Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    810
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Wszystko napisane przez Ylthin

  1. Ylthin

    Dark Souls

    Gwyn robił to, co uważał za słuszne - jego czyn doprowadził jednak do tragicznych konsekwencji. Tragizm szekspirowski w pigułce. Pomijając już to, jak mało jest pewnych informacji... Swego czasu była taka sprawa z Medalionem (jeden z przedmiotów startowych). Jeden z twórców gry powiedział w wywiadzie jeszcze przed premierą (bodajże), że ma on duże znaczenie, przez co setki graczy biegały po całym świecie gry, klikając na każdy piksel ściany i czołgając się z nosem w posadzce. A potem ten sam twórca w kolejnym wywiadzie oświadczył, że chciał zrobić graczom psikusa. Morał z tego następujący: nie wiadomo nawet, czy "pewne" informacje nie są żartem twórców. Fakt faktem jednak, gra jest niejednoznaczna... choć może nie tak niejednoznaczna, jak Ico/Shadow of the Colossus, gdzie nie wiemy bez mała NIC.
  2. Ylthin

    Dark Souls

    Spotkałam się z twierdzeniem, że klątwę nieumarłych sprowadził na świat właśnie Gwyn - sztucznie przedłużając Erę Ognia przez spalenie się w Pierwszym Płomieniu. Oznacza to, że jeśli nasza postać spłonie w ogniu, podtrzymany zostanie status quo (tego chcą Gwyndolin i Frampt), a klątwa nieumarłych ostatecznie i tak wykończy ludzkość. Z drugiej strony jednak: czy Kaathe mówi prawdę i Era Ciemności faktycznie będzie erą ludzi? Czy zakończenie cyklu uleczy Lordran i inne krainy z plagi nieumarłych? Wreszcie: czy Ciemność nie jest tożsama z Pustką? Byliśmy przecież w Oolacile. Widzieliśmy, co stało się z tamtejszymi mieszkańcami i co spotkało Arthoriasa. Czy to samo nie czeka wszystkich żyjących jeszcze ludzi? Czy wśród kłaniających się nam węży (o ile pozwolimy ogniowi zgasnąć poprzez opuszczenie komnaty) nie ma zarówno Kaathego, jak i Frampta?
  3. Ylthin

    Niewidzialne avatary

    Forum nie działa na starszych wersjach Opery ze względu na nowe zabezpieczenia. Trzeba zaktualizować przeglądarkę.
  4. Tak przy okazji podpytam (Irwin ukradł mi temat - czas na rewanż): czy prawdą jest, że Twórca = Dzieło? Czy osoba autora jest nierozerwalnie związana z jego twórczością i krytykowanie napisanych przez kogoś opowiadań jest równoznaczne z krytyką niego samego? Choć wytworzenie odporności na jakąkolwiek formę krytyki jest trudne, jako publikujący musimy pogodzić się z faktem, że jako ludzie jesteśmy ułomni z natury, a wadliwość i odstępstwo od ideału są niejako wpisane w definicję człowieczeństwa. Równocześnie pogodzić się z tym muszą nasze wygórowane ambicje, nakazujące stworzyć "zapierające dech w piersiach arcydzieło" - przecież nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu Kartagina spłonęła. W ramach tego swoistego uodparniania musimy rozgraniczyć siebie jako Autora i nasze Dzieło. Należy wyznaczyć granicę między nami i naszym literackim dzieckiem, nieodmiennie mającym w sobie pewną cząstkę naszego Ja - w przeciwnym wypadku uzyskamy stworka-potworka, którego określa się mianem "Autorskiego Pupilka" ("Creator's Pet"). Zgrabnie ujął to Ben "Yahtzee" Croshaw w swojej recenzji Too Human (gry, która powstawała trzy generacje konsol tylko po to, by okazać się średniakiem i komercyjną porażką, która pogrążyła bądź co bądź dobre studio Silicon Knights) - parafrazując: twórca prędzej sam zrobi sobie krzywdę, niż odważy się wyciąć ze swojego opowiadania niepotrzebne sceny czy zmienić nieprzemyślane koncepcje. Samą recenzję polecam znaleźć na YouTube (achtung, brak napisów, zabójcze tempo, "akcent biegający wzdłuż i wszerz wysp Brytyjskich" i cokolwiek specyficzne poczucie humoru). Ale, ale, ale. Wracając do tematu po długiej i całkowicie zbędnej dygresji. Autor, pisząc, odwołuje się do własnych doświadczeń - przeżytych sytuacji, poczynionych obserwacji, przeczytanych lektur. Gdy poddany zostaje krytyce, musi nie tylko odciąć się od tej małej cząstki siebie, którą przekazał spłodzonemu przez siebie w bólach opowiadaniu, nie tylko znieść cały lany na niego jad i surowość osądu - ale i wyciągnąć z tego wnioski. Przyjąć i zaakceptować krytykę, nawet bolesną i brutalną... ale skierowaną wyłącznie w Dzieło. Nie w Autora jako osobę, która żyje i ma swoją tożsamość - ale w Dzieło, które rzeczony Autor napisał. Gdy sarkam na to, że "Pielgrzym i Pani" to płytka, mętna parabolka i przerost (ubogiej i nijakiej) treści nad formą, nie mówię przecież: "Malvagio jest płytki, mętny i nijaki" - opisuję tu utwór, a nie zupełnie sobie nieznanego twórcę, który mi ani trochę nie zawinił. Gdy wytykam Jarwinowi chaos wkradający się do jego fików wraz z rozwojem fabuły i momentami szalejący jak wściekły blokers po osiedlu język, nie mówię, że pan J. jest osobą chaotyczną i szaloną (chociaż im dłużej go znam, tym bardziej się przekonuję, że taką właśnie osobą jest). Gdy tych kilka dobrych dusz zjechało (i dobrze, że zjechało) "Bez przyszłości", nie jechali bezpośrednio po mnie, znerwicowanej histeryczce znanej pod dziwną ksywką zerżniętą z "tych Hirołsów, które chciały być trójką (ale im nie wyszło)". Jechali po nieprzemyślanym, kiepskawym fanfiku, którym się zachłysnęłam i nie dostrzegłam oczywistych błędów. ts;dr - Twórca to nie Dzieło, jak nie umiesz przyjąć krytyki - po cholerę piszesz?
  5. Irwu, nie siedzimy z nosem we własnej dwunastnicy i nie klepiemy się wzajemnie po wiadomych narządach - więc nie jesteśmy kółkiem adoracji. Za to atencji - jak najbardziej. Jak zresztą każde kółko dyskusyjne, złożone z grupki ludzi myślących: "mam nadzieję, że senpaje mnie zauważą i podejmą dyskusję... ヘ(・_|".
  6. @Dark Feather 1. Dolcze podał nieco bardziej ugrzecznioną wersję, ja od siebie dodam tylko tyle, że dosłowne tłumaczenie tego zwrotu jest cokolwiek... dosadne, acz w obu przypadkach sens zostaje zachowany. 5. Offtop oznacza również pisanie "nie na temat" w jakimś wątku - np. pisanie o robótkach ręcznych w temacie o fanfikach czy pytanie o podzespoły do komputera w dziale "Zagadki i zabawy". Żeby zostać w temacie pisania: co myślicie o crossoverach?
  7. Też miałam w życiu okres, gdy jarałam się podobnymi rzeczami.Przeszło mi w liceum, razem z fazą na Linkin Park.
  8. Zrób rzecz. Włóż w nią ileś godzin życia. Zero reakcji ze strony ludziów.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Ylthin

      Ylthin

      Bo ludzie się wypowiadali poza komentarzami i bo dostał 3. miejsce w Edycji Specjalnej Literackiego.

    3. The Lord High Protector

      The Lord High Protector

      Zrób sobie drugie konto i sama sobie skomentuj. :D

  9. Mhrok, mhrok, mhrok się leje z ekranu... Szkoda, że toleruję go tylko w wydaniu gotycko-groteskowym lub wtedy, gdy jest uzasadniony czymś więcej, niż "mhrokiem dla mhroku". O ile rysunki są w porządku, o tyle biografie OCków odstraszyły mnie "mhrokiem" w wydaniu nadęto-poważnym. Tak poważnym, że aż wpada w autoparodię. Cóż - widać nie jestem częścią tzw. grona odbiorców.
  10. Jest progres, udało mi się przeczytać fanfik Malvagio i nie dostać przy tym k*rwicy od stylu i silenia się na głębię. Pomysł na fabułę ciekawy, choć większą jego część zdołałam przewidzieć gdzieś w połowie tekstu. Cały czas jednak dręczyło mnie uczucie braku kontekstu - jakbym zaczęła oglądać jakiś serial w połowie sezonu. Styl - jak pisałam, jest mały postęp. Nie mam już do czynienia z boleśnie nijakim, do bólu wygładzonym stylem, jaki znałam z "Pielgrzyma..." oraz "Dwunastu Uderzeń". Trochę drażnił mnie fakt łatwości, z jaką bohaterka wysnuwała kolejne poprawne wnioski. Prawie w ogóle się nie wahała, nie popełniała błędów, nic. Zupełnie jakby gdzieś za kulisami siedział sufler mówiący jej: "dobra, a teraz znowu jesteś we śnie". Wątki filozoficzno-głębokie - brak. Z jednej strony to dobra rzecz, bo "Pielgrzym..." był wyjątkowo marną parabolą, z drugiej jednak - czy ja coś ominęłam, czy może cała ta antologia miała być poświęcona filozofowaniu i mąceniu wody? Werdykt końcowy: dalej meh, ale przynajmniej moje zęby (i zwoje mózgowe) są całe.
  11. Dzięki za odpowiedź. "Zły Lord" został co prawda shumanizowany na potrzeby pewnego niekucykowego forum, ale nie zyskał tam zbyt dużej popularności, tak jak i wersja fanfikowa (czas się szurnąć i przetłumaczyć). Czas wrzucić!
  12. Z braku lepszego miejsca: mam pytanie o nowy dział "bezkucykowych" opowiadań. Czy można tam umieszczać opowiadania będące pierwotnie fanfikami, a później przekształcone na opowiadania niezwiązane z MLP?
  13. Ylthin

    Kilka problemów z forum

    Pisałam kiedyś ze Skajem. Starsze wersje Opery Mobile (przed przeniesieniem na nowy silnik, a więc np. 12.10) nie są kompatybilne z zabezpieczeniami forów - jedyne wyjście to zainstalować nowszą wersję tej lub innej przeglądarki. EDIT: @down - a to dziwne wtedy. Inne strony działają?
  14. Wszyscy wymieniają Hirołsy, a ja pójdę pod prąd i napiszę: Devil May Cry. Zwłaszcza trójka i czwórka. Za genialną atmosferę, znakomite projekty, cudną muzykę, ale przede wszystkim rewolucyjno-rewelacyjny system walki, który - przy odrobinie wprawy - pozwala czynić cuda, które inne gry rozwiązałyby efekciarskim skryptem lub QTE.
  15. Na sam początek wystarcza Herlitz. Mam te bezdrzewne Koh-i-noor, naprawdę łamią się momentalnie. Dają ładny, nasycony kolor, ale pękają jak jasny skurczysyn.
  16. Herlitz ma świetne kredki. Swego czasu wyrwałam zestaw chyba 24 kolorów za 14-15 zł, naprawdę warto było - ładne kolory, dobra jakość wkładu, odpowiednia miękkość. Rysianie kuców? Zależy, czy szukasz własnego stylu, czy wolisz kopiować serialowy. Tak czy siak - łapaj linkacz.
  17. W skrócie: ciekawa forma, lecz kulejąca treść. Brak tła fabularnego sprawia, że w ogóle nie przejęłam się losami bohaterów ani nie zrozumiałam, czym się zajmują i dlaczego to takie istotne. Język, słownictwo, styl - momentami jest nieźle, ale zbyt często zdarzają się takie pisarskie odpowiedniki doliny niesamowitości - zwroty tak artystyczno-poetyckie, że aż grafomańsko-żenujące (ostrze horyzontu w oczach jak szkło i lód...). Forma - jak wspomniałam na początku, ciekawa. Czas teraźniejszy w połączeniu ze specyficznymi, "myślnikowymi" opisami i kaskadowym układem tekstu całkiem dobrze oddaje uczucia i emocje postaci... co nie zmienia faktu, że "Run" to bardziej przerost formy nad treścią, niż faktyczne dzieło sztuki. Tłumaczenie jest w porządku, nie mam żadnych uwag. Ogólne wrażenie? Zabrakło faktycznej głębi. Wyszukane metafory i schulzowskie porównania nie zdołają tego ukryć.
  18. Ylthin

    Problem z Dark Souls

    Gra jest obecnie przenoszona na Steam i pozbawiana GFWL, stąd mogą brać się pewne niedogodności.
  19. Tak bardzo ci to wisi, że będziesz cały czas siedział z nosem wsadzonym głęboko we własne cztery litery i odmawiał przyjęcia krytyki? Możesz uznać moją wypowiedź za chamską i szczeniacką... ale w pewnych chwilach moje nerwy robią "BOING!", wszelkie hamulce puszczają i zaczynam być tak szczera, że aż wredna. Właśnie nadeszła taka chwila, więc oznajmiam ci: naucz się przyjmować z pokorą krytykę i przestań się chować za Spidim jakby to twoja matka była. Skoro piszesz i publikujesz, musisz się liczyć z tym, że twoja praca zostanie poddana ocenie. Większość twoich dotychczasowych prac nie zachwycała poziomem - mamy więc podstawy sądzić, że i tym razem wyjdzie ci co najwyżej średniak lub tzw. "dobry fanfik jakich wiele". Więcej - jako autor masz zakichany obowiązek, by traktować czytelnika z szacunkiem, nawet gdy rzeczony czytelnik napisze trzydziestostronnicowy esej na temat tego, jak zły jest twój fanfik. Nie możesz rzucać tekstami w stylu "wisi mi twoja opinia" czy od razu piszczeć o "hejcie" i "bólu d*py", bo to droga na samo dno literackiego piekła - tam, gdzie i przysłowiowy pies z kulawą nogą nie wstuka komentarza, bo po co, skoro pan autor i tak ma ten komentarz tam, gdzie swój nos? ...że sama mam na sumieniu szczeniackie i pożałowania godne odpały wobec własnych czytelników? Że sama powinnam przeprosić za to, jak potrafiłam odnosić się wobec innych autorów? Nie próbuję się wybielać i udawać, że do tego nie doszło; zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. Wyciągam z nich wnioski - coś, czego ty, Poret, najwyraźniej nie potrafisz. Przepraszałam kiedyś za sformułowanie "Trirak". Patrząc na arogancję Spidiego i twoje zadufanie coraz częściej mam ochotę rzeczone przeprosiny cofnąć. Warn za obrazę użytkownika za 3... 2... 1...
  20. @Soczek - najprościej chyba Flank Sinatra... @szukanie pre-readerów - Welp. Do Dolara po prostu napisałam, a jak załapałam się na pre-read u Irwina, to najstarsi Indianie nie pamiętają. W razie czego męczę jeszcze swojego faceta ("Tak, kochanie, dobrze piszesz.")
  21. Rozsiadam się wygodniej na łóżku i odkładam na moment pomarańczkę. "A więc", myślę, "ktoś mnie wo... uch... umm... tak." Po chwili milczenia wracam do skubania kwaśnych cząstek soczystego owocu, myśląc: "To ja może pójdę i coś napiszę...". OK. Zacznijmy od tego, że przepraszam za zbyt ostry ton swojego komentarza na Facebooku. Nazywanie prężnych fandomów lokalnych skupiskiem zmutowanych, namnażających się intensywnie komórek nie było w dobrym guście, a przekręcanie nicku Malvagio to raczej szczeniacki gest, przyznam. Co nie zmienia faktu, że ilekroć ktoś nazywa Mala "mistrzem" i zaprasza go na prelekcje Tribronies, zaczynam przewracać nie tylko oczami. Kwestia gustu, najwyraźniej. Ale, ale, ale. Nie ukrywam - pisałam to wszystko pod wpływem tak zwanego "herrszlagu", znanego w mowie powszechnej pod dużo mniej zaszczytnym i cenzuralnym mianem. Rzeczony herrszlag trafił mnie po tym, gdy przeczytałam górnolotną wypowiedź Spidiego na temat twórczości fandomu. Brawo, Spidi, podniosłeś mi wtedy ciśnienie do podręcznikowej normy - z 90/60 na 120/80. Bo owszem, do twórczości fandomowej wbiłam się hehe-komedyjkami i takie też komedyjki dominują w moim portfolio, ale (jak zauważył Verlax, przyprawiajac mnie o iście buraczany rumieniec) nie oznacza to, że komedie mojego autorstwa nie zawierają głębszych, filozoficzno-społecznych refleksji. "A gdybym..." poruszało kwestie moralności, działania w imię ideałów czy natury zła i konieczności poświęceń dla wyższych wartości. W nieukończonej "Beczce Cydru" (Dolar mi świadkiem) wprowadzam wątek odmiennych wyznań (lunaryci/solaryci), prześladowań religijnych, stereotypów i uprzedzeń - pomińmy milczeniem fakt, że robię to wyłącznie dla żartów o "metalach-satanistach". Kilka innych moich fików (które mam w planach, choć nie wiem, czy te plany zrealizuję) obraca się wokół wątków: śmierci, samobójstwa, depresji, poświęceń, biurokracji, szaleństwa, utraty bliskich, wykluczenia ze społeczeństwa, nienawiści na różnym tle, hipokryzji, pamięci i tożsamości, przekleństwa/błogosławieństwa nieśmiertelności, tęsknoty, macierzyństwa, miłości... A gdybym tak zaczęła grzebać, wyszłoby tego znacznie więcej. Wszystko to w opowiadaniach o charakterze głównie komediowym, osadzonych w uniwersum kolorowych kucyków. I tu dochodzimy do sedna. Do głównego nieporozumienia. Spidi, fiki piszą fani dla fanów. Piszą ludzie uzdolnieni (np. Dolar, Irwin, Alberich, Madzia etc.), piszą ludzie utalentowani raczej w innych dziedzinach - piszą wszyscy. I czytają wszyscy (małe uogólnienie/hiperbola, ale... rozumiecie, co mam na myśli). A większość czytelników nie szuka w opowiadaniach o pastelowych taboretach filozofii, głębokich rozważań czy mądrości życiowych - szuka lekkiej przygody, szybkiej lektury, która może - ale nie musi - poruszać parę głębszych tematów i skłaniać do zadumy. To tak, jakbyś wziął teraz np. książki Fabryki Słów i zaczął narzekać, że nie masz tam analizy dzieł Platona. Bo Fabrykę Słów - jak i fiki - czyta się dla rozrywki, mózgowego wypoczynku. Nie dla czegoś zupełnie odwrotnego. Lubię poezję - Norwida, Leśmiana, twórczość Skamandra. Jestem w stanie napisać esej na podstawie "Mojej piosnki II", w którym rozważę ci, dlaczego podmiot liryczny tęskni nie tyle za ojczyzną, co za niewinnością, Arkadią dzieciństwa, światem bez "światło-cienia" i dalej przejść do długaśnych rozważań na temat tego, dlaczego owa Arkadia i utopijny świat z czarno-białą moralnością nie istnieją oraz jak to się ma do np. systemów totalitarnych i populistycznych ugrupowań politycznych. Jednak nie każdy poezję lubi i nie każdy będzie chciał taki esej czytać. Zwłaszcza, jeśli nagle zacznę wpychać go w kucykowe fatałaszki, co ani dobrze wygląda, ani dobrze działa - za to śmierdzi końską padliną, bo skądś musiałam ten kostium wziąć. Antologii nie czytałam, ale opinie przedmówców nie nastrajają mnie pozytywnie. Idę napisać "Mamę" i "Widok z mostu". Ponieważ głębia w fikach.
  22. Dlaczego piszę? Bo chcę pisać. Chcę tworzyć, chcę snuć opowieści. Chcę przelać na papier to, co (parafrazując "Wesele") mi w duszy gra. A także przez chore, wyśrubowane ambicje zmiksowane z niską samoocenę - jestem po prostu łasa na komplementy i głodna ludzkiej uwagi, a zarazem chcę stworzyć coś, z czego będę mogła być naprawdę dumna. Bez wyrzutów sumienia, bez pretensji do samej siebie, bez bezsennych nocy i ciągłych pytań o własną wartość jako pisarki. Chcę zdefiniować siebie i nadać sobie wartość przez pisanie. Niezależnie od tego, czy pisać będę o kucykach, ludziach czy księżycowych plazmogąbkach z Alfa Centauri. A, i pisanie kolejnych chamskich żartów daje dziką frajdę. "Bo wiesz, gitara jest jak kobieta..." "Nie wiedziałam, że zmieniasz gitary co dwa dni."
  23. Jeśli przez "plamki" na tyłku Jej Książęcej Mości rozumiemy dużą, ciemną plamę zakrywającą zad i część zadnich nóg - cóż, można to uznać po prostu za część znaczka lub za naturalne przebarwienie sierści (coś jak piegi Applejack czy łatki Pipsqueaka... właśnie, nie zapominajmy o Pipsqueaku). Równie dobrze może to być fanaberia grafików/projektantów na zasadzie: "to wygląda super-fajnie i w ogóle cool, zróbmy to!". Nie musi pełnić żadnej mniej lub bardziej praktycznej roli - po prostu tak zaprojektowano postać. Coś jak 99% projektów w grach/anime/innych takich, gdzie pewne elementy wpleciono w wygląd postaci na zasadzie "ładnie wygląda".
  24. W liceum popełniam 90% swojej twórczości literackiej, zarówno fanfików, jak i poezji. BRB, idę wyczyścić do zera swojego GDrive'a. Tak szczerze: pisałam w MS Word 2003 i Google Drive/Docs, w tym drugim zarówno z poziomu laptopa, jak i smartfona (HTC One V, Android 4.1, ekran 3,7"). Owszem, GDocs zaczyna przycinać przy dokumentach liczących ok. 20+ stron, mobilna aplikacja potrafi brzydko zaciąć, a nagła strata połączenia na telefonie generuje paskudne literówki (np. przy wstukiwaniu polskich znaków - jeśli apka przejdzie w tryb Offline w trakcie wpisywania ą czy ę, to zamiast wybranej ze swoistego podmenu polskiej litery pojawi się jej łaciński odpowiednik bez ogonka). Owszem, aplikacja mobilna nie umożliwia zmiany ustawień udostępniania i ogółem jest dość ograniczona, jeśli chodzi o opcje edycji. Ale już pełna wersja pozwala mi zrobić wszystko to, co mogę zrobić w Wordzie - ustawić formatowanie (czcionka, rozmiar, krój, wyrównanie tekstu, interlinia, głębokość wcięć), wstawić numerację stron i przypisy, wklejać grafiki, rysować tabele - i np. w prosty sposób zmienić kolor strony, z czym w produkcie Microsoftu się nie spotkałam (być może jest to zakopane w jakichś dziwacznych opcjach, nie wiem). Powiem więcej - na mobilnym GDocs wystukałam ze 2/3 "Beczki Cydru", fanfika liczącego na chwilę obecną 30+ stron, całą "Butelkę" i część "Walizki", dobrych parę stron "A gdybym...", całkiem sporo "Bez przyszłości" i paru innych. Kopiując i wklejając tabulatory i półpauzy/pauzy. I jak widzę, za przeproszeniem, herezje, że "PDF lepszy" (otwórz PDF na ekraniku swojego biedafona i odgryź sobie głowę przy próbach płynnego przewijania tego cholerstwa, to porozmawiamy), "GDocs jest tylko do publikacji" itd., to ja się za głowę łapię. Ludziska, czy wy swój fanfik chcecie oprawić w złocone ramki i powiesić w galerii sztuki? Czy do pisania o kucykach potrzebujecie hiper-profesjonalnych edytorów tekstów, w których dwoma kliknięciami ustawicie sobie jakieś niestworzone opcje formatowania? Gdyby klątwy i narzekania szły pod adresem Worda 2007 - zrozumiałabym, bo Word 2007 należy zakopać na rozstajach, spalić, przebić osikowym kołkiem, pokropić srebrem i zastrzelić wodą święconą. A potem raz jeszcze zakopać, tuż obok Visty i Kinnecta. Ale poczciwe GDocs, ze swoją funkcjonalną prostotą i przewidywalnymi, drobnymi odpałami? Bez przesady.
×
×
  • Utwórz nowe...