Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Romantic Heart]

- Powiedziałam... Męcz się z nią - zaakcentowała. - Fox, weź zrób z nim, co chcesz, tylko ma wrócić do mnie cały przed 23 na dworcu... - powiedziała Heart wydając drugiej przyzwolenie, by zaraz po tym zniknąć w jednym zaułku, nie żegnając się i zostawiając cię na pastwę losu z drugą klaczą.

- Widzisz jesteś cały mój - powiedziała Fox oblizując się na myśl co teraz może z tobą wyprawiać. - Heart pozwoliła... Masz wrócić cały... na dworzec przed 23 - powtórzyła wybiórczo, a jej uśmiech mógł cię przerazić. - Dość czasu a ogier może być wierny całemu stadu klaczy. Nie wiedziałeś? Czemu nie mogłabym do niego dołączyć? - pytała przybliżając się do twego boku. 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Książka magii 3 poziomu. Było warto jednak - mruknęłam do siebie, po czym chowając książkę wzleciałam nad drzewa i zaczęłam się kierować do Ponyville. Trzeba załatwić kilka spraw. Lecąc czułam na sobie chłodny wiatr. Brakuje mi pustyni ale można wytrzymać. - Tylko trzeba ogarnąć materiały do nauki magii i można użyć tej książki. A jutro 4 poziomu magii się nauczę. Jest dobrze. - powiedziałam do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Dyskrecji trochę - syknęła cicho zwracając uwagę. - O tym się nie wspomina - upomniała. - U nas istnieje coś takiego jak wolne związki. wiesz co to oznacza. Prawda? - Strzeliła cię ogonem w zad jak z bata. - Po za tym nie wspomina się o tym co się zrobiło, by uniknąć kłopotów że usłyszy ktoś coś czego nie powinien... - Rozejrzała się nerwowo czy ktoś was nie obserwuję. Na szczęście tak nie było. - Słyszałam i wolałabym go jednak nie usłyszeć... - urwała by nie wchodzić w ten temat. - Tak... no co powiesz na. - Zagryzła wargi. - Powiedzmy na kufel cydru w barze niedaleko? - spytała się wskazując kopytem na bar o wdzięcznej nazwie "Musujące Bąbelki".

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wylądował już w Ponyville kierując się do centrum lub jak kto woli rynek odpocząć, nie ukrywałam swej rasy z powodu tego, że i tak mam obywatelstwo Equestriańskie. Usiadłam na ławce obok jakiegoś ogiera i po czym zaczęłam myśleć nad kolejnym ruchem. Ogier patrzył na mnie jakby skądś mnie znał, było to niemożliwe z powodu tego, że jestem tu 1 raz.

- Przepraszam, ale czemu tak pan na mnie patrzy? - zapytałam, nie lubiłam być obserwowana, ale obserwować uwielbiałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ożeż w pytę!

 

Leżałem rozciągnięty na podłodze w komisariacie, gdy nade mną stali policjanci z pochylonymi głowami, patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem. O co tu chodzi? Wstałem, otrzepałem kolana i poczułem, że swędzi mnie noc. A zaraz jeszcze odkryłem, że swędzi jeszcze bardziej, że pieczenie... że pali!

Strzepałem rozgrzany popiół z mojego nosa i kichnąłem donośnie. Zaraz spojrzałem przed siebie i już wiedziałem, o co się stało.

 

- No wreszcie się obudziłeś. Aleś ty słaby - mruknął Roger, znów strzepując trochę popiołu na mnie. Tym razem go uniknąłem. - Tak więc nie wiesz o co chodzi... ja również. W tej sytuacji mamy pewną wartość "X", która jest tym, co się działo, zanim straciliśmy pamięci. Świadkowie mówią, że wybraliśmy się do zamku Dwóch Sióstr, a więc istnieje bardzo prawdopodobna opcja, iż poszliśmy tam, w sprawie zniknięcia księżniczki Luny - przeszedł, rozganiają kopytami gapiów i każąc wracać im do papierkowej roboty. Następnie zaparzył sobie kawy. - Najpewniej było tak, że tam dotarliśmy. Coś się stało, ale w końcu wszystko wyszło na dobrze. Księżniczka wyczyściła nam pamięć, aby coś ukryć, lecz nie jest tak źle...

 

Gdy to mówił, przypomniałem sobie, jaki był mój pierwotny cel w tym wszystkim. Przecież Amy została oskarżona o kradzież! Nie wierze, że tak mogło być. Muszę przekonać Roger'a aby mi pomógł. Z tego co mówi wynika, że ja pomogłem mu, więc powinien się zrewanżować...

 

- Wiem, co ci chodzi o głowie - powiedział. Podniósł kubek do ust i wysiorbał jego zawartości. - Nie jestem jeszcze aż takim skończonym skuczysynem. Pomogę ci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Nic nie szkodzi. Przynajmniej na razie. - Uśmiechnęła się ciepło. - Każdy z nas zna taką jedną zasadę od urodzenia. Każde działanie ma w jakimś stopniu skutek do przewidzenia. Słyszałeś to może od Heart w innej zawiłej formie? - pytała się zupełnie  normalnie wchodząc do baru w prostym equestrańskim stylu. To był najbardziej typowy bar jaki można było znaleźć. Parę stolików i trochę dalej lada barowa a wszystko wykonane z jednego rodzaju drewna... Klacz usiadła elegancko na wysokim krześle zamawiając dla siebie wcześniej wspomniany cydr płacąc za niego 2 monetami. Widać że była dość częstym tu bywalcem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Romantic jest twarda, bo polubiła dyscyplinę i kontrolę. Kiedyś była inna ~ milsza, lecz coś się z niej z dnia na dzień zmieniło. Nikt nie wie co się stało, ale wyszła z tego odmieniona... Warto jednak ją słuchać. - Broniła koleżanki. - Nie jesteś pierwszym jej trudnym podopiecznym, ale to temat na cały dzień - próbowała zakończyć wątek wiedząc że za dużo chce powiedzieć jak to ona. - Kontrola będzie zawsze. Takie społeczeństwo. Chcesz większej wolności? Rób co każą i unikaj głupstw... A co do klaczy musisz się przyzwyczaić i zrobić sobie kajet ze stałymi zleceniami... Każda klacz jest inna. I nie mówię tu tylko o charakterze. Jeśli rozumiesz co chce przez to przekazać. W sumie nie masz złej roboty. Ciężko takie zadowolić, ale dojdziesz szybko do wprawy... - Uśmiechnęła się pokrzepiająco zaraz potem maczając usta w napoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- No tu masz w sumie racje. Ona nie przebiera w środkach. Od razu sięga po środki przymusu... - urwała zastanawiając się nad postacią Heart. - Przetrzymaj to parę dni potem będzie lepiej. Wiem co mówię bo znam ją wystarczająco długo. A że cię śmieciem nazywa. To norma dla niej, bo jesteś kim jesteś. Pokaż że jesteś kimś a da ci spokój odsłaniając nowe perspektywy. - Próbowała cię pocieszyć wolno sącząc swój napitek. - Każdego nudzi po pewnym czasie to co robi dlatego każdy z nas od czasu do czasu szuka wyzwania. Coś co z początku zdaję się niemożliwe do zdobycia... - przerwała po czym wypaliła. - Pewnie nie chcesz by wchodziła ci bezkarnie do głowy. Nie? - Posłała ci chytry uśmiech. - Tylko jesteś za bardzo roztrzepany z tego co widzę, by w ogóle osiągnąć taki stan a przez to zadowalający efekt... Umiesz w ogóle się wyłączyć? - spytała obracając do tyłu patrząc jak ktoś wchodzi.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Myślisz do przodu, a to Romantic ceni. Boisz się kary czyli unikasz robienia błędów... Jej metody jednak są skuteczne. - Znów posłała ci ciepły uśmiech. - Tylko tak dalej a wyjdziesz na prostą i nie będzie cię gnębić. - Umilkła biorąc następnego łyka. - Na wyzwaniu się zawiodłam bo sławny projektant okazał się homo... złapałam go na tym... - zamilkła przeklinając że przyznała się do porażki - lecz podchody były świetne - dodała radośniejszym tonem. - White Tail? Niestety nie znam takiej klaczy. Musi być nowa w społeczności. Pewnie się dopiero uczy i kształtuje charakter. Zgadłam? A co do mnie... - urwała rozglądając się że do baru dosiadły się jeszcze trzy klacze. Widać że Fox nie było to na kopyto. Dwie były identyczne. Pomarańczowe pegazy o srebrnych jakże typowych dla pegazów ~ dłuższych rozwianych grzywach. Trzecia była zielona jednorożec o ciemnej brązowej grzywie. wyraźnie mogłeś poczuć od nich woń changelingów. - To nie wasza dzielnica - syknęła do nich nie witając się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer:

Kiedy Sandy ukradkiem spojrzała na książkę, którą zabrała z zamku zauważyła, że wystaje z niej pewna kartka.

https://docs.google.com/document/d/1Tl2_T6SX2_YXlpN5XhmbLK98NasfqyLLB3QHe8hlFJ4/edit

 

Cóż. Staroequestriański. Sandy nic z tego nie rozumiała.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Czekam jak głupi aż ktokolwiek w Ponyville poprosi o pomoc .-.)

 

Nie zrozumiałam ani słowa, język o wiele dziwniejszy niż Arabski.

- Co to za język jest niby?! - warknęłam do siebie, ogier na ławce cały czas się przyglądał, aż postanowiłam zejść z ławki i udać się do tego całego, słodyczo-podobno domku. Spojrzałam na cennik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cennik:

Mała paczka cukierków - 1 bit

Babeczka czekoladowa - 2 bity jedna

Babeczka truskawkowa - 2 bity jedna

Babeczka wielosmakowa - 3 bity jedna

Kawałek ciasta z zap-jabłek - 9 bitów

Całe ciasto z zap-jabłek - 14 bitów

Kawałek ciasta z czekoladą - 8 bitów

Całe ciasto z czekoladą - 12 bitów

Ciasteczka bananowe - 5 bitów 

Sok truskawkowy - 3 bity

Sok jabłkowy - 3 bity

Shake czekoladowy - 4 bity

Tort morelowo-wiśniowy - 23 bity

Szarlotka - 12 bitów

 

(jeszcze jeden twój post i kogoś wrzucę)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na cennik i już wiedziałam co wybrać. Podeszłam do lady, uderzając w dzwonek na wezwanie kogoś kto jest odpowiedzialny za przyjmowanie.

- Przepraszam, można babeczkę czekoladową? - zapytałam kładąc dwa bity na ladzie. Spojrzałam do tyłu, by zobaczyć czy aby na pewno nie ma kolejki. Odetchnęłam z ulgą widząc że nie.

 

(110 bitów - 2 = 118 bitów.)

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer:

Pani Cake, która dzisiaj przyjmowała uśmiechnęła się uprzejmie do klaczy, którą zobaczyła.

- Ah, ty jesteś Sandy, tak? Ehh.... miałabym do ciebie małą prośbę, jeśli ją spełnisz, dostaniesz tę babeczkę za darmo, bardzo cię proszę... czy mogłabyś pójść na targ i kupić dla mnie pięć jabłek. Dam ci bity - położyła odliczone pieniądze na ladzie. - Bardzo cie proszę.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No czemu nie. Mogę skoczyć zaraz wracam. - odparłam biorąc bity i ruszając w kierunku targu, poleciałam drogą powietrzną by było szybciej.

Terenu z wieloma namiotami nie trudno było nie zauważyć, wylądowałam szybko na środku wchodząc w tłum reszty kucyków i szukając właściwego straganu. Po dwóch minutach poszukiwań w tłumie znalazłam właściwy gdzie sprzedawano tylko jabłka. Podeszłam szybkim krokiem do niego.

- Pięć jabłek proszę. - powiedział szybko kładąc bity na potrzebę tego kupna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Przyszłyśmy cię odwiedzić siostro. Niemożna? - zaczęła jednorożec. - Może poznasz nas przy okazji z naszym nowym bratem? - spytała się.

- Green Velvet i bliźniaczki Cloud. Nigdy nie wiem która jest Sun a która Lunar - przedstawiła je wskazując po kolei - a teraz skoro poznaliście Blue Cata możecie łaskawie zostawić nas samych a nie przerywacie nam rozmowę. - Chciała je wyprosić.

- Ależ chętnie posłuchamy co masz do powiedzenia. - Zmrużyła oczy a po Fox widać było że coraz bardziej nie jest zadowolona z tej sytuacji.

- Mam donieść na was że znów szukacie zwady ze mną na mojej dzielnicy? - Jej ton się uspokoił. Wierzyła w siłę swojego ostatecznego argumentu.

- Ojej. - Druga klacz położyła kopyto delikatnie na pyszczku. - Klaczka nie umie rozwiązywać własnych problemów - powiedziała jadowicie. Widać było że Fox zaraz się na nią rzuci jak ktoś jej nie powstrzyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łaziłem ze Swiftem zastanawiając się, co się stało. Mieliśmy dwie pamiątki z tamtych wydarzeń. Ja miałem kamień. Cóż i nie był to zwykły tylko kamień księżycowy. Skąd się tu wziął i ta rana Swifta. Czyżby kamień był podpowiedzią. Może ma to jakiś związek z księżniczką Luną? Być może byliśmy tu na misji wpadliśmy w tarapaty i księżniczka nas ocaliła. Ale to też nie miało sensu. Gdyby tak było. Księżniczka uleczyłaby skrzydło Swifta bez tego dziwnego bandaża. Więc co się stało? Nagle usłyszałem za grzbietem znajomy głos.

-Golding? Co ty tu robisz?

Za nami stał Striding Rason z grupą miejscowych strażników

-Słyszałem, że Canterlot ma nam wysłać niewielkie wsparcie do pilnowania porządku. Ale nie sądziłem, że to będziesz ty

-Striding... Słuchaj... Ja... Właściwie nie wiem, co tu robię ja i mój partner znaleźliśmy się tu i nic nie pamiętamy

-Piliście coś?

-Nigdy nie nadużywam cydru. Tym bardziej na służbie

-Spokojnie. Tylko żartowałem. Może robiliście to, co my

-Czyli?

-Szukaliśmy księżniczki Luny. Podobno zaginęła, ale okazało się to głupim żartem. Podobno jest cała i zdrowa w Canterlocie

-Księżniczki Luny... W głowie jakby wróciła mi część obrazów. Faktycznie coś w tym było ja Swift też byliśmy tu chyba wysłani w tym celu. Ale co się działo dalej? Nie pamiętam. Może nasz kapitan nam to wyjaśni

-Striding my musimy znikać

-Jasne. Ja też muszę już iść do zobaczenia

Po tych słowach odszedł

-Golding to, co robimy?

-Wracamy, do Canterlotu może nasz dowódca nam pomoże wyjaśnić, co tu robiliśmy

-Chodźmy, więc na pociąg

-Mam lepszy pomysł

Mój róg zaczął lśnić i nagle obaj zniknęliśmy w blasku żółtego światła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- Przecież tak powiedziałam - mówiła Fox przez nerwy patrząc jak się witasz po kolei z klaczami.

- Przejęzyczyłaś się Fox. To prawda - kontynuowała mówiąc dalej by tylko sprowokować ją do działania. Widać że ruda zaciska zęby by tylko jej nie przyłożyć. Podniosła kopyto tylko po to żeby zaraz je opuścić.

- Wychodzimy Blue - mruknęła jednym haustem wypijając końcówkę swojego napoju i z trzaskiem odstawiając go. Zaraz potem zeskoczyła kierując się ku wyjściu.

- Jak zwykle uciekasz Fox... Jak mała zapłakana klaczka... - Na te słowa Fox obróciła się i łypnęła na nią spod łba. Chciała coś powiedzieć ale słowa nie wyszły z jej gardła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz ze Swiftem pojawiliśmy się w okolicach koszar. Swift był trochę zdezorientowany. Gdy nagle do niego dotarło, że znów jesteśmy w Canterlocie,

-Tego nauczyła cię księżniczka?

-To tylko jedno z wielu zaklęć, których mnie nauczyła

-Niesamowite. Musisz mi pokazać inne na naszych treningach

-Obawiam się, że to niewykonalne przyjacielu

-Czemu?

-Bo księżniczka dała mi jasne instrukcje, kiedy ich używać

-Rozumiem

-Dobra chodźmy rozwiązać zagadkę

Oboje skierowaliśmy kroki do biura gdzie był nasz kapitan. Gdy weszliśmy kazał nam usiąść a sam wstał i zaczął chwilę na nas patrzyć w milczeniu.

-Co mogę powiedzieć? Błędy się zdarzają. Wybaczcie, że straciliśmy wasz czas

-Jakie błędy kapitanie? Zapytałem wyraźnie zdziwiony

-Jak to, jakie? Nie pamiętacie? Wysłaliśmy was do Ponyville żebyście znaleźli księżniczkę Lune. Nie wiedzieliśmy oczywiście, że ktoś sobie zrobił głupi kawał i księżniczce nic się nie stało

-Ah tak rozumiem. Prawda była taka, że nic z tego nie rozumiałem. Nagle kapitan spojrzał na skrzydło Swifta i zmarszczył brwi

-Swift, co ci się stało?

-Ja... ja nie wiem kapitanie

-Jak to nie wiesz?!

-Kapitanie proszę przestać. On naprawdę nic nie pamięta. Tak jak ja zresztą

-Ale jak...

-Nie wiemy

-No dobrze. Choć to niepokojące. Swift do skrzydła szpitalnego zaraz doprowadzimy cię do zdrowia. Golding idź do domu odpocząć. Na dzisiaj macie spokój

-Tak jest! Powiedzieliśmy jednocześnie

Chwilę szliśmy ze Swiftem razem, gdy się rozdzieliliśmy przy wyjściu. On poszedł do punktu gdzie mieli go opatrzeć. A ja poszedłem do domu. Miałem jednak wrażenie, że stało się coś ważnego, ale co?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekko zdezorientowany ockną się w Ponyville, nie pamiętał co dokładnie się stało, a skoro sobie nie mógł przypomnieć to nie było ważne. Postanowił dać ogłoszenie o szukaniu pracy, tak też zrobił, jako poszukiwacz zarabiał sporo ale rzadko. Usiadł sobie pod drzewem nie opodal tablicy ogłoszeń i relaksując się dymem z fajki porozmyślał sobie trochę o tym i o tamtym. Jego myśli głównie kierowały się w stronę buntu. Czy dobrze robi ? czy to w ogóle ma sens ? Te pytania nieco męczyły jego głowę. Po spaleniu  dość sporej ilości tytoniu doszedł do wniosku, że nawet jeśli udało by im się utworzyć ruch oporu to nie miałby on sensu. Albowiem nie ma już ziemi, nie ma domu i nie ma gdzie wracać. Pozostało mu tylko czekać na dzień sądu, albo brać udział w wojnie bez sensu. Siedząc tak często spoglądał na przechadzające się grupy kucyków. Wszystkie wydawały się być wesołe, więc po co to wszystko, po co wiecznie wszystkich od siebie odpychać i zniechęcać. Jednak po jeszcze dłuższym przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że ktoś taki jak on. czyli kuc co zniechęcił do siebie nawet najbardziej towarzyskiego kuca w equestrii nie ma szans na znalezienie towarzystwa. Najwidoczniej pisana jest mu samotność. Jednak przez tą samotność zaczyna mu odbijać, z powodu braku kontaktów z innymi kucami lekko mu odbiło. Chciałby coś zmienić, lecz nie może i nie da rady, bo nie zasługuje na szansę, a przynajmniej tak myślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, zaraz wrócę. - odparłam biorąc wiaderko i wzlatując ponownie, tym razem w stronę studni, chwilę mi zajęło dolecenie do niej. Jednak po dotarciu wylądowałam i zaczęłam nalewać wody do wiadra. Chwilę to zajęło z powodu niewygodnej pozycji. Po napełnieniu wystartowałam i poleciałam znowu na stragany. Wylądowałam znowu koło tego z jabłkami, o dziwo woda się nie wylała, poziom w wiadrze był taki sam jak przed odlotem.

- Proszę. - powiedziałam do sprzedawczyni uprzejmie podając zapełnione wiadro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

Prychnęła gniewnie w twoim kierunku, ale powstrzymała się żeby czegoś nie rzucić by cię jeszcze nie obrazić.

- Tak jest zawsze gdy je spotkam... - syknęła stając. - Chciałabym ten łeb Velvet roztrzaskać o bruk, ale wiem że nie mogę - zamilkła pokazując kopytami co by zrobiła. W jej oczach nadal się tliła nienawiść. - Dość o moich problemach. - Widać było po niej że chciała się rozchmurzyć i uspokoić lecz nadal gdzieś to w niej tkwiło. - Idziemy do... Nie wiem... - urwała. - Może na początek przed siebie dopóki któreś z nas czegoś nie wymyśli... Nadal uważasz że u nas można się nudzić? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszedłem spokojnym krokiem w okolice domu. Cóż o Swifta raczej nie muszę się martwić. Powinien do jutra być zdrowy. Pierwszy raz tak się czułem. Nigdy do tej pory nie miałem takiej pustki w głowie. A może tak powinno być? Może stało się tam coś, o czym lepiej nie pamiętać. W końcu dotarłem do domu. Powoli otworzyłem drzwi, po czym wszedłem. Cóż chwila odpoczynku mi się przyda. Ostatnio zbyt wiele się dziej nawet jak dla mnie. Nagle miałem wrażenie jakby coś opadło na mój hełm. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się, co to jest. Gdy nagle spojrzałem na jajo feniksa. Zamiast jajka były już tylko kawałki. To oznaczało ze jajko się wykluło. Zdjąłem hełm. Po czym spojrzałem na pisklaka z uśmiechem.

-Całe szczęście, że wróciłem. Szkoda, że nie widziałem jak się wykluwasz. Musisz być potwornie głodny

Skierowałem się do półek by przygotować posiłek dla mojego nowego pupila. Z książek, które kiedyś przeczytałem dokładnie wiedziałem, co należy przygotować. Na całe szczęście wszystkie składniki miałem na miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fox]

- To... Dobry pomysł - powiedziała dość cicho. - Jeszcze mamy niecałe trzy godziny do 23 - rzekła patrząc na zegar. - Zieleń uspokaja podobno... a nocne niebo podobno jest romantyczne takie romantyczne... - uśmiechnęła się. Zamilkła myśląc intensywnie po czym zaczęła lekko chichotać ze swego toku myślenia. Widać było że powoli wraca jej humor. - Wiesz że Heart na pewno myśli że teraz ja cię próbuję ujeżdżać gdzieś w hotelu a ty się opierasz przed tym? - spytała się nie owijając w bawełnę. Przybliżając do ciebie. 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...