Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

Alchemik siedział przy stole karczmy, patrząc po różnych kucykach. Niektóre obserwowały go dość podejrzliwie a niektóre w ogóle nie zwracały na niego uwagi. Zdążył już przyzwyczaić się do swojej postaci ale czuł lekką obawę odrzucenia a nawet obrzydzenia ze strony innych.
- Mam nadzieję, że ciągle smakuje mi kanapka z owsem. To był mój przysmak.
Stalowy kolejny raz się uśmiechnął, jednak tym razem z mniejszym entuzjazmem.
- Yellow chciał pokazać mi kuźnię ale poszedłem z wami. Będę musiał go później zapytać gdzie się znajduje.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow na te słowa lekko się zamyśliła. Teraz do świadomości Sandstorm dotarło, iż na ścianach pokoju umieszczone były w pochwach liczne sztylety, które wyglądały fachowo i iście zabójczo. 

- Powiadasz, że ktoś inny przejmuje kontrolę nad tobą, gdy się przeistaczasz. Czy to nie będzie stanowiło problemu? Bo jeśli chodzi o CM to nie ma problemu po pierwsze strażnicy miejscy noszą swe mundury poza tym da się bez problemu zamalować Ci bok. Ale martwi mnie to, że tym changelingiem nie będziesz Ty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A czego się boisz? Że zdradzę waszą kryjówkę? Przecież mógłbym podsunąć pomysł Sandstorm żeby wyjść się rozejrzeć, a potem zdominować i już to zrobić. A może, że kogoś zabije? Było już ku temu wiele okazji. Tylko bądź jednego pewna, nie jestem osobą, która po przyciśnięciu do muru pęka. Tylko wie, że jeśli mi wszystko odbierzesz, to wtedy ja nie będę miał już nic do stracenia. Zanim mnie złapano i zmieniono, sam jeden zabiłem moimi ostrzami paręnaście Changelingów. Nie czuję żadnej więzi czy obowiązku wobec tych słabych Podmieńców, którzy dobrowolnie dają się kontrolować. Jeśli ktoś stanie mi na przeszkodzie nie będę miał dla niego litości.

Podczas rozmowy oczy Sandstorm zaczęły robić się coraz bardziej zielone, powoli wstała ze swojego miejsca i z miną pełną nienawiści wolno lecz stanowczo zbliżała się do stołu. Nagle na twarzy Shapeshiftera pojawił się uśmiech, lecz nie należał on do tych wyrażających jakąkolwiek pozytywną emocję.

- Czy chcesz usłyszeć coś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Co do kanapki... nie wiem co powiedzieć... dieta niezależnie od ciała się nie zmienia... tak myślę.-powiedział lekko zmieszany.-co do kowadła... kiedyś widziałem jak pewien kowal wyrabiał miecze, ale byłem za młody by się zbliżyć, no wiesz płynny metal, ciężkie młoty i tak dalej.

-A od nośnie jaskini to gdzie jest skrzydło magiczne?-zapytał Blue. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem czy was to obchodzi - Alchemik spojrzał po przyjaciołach - jeśli chcecie, to możecie nazywać mnie "Stalowy". Nigdy nie lubiłem tego przezwiska ale swojej natury nie zmienię. Zawsze będę mieć automaty czy tego chce, czy nie. Tak samo zawsze ktoś wymyśli dla mnie niemiłą ksywe czy mi się to podoba, czy nie...
Rebon zatrzymał się i pomyślał przez moment. Po chwili odezwał się znowu:
- Chyba zaczynam gadać od rzeczy. Głód mi doskwiera.
Uśmiechnął się i założył ręce za głowę.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal siedziała nie odzywając się. Popatrzyła po niektórych kucykach, które były w karczmie. Od razu sparaliżował ją strach i miała uczucie, że wszyscy patrzą na nią. W brzuchu poczuła nieprzyjemny skurcz.

- Um... j-ja... - Już chciała powiedzieć, że się źle czuje, ale szybko się rozmyśliła, żeby jej towarzysze się nie martwili. Odkaszlnęła i odezwała się raz jeszcze.

- Czy... będę mogła gdzieś tutaj kupić wodę, żeby zapełnić swój bukłak? Bo jakoś nie widzi mi się, żeby podczas dalszej podróży umrzeć z pragnienia - wyszeptała.

Angel zeskoczył z jej grzbietu na stół i spojrzał na Blue, Rebona i Nicka swoim zimnym spojrzeniem. Głośno prychnął i zaczął tupać prawą, tylną łapą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis rozglądał się po sali przez chwilę.Cicho powiedział - Zatem to jest skrzydło magiczne.Nie jest to samo co Akademia,ale powinno wystarczyć.Po czym jeszcze raz sprawdził która godzina.Teraz mógł już działać.Podszedł do pierwszego z brzegu kuca powiedział:przepraszam,Jestem Atlantis.Wysłała mnie tu Shadow.Powiedziała mi iż będę mógł tu znaleźć miejsce na moje eksperymenty magiczne.

 

Tymczasem Blue która przebywała w karczmie,usłyszała słowa Animal.Po czym zwróciła się do niej:Chodź ze mną,Zaś co tyczy się do was Rebonie i Nicku,spytajcie barmana o czy ostatnio nie przybył ktoś nowy.Ruszyła w miejsce gdzie skąd można wziąć wodę

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-hmmm fakt w normalnych warunkach może i był by to problem, ale teraz w kwaterze rebelij, gdzie każda para rąk się liczy chyba nie, ale jeśli ma ci to pomóc pójdę razem z tobą.-Nick wstał i podszedł do Rebona.-A może też sobie jakąś małą przekąskę na wzmocnienie wezmę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- We dwóch zawsze spoko.
Alchemik stanął przy barze. Zastanawiał się co może kupić a jednocześnie obserwował karczmarza. Po chwili zwrócił się do niego:
- Witam szanownego pana! Jestem Rebon zwany Stalowym Alchemikiem. Czy mógłbym coś zamówić do jedzenia?

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaiste, Grim doszedł do podobnych wniosków co spoglądający na niego Yellow. Logicznym rozwiązaniem zdaje się więc zdać ekwipunek mogący zwrócić uwagę strażników. Tylko, że kucyk niełatwo obdarzał innych zaufaniem, a i skan wzbudził jego podświadomą dezaprobatę. Otrząsnął się po nim nieznacznie, jakby przeszedł przez przeciąg. Z myślą, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, odłożył do skrzyni puklerz, a następnie począł zdejmować z siebie kolczugę.

- Panowie wybaczą, za chwilę doprowadzę się do porządku. - oznajmił z cicha. Nagle zastanowiło go, jak niecodziennie wygląda w tym pancerzu oraz to, iż czuje się w nim lepiej niż kiedykolwiek przypuszczał. Gdy tylko kolczuga znalazła się w skrzyni, dołączył do niej miecz, takiż sam los spotkał juki, położone z wyjątkową ostrożnością. 

- W środku są leki i prowiant. Proszę o dobre zabezpieczenie skrzyni, jeśli łaska. I niech nikt tam nie zagląda - zrzędził, grzebiąc w wyposażeniu. - A, jeszcze jedno. Mogę wziąć pistolet, czy będzie zbyt widoczny?

O nóż nawet nie zapytał, ukrywając go w kurtce. Starał się umieścić broń tak, aby łatwo było po nią sięgnąć tak w razie czego. Z juk wyjął jeszcze trochę pożywienia oraz bukłak, z którego pociągnął kilka solidnych łyków i szybko, by nie zabierać za dużo czasu zapakował go z powrotem. Przeżuwając jedzenie, oczekiwał na odpowiedź wojaka.

 

(Tak przy okazji, wiesz Kapi, iż posiadam kompas i lunetę? Zupełnie zapomniałem...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po drobnym przepakowaniu ciemnordzawy ogier uznał, iż jest gotów do drogi. Pistolet postanowił jednak pozostawić, strzelanina mogłaby się źle skończyć, jak uznał.

- Oczywiście. Prowadź, spryciarzu. - odparł spokojnie, patrząc na towarzysza.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

​Shadow patrzyła bez słowa na swego zadziwiającego gościa. Po chwili w zamyśleniu spytała głosem znów pozbawionym emocji.

- Masz jakieś doświadczenie w szpiegowaniu wyciąganiu informacji i wcielaniu się w kogoś innego? 

 

Na Atlantisa spojrzał kuc w średnim wieku w niebieskiej długiej szacie, sam był koloru błękitnego. 

- No cóż, hmmm, tak... można tu przeprowadzić eksperymenty, chodź za mną.

Przeszli wśród kilku regałów z książkami i dotarli do zasłoniętych przez nie wind. Wsiedli do jednej z nich i zjechali trzy piętra w dół. Atlantis zobaczył średniego rozmiaru jaskinię, w której zapaliło się kilka białych run i oświetliły wszystko. Była tam mała półeczka z książkami, stół z aparaturą alchemiczną i otwartą księgą na podkładce. Poza tym szafki z nieznaną zawartością.

- Proszę bardzo, możesz tu robić wszystko co może przydać się rebelii -  stwierdził mag, po czym wsiadł do windy z zamiarem powrotu na górę.

 

Tymczasem Blue i Animal udały się nad jeziorko, skąd klacz mogła zaczerpnąć tyle czystej źródlanej wody ile tylko chciała.

 

Nick i Rebon podeszli do baru. Barman zrobił dziwna minę gdy spojrzał na ludzkiego przybysza.

- Emmm ekhem, kim Pan jest? - zwrócił się lekko przerażony, choć uprzejmy do Rebona.

 

Tymczasem przy wejściu Grim wypakował do skrzyni olbrzymią ilość najróżniejszych rzeczy, z których większość pokryta była zaschniętą krwią i zaczął wyglądać jak standardowy kuc ze wsi. Raczej nie powinien mieć problemów ze strażnikami, jednak gdy Wiktor zapytał się go czy już idą strażnik spojrzał na niego znacząco, a raczej na jego wielki wystający zza pleców muszkiet.

- Nie jestem ekspertem, ale jakbym na miejscu strażników zobaczył takie cacko, to bym to sobie zarekwirował, a Was moze wtedy spotkać nieprzyjemny los. Przykro mi ale z czymś takim nie mogę Pana wypuścić.

Yellow także zwrócił się do Wiktora 

- Kapitan  ma rację, mało który mieszczanin posiada muszkiet i chodzi sobie z nim beztrosko po mieście.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis pozegnal maga,po czym wzial sie do roboty.Zaczal od sprawdzemia godziny.Nastepnie zaczal inkantacje zaklecia na maszyne myslowa,ktora miala zajac sie opracowywaniem danych.Zas po skonczeniu roboty jeszcze raz sprawdzi ktora godzina.

Tymczasem Blue zwrocila sie Animal.Tu mozesz zaczerpnac wode,ja zas rozejrze sie w poszukiwaniu tych kucy,ktore spotkalismy.Mam jedno pytanie:Skoro chcesz pomoc w opatrywaniu rannych,czy potrafisz opatrywac kuce.Po otrzymaniu odpowiedzi zaczela wypatrywac tych kucy

Blendy sa bo pisze z telefonu.Zas bede dostepny w sobote wieczorem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech aż wstyd się przyznać, ale pomysliłem się co do muszkietu Wiktora zatem EDIT wydarzeń :

 

Teraz, gdy już wszyscy zostawili co potrzeba w skrzyniach, strażnicy zamknęli ją dobrze, specjalnie pokazując Grimowi, że kłódka trzyma.

- Jeśli Pan sobie życzy, byśmy nie dotykali niczego, w takim razie... - rzekł kapitan straży rzucając ogierowi klucz do skrzyni, na znak, że nie nikt poza nim jej nie otworzy. 

- A teraz w drogę - Stwierdził Yellow, jednak bez entuzjazmu, otwierając drzwi, a raczej żelazne wrota. Te otwarły się bezdźwięcznie, wychodząc na jakiś ciemny drewniany korytarz. Trzy ogiery skierowały się w tamtą stronę wychodząc z bezpiecznych podziemi rebelii, a wchodząc na tereny, gdzie wszędzie czai się wróg. Znajdowali się właśnie w spiżarni jakiejś karczmy. 

-Spokojnie panowie, nic się nie powinno stać, karczmarz jest naszym kucykiem, ale nie wygadajcie się o tym co żeście widzieli pod ziemią. Teraz słucham dokąd najpierw Was zaprowadzić, czy może wolicie sami się rozejrzeć po mieście? -  Spytał Yellow, a drugą część wypowiedział z ewidentną nadzieją, an odpowiedź twierdzącą, gdyż bardzo nie podobało mu się robienie za przewodnika, choć nie śmiał się sprzeciwić rozkazom Shadow, z resztą nie tylko on.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...