Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

Walka trwałą by pewnie jeszcze trochę, kiedy nagle Aleksander podniósł rękę, zatrzymując Patricka. 

- Coś nie tak? - Zapytał mężczyzna nieco zdziwiony. Aleksander tylko się uśmiechnął. Popatrzył w stronę kuchni, tam, gdzie była schowana Saskia. 

- Możesz już wyjść. Wiem, że tam jesteś Saskia - Powiedział z uśmiechem na ustach. Schował szablę. Rodziło się pytanie skąd on mógł wiedzieć, ze dziewczyna jest właśnie tam. Patrick nadal był zdziwiony. 

- Panie Aleksandrze o czym pan mówi? Przecież Saskia jest u siebie i śpi - Powiedział, chcąc bronić dziewczyny. Jednak Aleksander tylko się uśmiechał. 

- Patricku jesteś wspaniałym kucharzem ale miernym kłamcą. Wiem, że Saskia jest tam. Widziałem wczoraj, że jest dziewczyną dość upartą i pewną siebie. Poza tym musiałeś z kimś przesiedzieć tyle czasu prawda? - Zapytał po czym znowu popatrzył w stronę drzwi. Chyba czekał, aż ona wyjdzie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- W końcu - mruknęła pod nosem i chętnie wyszła z kuchni. Nawet pozwoliła sobie na uśmiech. - Świetnie! Zaczynałam się nudzić. Co gorsza zaczynałam myśleć, a to bywa niebezpieczne - stwierdziła Saskia, niemal wyskakując do pokoju wspólnego. - Ale to, że Patrick musiał przesiedzieć z kimś czas nie jest prawdą. Przyszłam na krótko przed twoją wizytą tutaj i to wszystko moja wina, nie Patricka - stwierdziła. Mówiła cicho, ale na tyle głośno żeby ci którzy byli w pokoju słyszeli. - Więc skąd wiedziałeś, że tu jestem? Nie mogłeś usłyszeć, uderzenia kling by mnie zagłuszały. I nie hałasowałam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aleksander uśmiechnął się lekko, widząc dziewczynę wychodzącą z kuchni. Skłonił lekko głowę, kiedy podeszła. 

- Ale ja nie dopatruję się tutaj winy. Poza tym nie wiedziałem. Jedynie przypuszczałem, że możesz tam być. Jeszcze nigdy wcześniej Patrick nie czekał na mnie, więc pomyślałem, że musiał z kimś rozmawiać wcześniej. A pierwszą osobą, o której pomyślałem byłaś ty. Wydawałaś się być bardzo ciekawska, więc od razu obstawiłem ciebie - Powiedział mężczyzna. Cóż jeśli było to kłamstwo, to Aleksander był doskonałym kłamcą. Jego słowa brzmiały bardzo wiarygodnie. - Zatem, skoro już wiem, że to ty to powiedz mi co cię tutaj tak zaciekawiło? A może - Oczy mężczyzny błysnęły - A może chcesz poćwiczyć z nami? - Zapytał z uśmiechem. Patrick chyba nie był pocieszony tym faktem. Ale po chwili znowu lekko się uśmiechnął. Wiedział, że jeśli Aleksander coś powie, to on go od tego nie odciągnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mogę? - zapytała, szczerze zaskoczona. - Nigdy nie miałam możliwości walczyć taką bronią! To w takim razie... - Podeszła bliżej, patrząc na jednego i na drugiego, oczekując, że któryś z nich użyczy jej broni. Młody szlachcic znowu ją zaskoczył i znów pozytywnie. Tym bardziej trzeba było na niego uważać. 

- Czym zajmuje się rodzina szlachecka za dnia? - zapytała Saskia, bo ta właśnie myśl przyszła jej do głowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick uśmiechnął się niepewnie, ale podał dziewczynie swoją szablę. Następnie usiadł na krześle, aby obserwować walkę dziewczyny. Aleksander natomiast skłonił się lekko i przyjął pozycję wyjściową do walki: Lekki rozkrok, Prawa ręka z bronią wyciągnięta przed siebie, lewa schowana za sobą. Aleksander był wyprostowany a na jego twarzy nadal gościł lekki uśmiech. 

- Co robimy? To zależy. Ojciec przyjmuje co jakiś czas jakiś gości, wysłanników, zarządza majątkiem i inne rzeczy, które mnie mało interesują. Moja macocha natomiast ciągle coś czyta. Jakieś romansidła czy coś w tym stylu. Oraz chodzi do miasta na spotkania. Zresztą o tym drugim wiesz prawda? - Puścił jej oko po czym dodał już bardziej profesjonalnym tonem. - Szablę trzymaj zawsze czubkiem skierowanym do przeciwnika. Ona musi stać się przedłużeniem ręki - Poinstruował Saskię po czym, na pokaz oczywiście, zakręcił bronią kilka razy wokół siebie. uśmiechnął się lekko i pokazął już spokojnie jak poprawnie trzymać szablę i jak nią poruszać. Patrick nadal siedział cicho. Nie chciał przeszkadzać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O, tak. Wiem. I wiem też o wampirach - powiedziała, a w domyśle miało to być żartem. Wyprostowała się i stanęła podobnie jak on: w lekkim rozkroku, z lewą ręką za plecami i prawą pewnie trzymającą szablę. - Jest lżejsza, niż sądziłam. Ale wciąż trochę ciężka. 

Zerknęła na Patricka, a ponieważ Aleksander wciąż nie atakował, postanowiła zacząć. Zrobiła krok w bok, uważnie go obserwując i wyprowadziła natarcie w postaci pchnięcia. Najpierw zwód, celujący w klatkę piersiową, potem pchnięcie właściwe w nogę. Była pewna, że i tak to zablokuje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aleksander faktycznie zablokował atak Saskii. Kiedy ta się przesunęła w bok obserwował jej ruchy. Widząc pchnięcie osdunął się w przeciwną strodę do dziewczyby i pewny ruchem zbił jej szablę. Teraz, kiedy dziewczyna zrobiła pierwszy ruch mężczyzna postanowił odpowiedzieć. Bo zbiciu wyprowadził swój atak. Było to cięcie z lewej strony, wymierzone w tors dziewczyny. To nie było trudne do zablokowania. A raczej nie wydawało się takie.

- Pamiętaj nigdy nie przyjmuj ataku bezpośrednio na siebie - Instruował Patrick, siedząc obok. - Zawsze próbuj zbić lub sprawić, żeby cięcie zjechało po broni na bok - Dodał, w czasie, kiedy atak Aleksandra zbliżał się do dziewczyny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie patrzyła na Patricka, ale odpowiedziała krótkim "mhm" i kiwnięciem głową, jednocześnie starając się uważać na to, co robi jej oponent. Przy atakach starała się odrobinę odsuwać, ale przyjmowała pchnięcia i cięcia na klingę, odsuwając od siebie klingę Aleksandra. Skupiała się na pracy rąk i nóg, w pełni skoncentrowana na tym, co robi. Raz tylko zerknęła na twarz mężczyzny, zastanawiając się czy może z niej coś odczytać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na twarzy Aleksandra było widać skupienia, ale i lekki uśmiech. Widać było po nim, ze dobrze się bawi w czasie tej walki, ale nie lekceważył przeciwniczki. Jednak Saskia czuła, że nie daje z siebie 100%. 

W pewnym momencie Aleksander wykonał szybkie zbicie ataku dziewczyny po czym wyprowadził cięcie na tyle szybkie, że ona nie była w stanie zablokować. Zatrzymał ostrze przed jej szyją i uśmiechnął się.

- Bardzo ładnie. Mimo, że nie walczyłaś, wedle twoich słów, szablą to idzie ci bardzo dobrze. Chociaż wierzę, że gdybyś trenowała to byłabyś w stanie poprawić swój styl - Skomplementował ją  po czym odwrócił się do Patricka. - Wyjeżdżam na dwa dni za miasto. Więc jeśli chcesz poćwiczyć w tym czasie to myślę, że znalazłem ci dobrą partnerkę - Pokazał na dziewczynę ręką. Kucharz kiwnął głową i dyskretnie pokazał dziewczynie kciuk w górę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję za lekcję - odpowiedziała Saskia i ukłoniła się nisko. Oddała szablę Patrickowi. To była całkiem niezła rozrywka, nawet jeśli dostawała fory, a była niemal pewna, że dostawała - nie miała szans równać się z kimś, kto ćwiczył to często. Dzień po dniu. - Przepraszam, która godzina? - zapytała. Nie czuła się jeszcze za bardzo śpiąca, wręcz miała wrażenie że ma sporo energii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick uśmiechnął się lekko po czym odebrał szablę i schował ją do pochwy. 

- Jest mniej więcej środek nocy. Nie widzę księżyca - Powiedział. Aleksander spojrzał na niego. 

- Patricku nie ma dzisiaj księżyca. Jest nów. Ale tak, myślę, że jest środek nocy.  - Potwierdził po czym spojrzał na Saskię. - Nie wydaje mi się, żebyś poszła szybko spać prawda? - Zapytał z lekkim uśmiechem. widać było, że jest w dobrym humorze. - Cóż ja muszę was zostawić. Z rana wyjeżdżam, więc wypadałoby się przygotować i odpocząć. Życzę wam dobrej nocy - Po czym pocałował Saskię w wierzch dłoni, potem pożegnał się z Patrickiem i wyszedł. Kucharz popatrzył na nią.

- I jak? Podobało się? - Zapytał z lekkim uśmiechem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I tobie również dobrej nocy, Aleksandrze - odparła Saskia i wróciła wzrokiem do Patricka. Nie przyznałaby się przed nikim, że trochę jej szkoda, że nowy znajomy wyjeżdża na dwa dni, a ku jej własnemu zdziwieniu to właśnie czuła. Dobrze, że Patrick nie wyjeżdżał nigdzie i został na posterunku. 

- Pewnie. Chociaż nie sądzę, żeby rzeczywiście mi się to przydało do obrony. A już z pewnością nie przed widłami - odpowiedziała nieco poważniej niż wcześniej. - Cóż, mam nadzieję że tego typu zamieszki się nie powtórzą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick skinął głową. 

- Też mam taką nadzieję. Jeśli to się będzie powtarzać to boję się, że w pewnym momencie zainterweniują tutaj żołnierze. A to byłoby bardzo nieprzyjemne - Westchnął mężczyzna po czym poszedł do kuchni. Przyniósł z niej dwie szklanki wody oraz jakiś talerz z ciastkami. Postawił go na stole. - Może ci zasmakują. Panowi Lorenowi smakowały, jak je mu podałem po obiedzie - Powiedział po czym dodał już poważniej - A wracając do tych wideł i wieśniaków. Faktyczne dziwne. Zastanawiam się nad jednym. Czemu zrobili to teraz? W środku dnia, kiedy tak dużo ludzi tam było. Skoro już musieli kogoś atakować to nie mogli poczekać aż będzie mniej osób? - Zapytał patrząc na dziewczynę. Faktycznie było to dziwne. Atakować kogoś w biały dzień, w miejscu, gdzie było co najmniej 20 innych osób było bardzo głupie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No bo bali się nocą - odparła, siadając na krześle i analizując sytuację jeszcze raz. - Chcieli to zrobić przy świetle dnia, bo przecież wampiry go nie znoszą i w obecności ludzkich świadków, żeby jak najwięcej osób zobaczyło, że ich panowie i panie są upiorami. Więcej: żeby pozostali bezbronni albo z ograniczonymi możliwościami i nie mogli wyjść z kawiarni. Noc to pora duchów, mar, upiorów, likantropów... Dlatego się bali. I chcieli, żeby ktoś im uwierzył. No i ludzie uwierzyli po tym, jak śmiertelnie ranny mężczyzna wstał i sobie poszedł. Każdy by uwierzył - odparła tonem znawcy, zakładając nogę na nogę. Jakby to było coś skrajnie oczywistego, albo jakby Saskia była detektywem, który właśnie tłumaczy pomocnikowi jak doszedł do rozwiązania zagadki. Wzruszyła ramionami i zabrała ciastko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick westchnął i popatrzył na nią. 

- Cóż to brzmi logicznie. Ale przecież wampiry i inne tego typu stwory to bujda. A ludzie w nie wierzą. A to prowadzi do takich sytuacji jak ta dzisiaj - Powiedział i oparł się ręką o stół. - Ale trzeba przyznać, że ten facet, którego dźgnęli miał ogromne szczęście. Czego nie można powiedzieć o tamtej kobiecie - Popatrzył na Saskię - Myślę, a raczej mam nadzieję, że ci chłopi odpowiedzą za zabicie tej kobiety. W biały dzień coś takiego... No po prostu niemożliwe - Dodał po czym zasłonił ręką usta. Ziewną. No cóż on w przeciwieństwie do dziewczyny był już zmęczony - Przepraszam cię. Ale oczy same mi się zamykają. Chyba zaraz będę szedł spać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne, rozumiem. Ja też powinnam się położyć, bo jutro w końcu wolnego nie mam - odparła i wstała. - Dzięki za ciastka i za pozwolenie na zostanie tutaj. Jestem pod wrażeniem waszej... tolerancji - stwierdziła, drapiąc się nerwowo po przedramieniu, jakby temat który poruszyła był tematem drażliwym. Istotnie trochę był. 

- Musiał być powód, dla którego tak zareagowali. Zło rodzi zło i te inne. Coś musiało ich zdenerwować - skomentowała jeszcze poprzednią sytuację. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucharz popatrzył na nią. W jego oczach było widać zmieszanie. 

- No właśnie. Pozostaje pytanie co? - Zapytał po czym znowu ziewnął. - Cóż trzeba się z tym przespać i wrócić do tego rano. Dobranoc Saskio. Miłych snów - Powiedział Patrick po czym poszedł w kierunku swojego pokoju, zostawiając dziewczynę samą w saloniku służby. Tak więc wypadałoby iść teraz spać. Ale z drugiej strony teraz była jedyna okazja, żeby zwiedzić zamek nocą. W końcu jedynymi osobami, które teraz nie spały była Saskia i pewnie dwóch strażników przy wejściu. A zamek wglądał na taki, który skrywa w sobie wiele tajemnic.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miała dużo energii, dlatego też - w granicach rozsądku - postanowiła pochodzić. Nie zamierzała nawet zbliżać się do pokojów szlachty, raczej zwiedzić jedno czy drugie pomieszczenie na tym piętrze, wyjrzeć przez okno, nie przeszkadzać nikomu i potem kulturalnie wrócić spać. Ot, tak żeby móc się usprawiedliwić nocnym wyjściem do toalety. Wychodząc z pokoju wspólnego przeszła kawałek niby to w stronę swojego pokoju, otwarła delikatnie drzwi i je zamknęła. Żeby na wszelki wypadek zabrzmiał dźwięk i żeby nie wzbudzać podejrzeń. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przejściu zaledwie kilkunastu kroków w głąb zamku Saskia natrafiła na dziwny ślad. Wyglądał trochę jak odcisk dwóch palców na ścianie. Ślad był ledwo widoczny, ale po bliższym zbadaniu można było stwierdzić jedno. Był czerwony. Na dodatek ten dziwny odcisk nie miał więcej niż kilku godzin. Jednak żadna ze służących nie miała na rękach plastrów czy opatrunków. Idąc dalej za tym śladem dziewczyna natrafiła na inną niepokojącą rzecz. Mianowicie kawałek materiału. Wyglądał trochę jak wstążka. Była takiego samego koloru co ta, którą nosiła służba tutaj. Ślady prowadziły w stronę jednego z pokoi w głębi zamku. Tam, gdzie dziewczyna jeszcze wcześniej nie była. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na co innego można było zwalić winę, jak nie na lunatykowanie?

Ruszyła dalej, oczywiście idąc za śladem. Pierwszym co ją do tego popchnęło była ciekawość, drugim troska. Bo ktoś mógł być z jakiegoś powodu ranny i potrzebować pomocy. Ale właśnie, z jakiego?

Saskia rozczochrała włosy i zaklęła, przypominając sobie, że nie ma na sobie sukienki nocnej. Trudno, wymyśli jakieś parszywe kłamstwo na poczekaniu. Nie była może i najlepsza w improwizacji, ale może akurat nikt nie będzie się czepiał?

Postanowiła delikatnie i cicho otworzyć drzwi, pamiętając, że mogą skrzypnąć przy próbie sforsowania ich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po delikatnym otworzeniu drzwi, które otworzyły się o dziwo bezgłośnie dziewczyna znalazła się w niedużym, prostokątnym pomieszczeniu. Przypominało to trochę jakiś magazynek, z takim ale, że tutaj nie było niczego poza stołem i krzesłem przy nim. Wyglądało to tak, że jakaś postać leży na stole, a inna siedzi przy niej na krześle. Saskia potrzebowała chwili, aby oczy przyzwyczaiły się do słabego światła pojedynczej świeczki, która była zamontowana na ściennym uchwycie. Dopiero wtedy zobaczyła kto naprawdę znajduje się w pokoju poza nią. A była to... Felicja? Tak to na pewno była Felicja. Saskia poznałaby ją wszędzie. Kobieta miała na sobie zwykłą, prostą czarną suknię. Natomiast na stole leżała... Klara?! Saskia nie była pewna, bo dziewczyna wyglądała strasznie. Jej ubrania były porwane, włosy rozczochrane we wszystkie strony a twarz zastygła w wyrazie przerażenia. Na dodatek jej szyja była cała czerwona. Podobnie jak usta i ręce Felicji. Cała uwaga kobiety była skupiona na, prawdopodobnie, martwej dziewczynie. Służąca dopiero po chwili zobaczyła, że Felicja ma dwa długie, ostre kły, z których skapywały kropelki krwi a oczy jej pracodawczyni mienią się szkarłatem. Takim samym, jak u tego szlachcica, który kilka godzin wcześniej odgonił chłopów sprzed kawiarni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczuła jak mocniej zabiło jej serce. Ale nie zamierzała uciekać, bo pewnie przy próbie ucieczki kobieta... Potwór, zorientowałby się, że nie jest sam. Dlatego też Saskia postanowiła zareagować przeciwstawnie. Jeśli się ucieka, nie można przewidzieć ataku od tyłu. 

Weszła do środka, głośno tupiąc i trzasnęła drzwiami najmocniej jak tylko mogła. Czuła mieszaninę strachu, odrazy i wściekłości. Na refleksję nad martwą dziewczyną przyjdzie jeszcze pora. 

- "Podkrada się jak upiór, coraz bliżej swego celu". Pani lubi SMAKOWAĆ nocne życie prawie tak samo mocno, jak ja - syknęła, gotowa wydrzeć się w swój szczególny sposób. - Jest dzień incydentu z wieśniakami i akurat ta dziewczyna? Tak prędko? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felicja była zaskoczona, słysząc tupnięcie i trzask drzwi. Podniosła głowę i zobaczyła Saskię. Przez chwilę siedziała w bez ruchu, przyglądając się dziewczynie. Następnie wytarła ręce i usta w chusteczkę a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Kły zalśniły w świetle płomyczka świecy. 

- No proszę proszę. Ktoś tutaj nie może spać? - Zapytała z ironią kobieta wstając. Jej szkarłatne oczy uważnie przyglądały się dziewczynie. - I co teraz zrobisz? Będziesz uciekać? A może myślisz, że jesteś w stanie coś zrobić? - Zapytała z nieprzyjemnym uśmiechem. Powietrze powoli wypełniało się nieprzyjemnym zapachem. Na domiar złego Saskia nie miała przy sobie niczego do obrony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwała głową, krzyżując ręce na piersi. Nie cofnęła się do tyłu

- O, tak. Z pewnością będę uciekać, zaraz po tym jak weszłam tutaj, trzaskając drzwiami. Żartuje pani? Czy wyglądam na kogoś, kto chce uciekać? Nie, chcę zadać pytania, bo właśnie zburzyła mi pani światopogląd, bardzo dziękuję - fuknęła z wyrzutem. Nie to, żeby ją podejrzewała o bycie złem wcielonym, ale żeby aż tak? Saskia nie czuła jeszcze strachu, bo póki co wypełniała ją złość i na złości się skupiła. Nie miała pomysłu jak mogłaby powstrzymać wampirzycę i to było coś, co rzeczywiście ją martwiło. Bardziej niż brak pretekstu do nocnych wędrówek. 

- Dlaczego Klara? Przecież była ze służby. Czy to nie jest, nie wiem, na przykład nielogiczne? Ludzie opowiadają, że w waszym zamku znikają służące, a pani zamiast wyjść na nocną przechadzkę zaprasza jedzenie do środka? Choćbym chciała to nie jestem w stanie tego zrozumieć - stwierdziła. W kieszeni sukienki znalazła zgięty krzyżyk i zacisnęła na nim palce - ot, żeby dodać sobie pewności. - Poza tym, to kosztowne. Czy rodziny tych dziewcząt nigdy nie pytały, co się z nimi stało? No i zostawia pani ślady! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felicja uśmiechnęła się. Założyła nogę na nogę i patrzyła swoimi czerwonymi oczami na dziewczynę. 

- Podziwiam twoją odwagę. Albo głupotę, nazwij to jak chcesz. I wybacz, że burzę ci światopogląd - Powiedziała z ironią w głosie. Widać było, że nawet rozbawiła ją wypowiedź dziewczyny - Witaj w prawdziwym świecie pełnym różnych stworów i rzeczy, których nie da się wyjaśnić. A jeśli chodzi o nią - Popatrzyła na nieżyjącą Klarę. Przejechała palcem po jej policzku - Zaczynała się domyślać. Wiedziała mnie raz. Musiałam się jej pozbyć. Ale nie miałam wcześniej możliwości. Najpierw ten wyjazd do rodziny, a potem ci cholerni chłopi w mieście. Na całe szczęście Jared przeżył. Ci chłopi są za głupi, aby nas zabić - Zaśmiała się swoim zimnym głosem. - Pytasz się co powiemy jej rodzinie? Że napadli ją bandyci. Że ją skatowali. Ale spokojnie. Urządzimy jej pogrzeb. W końcu trochę dla nas pracowała. Była dobrą służącą. A teraz stanowiła dobry posiłek - Felicja przejechała palcem po dolnej wardze, gdzie została kropelka krwi. Patrzyła nadal na Saskię swoimi czerwonymi oczami. - No ale teraz pojawił się problem. Ty znasz prawdę. Co ja powinnam z tobą zrobić? - Westchnęła z ironicznym uśmiechem. Widać było, ze jest pewna siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...