Skocz do zawartości

Nabór na MG


Kirara

Recommended Posts

My little ponies... bronies znaczy.

Jako, że powróciłam, to postanowiłam przyjąć na swoje barki fakt ogłoszenia wyników w kolejnym naborze, który został otwarty przez Niklasa.

Wszystkie podania były ciekawe, jednakże - tylko dwa spełniły nasze warunki i oczekiwania...

Zatem... Od początku.

Kuoth - lenistwo nie jest nagradzane. Żadnego "revotowania" nad podaniem złożonym kiedyś tam nie było, nie ma i nie będzie. Odpadłeś.

Lemuur - myślę, że powinieneś jeszcze popracować nad swoim stylem i lekkością pisanych historii. W każdym razie - podanie samo w sobie było ciekawe, tym nie mniej, myślę, że winieneś jeszcze się nieco przyłożyć.

Urizelek - TO KOMPLETNIE nie odpowiada naszym standardom. I co najważniejsze - Twoje podanie nawet nie jest sporządzone według naszego szablonu.

NiBl - absolutnie nie popisałeś się oryginalnością... Niejako przekalkować pomysł, który znalazł się w odcinku może każdy. Styl, który tam zaserwowałeś też jest nieco ubogi. Nie jesteś jeszcze gotów na prowadzenie sesji. Chyba, że w następnym naborze postanowisz nas zaskoczyć czymś świeżym i nowym.

FreeFraQ - Szczerze...? Nie chciało nam się przekopywać przez hałdy postów. Następnym razem złóż podanie od nowa, zamiast pisać nam, że poprawiłeś post i liczysz na łut szczęścia, dobrze?

Vandal - I z Tobą chłopie nie wiedzieliśmy co mamy zrobić... Podanie było dobre, ale... Nie. Jeszcze nie teraz. Spróbuj w następnym naborze - znów popisz się kreatywnością i stylem, a wtedy myślę, że... No, zobaczymy :)

A teraz nasze dwie gwiazdy na nieboskłonie - Goblin i Vermiiiik. Brawo! Zasilacie nasze szeregi! Oby Wam wena sprzyjała, obyście mieli mnóstwo pomysłów i chęci!

Wasze podania tym razem były absolutnie najlepsze i dlatego postanowiliśmy Wam zawierzyć.

Powodzenia!

Do zobaczenia przy następnym naborze. Niniejszym - ten obecny zostaje zamknięty!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 145
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

  • 3 months later...

Wakacje... Gorąco... Nudno... xd

Znaczy się, trzeba się zapisać. ^^

Doświadczenie:

Kiedyś byłem MG na pokemon pbf'ie (pokogame, może ktoś kojarzy).

W każdym razie wiem z czym to się je.

Dlaczego Ty?:

No, błagam. Kto by nie chciał mieć gry u Cahira?!

Toż to jest spełnienie największych marzeń! A dzięki mojej łaskawości, te marzenia mogą stać się rzeczywistością!

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Huhuhu... Dużo tego.

-Star Wars (wszystkie czasy, z czego najlepiej radzę sobie ze Starą Republiką a najsłabiej z Dziedzictwem)

-Pokemon (no ba, maniaczyłem w to całą podstawówkę ^^)

-Wiedźmin

-League of Legends (A co! Skoro jest, a przynajmniej było coś takiego jak Journal of Justice, to może być i gra! Przykładowo, zwykły, szeregowy żołnierz Noxusu, dążący do zdobycia władzy)

-Berserk (Czasy Złotego Wieku jako najemnik, możliwość zostania Apostołem i inne pierdoły)

-Harry Potter (Dla zapalonych satanistów)

-Eragon (Hmm... Skoro znam uniwersum, to czemu nie)

-Władca Pierścieni (Może nie znam aż tak dobrze, jak uniwersum SW, ale dam sobie radę. ^^)

-Power Rangers :rainderp: (Bo kto by nie chciał multisesji w kolorowych obcisłych strojach. xD)

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety:

Wady:

-Łatwy dostęp do komputera/internetu

-Lenistwo

-Pomysłowy

-Mogę przyćmić niektórych graczy swoją wspaniałością :(

-Duże poczucie humoru

-Problem z wymyślaniem imion (chcę, żeby każde było wyjątkowe, a to czasami jest trudne)

-Wiele uniwersów

-Pokręcona wyobraźnia.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

GG jest w profilu. Mail też. Aqq nie mam. Skype'a nie podam. ^^

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Sigh... Musiało do tego dojść. >.< No, nic. Zaraz coś tu nabazgram, tylko zagram jednego rankeda w LoL'a.

*25 minut później*

Yay! Wygrana. ^o^

Dobra. Skoro już mam motywację, to startujemy.

Napiszę coś, co kiedyś miało być fanfickiem, ale z nieznanych przyczyn nigdy nie powstało. xd

***

Nie ma emocji – jest spokój.

Nie ma ignorancji – jest wiedza.

Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha.

Nie ma chaosu – jest harmonia.

Nie ma śmierci – jest Moc.

Kodeks Jedi, spisany przez mistrza Odan-Urra

Ciemność. Spokój. Cisza.

Nieograniczona przestrzeń spowita w ciemności, która jednak nie przytłaczała. Po prostu była.

Nagle, w okolicy zaczynają pojawiać się świecące punkciki. Jedne były większe, inne mniejsze, światło niektórych niemal oślepiało, zaś inne były ledwo tlącymi się iskierkami. Z każdą chwilą liczba punktów powiększała się, rozjaśniając ciemność, a poszczególne punkty zaczęły łączyć się między sobą, tworząc skomplikowaną sieć.

Punkty przedstawiające osoby wrażliwe na Moc. Tych, którzy mieli wrodzony talent, którzy rozwijali go i skupiali się na nim całe swoje życie, ale także tych, u których dopiero co wrażliwość się ujawniła.

Moc przenikała całą galaktykę. Nie istniały planety. Nie liczył się dystans. Liczyła się tylko Moc. Moc, która łączyła. Spajała. Wpływała na losy tych, którzy o niej wiedzieli. Dzięki Mocy można by dokonać rzeczy niemal niemożliwych. Rzeczy, o których nie śniło się największym...

-Mistrzu Serksh! Mistrzu Serksh!

Punkty Mocy, łączące je linie, ciemność. Wszystko to prysło w jednej chwili. Mistrz Jedi, Serksh znowu znajdował się na Ossusie, na jednym z wielu dziedzińców.

Przed nim znajdowała się grupka młodzików na czele której, wysunięty o dwa kroki stał dziesięcioletni chłopak z kruczoczarnymi, krótkimi włosami, ubrany w tradycyjne, brązowe szaty młodzików, który zawołał Serksha.

Był to Lestrey, urodzony na Taris, niechciany syn szlachcica i mieszczanki. Porzucony przez ojca, opuścił matkę, wiedząc, że nie zdoła go utrzymać. W nocy, przemknął na prom, który leciał na Ossus. Zaraz po przylocie, jego wzrok padł na Wielką Bibliotekę Jedi. Nie namyślając się długo, Lestrey udał się tam, a mistrzowie Jedi wyczuwając w nim wrażliwość na Moc postanowili go szkolić.

Dzisiaj, 4 lata od tego wydarzenia, ten sam chłopak stał przed Serkshem, z lekko niepewną miną, spowodowaną zapewne przerwaniem medytacji mistrza.

-Mistrzu... Przepraszam, że przerywam, ale wyruszamy za godzinę. Myślałem, że zapomniałeś, więc przyszedłem ci przypomnieć. - Powiedział Lestrey, przestępując z nogi na nogę.

Prawda. - Pomyślał Serksh.

Dzisiaj, dzieciaki mają lecieć na Dantooine, zdobyć kryształy i stworzyć swoje własne miecze świetlne, a następnie zostaną przydzieleni do mistrzów i rozpoczną szkolenie padawana. Być może, jeden z nich trafi do mnie. -Przemknęło przez myśl Serkshowi.

-No, dobrze! W takim razie, trzeba ruszać! -Powiedział mistrz Jedi, wstając z ziemii i otrzepując szatę.

-Zabierzcie niezbędne rzeczy i za godzinę spotykamy się przy statku.

***

-Wyjście z nadprzestrzeni. Cel: Dantooine zostanie osiągnięty za 20 minut.

-Zrozumiałem, MK-41. Pójdę powiedzieć reszcie. Pewnie nie mogą się już doczekać.

***

-Mistrzu! Już tu są!

-Dobrze. Wyślij na Dantooine pojedynczy oddział. Niech zabiją starego, ale jeśli tkną młodych osobiście się z nimi rozprawię.

-Tak jest, Panie.

***

-Niee! Dlaczego! To niesprawiedliwe! -W sali zabrzmiały oburzone głosy dziesięciolatków.

-Cisza. Dzisiaj macie odpocząć i przygotować się. Do jaskini wyruszymy dopiero jutro. Potraktujcie to jako naukę cierpliwości, którą powinien posiadać każdy Jedi. -Powiedział Serksh spokojnym głosem, ucinając dyskusję.

***

Tej nocy nikt nie spał spokojnie. Młodzi, byli zbyt podekscytowani jutrzejszymi wydarzeniami. Mistrza Serksha, nawiedzały wizje. Dziwne, przyćmione i niezrozumiałe, skutecznie przerywały sen, niepokoiły. W jednej chwili, wszystkie niewyraźne wizje zniknęły zastąpione jednym, wyraźnym obrazem pięciu zamaskowanych wojowników stojących w pokoju wokół łóżka Serksha. Mistrz Jedi zerwał się z łóżka, jednak pokój był pusty. Nie wyczuwał także nikogo obcego w Mocy, więc nie mógł to być nikt niewidzialny. Wizja ta zaniepokoiła jednak Serksha, uniemożliwiając mu dalszy sen.

***

-Idioci! Niekompetentne durnie! -Krzyk ten rozniósł się po całym statku.

-Co się stało, mój Panie?

-Widziałem tych durni, których wysłałeś na planetę. Ich i ich porażkę. Jednak nie wszystko stracone. Przygotuj mój myśliwiec. Załatwię to osobiście.

-Oczywiście. Myśliwiec będzie gotowy za 10 minut.

***

Jaskinia była ogromna. Z licznymi korytarzami, wydrążonymi przed laty. Chociaż nie było żadnych szczelin, jej wnętrze wypełniała jasna poświata

Przyczyną tego dziwnego zjawiska, były setki kryształów, wyrastające ze ścian, sklepienia i podłoża. W jaskini tej od wielu lat pojawiali się młodzi Jedi, poszukujący kryształów, które będą służyć w mieczach świetlnych.

W tej chwili, znajdowało się w niej siedmiu dziesięciolatków oraz jeden mistrz Jedi.

-Ten kryształ nazywa się Opila. W Bibliotece mogliście wyczytać, że użycie go w mieczu ułatwia jego prowadzenie i zmniejsza jego ciężar. Jest on idealny dla tych, którzy lubią używać szybkich i eleganckich cięć.

-A ten, mistrzu?! Pierwszy raz widzę coś takiego! -Krzyknął Lestrey podchodząc do ściany i pokazując czerwony kryształ, o bardzo intensywnej barwie.

-To... Niemożliwe... Przecież to Qixoni! Ale przecież one nie występują na tej planecie... Wszyscy do wyjścia! Już! -Krzyknął Serksh, wyciągając miecz świetlny.

-Mistrzu! Co się dzie...

*BUM*

Potężny wybuch rozsadził komorę jaskini, w której znajdowała się grupka młodych.

-Widzisz? Mówiłem ci, że nie ma sensu walczyć z mistrzem, skoro można załatwić go prostym ładunkiem wybuchowym. -Powiedział zamaskowany, odziany w czarny strój mężczyzna wskazując drugiemu, podobnie ubranemu brązową, poszarpaną szatę, której skrawek wystawał spod sterty gruzu.

-Może i tak. Ale nie czas na gadanie. Łap dzieciaki i spadamy stąd, zanim cała jaskinia się zawali. -Odpowiedział drugi rozglądając się po jaskini.

-Chwila... Gdzie reszta? -Dodał po chwili.

-O nich ci chodzi? -Powiedziała postać stojąca za jego plecami, rzucając mu pod nogi trzy zakapturzone głowy. W ręku trzymała miecz świetlny, który rozjaśniał jaskinie zielonym blaskiem.

-Serksh! -Krzyknął Lestrey.

-Nie ma czasu! Uciekajcie, już! -Krzyknął mistrz, przebijając jednego z napastników mieczem. Po chwili odskoczył i zablokował cięciem atak kolejnego przeciwnika.

-Zginiesz tu. -Warknął ostatni napastnik kręcąc mieczem młyniec.

Serksh zauważył, że był lepszy niż pozostali. Ale musiał go pokonać. Sithowie nie mogli przechwycić młodych.

Podczas kolejnego natarcia, mistrz Jedi skumulował Moc. Kiedy ostrze przeciwnika było tak blisko jego twarzy, że mógł poczuć jego ciepło, uwolnił Moc odrzucając przeciwnika na stertę gruzu. Następnie skupił się ponownie i użył Mocy, by gruz przygniótł ogłuszonego przeciwnika.

Serksh wyłączył miecz i przypiął go do pasa. Teraz musiał odszukać podopiecznych.

Powoli ruszył w kierunku wyjścia, kiedy nagle usłyszał krzyk.

-MISTRZU, UWAŻAJ!

Serksh odwrócił się w idealnym momencie, by zobaczyć jak niebieski miecz świetlny przebija jego klatkę piersiową.

-Niemożliwe... Jakim cudem nie wyczułem cię w Mocy? -Wydyszał

-Och, widocznie nie jesteś tak silny, jak myślałeś. Ale czego można się spodziewać, po zwolenniku Jasnej Strony?

-Zaraz... To znamię... Jesteś Exar Kun!

-Tak... Ale dla ciebie, to już raczej nie ma znaczenia -Powiedział Exar Kun wyciągając miecz z ciała przeciwnika i jednym cięciem pozbawiając go głowy.

***

Lestrey, razem z innymi uciekł z jaskini. Jednak w przeciwieństwie do kompanów, którzy pobiegli do Akademii, w której spędzili noc, dziesięciolatek został jednak przy wejściu i z ukrycia obserwował przebieg walki. Po zwycięstwie Serksha wyszedł z ukrycia, by podbiec do mistrza, jednak w tej chwili zauważył jeszcze jednego przeciwnika, który atakował Jedi od tyłu. Krzyknął, lecz było już za późno. Mistrz padł na ziemię bez życia. Lestrey próbował uciekać, jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa.

Zabójca jego mistrza powoli zbliżał się do niego.

Nagle, Lestrey prócz strachu poczuł coś innego: wściekłość. I nienawiść. Bez ostrzeżenia, w furii rzucił się na mężczyznę z pięściami.

Mężczyzna błyskawicznym ruchem złapał chłopca za szyję i poderwał go do góry.

-Masz w sobie nienawiść i zapał... To dobrze. Nadasz się. -Powiedział ciskając chłopca na ziemię.

-Chodź ze mną, a dokończę twoje szkolenie. Staniesz się potężny. Jeśli będziesz godzien, być może pewnego dnia zabijesz mnie i pomścisz swojego mistrza.

-Kim... Kim jesteś? -Wydyszał chłopiec podnosząc się z ziemi.

-Jestem Exar Kun. Ale ty, mów do mnie mistrzu.

Zwerbowanie Lestreya, przyszłego głównodowodzącego wojsk uderzeniowych na Ossus.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Uczestniczę w dwóch sesjach na tym forum i prowadzę dwie sesje na własnym, prywatnym do ogarniania Mybb, drobne sesje RPG ze znajomymi Dlaczego Ty?: Bo nie mam nic lepszego do roboty, dodatkowo chęć poprawienia swojego stylu wypowiedzi i umiejętności składania konstruktywnych wypowiedzi. Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Uniwersum "Siedmiu Królestw" Cindy Williams Chima -Fullmetal Alchemist -Uniwersum przedstawione w serialach "Avatar the last airbender" -Last Exile -Gothic (do części 3) -Spongebob (czemu nie?) -League of Legends -Światy wymyślone (w wolnym czasie) -Crossovery światów zaproponowanych i szczątkowo znanych -Random (czyli sesje zupełnie losowe, gdzie zza rogu w ponyville wpada na ciebie thrall z banenem w ręku i programistą na plecach) Wady: Interpunkcja... Jeden z wielu moich nemezis (pracuję nad tym) Wielowątkowość, często zapominam o czym chciałem napisać Humorki, raz mam taki, raz inny, co może odbić się na sesjach Zalety: Dostęp do forum przez większość czasu (wyjątkami są moje pobyty na wsi) Szybko się uczę Upór (nie wiem czy sie zaliczy, ale fakt, że to jest moje trzecie podanie chyba coś znaczy) Kontakt (mail / gg / aqq / skype): [email protected] / 40754542 / Kuoth56 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Piątkowy wieczór, jak każdy inny. W domu pewnego nerda, imię jego brzmi Gary, jedyną oznaką czyjejś obecności były światła, rzucające cień gracza na ścianę. Po bliższym poznaniu był to Gary. Wyglądał jak każdy inny nerd, wiecznie nieogolony, noszący koszulę w kratę, spodnie podciągnięte do klatki piersiowej. Był na czymś skoncentrowany, zapewne oddawał się cotygodniowej grze w swoją ulubioną grę. Garrson! - Ktoś zawołał. - Jesteś tankiem! Idź przodem! - to musiał być ktoś grający z nim w tej chwili. Już idę. - powiedział, Gary, zmęczonym tonem – Tylko Ty Hurtniku nie zapomnij leczyć! Kto ja? - odparł oburzonym tonem – ja zawsze leczę Ze słuchawek zaczęły wydawać się odgłosy bitwy. Dźwięk rzucanych zaklęć, głuche odgłosy uderzanej tarczy chciały być dominujące, jednak to krzyki przerośniętego człowieka, z którym walczyli, były najgłośniejsze. Wreszcie! Może będzie jakiś ciekawy drop z niego – powiedział podekscytowany Gary. I tak nie będzie nic dla ciebie – Jakiś tajemniczy, kobiecy głos zabrzmiał w słuchawkach Kto ty? - zapytał zaniepokojony A kto może być? Twoja mag – To była Helga Myślałem, że już nie grasz... Oj wróciłam na chwilę. Jak chcesz pogadać, wiesz gdzie mnie szukać. W końcu mieszkamy w tym samym mieście... Nagle głos się urwał zostawiając Garego z kilkoma sprzecznymi myślami. Gdy skończył grać nie mógł przestać myśleć o tym co powiedziała mu Helga. Może powinien coś zmienić w tym swoim nędznym życiu. Może powinien wyjść do ludzi? A może zwyczajnie był głodny? Z pewnością nie był niczego pewien. Po godzinnym rozmyślaniu położył się spać. Miał dziwny sen. Widział siebie, szczęśliwego, chudszego i daleko od komputera. Następnego dnia, gdy wstał doszedł do wniosku, że musi coś zmienić. Postanowił zapisać się na siłownię. Z początku nie było łatwo. Uciec ze szponów gier komputerowych nie jest łatwo, tym bardziej komuś takiemu jak on. Po miesiącu zmieniania nawyków wreszcie zaczął regularnie odwiedzać siłownię, jego kondycja i samopoczucie się poprawiły, jednak nadal lubi sobie pograć... Któregoś dnia, gdy ćwiczył na siłowni podeszła do niego jakaś dziewczyna. Widzę, że jesteś tu nowy. Mów mi Beck. - uśmiechnęła się do niego lekko, widząc jak niezdarnie ćwiczy. Miło mi cię poznać. Jestem Gary. Długo już tu chodzisz? Długo, bardzo długo. Pracuję tutaj. Pomóc ci? Nie trzeba – odparł cynicznie Widzę, że jednak się przyda moja pomoc – podeszła do niego od tyłu i złapała go za nadgarstek. Pokazała mu jak dokładnie powinien wykonywać ćwiczenie na biceps. dzięki za pomoc – odburknął niczym rasowy cham Nie ma za co. Może spotkamy się gdzieś na mieście – przybliżyła swoje usta do jego ucha – chętnie napiłabym się z kimś piwa. Po krótkiej wymianie zdań umówili się na wtorek o 19. Po kilku początkowych problemach, dogadywali się ze sobą. Gary dalej pracował nad sobą, rzucił granie na komputerze, znalazł sobie pracę w sklepie z częściami do komputerów. Mijały miesiące coraz lepiej się ze sobą czuli, aż wreszcie Gary postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Cztery lata od ich pierwszego spotkania wiele się zmieniło. Gary miał własny dom, dobrą pracę i kochającą dziewczynę. Jednak chciał czegoś więcej. Pewnego razu przed spotkaniem z Rebecką wstąpił do jubilera. Czyżby planował coś większego niż zwyklę spotkanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: około 3 lata doświadczenia jako gracz i GM. Poznałem różne systemy i miałem do czynienia z wieloma Mistrzami (dobrymi i kiepskimi)

Dlaczego Ty?: Lubię RPG. Jest to moja pasja i chciałbym, aby inne osoby na forum z niej skorzystały.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

- Neuroshima – po prostu Stany Zjednoczone (lub Europa) po zagładzie.

- Dungeons & Dragons – stary, dobry DnD.

- Wiedźmin: Gra Wyobraźni – Kontynent czeka. Nie tylko na nowych wiedźminów.

- dowolny Fallout – także Equestria

- Cold City – Berlin, lata 50 XX w. I do tego pozostałości po nazistowskich eksperymentach

i rytuałach.

- S.T.A.L.K.E.R. – czyli kto chce wybrać się do Zony?

- Dragon Age – nie tylko Szara Straż walczy z pomiotami

- Robotica – odległa, skomputeryzowana przyszłość. Klony, cyborgi, androidy, mutanty i przybysze z innych wymiarów. [uwaga] Świat jest bardzo brutalny. Sesje w nim raczej przeznaczone dla dojrzalszych graczy.[uwaga]

- jakąś sesję steampunkową

Dodatkowo jeśli znajdę czas na zapoznanie się, to mogę prowadzić praktycznie wszystko.

Wady:

- miejscami chcę wrzucić za dużo rzeczy w jedno miejsce

- nie piszę na siłę, przez co może się trafić wstrzymanie w sesji

- brak wiary w siebie

Zalety:

* praktycznie codziennie jestem na forum

* staram się urozmaicać graczom rozgrywkę

* chętnie i szybko ogarniam nowe systemy/światy

Kontakt:

- forum

- gg 22314847

- skype

- [email protected]

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Tyler skończył przestawiać ostatni element barykady. Całe szczęście, że znaleźli tą stację benzynową. Cudem uciekli Aniołkom, ich samochód leżał rozwalony przy autostradzie,

a Nikita była ranna. Może chociaż noc będzie spokojna, ale i tak woleli się zabezpieczyć. Usiadł ciężko na podłodze i zaczął przegląd ekwipunku.

- I co z nią? – Tyler podniósł głowę, gdy tylko Łapiduch wszedł do pomieszczenia.

- Nie wyczułem złamania, ani jakiegoś innego poważnego urazu, ale i tak musiałem usztywnić jej nogę. Nie może jej teraz nadwyrężać.

- Cholera, niedobrze. Mamy dwa dni na dotarcie do Vegas, a zostało nam gdzieś z 10 mil – zamyślił się. – Chyba nie mamy wyboru i musimy ruszyć przez pustynię.

- Zwariowałeś? – Łapiduch spojrzał na niego jak na szaleńca. – Chcesz, żebyśmy zdechli?

- A co? Lepiej iść wzdłuż autostrady i ryzykować spotkanie z gangerami, tak? Ta podróż to nie jest świetny pomysł, ale lepszego wyjścia nie widzę. – Tyler odetchnął głęboko kilka razy i kontynuował. – Spokojnie, damy radę. Mamy duży zapas wody. Zrobimy nosze dla Nikity. Będzie dobrze. – Tyler wstał i poklepał Łapiducha po ramieniu. – Z gorszych rzeczy się wychodziło, druhu. – Uśmiechnął się lekko.

Łapiduch już nic nie odpowiedział, jednak na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Teraz czeka ich podróż przez pustynię z ranną przyjaciółką. Trzeba sprawdzić sprzęt, ustalić warty

i trochę odpocząć.

*****

Nikita odzyskała przytomność dopiero nad ranem. Tyler i Łapiduch kazali jej siedzieć na noszach, pomimo jej protestów. Potem zebrali ekwipunek i ruszyli przez pustynię do Vegas. Podróż przebiegała spokojnie, ale wieczorem zauważyli coś, co zburzyło ich wiarę w powodzenie tego pomysłu.

- No kurna bez jaj - Tyler otarł krople potu z czoła. - To jakiś żart, prawda?

- Niestety, ta burza wygląda jak najbardziej realnie - stwierdził Łapiduch. - I chyba zmierza w naszą stronę - dodał.

Zatrzymali się. Ostrożnie ułożyli nosze z Nikitą na ziemi, a Tyler wyjął lornetkę i zaczął rozglądać się za czymś, co może posłużyć za schron.

- Hej, tam coś widać – zawołał po chwili, po czym schował ten cenny przyrząd. – Jakieś częściowo zasypane ruiny. Nie są daleko od nas i myślę, że możemy tam się schronić.

Podnieśli nosze, na których leżała Nikita i ruszyli w stronę zabudowań.

*****

Otaczały ich zniszczone, częściowo zasypane pozostałości dawnego kompleksu. Kilka z nich wyglądało jak jakieś hangary. Reszta to zwykłe budynki. Jednak ich uwagę przykuły duże, zagrzebane do połowy wrota znajdujące się niedaleko wzniesienia na granicy obiektu.

Nie bez problemów weszli do środka. Tyler i Łapiduch włączyli latarki, po czym pomogli wstać Nikicie i ruszyli wgłąb podziemi kompleksu.

- Myślicie, że będziemy tutaj bezpieczni? - głos Nikity miał w sobie nutkę niepewności.

- Miejmy nadzieję, że tak - odpowiedział jej Tyler, ale on sam nie był pewien tego schronu.

Przechodzili obok zardzewiałych ciężarówek i porzuconego sprzętu. Na końcu były lekko uchylone stalowe drzwi. Położyli część ekwipunku na ziemi i wtedy usłyszeli jakiś narastający dźwięk. Nie brzmiało to jak burza, raczej składanka różnych pisków. Dochodziły od wejścia i były coraz głośniejsze. Tyler poświecił latarką w tamtą stronę i ich oczom ukazało się kilkanaście szarobrązowych istotek, mniejszych od myszy.

- Jasna cholera! Wysysacze! - Łapiduch zdjął strzelbę z ramienia. - Walić do nich?

- Zwariowałeś? Nie marnuj amunicji na takie g**no! Lepiej pomóż mi z tymi drzwiami! - Łapiduch spojrzał w stronę Tyler’a i zrozumiał o co mu chodziło. Doskoczył szybko do niego

i wspólnymi siłami uchylili drzwi na tyle, żeby można się było przecisnąć. Pomogli przejść Nikicie, potem przeszedł Łapiduch z ekwipunkiem, a za nim wszedł Tyler. Następnie zatrzasnęli drzwi za sobą.

*****

- No i pięknie. - Nikita zdjęła usztywnienie nogi, po czym opadła na podłogę. - Teraz serio jesteśmy udupieni.

Reszta nic jej nie odpowiedziała. Teraz ich sytuacja przedstawiała się jeszcze gorzej. Tyler założył plecak i przygotował M-16.

- Innego wyboru nie mamy. Ja nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie na tyłku – powiedział w końcu. Łapiduch podszedł do Nikity, pomógł jej wstać oraz kazał jej oprzeć się na nim.

Ruszyli przed siebie, oświetlając sobie drogę latarkami. Pierwszy szedł Tyler, a za nim Łapiduch z opartą na nim Nikitą. Tunel był dosyć przestronny i miał kilka odnóg prowadzących do jakichś pomieszczeń technicznych. Szli powoli, sprawdzając każde pomieszczenie. Nastroje trochę polepszyło im odnalezienie na podłodze jednego z pomieszczeń w miarę sprawnego Desert Eagle’a i kilku pocisków do niego. W końcu zatrzymali się przed kolejnymi drzwiami, ale tym razem otwartymi. Dotarł do nich okropny smród, ale nawet nie zwrócili na to uwagi, ponieważ zobaczyli coś, co zmroziło im krew w żyłach. W dalszej części tunelu kucała jakaś blada postać, na której wisiały strzępki ubrania. Łapiduch oparł Nikitę o ścianę

i przygotował strzelbę. Nikita wyciągnęła Desert Eagle’a z kabury, a Tyler przełączył M-16 na serie trójpociskowe. Nagle stwór podniósł się i odwrócił w stronę naszej grupy. Ich oczom ukazały się błoniaste skrzydła, po czym wydał z siebie przeraźliwy pisk i ruszył na naszych bohaterów. Nagły huk strzelby, serie z broni maszynowej i strzały z pistoletu były ogłuszające. Pociski darły ciało stwora, ale najwidoczniej nie robiło to na nim wrażenia. Już myśleli, ze nie zdołają go powstrzymać, jednak stwór zwolnił i padł ciężko na podłogę w momencie, kiedy zamki w broniach kilknęły wskazując na brak amunicji. Gdy napięcie trochę zelżało pierwszy odezwał się Tyler.

- Ja pi*****e! Co to jest do jasnej cholery?!

- Nie mam pojęcia. - Łapiduch zaczął ładować strzelbę i wtedy usłyszeli kolejny odległy pisk. Zamarli.

- Wiecie co?! - twarz Nikity była totalnie biała. - Teraz naprawdę mamy prze****ne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, przejrzeliśmy z Kirą te podania i oto co postanowiliśmy:

Cahir - jako tako w porządku, mimo że te dialogi są zapisane nie do końca dobrze (ale przynajmniej od myślników). Jednak... wszyscy wiedzą, że jesteś leniem, więc to Cię dyskwalifikuje :P

Kuoth - wtf to jest? Chaotycznie napisane, dialogi zrobione kompletnie źle... Co ciekawe, wyśmiewałem to jakiś czas temu w shoucie :P Miałeś czas poprawić, nie zrobiłeś tego, więc... przykro mi bardzo. Swoją drogą, Twoje poprzednie podania były lepsze :(

Amolek - no i user o najmniejszej pewności siebie, który długo nie dawał się przekonać, by złożyć podanie... Wiem, zły dotyk z poprzednich for :( A tymczasem wyszło najlepiej napisane podanie. Więc... witaj w gronie MG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że wybrano już MG, ale nie zauważyłem, by rekrutacja została zamknięta :P. Z tego powodu też coś podsyłam. Najwyżej mnie zignorujecie, a ja wrócę z tematem za te kilka miesięcy.

[justify]Doświadczenie: Ciężko mi określić. Styczność z fantastyką wszelaką miałem od małego. W pierwsze zwyczajne RPG grałem już w podstawówce. Nie pamiętam ile wtedy mogłem mieć lat... 11? 12? Potem doszedł Warhammer, pojawiły się D&D'ki, systemy autorskie oraz Gasnące Słońca. Kontaktu więc miałem z tematem sporo, ale tak po prawdzie muszę dodać, że sam nigdy żadnej sesji nie prowadziłem. Byłem jedynie graczem, więc taka zabawa forumowa byłaby dla mnie prawdziwym sprawdzianem możliwości.

Dlaczego Ty?: Uczciwie muszę przyznać, że nie uważam się za lepszego niż inni kandydaci. RPG lubię, chciałbym zobaczyć siebie w roli MG, ale wątpię, bym stanowił najlepszy możliwy materiał na takowego. Mimo wszystko, chcę spróbować i to jest właśnie moja główna motywacja.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Jeśli dostanę tydzień czasu na przeczytanie odpowiednich książek i poszperanie w necie, to każde. Jeśli jednak już mam coś wymienić, to:

- Warhammer Fantasy

- Warhammer 40.000

- Gasnące Słońca

- D&D

- realia historyczne (Dwór w Konstantynopolu? Wenecki szlachcic z przełomu XVI i XVII wieku? Żądny złota konkwistador walczący z Aztekami? Wszystko jest możliwe)

- Dzikie Pola (właściwie mógłbym to wpisać w poprzedni punkt, ale stanowią one oddzielny system, więc zaznaczam go z osobna)

Muszę jeszcze dodać, że największą ochotę mam na prowadzenie kucykowych sesji. Mogą to oczywiście być crossovery, ale nadal wolałbym w wydaniu kucykowym :D

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

WADY

- Największą i najpoważniejszą wadą będzie ograniczony czas. Różnie to bywa i choć ta chwilka na napisanie posta powinna znaleźć się zawsze, to jednak znacznie to wpłynęłoby na ilość graczy, którym prowadziłbym sesje. Wolałbym mieć dwie poważne, niż pięć robionych na szybko.

- Mam problemy z interpunkcją ;). O ile błędy ortograficzne staram się zwalczać, o tyle w przypadku przecinków w zdaniu... Zwyczajnie się gubię.

- Rozjeżdżanie się z terminami ;D. Mam coś zrobić na poniedziałek? Zrobię na środę! Niestety tak jakoś mam w ostatnich semestrach, że ciężko mi się z czymkolwiek wyrobić na przewidziany termin. Zawsze coś wyskakuje, a ilość pracy się nawarstwia.

- Ograniczona tematyka... Typowej *powieści* romantycznej zapewne nie będę w stanie poprowadzić ;p.

ZALETY

- Duże doświadczenie... Przynajmniej tak myślę.

- Często czytam. Książki dobieram raczej z wąskiego zakresu (fantastyka, sci-fi, political fiction oraz historyczne), ale i tak pozwalają mi rozwijać zasób słownictwa.

- Nie wiedziałem co napisać, więc wstawiam RD: :rbd:

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

- mail: [email protected]

- gg: 7019134

- forum

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Dużo rzeczy miałem już okazję napisać. Część nawet znajduje się tu na forum, ale postanowiłem machnąć coś krótkiego specjalnie na potrzeby podania.

- Co do ciężkiej...?

Strainer Hars patrzył jak zamurowany na ekran taktyczny. Rozbłysk supernowej, w którym zniknął statek wycieczkowy Bachus i ponad pięć tysięcy ludzi na jego pokładzie, był tak jasny, że mimo automatycznych filtrów zamontowanych w ekranie wizualnym, na mostku zrobiło się jasno jak na planecie Ghis, oświetlonej dwoma gwiazdami typu G.

- Bachus właśnie eksplodował! - krzyknął do kapitana.

- Przecież widzę! Ślepy nie jestem! - warknął Santoris i obrócił się ku modułowi łączności, klnąc na czym świat stoi, że akurat zachciało mu się wypić kawy. Z wrażenia ją rozlał i teraz cały mundur miał ubabrany tym czarnym świństwem.

Nacisnął klawisz interkomu i na ekranie pojawiła się twarz kapitana Gransona, dowódcy TRL "Cosmic Divide"

- Wykonać Plan Obronny 5, kapitanie! Te cholerne frachtowce to okręty pułapki!

- Tak jest! Rozkaz!

Okręty Republiki Terry momentalnie ustawiły się w szyku bojowym. Trzy niszczyciele i jeden lekki krążownik... Niewielka siła, ale była jedyną w okolicy, która mogła zareagować na ten atak. Sygnatury napastników wskazywały na silniki budowane w Nowym Bizancjum. To wskazywałoby na piratów, jako, że Basileus XXIV sprzedawał koncesje każdemu kto tylko miał pieniądze i potem nie przejmował się ich działaniami.

Z drugiej jednak strony... Który pirat rozstrzeliwał cenny łup w postaci wycieczkowca z bogaczami, zamiast dokonać na nim abordażu?

- Działać ostrożnie - polecił kapitan Santoris - Plan Ogniowy Strzała! Obrać za cel Tango 1. Ognia![/justify]

***

[justify]Rakiety zostały odpalone z wszystkich okrętów jednocześnie, gdy odległość między obiema grupami wynosiła ledwie połowę ich maksymalnego zasięgu. Nie pozwalało im to rozwinąć maksymalnej prędkości, ale przeciwnik miał też mniej czasu na skonfigurowanie obrony.

Nowe głowice laserowe pocisków Arrowboy 22, powinny stanowić przykrą niespodziankę dla załogi wrogiego okrętu. W pierwszej salwie pomknęło ich 120, z czego 30 miało niebojowe głowice przeznaczone do zakłócania namiaru przeciwnika i prowadzenia z jego oprogramowaniem dosłownie sekundowej, ale intensywnej walki elektronicznej. W dwanaście sekund później pomknęła druga salwa, licząca 120 czystych głowic bojowych, a po następnych dwunastu sekundach, trzecia - identyczna jak poprzednia. Był to imponujący wynik, jak na tak malutkie siły. Nie na darmo mówiło się, że marynarka republiki jest najlepszą w tej części Znanej Galaktyki.[/justify]

***

[justify]Na załogach okrętów pułapek jednak nie wywarło to najmniejszego wrażenia... Głównie z tego powodu, że ich nie było.

Jakże niemożliwe zdziwiliby się oficerowie Terry, gdyby zobaczyli teraz mostek frachtowca. Był zupełnie zaciemniony i pusty. Jedynie na samym środku, postawiono wielki komputer, a na jego jedynym wyświetlaczu pojawił się napis:[/justify]

###RAKIETY NA KURSIE KOLIZYJNYM###

###ROZPOCZĄĆ SEKWENCJĘ OBRONNĄ###

###

###

###SEKWENCJA OBRONNA WPROWADZONA###

***

[justify]Kapitan Granson zaklął soczyście i z głębokim uczuciem, gdy podkomendna poinformowała go o niemal stuprocentowej skuteczności obrony przeciwrakietowej wroga. Takie coś się jeszcze nie zdarzyło. 60% rakiet zostało zniszczonych na tarczach energetycznych, a większość pozostałych, przez sprzężone działka laserowe i antyrakiety. Te dwie, czy trzy, którym udało się przebić w pobliże kadłubów frachtowców, eksplodowały rozsyłając wszędzie wiązki promieni laserowych o sile mogącej przebić pancerz superdreadnoughta. Choć spruły okręt prawie na pół, to nie widać było żadnej zmiany w zachowaniu tegoż, a co dziwniejsze: nie zauważono żadnego śladu uciekającej atmosfery, choć przy takich zniszczeniach rozdarte powinno zostać wiele przedziałów wewnętrznych.

- Przynajmniej jedna rzecz się wyjaśniła... - mruknął do siebie. - To nie są ani zwykli piraci, ani korsarze działający na zlecenie jakiegoś państwa. Zwyczajnie nie mogli dysponować taką technologią.

Czasu na rozmyślania jednak nie miał. W ich kierunku leciała wroga salwa złożona z 83 rakiet, a ekran taktyczny wyraźnie wskazywał, że to jego "Cosmic Divide" jest głównym celem wszystkich. Wygląda na to, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu sekund zginą marnie, nie odpłacając się wrogu nawet jednym zniszczonym okrętem.

- Uaktywnić obronę antyrakietową - polecił zrezygnowany, patrząc na ekran wyświetlający twarz Hildy Bronson, jego głównej oficer taktycznej.

Sądząc po jej minie, doszła do dokładnie tych samych wniosków co on.[/justify]

***

[justify]Po zniszczeniu sił marynarki republiki, tajemniczy napastnicy ruszyli w kierunku głównej planety systemu. Od początku starcia ich siły zwiększyły się ponad sto razy, jako że coraz to nowsze okręty wyskakiwały z nadprzestrzeni. Te jednak już nawet nie udawały frachtowców, a sygnatury ich napędów były niepodobne do czegokolwiek, czym dysponowano w Znanej Galaktyce. Dokonały też czegoś, co wydawało się dotychczas nie do pomyślenia: zbombardowały z orbity bezbronne miasta planety bronią atomową, zostawiając za sobą jedynie spalone, radioaktywne zgliszcza. W jednym momencie wymordowano cztery miliardy mieszkańców.

Wiadomość o tym czynie rozeszła się po okolicznych systemach lotem błyskawicy i wywołała olbrzymie poruszenie wśród zatrwożonej ludności. Nikt dotychczas nie łamał Ósmej Poprawki. Nikt.

Zdarzenie, określone mianem Incydentu Zero, okazało się jedynie preludium do nadchodzącej inwazji...[/justify]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Doświadczenie*


Grałem na paru forach, oczywiście wymienię parę z nich:
- S.T.A.L.K.E.R PBF
- Shinobi Dezain (Naruto)
- Ninja Gaiden (również Naruto :3 )
- Jeszcze kiedyś grałem na jakimś PBF z pokemonami.
Lubię wymyślać historię na poczekaniu, często w szkole, przeważnie na lekcjach języka polskiego, pisałem jakieś krótkie historie, tak po prostu. No i staram się pisać Fica. Więc doświadczenie nie jest najmniejsze.

**Dlaczego Ty?**


A czemuż nie? Mam sporo wolnego czasu, który mogę zagospodarować w taki a nie inny sposób. Dzięki temu mogę się wiele nauczyć, moja nauczycielka polskiego zawsze wychwalała mnie za to że naprawdę nieźle piszę, choć zdarzają mi się błędy. No i jeszcze piąteczka na świadectwie z polskiego.

***Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?***


- Risen
- Gothic II (noc kruka)
- Jade Empire
- S.T.A.L.K.E.R
- (inne, do uzgodnienia)

****Wady, zalety (swoje, oczywiście)****


*Wady:*
- Zdarzają mi się literówki.
- Tak samo jak drobne błędy językowe i stylistyczne.
- Jak mam zły humor, to czasami w ogóle się nie pojawiam.
*Zalety:*
- Bujna wyobraźnia.
- Potrafię pisać zwięźle, tak żeby wszystko było zrozumiałe.
- Zawiłość w fabule. (czasami mi wychodzi :P )

*****Kontakt (mail / gg / aqq / skype):*****


Chronię swoje dane osobowe więc, o kontakty chętnych proszę na PW.

*******Przykładowe WŁASNE opowiadanie:*******


Czy, mogę napisać od razu Prolog do mojego nowego Fica, którego mam w zamyśle napisać? Jak nie, to napiszę coś innego. Jeśli jest za krótkie wystarczy napisać, mogę przedłużyć.

- Cholera! - Wrzasnął koordynator, który był odpowiedzialny za maszynę odsłaniającą wiele nowych możliwości dla ludzkości.
- Skoro to co mówili jest prawdą, ma tylko dziesięć dni na powrót. - Odpowiedział mu zszokowany tą sytuacją asystent.
- Dziesięć dni? Głupcze! - Wrzasnął na swojego asystenta, po chwili uspokoił się i opuścił ton. - Zrozum, że my będziemy czekać dziesięć lat. Po tym czasie nikogo tutaj już nie spotka, skończy się dzierżawa państwa pod to laboratorium. - Odszedł, zostawiając swojego nierozgarniętego asystenta sam na sam z maszyną.
- Co ja najlepszego zrobiłem, muszę się postarać aby ten człowiek powrócił. Przynajmniej powinienem utrzymać z nim kontakt. - Odszedł od aparatury, i skierował się w stronę komputera. Gdy go włączył, uruchomił na nim mnóstwo programów, przeprowadzał przeróżne analizy, gdy nagle przed jego oczyma ukazał się bardzo dziwny komunikat, przez niego pewien człowiek przeniósł się do świata kucyków. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, przecież nawet nie wiedział wcześniej gdzie ta maszyna dokładnie przesyła. Dopiero teraz zrozumiał o co chodzi z tymi dziesięcioma dniami, o którym tak często wspominał naukowiec. Z tego co też przeczytał, ma szanse każdego kucykowego dnia przesłać do zaginionego jeden przedmiot.
- Psia krew! Więc muszę pracować tutaj dziesięć lat, nie mogę go tam zostawić znajdę sposób, aby go tu sprowadzić. - Wstał od komputera i skierował swoje kroki do gabinetu profesora. Jak mógł się domyśleć zastał tam niezbyt wysokiego, chudego, z zamyśloną lecz smutną twarzą naukowca.
- Panie Prof... - Nie zdążył dokończyć ponieważ w słowo wszedł mu właśnie profesor.
- Milcz! Wiem po co tu przyszedłeś, i tak masz moje pozwolenie. Ale jeśli znów coś zniszczysz, cokolwiek pójdzie nie tak jak trzeba, a sam własnoręcznie też cie tam wyślę. - Badacz powiedział mu, że jeśli się pospieszy będzie mógł jeszcze złapać kontakt z poszukiwanym. Więc chłopak, tak miał siedemnaście lat, pobiegł do komputera i za wszelką cenę próbował się skontaktować z zaginionym. Po wielu próbach, udało mu się to w końcu. Zaczął mówić do mikrofonu.
- Słyszysz mnie? jeśli tak, to nie bój się jestem tu aby ci pomóc. Powiem tak, masz dziesięć dni na powrót, inaczej nikt ci już nie pomoże, w pierwszej kolejności udaj się do Ponyville i znajdź tam kucyka o imieniu "Twilight Sparkle". Powinna ci pomóc, tylko nie pokazuj się wszystkim. -
Połączenie zerwało się, pozostawiając tylko głuchy sygnał.
- No to rozpoczyna się coś czego nie chciałem. - Kończąc to zdanie, skierował się do swojego pokoju i zamknął się tam na klucz.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, że to powiem, Propanku, ale nie było warto czekać. Twoje podanie nas rozczarowało. I nie chodzi tu o wielość znanych Ci światów. Chodzi raczej o historię, a dokładnie - o jej styl i błędy, które zaserwowałeś.

Widać, że nie potrafisz poprawnie zapisać dialogu. Powtórzenia. Asystent, asystentowi... Nie mogłeś zamienić asystenta na "współpracownika"? Albo na "pomocnika"?

Poza tym... Cała historia jest tak poplątana, że koniec końców, ani ja, ani Niklas nic z niej nie rozumiemy. Streszczę Ci co potrafimy powiedzieć o tym, co napisałeś:

"Jakaś maszyna, co przenosi do świata kucyków. Jakiś gość tam wylądował. Panika"... a czego nie wiemy?

Skąd owy profesor WIE, że w danej krainie jest miejscowość o nazwie Ponyville, że mieszka tam Twilight Sparkle? Kontaktował się z kucykami wcześniej? Skoro się kontaktował, to może jednak wiedział gdzie ta maszyna przenosi?

Zbyt wiele niewiadomych, Propan. Zbyt wiele. To nie daje nam powodów do tego, by powierzyć Ci dział i funkcję MG. Nie mamy pewności, czy Twoje gry byłyby czytelne. Bo jeśli wprowadziłbyś taki chaos do gry, to niech Celestia ma w opiece takiego gracza....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chaos miał być, o to mi w tym momencie chodziło, mogę napisać coś innego, spokojniejszego. Dla mnie nie ma problemu, powtórzenia... hmm... muszę się bardziej postarać aby ich nie było. Czy gdybym napisał opowiadanie inaczej, jeszcze raz, mógłbym dostać drugą szansę? Czy już odprawiacie mnie z kwitkiem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Doświadczenie: Nie, ale sporo grałem w papierowe RPG poza netem. Dlaczego Ty?: Mam pomysł na ciekawą grę. Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Zastanawiałem się nad RPG będącym miksem świata kucyków i ludzi. Gracz może grać zarówno człowiekiem jak i kucykiem. Wady, zalety (swoje, oczywiście): + Mam sporo pomysłów + Sporo wolnego czasu - Cóż.... może być kontrowersyjnie, ale dopilnuje, aby tak nie było. Kontakt (mail / gg / aqq / skype): GG: 44095844 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: http://tikiii2.deviantart.com/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Doświadczenie:

Moje doświadczenie? Kilka lat temu byłem Mistrzem Gry na forum PBF, poświęconemu Naruto... Odszedłem z forum, gdy zadecydowano o wyczyszczeniu całej historii i pisania wszystkiego od nowa. Lubiłem różnym graczom organizować króciutkie sesje, bądź jednopostowe eventy, jak na przykład 5 linijek opisu ptaka, załatwiającego się na głowę gracza.

Poza ty do niedawna byłem Mistrzem Gry na forum Leviathan rpg, jednak ze względu na ówczesną pracę, nie byłem w stanie wykonywać swych obowiązków, poza sprawdzaniem nowych KP.

Dlaczego Ty?:

Dołączona grafika

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

- World of Warcraft: Niestety, znam go tylko do WotLK, bowiem dalej mi się po prostu nie chciało grać i pomimo, że ogarniam uniwersum, to niestety nie jestem na bieżąco z wydarzeniami. Jednak myślę, że mniej istotne sesje mogę prowadzić.

- Warhammer 40000: Ostatnio to uniwersum jest moim oczkiem w głowie. W krótkim czasie dużo się o tamtych realiach nauczyłem i wierzę, że tutaj żadnych problemów by nie było.

- Star Wars : Uniwersum bardzo znane i proste. Biorąc pod uwagę ilość prequeli, sequeli i innych wątków między wydarzeniami oryginalnej sagi, śmie twierdzić, że jest multum możliwości na wymyślenie porządnej przygody.

- Światy mitologiczne: Od starożytnego Egiptu, poprzez Grecję, na Krainach Wikingów kończąc. Znam mitologie świata, znam bóstwa i mógłbym prowadzić różnych herosów i ulubieńców bogów w ich przygodach.

- Świat Dzisiejszy: Ktoś chce zostać mafiozem? Może marzy mu się kariera detektywa, bądź żołnierza? Nie ma żadnego problemu.

- Światy Własne - Moja głowa pełna jest pomysłów na światy, przepełnione magią, bądź kompletnie jej pozbawione. Mogą być superbohaterowie... A może być to świat kompletnie Dobra pozbawiony. Technologia może być rozwinięta równie daleko... Co równie nie rozwinięta. Wystarczy mi pomysł gracza, opisujący wstępne realia świata, w którym chciałby grać, a resztę dopiszę sam.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety:

- Burżuj, sypiący swoją wyobraźnią na prawo i lewo

- Moje sesje mogę dopasować do gracza: Jeśli chciałby mieć prostą, przyjemną sesję, to mu taką zrobię. Jeśli jednak wolałby się pomęczyć, to służę uprzejmie.

- Nie jestem może językoznawcą, nie jestem chodzącym słownikiem. Jednak nie sądzę, by moje słownictwo było na tyle ubogie, by moje posty były torturą dla oczu i umysłu

- Potrafię wkręcić trochę humoru do nawet najpoważniejszej sesji. Ot, dla rozładowania atmosfery.

Wady:

- Nie zawsze mi się chce odpisywać.

- Mając zły humor, potrafię bardzo utrudnić sesję, bo mam taki kaprys.

- Gdy się zmuszam do odpisu, posty są ubogie. Wręcz uwłaczające mej osobie.

- Gdy gracz mi ględzi o odpis, robi się jedynie gorzej.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Seriously?

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Carmen wtulała się w Diomedesa, jakby nic innego się nigdy w życiu nie liczyło. Ściskała go z całych sił, sprawiając, że jego biały, pokryty złocistymi ozdobami, symbolizującymi lwią głowę płaszcz napiął się na plecach mężczyzny.

Drżała. Jej twarz, tak łagodna, niczym wiosenny kwiat schowana była teraz w jego ramieniu. Jej harmonijny zazwyczaj głos był załamany, łkała.

Lecz mimo to, dobrze zbudowany mężczyzna, którego długie do ramion, hebanowe włosy powiewały na wietrze... Nie drgnął. Spuścił jedynie swój wzrok na kobietę i objął ją delikatnie. Jego oczy, zawsze przepełnione życiową mądrością i wyrozumiałością zdawały się nie dostrzegać cierpień złotowłosej.

Jego kamienna twarz, surowa i dostojna mogłaby nasunąć na myśl złość, lecz to nie była prawda. Diomedes nie był zły. Dlaczego miałby być? On już po prostu nie mógł nic zrobić, bowiem już dawno zrobił wszystko, co w jego mocy było.

- Nie płacz - powiedział łagodnie. Lecz jego ukochana nie usłuchała. Lamentowała wciąż, niczym matka za utraconym synem. Mężczyzna czuł całą swoją osoba ogrom smutku Carmen. I pomimo tego wszystkiego - nie był w stanie być jej opoką, jej siłą.

Bo jego nie było, gdy być powinien.

- Czemu to zrobiłeś? - spytała przez łzy, po czym gwałtownie się wyprostowała i spojrzała na ciemnowłosego, pełna żalu i gniewu - CZEMU TO ZROBIŁEŚ?! - krzyknęła. Lecz on nie drgnął. Patrzył na nią jedynie łagodnie, jak patrzył na nią zawsze. Na swojego Aniołka, swoją Nimfę.

I wtedy ona pękła. Opadła na kolana i spuściła głowę, nie pojmując tego wszystkiego.

Diomedes zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią, patrząc z góry na pogrążona w żałobie kobietę. W końcu przyklęknął przy niej i pocałował ją lekko w czoło.

- Zawsze będę przy Tobie.../i] - usłyszała jego głos, rozmywający się w pustej, białej przestrzeni. Uniosła szybko wzrok i ujrzała, jak wojownik znika. Jak jego postać mizernieje, ginąc w świetlistej toni. Ostatnie, co widziała, to ruch jego ust. Słowa, układające się w proste "Kocham Cię".

I wszystko pochłonęła oślepiająca biel.

Po chwili blask bladł, nadając światu kształtów i kolorów. Pył i kurz, unosił się w powietrzu, ledwo przepuszczając promienie słońca.

Jasnowłosa klęczała, jak klęczała chwilę temu. Lecz z jedną drobną różnicą. Tutaj, tuliła ona do siebie brudne, zmasakrowane i poparzone ciało Diomedesa. Makabryczny widok.

Bezwładne ciało. Pozbawione wszelkiego płomienia życia. On odszedł.

Drżąc, kobieta objęła mocniej ciało bohatera i przycisnęła je do swojej klatki piersiowej.

Dopiero po chwili oddała głośny i potężny ryk żalu i bólu. Długi i przerażający ryk, który niósł się daleko poza obszar wypalonej ziemi, na której się znajdowała. Daleko poza obszar bitwy, która się tu stoczyła...

Bleh. Trochę mdłe, ale pisane na szybko i na odwal się ;x

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, Tarr! No to się mogę bezkarnie poznęcać nad Imperatorem pod groźbą Księżyca! :derp2:

So...

Dlaczego Ty?:

Odpowiedź mnie nie zadowala, zbyt mainstreamowa się stała.

- Nie jestem może językoznawcą, nie jestem chodzącym słownikiem.

Bo gdybyś był, zostałbyś avatarem Sweetie Belle :rainderp:

Jednak nie sądzę, by moje słownictwo było na tyle ubogie, by moje posty były torturą dla oczu i umysłu

Raczej nie... Jedynie, co mi się rzuca w oczy, jak piszesz to "na prawdę" zamiast "naprawdę" :P

Wady:

- Nie zawsze mi się chce odpisywać.

Oh you!

- Mając zły humor, potrafię bardzo utrudnić sesję, bo mam taki kaprys.

Oh you! #2

Bleh. Trochę mdłe, ale pisane na szybko i na odwal się ;x

Za dużo błysku na zbroi! Nie podoba mi się! Weź się schowaj z taką historią!!!111111 :drurrp:

Tiaa... Gdyby każdy pisał takie historie "na szybko i na odwal się" xd

Jestem na TAK, bo ja. I kradnę Ci teksty, bo tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:twilight3:

Przyparta do muru przez Imperatora, oceniam zapis dzisiaj, miast jutro, bo jutro Imperator będzie wyjechany i nie pozna wyroku... Ale... od początku.

Wiem, że jesteś Brylantem, który nam się trafił. Wiem, że żeby dostać się na sesję na Leviathanie, trzeba stworzyć naprawdę dobrą kartę postaci, że trzeba pisać znacznie lepiej niż po prostu "przeciętnie".

A żeby zostać tam Mistrzem Gier, trzeba wspiąć się na wyżyny. Więc byłabym po prostu głupia, gdybym Cię odrzuciła, Tarreth.

Oczywiście, jestem na TAK.

Aczkolwiek... jest kilka minusików. Ale to już wymienił Niklas, nie będę dublować tego, co napisał... Zatem... Witaj na pokładzie! :twilight5:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... pierwsze co zauważyłam - to to, że nie wykorzystałeś szablonu, który jest w pierwszym poście.

Minus.

Następnie... piszesz chaotycznie, z początku kiedy czytałam Twój post, nie wiedziałam o co konkretnie Ci chodzi. Używasz takich pojęć, z którymi się nie spotkałam w swojej karierze MG, a mistrzowałam już lat ładnych parę.

Piszesz, że... czekaj, czekaj... to MG ma się dostosować do gracza. Ok. Ale niech gracz nie wchodzi mistrzowi w paradę pisząc:

"Rzuciłem więc piłką w mur, a ten rozleciał się w drobny mak, zwalając się z głuchym łoskotem na stojącego w pobliżu gwardzistę zabijając go na miejscu."

Kolejny minus. Jakieś granice muszą być.

I co tam dalej... co mnie najbardziej wręcz... ZIRYTOWAŁO? Nie. Napisałeś. Własnego. Opowiadania.

Nie interesuje mnie coś, co tworzysz teraz. Każdy, kto składał podanie napisał historię na poczekaniu. Historię tylko i wyłącznie do podania, które składa. Ty się nie pofatygowałeś.

Minus jak stąd do Kuala Lumpur.

Adieu.

Jestem na nie. Dziękuję, do widzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Doświadczenie:

Szczerze? Prawie zerowe, miałem z tym kilka razy styczność, ograniczała się ona jednak do przeczytania tytułu...

Dlaczego Ty?:

Bo słyszę głosy... A tak na serio.

Umiem stożyć rozwinięty świat, pełen przygód, niebezpieczeństw i ciekawych postaci. *Tak mówi moja nauczycielka od polskiego* A także posiadam potrzebny zapał i pomysł na uszczęśliwienie graczy.

Często siedzę na forum więc gracze - jeśli jacyś się znajdą - mogą oczekiwać szybkiej odpowiedzi na ich post.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Poza Equestrją?

- Borderlands - pełno krwi oraz chorego humoru.

- Dead Space - prawie zombie osadzone w kosmosie, pełno żywych trupów i kosmicznej broni.

- Mój świat - czyli chory wytwór chorego umysłu... :megusta:

- Światy gracza - "daj mi cegłę a zbuduję dom".

- Dead Rising - zombie i niekonwencjonalne sposoby ich zabijania. Dużo krwi, dużo flaków i chorych zabaw. :megusta:

- Świat Tolkiena - chyba nikomu nie trzeba przedstawiać trylogii "Władca pierścieni".

- Eragon - świat przedstawiony w książce pt. "Eragon".

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety:

- Szybko odpisuję.

- Lubię wracać do starych postów, by trochę utrudnić graczowi.

- Liczne zwroty fabuły sprawiające że głównym zadaniem bohatera staje się zupełnie inna rzecz.

- W miarę ciekawie rozbudowywuję świat.

- Lubię opisywać świat tak by jak najlepiej oddać jego piękno...

Wady:

- ... jednak często zapominam o opisywaniu mniej znaczących szczegółów.

- Czasami tworze zbyt dużo zawiłości w fabule co może trochę zepsuć rozgrywkę.

- Mój słownik nie jest aż tak rozbudowany jak niektórych osób na forum, więc niekiedy nie będę potrafił oddać pełnego piękna danego świata.

- Lubię wykorzystywać określenia co do znaczenia których nie jestem do końca pewien.

- Jestem wymagający.

- Bardzo nie lubię oklepanych historii.

- Mam czasami problemy z odpowiednim ustawianiem przecinków.

- Mam tendencję do chaotycznego pisania.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Kontakt gg jest podany na moim profilu, mail'a u mnie nie polecam bo nie korzystam z niego zbyt często.

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Słońce skrzące się pomarańczowym blaskiem, leniwie zachodziło za granicą horyzontu, tuląc się czulę do wzniesień krainy Rozen-borr.

Ciepłe promienie Bongeza - mitycznego boga-słońca - troskliwie żegnały się osobno z każdym źdźbłem traw, każdym liściem a także niejednym owadem, czy to motylem, czy komarem.

Daleko, na granicy z mroźnym państwem Froz-gomar, stały dumnie góry Bycze, opierające się silnym, mroźnym wiatrom Gazendiusa. U ich podnóża stały dwie, masywne wierze gildii magów, delikatnie promieniujące w stronę podróżnika, niebieskim światłem.

Ten zmierzał w stronę zachodu, zmierzał do zamku Smoczego Rogu, przechodził przez stajnie, stały tam niewielkie domki z drewna, ze słomianymi dachami oraz kamiennym dziedzińcem.

Podróżnika tego zwali Boron, twarz jego ukrywał lniany, zielony kaptur, ciało jego było pokryte ciężkim orkowym pancerzem, wykutym z najprawdziwszego Elenium. - ciemno zielonym, bardzo rzadkim i jednym z najbardziej wytrzymałych metali znanych mieszkańcom Rozen-borr.

Pancerz delikatnie błyszczał w słońcu, przyświecając trupio-zielonym blaskiem.

Przed podróżnikiem, dumnie stała wzmacniana żelazem, licznie zdobiona w drewnie, wysoka brama oddzielająca stajnie od Smoczego Rogu.

Zza delikatnie uchylonej bramy, przybyszy witały marmurowe, bogato zdobione w wzory kwiatowe domy. Każdy posiadał balkon z których najczęściej zwisały kwiaty Różanego Warkocza lub Bluszcz, nieco rzadziej pojawiały się Babie Wiany.

Boron wszedł na dziedziniec, tam przywitał go niecodzienny wzór ułożony z cegieł na podłożu, przedstawiał tańczące słońca.

Pomiędzy nimi, a tym samym na środku wzoru, stał strażnik miejski.

Ten podszedł do Borona, już z pewnej odległości zaczynając rozmowę.

- Hej TY! - krzyknął strażnik, wskazując Borona palcem. - Wyglądasz mi na gościa który szuka kłopotów, czego tu szukasz?

- Ja? - Odparł niskim melodycznym głosem. - Przychodzę do przyjaciela... W interesach.

- Interesach powiadasz? - powiedział pierwszy, mierząc Borona wzrokiem. - A o jakich interesach mówisz?

- Wydaje mi się że nie powinno to ciebie obchodzić... - parsknął z wyrzutem Boron.

- Wydaje mi się że nie chcesz spędzić następnych tygodni o misce chleba w wilgotnej celi, pod zamkiem.

- Ehh... Jestem łowcą nagród, miałem za zadanie zabić Weroza'nga, przyszedłem po nagrodę.

- Tego wilkołaka, pustoszącego okoliczne wioski!? - rzucił zszokowany. - Łżesz!

- Czemu miałbym?

- Zabić wilkołaka jest tak trudno jak dogonić Bongeza. Udowodnij!

- Jeśli muszę...

Boron odwiązał worek który wcześniej zgrabnie maskował za pasem.

W nim znajdowały się zęby, pazury oraz futro wilkołaka, wszystkie te rzeczy od zwykłego wilka różniły się tylko tym że były kilka razy większe.

- Więc to prawda... - patrzył zdumiony strażnik. - Weroza'nga jest martwy.

- Mogę odejść? - Spytał Boron, na powrót przywiązujący do pasa woreczek.

- Tak... Oczywiście.

- Jeszcze jedno. - rzucił Boron - Gdzie jest karczma "Biały Jeleń Woromi" ?

Mam nadzieję że nie zrobiłem jakiegoś okropnego babola...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że się tak poczepiam... :rainderp:

- Eragon - świat przedstawiony w książce pt. "Eragon".

Tylko fabuła z pierwszej książki? :drurrp:

***

Mam nadzieję że nie zrobiłem jakiegoś okropnego babola...

Actually, you did! Tutaj na przykład brak przecinka przed "że", który JEST WY-MA-GA-NY! (Chyba że to zwrost "chyba że", "mimo że")

Tak samo z przecinkiem przed słówkiem "który". Wiem, że pisałeś, że masz problemy z przecinkami, ale ufam, że to nie jest Twoja wymówka do baboli, a zapowiedź pracy nad tym...

Ale to są jeszcze drobne babole. Poważniejszy jest ten:

masywne wierze gildii magów

No aż idzie z krzesła spaść :rainderp: Ale na szczęście to tylko jedyne, co się tak bardzo rzuca w oczy.

Ja? - Odparł niskim melodycznym głosem.

Tutaj akurat "odparł" powinno być z małej, ale sądzę, że to tylko wypadek przy pracy, bo reszta dialogów jest w porządku.

Cóż mogę rzec... Historia mi przypadła do gustu, opisy są wystarczające, dialogi też są ok. Masz problemy z interpunkcją, ale... nie są dyskwalifikujące... Pod warunkiem, że będziesz nad nią pracował.

Summa summarum, jestem na TAK.

Rzekłem to ja,

Niklas, the Master of Drurrp :drurrp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zebrałem informację, teraz mogę zaczynać...

Doświadczenie

- Prowadzę Neuroshimę od roku.

- Mam za sobą cztery tygodnie obozów RPG/LARP.

- Czytam sesje na forach :rainpriest:

Dlaczego Ty?

- Bo mam czas.

- Chcę coś robić na tym forum.

- Lubię pisać z ludźmi ;)

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Ilu MG, tyle systemów, ale mam kilka niespodzianek

-Zombie apokalipsa!!!

-World in Conflict

-GONE [książka Michaela Granta]

-MLP [obowiązkowo :) ]

-Warhammer 40.000

-Coś wymyślonego przez gracza.

Wady, zalety

Zalety:

-Mam czas.

-Staram się nie popełniać błędów.

-Robię dobre Crossovery (uwielbiam łączyć światy, mam w planach prowadzenie sesji Neuro, w klimacie Dead Space, więc nic nie jest mi straszne)

Wady:

-Leń, ale pracuję nad tym.

-Interpunkcja i ortografia, z którymi walczę od zawsze.

-Jestem za dobry dla graczy, jeśli chodzi o ekwipunek ("-A, masz to M240 z amunicją")

Kontakt (mail / gg / aqq / skype)

GG:44577027

Skype: "alx10/Matalos"

Przykładowe opowiadanie:

Minęło wiele lat od czasu nuklearnej wojny. W atomowej pożodze zginęło tysiące ludzi. Teraz resztki degeneratów szabrują ruiny w poszukiwaniu resztek wspaniałej cywilizacji, jaką kiedyś tworzyliśmy. Między grupami zawsze zdarzają się jakieś spory.

W ruinach Bostonu, w zrujnowanej rzeźni, walczą dwie grupy, obydwie chcą zdobyć resztkę żywności, jaka jest tam przechowywana. Przyjrzyjmy się im bliżej.

---------------------

Pocisk z karabinu odłupał kawałek murka, za którym schował się Tom. Był to ostatni z grupy Cojotes. Myślał, że to będzie łatwa sprawa. Wpadną, zabiją frajerów i wyjadą najedzeni. Nie mógł pomylić się bardziej.

Trafili na bandę Hammerhead. Ci goście byli jedną z słynniejszych grup, jakie pojawiły się po wojnie. Teraz trzech weteranów mierzyło w kierunku Toma z karabinów. Chłopak wiedział, ze zginie. Ci goście pewnie wywieszą jego trupa, aby ostrzegał innych. Szkoda, że jego nikt nie ostrzegł.

Gdy tak leżał ukryty za murkiem, nagle usłyszał jakiś hałas. Coś z łoskotem uderzyło o dach hali w której się znajdował. Był w pomieszczeniu dla samochodów dostawczych, tutaj, przed wojną podjeżdżały chłodnie, aby odebrać mięso z rzeźni.

-Hej, ty ostatni, wyłaź - jeden z przeciwników. - w jego głosie słychać było strach.

"Nic z tego - pomyślał Tom. - Aż tak głupi nie jestem."

- Nie zabijemy cię, jeśli ładnie wyjdziesz zza tego murka, jasne? - znowu ten sam koleś go wołał, jeszcze bardziej przerażony.

- Taaa, jasne - Tom był wściekły, ale nie zamierzał ryzykować.

- Jak chcesz chłopaczku- odezwał się inny koleś. - Zostawimy go na pastwę łowcy - powiedział do reszty.

Po chwili Tom usłyszał trzaśnięcia drzwiami. Odetchnął z ulgą. Hammerhedzi odeszli. Był bezpieczny. Wstał i rozejrzał się po hali w której się znalazł. Była to spora ceglana dobudowa, z oknami przy blaszanym dachu. Było tu około dziesięciu miejsc, oddzielonych od siebie murkiem, takim jak ten, który ocalił Tomowi życie. Na jednej ze ścian, znajdowały się drzwi na zewnątrz. Chłopak spokojnie podszedł do wyjścia. Gdy tylko dotknął klamki, metalowe drzwi z impetem wleciały do środka. Chłopak nie zdołał uskoczyć i padł na ziemię, przygnieciony ciężarem stali. Wyjrzał zza drzwi i rozejrzał się. To co zobaczył, przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania. W framudze stała postać. Przypominała zgarbionego człowieka, ale miała długie, szponiaste łapy i zakrzywiony dziób, zamiast ust.

Tom chciał się wyswobodzić, ale jego wysiłki tylko zwróciły uwagę bestii. Ta podeszła do niego i jednym machnięciem łapy odrzuciła przeszkodę, dzielącą ją od obiadu. W ostatniej chwili Tom przypomniał sobie słowa "Zostawimy go łowcy".

Po chwili głośny krzyk bólu rozległ się w zrujnowanej rzeźni. Hammerhedzi spojrzeli po sobie, słysząc wrzask. Nic nie mówili. Musieli dotrzymać umowy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...