Skocz do zawartości

Nabór na MG


Niklas

Recommended Posts

No, jako że dział RPG/PBF się ładnie rozrósł, przyda się zmienić wstęp w tym temacie na bardziej... aktualny :P

Zatem... jeśli chcielibyście poprowadzić użytkownikom naszego forum sesję, śmiało zapisujcie się, wypełniając poniższy formularz:

[b]Doświadczenie:[/b]
[b]Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:[/b]
[b]Dlaczego Ty?:[/b]
[b]Wady, zalety (swoje, oczywiście):[/b]
[b]Kontakt (mail / gg / aqq / skype)
[b]Przykładowe WŁASNE opowiadanie:[/b]

Doświadczenie: czyli czy mieliście jakieś doświadczenie jako MG, czy to będzie Wasz pierwszy raz.
Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: czyli w jakich innych światach, prócz Equestrii, jesteście w stanie poprowadzić gry. Możecie tutaj wpisywać też realia ficów MLP, np. Fallout: Equestrię czy Silent Ponyville.
Dlaczego Ty?: czyli po prostu napisz coś o sobie i przekonaj mnie, że to Ty jesteś godnym kandydatem na bycie MG.
Wady, zalety (swoje, oczywiście): bo nikt nie jest doskonały.
Kontakt (mail / gg / aqq / skype / cokolwiek-tam-macie): Sprawa jasna jak słońce, czyż nie?
Przykładowe WŁASNE opowiadanie: to najważniejszy podpunkt formularza i na niego będzie położony szczególny nacisk. Chcę zobaczyć, jak pracuje Wasza wyobraźnia. Napiszcie od siebie jakieś interesujące, krótkie opowiadania. Zauważyłem jednak, że niektóre osoby miewają problemy z zapisem dialogów, dlatego prosiłbym, by takowy znalazł się w waszej opowieści. Pamiętajcie tylko, że ma być jedynie jego CZĘŚCIĄ, a nie większością. :drurrp:

Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam powodzenia. Na chwilę obecną podania będą oceniane tylko przeze mnie, czasem wspomoże mnie w tym Zegarmistrz.
Jako że MG przestali być Avanidius i Tarreth, chętnie przyjmę JEDNĄ osobę.
Życzę powodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Prowadziłem sesję na własnym forum przez 6 miesięcy. uczestniczyłem w 10 różnych sesjach więc mam spore doświadczenia Dlaczego Ty?: ponieważ mam dużo czasu i chętnie poprowadzę jakąś ciekawą historię Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Świat Pradawnych (mocno zmodyfikowany Gothic + podróże międzywymiarowe) // czyli ogromny crossover łączący wszystkie znane mi realia, również świat Perosjan (dostałem zgodę twórcy) oraz Zombie apokalipsę Wady, zalety (swoje, oczywiście): Zalety: dużo czasu, ciekawy umysł wypełniony przeróżnymi historiami, chęci Wady: sporadyczne okresy lenistwa i braku weny (na szczęście krótkie) Kontakt (mail / gg / aqq / skype):Mail: [email protected], gg: 41970047, skype: theswordmaster7 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Dzień chylił się ku zachodowi. Rzadko uczęszczaną drogą, przecinającą wschodnie lasy, szedł człowiek. Wędrowiec ów, sądząc po ubiorze, przybył z daleka. Miał on na sobie zielony płaszcz z kapturem, idealnie zlewający się z leśną roślinnością. Przez plecy przewieszony miał łuk wraz z kołczanem pełnym czarno opierzonych strzał oraz trzy miecze w bogato zdobionych pochwach. Dwa bliźniacze ostrza długości ok. metra i o połowę dłuższy miecz półtora-ręczny. Twarz wędrowca ukryta była w cieniu kaptura. Jedyną widoczną jej częścią były jego usta i podbródek. Zmierzał na zachód. Minąwszy ostatni zakręt ujrzał przed sobą ostatni odcinek jego leśnej wędrówki. Odetchnął głęboko i ruszył na przód. Przeszedłszy parę metrów wyczuł czyjąś obecność, jednak nie dał tego po sobie poznać. Nie minęło pięć sekund, gdy drogę zastąpili mu bandyci. Było ich dziewięciu. Największy z nich, zapewne herszt, dobył miecza i powiedział: – Zatrzymaj się! Jeżeli nie chcesz byśmy poharatali ci buźkę to oddaj nam swoją broń i wszystkie inne wartościowe rzeczy jakie masz przy sobie. – Na waszym miejscu – odpowiedział wędrowiec głosem zimnym jak lód – zszedłbym z tej drogi i nie próbowałbym mnie atakować. No, chyba że się wam życie znudziło – to powiedziawszy dobył mieczy. Herszt natychmiast zakrzyknął „Brać go!” Skoczyli na niego z wrzaskiem. Herszt jako pierwszy zamachnął się na niego mieczem. Atak ten nawet nie dotarł w pobliże wędrowca, który ciął bandytę na krzyż dwoma mieczami. Z niesamowitą prędkością uskoczył przed jednoczesnym ciosem czterech najszybszych, zatrzymał się za nimi i jednym cięciem pozbawił całą czwórkę głów. Pozostali rozbiegli się w panice. Wędrowiec wytarł miecze z krwi i wsunął do pochew. Uklęknął przy martwych bandytach i rzekł – Niech Addanos ulituje się nad tymi duszami – potem, wciąż kierując się na zachód, wyszedł z lasu i ruszył w dalszą podróż. W gospodzie Orlana, jak w każdy niedzielny wieczór, gwarno było i rojno. Trudno się temu dziwić, bowiem Tawerna „Pod martwą harpią” miała reputację najlepszej w promieniu wielu mil. Było już po godzinie dwudziestej i na zewnątrz panował półmrok, gdy do karczmy wszedł strażnik miejski. – Niech żyje król! – zawołał od progu. Na sali rozległ się entuzjastyczny okrzyk większości: „Niech żyje!”. Strażnik usiadł przy ladzie, gdzie został serdecznie powitany przez Orlana. – Witaj Martin. Co podać? – spytał Orlan. – Piwo i gulasz – odpowiedział Martin. Gospodarz nalał mu piwa i zaglądając za kotarę krzyknął – Silas, gulasz dla Martina. Migiem – po czym postawił przed strażnikiem piwo. Pół minuty później zza kotary wyszedł młody, siedemnastoletni chłopak, niosąc na tacy porcję parującego gulaszu i kilka kromek chleba. Wyłożył zawartość tacy przed klientem – Jest coś jeszcze do zrobienia wujku? – spytał Orlana. – Na razie nie. Możesz iść do kuchni coś zjeść. Jak będziesz potrzebny to cię zawołam – padła odpowiedź. Następnie zwrócił się do strażnika – powiedz mi przyjacielu, co słychać w mieście. – W mieście ciągle panuje spokój – powiedział – ha. Jak tak dalej pójdzie to nie będziemy mieli nic do roboty. Nawet bandyci się uspokoili Rozmowa trwała jeszcze kilka minut. Po kolacji Martin wyruszył z powrotem do miasta. Pozostali goście również zaczęli opuszczać tawernę. Wybiła godzina dwudziesta pierwsza i w karczmie zostało zaledwie pięciu gości, którzy mieli tu powynajmowanie pokoje. Wtedy właśnie do gospody przybył ostatni dzisiaj, niespodziewany gość. Wędrowiec w zielonym płaszczu pewnym krokiem podszedł do kontuaru – Poproszę grzane piwo – powiedział do Orlana. Ten o nic nie pytając odchylił kotarę i krzyknął – Kufel grzanego piwa. Tylko szybko – następnie odwrócił się do gościa i rzekł – witam w gospodzie „Pod martwą harpią” wędrowcze. Mam na imię Orlan i jestem właścicielem tej tawerny. Chciałbyś coś jeszcze? – zapytał. Przybysz lekko się uśmiechnął – Na razie potrzebuję tylko grzanego piwa – odrzekł – wieczory są coraz chłodniejsze – dodał. Miał rację, bowiem był to szósty dzień pierwszego miesiąca długich deszczy. Kotara odchyliła się i z kuchni wyszedł Silas, ostrożnie niosąc piwo. Postawiwszy je przed zamawiającym, spojrzał na Orlana i wrócił do kuchni odprawiony ruchem ręki. Przybysz zdjął rękawice z brązowej skóry i ujął ciepły kufel w obie dłonie. Na środkowym palcu prawej dłoni tkwił srebrny pierścień z szarym kryształem w oczku. Nie zdejmując kaptura wypił parę łyków, po czym odstawił kufel i spojrzał na karczmarza – Odnoszę wrażenie że gapisz się na mój pierścień – rzekł - Nie wiem do końca co o nim sądzić. - To Kryształ Cienia. Znasz ten kamień? – zapytał przybysz. Orlan odrzekł – Owszem. Witaj na miejscu spotkania Bracie Pierścienia. Wędrowiec uśmiechnął się po raz drugi, po czym dopił piwo i spytał – Ile bierzesz za pokój? – Dla Brata Pierścienia. Zupełnie nic – dodał podając niewielki klucz – oto klucz do twojego pokoju. Schodami na lewo, czwarte drzwi po prawo. Dobrej nocy życzę – powiedział Orlan. Przybysz uśmiechnął się po raz trzeci i odrzekł – Nawzajem. O ósmej zejdę na śniadanie – po czym wstał i udał się do wyznaczonego pokoju

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to spróbuję raz jeszcze. Doświadczenie: Siedzę w tym biznesie od lat, mam za sobą wiele ukończonych sesji, zarówno jako MG jak i gracz. Specjalizuję się w multisesjach, dla mnie to nic ogarnąć 4-5 graczy w jednej sesji. Grając u mnie wybierasz dobrą zabawę, częste odpisy, i przede wszystkim pomoc dla laików. W moich sesjach każdy powinien znaleść coś dla siebie. Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Głównie własne światy, ale jeśli znajdą się chętni, mogę poprowadzić sesję w realiach Wiedźmina, Transformers, TMNT, Marvel, oraz WoW. Oczywiście dla typowych kucolubów też będzie miejsce. Mistyka, fantasy, SF, kuce, i ninjaklimaty - to mogę wam zaoferować na wstępie. Dlaczego Ty?: Bo mam cierpliwość, czas, i masę pomysłów. Dla początkujących oferuję pomoc, a dla doświadczonych wyjadaczy, ciekawe sesje. Wady, zalety (swoje, oczywiście): Zalety - cierpliwy, pomysłowy, otwarty na propozycje innych, Wady - czasem może mnie nie być na GG do 3 dni, bywam trudno dostępny, co nie znaczy że olweam sobie sesje. Poprostu praca, i pisanie innych epickich dzieł też pochłania mój czas. Kontakt (mail / gg / aqq / skype): [email protected] GG - 31276107 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Nowy Jork, bliżej nie określona przyszłość. Od czasu swoich narodzin, Wojownicze Żółwie Ninja, byli szkoleni przez swego mistrza Splintera, do jednego, najważniejszego zadania – pokonania straszliwego, i bezwzględnego Shreddera, przywódcy Foot Clanu. Shredder dzięki swoim wpływom, i władzy, zamienił swój klan, w potężną między narodową korporację, i zaczął zdobywać coraz większe wpływy na całym świecie. Żółwie widząc jak ich nemezis zdobywa coraz większą władzę, postanowiły raz na zawsze skończyć ze Shredderem. Pewnej ciemnej, burzowej nocy, Żółwie, Splinter, włamali się do siedziby Foot Clan w NYC, i starli się w straszliwej walce ze Shredderem i jego sługami. W trakcie walki nastoletnim mutantom udało się wreszcie zabić potężnego wojownika jakim był Shredder. Lecz cena zwycięstwa była wysoka. W trakcie walki razem ze Shredderem, zginął również mistrz Splinter. To był straszliwy cios dla czwórki braci. Leonardo, jako najstarszy z rodzeństwa, wziął na swoje barki przewodzenie drużynie. Jednak ból związany ze stratą ukochanego mistrza, nadal trzymał go mocno, przez co jego przywództwo nie było dla drużyny za dobre, pomimo jego wielkich starań. Większość czasu spędzał w pokoju Splintera, medytując, i próbując nawiązać kontakt z duchem senseia. Raphael natomiast znalazł ujście dla swojego gniewu i żalu, poprzez całonocne patrole i walkę z przestępczością. Bez wytchnienia tropił, i likwidował kryjówki Foot Clan, oraz Purple Dragons, najsilniejszego gangu w NYC. Wierzył on że Splinter nadal żyje, gdyż skoro nie odnalazł ciała szczura, nadal ma nadzieje na zobaczenie swojego ojca żywego. Donatello, najinteligentniejszy z braci, zaszył się w swoim laboratorium, i bardzo rzadko z niego wychodził. Zaczął pracować nad najróżniejszymi urządzeniami, i technicznymi gadżetami. Jednak gdy był na ukończeniu jednego projektu, porzucał go i zaczynał nowy. Ciągle pracował. Żeby zapomnieć…. Mikelangelo, najmłodszy z żółwi, zdawał się przeboleć, i pogodził się ze stratą Mistrza, i jako jedyny zachował dawną pogodę ducha, i rozrywkowe usposobienie. Pomagał braciom we wszystkim, jak tylko potrafił. Był jak iskierka nadzieji i radości w tym ponurym okresie ich życia, starał się jak tylko mógł aby utrzymać rodzinę w całości. Ale niebawem i ta iskierka może wkrótce zgasnąć jeśli pozostali bracia się nie zmienią…. Ale Splinter w swojej mądrości przewidział taką ewentualność, że kiedyś może go zabraknąć. Dlatego pozostawił swoim synom tajemniczą szkatułę. Żółwiom udało się ją otworzyć. Tego dnia każdy z braci poczuł w sobie coś dziwnego, tajemniczą siłę, której nie rozumieli. Jedyną wskazówkę stanowiła notatka pozostawiona przez ich mistrza – ‘’Gdy nadejdzie czas, zrozumiecie jaką posiadacie teraz moc, moi synowie…’’. I faktycznie, jakiś czas później, czterej bracia odkryli u siebie zdolności jakich nigdy by nie podejrzewali…. Wróg jednak nie śpi. Po śmierci Shreddera, władzę nad Foot Clan przejęła jego adoptowana córka, Karai. Ogłosiła ona vendettę, i przysięgłą śmierć Żółwiom, za śmierć jej przybranego ojca. Również Purple Dragons, pod przywództwem tajemniczego Khana, stali się groźniejszymi przeciwnikami, i przejęli część terytoriów wcześniej należących do Foot Clan. Choć obie organizacje walczą ze sobą, to mają jeden wspólny cel – zabić Żółwie. Jednak dzieje się też coś innego. Nad Nowym Jorkiem gromadzą się czarne chmury, dosłownie i w przenośni. Słońce prawie tu nie dociera, zaś w powietrzu wisi ciągle widmo tajemniczego zagrożenia. Dodatkowo pewnej nocy, do portu przybywa kontenerowiec, na którego pokładzie znajdują się NMutants, grupa tajemniczych mutantów z Europy. Ich pojawienie się jest równoległe z pojawieniem się tych dziwnych zjawisk nad miastem. Kim oni są? Jakie mają zmiary, i co planują… nie wiadomo. W obliczu takich zagrożeń, Żółwie muszą się zjednoczyć… albo inaczej zginą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaprawdę powiadam wam, że nie ma wznosu bez upadku ani drugiej szansy bez pierwszej próby.

SHADOW

Twoje opowiadanie jest ciekawe. Bardzo lubię Gothica i chętnie czytam związane z nim opowiadania. Podoba mi się również to, że zrobiłeś opowiadanie z perspektywy zwykłego strażnika należącego do Wodnego Kręgu. Poza tym nie widać go zbyt często. Jeśli o mnie chodzi mi się podoba. Ale tak na boku ten końcowy dialog jest wręcz spisany z tej gry. Znam zbyt dobrze na niej.

ARES

Tak jak o Gothicu wiem dużo to tu nie wiem co powiedzieć. Nigdy nie przepadałem za WZN i chyba wstrzymam się od głosu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaprawdę powiadam wam, że nie ma wznosu bez upadku ani drugiej szansy bez pierwszej próby.

SHADOW

Twoje opowiadanie jest ciekawe. Bardzo lubię Gothica i chętnie czytam związane z nim opowiadania. Podoba mi się również to, że zrobiłeś opowiadanie z perspektywy zwykłego strażnika należącego do Wodnego Kręgu. Poza tym nie widać go zbyt często. Jeśli o mnie chodzi mi się podoba. Ale tak na boku ten końcowy dialog jest wręcz spisany z tej gry. Znam zbyt dobrze na niej.

To nie jest strażnik z wodnego kręgu. To zupełnie inna historia. Poza tym dzięki że ci się podoba.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest strażnik z wodnego kręgu. To zupełnie inna historia. Poza tym dzięki że ci się podoba. Ale ogólnie chodzi. Orlan, "Martwa Harpia" oraz Martin. Postacie oraz miejsca z Gothica 2. Zmieniłeś trochę fabułę, lecz i tak mi się podoba. Może nie tylko ja przeszedłem pierwszą część 20 razy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:drurrp:

No i co ja z Wami mam... Shadow - kopywklejka poprzedniego podania, a nie lubię czytać dwa razy tego samego... Ares... a prosiłem o dialogi, prawda? Czemu nie posłuchałeś? :c

No i Yar... który strzelił sobie w stopę tym: http://puu.sh/1NkVl

Serio? Przenosisz swoje wojenki z Zegarem tutaj?

Na chwilę obecną największe szansę ma Ares, ale... chciałbym zobaczyć jeszcze coś... autorskiego. Wiesz, coś, co nie bazuje na jakimkolwiek istniejącym uniwersum. I dodaj do tego dialogi, proszę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle to ja jestem bezstronny (Bo nie wiem czy mam prawo głosu w tej sprawie) ale widać że się wysilili w swoich podaniach, o opowiadaniach to już niestety...

Shadow

Jak tak patrze na twoje opowiadanie to serio widać że połowa pomysłów jet spisana z fabuły Gothica, Wiem bo sam go przechodziłem. Postaraj się wymyślić coś własnego, np jak z twojego świata Pradawnych, było by miło jak byś coś takiego napisał.

YarvinleCretin

Twoje opowiadanie było w miarę dobre napisane, więc masz u mnie plusika.

Ares Prime

Tutaj nie wiem co napisać... Żółwie ninja były moją ulubioną kreskówką za czasów młodości (oglądałem na Jetixie), i mam całą drugą serie na DVD do dziś. Najbardziej lubiłem Michelangelo za jego dowcipy... Kurcze za daleko poszedłem od tematu.

To moje zdanie jeśli chodzi o podania. Oczywiście ostateczna decyzja należy do bardziej doświadczonych niż ja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Mam jeszcze inne opowiadanie:

Miasto Jarkendar jak co dzień tętniło życiem. Pełno było kupców przekrzykujących się i zachwalających swoje towary. Nie można było się temu dziwić, jako że właśnie rozpoczął się Wielki Jarmark. Drogą przez targ szedł młody wojownik w barwach Strażników Kharanrod. Niedawno ukończył Akademię i został Przydzielony do oddziału siódmego. Młodzieniec kierował się do Capitiolu. Śpieszył się bardzo, ze względu na wezwanie od samego przywódcy. Gdy dotarł na miejsce przywitało go chłodne spojrzenie gwardzisty, który zagrodził mu drogę mówiąc:

- Stać. W jakiej sprawie przybyłeś Strażniku?

Młodzieniec wziął głęboki oddech i odparł

- Przywódca Strażników Przeznaczenia wezwał mnie w pilnej sprawie.

Gwardzista zszedł mu z drogi i odrzekł

- W takim razie wejdź. Lecz zważaj na język dobrze ci radzę.

Młody Strażnik wkroczył do środka. W komnacie za biurkiem siedział przywódca. Miał on czarne, krótko przystrzyżone włosy oraz opaskę na lewym oku, które było naznaczone blizną. Ubrany był w łuskową zbroję ze srebrnej rudy.

- Usiądź proszę Drake - powiedział wskazując młodzieńcowi krzesło.

Drake usiadł i zapytał

- W jakiej sprawie mnie wezwałeś Mistrzu Kage?

Kage wyprostował się i odparł

- Ostatnio nasi magowie odnotowali niepokojący wzrost aktywności magicznej w Górniczej Dolinie, na wyspie Khorinis. Chcę byś udał się tam, wraz z jednym z naszych magów i zapewnił mu bezpieczeństwo podczas jego badań nad tym zjawiskiem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Tak oto nadszedł czas próby. Czy uznacie że jestem godzien piastowania tytułu MG, czy mam zdobyć więcej doświadczenia i powrócić później... zadecydujecie. Jedyne co mogę teraz zrobić to dać z siebie wszystko.

Doświadczenie:

RPGami zacząłem się interesować dzięki mojemu przyjacielowi, który swego czasu był dla mnie jak starszy brat, a było to już wiele lat temu. Pomimo tego że gram w nie już długo, miałem niewiele szans aby zabłysnąć jako Mistrz, jednak od tamtej pory zawsze "patrzę na ręce" prowadzącym (co zresztą jest dla mnie najlepszym sposobem nauki wszystkiego), więc tak w skrócie można powiedzieć że mam dosyć obszerne doświadczenie, choć nie miałem szansy wykorzystać go w praktyce.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Realia nie zależą ode mnie, tylko od gracza, jeśli jest to coś co znam, wtedy możemy ruszyć "z kopyta", jeśli nie znam - gracz będzie musiał trochę poczekać, aż ogarnę choć jego podstawy.

Dlaczego Ty?:

Jest duża szansa że znajdują się na tym forum lepsi ode mnie, ale RPG to coś co kocham, i w co wkładam całe swe serce, więc nawet jeśli zdarzą się jakieś niedopatrzenia, czy braki - będę starał się je nadrabiać moim zaangażowaniem.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Przez to że stawiam na uniwersalność, mogą się często zdarzyć niedoróbki techniczne, związane z niedoczytaniem zasad, czy czegoś podobnego na temat danego uniwersum. Czasem też w pośpiechu zdarzy mi się jakaś literówka, lub błąd interpunkcyjny, ale to zawsze można naprawić.

Będę się także starał odpisywać najczęściej jak tylko mogę, lecz niestety, czasem net wysiądzie, czasem komputer (mój staruteńki dobry laptop) będzie miał jakieś problemy, czyli to co zwykle.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Można się ze mną skontaktować przez GG (43937041), mail ([email protected]), a nawet jeśli uda wam się wychaczyć od kogoś (nie powiem od kogo) mój nr. telefonu to można i w ten sposób (choć to tylko dla desperatów, nię będe także tego ułatwiał, jak ktoś chce mieć do mnie kontakt niemal 24/h niech się trochę pomęczy) oprócz tego standardowo przez PW.

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

(jest to część opowiadania, które od jakiegoś czasu planuję "Historia dobrego Nekromanty"

Pewien człowiek stał przed bramami Lasthaven. Od innych wyróżniały go średniej długości, skołtunione białe włosy, równie biały płaszcz, sięgający do kostek, oraz błyszczące nabiodrniki, nakolannice, nakolanniki a także stalowe trzewiki, czyli standardowe części zbroi. Na rękach miał także białe rękawiczki oraz ciężki sygnet na środkowym palcu prawej ręki.

Jednak ludzie go omijali szerokim łukiem, z dwóch jedynie przyczyn. Po pierwsze jego oczy - jadowitozielone, emanujące lekką poświatą - nie były czymś naturalnym. Przynajmniej wśród w pełni żywych. Drugim powodem był znak z tyłu jego płaszcza. Poskręcany wąż, w kolorach jego oczu. Niewielu zdobyłoby się na odwagę podejść do nekromanty, jeszcze mniej do nekromanty, który ma na plecach znak Arvelchulla. A ten przywilej otrzymywali jedynie ci, którzy zrobili coś przełomowego. Lecz nikt, nawet największy głupiec nie podszedłby do Nekromanty Arvelchulla, będącym w dodatku Półmartwym. Było to najgorsze, a zarazem najpotężniejsze połączenie. Półmartwych nekromantów było ledwie kilkuset. Ta droga nie była przeznaczona dla ludzi, którzy chcieli łatwo zdobyć moc. To była droga dla ostatecznie oddanych swojej sprawie, jaka by ona nie była. To oni byli najpotężniejsi, i to oni płacili największą cenę, choć o tym ostatnim tak naprawdę niewielu wiedziało...

Po chwili namysłu Półmartwy postanowił wejść do miasta, jednak nie przewidział jednego: w mieście przebywała aktualnie inkwizycja. I choć Cech Nekromantów istniał oficjalnie, i w pełni prawa, nałożono na niego ograniczenia. Nekromanci nie mogli wskrzeszać nikogo w odległości pięciuset stóp od miasta a także mieli kategoryczny zakaz używania Boskiej Magii ich opiekuna, jednak mogli korzystać ze zwykłej magii, choć tylko w uzasadnionych przypadkach. To ostatnie ograniczenie jednak tyczyło się wszystkich magów.

- Podaj swe imię, a także dowód na oficjalną przynależność do swojego cechu śmieciu! - wykrzyknęła postać w pełnej zbroi płytowej, mieniącej się złotem w południowym słońcu.

- Chcesz dowodu... - wysapał ochrypłym głosem nekromanta. - Dobrze... Zwę się Faust Bloodborne, sługa Arvelchulla... a oto i dowód... - mówiąc to Faust odkrył poły swego płaszcza. Jako że nie miał pod spodem żadnego ubrania, było widać jego klatkę piersiową. To co zobaczył inkwizytor było na tyle porażające, że nieco się cofnął. Dał Faustowi znak, że już wystarczy mu widoku, i odwrócił się by ruszyć w swoją stronę, jednak rzekł jeszcze na odchodnym:

- Zapłaciłeś naprawdę wysoką cenę nekromanto... - powiedział już nieco cieplejszym głosem. - ...lecz czy było warto zapłacić taką cenę za potęgę?

- Nie jestem tacy jak... inni... ja mam prawdziwy... cel, pomimo iż... jestem nekromantą... I ten właśnie cel... odróżnia mnie... od nich... Ja walczę... walczę o lepszy świat... a cenę płaci każdy...nawet ty człowieku... szlachetny inkwizytorze... obrońco uciśnionych... My mamy... po prostu... inną walutę... w której płacimy... za nasze zachcianki... - powiedział Faust, po czym odszedł w swoją stronę, zostawiając inkwizytora z jego przemyśleniami.

- W takim razie, życzę powodzenia... szlachetny nekromanto. - mruknął pod nosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, dobra... za długo już to trwa. A jestem tak leniwy, że nie chce mi się nawet rozpisywać.

Zapoznałem się z tymi dwoma podaniami i poczytałem sobie historyjki. Jakoś nie lubię tego momentu, gdy muszę dokonywać wyboru, ale trudno... Bardziej spodobała mi się opowieść Pumpkina i to właśnie Tobie postanowiłem dać szansę jako MG.

Nie uniknąłeś pewnych błędów, ale mam nadzieję, że będziesz się starać, by być jak najlepszym. IMO trochę mi to sapanie nekromanty nie pasowało do niego. Ale to tylko takie moje odczucie... Poza tym mam też takie jedno zastrzeżenie, jak widziałem twoją grę u Nightmare... Troszeczkę... za dużo tam jednozdaniowych postów. Mam nadzieję, że prowadząc gry, będziesz rozpisywał się nieco bardziej.

Nabór zamykam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Nabór otwarty

Goblin oraz Varthy od dłuższego czasu nie wykazywali zainteresowania swoimi działami, dlatego zadecydowałem o pozbawieniu ich funkcji MG. W związku z tym postanowiłem przyjąć kogoś nowego... Póki co czeka na Was JEDNO miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[justify]Doświadczenie:

Byłam tutaj MG przez jakiś czas.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Oprócz MLP mogłabym prowadzić sesje w realiach różnych książek i anime. To zależałoby od graczy, dostosowałabym się. Jednak na tę chwilę mogę wymienić: Fairy Tail, Nana, Bleach, serie "Dom Nocy", "Zwiadowcy", "Drużyna", "Igrzyska Śmierci". Może udałoby mi się wymyślić też jakieś własne światy.

Dlaczego Ty?:

Myślę, że od tamtego czasu wiele się nauczyłam. I chyba zmieniłam się. Chcę, żeby moje sesje były jak najlepsze i będę się starać z całych sił, żeby takie były. I chcę też, żeby gracze mieli z tego radochę.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Moją jedyną zaletą jest wolny czas. Oprócz tego pisanie sprawia mi dużo radości i idzie mi to całkiem nieźle, to jednak i tak będzie oceniane w ostatnim podpunkcie... A jeśli chodzi o wady - jest ich dosyć sporo. Przede wszystkim jestem strasznie leniwa, często nie mam ochoty na nic i robię wszystko na ostatnią chwilę. Nie chciało mi się odpisywać w sesjach i przez to wszystkim niszczyłam światy :c Dodatkowo w tych grach panował totalny chaos, wprowadzałam nowe wątki, na które jeszcze nie miałam pomysłu, mieszałam wszystko...

Chyba znalazłam jeszcze dwie zalety: chęć poprawy i zupełnie nowe nastawienie.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

gg - 45002558

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:[/justify]

[justify]Odgłosy ich kroków rozchodziły się echem po całej komnacie. Podłoga była wyłożona czarnymi i białymi marmurowymi płytami, które tworzyły wzór szachownicy. Na samym środku pomieszczenia stała ogromna, drewniana rzeźba, wyglądem przypominająca kucyka, choć tak naprawdę trudno było to określić. Zdobiły ją zielone pnącza, wyrastające z pomiędzy szczeliny w podłodze. Gdy Reira spojrzała w górę, dostrzegła wyblakłe i wyniszczone już freski o zielonej i czerwonej tonacji.

Przez okna wdzierały się słabe promienie słońca, a wiatr złowrogo świszczał i poruszał dziurawymi zasłonami, które trzepotały niczym skrzydła gigantycznego nietoperza. Reira zbliżyła się do swojego towarzysza, ten jednak obrzucił ją nieco zirytowanym spojrzeniem.

- Miałem rację - stwierdził ponurym tonem, a potem prychnął cicho. - Mogłem cię nie zabierać.

Reira wyprostowała się dumnie i szybko odsunęła się.

- Podobno lepszego jednorożca ode mnie już nie znajdziesz, więc nie marudź - oznajmiła wyniosłym tonem. - I tak nie byłam chętna na tę wyprawę. To ty mnie zmusiłeś.

Frozen odwrócił się, żeby skryć uśmiech. Zaczął iść w kierunku drzwi, które znajdowały się na końcu komnaty. Reira z trudem dotrzymywała mu kroku.

- Tak ci śpieszno na spotkanie z tą bestią? - spytała, starając się przy tym zamaskować nutkę strachu w swoim głosie. Frozen jednak nie dał się nabrać.

- Tak - odparł beznamiętnym tonem. - Im szybciej miniemy Wąwóz Śmierci, tym szybciej zabijemy bestię. A potem bezpiecznie wrócimy do domu.

- W-wąwóz Śmierci? Nie wspominałeś o czymś takim...

Gwałtowny podmuch wiatru zerwał jedną z zasłon, która opadła na podłogę. Reira pisnęła i skryła twarz w bujnej, granatowej grzywie Frozena. Ogier westchnął i rozejrzał się dookoła.

- Słońce zachodzi - powiedział. - Nie znajdziemy bezpieczniejszego miejsca na nocleg. Powinniśmy zatrzymać się tutaj.

Uwolnił się od Reiry i zdjął z siebie swoje juki. Wyjął z nich dwa grube koce. Jeden z nich rozłożył obok siebie, a drugi rzucił pod nogi klaczy.

- Mam spać na ziemi? - spytała zaskoczona klacz.

Frozen nie odpowiedział. Położył się, a potem odwrócił na drugi bok.

- Dobranoc - mruknął.

Reira stała osłupiała do czasu, aż kolejny podmuch wiatru sprowadził ją na ziemię. Zadrżała i rozłożyła na ziemi swój koc, a potem położyła się na nim. Zacisnęła powieki i spróbowała zasnąć, na nic jednak to się zdało. Wstała i podeszła z kocem do leżącego ogiera.

- Frozen? - szepnęła.

Frozen nie odpowiedział. Oddychał powoli. Reira tupnęła ze złością.

- Nie udawaj, że śpisz! - wykrzyknęła.

Ogier westchnął ciężko i odwrócił się, żeby spojrzeć na klacz.

- Czego?

- Mogę... - Reira zarumieniła się. Wbiła wzrok w ziemię i zaczęła rysować kopytem po marmurowej posadzce. - Mogę się do ciebie przytulić?

Frozen patrzył na nią z uniesioną brwią. Po chwili znów odwrócił się.

- Nie.

- Zimno mi!

- Nie obchodzi mnie to.

- Ale... Frozen!

Wypowiedziała jego imię niemal ze łzami w oczach. Gdy ogier to usłyszał, mimo wszystko postanowił się poddać.

- W porządku - bąknął.

Reira z uśmiechem zajęła wolną powierzchnię koca Frozena, a potem okryła siebie i jego swoim. Przytuliła się do jego grzbietu i oparła podbródek o jego policzek. Frozen z trudem powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć.

- Temperatura twojego ciała zdecydowanie przekracza normę - stwierdził.

Reira uniosła głowę i spojrzała na niego ze zdumieniem.

- Jest ci gorąco? - spytała.

Frozena nieco zdziwił ten zaskoczony ton, więc odparł z wahaniem:

- Tak.

- A czy...

Poczuł, że Reira kładzie swoje kopyta na jego brzuchu i w okolicach serca.

- A jest ci gorąco tutaj?

Tym razem to Frozen poczuł, że się rumieni. Odepchnął od siebie Reirę i wykrzyknął z oburzeniem:

- Nie! Co ci przyszło do głowy?

Odrzucił od siebie koc i wstał. Podszedł do jednego z okien.

- Masz dwa koce. Teraz już ci nie będzie zimno - powiedział oschłym tonem.

Nie miał czasu na coś takiego, jak swoje głupie serce. I brzuch, cokolwiek to miało znaczyć.

Reira już się nie odzywała. Usłyszał, że na nowo okryła się kocem, a wkrótce jej oddech uspokoił się. Zasnęła.

Frozen długo stał przy oknie i obserwował rozciągające się dookoła równiny. Pozwalał, by jego myśli ukoił szalejący wiatr, który rozwiewał mu grzywę i przynosił ulgę. Nie rozmyślał o niczym ważnym. Zamiast tego skupił się na wspomnieniu zapachu jej włosów i tego dziwnego uczucia, które wtedy poczuł.

Z zamyślenia wyrwał go potężny ryk bestii, jeszcze oddalony. Wiedział, że jeśli będzie zaprzątał swoje myśli tak błahymi sprawami, być może już nigdy nie poczuje tego kwiecistego zapachu...

Ten dziwny impuls skierował go do śpiącej klaczy. Położył się obok i z lekkim wahaniem objął ją, a potem przygarnął do siebie. Będzie ją chronił. Bez względu na wszystko.

Jednak ta przygoda dopiero się rozpoczynała...

[/justify]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Jak byłem w 1-3 klasie pisałem opowiadania na konkursy, no i na forum dotyczącym Kaczora Donalda często

pisałem takie zabawy przygodowe.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Nie wiem czy to argument ale mam swoją wymyśloną krainę fantazy (od 1 klasy).

Miałem też pomysł o II wojnie światowej.

Dlaczego Ty?: Nie jestem najlepszy w te klocki, ale uwielbiam pisać historie nie jakieś ,że lektor mówi na 3 strony co moich

kolegów denerwuje, lecz pełne dialogów, akcji i humoru.

Wady, zalety (swoje, oczywiście): Moją zaletą jest wyobraźnia, oczywiście każdy kto składa podania ją ma, ale kiedy byłem

mały nie bawiłem się tam kapslami czy też w piłkę, lecz brałem: karton, butelkę, flamaster, i stoper. Udawałem, że jestem ninja uciekającym

przed mafią która jedzie samochodem z prędkością 113km/h (LOL) i mam coś tam zrobić. Bawiłem się na przerwie w sejm z

kolegami. Moje wady: ortografia (-200pkt.), słabe opisywanie gdzie znajduje się bohater, i wiele.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Skype: kubapaszkowicz

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Drzwi były pokryte złotymi kołami, było to dziwne dla Leona nigdy nie widział złota w jego wiosce monety były robione z srebra.

Poczuł oddech Abrahama.

-Wszystko ok? Pomóc ci w pchaniu-spytał niepokojąco Abraham.-Tak wszystko jest super-Odpowiedział Leon.-Masz klucz?-

-Tak gdzieś tutaj go mam-Towarzysz szperał w torbie, ale nie mógł nic znaleźć.-Emm...nie mam go-

-Lewa kieszeń- Odpowiedział nawet nie zwracając na to uwagi. Włożył klucz do zamka, i przekręcił go. Coś zaczęło zgrzytać, cały

mechanizm drzwi po dwustu latach znowu ożył, Leon wyobrażał sobie co będzie po drugiej stronie wrót, złoto a może obsydian czy też łuski smoków?.Abraham wszedł jako pierwszy, potem on. Zobaczyli ciemność, całkowitą ciemność.

-Daj latarkę- Jednocześnie powiedzieli-Dobra, dobra mam ją. -Abraham zapalił światło latarki- To co ujrzeli zmieniło ich życie.

Leżała tam karteczka z napisem:

,,Skarb nie znajduje się w majątku, lecz w duszy i Bogu''

Chłopcy śmiali i turlali się na podłodze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Well... I cóż ja mam z wami począć...

Przede wszystkim bardzo się cieszę, że aż trzy podania się pojawiły. Widać, że zainteresowanie mistrzowaniem wciąż jest.

Hmm, mamy więc osobę, która zagadywała do mnie w kwestii Naboru na PW, mamy użytkowniczkę, której długo nie mogłem wybaczyć tamtej dawnej gry, no i tego trzeciego...

Moje wady: ortografia (-200pkt.), słabe opisywanie gdzie znajduje się bohater, i wiele.

No to już wiesz co musisz poprawić. W tej kwestii zapoznaj się z tą stronką: http://www.prosteprzecinki.pl/

Dalej... Michalinku, jakoś... dziwnie mi się twoją historię czytało. Może dlatego, że po opowiadaniu spodziewałbym się narracji w trzeciej osobie. I raczej w czasie przeszłym niż teraźniejszym... Tak jakbyś... chciał za dużo faktów przekazać na raz.

No i Soczek...

Przede wszystkim jestem strasznie leniwa, często nie mam ochoty na nic

JA CI ZARAZ DAM LENISTWO! Do roboty się bierz, ale to już :v

Soczkowa awansuje do dalszej rundy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam się zapisać kilka dni temu, ale skoro znów otwarty, to się zgłoszę.

Doświadczenie: Na innym forum (tu) przy Naborów na Moderatorów zostałam wybrana jako Opiekunka Opowieści. Potem, chyba kilka miesięcy, administratorka(Chay) zaproponowała mi okres próbny jako moderator globalny. Kilka dni potem jakaś inna moderatorka zrzekła się posady, więc objęłam jej posadę. Stworzyłam kiedyś, na innym forum, dom mojej postaci i wątek miał 39 stron.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Hmm... Prócz Eqeustrii? Wiem! Króla Lwa(KL)! Tyle fanów, że kilka mogłoby się tu zapisać.

Dlaczego Ty?: Na forum wpadam jako pierwszą stronę, kiedy tylko włączę internet. Mam też bujną wyobraźnię, co pomaga MG w sesji.

Wady, zalety (swoje, oczywiście): Jestem bardzo wrażliwa na błędy ortograficzne, nie na darmo dostałam dyplom 3 z ortografii, i jeszcze jako jedyna 6 z dyktanda. Być może będę reprezentować klasę, ale o tym tu nie mówimy. Bardzo rzadko przymykam oko na takie właśnie błędy. Moją wadą jest to, że nie jestem profesjonalistką w temacie wojen, ale jakoś takie sesję będę próbować zrobić.

Kontakt: Mail; [email protected]

Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Dam tu najlepsze, teraz wymyślone(świat KL) z moją lwią OC(by Chay):

Biały śnieg, który zaczął zasypywać piękną i niemałą okolicę, zaczęła uderzać w ciało brązowej lwicy o pomarańczowych oczach. Przeszkadzał jej, ponieważ się szybko topił i powstawała zimna woda. Bardzo zimna woda.

Biały proch, już opadły, zaskrzypiał pod jej łapami, które się spieszyły. Niemalże przedtem, o mało się nie przewróciła. Jeszcze wtedy miała cytat '' Spokojnie jak na wojnie.'' Jednak, pomimo bólu, musiała dobiec do swojego stada.

Ale zaraz, zaraz... Nie opowiedziałam wam tego, co zdarzyło się przedtem! Bardzo przepraszam, już wspomnę.

''Nasza bohaterka, czyli brązowa lwica z pomarańczowymi oczami i białym pędzelkiem ogona, nazywa się Karinda. Najmłodsza z rodu królewskiego stada Złotych Lwów. Czasami się nawet zastanawiała, czy w ogóle może należeć do tego stada. Przecież ma ciemną sierść, nie to co złote, rude lub ewentualnie białe lwy. Lecz każdy jej przyjaciel mówił, że ma złote serce. Choć czasem niecierpliwa, zawsze pomoże każdemu w potrzebie.

Przejdźmy więc teraz do historii;

Poranek na złotej sawannie lśnił, mieniąc się kolorami. Co prawda, był to częsty widok, lecz przywódczyni stada, Chay, złota siostra z łatkami na nogach, czuła, że stanie się coś złego, więc wygłaszała, żeby nie wychodzić spoza Lwiej Skały. A nasza główna bohaterka, musiała zobaczyć, co z kilkoma rannymi zwierzątkami. Jednak, gdy przyszła, znalazła... spaloną połowę Krainy Kwiatków, mieszkania Karindy.

W środku poczuła gniew... zaczęła biec przed siebie, nie zważając na nic. Dotarła aż do granicy Afryki. Nagle poczuła spaloną i szarą ziemię.

Trochę dalej, rozmawiało 8 lwów; 3 czarne, 2 szare, 1 biały i pozostałe złote. Wszystkie miały czerwone ślepia.

- Wygnańcy - Rzuciła cicho, powarkując. Próbowała się nie zdemaskować, śledząc wzrokiem złe lwy. Szeptały coś niezrozumiale, aż w końcu jeden z nich rzucił zdanie:

- Zabić Złote Lwy. - Reszta tylko przytaknęła, a brązowa w porę uciekła. Za tym ciemnym terenem było mnóstwo śniegu. Jednak, kawałek przed zimnym puchem, przewróciła się, pozostawiając małą ranę na łapie. ''

Jednak dobrnęliśmy do tego fragmentu. Więc go dokończę, jak już opowiedziałam.

Biegła, najszybciej jak mogła, by ostrzec stado. Jednak nie dała rady, i padła na śnieg z wycieńczenia. Ciężko sapała, stojąc na granicy śmierci.

Zaczęła żałować, że nie spędziła ostatnich chwil życia z rodziną i przyjaciółmi.

Obok jej łapy powstała mała czerwona kreska.

- To koniec - Powiedziała, żegnając się z życiem. Spuściła głowę, i już nią nie poruszyła.

Nazajutrz grupka tuzina lwów, w większości szare i czarne, przechodziły przez śnieżną pustynię, gotowe pobić ich dawnego wroga.

Nagle ich uwagę przykuło ciało lwicy. Lekko pobrudzone brudnym śniegiem. Miała na pysku uśmiech, ciesząc się, że już nigdy nie zazna bólu i walki. Ledwo jeden biały lew ledwie zdążył wziąć wdech, by przemówić, duża warstwa śniegu spadła na brązową, szczypiąc oczy ciemnych.

Bo mimo to, że lwica była ciemna...

... miała złote serce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Uczestniczyłem tylko w dwóch sesjach RPG.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Skyrim, Nasz ukochany świat ludzi, podróże w czasie, przestrzeni i wymiarach, fanastyka.

Dlaczego Ty?: Mam dużo wolnego czasu z czego większość po prostu marnuję. Myślę że to by było miłe zajęcie a i gracze mający u mnie sesje chyba by się nie zawiedli.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Wady:

- dosyć leniwy

- momenty braku weny

- mały zasób słownictwa

Zalety:

- bujna wyobraźnia

- dużo wolnego czasu

- miłość do różnego rodzaju opowiadań

Oraz coś czego nie potrafię zaliczyć ni do jednego, ni do drugiego:

- NIGDY niczego nie planuję

Kontakt (mail / gg / aqq / skype): mail: [email protected] skype: lind.l.tailor3

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Kremowa klacz o błękitnej grzywie i ogonie weszła do dużego pokoju pełnego książek. Wzięła jedną z nich, miała ona czerwoną okładkę a na niej napis zapisany ognistym pismem koloru złotego. Brzmiał on "Chornut". Zaczęła czytać na głos:

- Oto opowieść. Opowieść o kucyku który zmienił całą przyszłość.

Wtem do pokoju wszedł szary ogier o ciemnozielonej grzywie z raną idącą przez lewe oko. Otóż owa książka nie była książką a księgą zrobioną z papieru w którym była zaklęta dusza a pióro którym była pisana to mistyczny płyn nadający przedmiotowy magiczne możliwości. Każdy kto odczytał z niej choć jedno zdanie stawał się panem głównego bohatera.

- Zjawiasz się coraz szybciej. Jesteś mi potrzebny - odezwała się klacz.

- Do czego, ma Pani?

- Zrobisz zakupy

Ogier zirytowany aż upadł na ziemię. Dostał od klaczy listę tego co ma kupić. Wyszedł na zewnątrz, słońce świeciło jasno i pogodnie. Kucyki z okolicy gdy go widzieli nie reagowali negatywnie, wręcz przeciwnie, niektórzy nawet się z nim witali i uśmiechali. Było to spowodowane tym że Chornut zjawiał się tam prawie codziennie. Gdy wrócił z zakupami klacz siedziała w salonie. Był to duży pokój z wyjściem na zewnątrz do ogrodu. Na środku pokoju znajdował się niski stolik a wokół niego 6 kwadratowych czerwonych puf.

- Kupiłeś wszystko? - spytała.

- Tak. Jajka, mleko, sałata, ogórki, pomidory, chleb, mąka, pomarańcze, cukier i śmietana.

- Dziękuję. Nagroda tam gdzie zwykle.

Chornut zostawił torby z zakupami na blacie który oddzielał salon od kuchni. Przeszedł przez nią i ukrył się w następnym pokoju. Był to kolejny duży pokój, ale było w nim ciemno jak ciemna jest smoła. Szary kucyk usiadł i zamknął oczy. Gdy je otworzył były one białe a po chwili znów normalne, lecz nie był on już w tym samym miejscu. Był na gołej polanie gdzie otaczało go 5 kucy. Każdy z nich wyglądał tak samo, mieli czerwoną sierść i błękitne grzywy, nosili zbroje zrobione ze skóry, a w ustach trzymali małe miecze. Chornut natomiast miał zbroję stalową a w ustach trzymał szerszy miecz. Jeden z nich skoczył na szarego kuca z okrzykiem:

- ZDRAJCA!

Chornut uderzył go ostrzem najmocniej jak umiał... i stało się przeciął go na pół. Następnie skoczyło dwóch. Jednego kopnął tylnymi kopytami po czym zajął się drugim i wbił miecz w sam środek z taką siłą że przeszył go na wylot. Wyjął ostrze i podszedł do zwijającego się z bólu od kopnięcia i bezlitośnie zranił go śmiertelnie. Nawet ja nie wiem jak. Obrócił się i spojrzał na pozostałych dwóch. Jeden zemdlał. Chornut podszedł do tego który stał i powiedział:

- Uciekaj albo zostań tu i walcz. Masz wybór.

- ZDRAJCY ZASŁUGUJĄ NA ŚMIERĆ - odpowiedział i rzucił się na przeciwnika. W ten sposób zginął i on, i Chornut, tamten od ostrza "zdrajcy", a "zdrajca" od tego który "zemdlał", ponieważ ten tylko udawał by zadać cios ostateczny. Wtedy Chornut się obudził w ciemnym pokoju.

- Jak bardzo byś chciał, nie uda ci się, to historia - usłyszał zza siebie.

- Wiem, ale jakoś nie mogę się oprzeć.

Otóż pokój był pomalowany mistycznym atramentem dlatego bohater książki pisanej nim był w stanie odtworzyć jakieś wspomnienie z niej. Tak się kończy ta opowieść. Koniec

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszły mnie słuchy, iż udział w naborze może wziąć każdy - więc chcę spróbować.

Doświadczenie: Ogólnie jestem dość obeznany z tematyce RPG/PBF. Jestem organizatorem sesji w dziale Twilight Sparkle, oraz pomysłodawcą i ''szefem'' Magicznych pojedynków, znajdujących się w tym samym dziale (z czego to drugie jest bardziej rozwinięte, i pomimo nazwy występuje tam bardzo, ale to bardzo dużo motywów sesyjnych) Mogę stwierdzić, iż z początku moje zainteresowanie tematyką gier RPG zaczęło się od obserwowania sesji, jakie prowadzą Mistrzowie Gry na tym forum. Coraz bardziej zacząłem się tym interesować, aż w końcu, po otrzymaniu funkcji Avatara (dzięki której również nabyłem ogrom doświadczenia, ponieważ moja wyobraźnia musiała musiała funkcjonować non - stop, i tak też pracowała) pomyślałem, że wiem już wystarczająco dużo, aby zorganizować coś własnego w tych klimatach.. Tak też uczyniłem. Nie mam problemów z prowadzeniem i organizacją własnych sesji w dziale, w którym rządzę, a poza tym doświadczenia pisarskiego i bujnej wyobraźni mam na pęczki.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Z góry zgadzam się na to, aby gracz sam sprecyzował, jakie uniwersum mu odpowiada, wtedy byłoby łatwiej się dogadać i po wszystkich uzgodnieniach (z kulturą oczywiście) można ruszyć pełną parą i rozpocząć grę. Oto uniwersa, jakie mogę zaoferować:

  • Equestria (standardy)
  • Equestria z elementami współczesnej technologii
  • Steampunk
  • Eragon
  • Zwiadowcy
  • Dragon Ball (no co, fanów jest dużo, i nie widzę problemu, aby ktoś chciał zagrać sobie właśnie w tym uniwersum :v)
  • Final Fantasy
  • Dowolny świat zaproponowany/wykreowany przez użytkownika


    Dlaczego Ty?: Operuję bogatym zasobem słownictwa, jak już wcześniej podkreśliłem, nie od dziś stykam się z tą tematyką i organizuję sesje. Jeżeli już się do czegoś zabieram, wykonuję swoje obowiązki porządnie i staram się, aby uczestniczący z sesji byli zadowoleni z gry. Czasu mam sporo, z pewnością nie zabraknie mi go podczas prowadzenia następnych gier. Pogodziłbym to z pracą w dziale i dobrze rozdysponował wolny czas.

    Wady, zalety (swoje, oczywiście):
    Spis zalet:
    • Jestem osobą kontaktową, więc z wszelkimi pytaniami od graczy na temat sesji nie powinno być problemu.
    • Posiadam dość duże doświadczenie jeśli chodzi o sesje, jak również pisownię.
    • Mam talent pisarski. Głównie zajmuję się pisaniem krótkich, dość odbiegających od rzeczywistości opowiadań.
    • Ma wyobraźnia jest bardzo rozwinięta, jeżeli chodzi o przebieg akcji.
    • Zawsze staram się, aby rzecz pisana przeze mnie była oryginalna i na poziomie.
    • Stosuję się do zasad regulaminu forum.

    Spis wad:

    [*]Mam niską samoocenę.

    Kontakt (mail / gg / aqq / skype): Jedyny sensowny komunikator, z którego korzystam - GG. Mój numer to 42961045, jestem zawsze.

    Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

    W niewielkim pomieszczeniu pełnym cennych, eleganckich przedmiotów w których wykonanie włożona została ogromna doza pracy i starań oraz metali szlachetnych i trofeów otrzymanych za działalność na rzecz pozytywnego rozwoju społeczeństwa siedział przy biurku, na którym walało się pełno dokumentów, ksiąg oraz jeden kałamarz z atramentem niski ogier w średnim wieku. Był odziany w charakterystyczny dla bogatej elity garnitur, na swojej głowie nosił wysoki cylinder, na którym w niektórych miejscach można było dostrzec niewielkie, czyściutkie zębatki, przez których blask i czystość niemożliwe było zauważenie jakichkolwiek śladów zabrudzenia lub starości, nieprzydatności przedmiotu z powodu długości użytku. Wszystkie były połączone ze sobą maleńkimi sprężynami, które w wyniku bezpośredniego połączenia ze sobą i zębatkami tworzą dziwne wzory, najprawdopodobniej symbolizujące jedno z mitologicznych bóstw. Dodatkowo osobnik ten posiadał monokl, w złocistej obudowie z lekką, ledwo widoczną rysą na szkiełku, jednak zarysowanie te nie sprawiało mu dyskomfortu podczas korzystania z możliwości zmysłu wzroku. Na ogół starał się zachowywać powagę i opanowanie niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdzie. Innym osobom w swoim otoczeniu okazywał szacunek, niezależnie od rangi i wartości zawodu, gdyż liczył że taką postawą inni będą darzyć go tymi samymi pozytywami i fragmentami perfekcyjnego charakteru, jakie zostały zapisane powyżej. Właśnie ta pozytywnie nastawiona istota postanowiła wybrać się na spacer po parku, co uznawał za standardową czynność wykonywaną codziennie, bez wyjątku już od kilku lat pracy w tym jakże zacnym biurze, które było jego ''drugim domem'' - określenie to argumentuje zamiłowanie i ogromna doza chęci do wykonywanej pracy. Wyszedł z gabinetu, swojego miejsca pracy i z zamiarem przechadzki po parku, bogatym w zieleń i wiele organizmów, które żyją w tym środowisku. Miejsce to było szczególnie piękne i chętnie odwiedzane przez mieszkańców okolicy, ponieważ czyste i przyjemne powietrze wytwarzane przez dużą ilość zadbanych drzew, wytwarzane w skutek przeprowadzenia przez roślinę procesu fotosyntezy, aż zachęcało do krótkiego spaceru, odstresowania, chęci zaczerpnięcia odrobiny świeżego powietrza, które po prostu jest delicją dla zmysłu węchu. Akty wandalizmu zdarzały się tam bardzo, ale to bardzo rzadko - praktycznie w ogóle. Do tej pory tego typu incydenty zdarzyły się dwa razy, z czego każdy ze sprawców został ujęty i ukarany za swój niecny czyn. Tak więc jegomość udał się w stronę wyjścia - przed czym najpierw musiał zejść po schodach, aby jego oczom ukazały się drzwi. Drzwi ze złotą klamką, całe pozostałe w czystości, dobrze zabezpieczone przez włamywaczami i wandalami. Pewnym krokiem podszedł do drzwi, po czym je otworzył, wyszedł na zewnątrz budynku. Popatrzył na niebo, na którym malował się obraz zaledwie dwóch chmur a złociste słońce pokrywało swoimi promieniami całe otoczenie. Świetna pogoda, która pojawiała się coraz częściej dodatkowo zachęcała do codziennych spacerów. Piękne niebo o czystej, niebieskiej barwie, przypomniało mu pewne wydarzenie z dzieciństwa - namalowanie pierwszego w życiu obrazu, który jak to na pierwsze twory przystało, nie należał do najwybitniejszych, ponieważ na powierzchni płótna znajdowały się jedyne pomieszane za sobą różne odcienie koloru niebieskiego; momentami, wpatrując się w czyste niebo przypominał sobie ten właśnie obraz. Udał się bezpośrednio do parku, droga od jego miejsca pracy do okolic parku nie była specjalnie długa. Szedł, raz po raz spotykając swoich znajomych których często spotykał w tej okolicy. Zawsze mijali się po drodze, kiedy to oni wybierali się do biura w celu poświęcenia reszty dnia swojej pracy, on miał zamiar odbyć krótki spacer. Po paru kolejnych krótkich spotkaniach, oraz wymienieniu zwrotu powitalnego ''Dzień dobry'' między sobą, naszego bohatera zaczepił pewien nieznany mu kuc, którego ubiór był dość specyficzny, jednak ton głosu tajemniczego jegomościa był poważny a jego dobór słownictwa był godny podziwu, widocznie był świadomy iż zwraca się do poważnej, wysoko postawionej osoby, do której należy odnosić się z szacunkiem, jeżeli chcemy otrzymać konkretną i wyczerpującą odpowiedź na jakiekolwiek pytanie.

    - Przepraszam najmocniej.. Jeżeli nie miałby pan nic przeciwko temu, mógłbym zadać panu pewne pytanie, na które odpowiedź w obecnej sytuacji jest dla mnie dość istotną rzeczą w pewnej ważnej sprawie? - Zapytał nieznajomy, mierząc wzrokiem osobę, będącą adresatem jego pytania.

    - Zależy, na jaki temat i jak brzmieć ma takowe pytanie.. Czasu mi nie zabraknie, słucham pana. - Odpowiedział po chwili namysłu ogier, wyraźnie zainteresowany treścią pytania, jakie ma mu zadać jego rozmówca, skoro ''odpowiedź była bardzo istotna dla pewnej sprawy'', nie widział powodów, dla których nie miałby udzielić odpowiedzi.

    - Sprawa jest następująca - jak postąpiłby pan, gdyby nagle, zupełnie z niczego, w każdym miejscu cieszącym się popularnością oraz wieloma wspaniałymi rzeczami, które zachęcają do odwiedzania ich przez mieszkańców okolicy, w celu umilenia sobie wolnego czasu, zniknęłyby na wieczność, pozostawiając po sobie okropny ślad, mający na celu uprzykrzenie mieszkańcom Equestrii codziennej egzystencji? A prócz sprawiania ogromnego ciężaru kucykom, oddziaływałyby w bardzo negatywny sposób na środowisko naturalne. Gdyby wcześniej wymienione prawdopodobieństwa stałyby się rzeczywistością, jakich działań dopuściłby się pan, chcąc wyrazić swoją opinię na temat takowych wydarzeń? Inaczej - jaka byłaby pańska reakcja? - Zapytał, dość długo ciągnąc swoją wypowiedź, na którą oczekiwał drugi rozmówca.

    Ogier zaniemówił. Jego cały dobry humor jaki towarzyszył mu od rana i przez większość chwil w jego życiu, właśnie w tej chwili się skończył. Spojrzał z zaniepokojeniem na pytającego, po jego skroni zaczęły spływać krople zimnego potu, kiedy zauważył, że osobnik, z którym przeprowadzał wymianę zdań, zaczął szyderczo uśmiechać się do niego. Nie wiedział, dlaczego, typek ten zaczął wywoływać u niego strach, to, o czym mówił, i jego groźne spojrzenie skierowane wprost na niego, świadczyły o tym, jakby... To, o czym mówił, miało stać się rzeczywistością, i to za sprawą istoty, która pojawiając się znikąd nastraszyła go swoją wizją katastrofy środowiskowej i być może dużo gorszych rzeczy, w dodatku pytając, jak zareagowałby na taki obrót spraw.. oburzające. W międzyczasie uśmiech zniknął z twarzy osoby, która wystraszyła spacerowicza.

    - Rozumiem, że nie otrzymam odpowiedzi, tak? Wielka szkoda, bowiem zadałem sobie wiele trudu, aby odnaleźć pana i dowiedzieć się paru cennych informacji o opinii publicznej na temat wcześniej wymienionych przeze mnie czynników mogących oddziaływać negatywnie na całą tutejszą społeczność, i nie tylko. Cóż, trudno, nie można mieć wszystkiego, czego się zapragnie, żegnam pana ozięble. - Powiedział lekko zrezygnowany ogier obracając się a następnie powoli oddalając się od stojącego w bezruchu pracownika biura, patrzącego, jak ów jegomość odchodzi, aż w końcu znika gdzieś w tłumie ludzi.

    - Ehh, przez jakiegoś dziwaka straciłem tylko czas, który miałem przeznaczyć na miłe spędzenie czasu w towarzystwie miłych ludzi i delektowanie się czystym powietrzem... - pomyślał obwiniając samego siebie o to, że przez własną głupotę dał się nabrać na banalny żart okolicznego żartownisia, który zaczepił go i zadał pytanie nie miejące ani krzty sensu.

    Postanowił ruszyć dalej, i w końcu dotrzeć do parku. Przestał przejmować się już ironią, z jaką odniosła się do niego jedna z osób, która obraca wszystko w żart i zależy jej tylko i wyłącznie na tym, aby ktoś poważnie potraktował coś, czego w zasadzie poważnie odebrać nie powinien. W końcu, dotarł do zamierzonego miejsca. Widok, jaki zastał, w żadnym, nawet najmniejszym calu nie różnił się od tego, co zaobserwował odwiedzając to miejsce poprzednim razem. Duża ilość pięknych, zielonych drzew idealnie zdobiła okolicę; ptaki wiły gniazda na gałęziach drzew, niektóre z nich siedziały na gałęziach i z dźwięków, jakie wydawały udało im się ułożyć piękną melodię, natomiast na ławkach można było spostrzec młode kucyki, prowadzące ze sobą dyskusję w żywy i entuzjastyczny sposób. Zasiadł na jednej z wolnych ławek biorąc duży oddech świeżym powietrzem, niestety, przemyślenia na temat dialogu z nieznajomym kucykiem wróciły do niego. Wiedział dobrze, że pewnie jego pytanie było jedynie bezsensownym, głupim wygłupem, ze strony młodzieńca spragnionego wycinania kawałów innym, jednakowoż, coś nie dawało mu spokoju. Czuł się bardzo dziwnie, jakby to wszystko miało stać się rzeczywistością, co za tym idzie - nastąpiłby kres dobrobytu. Był zły na siebie, za to, że zamiast cieszyć się momentem, który spędza w jego ulubionym miejscu do przerwy w pracy, poświęca na spekulacje zamiarów jegomościa który wystąpił z dość nietypowym pytaniem. W końcu postanowił, iż nie będzie myślał na temat jednego głupiego wybryku, tylko odpocznie w spokoju.

    * * *

    Wtem jego nozdrza wypełnił nieprzyjemny zapach dymu, spalenizny. Usłyszał, jak liczne osoby przebywające w parku krztuszą się dusznym, ciężkim powietrzem. Niebo okryły barwy lekko zgniłego odcienia koloru pomarańczowego a z pięknych i bujnych dotychczas drzew, niegdyś zdobiących dumnie to miejsce, zaczęły spadać całkowicie zasuszone i kruche liście. Trawa kompletnie zgniła a z niewiadomych lokalizacji zaczął wydobywać się dym, a w niektórych miejscach na bezlistnych i suchych gałęziach drzew można było dostrzec taniec małych języczków ognia. Powietrze było wyraźnie czymś strute; każdy oddech z minuty na minutę stawał się coraz cięższy, kucyki zaatakowały nagłe duszności spowodowane okropną wonią - niegdyś park, który stanowił klejnot tutejszej okolicy zamienił się w istną okropność. W jednej chwili naszego bohatera ogarnęła panika, gdy zorientował się, że słowa nieznanego mu jegomościa okazały się prawdziwe. Czym prędzej zaczął uciekać ze skażonego miejsca, ale oddychanie sprawiało mu w obecnej sytuacji spory dyskomfort z wiadomej przyczyny. Nagle spostrzegł, że poza terenem zniszczonego parku też dzieją się dziwne rzeczy; z drzew zaczęły opadać liście, które po zetknięciu z ziemią układały się stosy suchych liści, natomiast wygląd drzew był wręcz odstraszający, były one całkowitym przeciwieństwem tego, co można było podziwiać w całym mieście jeszcze parę godzin temu. Budynki zaczęły pokrywać dziwne barwy a styl budowli zmienił się diametralnie. Wkrótce, zmiana otoczenia możliwa do zaobserwowania została absolutnie wszędzie z tą różnicą, że duszna atmosfera minęła, a wszystko stało się dużo bardziej zadbane, jednakowoż zachowało swoje nowe barwy, w ich złocistym odcieniu. Obecnie, znany nam bardzo dobrze ogier zasiadał w swym biurze. Majestatycznie umoczył końcówkę pióra w kałamarzu, po czym przyrząd służący do pisania tekstu zaczął płynnie ‘’tańczyć’’ na kartce papieru w pewnym małym zeszycie. Zeszyt ten pełnił funkcję osobistych zapisek sekretarza, w których opisywał swe przemyślenia, opisy ważnych dla niego wydarzeń. W końcu, pióro zeszło z kartki zeszytu, wrzucone przez pisarza z powrotem do kałamarza. Treść tego wpisu brzmiała dokładnie tak:

    ‘’Dzisiejszy dzień był doprawdy ekscytujący, a zarazem jakby… Dezorientujący.

    Dlaczego tak to opisuję?

    Dzisiejsze wydarzenia były doprawdy dziwne, lecz prawdziwe. Wykonując rutynową czynność, przez przypadek spotykam nieznajomego, który pyta się mnie, jakbym zareagował na to, że miałby się odbyć, że tak to nazwę ‘’renesans’’ otoczenia i osób tutaj zamieszkałych. Co ja mogłem odpowiedzieć.. nic. Zmroził mnie strach, panika. W tej okolicy żyły naprawdę porządne kucyki, było tu wiele ciekawych miejsc, wartych odwiedzin i częstego poświęcania czasu na przesiadywanie w nich. A wizja utraty bądź popsucia tego wszystkiego była dla mnie najgorszą myślą, jaka usnuła by się w mej głowie. Postanowiłem nie odpowiedzieć na pytanie i uznać cały ten dialog na głupotę pytającego, lecz wizja została. Co więcej, okazała się rzeczywistością. Na początku trwania tegoż procesu, dział się chaos i zamieszanie. Kucyki uciekały, dusiły się, otoczenie stało się obskurne i posępne jednak nie wiedzieć czemu to wszystko zaczęło przeistaczać się w.. nowe miejsce, o nowym stylu. Złote budynki, sięgające niemalże nieba, genialnie urządzone wnętrza, ratusz, ogromna tarcza zegara, biblioteki - to wszystko spotkało swoiste ‘’odnowienie’’. Czyżbym przeżył i był zarazem naocznym świadkiem nastania swego rodzaju nowej ery i jak będę radził sobie w przyszłości? Czas pokaże. Jak na razie, staram się odnaleźć w nowym otoczeniu, po tak wielkich zmianach.

    Podpisano: Lazarth''

    W momencie, kiedy schował zeszyt z zapiskami i poszedł coś przekąsić ktoś, kto znajdował się dużo wyżej niż sięgał najwyższy budynek w mieście, zasiadł na jednej z ciemnych, okrytych mrokiem nocy chmur. To powszechnie znane i legendarne stworzenie było hybrydą kucyka i paru innych zwierząt, posiadał on tytuł Pana Chaosu. Tym razem miał na głowie bardzo wysoki cylinder, w którym dolna część została obciążona przez różnorodne, małej wielkości części urządzeń mechanicznych; najwyżej znajdował się duży, tykający zegar. Zza pazuchy wyjął szklankę z gorącą czekoladą, po wypiciu łyku wypowiedział do siebie słowa, które w zasadzie były głośnymi myślami:

    - Interesujące. Podoba mi się ta okolica, szkoda tylko, że później nie będę w stanie ponownie go odwiedzić. Cóż, poczekam, aż przyzwyczają się do zmian, a później zaczynamy zabawę od początku! – powiedział radośnie, a ostanie, donośne zdanie rozeszło się echem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...