Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    812
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Wszystko napisane przez Ylthin

  1. Jak będzie. Dolar ma na głowie remament działu i Gradobicie, więc szybko tłumaczenia nie zrobi.
  2. Przebrnęłam przez wprowadzenie, prolog i pierwszy rozdział. Do kolejnych potrzebowałabym solidnej dawki etanolu i odgórnego przymusu skomentowania całego fika. Zacznę od technikaliów i formatowania. Nie wrzucaj plików *.docx. Zmniejsz font do 12, korzystaj z jednolitego rozmiaru w całym dokumencie. Ogarnij interlinię i odstępy między akapitami (te wielkie entery rozmiar 24, mmm). Na próbę przekopiowałam pierwszy rozdział do OpenOffice, wyczyściłam formatowanie (Times New Roman 12, interlinia 1, justowanie), wykasowałam zbędne entery pod gwiazdkami... i nagle ze stron 13 zrobiło się 6. Po dorzuceniu akapitów wyszłoby może siedem. Fanfik to nie szynka z marketu, nie pompujesz go wodą i białkiem sojowym. Dialogi zaczyna się od półpauzy (Alt+0150 lub ten znaczek: –), nie od myślnika. Na klawiaturze powinieneś mieć znak cudzysłowu (cudzysłów amerykański, "), więc nie zapisuj go dwoma przecinkami, a jeśli upierasz się przy uploadzie plików zamiast tworzenia dokumentów w GDocs - Word powinien mieć opcję automatycznej konwersji na cudzysłów drukarski (pomoc techniczna MS twierdzi, że Word 2007 i nowszy takie coś posiada, 2003 miało na 100%). Treść. Na dzień dobry dostajesz baty za złamanie podstawowej zasady pisarstwa: show, don't tell. Opisywanie miejsca akcji i założeń fabularnych swojego fika w osobnym dokumencie to duży grzech - masz mi ten świat zaprezentować przez opisy, dialogi czy wydarzenia w całym fiku, a nie przez kawałek suchego tekstu, w którym słowo "kucyk" pada w jednym akapicie cztery razy pod rząd. A skoro już się czepiam powtórzeń - jest ich dużo. Widywałam też przecinki w złych miejscach, brak przecinków, podwójne spacje (MS chyba nie usunął z Worda takiej fajnej funkcji, która wyświetla ci znaki spacji jako kropeczki - przydaje się przy kasowaniu zbędnych odstępów), literówki, ortografy, a za "reinbow" to ci chyba grom na goły tyłek powinien siepnąć. Nie mówimy (a tym bardziej nie piszemy) "spojrzeć się" (ani "usiąść się"), jeśli nie jest to celowy zabieg (tzw. stylizacja) w dialogu lub narracji, najczęściej tej pierwszoosobowej. Onomatopei nie zapisujesz między gwiazdkami, a w cudzysłowie lub kursywą, ewentualnie rzeczownikiem lub czasownikiem ("rozległo się pukanie", "ktoś zapukał do drzwi"). Składnia i gramatyka kuleją, a wraz z nimi mdły, brzydko lakoniczny i praktycznie pozbawiony rozbudowanych opisów styl. Dialogi są drętwe. Postacie są płaskie jak kawałek papieru lub wręcz nie istnieją. Tekst pełen jest mniejszych i większych głupotek, ale szczytem absurdu jest moment, gdy autor wyraźnie zdaje sobie sprawę z faktu, że trzymanie pistoletu w pysku jest mało poręczne i niekoniecznie możliwe do wykonania... równocześnie pisząc, że kuc trzyma takową broń w takim miejscu. W tym momencie musiałam odejść od komputera i pokrzyczeć w kąciku przez kilka minut. Fabuły są minimalne ilości - z jednej strony Pinkie Pie (no co za zaskoczenie) opowiada nieznanemu gościowi jakąś opowieść (najwyraźniej tą samą, którą śledzi czytelnik), z drugiej banda złożona z dwóch stróży prawa oraz trzech cywili (w tym hybrydy smoka z kucem) szuka jakiegoś McGuffina mającego doprowadzić ich do skarbu. Czemu ten skarb jest ważny czy cenny, nie wiadomo. Gdzieś po drodze zjawia się NightJack - opryskliwy, gburowaty twardziel, któremu wydaje się, że jeśli przywiąże sobie do grzbietu kawał kiepskiej jakości żelastwa (w świecie wypełnionym współczesną bronią palną, żeby było jeszcze śmieszniej), to może pyskować uzbrojonym po zęby funkcjonariuszom. Nie, kochaneczku ty mój mhroczny i ostrzejszy niźli brzytwa, nie możesz, bo w takim świecie służby działają zapewne na tych samych zasadach, co Sędzia Dredd. Robisz problemy innym - dostajesz kulkę w łeb. NightJack jest takim hardkorem i koksem, że gdy wcale nie Rainbow Dash (czy ktoś inny, bo jedyne wyróżniające się postacie to nie-Pinkie Pie, z charakteru będąca nieudolną, denerwującą i "lulrandom" kalką kanonicznej Pinkameny oraz nie-Fluttershy, zbudowana na tym samym schemacie chamskiego skopiowania jednej wyróżniającej cechy postaci z serialu, która to cecha manifestuje się zresztą raz na ruski rok, kiedy autorowi się przypomni, że ma więcej postaci niż nie-Pinkie, nie-Twalot i NightJack - cała reszta to zlepek imienia, rasy i całkowitego braku osobowości) proponuje współpracę, on dumnie oznajmia, że... Kreacja świata (swoją drogą gdybym pominęła całe to wprowadzenie, to nie miałabym pojęcia, że to post-apo - osada ma dostęp do bieżącej wody, elektryczności, sprawnej broni i amunicji, względnie zadbanych uniformów dla sił porządkowych, a Twalot i Calamity zamiast siedzieć na służbie i gonić cywilnych kumpli za nieprzestrzeganie "godziny policyjnej" urządzają sobie razem z nimi wyprawę za Kirito Gutsem Kenshiro Geraltem NightJackiem, bo poszedł w jakimśtam kierunku) jest słaba, bez mała nieistniejąca, niespójna i rwąca się na skąpych szwach. Nie dowiaduję się niczego o życiu w nienazwanym miasteczku, o jego położeniu geograficznym, wyglądzie i rozmieszczeniu budynków, czemu NightJack idący na zachód jest takim wielkim problemem (może wychodka szukał? albo miasto zwiedzał?), dosłownie nic. Autor nie raczy nawet odpowiedzieć mi na podstawowe pytanie, jakie pada w dowolnym fikcyjnym świecie: co oni jedzą? Bohaterowie wyrwani z wyra o nieludzkiej porze, jaką jest szósta rano (godzina, o której wstawałam przez całe liceum i o której wstaję w niektóre dni zajęć uniwersyteckich - dziś zresztą budziłam się przed 5 ze względu na wyjście terenowe) przesypiają jakąś godzinę, idą do karczmy obsługiwanej przez barmana i piją sok jabłkowy. Ani słowa o śniadaniu - tylko sok jabłkowy. Całość jest... całość jest tak wybitnie nijaka, że... po prostu nie mam słów. Jedyne, co przychodzi mi na myśl to piękne słówko z fanfikowych analizatorni: gimboopko. Opowiadanie, którego autor nie myśli, nie zna życia, nie próbuje nawet szukać informacji na jakiś temat - po prostu siedzi i klepie w klawisze, upajając się myślą o tym, jakie jego dzieło będzie mroczne, poważne, pełne testosteronu i w ogóle drugi "Wiedźmin" czy inna "Gra o Tron" (tudzież inna ksiażka fantasy, która jest teraz popularna oraz zawiera krew, flaki, seks i seksowne flaki). Cóż - nie będzie. Ale od czegoś trzeba zawsze zacząć. Jeśli naprawdę tak cię ciągnie do post-apo, grimdarku i tym podobnych - znajdź i przeczytaj kilka sensownych, uznawanych za dobre (a nie tylko popularnych) książek na ten temat. Obejrzyj trochę seriali czy filmów. Nie wiem, "Droga" McCarthy'ego. Saga wiedźmińska. Z literatury niefantastycznej możesz spróbować z "Lalką" Prusa lub "Zbrodnią i karą" Dostojewskiego dla ich przedstawienia brudnego, pełnego cierpienia, ale wciąż żyjącego miasta, lub z "Innym światem" Herliga-Grudzińskiego, by zobaczyć wizję prawdziwego piekła na ziemi i życia w ekstremalnych warunkach. Z gier klasyki RPG pokroju Fallout 1, 2, z nowszych Wiedźminy i New Vegas, z nastawionych bardziej na akcję - Metro. Jeśli nie gryzie cię japońszczyzna, to w Polsce wydawane są na bieżąco mangi "Berserk" (12 tomów) czy "Drifters" (3 tomy). Dużo sensowniejszym rozwiązaniem będzie jednak wycofanie się z mrocznych i poważnych tematów na rzecz historii prostszych, spokojniejszych, może nawet radośniejszych. Nauka samiuteńkich podstaw pisarskiego fachu. W archiwum działu Equestria Times znajdziesz numery "Brohoofa" i "Equestria Times" z poradnikami Albericha i Cahan ("Tajemnice Wieży Zegarowej" oraz "Cahan Uczy i Bawi"), Dolar raz na jakiś czas organizuje konkursy literackie, zawsze możesz poprosić kogoś z bardziej doświadczonych pisarzy o pomoc. Discordowy serwer "Klubu Konesera Polskiego Fanfika" organizuje cykliczne spotkania dyskusyjne poświęcone czy to tagom i motywom, czy całym fikom, kanał #kawiarenka od czasu do czasu można przekierować z losowego offtopu na dyskusję o pisaniu i twórczości fanowskiej. Nikt nie zamyka drzwi ani nie mówi, że człowiek, który napisał syfiastego fika nigdy nie napisze czegoś dobrego (wyjątkiem jestem ja mówiąca o samej sobie, czemu wszyscy zresztą uparcie przeczą, cholera wie, dlaczego). Jeśli chcesz pisać lepiej - możesz się tego nauczyć. Wszystko zależy tu od twojej gotowości do nauki i samozaparcia.
  3. Patrzę na posty (czy raczej ściany tekstu, z którego 3/4 to lanie wody dla lania wody i smęcenie o rzeczach kompletnie niezwiązanych z tematem) Socks i... zastanawiam się, gdzie musiałabym pójść i co zrobić, żeby moim głównym źródłem niezadowolenia było forum o kucykach i to, co myślą o mnie jego użytkownicy. I żebym miała czas na tłuczenie całych esejów o wszystkim i niczym. Zwłaszcza w wieku lat 25, kiedy to prawdopodobnie zacznę studia magisterskie i zacznę myśleć o takich pierdołach, jak praca czy rodzina. Piszesz, że masz przyjaciół - ja też mam. Cahan ma. Zodiak. Poulsen. Wszyscy mamy jakiś krąg znajomych, bliższych i dalszych. Nie wiem, co to ma do rzeczy - czy płaczesz, bo są ludzie, którzy ciebie nie lubią i twoimi przyjaciółmi nie są? Czy może usiłujesz nam wmówić, że nie mamy prawa oceniać twojego zachowania i wyrażać opinii na temat twojej osoby, dopóki ty łaskawie nie przekażesz nam prawdy objawionej ("a takim człowiekiem jestem naprawdę, to co się dzieje na forum to dym i lustra") przez priv - lub, nie daj Borze Tucholski, dopóki nie zostaniemy twoimi przyjaciółmi? Zastanawia mnie: jak człowiek może przeżyć tyle lat... i zachowywać się jak średnio rozgarnięta, fochliwa siedemnastolatka nudząca się na lekcji polskiego. Jakim cię widzą, takim cię piszą, Socks. Ściągnij ten kapelusik z folii aluminiowej i wyobraź sobie, że ludzie otrzymali narzędzie do szybkiego wyrażenia opinii o tobie - i że to żaden spisek, że z niego korzystają, nawet jeśli w życiu cię na oczy nie widzieli.
  4. IMO najlepiej byloby kopnąć tą dyskusję tutaj.
  5. Mam oficjanie B2 i FCE zdane ponad 3 lata temu, a miałabym spore opory, gdyby ktoś mi kazał coś tłumaczyć. Zwłaszcza tekst literacki. Ale jeśli tak bardzo w siebie wierzysz, to powodzenia.
  6. Zamiast przerysowywać na chama cudze rysunki (co jest bardzo niemile widziane, swoją drogą) - naucz się, jak rysować samemu. W spoilerach masz rycinę z podstawami końskiej anatomii (stawy, niektóre kości), szkic kucyka (rozmieszczenie kółek formujących ciało) i szkic kucowego pyska "po mojemu". Wpisz też w Google "MLP pony drawing tutorial", powinno ci trochę wyskoczyć - celuj w pierwszej kolejności w konie serialowe, a własnym stylem baw się, gdy zrozumiesz proporcje i anatomię.
  7. Ylthin

    Akcja "Kod Lyoko do TV"

    Jeśli masz wysoki próg odporności na robienie z siebie błazna, to nikt nie broni. Doceniam miłość do starego serialu, ale smutna prawda jest taka, że bieganie z takimi petycjami narobi ci więcej obciachu, niż coś wskóra.
  8. Ylthin

    Co Rapid narysował

    Nie widzę zbytnio poprawy w pysku. IMO masz słabe wyczucie przestrzeni i struktury - pysk jest spłaszczony i wydłużony, a oczy dziwnie rozmieszczone. Nie jest to może najlepszy tutorial czy metoda ogółem, ale sprawdza się... no, przyzwoicie. Chyba. Czarna oś pomaga w ustawieniu głowy (pochylona, podniesiona, przekrzywiona etc.), czerwone linie wyznaczają pozycję pyska (front, bok, 3/4 i wszystko pomiędzy), jasnozielone kółko to trzewioczaszka (szczęka, nos itd.). Największym problemem może być uchwycenie właściwych proporcji - kwestia żmudnej nauki i rysowania czegoś więcej, niż tylko poniaczy, bo z niewyrobioną ręką i okiem daleko nie zajedziesz.
  9. Z rysowania od ręki dużo nie wyjdzie. Ogarnij anatomię "szkieletową" - kółka i linie pomocnicze, które pomagają ogarnąć sylwetkę - oraz budowę ciała prawdziwych koni. Gdzie są jakie stawy, kości, takie tam szczegóły.
  10. >za późno na naukę rysunku Weź wyjdź mi z tym nastawieniem. Jak siądziesz i zaczniesz się stale uczyć, a nie marnować czas na rysowanie bzdur - nauczysz się szybciej, niż myślisz. Kwestia ciągłego wysiłku i regularności.
  11. Ylthin

    Szydełkomania :)

    No proszę, ktoś szydełkuje Pinkacz byłby lepszy, gdyby miał nieco mniejszy nos i pysk oraz inaczej ułożoną grzywkę, ale podziwiam wysiłek. Dobre rękodzieło zawsze w cenie.
  12. >obojczyki >cycki na klacie REEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE A na serio - obrazki ładne, ale te łebki ciut przyduże są.
  13. @Zodiak - Nie pocieszasz mnie, wiesz? Anyways, gratulacje dla innych. Jak mi się zachce - dokończę swoje własne opinie i podrzucę. Może Dolcze nie urwie głowy za jad.
  14. Czyli de facto podbić limit lub przemodelować system oceniania przez wprowadzenie buforu. Po przekroczeniu miękkiego limitu (w przypadku tego limitu n=5000) dostajesz punkty ujemne, przy twardej granicy buforu (n≥5100) praca wylatuje do kosza. Jakoś wątpię, żeby Dolcze zgodził się na takie zabawy. a) Limit to limit, zasady to zasady. Jeśli piszemy do 5.000 słów - piszemy do 5.000, a nie 5.001. Inaczej będzie to nieuczciwe dla innych uczestników, ponieważ... b) ...to jedno słowo może sporo znaczyć. Oj, bardzo dużo. c) Chyba nie zrozumiałaś idei konkursu literackiego. Limit nie jest narzucony po to, by zmuszać biednych pisarzy do instalacji dziwnych programów liczących słowa, ale po to, żeby wymusić na tobie naukę pewnych umiejętności - doboru słów, rozplanowania akcji, cięcia zbędnych elementów. Musisz wykazać swoje umiejętności, dysponując ograniczoną ilością pisarskiego tworzywa. I nie płacz, że połowa softu ci nie działa, bo masz Linuksa. IMO brak kompatybilności to dość dobry powód, dla którego Linux jest systemem głównie dla nerdów, zapaleńców i dziwnych ludzi, którym chce się szukać zamienników.
  15. Stosowanie różnych programów jest nieuczciwe. Tych 10 słów między jednym a drugim fikiem sprawdzanym w różnych programach może zrobić dużą różnicę - to tak, jakbyś prowadził doświadczenia z dwoma różnymi aparatami, część pomiarów robiąc na jednym, a część na drugim. Wyniki byłyby niemiarodajne.
  16. WriteMonkey naliczało mi więcej słów, niż GDocs. OpenOffice pokazał 4660 słów - tyle co WM. Warto mieć kilka programów pod ręką i sprawdzać, czy któryś nie wyrzuca wyższego wyniku - to najlepszy wyznacznik. Lepiej mieć niezamierzony zapas, niż potem wtopić.
  17. Wyrazy współczucia dla Dolczego i Cahan. Nie dość, że ileś fików do czytania, to jeszcze o końskich seksach...
  18. Patrząc na to, co poleciało na starcie tematu - albo autorka dostała dzikiego skoku w umiejętnościach rysowniczych (yhy), albo przemalowała bazę z DeviantArta, co jest naprawdę... niskich lotów. Przerabianie baz nie uczy niczego i robi krzywdę autorowi oryginalnej pracy.
  19. *rzuca plik kartek na Dolarowe biurko i wychodzi z żałosną miną* Bittersweet [One-shot] [Clop] [Romance] Autorka: Ylthin Liczba słów: 4660 (WriteMonkey), 4628 (GDocs)
  20. Ylthin

    Daj swoje foto :P

    Deca, dobijam hamerykańskiego wieku picia. Komplementowanie ludzi poniżej 18. roku życia bardzo mi nie przystoi.
×
×
  • Utwórz nowe...