Skocz do zawartości

[Multi] Ku chwale światłości!


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 879
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Udało mu się wrócić w piętnaście minut, bo droga nie była szczególnie długa. Lars i Chris siedzieli już w samochodzie, który doprowadzili na koniec ulicy i tam czekali na Adama. 

- I dokąd doprowadziły cię twoje głosy? - zapytał Lars, patrząc na niego przez lusterko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanowił się przez moment.

- A no widzisz. Faktycznie nic nie znalazłem. Przestały mnie wołać gdzieś w połowie drogi. Sądzę że chyba tamtędy przechodził nekromanta, i może został jakiś ślad. Ale koniec końców nic nie znalazłem - mruknął, zbliżając się do samochodu.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie padła żadna konkretna odpowiedź, ale istniała spora szansa, że wampir Adamowi nie uwierzył. Chris siedział na przednim siedzeniu, dziwnie skulony i najwyraźniej konkretnie przerażony ciałem leżącym w bagażniku. 

Kolejne godziny podróży były znacznie mniej przyjemne niż kiedy jechali w stronę wsi. Przede wszystkim głosy nieustannie szeptały niezrozumiałe rzeczy, a poza tym w tyle głowy Adamowi pulsowała myśl o tym, jak niedobrze skoczyła się jego pierwsza poważna misja. Stracił kontakt z Hetmanem i Wilkiem , stracili członka Stowarzyszenia, Stowarzyszenie okazało się być nic nie warte i jeszcze zawarł pakt ze Śmiercią, który brzmiał raczej ponuro. Po dziesięciu godzinach jazdy dotarli do siedziby. 

- Jesteś wolny, Chris. Ale ty musisz opowiedzieć, co się stało. Złożyć raport. - wyjaśnił Lars, parkując. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Po co miałbyś składać raport mnie? - zapytał i więcej już nic nie powiedział. Adam znał zresztą dobrze drogę do biura chociażby Benu, więc nie powinno być problemu. Mógł też skorzystać z opcji pójścia do trzeciej założycielki, Hel, która przecież zawarła z nim pakt. 

Była godzina piąta nad ranem. Lars odsunął się i ruszył do bagażnika, żeby wyjąć z niego smutny pakunek. Chris siedział dalej na przednim siedzeniu, tępo gapiąc się przed siebie. 

 

(Trochę więcej opisu. Możesz napisać o odczuciach postaci i przemyśleniach chociażby)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nom. W sumie racja - Nie wiem, może dlatego że zostałeś wyznaczony na mojego mentora.

Nie zamierzał bezczynnie siedzieć. Nabrał powietrza i wyszedł z pojazdu. Zaczął z wolna iść w kierunku siedziby. Obrał sobie za cel Benu. W sumie najbardziej spokojny ze wszystkich. Krokiem szedł spokojnym, niepieszym. W głowie układa plan rozmowy oraz niektórych ruchów. Przede wszystkim, przyjął wyraz twarzy na zmartwiony, trochę zmęczony. Wiarygodność przede wszystkim. Przed wejściem do gabinet założyciela, rzecz oczywista, zapukać.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I zapukał. Przez dłuższą chwilę nikt nie odpowiadał, a w całej siedzibie panowała cisza. 

Po paru minutach dopiero rozległy się kroki na korytarzu, przytłumione przez miękki dywan. Benu zmierzał w stronę Adama i gabinetu z przyjaznym uśmiechem zakrytym wąsami i kluczem w dłoni. 

- Na mą duszę, Adamie. Co tu robisz? - zapytał, wsadzając klucz w zamek. - Jest dopiero wpół do szóstej, ledwie świta, a ty już na nogach? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czasie oczekiwania na założyciela opierał się o ścianę. Zerknął w stronę Benu. Westchnął.

- Wie pan...trochę dłużej już nie śpię - powiedział patrząc w podłogę, smętnie - Jest coś o czym chciałem z panem porozmawiać. Aczkolwiek wolałbym to uczynić w środku - Starał się zachować pozory tego, iż jest faktycznie przejęty, zniesmaczony oraz zmęczony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście. Nie będziemy przecież stać na korytarzu - rzekł i wszedł do środka. Adam mógł potraktować otwarte drzwi jako zaproszenie. 

Benu ciężko usiadł na krześle za biurkiem, to samo sugerując Adamowi. Słońce wschodzące ponad horyzontem rozlewało się z wolna w biurze Benu, zaczynając oślepiać Adama. Czuł się zmęczony. Bardzo, bardzo zmęczony. 

- Więc... Rozumiem, że chcesz złożyć raport? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czy ja wiem...korytarz to w sumie bardzo urodziwe miejsce.

Trzymając ręce za plecami, spokojnie wszedł do pokoju. Zasiadł na swoim miejscu, wypuszczając powietrze. Spojrzał na założyciela. Kotłowały się w nim myśli, co powiedzieć, by wyszło jak najbardziej szczerze. Słysząc pytanie, splótł ręce, i na moment opuścił wzrok.

- Tak. Zgadza się - rzekł - Mogę powiedzieć...że cel naszej misji powiódł się. Faktycznie, odkryliśmy obecność nekromantów. Dwójki. Jeden, dość raczej doświadczony i uczennica...- pokiwał głową - Że tak to ujmę do poziomu poważnego zagrożenia, jej daleko. Głównie przez jej młody wiek, oraz brak jakieś wprawy - zamilkł na momet, po czym przemówił ciszej - Niestety, są też gorsze wieści. Otóż...Pani doktor... - przetarł oczy - Odeszła z tego świata - szybko wyrecytował - Przez właśnie rzeczoną uczennicę. Wiem, to może być sprzeczność, ale śmierć nie została zadana świadomie - wyjaśnił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Benu pokiwał głową w zamyśleniu. 

- Wiem o odejściu pani doktor. I ubolewam z tego powodu. Zarządziłem już przygotowania pogrzebu, doktor Richardson na szczęście nie miała rodziny, która mogłaby ją teraz opłakiwać. Otoczymy opieką Chrisa, zdaje się, że bardzo to przeżył. Była mu bardzo bliska. A powiedz mi, Adamie... Jak to się stało? To znaczy... Co spowodowało jej śmierć? Jak mogło się to wydarzyć przypadkiem? Uczennica nekromanty nie chciała jej zabić? Dlaczego? - zapytał. - Musimy podjąć poważne kroki, obecność nekromantów zawsze zakłóca prawidłowy porządek rzeczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Racja. Chris chyba przez dłuży czas nie będzie raczej zdolny do wykonywania obowiązków. Zdaję sobie sprawę jak bardzo byli blisko. A co do pańskiego pytania - przechylił się trochę do przodu, wciągając powietrze - To może zacznę od początku. Razem z panią doktor i Chrisem, zatrzymaliśmy się przy pewnym kamiennym kręgu. Swoją drogą, rzeczone kamienie do przekaźniki mocy Celtyckiej ale nie o to teraz. Wraz z nim, wybraliśmy się do ruin pewnego zamku. Rozdzieliliśmy się. Tam też spotkałem uczennicę. Wygląda w sumie dość nietypowo, więc od razu nabrałem podejrzeń i ułożyłem pewien plan. Chciałem zyskać jej zaufanie, udać niezbyt rozgarniętego. Po powrocie do motelu byliśmy mocno zmęczeni to od razu poszliśmy spać - przełknął ślinę - Obudziłem się wcześnie i chciałem się upewnić do do moich podejrzeń. Skontaktowałem się z nią i umówiłem w pewnym miejscu. Nie wiedziałem że pani doktor zniknęła. Tak czy tak, spotkawszy się z nią w ruinach... - mlasnął językiem - Podjąłem się nastraszenia jej. Prawie mnie przekonała. Szczęśliwie miałem po swojej stronie ducha i srebrny łańcuch. Zostawił na jej ręce pokaźny ślad - pokiwał głową - Zaczęła coś pleść że jej czyny są dobre. Ta. Oczywiście. Że nikogo nie skrzywdzi no chyba że w obronie własnej. Zadzwonił do mnie Chris z informacją o zniknięciu przełożonej. Trochę się posprzeczaliśmy a ona, w sumie słusznie odszedł. Razem z Julią, bo tak miała na imię, wybraliśmy się do miejsca gdzie przeprowadzała jakiś rytuał. Był to zwykły, stary dom. I na piętrze, było właśnie truchło. Wyschnięte. Sama nekromantka, stwierdziła że pani doktor musiał się zakraść, a ona niczego nie świadoma, zabiła ją. Chciała się pozbyć dowodów. I tu ukazał się jej brak doświadczenia. Dała się zaskoczyć, bowiem mnie i  kompanowi, udało się zdać jej rany. Chciałem ją pochwycić, acz na moment ożywiła zwłoki i przez to uciekła. No...nie na długo bo przez utratę krwi padła. Potem pojawił się jej mentor, zaczął prawić mądrości i... - spuścił wzrok na podłogę - Ogłuszył mnie i odebrał możliwość kontaktowania się z duchami. Czyli mogę rzecz tak...cele misji zrealizowane, bo odkryliśmy obecność heretyków ale ponieśliśmy też znaczne straty - westchnął ciężko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Benu pokiwał głową w głębokim zamyśleniu i coś zanotował na papierze na biurku. Westchnął. 

- Odpocznij. Skoro jeszcze się nie ujawnili, znaczy że są słabi. Problem w tym, że będzie trzeba znaleźć ich szybko. Jedna taką osoba jest w stanie zaburzyć porządek świata i zerwać granicę między żywymi, a umarłymi. Dwie to dwa razy większy kłopot. Znam praktyki nekromantów, nie mogą w nieskończoność się ożywiać. Ta energia o której mówiłeś, że zbierała ją uczennica była jej prawdopodobnie potrzeba do oddzielenia duszy od ciała. Są w stanie tak żyć, żeby w przypadku śmierci ciała szybkimi zaklęciami uleczyć ciało i żeby dusza nie uciekła. To właśnie się stało dzisiaj czy też wczoraj i tego świadkiem byłeś. Cóż... Powinniśmy dowiedzieć się, jak wyglądają - powiedział. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To znacząco mogłoby nam pomóc - odparł Benu, kiwając głową. - Pozwolisz, że zerknę do twoich myśli? Spokojnie, to tylko kwestia obrazu, który zwizualizujesz sobie w głowie, nic więcej. Skup się na którymś z nich i gdy będziesz gotowy, dasz mi sygnał. Co ty na to? - zapytał z miną spowitą czymś w rodzaju zawstydzenia i zakłopotania. 

Tymczasem Adam ujrzał, jak przez szybę przechodzi szkielet spowity w podarte, nadpalone ubrania i znika w ścianie obok, kompletnie nie zwracając uwagi na Benu ani na niego. Benu również go nie zauważył. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rzecz oczywista. Uczennica to albinos, więc raczej łatwiej ją znaleźć. Nekromanta jest bardziej specyficzny, choć zakamuflowany - westchnął, po czym zaczął sobie przypominać każdy, choć najdrobniejszy szczegół mężczyzny - Ostrzegam tylko że ostatnio mam ciężkie sny, więc nie wiem jak to będzie wyglądać. Dobrze. Jestem gotów. - wyprostował się.

Spostrzegając szkielet, kątem oka, poczuł lekkie zainteresowanie, ale szybko ponownie skupił się na rzeczonych postaciach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie poczuł, a jedyne co się stało, to Frank Benu wpatrujący się w jego oczy. Trwało to niedługo zresztą, a po wszystkim ów wyprostował się i odchrząknął, jak to miał w zwyczaju.

- Oboje mają białe włosy, ale nie są albinosami. To pod wpływem najróżniejszych mikstur chemicznych, czy też może bardziej: alchemicznych. Niemniej dziękuję, Adamie. To było bardzo przydatne. Lękam się jednakże, że usłyszymy o nich nim uda nam się ich znaleźć... To wszystko, jesteś wolny. Wróć proszę jutro o osiemnastej, dobrze? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiedziawszy to czuł się dość nieswojo. Ogólnie uważał iż zbyt długie wpatrywanie w oczy, bez najmniejszego słowa, jest dziwne. Bardzo. Ale cóż. Służba nie drużba.

- Mikstur? Myślałem że to bardziej naturalne. Jeżeli o nich chodzi. Pewno efekt uboczny - szepnął - W każdym razie, cieszę się że mogłem pomóc. Mam nadzieje że szybko to załatwimy. I oczywiście będę jutro na umówionej godzinie. Tym czasem, - kiwnął głową, wstał podziękował i wyszedł. Odetchnął.

- Poszło łatwiej niż sądziłem. Może zbyt łatwo. No cóż. Może wypadałoby sprawdzić co u mentora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mentora nigdzie po drodze nie znalazł, jako że wstawał nowy dzień i promienie słoneczne mogłyby być dla niego raczej groźne. 

Spotkał natomiast kogo innego. 

Adam szedł ulicą w stronę domu, kiedy zobaczył idącą z naprzeciwka kobietę. Ubrana była w jasnoróżowy, gustowny zresztą płaszcz. Była koło czterdziestki, miała typowo profesorski wygląd. Tyle, że na głowie miała krwawiącą ranę, a jej okulary były stłuczone. Wyglądała zresztą na nieco oszołomioną.

- Prze... przepraszam? - zawołała do Adama. - Potrzebuję pomocy, miałam wypadek - odezwała się z paniką w głosie, potykając się niemal o własną nogę. - Nie mogę znaleźć telefonu, musiał zostać w samochodzie! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He. Mogłem się spodziewać że zniknie. Ech.

Trzymając ręce w kieszeni, spokojnie zmierzał do domu tymczasowego, do czasu zauważenia incydentu. Ja to mam szczęście.

- Chryste! - powiedział jakby do siebie. Trochę ze zdziwienia, trochę ze znużenia. Tak czy inaczej, podbiegł do kobiety - Anglia. Masz wypadek samochodowy, co robisz? Wołasz o pomoc? Phi. Gdzie tam. Z raną w głowie idziesz.

- Wie pani, telefon to akurat najmniejsze zmartwienie. Mogę zadzwonić na pogotowie ze swojego - rzekł, wyciągając rzeczone urządzenie - Proszę się uspokoić i powiedzieć co się stało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przed maskę wybiegła mi sarna, zaczęłam hamować, ale padał deszcz i pewno jezdnia była mokra. To tam, w tamtą stronę. Mój Boże, chyba zostawiłam kluczyki w stacyjce... - powiedziała. Adam zauważył też, że jej lewa noga była nieco dziwnie wygięta, może nawet złamana, a jednak kobieta zdołała odejść od miejsca wypadku. Musiała być pogrążona w szoku powypadkowym, co zresztą zdarzało się bardzo często w tego typu gwałtownych sytuacjach. - Ale tak, może będzie dobrze jak pan zadzwoni. Ależ mi się kręci w głowie... - stwierdziła, chwytając się za czoło i niemal od razu wybałuszyła oczy ze zdziwienia. - Czy to... to krew! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się anegdota odnośnie zwierząt leśnych. Szok po wypadkowy. Czyli dlaczego konie husarskie były uważane za szatańskie.

- Już już - wybrał numer i przyłożył telefon do ucha,  kiedy dostrzegł co się stało - O rzesz. Proszę panią, ponownie radzę się uspokoić. To w niczym nie pomoże. Najlepiej będzie jak pani usiądzie - wykonał gest wolną ręką.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ale miejsce wypadku...  Muszę wrócić na miejsce wypadku - powiedziała. Słowa o uspokojeniu niestety nie podziałały. 

Dyspozytor szybko odebrał telefon od Adama, przyjął zgłoszenie i zapowiedział wysłanie karetki. Niedługo potem zresztą słychać było dźwięk syren, ale straży pożarnej. Nie udało się zresztą utrzymać kobiety zbyt długo w miejscu, a nie było to niestety ostatnie szokujące zdarzenie tego dnia.

Adam za zakrętem zobaczył samochód, który uderzył w drzewo. Ze zmiażdżonej maski sączył się dym, w bezpiecznej odległości stali już ludzie, choć nie było ich wielu. Za kierownicą siedziała kobieta. 

Kobieta w różowym płaszczu, ciemnych włosach i prawdopodobnie okularach. Głowę miała opartą o kierownicę i prawdopodobnie nie żyła. 

- Zaraz - odezwała się ofiara wypadku, która poprosiła Adama o pomoc. Jej głos był jeszcze bardziej zaniepokojony.  - Zaraz, o co tu chodzi? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To nie jest zbyt mądre, żeby tam wracać. Sugeruje, uprzejmie, uspokojenie się - powiedział powoli.

Machnął ręką, kiedy ta odeszła i podążył za nią. Ucieszył się, że ktoś już zadzwonił po służby, słysząc syreny.

- Paskudnie. Ciekawe przez co ona...zaraz...

Dokładnie się przypatrując, dostrzegł haczyk.

- A więc o to chodziło Hel. Ja to zawszę trafię.

- Mówiłem - odrzekł na jej pytanie, spoglądając w jej oczy - Mogę to wyjaśnił, ale nerwy nic tu nie pomogą. Ale po pierwsze. Co panie pamięta przed wypadkiem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...