-
Zawartość
534 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Socks Chaser
-
Może być trudnawo bo chciałam dopierdzielić taki obrazek żeby każdy się długo zastanawiał. :p
-
Stalker: Czyste Niebo
-
Nier Automata. Będzie długo. O wow... nawet nie zamierzałam tej gry kupić. Początkowo miałam ją w planach, ale ostatecznie doszłam do wniosku że nie warto, a też nie chciałam wydawać około 100zł za grę co do której nie jestem pewna czy mi przypasuje. Jestem osobą co żałuje 30zł wydanych na Fallout 3 więc... you know. Ale gdy zobaczyłam używaną Nier Automata w sklepie to uznałam że ok, zobaczę, wykreśliłam ją z moich planów, ale skoro jest okazja... i przyznam że byłam dosyć mocno podjarana tą grą, mimo wszystko. I wow, jak ja kurde żałuję. To jest nie żałuję i żałuję jednocześnie. Pierw plusy...: - system walki. Od razu powiem - ta gra jest dla mnie jednym z największych zawodów, a mimo to system walki jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym z jakimi miałam do czynienia. Jest prosty do ogarnięcia, a przy tym widowiskowy. DmC mi się ogólnie podobało, ale nigdy nie udało mi się ogarnąć systemu walki z tym wyrzucaniem wrogów w powietrze, żonglowaniem nimi, używania pistoletów do utrzymywania wysokiego combo, tego że jak włączam ten cały tryb demona to potworki w powietrzu stoją w bezruchu a ja nieudolnie próbuję do nich doskoczyć. W Nier Automata tak nie ma, tutaj nawet walka z małymi pierdółkami sprawia frajdę, animacje są przepiękne, dookoła sypią się iskry, i nawet naciskasz losowo R1 i L1 to i tak będzie ci się podobać, i widzisz że coś się dzieje, wystarczy przez chwilę przytrzymać przycisk by postać zaczęła robić jakieś szalone tricki, piruety, wyskoki. Przy tym nie ma się wrażenia że ta gra jest jakaś bardzo łatwa, wrogowie potrafią mocno przypierniczyć, i trzeba stawiać na bycie w ciągłym ruchu i uniki. - Walki z bossami. Bossowie nie są jakimiś super nie wiadomo jakimi koksami, ale walki z nimi są bardzo widowiskowe, tyczy się to szczególnie tych bossów z którymi walczy się za pomocą broni białej, a nie latającego mecha. Unikanie ataków w ostatniej chwili, ślizganie się dookoła przeciwnika, to wszystko wygląda przede wszystkim bardzo ładnie, i mimo prostoty systemu walki nie odczuwałam jakiegoś znudzenia. Jestem osobą co na start wybiera sobie jeden określony zestaw broni i go używa, a mimo to nie odniosłam wrażenia że walka jest jakaś nudna czy powtarzalna. Walki z bossami są fajnie zrealizowane, zwyczajnie fajnie się na to patrzy jak postać biega, skacze, strzela, ślizga się i unika. - Muzyka. Nie jestem osobą co jakoś długo potrafi się rozpisywać o soundtracku, ale umiem docenić to że jakaś gra ma dobrą ścieżkę dźwiękową. Mogłabym godzinami słuchać theme "City Ruins", które dodatkowo jest w 3 wersjach pod kątem "prędkości" + wersje z wokalem. W grach nienawidzę lokacji "industrialnych" takich jak magazyny czy fabryki, ale mimo to "Alien Manifestation" z Abandoned Factory bardzo, ale to bardzo mi się podobała. "End of the Unknown" idealnie pasuje do walki z moim, póki co, ulubionym bossem, i idealnie komponuje się z tymi całymi akrobacjami, unikami i combosami które widać na ekranie. Muzyka w tej grze przede wszystkim nie nudzi, i zostaje w głowie, i będę ją pamiętać jeszcze przez długi czas, a to rzadkość (Tak z pamięci to mogłabym podać jeszcze theme Madame z Remember Me i Hunter's Nightmare z Bloodborne). Kompletnie nie mam pamięci do muzyki z gier, a to że potrafię z pamięci podać aż 3 utwory chyba wychodzi na korzyść dla Nier Automata. :p - Głosy postaci (angielskie). Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać, po prostu postacie są dobrze zagrane. 9S brzmi spoko, 2B brzmi spoko. Zwyczajnie podobają mi się głosy którymi mówią te postacie, słucha się ich przyjemnie i nie ma się wrażenia że któryś głos nie pasuje do bohater - Grafika. Spotykałam się z opiniami że ta gra graficznie jest dość słaba. I faktycznie, bardzo wali po oczach to jak niektóre lokacje są puste, i nie jest to grafika która "jest tak prawdziwa że można pomylić z prawdziwością", jak kiedyś powiedział wybitny youtuber. Ale nałaziłam się sporo po świecie tej gry i widoki są na prawdę śliczne. Bardzo podoba mi się motyw przejmowania miasta przez naturę, i aż szkoda że nie rozwinięto go jeszcze bardziej np. dodając więcej roślinności na budynkach, pnącza i liany czy gęsty mech. Zniszczone wieżowce w oddali, jeden opierający się o drugi, zalane miasto gdzie z powierzchni wody wynurzają się biurowce i jeden z bossów, który po swojej śmierci staje się częścią postapokaliptycznego krajobrazu, ruiny miasta które po jednej z walk zostają zniszczone i otoczone mgłą, budynki porośnięte roślinnością, las z ogromnym zamkniem w oddali oraz pięknymi wodospadami, pustynia przez którą przebiega zniszczony rurociąg, wyrzutnie rakiet dalekiego zasięgu ustawione w zalanym mieście lub stare centrum handlowe przez którego dach wpadają do środka promienie słoneczne. Każda lokacja w tej grze ma swój niepowtarzalny charakter i masę pięknych widoków. Mimo to, ta gra ma pewną liczbę minusów. Jestem w połowie gry (Mniej więcej w połowie route B), więc też moja opinia może się jeszcze zmienić. Chcę odkryć fabułę sama, więc też nie czytam jakiś recenzji czy analiz, nie wiem więc czy w późniejszych momentach tej gry to wszystko idzie w jakąś lepszą stronę. Krótko mówiąc - to moja opinia tu i teraz, w momencie gdy jestem w połowie "standadowego" przejścia gry, i nie jest to opinia ostateczna: - Route B. Route B to póki co to samo co route A, z tą różnicą że gramy drugim bohaterem, 9S, oraz zostają dodane dodatkowe sceny w niektórych momentach. 9S pod kątem gameplayu jest bardzo nudną postacią. Może mieć tylko 2 zestawy po jednej broni, więc jego zakres ruchów jest o połowę mniejszy od tego który ma 2B. Można zapomnieć o przełączaniu się na drugą broń przy ataku (bo drugiej broni w zestawie nie ma) przez co bohater jest ograniczony tylko do lekkich ataków, a ich powtarzalność jest widoczna. Zamiast silnego ataku, 9S ma hakowanie które włącza prostą minigierkę gdzie trzeba zestrzelić kropkę, z różnymi poziomami trudności w zależności od przeciwnika. Oprócz tego może przejąć kontrolę nad wrogiem jeśli ten nas nie widzi lub zmienić go w sojusznika (użyłam tylko raz, przypadkowo), w grze gdzie najczęściej to przeciwnik widzi nas pierwszy. W praktyce hakowanie jest wybijającą z już i tak nadpsutego rytmu minigierką której używa się do szybszego pokonania szczególnie wnerwiających przeciwników np. latających węży czy silniejszych wrogów, może być używane nawet do ubijania przeciwników którzy mają poziom 2 razy większy od naszego, po prostu spamujemy hakowanie. Oprócz tego można hakowaniem otwierać skrzynki (których w route A nie dało się otworzyć mimo tego że hakier 9S był cały czas z 2B) i niektóre drzwi. Route B to przede wszystkim powtórka z route A, z pewnymi niewielkimi różnicami, choć myślę że w drugiej połowie pojawi się jakaś odskocznia przez to, że na jakiś czas bohaterowie się rozłączają, i wtedy będzie można poznać losy 9S z okresu gdy my graliśmy samotną 2B. Póki co jednak mam route A, ale z nudniejszą do grania postacią i paroma dodatkowymi scenkami. I ok, fajnie poznać jakieś lore stojące za np. robotami z zamku, ale czy to jakoś ratuje ten route? Raczej jedynie go lekko osładza... - Foreshadowing. Tutaj mocno pojadę - foreshadowing w tej grze leży, i ta gra jest mniej subtelna niż oberwanie w łeb młotem Smougha. Detroit Become Human w swoim przekazie było mało subtelne, ale Nier Automata bije póki co Detroit na głowę w usilnych próbach zbudowania jakiejś intrygi. Ok, nie oszukujmy się - roboty i androidy mają uczucia, tak? Tylko że ta gra w jednej chwili daje nam 2B która mówi że "uczucia są zakazane i przeszkadzają w misji", a potem wciska sceny z robotami które myślą nad sensem życia czy plotą pseudofilozoficzne dyrdymały. Bohaterowie cały czas napotykają maszyny które czują i myślą, ale i tak gdy widzą maszynę która popełnia samobójstwo to są wielce zdziwione jak to się stało i czemu, a potem 9S mówi do 2B "Nie słuchaj ich, one tylko naśladują ludzką mowę". Póki co odniosłam wrażenie że ta gra próbuje robić z tych emocji wielką intrygę, i w ostatecznym momencie powiedzieć "Widzisz, roboty czują uczucia!", tylko... po co, skoro gra już dawno pokazała że roboty faktycznie uczucia mają, za sprawą nieudolnego foreshadowingu i masy scen które mało subtelnie te emocje pokazują? Przez cały route A dzwoni do mnie operatorka która w każdym dialogu przejętym głosem opowiada co się u niej dzieje wyrażając masę emocji takich jak szczęście czy smutek. W Yorha emocje nie są pożądane, ale każda postać z Yorha te emocje wyraża jakby nigdy nic, od nienawiści po szczęście czy smutek. - Niespójność charakterów. 2B jest postacią która mówi że emocje nie są pożądane, ale to ona w cutscenkach okazuje masę emocji gdy 9S jest w niebezpieczeństwie. Na zmianę potrafi rozpaczać nad swoim towarzyszem, by potem wypranym z emocji głosem odmawiać mu nazywania go "Nines" i mówić że "Emocje nie są pożądane i należy się ich wyzbyć". 9S nie ma aż takich problemów, i jego charakter jest w miarę spójny, mimo tego że i mu zdarzają się pewne "potknięcia", te jednak można jakoś wytłumaczyć. Grając 2B ciągle miałam wrażenie że twórcy nie mogli się zdecydować jaka ona ma być. - Lore stojące za bronią. Tutaj krótko - każda broń ma krótką historię opisaną w 4 częściach, każdą z nich odkrywamy poprzez upgrade. Te historie przede wszystkim są krótkie, często silące się na jakieś smutne klimaty czy opowieści z morałem, ale według mnie to kompletnie nie działa, są wyprane z jakiejś swojej tożsamości, bez umiejscowienia w jakimś lore ogólnym. Nie porywają, zwyczajnie są, i mogłoby ich nie być i gra by nie straciła. Co do broni, to trochę dziwnie wygląda to, że gościu który buduje rebeliantom broń z tego co uda mu się znaleźć na złomie ma w swoim sklepie bronie jakiś samurajów, bogów czy innych władców z zamierzchłych czasów. Ahaaaaa...? - Pseudofilozoficzny bullshit (trochę spoilerów) Do czego zmierzam? Ludzie w internetach mówią że ta gra porusza ciężkie tematy i może sprawić że nawet zakwestionujemy sens i wartość życia. Póki co jednak ta gra nie poruszyła żadnego z ciężkich tematów w jakiś poważny sposób. Co więcej, zabrała się do nich w sposób bardzo prosty, często wykładając wnioski na tacy, lub przekazując graczowi ogólniki. I ok, może wszystko się rozkręca w route z A2 (zresztą ta postać to chyba jedyne co mnie póki co poważnie trzyma przy tej grze, bo w route A i B jej prawie nie ma a jestem zaciekawiona tą postacią), ale póki co kompletnie nie czuję powagi która ma z tej gry płynąć, a z tematów które Nier Automata już poruszyła mogłabym wyciągnąć więcej poprzez proste eksperymenty myślowe lub grając w np. SOMA. I nie podaję tej gry bez powodu, bo porusza ona bardzo podobne tematy związane ze świadomością, sensem życia, poczuciem własnego ja. Tutaj nie będę się kryć z moją opinią - uważam że SOMA nic nie przebije. Ale tym bardziej boli to, że gra tak dorosła i poważna w swym przekazie, tak nihilistyczna, która z każdą sceną, od początku do końca zadaje pytania na które nie ma łatwej odpowiedzi ma średnie ocen mniejsze od gry która póki co pod kątem fabularnym zawodzi mnie raz za razem. - Sklep z trofeami. Po przejściu standardowych route można znaleźć sekretny sklep gdzie można kupić trofea za walutę zdobywaną w grze. Ludzie mają różne podejścia do trofeów, ok? Ja jestem osobą która lubi zdobywać trofea, ale dotyczy to tytułów które są bliskie mojemu sercu. Dlatego platynuję serię Soulsborne, bo jest ona mi bardzo bliska. Nie gram tylko dla trofek, choć są one dla mnie pewnym wyznacznikiem "ogarnięcia" danej gry (choć to też kwestia dosyć względna) oraz tego, ile dana gra dla mnie znaczy. Oczywiście są gracze którzy trofea przekładają ponad radość z grania (Jeśli chodzi o playstation to takim przykładem jest Hakoom który potrafi kupić jakieś niszowe visual novel a potem je zwyczajnie przeklikać by zebrać trofki), ale jest to znaczna mniejszość. Sklep z trofeami w Nier Automata miał być krytyką ludzi którzy grają dla trofeów, ale mam z tym 2 podstawowe problemy: 1. Ten sklep uderza w graczy którzy nie uważają może trofeów za "must have", ale lubią je zbierać. Ja jestem osobą dla której platyna jest powodem do dumy, wyrazem szacunku dla danego tytułu oraz pewnym wyróżnieniem nie tylko dla mnie ale też dla samej gry. Trofea kupione w Nier Automata nie są jakoś odznaczone że są kupione, przez co osoba która trofea kupiła nie różni się niczym od osoby która własnymi siłami zdobyła wszystkie odznaczenia. To trochę tak jakby ktoś kupił sobie poroże jelenia, dał na ścianę, a potem chwalił się jaki to z niego wielki myśliwy. 2. Ten sklep nie spełnia swojego zadania. Miał krytykować ludzi którzy grają tylko dla trofek, ale dla właśnie takich osób ułatwił zadanie. Ci ludzie którym ten sklep miał dać prztyczka w nos skorzystali z niego by ułatwić sobie zdobywanie trofek, i nawet sam Hakoom prawdopodobnie kupił niektóre trofea (na psnprofiles można zobaczyć kiedy trofea zostały zdobyte. Nikt nie dałby rady zdobyć kilku-kilkunastu trofeów za różne czynności w ciągu kilku minut), w tym to które dostaje się za zdobycie wszystkich 26 zakończeń. Każdy ma własne podejście, ale jak dla mnie ten sklep nie jest zbytnio fair. Nie jest to coś co mocno wpływa na moją ocenę gry jako gry, ale jest to jednak pewien "minus". Osobiście uważam że dobrym pomysłem byłoby zrobić taki sklep, ale z trofeami w postaci itemów w ekwipunku, a nie trofeów "prawdziwych", by w ten sposób zażartować z nałogowych łowców którzy kupiliby takie trofki by zorientować się że one nic nie dają. - Seksizm. Ta gra nie jest zła, ok? Postacie LGBT które w niej występują nie są traktowane jak jakieś ciekawostki, po prostu istnieją, i tak być powinno. Jedna z postaci, Emil, jest homoseksualna, i Yoko Taro nawet jednoznacznie mówił o orientacji seksualnej tego bohatera. Do tego w tej grze pojawiają się pewne zabawy z kwestiami płci np. Pascal który jest postacią męską ma żeński głos. Nawet design jednego z głównych bohaterów, 9S, jest daleki od tego co potocznie uważa się za "męskie". Na 3 grywalne postacie dwie są płci żeńskiej. Pod kątem prezentacji ta gra robi dobrą robotę. Niestety, ta gra jest przy tym "trochę" seksistowska, ok? Androidy Yorha mają bez wyjątku buty na wysokim obcasie i spódniczki, główna bohaterka, 2B, przy każdym większym ruchu odsłania swoją bieliznę, i nawet w cutscenkach nie są stosowane jakieś strategiczne ujęcia by to jakoś zakamuflować, przez co nawet w poważniejszych scenach może gdzieś mignąć bielizna głównej bohaterki. I oczywiście, to nie jest nic złego że postać ma na sobie bieliznę, tak? Złe jest jednak to, jak gra to traktuje. Ta gra ma w sobie masę niepotrzebnego fanserwisu. Gracz ma kontrolę nad główną bohaterką, może ją oglądać z każdej strony mimo tego że postać nie reaguje zbyt pozytywnie na próby zaglądania tam gdzie się nie powinno (odwracanie się, odganianie ręką), a nawet oferuje trofeum za takie działania. Jest różnica między postacią która ubiera się jak chce, jest świadoma swojej seksualności, a postacią która dostała dane cechy by cieszyć oko męskiej części graczy podczas każdego wchodzenia na drabinę. Nie oszukujmy się, środowisko graczy JEST seksistowskie, pokazują to różne afery gdzie żeńskie krytyczki były atakowane przez społeczność grową, lub sytuacje takie jak w Riot Games (nad którymi Riot podobno zaczął pracować, lecz przypadki seksizmu w przemyśle growym nie są odosobnione, wątpię też by korpo które przez lata lało na płeć żeńską miało się zmienić o 180 stopni w ciągu roku). Nie chodzi tu o to by każda postać żeńska miała zakryte ciało czy coś, nie chodzi tutaj też o jakieś bzdety związane z "uginaniem się pod feminazi", tylko o zwykłą świadomość tego co robimy, i tego do czego się przyczyniamy podejmując takie a nie inne decyzje. Design 2B nie skreśla tej gry. W pewnych kwestiach ta gra robi duży krok naprzód (kwestie LGBT i płci), w innych popełnia pewne błędy, jak każdy. Ale na błędy nie można przymykać oczu. I cóż... chyba wszystko. Czy cieszę się z zakupu? Tak. Czy żałuję? Jakbym miała pewność że nie będę stratna to bym ją zwróciła i nie oglądała sie za siebie. :p Ogólnie to taka gra która mnie bardzo drażni, ale jednak w nią gram. Przyznam jednak że to bardziej kwestia gameplayu i tego, że chcę tej grze zwyczajnie dać szansę. I szczerze... nie wierzę że ta gra mnie zaskoczy, to trochę jak z pewnym polskim prezenterem telewizyjnym który ma za sobą tyle afer, wpadek i debilizmów, że nieważne ile razy przeprosi, to ty i tak mu nie uwierzysz, bo przejechałeś/aś się na nim wystarczającą ilość razy. I mimo że nie wierzę że Nier Automata mnie zaskoczy, to mam nadzieję że ostatecznie będę mogła szczerze powiedzieć że było spoko. :p Póki co dałabym koło 7/10. Arcydzieło to dla mnie na pewno nie jest (poza tym po SOMA i Soulsach poprzeczka stoi u mnie bardzo wysoko) i myślę że zdania nie zmienię, choć jako gra w której można pobiegać, ponawalać mieczem jest idealna. Still, nie jest to zdanie ostateczne. Nie bawię się najgorzej, ale niesmak pozostaje, bo miałam nadzieję na coś więcej.
-
[Galeria] Galeria, czyli ładne obrazki z (niekoniecznie) ładnych gier
temat napisał nowy post w O grach ogólnie
SOMA: - Hello? - Who is that? Mark? - No, we haven't met before. - Is this the ARK? - I... think we're safe... - Oh... I was so worried something had gone wrong... Stacja Theta, 153 metry pod poziomem morza. -
Wiesz że takie wymyślanie sytuacji bez racji bytu może trwać w nieskończoność i do niczego nie prowadzić? Ten przykład może przerabiać na dowolne sposoby, dawać dowolne choroby, zaburzenia, problemy, stawiać między nimi znak równości, i będzie to prowadzić do niczego. Anyway. W takim razie pierwszeństwo ma ten co jako pierwszy stanął w kolejce. No bo jak inaczej rozróżnić? Stawiasz znak równości między dwoma podanymi przez ciebie depresjami - ta sama cena zabiegu, to samo wyjście z problemu. Ale w realnym świecie tak to nie wygląda, i w świecie realnym między depresją wywołaną dysforią płciową a depresją wywołaną brakiem tatuaży jest różnica polegająca na źródle. U osoby trans efektywnym sposobem pomocy będzie korekta płci, a u osoby bez tatuaży będzie to rozmowa. Tak to wygląda w realnym świecie, i żadne "Załóżmy, że" tego nie zmieni. Zależy. Pod uwagę bierze się to, jak ktoś się czuje, jak siebie postrzega psychicznie. Osoby trans wyglądają jak kobiety czy mężczyźni, może nawet minąłeś kiedyś taką osobę na ulicy i się nawet nie kapnąłeś że jest trans. Skoro taka osoba wygląda jak kobieta/mężczyzna, funkcjonuje jako kobieta/mężczyzna, to jaki problem? No chyba że lubisz komuś zaglądać do gaci, wtedy jedak jest to twój problem, nie osób trans. Jak ktoś stracił nogę i ma protezę to też byś zwracał mu uwagę "Ej, to jest proteza a nie prawdziwa noga!"? Antifa... wow, łatwo operujesz skrajnościami. Muszę cię zaskoczyć, ale są na świecie ludzie hetero, homo, bi, aseksualni itd. którzy mają w dupie to czy ich druga połówka jest po korekcie płci czy nie. Człowiek jest zdolny do większych emocji niż tylko do szukania partnerki która będzie w stanie dać potomstwo. Ja jestem aseksualna, nie mam stażu w antifie, nie należę do żadnej organizacji LGBT, nie jestem po jakichś gender studies, i wiesz co? Gdybym chciała być z kimś w związku, to płeć tej osoby, to czy jest ona trans byłoby ostatnią rzeczą którą bym się przejmowała. Ważniejsze jest dla mnie to co ktoś ma w głowie. A jeśli chodzi o wygląd... Dla wielu osób trans MtF najładniejsze kobiety mogłyby pozazdrościć wyglądu. To samo się tyczy FtM. Więc i w tej kwestii nie ma dla mnie problemu. Cóż... każdy może sobie przyjąć jakieś zdanie a potem mówić "Jest tak jak mówię bo tak jest, bo tak czuję". xD Póki co u ciebie widzę tylko kolejne tezy, oczywiście wygłaszane ze 100% pewnością, ale bez żadnej argumentacji. Prawie nikt nie zgadza się na związki partnerskie? Już w 2008 za związkami partnerskimi było 41% społeczeństwa (Sondaż CBOS), a według sondażu IPSOS z 2017 za związkami partnerskimi było 52% społeczeństwa, podczas gdy przeciwko było 43%. Poparcie dla małżeństw również rośnie. Są to informacje które możesz znaleźć już po wpisaniu w Google "Polska LGBT". Ponad połowa społeczeństwa jest za związkami partnerskimi dla par homoseksualnych, a ty mówisz że "prawie nikt". xD
-
"Zmienić pracę, wziąć kredyt". ;3 Przeszkodą w wyjeździe do innego kraju może być np. niechęć do rozstania się z rodziną. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by co jakiś czas do niej przyjeżdżać, ale na przykładzie członka mojej rodziny widzę, że nie jest to taka prosta rzecz. Tam jest inne życie, inne podejście. Gdy człowiek ma już tam ułożone życie, to regularne wizyty w Polsce stają się dosyć trudne. Zresztą wyjazd do innego kraju nie zawsze jest gwarantem sukcesu. W Polsce życie jest jakie jest, ale wiele osób coś tu trzyma - rodzina, przyjaciele, przywiązanie, strach przed kompletnie nowym otoczeniem, ułożeniem sobie życia od zera. W Polsce istnieją grupy, fundacje, które pomagają osobom LGBT, w tym trans, pierwsza która przychodzi mi do głowy to Trans-Fuzja, jest też Lambda Warszawa. Still, osoby trans są obywatelami tak samo jak reszta i zasługują na to, by państwo zauważyło ich obecność. Są to osoby potrzebujące pomocy, czym ich problemy są gorsze od problemów innych ludzi, że innym trzeba pomóc, ale trans to pomoc mogą otrzymywać, ale nie od państwa? Osoby mające problemy w pracy, czujące, że nie spełniają się w niej, wypalone zawodowo, mogą oczywiście szukać pomocy u specjalistów, którzy pomogą im znaleźć sposób na polepszenie swojego samopoczucia, swojego życia. Nikt jednak nie zafunduje ci od ręki możliwości pracy w restauracji mającej 3 gwiazdki michelin. Państwo może ci pomóc w zdobywaniu doświadczenia (W technikach był np. projekt "Szkoła Naszych Oczekiwań" który zapewniał kursy zawodowe, staż oraz kurs prawa jazdy), wskazywać, wspomagać, ale restauracji z 3 gwiazdkami państwo nie może ci zapewnić. U osób trans państwo mam możliwość zapewnienia skutecznej pomocy, dania im tego, czego potrzebują. Nie sprowadzam "przejmowania się innymi" tylko do refundacji, po prostu dyskusja jest właśnie na temat refundowania zabiegów zmiany płci, terapii hormonalnej dla osób trans. Oczywiście można pomagać prywatnie, ale uważam że aktywna pomoc ze strony państwa jest bardzo potrzebna, i często to ona potrafi pomóc najbardziej, a do tego zachęcić przy tym zwykłych ludzi do pomagania prywatnie. Znajdź mi osobę która zarabia 20000zł na rękę, a przy tym nie jest jakimś politykiem, profesorem, naukowcem czy prezesem, a szczególnie w małym mieście. Nawet jeśli ktoś dojdzie do takich zarobków, to kiedy? Gdy będzie już starszym człowiekiem? Straci całą młodość na bycie kimś kim nie chciał, kim się nie czuł? Wciąż jednak bierzemy pod uwagę ludzi na wysokich, wymagających odpowiedzialności stanowiskach. Sorry, nie mam papierów seksuologa i nie jestem doświadczonym chirurgiem by się zdiagnozować i zrobić sobie odpowiednie operacje. Cóż... tak, absurdalną. Trudno mi sobie wyobrazić by ktoś miał depresję przez brak tatuaży. Ludzie mają różne problemy, ale akurat ciężko mi wyobrazić sobie człowieka który nie ma pieniędzy na tatuaże, więc dostaje depresji. Inną kwestią jest depresja przez którą ktoś robi sobie tatuaże by np. uciec od przytłaczającej go codzienności, poczuć się lepiej, ale wtedy tej osobie trzeba zapewnić opiekę psychologa/psychiatry, a nie wizyty w studio tatuażu. Dysforię płciową leczy się w inny sposób niż "zwykłą" depresję. Dysforia płciowa nie jest depresją sama w sobie, choć może prowadzić do depresji. W tym wypadku jej powodem będzie właśnie dysforia płciowa, którą leczy się poprzez korektę płci, i jest to jak dotąd jedyna skuteczna metoda. Istnieje też psychoterapia, nie jest ona jednak skuteczną metodą pomocy dla osób trans - poprawia samopoczucie, łagodzi dysforię płciową, ale nie jest metodą która prowadzi do "wyleczenia" transseksualizmu. Dla osoby która dostała depresji przez brak tatuaży trzeba pomóc poprzez rozmowy ze specjalistą, dla osoby transseksualnej pomóc może korekta płci.
-
Porównujesz sytuację dosyć absurdalną (depresja przez brak tatuaży), do sytuacji która jest realna i ma swoje sensowne podłoże w psychice (transseksualizm). O tym, czy dana osoba jest trans, ostatecznie decyduje lekarz, specjalista, seksuolog, lub grupa specjalistów (Szwecja, Norwegia), a nie, że ktoś sobie wymyśli "Teraz jestem trans" i od razu ma dostać refundację. Nie miałam na celu obrażać ludzi którzy oddali swoje życie. Chciałam w ten sposób powiedzieć, że osoby trans to nie są tacy ludzie, co sobie nagle coś ubzdurali, że osoby trans na prawdę cierpią, i nie powinno się ich skreślać, odmawiać pomocy ze strony państwa, bo transseksualizm którym nikt się nie zajmie prowadzi do depresji, samobójstw, nałogów. A najważniejsze jest by pomagać, ratować czyjeś życie, a nie odmawiać pomocy. To już zależy. O ile w krajach zachodnich jest to łatwiejsze, to w Polsce z uzbieraniem na takie zabiegi jest spory problem, szczególnie w małych miastach, gdzie zarobki wynoszą marne 2000zł brutto. W tym wypadku zbieranie na chociaż jeden zabieg trwa bardzo długo. Co to jest za życie, kilka lat czuć się źle w nie swoim ciele, i dopiero po kilku latach zrobić jeden mały kroczek? Kiedy ta osoba będzie mogła poczuć się sobą? W wieku 40-50 lat? Każdy potrzebuje pomocy, nie mówię, że osoby z wadami serca czy upośledzeniem umysłowym nie powinny dostawać pomocy, ale nie można też skreślać osób transseksualnych na samym starcie! Szczególnie że pomoc dla nich nie musi polegać od razu na pełnym finansowaniu operacji, ale np. na szkoleniach dla specjalistów, by ci mogli lepiej rozumieć, pomagać osobom trans. Polska zresztą już i tak wywala masę pieniędzy w błoto, nie lepiej jest je na coś przeznaczyć, zamiast wywalać do śmietnika? Na tej samej zasadzie niesprawiedliwe jest refundowanie ludziom leków na odczulanie (jestem alergiczką, jako dzieciak cieszyłam się, że w każdym miesiącu miałam 2 tygodnie wolne przez chorobę, ale po kilkunastu latach stanowiło to dość spory problem) czy refundowanie hormonów dla kobiet z menopauzą. No bo każdy ma swoje własne problemy, po co mają się przejmować innymi? Najlepiej byłoby gdyby nie było żadnej refundacji czegokolwiek. Tu miałam na myśli to co pisałeś w odniesieniu do postulatu 9: Po prostu strasznie wyolbrzymiasz to, o czym te zajęcia miałyby być. W innym poście nawet mówisz o tym, że psychologowie mają problemy ze zrozumieniem takich rzeczy jak gender (ludzie po studiach, specjaliści). Przyznam, że w mojej wypowiedzi użyłam pewnego wyolbrzymienia, ale serio, jak czytałam to co pisałeś w kwestii nauki o seksualności w szkołach, to miałam wrażenie jakbyś mieszał się w tematach, lub widział te rzeczy jak jakąś wszechnaukę z którą mają problemy nawet największe umysły naszego świata. Sam zresztą mówisz o tym, że tożsamość płciowa to coś, o czym powinno się decydować po osiągnięciu średniego wykształcenia (a co z ludźmi po zawodówce? ;3 Sorry, musiałam), a przecież już dzieci w wieku 12-13 lat potrafią zauważyć, że np. nie interesuje ich płeć przeciwna, czy że wolałyby być innej płci. Dzieci nie są głupie. Powszechna Deklaracja Praw Seksualnych mówi, że każdy człowiek ma prawo do nauki i wyczerpującej edukacji w zakresie seksualności, która jest dostosowana do np. wieku uczącego się. Małe dzieci nie będą zasypywane informacjami, jeśli chodzi o kwestie LGBT, ale dowiedzą się, że ludzie są różni, że trzeba ich szanować, akceptować, a bycie kimś innym nie jest powodem do wstydu. Czwarty postulat dotyczy małżeństw i związków partnerskich... Anyway. Myślę, że tutaj zależy to wszystko o podejścia. Według mnie najważniejsza jest pomoc, tu i teraz. Trzeba patrzeć w przyszłość, ale nie poświęcać innych w imię przyszłości. Transseksualizm nie jest jedynym problemem na świecie, problem w tym, że nie pojawiają się słowa "W przyszłości", "Gdy będzie lepiej", "Gdy będą warunki". Po prostu, zostawiamy ludzi potrzebujących na lodzie, niech radzą sobie sami. A to jest po prostu ignorancja. Sam zresztą mówisz, że problem trans to "mikry procent" wśród wszystkich problemów medycznych i psychicznych (Choć tak samo możemy spojrzeć na raka, który jest również małym procencikiem wśród masy innych zaburzeń, chorób, problemów). Czy na prawdę ten mały procent byłby tak strasznym utrudnieniem, obciążeniem dla skarbu państwa? ... What? Na jakiej podstawie zmiana płci w dokumencie jest szkodliwa społecznie? Przecież ludzie zmieniają nazwiska, imiona i nikt z tego problemu nie robi. Czemu niby zmiana płci miałaby być "szkodliwa społecznie"? Facet przejdzie operację zmiany płci, spelni wszystkie warunki, wymieni sobie dokumenty tak by były zgodne z nową płcią i tyle. Nie ma to jak porównywać przedszkolne prace i kropeczki do poważnych problemów. Jak idziesz do lekarza i on ci wystawia zaświadczenie o tym że jesteś chory dzięki czemu możesz iść na urlop zdrowotny to też ci się przypominają kropeczki w przedszkolu i uważasz że zaświadczenie od SPECJALISTY jest nic nie warte? To normalna procedura. Nie widzę też powodu by taka osoba wzięła z kimś ślub. To jest życie tej osoby. To czy okłamuje czy nie - ludzie się zawsze okłamują, okłamują się w związkach i dwupłciowych i jednopłciowych, osoby transseksualne nie są wyjątkiem. Płeć czy orientacja seksualna nie jest wyznacznikiem szczerości, poza tym na samą szczerość wpływają różne czynniki takie jak np. strach przed odrzuceniem. Ja nie miałabym najmniejszego problemu by być w związku z osobą transseksualną. Zwracam uwagę na to jaka ta osoba jest, jaki ma charakter, nie na to jak się ta osoba identyfikuje (bigender, genderfluid, agender), jakiej jest płci, czy jest osobą transseksualną. O dowodzie sam sobie dopowiedziałeś. Postulat mówi "Żądamy wprowadzenia uregulowań prawnych ułatwiających proces medycznego i prawnego potwierdzenia płci osobom transpłciowym.". Możliwość zmiany płci w dowodzie istnieje, ale nie oznacza to, że jest to łatwy i szybki proces. Osoba po zmianie płci musi użerać się z całą biurokracją, mozolnie załatwiać sobie kolejne zmienione dokumenty. Po co to wszystko? Nie lepiej jest dążyć do zmniejszenia biurokracji, ułatwienia tego wszystkiego? To się zresztą tyczy nie tylko kwestii trans, ale i codziennego życia zwykłych, typowych ludzi. Traktujesz ten temat na poważnie, czy wszystko bierzesz na "chłopski rozum"? W jaki sposób nastoletnie fanki Nanami Chan miałyby zmieniać płeć? Czemu niby? Zresztą skąd nastolatek ma mieć dowód. xD Już pomijam to że Nanami Chan raczej nie posiada masy materiałów o tematyce trans, ale... jak? Uproszczenie procedur nie oznacza braku konieczności takich zaświadczeń, i nawet w najbardziej liberalnych krajach takich jak Szwecja czy Wielka Brytania wymagane jest posiadanie orzeczenia o transseksualności wydanego przez specjalistę. Dla osób genderfluid jest łatwe wyjście - płeć "inna". Jeśli identyfikują się jako osoba niebinarna płciowo to po prostu sobie wybiorą "inna" i tyle. Cóż... nie widzę powodu by mieli sobie tego zaświadczenia nie wyrabiać. Określenie "roleplay" w odniesieniu do bycia osobą trans idealnie pokazuje twoje nastawienie i rozumowanie tych kwestii. Sorry, czuję się jakbym rozmawiała z bajkopisarzem który ciągle wymyśla jakieś absurdalne sytuacje by poprzeć swoją tezę, a jego jedynym sposobem rozumowania różnych zjawisk jest "chłopski rozum". W Polsce jest 120 000 osób transseksualnych.Trochę więcej niż ten twój 0,00001%. Poza tym coraz więcej osób zaczyna interesować się własnym życiem i nie wtrąca się w cudze, więc te twoje 90% bardziej pasuje do jakiegoś zacofanego Afrykańskiego państewka, niż do Polski. Poza tym idąc twoją logiką... 99,99999% społeczeństwa nie potrzebuje procedur trans, a 90% społeczeństwa poprze zakaz zmiany płci, ale wciąż uważasz, że uproszczenie procedur sprawi, że urzędy będą zawalone wnioskami? xD Zakazywać? Czego tu zakazywać? Myślisz że jak zakażesz czegoś to problem zniknie? Osoby trans wciąż będą istnieć, i po prostu wyjadą do innego kraju, a Polska straci tysiące osób zdolnych do pracy, pomagających w rozwoju państwa. Człowieku, zejdź na ziemię a nie żyjesz w świecie własnej wyobraźni. Oczywiście, osoba trans która ma myśli samobójcze z tego powodu powinna pójść do psychiatry, ale też i do seksuologa. Zresztą często pierwszym specjalistą do której idą osoby transseksualne jest psycholog lub psychiatra. Czemu taka osoba nie może wpływać na politykę? Jak dla mnie np. Anna Grodzka jest jedną z bardziej ogarniętych osób w Polskiej polityce. Poza tym jak ludzie z depresją walczą o większą świadomość społeczną to jakoś nikt tych osób nie wyśmiewa. W czym osoby transseksualne są gorsze, że nie mogą próbować wpłynąć na politykę? Może najlepiej będzie im zakazać uczestniczenia w wyborach? Tumblrowe SJW =/= osoby trans, homo, bi itd. Każde środowisko ma swoich oszołomów, szkoda tylko że najczęściej widzi się oszołomów po lewej stronie. Gdzie to przeczytałeś? Jeszcze w tym roku była parada w Sztokholmie, w 2017 również. Oczywiście są jakieś newsy które mówią o tym, że "łooo, geje się poddają muslimom", ale najczęściej je łączy to, że wyolbrzymiają jak się tylko da, oraz manipulują informacjami. Akurat takie lewicowe partie jak Razem czy Twój Ruch nie starały się wybić tylko na LGBT. Ich programy miały wiele punktów. Nie widziałam też, by ciągle byli zapraszani do telewizji, tam królowały akurat partie takie jak PO czy PiS, może czasami dali SLD czy Nowoczesną, od święta. Czy żyjesz w równoległym wszechświecie? Anyway, nie od dzisiaj wiadomo że niektórzy widzą to, co chcą widzieć. Mniej więcej. Ogólnie to zrozumiałam post Cheese'a jako "Jeśli nie jesteś homo, to nie możesz w pełni postawić się na miejscu homo". Chciałam tak trochę pokazać, że jest możliwe postawienie się na miejscu trans, hetero i homo, bo można być osobą trans + biseksualną, czyli czuć pociąg i do mężczyzn, i do kobiet. Tak trochę żartobliwie, choć przyznam, że ten żart narobił małego bałaganu. Osobiście uważam, że wystarczy po prostu empatia i chęć zrozumienia drugiej osoby, zjawisk, przyswojenia wiadomości. ^^
-
Szykuje się odkop, ostatni post jest z 26 sierpnia. Może to i lepiej, bo zdarzyło mi się widzieć parę innych tematów w których toczyła się dyskusja na tematy LGBT, i prędzej czy później przeradzało się to w jedno wielkie śmietnisko, i obawiam się że i tutaj by tak było. Działo się tak głównie ze względu na, przynajmniej według mnie, znikomą wiedzę ze strony ludzi. Niestety, takie mamy społeczeństwo. Więc tak... post w tym temacie planowałam napisać już z miesiąc temu, ale cały czas się wstrzymywałam (ostatnia wersja mojego postu jest z 18 września), głównie dlatego, że postanowiłam odnieść się do wielu kwestii pojawiających się w temacie. Brałam wszystko, odpowiadałam na wszystko, przez co wyszło coś, co wiele osób uznałoby za "ścianę tekstu". Ja mam sporą tolerancję na większe teksty, ale jednak muszę przyznać, że było tego strasznie dużo. Postanowiłam jednak, że skoro już chciałam się wypowiedzieć, to lepiej z tego nie rezygnować, dotknę jednak tylko jednej kwestii która została przez znaczącą większość bardzo słabo zrozumiana - kwestia osób trans: Zmiana płci w dowodzie jest już możliwa, wystarczy po zmianie płci poużerać się z papierami, urzędami, i można odebrać nowy dowód osobisty. Nie było potrzebne zrealizowanie innych postulatów. Inna kwestia - czy jest to "pieniactwo"? Nie. Wyobraź sobie że chcesz żyć jako TY, ale gdy chcesz np. założyć konto w banku to musisz się przedstawiać jako ktoś przeciwnej płci, okazywać dowód osobisty z danymi wskazującymi na płeć przeciwną, wszędzie figurujesz nie jako jakiś "Kowalski" tylko "Kowalska". To nie jest łatwe, a ty traktujesz to tak jakby to miała być jakaś "zachcianka". Transseksualizm którym nikt się nie zajmie (rozmowy ze specjalistami, terapia hormonalna, operacje zmiany płci) prowadzi do depresji, myśli samobójczych, poczucia wyobcowania, odtrącenia, ucieczki w nałogi. Wśród młodych osób trans jest bardzo wysoki wskaźnik prób i myśli samobójczych. Dlatego nie jest to coś, co można zamiatać pod dywan. Trzeba dążyć do tego, by pomóc takim osobom, mówić "Pomożemy, na ile damy radę, kiedy będziemy mogli", a nie "Nie pomożemy, radźcie sobie sami". Ekhem... sorry, ale chyba nie za bardzo ogarniasz o co chodzi w zmianie płci, skoro uważasz to za "zabieg niekonieczny". Tak samo można uznać wizyty u psychiatry za "niekonieczne", no bo hej, żyjesz, co nie? A to, że ledwo wiążesz koniec z końcem... to mało znaczy. Zmiana płci nie jest zabiegiem "niekoniecznym". Te osoby bardzo tego potrzebują. Sama znam osoby trans, i to nie jest sprawa w stylu "No jest mi trochę niefajnie". Te osoby czują wstręt do swojego ciała, czują, że urodziły się nie w tym ciele, co powinny. Może to prowadzić do wycofania się z życia społeczeństwa, depresji, samobójstw, samookaleczania, patologii (alkoholizm, narkotyki). Najważniejsze jest życie ludzkie, i powinniśmy starać się, by to życie ratować, szczególnieszczególnie że tutaj, w Polsce, osoby transseksualne mają bardzo ciężko. Oczywiście, są osoby, które umierają w kolejce do lekarza, ale na tej zasadzie możemy odmawiać refundowania wszystkiego - "nie zrefundujemy X, bo ludzie cierpią na Y", "Nie zrefundujemy tego zabiegu, bo ludzie umierają na Z". Ale w końcu jakiś wybór trzeba podjąć, a nie ciągle znajdywać wymówki! Poza tym to nawet nie trzeba refundować zabiegów chirurgicznych, ale zapewnić choć podstawową pomoc dla osób homoseksualnych np. refundację terapii hormonalnej (osoby transseksualne muszą brać hormony przez długi czas, nawet po zmianie płci. Taka refundacja mogłaby objąć określony czas lub określoną liczbę "dawek"), poprawienie kwestii prawnych (brak konieczności pozywania rodziców, ułatwienie i przyśpieszenie procesu eliminując niepotrzebne wymagania), czy szkolenia specjalistów (Którzy nie zawsze mają odpowiednią wiedzę by radzić sobie z takimi sprawami). Co do niefinansowania - o tym wypowiadam się wyżej, w odniesieniu do słów fallout152. Kilka artykułów. Osobami trans zajmują się specjaliści - psychologowie, psychiatrzy, chirurdzy. Nawet specjaliści mogą popełnić błąd, źle ocenić stan pacjenta. Były przypadki gdy pacjentowi amputowano lewą nogę zamiast prawej, czy usunięto nerkę nie temu pacjentowi co trzeba. Błędy zdarzają się wszędzie, kilka-kilkanaście przypadków na tysiące, miliony nie powinny stanowić powodu do kwestionowania operacji zmiany płci. Mimo wielu błędów medycyny które idą w tysiące, miliony, my wciąż ufamy lekarzom i mamy operacje które ratują nam życie czy je ułatwiają. Za to w kwestii transseksualizmu jest zupełnie inaczej, i wystarczy by jedna osoba po zmianie płci powiedziała "Chcę znów być facetem/kobietą" by rozpętała się burza. Ok, niezbyt rozumiem co masz na myśli z tymi "trójkątami" (zresztą pojawia się to już wcześniej, w kontekście adopcji), i jak dla mnie, to jest to takie... z dupy. Bez sensu. Możesz być osobą trans i przy tym bi lub hetero. Co więcej, będąc biseksualny jesteś w stanie postawić się i na miejscu hetero, w końcu pociąg do płci przeciwnej czujesz. Zresztą skąd ten podział? Ja jestem osobą aseksualną, a nie przeszkadza mi to w postawieniu się na miejscu osób biseksualnych, panseksualnych itd. orientacja seksualna nie wpływa na takie rzeczy jak rozumienie jakichś zjawisk. Jak jesteś hetero a chcesz rozumieć homo to po prostu czytasz, dowiadujesz się informacji. Ziemowit, o ile reszta twojego posta jest spoko, to tym punktem... Ekhem... "Pozbawiając praw osoby trans, dyskryminujemy drugiego człowieka. Takiego, który może być sympatyczny, pomocny, porządny i uczciwy, tylko dlatego, że urodził się inny niż inni". Znam kilka osób trans, i ich problemy to nie są jakieś pierdoły. Niechęć do swojego ciała, uczucie, że urodziliśmy się w złym ciele - to czują osoby transseksualne, i to nie jest coś takiego, że pewnego dnia Jarek wstaje i myśli sobie, że zmieni płeć. Tego, że rodzimy się trans, się nie wybiera, i te osoby bardzo cierpią, czują się w swoim ciele jak w więzieniu, a wszystko pogarsza to, że często muszą się z tym ukrywać. Do tego relacje z ludźmi - gdy czujesz się kobietą, ale każdy traktuje cię jak faceta, wymaga od ciebie pójścia do typowo męskiej pracy, zachowywania się jak facet. Do tego np. dysforia płciowa, gdy człowiek czuje wręcz nienawiść do swojego ciała, lęk, wstyd. To wszystko może prowadzić do patologii - nałogi, wycofanie społeczne, depresja, samookaleczanie, samobójstwo. To nie jest kwestia w stylu "zaakceptuj siebie". Osoby trans powinny być traktowane jak ludzie, nawet zmiana płci (do której każdy człowiek ma prawo) jest niepotrzebnie utrudniona przez konieczność np. pozwania swoich rodziców o to, że błędnie wpisali ci płeć przy narodzinach, czy to, że sama zmiana płci jest traktowana przez państwo jak operacje plastyczne (co wyklucza możliwość refundacji). Co więcej, osoby trans nie mają zniżek na hormony podczas terapii hormonalnej, mimo iż innym osobom które muszą przyjmować hormony taka zniżka przysługuje. Do tego sama natura ludzi - to że ktoś jest psychologiem, seksuologiem, psychiatrą nie oznacza, że rozumie każdy problem i na wszystko ma radę. Nigdy nie chciałabym być na miejscu osoby transseksualnej, która musi szukać specjalisty, który potraktuje ją jak człowieka, a nie jak osobę nienormalną. Dlaczego akurat ta kwestia? Znam parę osób transseksualnych MtF i FtM, w trakcie terapii (rozmowy ze specjalistami, hormony) i przed terapią. Staram się zrozumieć problemy tych osób, czytam artykuły o tym, staram się podchodzić bez oceniania, z empatią. Poza tym sama identyfikuję się jako osoba która nie czuje się w 100% "zgodna" ze swoją płcią (Trochę płeć biologiczna, trochę przeciwna. Bigender), nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że jestem osobą transseksualną, dlatego ta kwestia jest dla mnie bardzo ważna i bliska. Źle zrozumiany został nie tylko transseksualizm, ale też i inne kwestie jak np. pomoc osobom z niepełnosprawnościami, czy kwestia nauki o seksualności (gdzie Cheese snuł już wizje zmieniania płci i uczenia przedszkolaków o gender na poziomie jakichś studentów, lol), jakieś przeinaczenia, złe zrozumienie jakiegoś tematu, brak wiedzy. Ludzie, starajcie się rozumieć tematy o których mówicie. Rozumiem, można mieć inne zdanie (Choć przyznam, że bycie przeciwko pomocy osobom trans w procesie zmiany płci jest jak dla mnie cholernie niesprawiedliwe), ale wypowiedzi z tego tematu mocno świadczą o braku jakiegokolwiek zrozumienia dla tematu, słabej wiedzy. Seksualność, płciowość nie jest jakaś czarno-biała, by podchodzić do niej na zasadzie "rodzisz się facetem więc bądź facetem". Dzięki że przeczytaliście...
-
No cześć.
Jest sprawa. Kupował ktoś kiedyś figurki na Yatta? Chcę sobie kupić figurkę, a Yatta jest chyba jedynym miejscem gdzie to mogę zrobić - Yatta jest partnerem GoodSmile Company, ma asortyment o wiele większy od reszty sklepów jak np. Inuki.
Problem w tym, że ostatnio jest masa negatywnych opinii o Yatta. Kiedyś uważano ten sklep za jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, teraz na np. ich stronie na Facebooku można znaleźć masę negatywnych ocen i jedyne co ratuje średnią od ogromnego spadku w dół to pozytywy nastukane w czasach świetności.
Ale no, opinie ludzi mogą być różne, więc... ktoś kupował na Yatta? Może powiedzieć jak to wygląda? Paczka dociera na czas, dociera w ogóle, czy wszystko jest dobrze zapakowane? Warto zaryzykować? A jeśli nie, to czy jest jakaś dobra alternatywa w Polsce?
-
Ekhem... przepraszam że się wtrącę, ale myślę że dla autorki bardziej chodzi o to, że jest to stara rana, a dokładniej blizna. ^^
-
A co mi szkodzi... Linux Mint ze środowiskiem graficznym MATE, Window$ (jakikolwiek) się może schować. Mam zainstalowane Variety dzięki czemu mam fajny zegarek w prawym dolnym rogu, a tapeta zmienia się co 10 sekund, mogę też sobie ją zmienić ręcznie (jest ich około 20). Głównie celowałam w cute skarpetki, ale ostatnio dodałam parę obrazków gdzie widać całą postać. Zmieniłam też ikony, foldery na obrazki z Eromanga Sensei, Firefox na Konatę Izumi...
-
Wybrałam opcję 2. Sama znam osobę która zaczęła działać na forum w dziale z artami. Dzięki niej w dziale coś się dzieje, pojawia się coś nowego. Ta osoba powiedziała mi, że jakby forum zaczęło "od nowa", to nie robiłaby nowego konta. I takich osób jest więcej. Przenosiny jedynie przyśpieszą śmierć tego forum, bo zostaną tylko ci, którym będzie się chciało zaczynać od nowa. To tak jakbyśmy mieli wysokopoziomową postać w MMORPG, i musielibyśmy zaczynać od nowa, bo postać została usunięta - mało kto podejdzie do tego na luzie, na spokojnie, za to większości nie będzie się chciało od zera grać nową postacią. Nie warto ryzykować. Forum może się wysypie z rok, może potrzyma kilka-kilkanaście lat. Tego nikt nie wie. Za to przenosinami i archiwizacją ryzykujemy tym, że forum umrze szybciej. Po prostu nie warto. Tutaj też chciałabym nawiązać do wypowiedzi Suna: No i właśnie. Ten silnik który jest teraz miał być tym lepszym, wydajniejszym. Teraz się okazuje, że silnik może się wysypać. Jaką mamy mieć pewność, że na nowym silniku się to nie powtórzy? Jak się coś wybiera to myśli się o przyszłości, bierze się pod uwagę "a co jeśli...?". Trzeba brać pod uwagę to, co może się stać za jakiś czas, a nie nagle wyskakiwać z tekstem "Forum może nawalić, zostajemy przy nim, czy robimy nowe? Wybierajcie". Skoro silnik był beznadziejny to po co była ta zmiana? Skoro silnik mógł okazać się beznadziejny, to czemu nie wybrano lepszego, lub nie pozostawiono starego? Czy ktoś w ogóle brał pod uwagę to, że ten silnik może rypnąć? Skoro ten nowy, lepszy silnik okazał się gówniany, to jaka jest gwarancja, że następny taki nie będzie? Póki nie ma możliwości przeniesienia kont, tematów, postów itd. na nowy silnik - będę za opcją 2. Jeśli będzie taka możliwość, to będzie też jakieś pole do zastanowienia się. Wciąż jednak jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tej zmiany - nie zdziwię się, jeśli po jakimś czasie będzie planowana kolejna przesiadka na jakiś nowy silnik.
-
Eeeeee... cześć?
-
Człowiek - gatunek wielkich wynalazców.
-
Więc tak... Szukam dwóch ficów. Fanfic 1- Jego akcja ma miejsce w szpitalu. Główna bohaterka dowiaduje się, że ocalała z pożaru jej domu, w którym zginęła jej rodzina. Autorka w opisie lub na początku fica pisała o tym, że jej mama inspiruje ją do dalszego pisania. Była też w tym ficu postać pielęgniarki, która nalegała by mówić do niej po imieniu. 2. Akcja tego fica również rozgrywa się w szpitalu, ale jeśli dobrze pamiętam był to szpital dla źrebaków, ciężko chorych. Jeden ze źrebaków potrafił pięknie grać na skrzypcach, i to na nim skupiała się akcja fica. Kojarzy ktoś? Spodobały mi się te fiki, ale teraz nie mogę ich znaleźć. EDIT: Pierwszy fanfic to "Zapomniany księżyc" autorstwa użytkowniczki @Victoria Luna. Okazało się, że mam temat z tym fikiem w obserwowanych. Pozostaje kwestia tego drugiego fica.
-
@WilczeK Początkowo wywiad był planowany tak, że udzielę go po tym, jak opublikuję swojego fica. W paru odpowiedziach wspominam jednak o tym swoim lenistwie, i... cóż, to co tam piszę to w 100% prawda. Bardzo, bardzo się lenię i przekładam na później. Dopiero teraz, jak Triste odchodził z działu, to się ogarnęłam i ustaliliśmy, że ten wywiad może być takim "pożegnalnym". Niestety, fica nie zdążyłam skończyć w terminie (kilka dni), więc w pytaniach które go dotyczyły musiałam trochę "lawirować" - by cokolwiek o nim powiedzieć, a przy tym nie wyjawić zbyt wiele. Z jednej strony... nie jest to wielki minus, bo myślę, że moje odpowiedzi i tak były ciekawe, ale z drugiej... być może gdybym opowiadała o swoim ficu dokładniej (czyli tak jak początkowo planowaliśmy - wywiad po publikacji mojego tekstu) to ten wywiad stałby się o wiele ciekawszy. Zrezygnowałam też z odpowiedzi na parę pytań - stąd jest ich 25. Było to spowodowane tym, że nie zawsze miałam co powiedzieć np. pytanie o to, jakie opowiadanie bym poleciła forumowiczom. Fanficów nie czytam, trudno mi znaleźć coś, co trafi w mój gust, a o książkach wypowiedziałam się w pytaniu 19. Myślę jednak, że nadrobiłam to długością (choć chyba były dłuższe wywiady), bardzo też skupiłam się na tym, co chciałabym pisać, jak pisać, w jak najciekawszy sposób opowiedziałam o tym, co w moich ficach chciałabym zawrzeć. :3 Anyway, wielkie dzięki za ten komentarz. To bardzo miłe. :3
-
rekrutacja na lektora Głos Luny - Rekrutacja do współpracy
temat napisał nowy post w Gmod, animacje, 3D
Ziomek robi temat w którym szuka osoby która mogłaby dubbingować Lunę w jego fanowskich filmach - dostaje minusa. Serio? Nie napisał tu nic obraźliwego, nikogo nie atakował, po prostu szuka kogoś, kto by z nim współpracował przy filmach. Normalna rzecz, ale chyba nie dla ciebie, @Sacra. Ale żeby za bardzo nie offtopować - widzisz jak jest na forumcio. ;3 Myślę, że nie powinieneś się ograniczać do poszukiwań tylko tutaj. Na Youtube jest masa fandubberów, i ich również warto poprosić o pomoc. :3 Zawsze można też zaprosić osoby które grały w twojej poprzedniej animacji. Co do fandubbeów - można zacząć od Ytny. Robiła fandubby z wieloma osobami, i linki do ich profili na YT są pod każdym filmem, więc tam też możesz poszukać. :3 -
fallout equestria Książkowe wydanie Fallouta Equestrii (w oryginale)
temat napisał nowy post w Projekty
Zależy. Subtelność nie zawsze jest najlepsza, bo np. w debilnym filmie akcji gdzie jest jedynie zabijanie niezbyt ma się możliwość by dać coś intrygującego, subtelnego. Sama bym zarzuciła jakimś pomysłem dla F:E, ale w tej kwestii nic nie przychodzi mi do głowy... znaczy nie jest to "debilny fic gdzie jest jedynie zabijanie", ale moje dawne przemyślenia na temat F:E bardzo się różnią od tych dzisiejszych. Jeśli jednak ktoś w tym uniwersum, ficu widzi miejsce na subtelność - czemu tego nie wykorzystać? Jak już, to bym raczej obstawiała okładkę przedstawiającą wrota do schronu, ale seria jest kilkutomowa, więc wciąż pozostaje kwestia reszty książek. Ale nie musi to też być coś "subtelnego". Można po prostu dać coś innego od sztampy. Weźmy za przykład film Full Metal Jacket. Sztampa to postaci stojące pośrodku i tytuł, subtelność to okładka filmu "Full Metal Jacket", a coś innego to np. plan przedstawiający przekrój broni lub magazynka wypełnionego nabojami. I tak, masz sporo racji w tym, że wiele osób woli taką sztampową, wprost podane na tacy z czym ma do czynienia. Pewnie wiele osób nawet na okładkę nie spojrzy. Myślę jednak, że wciąż można tutaj coś zaradzić, np. okładka która nie jest głęboka, pełna ukrytych znaczeń itp. ale przy tym uciekająca od sztampy. Takim przykładem jest np. okładka gry Singularity, gdzie przedstawione zostało TMD które jest głównym narzędziem bohatera, a przy ważnym elementem w fabule. Tak więc można uniknąć nudy, sztampy, a przy tym nie iść w stronę czegoś prostego i typowego. Jakby nie patrzeć, to właśnie tą drogą poszli twórcy zagranicznych okładek do Fallout Equestria. :3 Co prawda nie uważam okładki z drugiego tomu za coś beznadziejnego, bo mi się podoba, ale jednak fajnie by było spróbować w kolejnych tomach, poeksperymentować. -
fallout equestria Książkowe wydanie Fallouta Equestrii (w oryginale)
temat napisał nowy post w Projekty
Wiecie, nie jestem idealną osobą do gadania o Fallout Equestria, bo za tym fikiem nie przepadam, ale co do okładek mam małą sugestię. Bo okładki na których są bohaterowie fica w jakiejś losowej pozie są nudne. Okładka, czy to gry, filmu, książki, powinna według mnie subtelnie oddawać ducha dzieła. Porównajcie sobie np. jedną z okładek gier z serii Final Fantasy - ciekawa, fantazyjna wariacja logo. A teraz sobie włączcie okładkę... nie wiem... Overwatch. No sorry, dla mnie to jest jak porównywanie zdjęcia krajobrazu zrobione za pomocą lustrzanki z selfie z doklejonym pyskiem psa... i emoji. Widać to też w grach, filmach które na prawdę aspirują do miana czegoś głębszego. No bo weźmy na przykład jedną z okładek filmu "Drive" - Serio, facet zatrzymał furę na środku jakiegoś mostu, na podwójnej ciągłej, by wysiąść z samochodu nie wyłączając go, nie gasząc świateł, i stanął na środku drogi z młotkiem, spojrzał w niebo myśląc o... czymś. WHAAAAAAT? Albo Bioshock Infinite. Serio, gra jest o wielkiej przygodzie, latającym mieście, alternatywnych rzeczywistościach, kij z tym, że wszystko nie trzyma się kupy, że decyzje postaci, alternatywne rzeczywistości, i samo zakończenie nie mają najmniejszego sensu... a na okładce mamy faceta stojącego ze strzelbą. Flaga USA, wybuchy, iskry, a ziomek stoi na środku, opiera broń na ramieniu i patrzy w dół. Kurde, człowieku, jesteś pośrodku rozpierduchy, skryj się bo zaraz w dyńkę oberwiesz! Albo Uncharted 3 - "O, stanę sobie na środku dżungli, ojej, tak mi smutno, ale to głębokie". Albo druga część gry The Walking Dead - "Ojej, zombie wszędzie, ale się boję!". Wiem, trochę się czepiam, ale raczej wiecie co mam na myśli. Oczywiście można to zrobić dobrze np. Kung Fury. Są narysowane postaci, cycki, Hitler, pioruny, spluwy, haker z włosami na żel, a to wszystko by oddać klimat starych filmów akcji... czy w starych filmach akcji był Hitler? Anyway. Chyba powinnam lepszy przykład podać... Resistance: Fall of Man. Serio, ta okładka jest przezajebista. Albo Resistance 3. Mówią ci tyle, ile wiedzieć musisz, zostawiają nutkę tajemnicy. Nawet taki Spec Ops The Line fajnie wychodzi z objęć sztampy, poprzez ciekawe wkomponowaną scenkę, zdanie "Welcome to Dubai" odgrywające rolę w grze, postać rozsypuje się jakby była z piasku. Krótko mówiąc - jeśli robimy okładkę do czegokolwiek, to celujmy w minimalizm, tajemnicę, puszczanie oka, coś takiego. Oddanie tego, czym jest to, co kryje się za tą okładką - o to chodzi. I szczerze mówiąc, dla mnie na okładce F:E pasowałaby postać Littlepip podczas jakiegoś killing rage z wielkim napisem "ANGST"... a nie, to bardziej Project Horizons... sorry, musiałam. Ale raczej osoby które widzą w tym ficu coś ciekawego, głębokiego, interesującego będą potrafiły pójść dalej, zrobić coś, co na prawdę oddaje klimat, nie wchodząc w sztampę. Nie mówię, że ta okładka jest beznadziejna, bo nie jest, napracowano się przy niej, ale można zrobić to lepiej, inaczej. Sam styl jest spoko, na prawdę, wygląda to wszystko ładnie, ale według mnie w następnych okładkach lepiej pójść w bardziej subtelne klimaty. Będzie to według mnie o wiele bardziej interesujące od typowego obrazka z bohaterami, bardziej atrakcyjne, a przy tym zachęcające do czytania. Tak przynajmniej uważam ja Poniższy film raczej obrazuje co mam na myśli. ;3