Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

Grim delikatnie skłonił głowę, zaskoczony pochwałą, lub też jej namiastką. Uważnie słuchał słów Shadow, wiedząc, że losy powstania wiszą na włosku. Nie chciał, by całe przedsięwzięcie zostało zaprzepaszczone przez jakiś nieostrożny ruch czy reakcję. Jak sam powiedział, a potwierdziła klacz, bitwa ta byłaby czymś w stylu "teraz, albo nigdy". Ostatecznym ciosem, który może albo przynieść wolność uciśnionym, albo przyczynić się do zniszczenia wszelkiego oporu. Kluczem do wiktorii była osoba teraźniejszej władczyni Equestrii. Tej, którą w opinii ogiera należało pozbawić życia, by na długi czas, możliwe że na zawsze, usunąć zagrożenie z jej strony. Był też przekonany, po raz pierwszy od początku wyprawy, iż teraz lepiej będzie dla wszystkich, jeśli podporządkują się rozkazom. Podszedł nieco bliżej Shadow.

- Zastosuję się do poleceń. Zostawiam pani szczegóły organizacyjne, wybór drużyny do ostatniego szturmu czy inne tego typu. Głupio mówić, ale się po prostu na tym nie znam. Już nawet ta nowa ma jakiś pomysł. A teraz, jeśli można, udam się na spacer z Wiktorem. - oznajmił suchym, formalnym tonem. Pochwała pochwałą, ale przedstawicielka rebeliantów i tak była dziwna. - W naradzie oczywiście zamierzam uczestniczyć. Gdy wrócę, proszę o pokazanie strzelnicy.

 

Po tych słowach zamilkł. Następnie odwrócił się, intensywnie myśląc i wpatrując się uważnie w Animal Heart. Zastanawiał się, jak ona to zniesie. Całą tę walkę, przemoc. Nagle przerwał ciszę, odzywając się raz jeszcze.

- A co z moją towarzyszką? Ona posiada pewne cenne... umiejętności, lecz nie potrafi walczyć.

Czekał na odpowiedzi w pewnym napięciu, w międzyczasie zajmując się stanem juk oraz przygotowując się do wyjścia. Skrzętnie ukrywał to, co działo się w jego wnętrzu, jednak martwił się jej losem. Bez owijania w bawełnę, lubił ją. Jak córkę, której nigdy nie miał.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked wypiął dumnie klatę po czym zerkną na straż spode łba.

 

-Jam jest Czarnoksiężnik z Everfree! Przybywam aby wypocząć po dalekiej podróży.

 

Powiedział swym zimnym i dumnym głosem, tak jakby nie przejmował się w ogóle z kim rozmawia.

 

-Resztą moich zamiarów nie musicie się zamartwiać, a teraz prosiłbym o przepuszczenie mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow szybko spojrzała na Atlantisa, a jej oczy zaświeciły się lodowym błyskiem.

- Godzina, no cóż dochodzi 19:00, co do miejsca do kontynuacji, to niech Yellow Cię zabierze do skrzydła magicznego. Wyrażenie "złe pomysły" miało znaczyć, że Twoje pomysły są złe, a raczej konkretnie te pierwsze z nich. Były nieprzemyślane, ale to jeszcze nie najgorsze, chyba po prostu nie doceniasz naszych przeciwników, nie wiem czy jesteś zawodowym magiem bojowym po wieloletniej służbie wojskowej, ale stajemy teraz na przeciwko takich kucy po stronie wroga. Nie docenianie ich siły sprowadzi niechybnie katastrofę na nas wszystkich. Może i uważasz siebie za niezwykle zdolnego i nie przeczę, nawet może tak być, nie widziałam na co Cię stać, a im więcej potrafisz tym lepiej, ale chyba przeoczyłeś jedno. Tych doświadczonych wrogów będzie ponad 250, a Ty jesteś jeden, plus ok 70 magów na różnym poziomie z pośród kucy, którzy znajdują się w naszym Canterlockim oddziale. Siły wyglądają beznadziejnie pod tym względem, a Ty chciałeś się z nimi tak po prostu bić, twierdząc, że jakieś machinki zatrzymają całą armię. To po prostu głupie. 

Shadow powiedziała wszystko nie tak jak można by się było spodziewać, w takich sytuacjach głosem wywyższającym się i dobitnym, ale przeraźliwie obojętnym i beznamiętnym. Chłód bił od każdego wyrazu, który pozbawiony emocji trafiał do uszu wszystkich zebranych. Klacz najwyraźniej nie miała pretensji do Atlantisa, że aż tak ignorował przeciwnika, po prostu wyrażała swoje zdanie, ajk by to była ocena jakości herbaty zaparzonej przez młodszą siostrę.

 

Teraz Shadow zwróciła się w stronę Sandstorm.

- Co do zjazdów ludności to nie odbywają się jakieś specjalne w tym mieście. W całej Equestrii raczej panuje zakaz opuszczania miejsca swego zamieszkania bez powiadomienia władz. Jednak ludność mieszkająca tutaj, zwłaszcza w dzielnicy handlowej, czy biedniejszych obrzeżach miasta absolutnie wystarcza naszym specjalistom do przemycania potrzebnych towarów i osób, bez zwracania uwagi wroga. Zbyt długo ukrywamy się, by nie nabrać w tym wprawy, jeśli chodzi o niezauważalność, to z nią problemów nie mamy, więc nie potrzebny nam zjazd ludności by coś skrycie zorganizować. Zauważcie, że znajdujemy się centralnie pod miastem w jaskiniach o olbrzymiej powierzchni, która została bardzo dobrze wyposażona i to pod nosem naszych wrogów, osiągnęliśmy to przez wielkie poświęcenie i ciężką pracę, ale nauczyło to wszystkich jak działać w ukryciu.

 

Klacz zwróciła się do Wiktora. 

- Yellow Ci pokarze i życzę udanego zwiadu, postaraj się tylko nie dać się złapać.

 

Przyszła pora na odpowiedź Grimowi, przywódczyni zwróciła się wiec do Niego.

- Co do Pana towarzyszki to zajęcia będzie w bród poza walką. Nie licząc opatrywania rannych i działania jako łącznicy pomiędzy oddziałami to przypominam, że raczej w najlepszym wypadku nasz plan zakłada opuszczenie Canterlot na stałe. Średnio mi się podoba, by wszystkie zgromadzone tu zapasy wpadły w ręce wroga po naszej akcji, dlatego potrzeba specjalnych jednostek do transportu zaopatrzenia i ewentualnie do zniszczenia tego, czego nie uda się zabrać- powiedziała lodowatym głosem Shadow. - A zatem widzimy się na naradzie, chciała Pani ze mną porozmawiać, słucham zatem- Czarna klacz zwróciła się do Sandstorm, po czym weszła do swojego gabinetu pokazując, ze zaprasza tam swoją rozmówczynie. 

 

Yellow z miną trochę zbitą, w końcu był magiem, a nie kierownikiem wycieczek wycedził do obecnych

- To gdzie chcecie się udać najpierw.- starał się zachować spokój, ale nie udawało mu się i niektóre słowa płonęły ogniem, na prawdę nie lubił oprowadzać gości po włościach rebelii i od dziecka nie lubił niańczenia innych, wolał studiować magię, a tu taki klops, ale rozkaz to rozkaz więc musiał go wypełnić. Starał się zachowywać resztki przyzwoitości, ale widać było ,ze jeśli ktoś chciał doprowadzić go do wybuchu furii to teraz jest idealny moment.


Na dźwięk słowa "Czarnoksiężnik z Everfree" strażnicy uśmiechnęli się pobłażliwie i z pogardą.

- No cóż w takim razie panie o wielki i potężny witamy w Canterlot, może życzyłby pan sobie czerwony dywan, fanfary i audiencję u Jej Królewskiej Mości? - powiedział ewidentnie szyderczym głosem strażnik, jednak przesuwając się na bok i parodiując ukłon, tak czy siak droga do miasta stanęła otworem przed Maskedem.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rebon zapytał trochę głośniej tak aby wszyscy go słyszeli:
- Mam prośbę, otóż potrzebuję kuźni, 5 żelaznych mieczy i 5kg tytanu. Jeśli jest problem z tytanem to może być każdy inny metal.
Następnie zwrócił się do towarzyszy:
- Miał ktoś z was styczność z kowadłem?
 

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm poszła za Shadow do jej gabinetu i zamknęła drzwi, po czym usiadła/stanęła ( Zależnie od umeblowania pokoju) przed rozmówczynią.

- Mam pewne umiejętności, które mogą bardzo przydać się działalności szpiegowskiej. Potrzebowałabym jednak stroju podmieńczego strażnika i paru informacji o ich zachowaniu. Jest mi to potrzebne bo tą umiejętnością jest zmiana w Changelinga. Wiem, że to może brzmieć podejrzanie, ale jak jedna osoba w tej grupie potrafi zmieniać się w zwierzęta tak ja potrafię się zmienić w Podmieńca. Przez co prawdopodobnie mam większe szanse na zdobycie pewnych informacji niż inni. Ale to już pozostawiam twojemu werdyktowi. A i proszę o niewyjawienie tej informacji mojej grupie, niektórzy mogą zareagować w sposób, którego chciałabym uniknąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal milczała. Nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Po tym co powiedziała Shadow, to chyba opatrywanie rannych najlepiej by jej pasowało. Może krwi nie lubi, ale to zajęcie nie wymaga tego, żeby biegła gdzieś, ryzykując przy tym, że Podmieńce ją złapią, a może potem będą torturować. Bała się tego, nie chciała cierpieć. Dlatego więc postanowiła, że będzie pomagać innym kucykom, żeby to one nie cierpiały. A co jeśli trzeba będzie zakończyć czyjeś życie, aby się nie męczył? Nie. Ona tego nie zrobi. Niech ktoś inny, tylko nie ona. Nie da rady. W każdym bądź razie, będzie niczym, tak zwanym medykiem. Na tę chwilę nie miała pomysłu, gdzie się może udać. Z jednej strony chętnie by poszła z Grimem i Wiktorem, ale z drugiej nie wie, czy nie będzie im przeszkadzać swoją obecnością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis przemyślał słowa Shadow.Lecz wiedział iż są lepsze niż ktokolwiek z obecnych przypuszcza.Po czym odezwał się do Yellowa:Zatem proszę pana chciałbym już najszybciej znaleźć się w skrzydle magicznym i dokończyć,chociaż cześć moich eksperymentów. Jednocześnie zaczął zaklęcie magicznego zegarka tak aby zawsze widzieć go w górnym w rogu widzianego obrazu.Zaś następnie odezwał się do Blue:Blue choć ze mną.

 

Blue z smokiem na grzebcie podeszła do Atlantisa.Oparła się na nim z drobnego zmęczenia.Po czym się odezwała:Kiedy skończysz chce cie widzieć w miejscu którym się tu pierwszy raz widzieliśmy.

 

Atlantis ruszy za Yellowen

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim Cognizance z twarzą nie wyrażającą absolutnie nic skinął głową, jakby przypieczętowując polecenia wydane przez Shadow. Następnie zbliżył się do Wiktora i Yellowa, po drodze obdarzając Animal pocieszającym spojrzeniem. Lubił jej towarzystwo i bardzo chciałby zabrać ją z sobą, lecz co zrobić w razie wpadki? Nie, nie mógł jej narażać.

- Animal, jeśli mogę cię prosić, zostań tutaj. Odpocznij. - powiedział ciepło, przechodząc obok niej. Lżej mu się zrobiło, kiedy usłyszał o możliwości znalezienia towarzyszce innego niż wojaczka zajęcia. Ona na pewno ucieszy się równie mocno. Gdy dotarł do dwójki ogierów jego oblicze znów naznaczyła pustka. Powitał Yellowa takimż kurtuazyjnym skinieniem, jakim poczęstował na odchodnym czarną klacz. Dość było spojrzeć, by zorientować się, iż jednorogowi nie w smak było oprowadzanie wycieczki. Ciemnordzawy kuc ziemny uśmiechnął się pod wąsem, jednym uchem słuchając Atlantisa, który mędził coś o eksperymentach. Myślał intensywnie o powstaniu oraz własnym domu. Na moment jednak skupił się na błękitnym magiku. Tylko po to, żeby spojrzeć na niego z politowaniem. Ten to tylko czary, bomby, doświadczenia, testy. I jeszcze przeświadczenie o wszechmocy. Shadow nieźle przydusiła wybujałe ambicje młodego, co wzbudziło w Grimie aprobatę. Skończył wewnętrzne rozważania cichym, lecz przeciągłym gwizdnięciem.

- W drogę, skoro już musisz nam przewodzić. - rzekł w powietrze, ni to do siebie, ni w prost do Yellowa.

A potem ruszył, gdzie go poprowadzono.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis po cichu zwrócił się do Blue:Możesz się zająć Animal.Po czym wywiązała się po między nimi mala sprzeczka.

Blue nie była zadowolona że Atlantis chcę dbać tak bardzo o Animal,lecz nie chciała żeby Atlantis się dowiedział że zazdrości.Po czym odrzekła:Zrobię to ,ale po naradzie masz mieć dla mnie czas.Po czym podeszła do Animal i rzekła do niej:Będę twoją przewodniczka po podziemiach.jeśli będziesz czegoś potrzebować,pytaj się mnie.Zatem masz jakieś pytania.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Jestem teraz u babci, więc nie obiecuję, że potem odpiszę, ale może mi się uda...))

 

Animal skinęła Grimowi.

- Dobrze, zostanę - powiedziała cicho. Usłyszała, że Blue ma się nią zaopiekować. Beżowa (po bardzo długich zmianach i zastanawianiu się, jaką ona ma maść, postanowiłam, że będę ją określać tym kolorem) klacz w duchu się zdenerwowała. Potrafiła sama o siebie zadbać. Może jest słaba, ale w końcu przeżyła 10 lat w lesie, wśród dzikich i niebezpiecznych stworzeń.

- Nie, Atlantisie. Blue nie musi się mną opiekować. Nie jestem już dzieckiem... - wyszeptała. Odwróciła się i poszła gdzieś, tak aby widzieć drzwi, w których ostatnio zniknęła Shadow i Sandstorm. Posiedzi w tym miejscu i poczeka na naradę. Angel wyszedł z jej juk i spojrzał na nią, przy okazji dokładnie oglądając otoczenie. Animal pogłaskała królika po głowie, po czym wyjęła z toreb jedzenie i picie, a następnie posiliła się. 

- Będzie dobrze, Angel. Uratujemy ją - rzuciła do królika i przytuliła go do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal ruszyła za Blue z lekko spuszczoną głową. Angel wymamrotał coś pod nosem i usiadł na grzbiecie klaczy.

- Ja nie miałam styczności z kowadłem, przepraszam - powiedziała cicho do Rebona, wciąż nie mogła przyzwyczaić się do tego, że ich towarzysz był teraz jakimś dziwnym stworzeniem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yellow spojrzał w stronę Rebona, po czym odrzekł.

- Już dobrze, spokojnie, zaprowadzę Cię do kuźni, a co tam dostaniesz, to już będziesz musiał wynegocjować.

 

Tymczasem za zamkniętymi drzwiami kwatery Shadow...

Pokoik był bardzo mały i urządzony skromnie. Cały wykuty w krysztale oświetlony tylko jedną świeczką stojącą na żelaznym biurku pokrytym mapami i innego rodzaju papierami. Nieśmiały ogień sączący się ze świeczki nieśmiało migotał pośród mroku. Shadow wydawała się zlewać i zanikać w ciemnościach, gdy podchodziła do miejsca swojej pracy. Gdyby nie oświetlenie Sandstorm najprawdopodobniej po prostu straciłaby ją z oczu. Czarna klacz usiadła na żelaznym krześle, po czym wskazała drugie stojące na przeciwko dla swego gościa. Sandstorm usiadła i powiedziała swą propozycję. W miarę kontynuacji wyowiedzi w oczach Shadow pojawił się błysk. 

- Na prawdę ciekawa zdolność... Czyli potrafisz się zmieniać w naszych wrogów... Jak to w ogóle możliwe?

 

Atlantis rzucił zaklęcie magicznego zegarka, który zaczął powoli chodzić odmierzając uciekający czas do narady. Yellow widząc jego pośpiech od razu ruszył z kopyta kierując się prosto do skrzydła magicznego.

 

Animal napiła się i posiliła zmartwiło ją z lekka, że jej bukłak świecił pustką, nie zostało w nim ani kropli wody.

 

Blue zaprowadziła wszystkich chętnych do karczmy, znajdującej się w tej samej wielkiej jaskini, wspięli się po schodach i dotarli na obszerną półkę skalną wyrytą w kryształowej ścianie. Tam też usiedli przy jednym z większych stołów. Zbliżała się pora kolacji, dlatego co raz więcej powstańców zbierało się w tamtym miejscu. Powietrze wypełniło się dźwiękiem rozmów.

 

Tymczasem Yellow szybko wręcz galopem dotarł do skrzydła magicznego, po czym zostawił tam Atlantisa, który wreszcie miał miejsce do swoich badań i dzieł. Otaczały go sale magiczne i wielkie regały z książkami, a także wielu magów, ciężko wyobrazić sobie lepsze miejsce do pracy...

 

Żółty ogier zostawił pracownię za sobą prowadząc resztę dalej wzdłuż wijących się korytarzy. Najwyraźniej Rebon stracił zainteresowanie kuźnią i nie poszedł z Yellowem woląc zjeść coś w karczmie. Pasowało to magowi, mniejsza grupa oznacza szybsze zakończenie wycieczki, a ponieważ "przewodnikowi" średnio odpowiadała powierzona mu rola, to powoli na ustach jednorożca pojawiał się uśmiech. W końcu dotarli do wyjścia z podziemi. Małe, ale porządne żelazne drzwi będące w stanie opierać się taranom chroniły ujścia korytarza na powierzchnię. Przy nich stało kilkunastu strażników dobrze zamaskowanych w zagłębiach skalnych okrytych czarnymi płaszczami. Każdy z nich dzierżył napiętą kuszę. W środku nie paliło się żadne światło, dzięki czemu ktoś kto wchodził był świetnie widoczny, natomiast obrońcy pozostawali niezauważeni. Yellow podszedł do kapitana warty, zamienił z nim kilka słów, po czym otworzył żelazne wrota. Co ciekawe uchyliły się bezszelestnie. 

- Pozwólcie Panowie- Zwrócił się do przybyłych kapitan, po czym rzucił na nich promień z rogu, który przewędrował od góry w dół, tak że każda część ciała kucy została przez niego omieciona.

- To ze względów bezpieczeństwa, sprawdzam czy nie wynosicie niczego nielegalnego... radziłbym zostawić tutaj wszelką broń, której nie da się zamaskować, strażnicy mają zwyczaj rewidowania każdego posiadającego takowy oręż w zasięgu ich wzroku, a chyba nie chcecie bliskiego spotkania z tymi szumowinami- powiedział po czym wskazał jedną ze skrzyń, w której można było ułożyć ewentualny oręż. Yellow spojrzał na towarzyszy, wskazując, że on nic takiego przy sobie nie nosi, lecz Grim odziany w kolczugę, z puklerzem na plecach i innym ekwipunkiem zabranym od trupów podmieńców mógłby wzbudzić tym zainteresowanie straży miejskiej... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm była spokojna i ułożona. Nie przeszkadzał jej ten brak światła w końcu żyła w głębi lasu, a tam światło nie zawsze sprzyja komukolwiek. Z drobną dozą pewności siebie rzekła:

- Tak jak jedna z moich towarzyszek Ja potrafię, a w sumie potrafiłam się zmieniać w Podmieńce. Już nie mogę się zamieniać w dowolne Podmieńce od kiedy coś w lesie mnie złapało gdy byłam przemieniona i zaklęła tak, że mogę zmieniać się tylko w jednego Podmieńca, a żeby nikt mnie nie odczarował wsadziła we mnie pewnego jegomościa, który przejmuję w pewnym stopniu kontrolę nad ciałem, gdy jestem po przeistoczeniu. Dlatego nie nazywam siebie samą już Jednorożcem tylko Shapeshifterem.

Ostatni wyraz powiedziała z dumą w głosie.

- Sądzę, że dałoby się to wykorzystać podczas przygotować do powstania. Tylko jest jeszcze jedna rzecz, która jest pewnym utrudnieniem( Pokazała swój CM) mój "towarzysz" posiada negatyw mojego CM. Jest to prawdopodobnie jedyny Changeling z CM i który szczerze nienawidzi Chrysalis.

- Nie mogę wybaczyć jej tego co mi zrobiła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...