Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Greg - zaś wedle m.in dietetyków i fizjoterapeutów powinno się jeść mniej, a regularnie. Najbardziej optymalnie to 5 posiłków dziennie, ale nie za wielkich i nie zbyt kalorycznych.

I mają oni rację, gdyż sam trzymałem się zasady 5 posiłków. Posłuchaj EmSkiego bo dobrze ci radzi :).Pod żadnym pozorem nie próbuj głodówki. Co do nowych dań to nie wiem co ci poradzić. Sam nie przepadam za fast foodem więc nigdy nie miałem z nim problemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś na wizycie moja lekarka oznajmiła, że z powodu zbyt niskiego IQ jest zmuszona zrobić wniosek do sądu o pozbawienie mnie możliwości pełnienia funkcji publicznych i zawierania małżeństwa. Niestety takie sprawy są coraz popularniejsze. Przykład? http://www.wykop.pl/ramka/191900/zabrali-matce-dziecko-bo-ma-niskie-iq/ .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po I... Rzecz dzieje się w W. Brytanii. To samo nie musi się u nas zdarzyć. Znając życie, spotkałoby się to ze sporym sprzeciwem.

Po II... To jest gazeta, w której piszą tak, aby zrobić sensację i wywołać lawinę komentarzy, które zwiększają sprzedaż.

Po III... Jesteśmy w Polsce i... Nigdy nie spotkałem się ze sprawą, mającą tutaj miejsce. Jak dla mnie to... po prostu śmieszne. ,,Odbieram ci dziecko, bo jesteś głupia". 

 

 

Więc z tego taki morał... Nie bójcie się walczyć! Właśnie takie i podobne sytuacje kreują nasz obraz w oczach ludzi. Pamiętajcie!

Mam nadzieję, że tylko mnie straszyła, bo już ją chyba męczy, że ciągle zawracam jej głowę o jedno i to samo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci z zespołem Downa też mogą być geniuszami matematycznymi. Fachowo taki stan określa się mianem sawantyzmu i jest stosunkowo rzadki, ale tacy ludzie istnieją i mają się całkiem nieźle. 

Wciąż i wciąż pozwalasz, by twoje otoczenie definiowało Ciebie i Twoje życie, by ludzie mówili Ci, kim jesteś. Ba, nawet nie ludzie, a TEST NA IQ, który głównie sprawdza to, jak sprawnie umiesz obracać figury geometryczne w wyobraźni. Nie jest ważne to, że nieźle piszesz, nawet Twoje posty na forum czyta się z przyjemnością. Trzy minuty przeglądania Twoich postów wystarczyły mi, żebym zorientował się, że jesteś obdarzony specyficznym, ciepłym poczuciem humoru smokiem. Ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że w teście na inteligencję wyszło Ci, że ocierasz się o imbecylizm.

Mam wrażenie, że może i chciałbyś zmienić swoje życie, ale nie masz bladego pojęcia, od czego zacząć I głównie to jest powodem Twojej frustracji. Do tego dochodzi dojmujące poczucie zmarnowanego czasu, wszak według wieku profilowego (Twoje posty mówią co innego) jesteś już w średnim wieku. Wiesz, że musisz zrobić coś ze swoim życiem, ale dopadają Cię wątpliwości. My zaś usiłujemy pokazać Ci, że warto zacząć robić COKOLWIEK. Inaczej, zamiast dumnym i potężnym smokiem, na starość staniesz się zgorzkniałym, toksycznym człowiekiem.

Nikt nie nada Twojemu życiu sensu za Ciebie.

Nie chcesz marnować czasu na rzeczy, w których nigdy nie będziesz dobry? W takim wypadku nigdy nie będziesz dobry w niczym.

 

Zgrabiała ręka? Klik!

Leki Cię otępiają? Porozmawiaj ze swoim lekarzem, spróbujcie znaleźć takie leki, które nie będą miały tak negatywnego wpływu. Jeśli odpowie, że "tak już zostanie", może warto zastanowić się nad zmianą lekarza?

Nie idzie Ci rysowanie w oparciu o poradniki w internecie? Może warto byłoby spróbować nauki u profesjonalisty?

A swoją drogą... Skąd, u kopytka, u Ciebie pomysł, że żeby robić komiksy trzeba w ogóle umieć rysować?!

 

Chcę się wyrazić jasno: zasada "10 000 godzin zrobi z Ciebie geniusza", która wyrosła na kanwie między innymi wymienionego przeze mnie artykułu, jest jest według mnie zwyczajną nadinterpretacją wyników tych badań. Chciałem  pokazać, że często wydaje się nam, że poświęciliśmy czemuś naprawdę dużo czasu - ćwiczyliśmy przez bite dwie godziny dziennie, okrąglutki miesiąc. I potem zastanawiamy się, dlaczego jeszcze nie osiągnęliśmy wielkiego sukcesu. W 60 czy 100 godzin nie nauczysz się dobrze robić czegoś, czego nigdy nie robiłeś. Nie mówiąc już o osiągnięciu naprawdę wysokiego poziomu, takiego, którym mógłbyś się dumnie pochwalić.

My, dorośli, jesteśmy zwyczajnie przyzwyczajeni, że wszystko nam wychodzi. Dzieci są od tego wolne. Od wstydu też. Kiedy ostatnim razem wyciągnąłeś naczynia kuchenne, rozstawiłeś je po pokoju i próbowałeś zagrać na nich niczym na perkusji? Przypuszczam, że dawno, dawno temu. Czemu? Bo zrobiłbyś z siebie idiotę? Bo Twoja żona/dziewczyna uznałaby Cię za wariata? Bo to dziecinne, głupie?

Czy spotkałeś kiedyś dorosłego, który nie chodzi dlatego, że się tego nie nauczył? Bo próbując wstać po raz trzysta pięćdziesiąty ósmy uznał, że to nie ma sensu? W końcu jego koledzy radzili sobie zdecydowanie lepiej, a on chyba się do tego nie nadaje, skoro nawet pani w żłobku jakoś krzywo na niego patrzyła, a w sumie to i tak nie warto próbować, przecież nigdy nie dorówna takiemu Korzeniowskiemu, który ewidentnie posiada talent, którego jemu brakuje?

 

Ludzie wierzą w to, że taki Newton siedział sobie pod drzewkiem, wznosił swe oczęta ku niebiosom, chmurki obserwował, śpiewu ptaszków słuchał, aż tu nagle, jak go jabłko czerwone w czerep nie trzaśnie..! I tak oto mamy prawo powszechnego ciążenia.

A wiesz, dlaczego tak łatwo wierzymy w takie naiwne historyjki? Bo tak jest po prostu wygodniej. Rozgrzeszamy się z własnej bierności. "Jakoś to będzie. Jak ja zazdroszczę tym, którzy potrafią pisać, śpiewać, rysować. W sumie to chciałbym być psem. Lizałbym własny tyłek, żreć bym dostawał, na spacery by mnie wyprowadzali..." Chyba nie na tym polega życie...

"Twórcza aktywność dziecka to wielka wartość dana mu przez naturę.

Można ją pielęgnować, rozwijać i uszlachetniać, ale można ją również hamować

i wypaczać. Gdy się wskutek złych okoliczności zdegeneruje, stanie się martwa,

a dana jednostka będzie ślepa i nieczuła na działanie form i barw".

                                                                             Stanisław Popek                

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tylko tyle, że jutro mam prze****ny dzień...

 

A poza tym to jeszcze od tygodnia nie mam żadnego kontaktu z pewną osobą... co prawda mam do niej nr telefonu, lecz de facto jest to numer jej siostry i to mi tak utrudnia sprawę, gdyż zadzwonić się boję... Z reguły, gdy wyczuwam, że pomyliłem numery to NATYCHMIAST się rozłączam a z kolei w SMSie nie mam pomysłu co napisać... :octcry:

 

I jeszcze mam też inną koleżankę, lecz to jest naprawdę megadaleko bo na Podkarpaciu i boje się, że nigdy się z nią nie spotkam :(...

I to przez tę cholerną odległość...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciągle spotykają mnie dziwne przygody, dziś całą noc i poranek sprzątaliśmy zwłoki i tragiczne skutki, bo właściciele domu, gdzie wynajmuje mieszkanie "trochę" zbyt zabalowali, tak wiec teraz najprawdopodobniej znów stracę dom nad głową ,bo cóż osoba odpowiedzialna za wynajem fiknęła. Poprzednio straciliśmy inne mieszkanie bo mi jacyś sataniści powybijali szyby i wyważyli drzwi, także też musieliśmy uciekać, a jeszcze wcześniej było też podobnie... Do tego Księża nie chcą mnie bierzmować, Arcybiskup i Biskup mają mnie w poważaniu, zaraz się okażę, że nie mam gdzie mieszkać, często głoduje bo nie mam kasy na chleb i w ogóle masakra. A to diabeł.... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatracanie się w bólu to nigdy nie był i nie będzie dobry sposób radzenia sobie ze światem. To jak powiedzieć "Świat chce mi dokopać a ja mu w tym pomagam".

Poza tym, jak sam powiedziałeś, uspokoiło cię to "troszkę". a za jakiś czas, o ile nie kiedyś znowu zrobisz coś tak głupiego, to nie będzie cię to uspokajało "troszkę" a "troszeczkę", a potem już wcale choć dalej będziesz szukał w tym ukojenia. I albo skończysz w pewnym momencie na pogotowiu, albo na cmentarzu.

14% osób która się okalecza kończy w zakładach zamkniętych, 18% w szpitalu pod obserwacją z powodu utraty krwi lub zakażeń(mało kto używa sterylnych żyletek ._.'').

27% zwykle kończy z podciętymi żyłami bo zwykłe nacięcia na ciele nie wystarczały.

I najgorsze jest to, że w przypadku cięcia się jest magiczna granica zza której nie ma powrotu. Nazywa się Masochizm. Niektórzy w okaleczaniu czują nie tylko ulgę ale, po jakimś czasie, odczuwają też w tym przyjemność. I wtedy się zaczyna, bo ciężko sobie odmówić przyjemności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt z was mnie nie zrozumie. Cięcie się to nie jest głupota. To jest raczej ekspiacja, którą świadomie przyjąłem za bycie w smoczym raju. Moi rodzicie wrócili, wczoraj wieczorem, ojciec się opił tak mocno, że zrobił awanturę, podskakiwał do mnie i do schorowanej mamy. W końcu oddał mocz, zalewając pieniądze, jakie miał w spodniach. Potłukł troszkę naczyń, zwymiotował i poszedł spać. To wszystko moja wina, ja już mam dość tego życia i się pociąłem. Nie uważam tego za akt głupoty, a ekspiacji. Z jednym się zgodzę, że natężenie bólu nie wystarcza i teraz naprawdę mocno muszę się pociąć, by poczuć ulgę. Jednak jest to jedyne wyjście, bo głupotą byłoby, jakbym dawał ujście emocjom, jak ojciec - pijąc alkohol, albo palił papierosy, brał narkotyki, czy tym podobne. Tym się od was różnię, że nie mam przyjaciół ani kolegów i nie mam zwyczajnie komu się wygadać, dlatego czynię to tutaj i jestem uciążliwy.  Moja mama mnie potrzebuje i muszę mieć trzeźwy umysł. Mówienie, że cięcie się jest głupotą świadczy o ignorancji i głupocie, oraz niewiedzy na temat depresji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wziąłem teraz 12 tabletek  nasennych. Nie znam nawet nazwy. Chcę szybko zasnąć i zapomnieć o wszystkim. Ojciec przed chwilą chwycił mnie za nadgarstek i otworzył rozległą ranę. Mam już tego dość. Jutro, jak wstanę to wam napiszę jaką minę miał ojciec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z nasennymi życzę powodzenia. One usypiają jeśli uwierzysz że cię uśpią -.0 Placebo...

 

Tak, okaleczanie samego siebie nazywam otwarcie głupota i nijak ma się to do ignorancji(tej akurat nie posiadam, a szkoda czasami), bo już o argumencie "gupi bo twierdzi że coś jest gupie"...

Mam wrażenie, że w kwestii depresji mam jakieś 20% więcej informacji niż ty. I to z pierwszej reki a i częściowo z doświadczenia. Ignorancja to wypowiadanie się tematycznie w temacie o którym niewiele się wie a większości blednie domyśla.

Jak mówiłem, cięcie się to była, jest i będzie głupota. Jeszcze jakiś Czas temu pisałeś że cytując:    Nie mam zamiaru dziękować flagelantom za każdy otrzymany cios. Zdecydowanie nie jestem masochistą.

Zmiana poglądów? Czy może preferujesz do końca użalać się nad sobą zamiast coś zmienić? Ekspiacja? Nie rozśmieszaj mnie, już dawno udowodniono że jeśli to ma jakieś podłoże to jest tym masochizm. A niedawno zarzucałeś mi(co prada ślepo i bezpodstawnie, ale nie martw się, wybaczam :D) gubienie się w argumentach.

Gdybyś choć % wysiłku który wkładasz w upewnianie świata że "ty biedny i bezpodstawnie hejcony" przełożył na "Dobra, pora wstać i zabrać się za siebie" - to aż się boję jak wielki efekt byś osiągnął. Pewien mędrzec powiedział kiedyś - "Jeśli pragniesz zmian, zacznij od siebie. Lecz jeśli pragniesz efektów, pozwól światu na zmianę z sobą".

Kiedyś powiedziałem komuś tak:

"To rezygnacja zabija ludzi.
Człowiek który w obliczu śmierci nie podda się,
Udowodni że może przekroczyć granice człowieczeństwa...
"

Jeśli uważasz, że nic nie osiągniesz to przegrałeś. Bo ci którzy grając nie myślą o wygranej są przegranymi. Lecz gorsi od nich są ci, którzy z obawy przed przegraną nie grają wcale. Bo oni są warci jeszcze mniej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cięcie się można porównać do palenia papierosów - tak  jak Ty napisałeś, że cięcie się 'uspokaja' Cię, tak samo palenie 'uspokaja' palaczy ;-;

reszta zależy od tego jakim się jest i od otoczenia - znajomi, ktoś do rozmowy ;-;

 

polecą popaczyć na szczęśliwą Fluttershy http://www.youtube.com/watch?v=iQYrFecvCGo

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cięcie jest głupie i moim zdaniem zamiast powodować ukojenia tylko zwiększa złość na siebie.

A co do porówniania palenia do ciecia to troche dla mnie zbyt kontrastwe ,to i to uspokaja ale niszczy ale palenie raczej od razu cie nie zabije a ciecie może to zrobić..

 

W każdym razie powodzenia Dwaggi..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz moja kolej żeby się żalić ..

Właśnie zdałem sobie sprawe z tego jak jestem samotny i jak brakuje mi kogoś przy mnie..

Uwielbiam Króla Lwa 2 ale to co mi dzisiaj przyniósł to smutek i łzy ..

Brakuje mi miłości..

 

Nie ma to jak być dla świata ale nic od niego nie dostawać..

Wkurza mnie też to że w moim gronie znajomych/przyjaciół to ja zawsze muszę się wszystkim/wszystkimi opiekować a nikt nie zajmie się mną..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

know that feel Bro, kiedyś to ludzie byli bardziej otwarci na innych a teraz są zamknięci w swoim otoczeniu i nikogo innego do siebie nie dopuszczają (nie zapominajce o tym, że ja się na niczym nie znam)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś ostatnio się wkurzam i dołuję coraz częściej...

 

1. Ciągle ten problem kawalerstwa. Ciągle wokół mnie powstają nowe związki, zaś ja nie ważne, czy coś robię, czy nie, czy robię coś dobrze, czy źle... ciągle jestem sam, bez perspektywy jakiegokolwiek związku. Niby przywykłem do samotności i robienia wszystkiego sam (np. ostatnio trasę 411 km pociągiem z Malborka do pod-białostockich Łap przez Warmię i Mazury pokonywałem sam, z Łap do Warszawy 160 km i z Warszawy do Torunia 130 km też, przy trasie Toruń-Malbork miałem nieco farta i trafiło się 2 Bronych), bo wiecznie tak jest właściwie ze mną, ale mam coraz bardziej tego dosyć. Mam dość robienia wszystkiego sam, bycia sam. Chciałbym mieć do kogo się przytulić, czy kogoś, kto by mnie wspierał w życiu, a nie byli to nadopiekuńczy rodzice, którzy przy byle czym mają apokaliptyczne wizje.

 

EDIT: Poczytałem parę ostatnich postów i by uniknąć niepotrzebnych spin - nie, nie siedzę w domu całymi dniami. Spotykam się z ludźmi od czasu do czasu, dużo czasu spędzam na uczelni i znajomych mam. No, ale taki urok, że mimo posiadania znajomych, czy przyjaciół chcących pomóc kiedy trzeba, jestem sam. Zawsze tak było, że znajomych i przyjaciół miałem wszędzie, tylko nie w mojej okolicy. I nie, nie spędzam większości czasu przed laptopem, przeważnie tak jak mówię - uczelnia, pub z Bronymi (bo z ludźmi ze studiów nie potrafię się w ogóle dogadać) i dużo podróżuje, niemalże co weekend. Staram się nie tracić czasu w domu, gdy nie trzeba.

 

2. Oprócz tego ostatnio dzięki policji niemalże skończyły mi się fundusze. Mam jeszcze za co zrobić jakieś zakupy do lokum, ale za co opłacić czynsz i spłacić dług, jaki dzięki policji zaciągnąłem w wypożyczalni roweru za przetrzymanie roweru (dobrze, że roweru nie skradziono...) nie mam. I proszę, nie pytajcie o co tu do końca chodzi. W większości tutaj zawinili ja i mój debilizm i w sumie cieszę się, że przygoda z policją skończyła się tak, a nie gorzej, bo mogło to się gorzej skończyć...

 

3. Jakby tego było mało, będę prawdopodobnie zmuszony do przeniesienia się na miesiąc do Tychów. Do rodzinnego miasta, którego nienawidzę. To przez to, że muszę odwalić miesiąc praktyk. Próbowałem praktyki załatwić w Warszawie i okolicach. Nadaremno. Zostaje mi pomoc ojca w załatwieniu czegoś w Tychach. Pominę to, że będę musiał przez miesiąc mieszkać u rodziców i męczyć się z nimi i siostrą, ze znajomymi albo nie mających perspektyw życiowych (narkotyki, osiedle miasto dresów, część ludzi w ogóle lejąca na to, co z nimi kiedyś będzie) albo mających własne życie. Chodzi o to, że nienawidzę tego miasta i bym z wielką chęcią zobaczył je zrównanie z ziemią. Czuję się w nim źle, ograniczony. Pobyt w tamtym mieście źle wpływa na moją psychikę, ledwo wytrzymuję tam kilka dni, a wszystko z powodu tego, co tam przeżyłem i jak wyglądało moje ponad 19 lat życia. Dlatego zawsze jak odwiedzam Tychy to dążę do tego, by jak najczęściej być poza miastem (np. meety w Katowicach) lub siedzieć jak najwięcej w domu i by sam pobyt w tym mieście trwał jak najkrócej, by wizyty tam były jak najrzadsze.

I niby zgoda, są Bronies i zapewne będą meety. Tyle, że nie wiem, czy będę miał coś takiego jak wolne weekendy w trakcie praktyk... Z resztą prawda jest taka, że przez rodzinne miasto nie tylko nie wyobrażam sobie życia w samych Tychach, ale i w okolicach mniej więcej od Częstochowy do gór i od Opola do Krakowa włącznie. Ogólnie pasuje mi w Polsce, choć bywają momenty, gdy chcę uciec jak najdalej od rodzinnego miasta. Momenty, gdy Warszawa, Poznań, czy Wrocław mi nie wystarczają i chcę uciec jeszcze dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś ostatnio się wkurzam i dołuję coraz częściej...

 

1. Ciągle ten problem kawalerstwa. Ciągle wokół mnie powstają nowe związki, zaś ja nie ważne, czy coś robię, czy nie, czy robię coś dobrze, czy źle... ciągle jestem sam, bez perspektywy jakiegokolwiek związku. Niby przywykłem do samotności i robienia wszystkiego sam (np. ostatnio trasę 411 km pociągiem z Malborka do pod-białostockich Łap przez Warmię i Mazury pokonywałem sam, z Łap do Warszawy 160 km i z Warszawy do Torunia 130 km też, przy trasie Toruń-Malbork miałem nieco farta i trafiło się 2 Bronych), bo wiecznie tak jest właściwie ze mną, ale mam coraz bardziej tego dosyć. Mam dość robienia wszystkiego sam, bycia sam. Chciałbym mieć do kogo się przytulić, czy kogoś, kto by mnie wspierał w życiu, a nie byli to nadopiekuńczy rodzice, którzy przy byle czym mają apokaliptyczne wizje.

Ja też tak mam :octcry:.

 

 

Z takim podejściem do życia to się nie dziw, że tak jest. Ludzie chcą kontaktu z pozytywnie nastawionymi ludźmi, a nie wiecznie naburmuszonymi bathartami. A te twoje płacze o iq możesz sobie wsadzić gdzieś. Ja nie wiem jakie mam te całe iq, nie rozumiem dlaczego zrobienie kilkunastu zadań z jakimiś klockami ma określać fakt, że jestem inteligentny lub nie. 

 

Oglądanie poniaczy jest serio tylko dla twardzieli. Bo ludzie słabi mają przez to tylko gorzej, jeszcze bardziej się zatracacie w swojej samotności. Moja rada dla ciebie i innych. Skasuj konto na tym forum, skasuj konta na wszystkich "nerdzkich" forach tego typu jak jakieś pierdoły o anime, przestań oglądać mlp, zrób sobie maraton "Transportera", albo obejrzyj jakieś mordobicie typu UFC. Wbij na jakieś stronki sportowe albo coś takiego, zacznij uprawiać jakieś sporty, rusz dupsko na siłownię, ogranicz siedzenie przed kompem jak się tylko da, znajdź sobie w życiu ciekawszą pasję niż żalenie się na wszystko ANONIMOWYM ludziom w internecie. 

 

Chociaż i tak znajdziesz jakieś argumenty, "próbowałem, blablabla". Ale może ktoś inny posłucha.

Twoje słowa tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzie są z tobą tylko "na dobrą pogodę", a w przypadku tej "złej" odwrócą się od ciebie. I właśnie dlatego gardzę naszą "kochaną ludzkością"... I właśnie przez taką postawę ludzi, nikomu się nie wyżalam...

Czyli wg ciebie (tak jak wg pewnej mojej koleżanki) każdy ma sobie radzić sam bez względu na to czy jest to możliwe?

A ponadto (bo ja też narzekam na samotność, lecz nigdy nie pisałem tego na forum wprost) mam pożegnać się z tym forum i przestać oglądać poniacze bo wg ciebie przez to "jeszcze bardziej pogrążam się w swojej samotności" i oglądać TVN?

 

A "bierni obserwatorzy" (tzn nie związani z fandomem) mówili, że bronies i pegasis sobie nawzajem pomagają...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak mam :octcry:.

 

<HUG> :hug:

 

A ponadto (bo ja też narzekam na samotność, lecz nigdy nie pisałem tego na forum wprost) mam pożegnać się z tym forum i przestać oglądać poniacze bo wg ciebie przez to "jeszcze bardziej pogrążam się w swojej samotności" i oglądać TVN?

 

Pożegnaj się za używanie słowa "poniacz". Takie słowa trzeba tępić. :desu:

 

 

A "bierni obserwatorzy" (tzn nie związani z fandomem) mówili, że bronies i pegasis sobie nawzajem pomagają...

 

Generalnie pomagają. Mi wczoraj część Bronych jak się dowiedziała, że mam kłopot z kasą przez policję to od razu zaczęli rozmawiać, pocieszać, życzyć powodzenia, a część chciała nawet wspomóc pożyczką.

Prawda jest jednak taka, że Brony to też człowiek. Nie jakiś nad-człowiek. Owszem, wielu z nich jest fantastycznych, ale nie możesz od nich oczekiwać cudów, czy tego, że każdy Brony będzie taki sam. Są różne typy ludzi po prostu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz moja kolej by się wyżalić.

Tak jestem samotny ale mi to nie przeszkadza, źle mi dlatego że nie mam u siebie nikogo z kim mogę pogadać. Wszyscy w moim mieście są albo zbyt wyniośli aby zawierać znajomości z takim szaraczkiem jak ja albo są to dresy i pijaki bez perspektyw i jakiegokolwiek pomysłu na życie. Dlatego jeżdżę na meety, dzięki temu jeszcze jakoś ciągnę.

Czasami mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i krzyczeć. W domu muszę sprostać rygorystycznym wymaganiom ojca co sprawia, że w domu czuję się jeszcze gorzej niż pośród rówieśników.

Tylko dzięki mojej przyjaciółce wciąż jeszcze ciągnę tą farsę którą jest moje egzystencja w moim rodzinnym mieście. Marze tylko by wreszcie z niego wyjechać i nigdy nie wrócić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...