Skocz do zawartości

Wojna - Sombra kontra my!


Lunaris

Recommended Posts

Znalezienie baru jakimś ekstremalnie trudnym zadaniem nie było. Szybkim krokiem wszedłem do jednej z knajp, zlokalizowanych nieopodal portu lotniczego. Budynek nie wyglądał najlepiej, tym bardziej, że w oknach brakowało szyb. Gdy tylko popatrzyłem na bywalców baru, zrozumiałem, dlaczego. Najwyraźniej częściej wychodzili oknami, niż drzwiami - chociaż słowo wychodzili należałoby wziąć w duży cudzysłów. Rozsiadłem się przy stoliku, zamówiłem piwo i zacząłem nasłuchiwać.

Link do komentarza

Crystal cały czas obserwował pałac i okolice. Dzięki swojej magii mógł pilnować każdą istotę wewnątrz. Był gotów zareagować na każde nietypowe zachowanie, a dzięki pamięci kryształów wiedział, co dla kogo jest typowe.

A reszta nudziła się, gotowa w każdej chwili odpowiedzieć na wezwanie przyjaciela i prowadzącego.

Link do komentarza

Charakter Loci * nie locki* w towarzystwie tego dziwnego wilka gwałtownie zmieniał się z życzliwego i dobrego na pełen nienawiści. Wilczyca nie panowała nad tym.

- Taki ktoś jak ty dać mu grupę? *zachichotała* Pass..... Już mam jakąś władze więc się wynoś! *warknęła*

Wilczyca chciała odlecieć, ale uznała, że bezpieczniej będzie iść lasem. Idąc na trafiła na grupke (z komputerem na czele) schowała się w zarośla.

- Nowi do zabawy.

Link do komentarza

-Ach te głupie zwierzęta.

 

Powiedział do siebie zmieniając swą postać ponownie na ludzką. Teraz stał tam młodzieniec, w długim czarnym warkoczu i małej bródce. Miał na sobie gustowny frak, w lewym oku monokl, a w ręku neseser. Ruszył śladem wilka jednak nieśpiesznie, musiał znaleźć kogoś innego. Jego buty stukały dźwięcznie o podłoże mimo iż on sam wydawał się iść tuż ponad ziemią.

Link do komentarza

-Nadal mam to dziwne wrażenie że ktoś nas obserwuje...

-Nie przesadzaj niby kto i jak?-odpowiedział Aion.

-Nie wiem, ale coś jest nie tak.

-Wróćmy kur** do pracy!-krzyknął maciek.

-Weźmy wszystko i w nogi.

-Spoko.-odpowiedział Aion. Wzięliśmy kilka ważniejszych dokumentów i skierowaliśmy się do wyjścia.

Link do komentarza

Okazało się, że bar doskonale nadawał się do pozyskiwania informacji. Po dwóch kolejkach wiedziałem już, że gdzieś w Equestrii widziano grupkę umarlaków, zaś sombralandzkiego ministra kontrwywiadu widziano w dwóch miejscach jednocześnie. Ciekawe, czy w pałacu już o tym wiedzą? Pewnie nie; muszę im o tym powiedzieć. Zapłaciłem, wstałem i wyszedłem ze speluny, po czym skierowałem się w stronę rezydencji Sombry.

Link do komentarza

Jadąc tak przez las na Nieumarłych koniach, rozmyślałem nad ważnymi rzeczami

-Panie chyba się zgubiliśmy-przerwał moje rozmyślenia głos Ghonta

-Jak to?-rozglądając się zobaczyłem zero cywilizacji

-Oh shit-powiedziałem szybko

-Jest dobra wiadomośc niedaleko jest cmentarz

-Świetnie zatrzymamy się tam-nagle usłyszeliśmy szelest krzaków

-Co to było

-Nie wiem-po czym jechaliśmy dalej

Link do komentarza

Crystal był skupiony na każdym kucu, będącym w pałacu. Nagle kilkoro zwróciło na siebie jego uwagę, biorąc jakieś dokumenty, których nie powinni brać. W ogóle nie powinno być ich w pałacu. Czuł od nich dziwną magiczną sygnaturę.

-Semil, Mos, Quer, do południowego wyjścia pałacu - poinformował swoich towarzyszy - Stać w bramie, póki nie każę wam przestać.

-Ale po co?

-Zgadniecie, jak się pojawię.

 

Po kilku chwilach, wspomagając się magią, trójka czekała na swojego towarzysza. Gdy mijała ich grupka kucy z podłoża nagle zaczęły rosnąć kryształy, tworząc dookoła wszystkich kopułę. Z podłoża wyrósł jednorożec, ubarwieniem podobny do kryształowych kucy, choć całkowicie nieprzeźroczysty.

-Oddawaj te dokumenty i gadaj, kto zlecił ci ich kradzież - zwrócił się do nieznajomych.

Link do komentarza

Co powinien zrobić każdy normalny dypromata, goszcząc w obcym i całkowicie nieznanym kraju? Oczywiście udać się w delegację do lokalnego cadyka. Tylko co zrobić, jeśli ów cadyk jest według wszelkich znaków na niebie i ziemi koniem? Nic to, prawdziwy mężczyzna znajdzie wyjście z absolutnie każdej sytuacji. Do podobnych wniosków doszedł towarzysz Antoni Kupała, gdy udało mu się roztworzyć powieki, zwlec z barłogu oraz doprowadzićdo względnego porządku umysł i ciało. Całe to doprowadzanie do porządku składało się głównie z osuszenia zarekwirowanego jednemu z tych śmiesznych koników sporego kufla cydru, wygładzenia namiastki munduru, włosów i brody, a także intensywnego płukania się w misce z wodą. Woda wkrótce wylądowała za oknem, co spotkało się z głośnymi wyrazami dezaprobaty przechodniów. Wszystko razem zajęło bodaj czy nie dwadzieścia minut. Po tej toalecie porannej brodacz, w stanie nieco lepszym niż przed chwilą, zeszedł po schodach do wspólnej sali. Większość jej powierzchni zajmowali leżący pokotem, chrapiący żołnierze. Mężczyzna ogarnął wzrokiem otoczenie, nabierając powietrza.

- Wstawać, towarzysze! Słońce wysoko, konie trzeba napoić, ale na jednej nodze! - wrzasnął na całą oberżę, z rozmachem kopiąc w jakiś taboret, by wywołać trochę hałasu. Poskutkowało. Wzwyczajeni do względnej karności krasnoarmiejcy pozbierali się, stanęli w pozycji w domyśle na baczność, po czym jeden z nich wyszedł na zewnątrz, by spełnić polecenie dowódcy. Reszta w ciszy oczekiwała na ewentualne polecenia.

- Dzisiaj będziecie mieli dzień wolnego, bo idę z wizytą do szefa tego kolorowego stada. Przejdziecie się po okolicy, popijecie tego czegoś - mówca wskazał na rozbitą beczkę po cydrze - zgromadzicie trochę informacji. Czego wam nie wolno? Otóż nie kradniemy, nie bijemy, nie nabijamy się z mieszkańców i pod żadnym pozorem nie próbujemy ich ujeżdżać. Na czas mojej nieobecności funkcję dowódcy będzie pełnić towarzysz Helmut Kisch. Pytania?

 

Pytań żadnych nie było, więc Kupała odnalazł wśród swoich ludzi Rondla i Petraitisa. Postanowił bowiem zabrać ich ze sobą. W niedługi czas potem wymieniona trójka błądziła ulicami miasta w poszukiwaniu siedziby grododzierżcy, radnego, czy cholera wie jak tutaj nazywał się przywódca. Sądząc po wyglądzie okolicy pewnie król.

 

(Tutaj jest drobna kwestia. potrzebuję kogoś, kto robiłby za władcę miejsca, do którego trafiłem. Cadance czy Sombra. Whatever.)

Link do komentarza

("Cadence"? ale jeśli chodzi o odegranie postaci to ja albo PiekielneCiastko możemy się tym zająć. My bo mamy już swoją stronę... albo w ostateczności żeby nie było że Celka kogoś faworyzuje jak i dlatego że nie bierze jakiegoś specjalnego udziału w wojnie [po co w to jeszcze Equestrie mieszać?] możesz sam coś zaimprowizować tylko no wiesz... niech po wyjściu Komisarza Kupały Equestria dalej była na mapie pod tą samą nazwą...)

Link do komentarza

(Bez obaw. Gram Kupałą "kanonicznym". Nie piastuje stanowiska komisarza, dowodzi pojedynczym oddziałem Armii Czerwonej w czasie rewolucji 1917 i późniejszej wojny domowej. Chyba wspominałem. Ale jest tu jeden komisarz. Polityczny mianowicie. Michał Rondel. Jak będę miał czas, to w następnym poście opiszę wam postaci. Co do Cadance, wszystko rozbija się o to, że nie jestem w Equestrii. W opisie było o kryształach.)

Link do komentarza

Pierwsza reakcja jaką Salar "wydał" z siebie była

- Na panteon pięćdziesięciu Bogów gdzie my jesteśmy?!- to była właśnie reakcja po pięciu minutowej obserwacji wioseczki ,którą zobaczyli po wyjściu z lasu. Corhos pretoria też nie dowierzała własnym oczom KUCYKOWA PLANET. Naprawdę takie coś istnieje zastanawiali się przez chwile.... 

Salar wstał i powiedział - Dobra idę się przywitać- popatrzono z na niego z niedowierzaniem - co się tak gapicie ,tak tak idę się przywitać ,bo może macie lepsze pomysły?- obejrzał wszystkie twarze - tak myślałem, wrócę za jakiś czas rozbijcie se obóz przy lesie. Zszedł w dół na drogę i poszedł w stronę wioski. Po krótkiej chwili był już przy wejściu do wioski ,wziął głęboki odech - no to lecim na Szczecin. Poniacze patrzyły na niego z zainteresowaniem ale jakoś nie miały czasu się zajmować ów osobom. Po małym spacerku (ograną cała wiochę) ,wstąpił do karczmy "Pod Rozbrykanym Kucykiem" gdzie usiadł i napił się trunku jaki mu zaproponował karczmarz......

Link do komentarza

( What's up bitcheeeeeeeees! Postanowiłem, że wrócę do zabawy więc oto i jestem. Mógłby mi kto streścić co się działo i dzieje byłbym wdzięczny.)

Statek Bractwa Płomiennej Zorzy wszedł w atmosferę planety 

- Dobra czas włączyć hamulce. Wyrównać lot i uziemić nas.

Powiedział mężczyzna w pancerzu, który wyróżniał się bardzo od innych.

- Tak jest Bracie Gedrinie! Przygotowuję się do odpalenia silników hamujących.

Zameldowała postać przy sterach. Po chwili dało się słyszeć 2 wybuchy przy bokach pojazdu.

- Co to było? Czy wszyscy są cali?

- Sądzę Sir, że to poszły nasze hamulce.

- Czyli, że co się teraz stanie? Zdołasz nas bez tego sprowadzić na ziemię? 

- Pewnie, na ziemię to pójdzie gładko. Dla niektórych trochę za szybko i pod złym kątem, ale nas uziemię. 

Zapewnił pilot. Głównodowodzący czyli Brat Gedrin podszedł to mikrofonu.

- Halo? Halo? Nie wiem czy dobrze mnie słychać, ale chciałem wam zakomunikować, że te wybuchy to nasz system spowalniający opadanie. Radzę zachować spokój i ZAPI***ALAĆ DO KOMÓR DESANTOWYCH ZARAZ SIĘ ROZWALIMY!!!!!

Na pokładzie panował spokój nawet podczas ostatniej części komunikatu. Dopiero po chwili wszyscy po przetworzeniu informacji wpadli w panikę. Włączył się alarm. Czerwone światło sprawiało na korytarzach wrażenie grozy, ogromnego niebezpieczeństwa i nieuchronnej zguby, potem na korytarzu zapalono też zwykłe lampy, żeby lepiej widzieć gdzie się idzie i to wrażenie tak jakoś prysło.

Każdy biegł do swojej kabiny zabierał swoje rzeczy, broń amunicję i rację żywnościowe, oczywiście w różnych proporcjach w zależności od indywidualnych potrzeb każdego Brata i Siostry. W końcu banda rozwrzeszczanych pancernych ciał biegiem udała się w stronę przeznaczenia. Na korytarzu wrzało każdy starał się dostać do kapsuł jako pierwszy. Panikę podsycały liczne mniejsze wybuchy i gdzieniegdzie pożary. Te zdarzenia zaowocowały różnymi dziwnymi sytuacjami. Pewien saper nie sprawdził czy ten granat co się zaklinował w szafce i został z niej wyrwany ma jeszcze zawleczkę. Pewna pulchna postać, która skutecznie tamowała ruch obustronny wbiła się do kapsuły z takim rozpędem, że się nie zaklinowała, ale właz nie wyglądał już tak dobrze jak kiedyś. 

Ty-ty-ttytytyty-ty-ty Tymczasem

Na mostku było trochę spokojniej Głównodowodzący wziął swoją torbę zaopatrzeniową pewną walizkę i wraz z pozostałą spakowaną ekipą mostku wsiadł do dużego pokoju zamknął właz siadł obok i naprzeciw innych tak jak oni się przypiął do miejsca. Pokoik się odczepił i poleciał w stronę powierzchni i gdy był już bardzo blisko odpaliły się jego i silniki hamujące i po chwili one też odpadły poleciały trochę wyżej i wybuchły. Lądowanie było trochę twarde. Wszyscy wyszli z pokoiku i Brat Gedrin powiedział.

- Dobra gdy wszystko już ucichnie sprawdzimy ile osób przeżyło ile sprzętu jest mamy sprawnego. No, i trzeba jeszcze zabezpieczyć wrak. Tak czy siak witamy na nowej planecie!

Rozejrzał się po okolicy.

- Jest pustynia, ale z tamtej wydmy będzie lepszy widok. 

Kawałek palącej się pogiętej blachy spadł nieopodal niego.

- Ale rozeznanie zrobię później.

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...