Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Dobrze więc. Idź... Tylko tym razem ostrożniej - ostrzegła matka. Dzień rzeczywiście był dosyć chłodny... Jak wszystkie poprzednie dni przez ostatnie parę miesięcy. Ruby wyszła na spory ogród, którego żwirowa ścieżka prowadziła kilkadziesiąt metrów do bramy, za którą z kolei była aleja prowadząca nad klify i w stronę małej miejscowości. Zapewne to tam powinna się spotkać z Isleenem.
  2. - To, czego szukaliśmy. Holokronu Bane'a. Ma więcej wiedzy, niż ten marny strzępek tutaj - wyjaśniła, prezentując metalową piramidkę. Z jakiegoś względu starożytni lordowie Sithów wyjątkowo sobie upodobali akurat ten kształt. Zannah rzuciła holokron Katerowi. - Możemy się zbierać. W drodze wymyślimy jak go otworzyć. Gdzie chciałeś lecieć?
  3. Redwater Kapitan spojrzał na Reda jakby brakło mu sił. Stuknął kopytem lekko w biurko i nabrał powietrza w płuca. - Dobra. Robimy tak. Jutro planowo będziemy w Griffinstone. Tam cię odstawimy, do tego momentu pucujesz pokład. Nie mogę wyrzucać za burtę przypadkowych obywateli Equestrii - a szkoda - więc idziesz do tego niebieskiego przygłupa, Rollo, i bierzesz od niego twoją najbliższą przyjaciółkę na dwadzieścia cztery godziny, to jest szmatę. Pasuje? - zapytał. Rose Rzeczy, którymi można było rzucać było aż nadto, zwłaszcza że skrzynia obok której leżała Rose była wypełniona dużymi, zardzewiałymi gwoździami. Co do kryjówki zaś, oddalona o około dziesięć metrów była kolejna góra skrzyń, ale już bez żagli, pod którymi mogłaby się ukryć. Był to obiekt najbliżej środka i z całkiem dobrym widokiem na resztę magazynu. Niestety, co zaś do ucieczki - najbezpieczniejszą drogą był dok.
  4. (Zdarza się) - Mogę powiedzieć to samo o tobie! Dla ciebie coś się stało? Płakałeś? Jeśli uważasz, że jestem podła, to ty jesteś dokładnie taki sam! - krzyknęła, a jej ręka (teraz już wyglądająca na zdrową) podniosła się. Światło wewnątrz dłoni mogło zwiastować konkretne kłopoty, gdyby nie to, że mistrz Julii złapał ją za przegub. Spojrzała na niego, zdezorientowana. - Mamy dwóch winnych i dwóch sprawców - przemówił. - Jak to rozwiążemy, skoro wasza wątpliwa moralność jest na podobnym poziomie? - zapytał. - Radziłbym ci pomyśleć nad obroną, atakiem, albo ucieczką, bo to się nie może skończyć dobrze - stwierdził Wilk.
  5. (Pomorze to jest na północy Polski :v) Julia zaczęła się krztusić. Przewróciła się na brzuch, wspierając łokciami i wypluła krew. Nie wyglądała szczególnie szczęśliwie, ubabrana krwią w podobnym stopniu co Adam. W przeciwieństwie do niego miała też brudną twarz i włosy i wyglądała jak ofiara jakiejś większej katastrofy. - Ty - wycharczała, wskazując na Adama palcem. - Ty zdradziecki szczurze. Co takiego ci zrobiłam? - syknęła, próbując wstać. - Nie chodzi o nią! Nie zabiłam jej specjalnie, ale przecież ona cię nie obchodziła. Ty po prostu chciałeś zabić. Podobało ci się? Słyszałam satysfakcję w twoim głosie. Powiedz mi, jak to jest rozkoszować się czyjąś śmiercią? Ja mogę powiedzieć ci, jak to jest umierać! - Wygląda mi na to, że do wybaczenia dzisiaj nie dojdzie - dodał nekromanta, podtrzymując Julię będącą najwyraźniej na skraju załamania nerwowego.
  6. Krasnolud zatoczył się do tyłu. Nie odpowiedział na resztę wyrzutów, ale propozycja bitki całkiem go zadowoliła. Zrzucił torbę, którą miał na ramieniu i strzelił palcami. Zawsze zaczynało się to tak samo. Zaszarżował. Na Pete'ego leciało teraz parędziesiąt kilogramów rozjuszonego sześcianu w pełnej zbroi. Torn zderzył się z całej siły z brzuchem Pete'ego. Nawet mimo wampirzych ulepszeń bolało tak samo jak zawsze.
  7. - Nie jesteś w okopie w czasie pierwszej wojny światowej. Miała okazję, żeby cię zabić... Ale nie zrobiła tego, prawda? I nie mogła zrobić z ciebie marionetki, póki żyjesz. Zresztą, co za różnica? Już jesteś marionetką. A jak to dokładnie było zapytamy samej zainteresowanej... Słowa wypowiedziane były zupełnie chłodno, bez gniewu. Nekromanta odsunął się od chłopaka, żeby wrócić do ciała i przy nim przykucnąć. Wyjął obrożę rudego kocura i nacisnął na metalową kulkę, a ta otwarła się z delikatnym zgrzytem. Coś słabo zabłysło, a mężczyzna chwycił Julię za szczękę i zamknął jej półotwarte, sine usta, mocno je przytrzymując. Nie trwało to szczególnie długo, nim otwarła oczy i zaczęła łapczywie łapać powietrze w płuca. Adam mógł mieć kłopoty. - Cholera - stwierdził Wilk.
  8. Mężczyzna po raz pierwszy od przybycia do domu przybrał na twarz jakikolwiek wyraz. Był to wyjątkowo nieprzyjemny półuśmiech. - Odebrałeś komuś życie i wyglądasz na całkiem zadowolonego z tego faktu. Komuś odebrałeś córkę i siostrę, mnie odebrałeś studenta. Czy jest powód, dla którego nie miałbym odesłać cię na drugą stronę? Odesłać na drugą stronę, nie spowodować, że zamkną cię w więzieniu na parę lat. Jesteś mi drzazgą w oku, chłopcze. Czy próbowała cię zabić? Odpowiedz mi, czy tak było. I mów szczerze, bo twoja bezczelność zaczyna mi działać na nerwy, a nie denerwowałem się już naprawdę długo - odparł, stając tuż przed nim. Ręce wciąż miał założone za plecy. - Dyplomacja, Adamie. Dyplomacja - wtrącił Hetman.
  9. Krasnolud rozłożył ręce i spojrzał na Pete'ego jak na ostatniego kretyna. - I co, mam zostawić wszystko co miałem w kwaterze, powiedzieć "cześć koledzy" i wyjść? Pamiętasz że jest jeszcze gówno zwane biurokracją, czy ostatnia zmiana na trwałe wykreśliła to z twojego łba? Ja ci to chętne Pete opiszę. Więc to jest tak. Jak chcesz przestać bawić się w łowcę, to składasz papier, żeby cię wykreślili ze spisu, rozumiesz. I czekasz, aż wydadzą oświadczenie, że możesz odejść. A potem trzeba pozbierać swoje manatki, oddać sprzęt i zbroję. Dopiero zacząłem całe to bagno, czego się czepiasz? - zapytał, ostatnie zdania wypowiadając już na lekkim podkurwieniu.
  10. Najpierw wszedł do pokoju z Richardson, najprawdopodobniej zabłądziwszy, ale zaraz potem znalazł Julię. Stanął nad nią i popatrzył na Adama. - Włamanie się do prywatnej nieruchomości i dwa zabójstwa z wyjątkowym okrucieństwem. Do tego całe mnóstwo śladów - wszędzie krew, dziura po kuli w podłodze i świadkowie którzy widzieli, jak wchodzisz do domu. Masz spore kłopoty, chłopcze. Nie powinieneś zapominać, że w tym kraju funkcjonują służby porządkowe, a ty dokonałeś morderstwa. I nikogo nie będzie interesowało, że tylko jednego, jeśli na obu ciałach są twoje odciski palców. Może i włosy - odezwał się. Duchy wciąż milczały.
  11. - Jeśli masz coś do powiedzenia, nie krępuj się. Schował obrożę z powrotem do kieszeni. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, a potem rzucił okiem na wyschnięte smugi krwi na podłodze, które Adam próbował sprzątnąć. Nekromanta nie zawracał sobie głowy pogawędką z Adamem ani jego szyderczym tonem. Zważył kulkę w dłoni, cały czas bez żadnego wyrazu i zwyczajnie ruszył po schodach do góry, wymijając chłopaka. Wiadomo było, gdzie idzie. - Powiedziałbym ci, żebyś go zastrzelił, ale... Bądź ostrożny - odezwał się Wilk.
  12. Rose Strażnik zniknął z pola widzenia klaczy, ale słyszała, że szperał gdzieś niedaleko oddalonej o parędziesiąt metrów przeciwległej ściany magazynu. Skrzynie, żagle i wszystkie inne rzeczy ułożone były w parometrowe stosy. Pegazowi znacznie łatwiej było zlustrować "teren" z góry bądź dostać się w miejsca niedostępne dla kuców ziemnych bez ryzyka zawalenia stosów. Z magazynu były trzy wejścia: jedno, którym Rose weszła i które mogło być już teraz strzeżone. Drugie, które znajdowało się w przeciwległej ścianie przy której buszował strażnik i trzecie, duża brama wychodząca bezpośrednio na miejskie ulice. Był też dok prowadzący do basenu portowego, ale to wymagałoby zmoczenia przez Rose futra. Poza tym woda w porcie była brudna, co może przy jednorazowej kąpieli nie było tak szkodliwe, ale z pewnością nieprzyjemne. Redwater Najgorszy był początek, potem sprawność wróciła. Przynajmniej w miarę jak można było nazwać "sprawnością" poruszanie się obecnym stanie Reda. Kajuta kapitana była wyłożona ciemną, drewnianą boazerią. Nad kapitańskim biurkiem na ścianie wisiała szczęka zębatego, morskiego zwierza - najprawdopodobniej rekina. Było też proste łóżko, szafa, regał i komoda. Całkiem bogato. Kapitan siedział na krześle przy biurku. Był czerwonym kucem ziemnym o siwej grzywie, tylne kopyta miał wyłożone na blacie biurka. Leniwie je zdjął, kiedy Red i niebieski weszli do kajuty. Nie był młody, ale też nie był w wieku sędziwym. Ot, standardowy żeglarz. - Ty wypad, a ty siadaj - zarządził, pochylając się nad biurkiem. Niebieski wyszedł. - I od razu lepiej mi powiedz, co ty tu właściwie robisz. Tylko się streszczaj.
  13. Surowy wyraz twarzy jegomościa się nie zmienił. Oba duchy zamilkły w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. - Wiesz, kim jestem i po co przyszedłem. Dopuszczam jednak do siebie myśl, że to co się stało było jedynie jednym z nieważnych epizodów w twoim życiu, co - oczywiście - nie stawia cię w dobrym świetle. Ale może to przypomni ci, co mogło mnie tu sprowadzić - rzekł i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej obróżkę rudego kota ze srebrną, filigranową kulką.
  14. - Nie. Ale winy, których za życia nie zdołałem odkupić, staram się odkupić teraz - odparł. Nie znalazł tylu szmat, aby pozbyć się całej krwi. Dom był opustoszały i wszystko co się w nim znajdowało było gratami. Niestety więc, miejsca zbrodni nie udało się posprzątać w całości. W dodatku po przeniesieniu zwłok (co nie było łatwe - jak na kogoś tak chudego, strasznie ciężko przenosiło się ciało) był cały umazany krwią i wyjście w tym stanie na ulicę nie wchodziło w grę. Dobrze, że miał telefon. - To on. Nie ukrywa się - poinformował Wilk, gotując się do potencjalnego ataku albo i obrony. Za drzwiami stał blady aczkolwiek bardzo postawny jegomość w średnim wieku. Oczy miał podkrążone, włosy białe jak te od Julii. Ubrany był w dostojny, czarny płaszcz. Nie trudno było zgadnąć, kim jest. Ręce miał założone nonszalancko za plecami i patrzył ponuro na Adama. - Mogę wejść? - zapytał.
  15. Redwater To nie było przyjemne. Ani dźwięk który temu towarzyszył, ani co gorsza wrażenia zapachowe. Ale w końcu udało się pozbyć upokarzającej plamy z pokładu i wyrzucić ją za burtę. Ale na tym się - oczywiście - nieprzyjemności nie skończyły. Obecnie każde miejsce byłoby lepsze, niż kołyszący się pokład statku, a jeszcze w dodatku zaproszono Reda przed oblicze kapitana. W dość oschły sposób. - Ej, majtek - odezwał się niebieski pegaz. - Kapitan chce cię widzieć. Ruszaj dupsko i chodź za mną - zarządził, patrząc na Reda z góry. Co zabawne, sam wyglądał jak majtek. Na pokładzie uwijało się paru innych żeglarzy, niektórzy działali przy żaglach, inni po prostu chwilowo nie mieli nic lepszego do roboty niż się snuć. Pogoda była zresztą słoneczna i nie zapowiadało się na jakiekolwiek zmiany. Rose Płótno żaglowe miało to do siebie, że było dosyć sztywne. Znalazłszy się pod jednym z nich, cuchnącym stęchlizną, poszarzałym ze starości żaglem, Rose nie musiała martwić się nawet o to, że ktoś zaważy, że żagiel oddycha. Czekała piętnaście minut, potem pół godziny. Gdy już miała opuścić schronienie, usłyszała stukot kopyt. Któryś ze strażników domyślił się, że mogła się skryć właśnie w magazynie. Słyszała, jak obchodzi wnętrze magazynu. Stąpał dosyć cicho i w tym wypadku szczęście Rose polegało na tym, że strażnicy kupca nie byli pegazami - wówczas poszukiwania byłyby znacznie łatwiejsze. Niestety, szczęście nie trwało długo. Chwilę później usłyszała, jak kolejny kuc ziemny wchodzi do magazynu. - Masz coś? - zapytał szeptem. Rose ledwo usłyszała. - Nie. Idź, zawołaj jakiegoś pegaza, najlepiej więcej niż jednego. Trzeba to przetrząsnąć. Powiedz, że zapłacimy - odparł drugi i pierwszy się oddalił.
  16. - To nie była szybka śmierć - odezwał się Hetman z wyrzutem. Istotnie, trwało to parę minut i z pewnością nie było przyjemne. - Nie była - potwierdził Wilk, wyjątkowo bez żadnych złośliwości. - Ale nie zawsze da się zadowolić wszystkich. Czasem trzeba wybierać między mniejszym, a większym złem. - Nie próbowała cię zabić - dodał Hetman. Był perfekcyjny we wzbudzaniu wyrzutów sumienia, przynajmniej czasami. - Ale to nie znaczy, Stefanie, że nie mogłaby. I że nie zrobiłaby tego przy pierwszej lepszej okazji. Czas mijał bardzo powoli. Przebywanie bezpośrednio w towarzystwie dwóch nieboszczek bynajmniej nie było miłe, z czego jedną trzeba było obchodzić szerokim łukiem, bo tyle było wokół niej krwi. Adam zresztą pobrudził sobie buty. Dwie godziny od śmierci Julii rozległo się pukanie do drzwi. - Czyżby dwie pieczenie na jednym ogniu? - zapytał Wilk.
  17. Zostawiono strażnika, ale trup został "dezaktywowany" i już nie wstał. - Zostaw to! - zaprotestowała słabo Julia. Niestety, plan Adama miał parę wad. Z początku jeszcze próbowała jakoś się bronić, ale przez upływ krwi była słabsza. Strzały Wilka spowodowały obfite krwawienie, jedna z kul przeszła przez tętnicę i wyciągnięcie ich tylko pogorszyło sprawę. W tym czasie na podłodze rozrosła się kałuża krwi, a nekromantka przestała się ruszać. Opatrunki nic nie dały, krwawienie było zbyt silne. Przestała się ruszać, odzywać... I oddychać. Jedna akcja, dwa trupy. A kocur nawiał.
  18. Padła, zwłaszcza po strzałach Wilka. Trzy kule ugrzęzły kolejno w łydce, w udzie i w ramieniu. Było sporo krwi, a ona nawet nie zdążyła dotrzeć do drzwi - rana w łydce skutecznie to utrudniała, a kolejne trzy uniemożliwiły. Rozległ się cichy, przeciągły jęk. Niedoszła uciekinierka leżała bez ruchu, a jej ciałem wstrząsały dreszcze. Bicie po nogach albo plecach łańcuchem nie było konieczne. Trup zresztą po serii strzałów Wilka ponownie stał się nieruchomym trupem, bo Julia straciła nad nim kontrolę. Ręce jej się trzęsły, kiedy tak leżała twarzą do podłogi.
  19. Trup zachowywał się trochę jak lalka. Stawiał niepewne, chwiejne kroki i niewiele trzeba było, żeby upadł. Ale siła rozpędu rzuciła Adama na podłogę razem z ciałem. Trup wyciągnął ręce w jego stronę i objął go, przyciskając do siebie i utrzymując w pozycji leżącej. W tym czasie usłyszał głośny huk, bo coś bardzo głośno stoczyło się ze schodów. Z drzwi widział, że Julii nie było na tym piętrze, na którym był on. Potem z kolei usłyszał lekkie tupnięcie i nieregularne kroki. Zmierzała do drzwi. Próbowała zwiać. - Adam! Ucieka! - obwieścił Hetman.
  20. - Te kule mają zabić, Adamie. I zrobią to. Jeśli chcesz ją żywą, to nie jest najlepsze wyjście - odparł Hetman. Strzał padł, ale nim to się stało, Julia machnęła zdrową ręką, przepędzając go. Rana postrzałowa w dłoni i na nodze krwawiły obficie. Łańcuch uderzył ją mocno. Straciła równowagę i z pozycji klęczącej upadła do tyłu, na plecy, zakrywając twarz dłońmi. W tym czasie w pokoju postać Richardson już zdążyła wstać. Nie miała źrenic ani tęczówek - jej oczy świeciły tym samym kolorem co oczy Julii. - Strzelać? - zapytał Wilk.
  21. Zrobienie tej sztuczki łańcuchem nie było łatwe, a przecież Adam nawet nie ćwiczył. Siłą rzeczy nie umiał więc zrobić tego tak, by łańcuch zrobił dokładnie to co chciał. Spadł więc na ramię Julii, a ta błyskawicznie odskoczyła w tył, zrzucając go z siebie. Wilk zmaterializował się za Adamem, wymierzył i strzelił. Pierwsza kula trafiła pod nogi dziewczyny, druga już trafiła w łydkę. Julia upadła na jedno kolano i podniosła wzrok na Adama. Jej oczy świeciły turkusowym światłem, a wokół dłoni wirowały lekko świetlne wstęgi tej samej barwy. Nie była zadowolona z tego, co się działo. Z pokoju obok zabrzmiało stuknięcie. Zwłoki Richardson zaczęły się z wolna podnosić, sztywno podnosząc ręce by się podeprzeć. - Możesz stąd jeszcze wyjść - wycedziła dziewczyna. Po schodach wbiegł rudy kocur, nastroszony jak druciana szczotka i wściekle zasyczał na Adama. - Zrób coś jeszcze, a nie dam ci takiej szansy. Kolejny strzał przestrzelił jej dłoń. Jęknęła i zacisnęła zęby, ale nie spuściła upiornego spojrzenia, a wokół jej palców wciąż wirowało światło.
  22. - Jeśli prawdą jest, że korzysta z magii zniewalającej martwych... To nie jest dobra rzecz. Nie będę jej zwolennikiem. Zginęła twoja przełożona i nie wiadomo co ona z nią zrobi. Wierzę, że jej dusza spocznie w pokoju - odparł Hetman. - Zwracasz mi rację drugi raz tego dnia. Ciało nie podpowiedziało nic nowego Adamowi. Niestety, śledztwo tu musiało się zakończyć. - W takim razie przykro mi.
  23. - Jeśli będziesz w końcu gotów postępować rozsądnie, ja będę gotów do wsparcia. - Wówczas odpowiem mu, co się stało. I tak zostanie o tym poinformowany - odparła, robiąc coś na telefonie i skupiając się na tym bez reszty. - Lars, Lars... Lars Ulrich? Perkusista zespołu Metallica. Nie lubię, wolę Anthraxa. Niektórzy mówią, że jest słaby, ja nie wiem, nie znam się na perkusji - dodała, nie zwracając większej uwagi na pytanie Adama.
  24. - W głowę. Strzał w głowę, kiedy się tego nie spodziewa. Odnośnie przeniesienia... To samo, plus skrępowanie tym twoim łańcuchem. I zamknięcie ust, bo może jej zaklęcia muszą zostać wypowiedziane. Ciało poza czarnymi, spalonymi plamami wyglądało całkiem normalnie. Miała ze sobą nóż , który leżał obok jej lewej dłoni. Głowa była nietknięta, zastygła jakby spała - miała zamknięte oczy i lekko rozchylone usta. - Chcesz stąd coś jeszcze? - zapytała.
  25. - Na każdym kroku okazuje się, że mam rację - przypomniał o sobie Wilk. - Pewnie tak, pierwszy raz robiłam to co robiłam i pierwszy raz ktoś podszedł. Na co mam czekać? Spokojnie, teraz przecież nie ma opcji. Zrobię to nocą, żeby nikt nie widział - odpowiedziała, wzruszając ramionami. - Cóż, to przykre, ale niestety nie mogłam temu zapobiec, a ona była uparta. Jakby się dobrze zastanowić, to zapewne próbowałaby mnie zabić, więc to była obrona własna.
×
×
  • Utwórz nowe...