@WhiteHood
Elitarne - za taką moja szkoła uchodziła. Bardzo wysokie progi by się dostać, z niektórych przedmiotów poziom jak na studiach. W całej historii szkoły nie było człowieka, który by matury nie zdał. Z mojej klasy ludzie są na kierunkach takich jak: medycyna, farmacja, analityka medyczna, bioinformatyka i biotechnologia. W podobnych proporcjach. Masa olimpijczyków i takich tam.
Wyobraź sobie szkołę w której na korytarzach jest cicho, bo wszyscy się uczą. A od nauczycieli słyszysz, że jeśli nie napiszesz matury na jakieś 90% to jesteś zerem.
Nauczyciele z pogardą wypowiadający się o np. zawodówkach.
Podręczniki? Biologia Willego? Według naszych nauczycieli miały żenujący poziom, więc mieliśmy się douczyć z innych źródeł.
@arkadiusz fuks
I co z tego? To ich wybór. Bo religia jest wyborem. Siedem lat temu zmieniłam wiarę, ale musiałam mocno powalczyć o swoje, bym mogła wypisać się z zajęć, które były dla mnie upokorzeniem i obrazą moich uczuć religijnych - głównie przez nietolerancję katechetów (żeński Natanek ). W LO ludzie mogli o sobie decydować. W 3 klasie zostali wierzący, odeszli ci którzy nie wierzyli, ale "mama mi nie pozwala".
Na temat gimboateuszy - jest ich mniej niż się uważa. U mnie było trochę ateistów (dalej nimi są i nie ziali nienawiścią do Kościoła), agnostyków, sporo protestantów, czasami Jehowi, neopoganie (w tym ja). Większość tych ludzi pochodziła z rodzin niewierzących. Przypominam - 1/3 klasy. Klasy składającej się z 34 osób. Jaki jest cel zmuszania do czegoś co z definicji jest wolnym wyborem? Taki przymus może sprawę jedynie obrzydzić. A co do gimbów - skoro są do tego niedojrzali, to przymuszanie ich da odwrotny efekt.
@Siper
Nie potrzebuję religii by wiedzieć, że ćpanie, chlanie i zabijanie to zło. Swój kręgosłup moralny odkryłam sama przez życie. Bo tak się jakoś składa, że nikt mi go nigdy nie kształtował. To w sumie smutne, że ktoś potrzebuje wiary w jakieś bóstwo by nie mordować bliźnich i innych takich .