Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

Pierwszym przystankiem Felicji było stoisko, na którym można było zobaczyć ręcznie robione suknie. Suknie te były do siebie podobne. Miały różnego rodzaju wykończenia. Koronkowe, fałdowane i proste, długie rękawy. Saskia naliczyła łącznie 8 różnych kolorów. Pani zaczęła je powoli przeglądać. Po chwili nawet weszła do środka budynku, przed którym znajdowało stoisko, aby zobaczyć więcej sukni. Służąca w tym czasie mogła dostrzec, że zza budynku przygląda się jej dwójka młodych dziewczyn. Wyglądały, jakby pierwszy raz w życiu widziały służącą. Po chwili dziewczyna usłyszała głos Felicji.

- Weź tą suknię - Pokazała na bladoróżową z ciekawym wykończeniem, przypominającym płatki śniegu. Sama Felicja właśnie wyszła z budynku. Właściciel skłaniał się jej raz po razie i zaczął ściągać wskazaną sukienkę z wieszaka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Gapiącym się na nią dziewczynom rzuciła Spojrzenie, choć oczywiście zastanawiała się, o co im chodzi. Nawet spojrzała czy wszystko w porządku  z jej strojem, ale doszła do wniosku że gdyby tak nie było, Felicja dałaby jej znać. 

Zabrała ohydnie różową suknię od sprzedawcy i czym prędzej ruszyła poza budynek, panicznie bojąc się zgubienia Felicji. Ostatecznie, była raczej rozpoznawalna w tłumie, więc z tym nie powinno być problemu. Pożegnała się i ruszyła za nią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny od razu się schowały. Widać spojrzenie Saskii trochę je przestraszyło. W sumie nie wiedzieć czemu. 
Właściciel sklepu jeszcze kilka razy skłaniał się Felicji i służącej, aż obie kobiety zniknęły mu z oczu. Felicja szła przed siebie, zbliżając się do kolejnego stoiska, na którym Saskia mogła dostrzec złote naszyjniki, pierścionki i inne ozdoby. Tam Felicja również spędziła trochę czasu, przymierzając różne naszyjniki. Wybrała jeden z nich, złoty z niedużym rubinem na środku. To również kazała zabrać dziewczynie. Sprzedawca wcześniej schował naszyjnik do niedużego pojemniczka, aby ten się nie zniszczył. Ciekawą rzeczą, którą zaobserwowała dziewczyna był fakt, że jej pracodawczyni nigdy za nic nie płaciła. Wyglądało to w ogóle tak, jakby w ogóle nie miała przy sobie żadnych pieniędzy. Po odejściu od złotnika Felicja zaczęła iść w kierunku kawiarni, która stała na końcu ulicy. Już z tej odległości Saskia mogła dostrzec, że jest tam kilka osób, ubranych równie bogato jak Felicja. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posłusznie szła za nią. Cóż, może to miasto należało do nich? Albo była jakaś umowa, która wiązała sprzedawców z rodziną szlachecką. Zastanawiała się też, czy nie było to po części kwestią strachu; sprzedawcy sprawiało wrażenie jakby najlepiej się czuli mogąc leżeć przed nią plackiem.

Szła dalej niosąc wszystkie te rzeczy i myślała nad tym, czy będzie miała bezpośrednie starcie z armią Pań Felicji w kawiarni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kawiarni Saskia mogła zobaczyć wiele kobiet i mężczyzn. Ale wokół nich nie było nikogo ze służby. Zbliżając się kilka osób popatrzyło na Felicję i uśmiechnęło się. Pracodawczyni też się uśmiechnęła. Chyba pierwszy raz w obecności służącej. Popatrzyła na nią, i uśmiech na chwilę zniknął. 

- Z tyłu są stoły dla służby. Idź tam i czekaj na wezwanie - Powiedział po czym podeszłą do jednego ze stolików i przywitała się z z pozostałymi trzema mężczyznami i jedną kobietą. Wszyscy mieli podobne stroje oraz sporą ilość biżuterii. 
Faktycznie z tyłu kawiarni stały stoliki, przy który siedziało kilkoro mężczyzn i kobiet. Każdy miał na sobie strój służby. Stroje różniły się nieznacznie kolorami oraz herbami rodów na nich. Jednak przy jednym ze stolików siedziała samotnie młoda dziewczyna. Miała mniej więcej tyle lat co Saskia. Na dodatek jej strój był identyczny co dziewczyny. Herb na jej stroju również był taki sam co Saskii. To chyba była Klara. Wedle wiedzy dziewczyny to była jedyna służąca z domu Lensterów, która mogła być poza zamkiem. Piła właśnie herbatę. Wyglądała na lekko zestresowaną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna aż podskoczyła, słysząc dziewczynę. Popatrzyła na nią niepewnie. Wyglądała 

- Nie znam cię - Powiedziała nieco niepewnie - Kim jesteś? Pracujesz dla rodziny Lensterów? Felicja jest tutaj? - Zapytała patrząc na nią uważniej. Po chwili chyba trochę z niej zeszło. Widać nie poczuła, żebyś miała złe intencje bo dodała - Mam na imię Klara... Właśnie wracam do zamku - Było po niej widać, że stresuje się tym. Na jej ręce Saskia mogła zobaczyć czarną wstążkę. Tak więc dziewczyna faktycznie wracała z pogrzebu. Zresztą po jej twarzy było widać, że jest czymś zmartwiona. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nazywam się Saskia. Miałam okazję poznać twoją współlokatorkę, Liandrę - przedstawiła się. Zdziwiła ją reakcja dziewczyny. Właściwie dlaczego wciąż była w mundurku służbowym, skoro nie była na służbie? - Tak, jest tutaj. Dlaczego o to pytasz? Nie chcesz, żeby cię widziała? Przecież podobno masz czas wolny? - zapytała i lekko odwróciła głowę, żeby znów móc się przyjrzeć towarzystwu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Reszta towarzystwa była zajęta sobą. Służący różnych rodów siedzieli wymieszani, rozmawiali, śmiali się oraz jedli posiłki. 

- Naprawdę? Cieszę się. Liandra to dobra dziewczyna. Trochę za młoda, jak na służącą, ale znam jej historię i wierzę, że mogła trafić gorzej - Powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem. -  Tak mam wolne. Ale myślę, że już poznałaś panią Felicję. Ona nie uznaje takiego słowa, jak wolne. Do zamku wracam jutro wieczorem. Teraz jestem tutaj. Moja ciocia mieszka niedaleko, więc u niej nocuję. Potrzebowałam trochę odpoczynku, mimo, że powód mojego wyjazdu nie był miły - Westchnęła, przypominając sobie czemu nosi czarną wstążkę na ręce. Po chwili do stolika, gdzie siedziały dwie dziewczyny podszedł kelner. 

- Witam szanowną panią. CO mogę podać? - Zapytał, skłaniając się lekko. Klara zniżyła głos.

- Tutaj służba może zjeść i napić się co chce, bo nasi pracodawcy siedzą po drugiej stronie. Tak więc nie krępuj się - Zachęciła nowo poznana dziewczyna po czym popatrzyła na kelnera.  - Dla mnie jakąś łagodną zupę - Kelner szybko zapisał to na kartce po czym popatrzył na Saskię. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Współczuję straty - odparła, wskazując dłonią na czarną wstążkę. - No cóż, to miła osoba - dodała, uśmiechając się. Faktycznie, Liandra mogła być trochę za młoda, dlatego też reagowała na wszystko tak... emocjonalnie. Z drugiej strony życie z Felicją to po prostu nie był dobry pomysł. 

- Podziękuję. Nie jestem głodna - odparła do kelnera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kelner skinął głową i odszedł, zostawiając dziewczyny same przy stole. 

- To nic. Babcia już swoje przeżyła. Pod koniec życia chorowała. Więc to dobrze, że w końcu mogła odpocząć - Powiedziała dziewczyna z wymuszonym uśmiechem. - A jak się trzyma Liandra? Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła. Po ostatnich słowach, które powiedziała na jej temat Felicja była taka zgaszona. Dość mocno wzięła je do siebie - Westchnęła Klara, patrząc w niebo. - Szkoda, że są chmury. Czyste niebo jest takie piękne - Zaśmiała się na swoje własne słowa po czym spojrzała na Saskię. - Poznałaś kogoś jeszcze, poza panią Felicją? Bo z tego co słyszałam od innych na zamku, że tylko ona jest taka wredna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ze służby właściwie wszyscy są mili - odparła. - Patrick jest świetny. Dusza towarzystwa. Regus też. Weronika bardzo pomaga, David jest uprzejmy. Nie mogę narzekać na warunki pracy - odparła radośnie, widząc lekką poprawę nastroju u towarzyszki. - Chyba, że mówiłaś o innych członkach rodziny. Stety albo niestety nie miałam okazji poznać. Ale nie wiem, czy mam ochotę - stwierdziła. Nie byłoby mądrym wspominanie nocnego spotkania, więc zdecydowała się lekko ominąć prawdę. Ostatecznie zamieniła kilka słów z Alexandrem, a Klara pytała o poznanie. Żeby kogoś poznać, potrzeba przecież więcej czasu. - A ty miałaś okazję poznać jeszcze kogoś? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pokiwała twierdząco głową. 

- Tak. Spotkałam pana Lorena. Bardzo uprzejmy człowiek. Nie patrzy na nas z wyższością. Czasami żartuje - Powiedziała z lekkim uśmiechem po czym dopiła herbatę. - Poza nim nie poznał nikogo innego. Mam tylko nadzieję, że inni członkowie rodziny są tacy jak pan Loren a nie jak jego żona - Wzdrygnęła się na wspomnienie o niej. Po chwili kelner przyniósł Klarze talerz z zupą. spojrzał jeszcze raz na Saskię - Na pewno nie zdecyduje się na nic? - Zapytał z uśmiechem. Wokół nich kolejne stoliki zaczęły się zapełniać. Widać kolejne bogatsze osoby przybywały do kawiarni. Ciekawe ile jeszcze będzie trzeba tu siedzieć? Jak na razie nie zapowiadało się na szybki powrót. Ale za to można było się czegoś dowiedzieć od Klary na temat zamku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A to ciekawostka - odparła, słysząc o panu Lorenie. Aż dziw brał, że hajtnął się z taką modliszką. - Uważam, że to bardzo miło z jego strony i przyznam, że bym się nie spodziewała. 

Zamierzała ponownie odmówić kelnerowi, ale zdała sobie sprawę, że posiedzenie może trochę potrwać.

- Poproszę coś do picia. Coś ciepłego i najlepiej słodkiego. Tak słodkiego, że na samą myśl krew tężeje w żyłach - poprosiła. A potem wróciła myślami do Klary. 

- To długo już pracujesz w zamku? O, i byłaś kiedyś na klifach? Pytałam już Patricka. Mówił, że dzisiaj pogoda będzie wymarzona żeby oglądać zachód słońca, ale szczerze mówiąc wątpię - stwierdziła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kelner popatrzył nieco zdziwiony na Saskie, jednak zapisał zamówienie i poszedł do innego stolika. Klara zaśmiała się, słysząc jej słowa. 

- Aż krew tężeje w żyłach? - Zapytała rozbawiona po czym odchrząknęła i zaczęła opowiadać. - Pracuję u państwa Lensterów jakieś 4 lata. Na początku było ciężko, ale na szczęście reszta mi pomogła. Po roku przyszła do nas Liandra. Chyba uznała mnie za starszą siostrę, bo z każdą trudnością szła do mnie. Było to na swój urocze, zwłaszcza, że ja nigdy nie miałam rodzeństwa - Powiedziała po czym wzięła kilka łyżek zupy. - Tak byłam raz na klifie. Jest faktycznie piękny. I nie przejmuj się. Pogoda już się poprawia. Popatrz - Pokazała na horyzont, gdzie już przebijało się słońce. Tak więc Patrick mówił prawdę. Będzie dzisiaj okazja, żeby wyjść na klif. - Nie jesteś stąd prawda? Skąd pochodzisz? - Zapytała zaciekawiona Klara. Po chwili do stolika podszedł kelner i postawił przed Saskią kubek z jakimś płynem. Na pewno nie była to herbata. Płyn był koloru żywicy i delikatnie parował, a słodki zapach w jednej chwili wdarł się do nosa dziewczyny. Wyczuła miód i maliny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję - odpowiedziała i wzięła łyka napoju. O to chodziło. 

- Rzeczywiście, nie jestem miejscowa. Jestem z małej wsi na południu. Zalipie. Przyjechałam tu pracować, bo chciałam się usamodzielnić i sprawdzić jak sobie poradzę w innym środowisku. Cóż, póki co trochę doskwiera mi chłód, ale nie ma czegoś do czego nie przywyknę. I rzeczywiście wszyscy są bardzo mili - odpowiedziała, rozkoszując się kolejnym łykiem. - Jak mnie rozgryzłaś? Akcent? Sposób bycia? Mam nadzieję, że nie wygląd ani maniery - stwierdziła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klara uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową. 

- Nie to nie jest wygląd ani maniery. Bardziej twój akcent i fakt, że nie wiedziałaś, że pogoda tutaj zmienia się średnio 2 razy dziennie. Kiedy rano pada deszcz prawdopodobnie popołudniu będzie słonecznie i ciepło. Nie odczuwa się tego w zamku, ale poza nim już tak - Powiedziała po czym popatrzyła na napój, który piła dziewczyna - Nigdy nie przepadałam, za Miodowym Marzeniem. Dla mnie definitywnie zbyt słodkie - Powiedziała po czym wróciła do zupy. W pewnym momencie wszyscy zamarli. Z drugiej strony dobiegł wszystkich wysoki, kobiecy krzyk oraz szczęk stali. Wszyscy służący zaczęli patrzeć po sobie, nie wiedząc co się tam stało. Kilku mężczyzn wstało i zaczęło ostrożnie podchodzić do tej bogatszej części kawiarni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja uwielbiam słodkie rzeczy. Ale nie mogłabym ich jeść tak bez końca... Opcjonalnie pić - odpowiedziała. - Trochę się bałam, że mówisz właśnie o manierach... Ale jak nie, to dobrze. 

Kiedy usłyszała niepokojące dźwięki,zapomniała o wszelkiej dyskrecji. Odwróciła się szybko, żeby nie powiedzieć gwałtownie z czystej ciekawości. Potem spojrzała na Klarę, a potem wstała, widząc że inni też nie kryją ciekawości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Saskia, oraz kilka innych osób podeszły zobaczyć co się tam stało został ich bardzo nietypowy widok. Bardziej przypominało to jakąś scenę z taniego spektaklu. Otóż zobaczyli tam grupkę ludzi. Na oko z 10 wieśniaków. z widłami, kosami i pochodniami. Krzyczeli coś, ale nie dało się nic zrozumieć. Trzech z nich właśnie mocowało się z jednym z panów. Ten próbował się wyrwać, krzyczał i wyklinał. Obok niego leżała młoda kobieta w kałuży krwi. Miała przebite plecy widłami. Wszyscy bogatsi goście stali pod ścianą, na ich twarzach widać było przerażenie. Nawet Felicja wyglądała na przestraszoną.  Tymczasem mężczyźni przydusili szlachcica tak, że teraz klęczał. Dwójka mężczyzn trzymała go za ręce. Trzeci wyjął widły z pleców dziewczyny po czym, krzycząc coś o wampirach podszedł i wbił je w korpus trzymanego pana. Ten wrzasnął z bólu.  Jednak nadal się szamotał. Jakby nic sobie nie zrobił z wideł w klatce piersiowej. Służba oraz ich pracodawcy stali jak wryci. Taka scena była tak dziwne, że aż nie realna. Ale działa się naprawdę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet Saskia podeszła do zbiegowiska, ciekawa co tam zastanie. 

Umysł Saskii był umysłem praktycznym i trzeźwo myślącym. Znała co prawda magię, elfy i krasnoludy, ale nie znała przypadku żeby ktoś żył tak długo po wbiciu wideł w pierś. Dlatego też postanowiła to... zignorować. Wyjaśnić sprawę, owszem. Najpierw dowody i rzetelne fakty, potem wnioski. Nie należło być zbyt pochopnym, ale należało być zdecydowanym. A kiedy zobaczyła dezorientację u jednych i u drugich, zdała sobie sprawę z tego, że Ktoś Musi Coś Zrobić. I to była ona. 

- CO TU SIĘ DZIEJE? - huknęła. Trochę zmodulowała głos, żeby bardziej zwracał uwagę. Spróbowała się przepchnąć do przodu i rzucić Znaczące Spojrzenie chłopom. - Dlaczego dźgacie widłami tego pana? - zapytała, trzymając się pod boki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy nagle spojrzeli w stronę Saskii, kiedy ta huknęła. Zarówno szlachta jak i chłopstwo. Służba, która stała za dziewczyną aż się odsunęła, chyba bała się, żeby nie dostało im się od swoich pracodawców. Nadal dało się słyszeć wrzaski mężczyzny na środku. Nadal był trzymany przez 2 mężczyzn. 

- Żadnego pana! Tosz to wampir! I to w czystej postaci! Patrz! - Krzyknął mężczyzna, który wbijał wcześniej widły w tors mężczyzny. Następnie wyszarpał je i spróbował zrobić to ponownie. Jednak tym razem zareagował jeden z mężczyzn ze szlachty. Wyciągnął miecz i dźgnął wieśniaka w nogę. Ten wrzasnął i wyrzucił widły. 

- Jazda stąd! - Krzyknął a następnie podniósł miecz, po którym powoli spływała krew. - Zjeżdżać stąd, bo pozabijam jak świnie w rzeźni - Na jego twarzy widniała złość. Saskia zobaczyła coś dziwnego. Mianowicie miała wrażenie, jakby oczy tego mężczyzny przez chwilę zaświeciły się na czerwono. Jednak to trwało tylko chwilkę a po mrugnięciu mężczyzna miał znowu zielone oczy. W ślad za nim stanęło kilku mężczyzn, każdy w dłoni trzymał miecz lub szablę. Wieśniacy popatrzyli na nich po czym puścili szlachcica. Zabrali krzyczącego pobratyńca i odeszli. Od razu dwie kobiety podbiegły do leżącego i wykrwawiającego się mężczyzny. Zaczęły wołać pomocy. Któryś ze służących pobiegł do pobliskiego budynku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamrugała, bo w tamtej chwili nie miała nawet pomysłu co innego może zrobić.

Wampir? Wampiry nie istniały. Wampiry były nielogiczne, więc w świecie Saskii nie było dla nich miejsca. Zamienianie ludzi w wampiry? Tfu, dawno nie byłoby na świecie ludzi! Problem z krzyżami? Nie mogłyby przechodzić przez skrzyżowania dróg, ani patrzeć na ramy okienne. I co to za życie bez pieczywa czosnkowego? Okropność!

A jednak. Mężczyzna przebity widłami wciąż żył, choć w najlepszym stanie nie był. Chętnie by mu pomogła, gdyby nie fakt że medycyna w przypadku Saskii ograniczała się do usuwania wzdęć krów i potencjalnego odbierania porodów, a i to raczej biednie. Na sali nie było nikogo, kto rodził. 

Wzrokiem poszukała Felicji. Dobrze, przyznała w głębi siebie. Zaskoczyłeś mnie, świecie. Ale to jeszcze nie dowód! Nie ma żadnych dowodów! Wampiry póki co nie istniały i tyle. Widły poza tym mogły przebić tylko tkanki, bez naruszania organów. Prawda? 

Była pewna tylko tego, że chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili do konającego mężczyzny podbiegło kilku ludzi z pobliskiego budynku. Mieli w rękach prowizoryczne nosza, zrobione z dwóch desek. Przypominało to trochę blat długiego stołu. Ostrożnie przenieśli na niego mężczyznę i zabrali do środka kawiarni. Jeden z nich pobiegł od razu po lekarza. Reszta patrzyła z niedowierzaniem. Żadne z nich nie mogło uwierzyć w to co się tutaj właśnie stało. Mężczyzna, którego oczy mignęły czerwienią otarł miecz w szmatkę po czym skłonił się reszcie i ruszył przed siebie, przechodząc nad ciałem martwej kobiety. Po chwili jakaś służąca ruszyła za nim biegiem. Reszta ludzi zaczęła się szybko ulatniać z tego miejsca. Felicja popatrzyła na dziewczynę. W jej oczach pierwszy raz było widać coś co nie było złością lub wyższością. 

- Saskia idziemy - Służąca mogła odczytać to z ruchu jej ust. Szlachcianka otrząsnęła się lekko, zabrała swój kapelusz i poszła w kierunku miejsca, gdzie obie kobiety wysiadały z powozu. 
Saskia przypomniała sobie, że zostawiła suknię i naszyjnik przy stoliku, gdzie poznała Klarę. Chyba wypadałoby to zabrać ze sobą. Lepiej nie narażać się na gniew Felicji. Nawet mimo tego, co się właśnie stało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przepraszam, pani - odezwała się Saskia, w głębi siebie aż klnąc. Jak mogła zapomnieć? Właściwie była już gotowa na cios w twarz. Była gotowa złapać dłoń kobiety i ponieść wszelkie konsekwencje związane z powrotem do zamku na piechotę. Albo nie, nie powie słowa po policzku. Aż do momentu w którym dotrze do zamku, spakuje rzeczy, po czym bez pytania wejdzie jędzy do komnaty i się na nią wydrze. Tak, dobry plan. -... Proszę zatrzymać powóz. Przez roztargnienie nie zabrałam pani sukni i biżuterii, muszę po nie wrócić - odezwała się z kamienną miną. Zero emocji. Zero gniewu... przynajmniej się starała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście powóz już stał na miejscu. Widać woźnica przeczuwał, że coś się kroi, więc przyjechał wcześniej. Kiedy obie kobiety weszły do środka ruszył. Dopiero po chwili Felicja spojrzała na dziewczynę. O dziwo na jej twarzy nie było widać złości. 

- Naprawdę myślisz, że będę się przejmowała jakąś tam biżuterią czy suknią w takiej sytuacji, jak ta? - Zapytał spokojnie. Saskia mogła poczuć się zmieszana. Pierwszy raz Felicja mówiła do niej tak spokojnie. Widać było po niej, że bije się z myślami. Chyba nadal obawiała się tych wieśniaków. Jednak po chwili powiedziała - Dziękuję - Rzuciła krótko po czym odwróciła głowę w stronę okna. - Horadinie szybciej - Powiedziała już swoim normalnym, zimnym tonem. 

- Robi się pani - Odparł krasnolud i uderzył lejcami. Konie przyśpieszyły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...