Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/23/15 we wszystkich miejscach
-
Opowiadanie [Slice of Life] o Octavii, Vinyl Scratch i innych backgroundach. Oznaczone [Mature] ze względu na pojawiające się wulgaryzmy i poruszane tematy, ale nie ma tam clopa ani gore jako takiego. Specjalne podziękowania dla Deca za korektę oraz dla Niklasa za cierpliwe znoszenie mojego molestowania przez PW. Zapraszam do lektury. Rozdział I: Ogiery, tramwaje i chrupki serowe. Rozdział II: Lesbijki i marzenia. Rozdział III: Piątunio Rozdział IV: Maski Rozdział V: Bogowie Muszą Być Szaleni =========== Rozdział Świąteczny: Plasterek Życia: Opowieść Octavijna [Comedy][Mature][slice of Life?][Random?] Obrazek narysowała DubStepina :31 point
-
Nudziło mi się ostatnio. Próbowałem wielu sposobów na nudę, ale żaden się nie sprawdził. Aż tu nagle IDEA! A może by tak coś napisać? Komputer włączony, kubek kawy na biurku, mysz pod dłonią, głośna muzyka w tle i można się bawić! Owocem mojej zabawy z pisaniem jest krótkie, ale treściwe dzieło. Krótkie, zwięzłe, i na temat. Oneshot - OK. Grimdark - OK. Violence - O...OH. No, niech będzie, kilka fragmentów jest, a wg. definicji: [Violence] Fiki, w których występują pewna doza przemocy i krwi, ale stanowi raczej tło i nie zawiera elementów przyporządkowanych do Gore. Podkreślę tu słowa: ,,stanowi to raczej tło". +16 - Myślę że tak, kilka bluzgów, jeden poważniejszy. A więc... bon appetit!1 point
-
Skończyłam wczoraj czytać "Dżumę", myślałam, że czytanie jej zajmie mi więcej czasu, więc zaczęłam tydzień przed wyznaczonym terminem (bo to lektura, nie) ale przeczytałam ją w trzy dni (mimo, że planowałam zacząć ją czytać wcześniej, to sięgnęłam po nią dopiero w piątek). W każdym razie, książka niezwykle wciągająca i interesująca. Trochę żal mi osób, które jej nie przeczytały lub przeczytały tylko streszczenie (bo to nie to samo co książka przecież!), no bo omija ich książka naprawdę dobra i wartościowa. Tak, więc moi drodzy, czytajcie "Dżumę", a ja zabieram się (w zasadzie już zaczęłam) "Bitwy Polskiego września" Apoloniusza Zawilskiego- całkiem spory kawał książki o Kampanii wrześniowej.1 point
-
Okej. Nie zbiję - będę po prostu zajebiście złośliwa. No to lecim standardowo: Ten komentarz zawiera spoilery. Jeśli nie czytałeś jeszcze tekstu, to wyłącz przeglądarkę zanim przyjdzie ci do głowy kliknąć w rzucony przez autora link lepiej daruj sobie poniższą opinię. Mogę powiedzieć tak: co za piękna katastrofa! Musisz mi wybaczyć, ale nie jestem taka łaskawa jak Foley i tak kulturalna jak Alberich. To opowiadanie jest beznadziejne, a to, co znalazłam w dwóch pierwszych rozdziałach sugeruje, że niezależnie od tego, co pojawi się dalej, również będzie beznadziejne. Jest to typowe koślawe dzieło debiutanta, które wyróżnia się wyłącznie tym, że sprawia, iż czytelnikowi ciężko jest uwierzyć w jego dramatyczną wtórność i przewidywalność. Irwin w przypadku części komentarzy lubi snuć opowieści ze swojego życia. Ja też zarzucę taką anegdotką: kiedyś, kiedy byłam piękna i młoda mniej stara niż obecnie, nie czytałam fików w uniwersum MLP. Obecnie wydaje mi się, że znam ten świat od zawsze, ale tak nie jest - był moment, kiedy też byłam takim świeżaczkiem, który nie wiedział, co i jak, nie znał ludzi, nie udzielał się i generalnie rzecz ujmując, był koncertowo zielony. (Taaa, mnie też ciężko w to uwierzyć.) No i było tak: trafiłam sobie na fajny fandom, przeczytałam jeden czy dwa najbardziej popularne teksty (sorry, każdy zaczynał od "Cupcakes", KAŻDY. Jeśli mówi, że nie, kłamie) i, co oczywiste, przyszła mi ochota stworzyć coś własnego. Wymyśliłam więc sobie jakąś historyjkę, w której był sobie jakiś OC-ek, było Ponyville jako główne miejsce akcji, była - rzecz jasna! - przyjaźń z którąś z Mane 6, bo to jest element obowiązkowy... i było jeszcze wiele, wiele rzeczy, które są, mówiąc ogólnie, kiepskie i nie powinno się ich wsadzać w poważny fanfik, ale ktoś, kto nie zna twórczości Bronych, nie ma prawa tego wiedzieć. Różnica między mną a tobą, drogi autorze, polega na tym, że ja wiedziałam, iż pierwsze myśli nie zawsze są najlepsze (chyba że się rozwiązuje w ramach kolokwium zaliczeniowego test wielokrotnego wyboru; NIGDY nie zdarzyło mi się poprawić pierwszej odpowiedzi na poprawną. NIGDY), dlatego pomysł odrzuciłam i zaczęłam robić to, co powinien zrobić każdy, kto się przypałętał do jakiegoś fandomu z obrzeży internetów - czytałam. Czytałam wszystko, co mi wpadło w łapy, czytałam fiki i komentarze do nich... i wiesz co? Po kilkudziesięciu dotarło do mnie, jaką kaszaną byłoby to coś z początku mojej "kariery", gdybym to napisała. Pewnych rzeczy nie należy robić od razu. Uważam, że pisanie fików jest dość specyficzną aktywnością, bo zaczyna się od CZYTANIA. Czytania twórczości innych osób. Czy ja się za bardzo nie wymądrzam? Nieeee, jestem kobietą, wolno mi. (Jeśli jeszcze nie masz dziewczyny, to się przyzwyczajaj!) Co do samego tekstu... Dlaczego on jest bardzo, bardzo zły? Tragiczna wtórność, brak oryginalności level over 9000. W tym fiku jest WSZYSTKO, przed czym przestrzega się we wszelkich poradnikach typu: "Jak napisać dobre opowiadanie MLP w taki sposób, żeby nie przyszła jakaś złośliwa szuja alias Madeleine i nie wystawiła ci wrednego komentarza wypełnionego zjadliwymi uwagami". Widocznie za mało czytałeś, skoro napisałeś coś takiego. Ten tekst to tylko i wyłącznie twoje osobiste marzenia. Zaczynami wyliczankę: 1. Główny bohater trafia do Equestrii, bo tak. Wielu autorów przynajmniej zadaje sobie trochę trudu, by już na samym początku wyjaśnić, co się dokładnie stało. Oczywiście w prawie 100 procentach przypadków chodzi o śmierć / wypadek samochodowy / śpiączkę / cokolwiek innego głupiego i nierealnego, ale chociaż jest wytłumaczenie. Tutaj nawet tego nie ma. Ogier po prostu się budzi gdzie indziej... i nawet się specjalnie nie dziwi. I uwierz, mnie też nie dziwi, że on się nie dziwi. Wcale a wcale. 2. Gdzie się budzi? NO PRZECIEŻ TO OCZYWISTE. Ale masz plusa za to, że nic go w tym Lesie nie zaatakowało. 3. Dokąd idzie? NO PRZECIEŻ NIE DO MANEHATTANU! Kolejna sztampa. A najgorsze jest to, że od razu wie, w którą stronę ma iść, bo... bo... ekhm, słońce? Że niby pamięta mapę z czasów, kiedy oglądał serial? Może tak, może nie. Szkoda, że muszę się tego domyślać. To nie ja powinnam snuć teorie spiskowe! 4. Magia i ty, czyli zrób to sam. Bo to takie naturalne, że bohater od tak umie używać magii... 5. ... o chodzeniu i języku nie wspominając. Napisałam "nie wspominając"? Okej, tego się trzymajmy. Spuśćmy zasłonę milczenia. 6. Idzie, idzie i natrafia na... No przecież to jasne, na kogo natrafia. Najpierw Pinkie, a potem... 7. Nauka magii u Twilight. Błagam. Serio? 8. IMPREEEEEZA! 9. Zamieszkanie u księżniczki w zamku. Nawet się nie zdenerwowałam, kiedy doszłam do tego fragmentu. Wydało mi się to naturalnym następstwem zdarzeń, tak po prawdzie. Tylko się smutno uśmiechnęłam, że miałam rację. 10. Kocham Fluttershy. Bo to niedopuszczalne, żeby zamieniony w kucyka Brony nie kochał którejś z Mane 6. Swoją drogą, zastanawiam się, co by było, gdyby takiego przemienionego przerzuciło gdzie indziej niż do Lasu Everfree... Popylałby 500 kilometrów na piechotę, bo akcja koniecznie musi toczyć się w Ponyville? I czemu nigdy żaden tego typu bohater nie obudził się na drzewie / w krzakach / na środku oceanu / pod ziemią (no dobra, to było dość makabryczne, ale czemu nie?) / na dachu budynku / gdziekolwiek indziej? Zalecam to również. Jeśli masz zamiar iść schematem, to odpuść sobie, z tego nic nie będzie. Jeśli nie wiesz, o jaki schemat chodzi, odpuść i idź czytać cudzą twórczość w ilościach hurtowych. W sumie to ostatnie zalecam tak ogólnie, z dobrego serca. Pozdrawiam; ten komentarz nie miał być taki wredny, wybacz. Madeleine1 point
-
No i co my tu mamy? Nowy rozdział! Fajnie! A więc tak. Przede wszystkim, podoba mi się to, że nawiązujesz w tekście do tego, co znajduje się w komentarzach. To jest naprawdę fajne i cieszę się, morda mi się śmieje, jak to widzę. Widać, że lekko zmieniasz historię na bieżąco, żeby była bardziej wiarygodna. Super. Podobał mi się również fragment, kiedy Fire Sky odkrywa książki, które napisze dopiero w przyszłości - całkiem nieźle wyszły ci emocje, trochę lakonicznie opisane, ale nareszcie widziałam tam jakieś przemyślenia głównego bohatera, jakieś refleksje. No i bardzo fajny pomysł z tymi książkami-z-przyszłości, zawsze lubiłam ten motyw. Przyznam, że kompletnie nie pojmuję tego wątku z córkami, Rarity, Obsydią... Po prostu nie ogarniam. Na początku pojawia się rozmowa Twi z Rarity w prawdziwej rzeczywistości i Twilight jest zdziwiona, że Rare ma dziecko z Fire Skyem. Kojarzę jednak, że w poprzednim rozdziale Rarity głośno o tym mówi... wtedy, kiedy wysyła te komunikaty do innego wymiaru. A nawet jeśli nie mówi, to kurde, jest tam ze swoim dzieckiem i czeka całymi dniami na powrót ogiera, to chyba OCZYWISTE, że nie siedzi tam, bo nie ma co robić w domu, tylko dlatego że gościu wisi jej kasę Fire zrobił jej dziecko. Nie podobał mi się fragment z Fluttershy. Jest dość... bezsensowny. Chodzi o ten moment, kiedy Rainbow Dash zostaje wykorzystana w charakterze "obiektu treningowego". Przede wszystkim - ona jest NIEWIDOMA. Czy naprawdę sądzisz, że niewidomy pegaz jest w stanie tak szybko latać, albo inaczej - czy naprawdę uważasz, że przez te wszystkie lata, kiedy Dash była wykorzystywana jako uciekająca piłeczka ślepa pegaz była w stanie nie zabić się na marmurowych kolumnach? Motyw z traktowaniem niepełnosprawnej przyjaciółki przedmiotowo jest ciekawy, ale wykonanie woła o pomstę do nieba. No i te aluzje do seksu, to masowanie zadu i takie tam... Już bez przesady. Chyba podstawówkę masz już za sobą? Ogólnie jednak zaczynam się wciągać i czekam na kolejny rozdział - przede wszystkim po to, by przekonać się, co z tą Obsydią, która WIE, ale Fire NIE WIE, czemu ona WIE... Liczę na to, że i ja się czegoś w końcu DOWIEM Pozdrawiam! Madeleine1 point
-
Na razie nie, ale wiemy, że już się czaisz... You know nothing, JON SNOW ~ Skysplit Rzekł Skaj, po czym forum padło na minutę O ironio! ;D Wykrakałem xDD ~ Skysplit1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
No przepraszam bardzo, ale ja tutaj widzę założenie, że w sumie my wszyscy jesteśmy zoofilami, bo nam się ludzie podobają. Jeżeli tak by było to do lamusa z moją argumentacją bo i tak i tak każdy akt z większością tego, co się rusza to już zoofilia. Chyba, że zmienimy znaczenie zoofilii z "Odczuwanie popędu płciowego względem zwierząt" do "Odczuwanie popędu płciowego względem zwierząt innego gatunku", ale wtedy znowu napalanie się na widok elfki też wpadałoby w zakres zoofilii, a nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek tak uważał. Twierdzić, a dowieść to dwie różne rzeczy. Prawda, mają swój język który ustępuje jedynie mowie ludzkiej pod względem złożoności oraz zdecydowanie bardziej rozwinięte struktury społeczne niż jakikolwiek inny gatunek zwierzęcia (znowu z wykluczeniem człowieka), ale delfin nie podpłynie do ciebie na plaży i nie zawoła "Hej, bejbe, chcesz się bzykać?". Ich język jest niezrozumiały dla ludzi i został dobrze zbadany tylko na podstawowym poziomie. Natomiast nawiązać komunikację z kucem już dałoby się bez problemu a ich społeczeństwo jest zatrważająco podobne do naszego. Jakby się dało i obie strony tego chciały to czemu nie. Tylko że jak to bywa z roślinami, zbytnio się nie da. Nigdy nie przeszło mi przez myśl zakochać się w roślinie, więc nie rozważałem nigdy tego tematu i nie zamierzam tego robić. Śmiem twierdzić, że problemu nie mam. Według Ciebie mam, według mnie już nie. Po prostu mamy sporą różnicę światopoglądową, bo jak dla mnie argument opierający się na tym, że "Seks międzygatunkowy jest be bo to nienormalne" popierany zestawem zaprzeczeń moich argumentów i odwołaniem do normalności jest argumentem z dupy. Normalność to pojęcie względne, dla przeciętnego Polaka nienormalnym jest to, że w Indiach krowy są święte, a dla przeciętnego mieszkańca Indii nienormalne jest to, że w Polsce krowy święte nie są. Według mnie każdy człowiek podlega dwóm "normalnościom"; zestawowi zasad miejsca, w którym się znajduje i swojemu własnemu zestawowi zasad. Jeżeli człowiek nie robi otwarcie niczego przeciwko normalności lokalnej oraz całkowicie niczego przeciwko swojej osobistej normalności, to jego moralność nie powinna być kwestionowana. Moralność grupy ludzi, zasady normalności uznawane w danym miejscu to rzecz zmienna. I jest ona zmieniana nie przez nikogo innego, jak tych samych ludzi, którzy się jej poddają. Gdy nagle okazuje się, że coś, co od wieków było zakazane, większość ludzi popiera, to z czasem okaże się, że zakaz zostanie zniesiony. Dajmy na to że spotykamy kosmitów. Woo, statki kosmiczne budują, kolonizują układy gwiezdne i terraformują planety. Człowieka w ogóle nie przypominają, nie są zieloni, ale rąk mają trzy pary i na dwóch nogach nie chodzą. Są wobec nas przyjaźni i z czasem ludzie zaczynają się osiedlać na ich planetach, a oni na naszych. Jak myślisz, jak długo zajmie człowiekowi zanim zaczną się pojawiać związki międzygatunkowe? Jak długo zanim zaczną się robić coraz popularniejsze? Z ilością 'zboczeń' obecnych w naszym społeczeństwie, kosmici ci musieliby być hazardem dla zdrowia ażeby do tego nie doszło. I nagle, choć po długim czasie, okaże się, że pomimo tego, że jeden czy dwóch przechodniów pokiwa głową z niesmakiem na widok takiej pary, to nie będą już one odstawały od codzienności ani normalności. Normalność się zmienia, dlatego dla mnie kurczowe trzymanie się jej i niedopuszczanie jakiegokolwiek odstępstwa nie jest dobre. Do puki człowiek pozostaje wierny wobec własnych zasad i nie łamie zasad lokalnych na każdym kroku, to nawet jeżeli zdarza mu się je łamać we własnym zaciszu, lub niepublicznie wraz z grupą, która się z nimi nie zgadza, to nie można powiedzieć, że jest to człowiek zły. Oczywiście nie można w to wliczać przypadków, gdzie czyjeś osobiste zasady są wbrew osobistym zasadom innego człowieka - to już jest konflikt międzyludzki na poziomie osobistym a nie różnica między obywatelem a obecnie obowiązującymi normami. I odnoszę wrażenie, że taki właśnie osobisty konflikt światopoglądowy jest między nami. Bida.1 point
-
Za to znaczenie zoofilii dotyczy kwestii czysto biologicznej. No i z domieszką psychologii, bo nikt normalny nie chciałby fapać do zwierzaka kopytnego. A gdyby kwiatek był wesolutki, myślący, to też desperacko starałbyś się bronić dendrofilię? Próbujesz uczepić się potocznego znaczenia, tylko widzisz, ludzie są po szkole i rozumieją, co oznacza słowo "zwierzę". Co więcej, my tutaj problem R34 rozpatrujemy od strony naukowej, jak i filozoficznej, biorąc oczywiście pod uwagę również wnioski z nauk humanistycznych, ale to wciąż nie zmienia faktu, że twoja argumentacja, że clopanie nie zaliczymy do zoofilii z racji poziomu intelektu jest argumentacją do plota. Delfin też ma wysoki iloraz inteligencji, niektórzy twierdzą nawet, że jest inteligentniejsze od człowieka. A jednak seks z delfinem nadal byłby zoofilią. Odłóż argumentację będącą tak naprawdę z dupy i po prostu przyznaj się przed sobą, że masz pewien problem.1 point
-
Raz na wozie, raz pod wozem, tak jest w tym sporcie Byle się nie zniechęcać i nie poddawać. Co do strzałów z bliskiej odległości - to rzeczywiście bywa irytujące. Jeśli mi zdarzy się kogoś tak postrzelić (bo czasem też się może zdarzyć), zawsze jest mi głupio i od razu przepraszam, okazując też zainteresowanie poszkodowanym czy nic mu się nie stało. Jeśli zaś jestem "pod drugiej stronie lufy", rzucam strzelcowi jakąś kąśliwą uwagą bądź oschle upominam. CHYBA ŻE! Chyba że przeprosi, wtedy nie ma sprawy Głównie chodzi mi o to, żeby panowała kultura i przyjacielska atmosfera Pewnie już o tym wspominałem, ale zdarzyło mi się w CQB dostać od kumpla z teamu z pistoletu z przyłożenia prosto w facjatę, aż zapach greengasu poczułem. I absolutnie nie mam do niego pretensji, doskonale wiem, że to był przypadek. Inna sprawa, że nie jestem głupi i dla własnego bezpieczeństwa noszę hełm i stalkera - licho nie śpi!1 point
-
1 point
-
Ja tam się nie wstydzę.Na początku może. Pamiętam taką sytuację.Poszłam sobie do sklepu i patrze regał z kucykami i takimi tam rzeczami.Do sklepu poszłam po figurkę Ciela z Kuroshitsuji,ale to szczegół.Zaszyłam się w alejkę i zaczęłam potrzeć na urocze kucyki.Po dłuższej chwili wzięłam sobie dwa kucyki i poszłam do kasy.W drodze do kasy potrąciła mnie jakaś kobieta.Upuściłam swoje figurki kucyków.Kobieta pomogła mi wstać i podniosła moje figurki.Spojrzała na mnie. -To pewnie dla Twojej siostrzyczki-Powiedziała.Wzięłam figurki. -To dla mnie.Uwielbiam się nimi bawić!-Powiedziałam i odeszłam.Kobieta śledziła mnie wzrokiem ze zdziwieniem.Kupiłam kucyki i poszłam do domu.w domu przypomniało mi się,że miałam kupić figurkę Ciela i musiałam się wracać.....Tej twarzy tej kobiety nigdy nie zapomnę1 point
-
-Lubię Pinkie Pie.Jest zabawna ^^ -Nightmare Moon oczywiście. -Luna. -Jako jednorożec była fajniejsza... -Obie rzeczy. Na pewno kiedyś tam pokaże moje rysunki,ale nie są jakieś piękne czy coś Taak..Mangozjeb ze mnie pospolity :31 point
-
Jakoś tematyka fików z tagiem [human] przycichła ostatnimi czasy... Nie wiem, czy to przez wypalenie części ludzi z fandomu, przez zmiany kadrowe, czy jakąkolwiek inną rzecz, która się działa w krainie fandomowych opowiadań. Czasem jednak i takie dzieła się pojawiają... No cóż... Powiem tak: nie było aż tak źle... ale dobrze też nie... I, o dziwo, choć w opowiadaniu takim jak to zwykle czepiam się o problemy ze stylem, multum błędów, skąpe opisy czy wieczne chodzenie na skróty, to nie jest tutejszą bolączką numer jeden. Jednakże... krok po kroku – sukcesywnie: Strona techniczna nie zachwyca, ale i nie wywołuje szczękościsku. Brakuje iluś znaków interpunkcyjnych, głównie przecinków, dialogi mogłyby być lepiej formatowane (zamiłowanie do półpauz, są gdzieś na forum stosowne poradniki), z poważnych byków znalazłem tylko jedno "puki" (ała), ale ogólnie... da się żyć. Nie jest to opowiadanie z rodzaju tych, do lektury których muszę założyć gumofilce, by przejść przez bajoro błędów. Styl o dziwo... też się broni. Owszem, daleko mu do doskonałości, być może nie jest to dzieło na miarę mistrzów literatury, ale da się to czytać. Jest klarownie, ciut ubogo w opisach, ale dla mnie wystarczająco, nie ma wrażenia dramatu spowodowanego ciągłymi dialogami, proporcje zostały zachowane. Styl wyraźnie pokazuje brak doświadczenia i obycia, ale to nic takiego, czego nie można nabyć. Jak dla mnie mógłby to być początek bytności w świecie fanfików, z którego coś mogłoby wyjść. Choć, tu muszę powiedzieć, by nie rozminąć się z faktami, sporadycznie zdarzały się prawdziwe potwory wśród zdań. Dla przykładu. Gdyby jednak poprawić te sporadyczne chimery, poziom byłby utrzymany jako taki. No, ale czasami logika narracji kuleje, ot przykład: No, żywa roślina to z całą pewnością ewenement świata przyrody. A tak na poważnie, to warto przemyśleć sobie czasem niektóre skróty myślowe i sformułowania, by tekst stał się lepszy. Póki pamiętam – skąd wzięło się to dziwne "ó", o takie: "ò" Znak nie jest poprawny, radzę go jak najszybciej przeprawić. Właśnie sam fakt, że od strony stylu piszesz całkiem znośnie, nieprzyjemnie kontrastuje z największym, kardynalnym problemem Twojego opowiadania: To wszystko już było tyle razy... I teraz mówię to stuprocentowo poważnie: jesteś jeszcze debiutantem, może z ambicjami, w to nie wątpię, nawet posiadasz już trochę umiejętności... W tej chwili, świadomie lub nie, powielasz schemat, który ma kilka podstawowych problemów. Przede wszystkim w swojej typowej formie, a to opowiadanie praktycznie od niego nie odeszło, powtarzany był przez autorów fanfików do znudzenia. Widzieliśmy już tyle razy to samo: człowiek trafia do Equestrii, ląduje w Lesie Everfree, spotyka Pinkie Pie, która urządza dla niego przyjęcie, zakochuje się w klaczy z M6, ma jakąś niezwykła moc, spędza z nimi sporo czasu. Nie jest tak, że z tego nie da się wyciągnąć nic twórczego, wręcz przeciwnie, da się. Problem w tym, że wymaga to niestandardowego podejścia, zaryzykowałbym nawet, że kunsztu, by opisać prawdziwe emocje, wymyślić nową problematykę i ich rozwiązania. Studia "humanów" nie wyschła i nie wyschnie prędko, ale lina zamocowana do wiadra jest zdecydowanie za krótka. Dlatego z całego serca zalecam – wybierz sobie inną tematykę, bo może z tego wyjść coś dobrego. A jeśli koniecznie chcesz zachować właśnie tę, to poszukaj jakiegoś wyjścia ze schematu, czegoś niestandardowego, okrucha świeżej wizji. Opowiadanie bardzo tego potrzebuje, by nie zostać (przepraszam za, być może bezzasadne, okrucieństwo) kolejnym klonem tego samego. Warto też popracować trochę nad kreacją bohaterów, zarówno kanonicznych, jak i Twoich własnych. Swojemu OCkowi możesz dodać trochę cech, by stał się kimś więcej, niż kartonem. A bohaterki z M6 to coś więcej, niż tylko kilka typowych odzywek, to jednak powinno przyjść z czasem. Obserwuj i wyciągaj wnioski, to zawsze punktuje. A na zakończeni pytanie – czy ten świat jest naprawdę tak zły? Tu cytat: Aż tak źle chyba nie jest. Odrobina wyobraźni, dobrego podejścia i pozytywnego myślenia, a da się żyć... A czy Equestria aż tak bardzo różni się od naszego świata? Polecam też poszukać kawału o sałacie i Nowym Targu, jakoś bardzo mi się z tym cytatem skojarzył. Tak czy inaczej dołączam się do wyrazów uznania – piszesz, to już coś. Jak zmienisz tematykę, masz spore szanse na zrobienie czegoś naprawdę dobrego. Jeśli nie... sporo ryzykujesz i wysoko stawiasz sobie poprzeczkę. Pozdrawiam serdecznie! PS: Chciałbym być bardziej pomocny, ale na razie na tylko tyle się zdobyłem. Może jeszcze kiedyś tu wrócę. Jakby co, to skontaktować możesz się ze mną przez forum lub gg. Ja też przechodziłem przez ten etap.1 point
-
1 point
-
1 point
-
A ja mam pytanie, czemu masz tylko jedną dobrą KP, do której szukasz MG? Popatrz na style i na MG i zrób swoją postać, która ci się spodoba tak by pasowała gdzieś. Tak ruszysz jakoś z miejsca i nie będzie ci się tak nudziło. Klimat buduje MG i gracz plus JEŚLI przedstawisz MG czego byś konkretnie szukał w sesji raczej coś można by było ugrać i po pewnym czasie MG zacząłby się przyzwyczajać. Samą rozmową, w której będziesz opisywał postać i jej historię możesz dać wskazówki do sesji. My jesteśmy często elastyczni. Płakanie, że tutaj nie ma tego czego szukasz i jęczenie jak ci jest przez to źle to jak płakanie, że nie ma deszczu, a ty właśnie kupiłeś nowy parasol. Bez sensu, zwłaszcza, że nic nie wiadomo o twojej postaci i przez to nic nie da się z nią zrobić. Jak śpiewanie: "Mam chusteczkę, KONIEC!". Tak samo mówienie o znajdywaniu MG na innym forum. Ale tamto forum to nie jest część tego forum i nas raczej nie obchodzi to, że tam jest taki MG skoro u nich może nie być takiego MG jak jest u nas, a odpowiada komuś. To takie promowanie konkurencji trochę. Plus zasada kiepski lub zły MG nie znajdzie graczy leci w drugą stronę. Jęczący gracz ze swoim skarbem, często w sesji nie chcę tej postaci zabić i będzie się kłócił z MG. Nie zawsze ale takie rzeczy są częstsze. I taki gracz też ma renomę wśród MG i może nie trafić na chętnych, bo my wbrew pozorom nie patrzymy sobie na ręce, by wyrywać graczy i wbijać noże w plecy tylko normalnie ze sobą możemy pogadać. A sesja ma być zabawą i dla graczy i dla MG.1 point
-
O, kolejny rozdział. Cudownie, nadrobiłam sobie od razu dwa i o wiele lepiej mi się będzie komentować, bo dłuższy tekst zawsze komentuje się nieco lepiej. A więc tak - podoba mi się bardzo, że starasz się tuszować albo naprawiać błędy fabularne, które ci wymieniłam w poprzednim komentarzu. Wyjaśniłeś, jak to się stało, że Twilight mieszka w tej nieszczęsnej bibliotece - wytłumaczenie to jest... dziwaczne, ale ważne, że jest. Okazuje się, że szanowna jednorożko-pegazka wcale nie jest w tej alternatywnej rzeczywistości aż tak ważną personą, jak mogłoby się wydawać. Jeśli chodzi o inne wątki: oj, ależ ty mieszasz z tymi relacjami rodzinnymi! To jest jakaś masakra, gubię się w tym. Główny bohater już teraz jest ojcem połowy źrebiąt w mieście, a przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Podoba mi się, że ma z Rarity synka na boku - Obsydiana kojarzę chyba z innej opowieści... taaaak, coś o Manehattanie i o Rarity (czemu już tego nie piszesz?). To całkiem fajny pomysł. I znowu - kurczę, naprawdę zaczyna do mnie przemawiać to lawirowanie między historiami osadzonymi w jednym uniwersum. Masz swój świat i przynajmniej konsekwentnie się go trzymasz, a jak już czytelnik się do niego przyzwyczai, to naprawdę nie jest tak źle. Taaak, Ten Fanfik to naprawdę Zmora Fikcji, gratuluję dystansu, przynajmniej się do tego przyznajesz . Najważniejsze, że kolejne już nie są takie złe. Mamy jeszcze wątek z Obsydią, która jest "córką" Rarity i Fire Skya, a tak naprawdę to podróżniczka w czasie... oj, matko, nie ogarniam tego. Naprawdę nie wiem, po co jest ten wątek i mam nadzieję, że będzie odgrywał jakąś rolę w tym wszystkim, bo znów mam wrażenie, że pakujesz mnóstwo do jednego worka i bełtasz w tym bez ładu i składu (i potem powstają takie z tyłka wzięte wątki o niczym istotnym, które zabijają radość z lektury). Mamy również wyzwanie Tenderhoofa... Nie potrafię rozgryźć, dlaczego on zaproponował akurat Zawody Żelaznego Kucyka - po pierwsze, to osoba, którą się wyzywa na pojedynek, ma prawo wybrać dziedzinę, a po drugie - nawet jeśli Tenderhoof miał wybierać, nie mogę sobie wyobrazić, że wybrał coś tak związanego z aktywnością fizyczną, skoro i ty kreujesz go na takiego lalusia i narcyza... Chyba nie ma u ciebie zbyt dobrej kondycji? Sam chce przegrać czy jak? Może AJ mu się jednak nie podoba? (I wiesz co... pojedynkowanie się o klacz. Nie, o OŻENEK Z KLACZĄ. Naprawdę zalatuje mi to średniowieczem! Ja podpowiem: AJ też ma coś do powiedzenia. A nie, zapomniałam, ją wiąże drobny druczek na nierozerwalnej umowie podpisanej przez jej ojca .) Dalej: wątek z Fluttershy. O, to mi się akurat podobało. W sensie, zmieniona historia jej znaczka, to, co się w twoim alternatywnym świecie stało z Rainbow Dash... To są fajne bohaterki, nieźle ci wyszły. Podoba mi się, jak Flutter się zachowuje, że jest taką, nie przebierając w słowach, twardą suką. Kompletnie jednak nie rozumiem idei "treningu w jeden dzień"... Jak ona chce zrobić z niego siłacza w tak krótkim czasie? Tylko go zmęczy i wcale tych zawodów nie wygra. Skoro i tak ma dobrą kondycję, jak przyznała sama Flutteshy, to jedyne, co powinien zrobić Sky, to wyspać się, najeść, następnego dnia tuż przez zawodami rozgrzać i... ruszyć do rywalizacji. Z zakwasami będzie mu się gorzej pojedynkować. No i na koniec - pomysł z taśmą z "innego wymiaru". Fajny, nie powiem. Podobała mi się ta scena, kiedy Tamta Twilight wyjaśnia Tej Twilight, co się wydarzyło i prosi, by zaopiekować się Fire Skyem i odesłać go do domu. Aczkolwiek relacje między Tamtą AJ i Tamt Rarity znów są... dziwaczne. One wszystkie tam mają dzieci z Fire Skyem, heh. On jest u ciebie niemal jak Lord Voldemort z fandomie Potterowskim - różnica polega na tym, że twój ma ogólnie masę dzieci, a Lord Voldemort ma masę córek. Ale jestem dobrej myśli. Fajnie, że nie porzuciłeś tego opowiadania, co ci się zdarza, z tego co widziałam. Pisz dalej, przyznaję, że mnie nawet wciągnęło... a za urwanie w tym momencie należy ci się pręgierz. Tak nie można! Pozdrawiam, Madeleine1 point
-
Nie wiem, czy konkurs jeszcze w ogóle żyje, tak czy siak zrobiłam prosty szkic. Jaśniejszy kolor w ogonie i grzywie nie jest idealnie biały. Na początku był jeszcze bardziej kremowy, później go trochę rozjaśniłam. Zrobiłam alicorna, jednak zawsze można jej usnąć róg, skrzydła czy też oba te elementy. Mogę zrobić jej reference sheet i vector jeśli projekt wygra (na tym bądź na innym szkicu). CM nie rysowałam. Gdybym się wysiliła zapewne jakiś bym wymyśliła, uznałam jednak, że nie będę tego robić (mogę jednak oczywiście coś od siebie zaproponować c; ). Tak więc oto sam szkic: Link do dA: http://fav.me/d7pm68j1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00