała się na schody.

 

Magus:

Celestia przeszła się po tym małym pomieszczeniu.

- Dobrze, przejdźmy do twojego gabinetu - powiedziała.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem gniewnie na detektywa. Zawsze mnie irytowały takie kucyki. Uśmiechnąłem się, gdy księżniczka pozwoliła mi zostać i ją chronić. Powoli zasalutowałem. Swift również. Po czym jednocześnie odrzekliśmy.

-Na rozkaz!

Ruszyłem za księżniczką znów spojrzałem na te klacz jednorożca. Co się ze mną dzieje? Czy ja? Nie to niemożliwe. Ja jej nawet nie znam. Swift w tym czasie wziął włócznie w kopyta i stanął na baczność obserwując zgromadzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak sobie życzysz, księżniczko - Roger ukłonił się, gdy ta wydała rozkaz. Widzę, że nawet Roger czasem musi odpuścić. I dobrze. Przesadził tym razem. Wysłałem przepraszający uśmiech do tamtego gwardzisty, nie wiem, czy to załagodzi jakoś sprawę, może tak, a może nie, w każdym razie nic do niego nie miałem, a nawet wydawało mi się, że skądś go znam... a no tak. Z Gali.

Detektyw odwrócił się na kopycie i podszedł do mnie. Nachylił się i mruknął półgłosem tak, żeby tamten gwardzista, który został, tego nie usłyszał

- Wiesz jak funkcjonowały legiony? Najsłabsi szli na pierwszy ogień, gdyż byli najmniej doświadczeni oraz... warci. Niech idzie pierwszy. I nie myśl sobie, że się pomyliłem. Zostaniemy tu, zrobimy dokładniejszy rekonesans. Poczekamy na dalszy rozwój wypadków. To dopiero początek...

Edytowano przez Grento
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałam jakieś dyskusje piętro niżej, ja dalej ku swemu zdziwieniu nie mogłam znaleźć niczego na piętrze. Przeszukiwałam właśnie drugi kufer, jeśli tylko ktoś tu idzie to strzał z kuszy i spadam.

- Czemu to nic nie ma?! - warknęłam do siebie, coraz bardziej zachłannie przeszukując w tym pomieszczeniu co się da. Darowałam sobie po minucie i schowałam się za zniszczoną kolumną myśląc nad kolejną rzeczą którą można tu zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swift Zephyr

Swift patrzył jak księżniczka z Goldingiem znika na schodach. Nie był przyzwyczajony do bycia samemu. On i Golding się uzupełniali. Nie bardzo mu się podobało, że Golding tak zareagował. Nigdy nie lubił tych wybuchów złości u niego. Zauważył też jego nie typowe reakcje na te klacz. To było raczej u niego niespotykane. Spojrzał na tego kucyka, który niby był lekarzem. Miał wrażenie, że widział go kiedyś jak dorastał w Cloudsdale, ale chyba mu się tak wydawało w końcu nie miał skrzydeł. Spróbował rozprostować swoje skrzydło. Które uszkodził w walce. Niestety czół ogromny ból. Był już pewny, że je złamał. Może Goldnig go później uleczy jak księżniczkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(ale Luci ma blizny na grzbiecie, jakby coś)

- Ech, daj spokój... - odparłem, przechodząc obok niego. Zbliżyłem się ostrożnie do tamtego gwardzisty, który wcześniej wątpliwie na mnie patrzył. Chyba go znałem... ale już nie pamiętam skąd. Od razu naraziłem się na jego baczne spojrzenie. Uniosłem kopyta w pokojowy geście, odkładając moją laskę.

- Chyba coś przetrąciło Ci skrzydło. Nie leczone złamanie może prowadzić do złego zrośnięcia się kości, a skrzydła do skomplikowana struktura mnóstwa kosteczek, które niestety muszą być w miarę lekkie. Lepiej sprawdzić, czy nerw nie został uszkodzony i tak dalej i tak dalej... Mogę to sprawdzić, jeśli chcesz. 

Edytowano przez Grento
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swift Zephyr

Swift się nieco zdziwił, gdy kucyk zaproponował mu pomoc. Na dodatek znał się na anatomii pegazów. Wiedział, że pomoc może się przydać. Nie chciał po powrocie do Canterlotu być na zwolnieniu lekarski. Swift uśmiechnął się do kucyka.

-Dziękuje. Chętnie skorzystam z pomocy. Patykowilk mnie uderzył w czasie naszej podróży do pałacu i złamałem skrzydło. Pegaz bez możliwości lotu jest jak ryba bez wody. Swoją drogą przypominasz mi nieco pegaza, którego spotkałem za czasów źrebaka w Cloudsdale. Dziwny zbieg okoliczności. I proszę nie oceniajcie Goldinga. On po prostu jest w szoku po tym, co się stało, ale potrafi być naprawdę miły

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wszyscy jesteśmy zdenerwowani - odparłem, uśmiechając się. - Detektyw ma... kryzys wieku średniego - powiedziałem żeby nie usłyszał, bo to jak podpisanie wyroku śmierci na samego siebie... - Więc, czasem trzeba być dla takich wyrozumiały... no dobra. Zobaczmy, co my tu mamy...

Zbliżyłem się, na razie nie dotykając. Nawet najmniejszy ruch może spowodować niepożądane przemieszczenie się którejś z kosteczek. Skrzydło w kilku miejscach było nienaturalnie wykrzywione i pojawił się krwotok pod skórny, co zaowocowało kwitnącymi krwiakami.

- Zanim cię dotknę, powiedz mi, gdzie dokładnie cię boli i jaki masz zakres ruchu. Tylko nie wykonuj niczego gwałtownie i zatrzymuj się, jak powiem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[176][Lust Tale, Klub]

Ostatnia pozycja i koniec. To było w pełni moje terytorium, na którym czułam się najlepiej... Stały tam 2 regały na przeciw siebie. Większość była zapchana różnymi dokumentami finansowymi i innymi rzeczami dotyczącymi klubu. Tylko ja mogłam się w tych dokumentach odnaleźć, mimo tego że wszystko było w miarę ułożone. Jedyną rzeczami tam wyróżniającymi się na półkach były 3 zestawy dobrze wydanych książek... Całe aktualne prawo Equestrii wraz z rozporządzeniami co wyszły w miarę niedawno i dwa zestawy traktujących o ekonomi o różnych podstawach, czyli odwieczny spór John Maynard Keynes vs. Friedrich August von Hayek, które jakiś życzliwy kucyk przepisał, by świat o nich nie zapomniał. Dalej na środku stało moje biurko. Nic nadzwyczajnego. Drewniane dobrze prezentujący się mebel godny tak przedsiębiorczej klaczy jak ja. Pochwyciłam parę teczek z regałów idąc w stronę swojego miejsca w tym pokoju.

- Proszę usiąść - Wskazałam na jeden z wygodnych foteli... - Mam coś konkretnego pokazać, czy będziemy sprawdzać rozporządzenie po rozporządzeniu? - spytałam się zajmując swoje miejsce. Blat był w miarę czysty. Było tam parę kartek z rachunkami, na które powędrowały teczki, które poderwałam wcześniej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swift Zephyr

Swift uśmiechnął się na stwierdzenie lekarza, ale miał racje wokół panowała nerwowa atmosfera. Swift chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Spróbował znowu wyprostować skrzydło. Gdy skrzydło było w połowie rozłożone. Poczuł ogromny ból. Starał się nie krzyczeć. Dlatego zacisnął zęby, przez co zaczął głośno syczeć. W końcu się odezwał

-Mocniej nie mogę go rozłożyć. To chyba kość ramieniowa został uszkodzona

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hoffner:

Celestia po raz pierwszy od wejścia do tego klubu była pod wrażeniem, bo gabinet prezentował się na prawdę... dobrze.

- Pokarz wszystko po kolei. Mam czas - powiedziała uprzejmie siadając na fotelu w taki sposób jak na damę i księżniczkę przystało.

 

Zamek:

Luna weszła do pomieszczenia, które jeszcze chwilę temu przeszukiwała Sendy.

Klacz(no cóż... kobieta) zmarszczyła lekko brwi w wejściu. Miała wrażenie, że ktoś tu przed chwilą był. Z Goldingiem na ogonie stanęła na środku pokoju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na jakie spotkanie? Ja? Z ogierem? Może gdybym za dużo wypił. Przydałoby się rozejrzeć jak mamy chwilę spokoju. 

- Fire idziemy - powiedziałem i skierowałem się w stronę schodów. Nie mogliśmy wejść na górę ale Luna nie wspominała nic o odwrotnym kierunku. Musiałem wyjaśnić Fire co się tu dzieje. Przynajmniej tyle ile sam wiedziałem. Miała racje że możemy się czegoś ciekawego dowiedzieć. Zeszliśmy po schodach piętro niżej. Było dosyć ciemno więc wyczarowałem trochę światła. Nie było to zbyt wiele ale lepsze to niż spacer w całkowitych ciemnościach. Ten korytarz nie był w najlepszym wstanie jednak nie wyglądał jakby miał się zaraz zawalić.

- Czy mi się wydawało czy Luna była człowiekiem? - spytała Fire

- Też to widziałam. Podobno to wina Discorda. Chciałabym go chyba poznać. Wydaje się że to zabawny z niego typ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kość ramieniowa mówisz - mruknąłem, przyglądając się. Dałem znak, żeby opuścił skrzydło. - Gdyby tak było, nie mógłbyś wcale go rozłożyć. Po prostu by zwisało. Sądzę, że problem może być bardziej złożony. Łapa patyko-wilka jest twarda jak... drewno. Jak solidne drewno. Doszło do stłuczenia, które mogło złamać kość promieniową. Sądzę tak, na podstawie tego, do którego miejsca mogłeś wyprostować skrzydło i gdzie pojawiło się krwawienie wewnętrze. Złamana kość jest ostra jak brzytwa i gdy się przemieści, potrafi rozciąć tkanki i wyleźć na powierzchnie, jak przy złamaniu otwarty, lub nawet wbić się w drugą kość. Promieniowa jest cienka i podatna na złamania. Jak widzisz, kucyk jest kruchą istotą - uśmiechnąłem się kwaśno, zaczynając macać jego narząd. Czasem nie potrzeba nawet rentgenu. Kości skrzydła są łatwe przy diagnozowaniu i dobrze się zrastają, tylko trzeba być ostrożnym, żeby niczego nie zepsuć.

- Nie ruszaj się. Powiedz, jakby zabolało- oznajmiłem, powoli prostując jego skrzydło. - Więc mówisz, że mnie kojarzysz? Jesteś pegazem, gwardzistą, musisz dobrze latać, więc zdawałeś różne akademie lotnicze. Może tam mnie widziałeś. Nie chcę się chwalić, ale kiedyś byłem znany w tamtym środowisku... - uśmiechnąłem się na tamte wspomnienia, ściskając delikatnie każdy centymetr skrzydła i tak przesuwając się dalej. 

Edytowano przez Grento
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...