-
Zawartość
4033 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
139
Wszystko napisane przez Cahan
-
I znowu się przedłużyło, tym razem jednak poślizg jest krótszy ._. Czas z odpisem macie do końca soboty. Obudziły ją przenikliwy ziąb i wilgoć poranka. Klacz pospiesznie zjadła śniadanie i doszła do wniosku, że zapasów starczy jej na krócej niż początkowo zakładała. Droga powrotna zapowiadała się... głodno. Westchnęła ciężko i ruszyła dalej, rozgrzewając się w marszu. Fizycznie czuła się lepiej niż wczoraj, lecz psychicznie już nie. Dhamiri przybierał na sile, zsyłając koszmary, których nie pamiętała oraz niepokój. Wiedziała, że będzie jeszcze gorzej, ale zastanawiała się co dokładnie ją czeka. Już teraz zaszła pewnie dalej niż jakakolwiek zebra - nie licząc Usafiego, ale ów wojownik albo nigdy nie zdradził szczegółów, albo te zatarły się, kiedy kolejne pokolenia bajarzy przekazywały tę legendę źrebiętom. Teraz czekała ją przeprawa przez Gnilne Mokradła. Kucyki nazwały tak to miejsce, ponieważ bagienny szlam i rozkładające się rośliny śmierdziały tak intensywnie, że kiedy wiatr wiał od strony Everfree, to zapach był wyczuwalny nawet w Ponyville. Wiele się mówiło o błędnych ognikach, wodnych potworach i zdradliwych kępach pozornie stałego lądu. Ale to nie tego najbardziej bała się Zecora. Zebry nazywały tę chorobę bagienną gorączką. Objawiała się, cóż, wysoką gorączką i ogólnym osłabieniem. Jeśli chory nie otrzymał pomocy na czas, to zazwyczaj umierał. Wywoływały ją larwy przywr błotnych, normalnie pasożytujące na hydrach. Napicie się zanieczyszczonej wody groziło zarażeniem. Klacz podejrzewała, że wpadnie do niej więcej niż raz. Zecora zmarszczyła nos i zwolniła stęp. Zza drzew widziała już wielki basen brązowej wody, z którego gdzieniegdzie wyrastały zgniłozielone wysepki. Wiedziała, że przez bagno idzie ścieżka, która pozwoli jej przekroczyć Gnilne Mokradła niemalże nie mocząc brzucha. Część prowadziła przez kępy, część przez płycizny i zatopione głazy. Jak dotąd szła nią tylko dwa razy w życiu - podczas jednej ze swoich duchowych pielgrzymek, kiedy wspięła się na Czarny Wierch, bo oddać hołd i oddzielić. Ledwo tam dotarła, a kiedy wróciła, to osiedliła się w Everfree, bo nigdzie indziej nie było lepiej. Wspomnienia odezwały się boleśnie niczym cierń, o którym można było zapomnieć, póki nic go nie ruszyło. Ale teraz o sobie przypomniał i nie chciał pozwolić zapomnieć. Klacz potrząsnęła głową i oparła się o pień olchy. Widziała ogień. Czuła krew. Słyszała śmierć. Dotknęła ziemi i wody, kiedy wiatr ją niósł szaleńczym cwałem. - Łaski! - zawołała zebra z przeszłości. - Winna! - zawtórował jej jakiś ogier. - Nie! - krzyknęła. Jej świat się uspokoił, ale ona nie. Demon rósł w siłę. Musiała przyspieszyć zanim zatraci się w dawnych grzechach. Drzewa rosły tu rzadziej. Były stare i silne, a ich pnie grube. Niewiele roślin lubiło bliskość Gnilnych Mokradeł. Istniała historia o tym, że zatruł je trujący oddech kwasowego smoka, kiedy ten walczył z gryfim królem Galahadem. Zecora w nią nie wierzyła - smoki ziały ogniem, nie trucizną. Mimo wszystko gryfie sagi opisywały takie wydarzenia. Teren łagodnie się obniżał, łagodnym stokiem, prowadząc w stronę wody. Zebra rozejrzała się i odetchnęła z ulgą, kiedy nie ujrzała żadnego zagrożenia innego niż samo bagno. Wyglądało na to, że przynajmniej skałogatory opuściły to miejsce. Jednak na granicy lądu dostrzegła pojedynczy, płowy kształt. Zwierzę nie ruszało się, nie licząc unoszącego się i opadającego brzucha. Zecora podeszła bliżej. Sarna wyglądała źle. Miała zapadnięty grzbiet, widoczne żebra i rozdęty brzuch. Nawet nie próbowała poderwać się do ucieczki, choć zastrzygła uszami, kiedy zebra nad nią stanęła. Musiała być chuda jeszcze zanim ten koszmar się zaczął - pomyślała klacz. - A choroba i Dhamiri dołożyły swoje. Mogła iść dalej, zostawiając chore zwierzę na pastwę losu, licząc, że młody organizm znajdzie w sobie dość sił by wygrać. Mogła też dobić sarnę i oszczędzić jej potencjalnych dni agonii. Mogła postąpić pragmatycznie lub mieć nadzieję. Musiała wybrać. Wybór: A. Oszczędź sarnę B. Dobij sarnę
-
Czeeeeeeeść! Co prawda Dział Zecory ma już swoją zapytajkę, jednak ten temat jest inny. To miejsce na luźny roleplay typu story telling. Bez mechaniki, bez niczego. Po prostu możecie wpaść i pogadać z Zecorą oraz jej aktualnym opiekunem (czy tak jak jest teraz - opiekunką), wypić z nimi herbatę, czy nawet wyskoczyć do lasu zbierać grzyby, bo czemu nie. Warunki: 1. Tylko equestriańskie, kanoniczne rasy. 2. Bez OC alikornów i przybyszy z innych światów. 3. Nie piszecie reakcji i akcji innych istot niż Wasza postać. *** - Więc, co będziemy robić? - zapytała Cahan. - Znaczy, mogę wyjść i iść robić swoje, bardziej pytam, czy nie potrzebujesz pomocy, czy coś? Młodsza zebra dopiero co przyjechała z Zebrice. Miała badać miejscowy ekosystem i w tym celu zatrzymała się u Zecory - jako, że przedstawiciele pasiastej rasy woleli trzymać się ze swoimi. Już zdążyła się rozpakować i zaczęła się nudzić. - Nadszedł czas by się szykować do posiłku, wolisz gotować, czy podjąć się zmywania wysiłku? - odpowiedziała gospodyni. - Gotować, zdecydowanie - stwierdziła Cahan, zaglądając do spiżarki. Dom Zecory był dla niej zagadką - samotna zebra mieszkała wewnątrz pnia ogromnego, wciąż żywego drzewa. Jej lokum nie było duże i składało się z jednego pomieszczenia, poprzedzielanego kotarami na część sypialną i użytkową. Ściany pokrywały malowane, drewniane maski, które jakiś głupi kucyk mógłby uznać za dekoracje. Jednak Cahan znała ich przeznaczenie - górskie plemię korzystało z nich podczas konszachtów z duchami i demonami. Łazienki nie było, zaś po świeżą wodę należało chodzić do pobliskiego źródła. Znalazła kaszę oraz warzywa i zioła. Nie znała wielu z nich, ale nie przejęła się tym - polegała na węchu. Tradycyjna zebrza kuchnia składała się głównie z dań jednogarnkowych, a także pieczonych na rożnach, suszonych i wędzonych. Zebry górskie spożywały posiłki w samotności lub w niewielkim gronie, w zaciszu swych chat. Większość wielkiego stepowego stada jadała pod gwiazdami. Wyjątek stanowiły kwaggi - te podobnie jak jej własne, pręgowane plemię, ucztowały w ogrodach zigguratów. Zecora krzątała się po chacie, pobrzękując przy tym swoimi mosiężnymi pierścieniami. Gospodyni wyciągała naczynia, a także dywaniki oraz wstawiła wodę na herbatę. Choć poza zwykłymi odgłosami, towarzyszącymi przygotowywaniu posiłków, w pomieszczeniu panowała cisza, to atmosfera nie była napięta. Zebry były na ogół oszczędne w słowach - przynajmniej póki przebywały wśród swoich pobratymców. Kasza już bulgotała, a Cahan właśnie kończyła kroić warzywa i grzyby. W końcu dorzuciła je do kotła, podobnie jak rozmaryn, tymianek i wędzoną paprykę. Na końcu dodała jeszcze trochę masła. Mieszała co jakiś czas, żeby na dnie nic się nie przypaliło. W brzuchu jej zaburczało.
-
Walenie Tynków dobiega końca, a Ty dalej nie masz pary? Możemy rozwiązać ten problem!
Napisz artykuł gościnny do Equestria Times, a przydzielimy Ci jakiegoś korektora! Nie, czekaj, nie zwlekaj, przecinkowemu terrorowi nie uciekaj!
-
Wracam do gry! Na tyle, na ile to możliwe (jeszcze jeden egzamin ;-;). Ale tego, myślę, że będę pisać na zmianę SA i CN. Poza tym sporo o nich myślałam i wiem jak poprowadzić pewne rzeczy. Oprócz tego biorę dział w obroty.
-
Ostatnie opóźnienie było niedopuszczalne. Ale mój styczeń był bardzo napięty, a sesja, heh, niestety, ale na mojej uczelni wydarzyło się coś, co tylko opóźniło moją podróż przez egzaminy, która wciąż trwa. Ale postanowiłam wrócić do gry o dział Zecory i to bez upomnienia adminów^^. Dlatego niedługo spodziewajcie się nowych tematów. Odnośnie Mroku Duszy - w końcu sama spisałam sobie dokładny scenariusz, modyfikatory i możliwe zakończenia - jest ich 7 - nie uwzględniam wszystkich możliwych śmierci - Zecora (posiada kilka punktów życia, nie wiecie ile, nie wiecie też ile ich traci, opieracie się na opisach) może zostać zabita przez chorobę, potwora, upadek z wysokości, etc. Nawet jeśli posiada odpowiednie przedmioty, które są bardziej modyfikatorami niż pewniakami. Poszczególne zakończenia: 1. Porażka 2. Przebaczenie 3. Pieczęć Duszy 4. Pożeracz Dusz 5. Tryumf Światła 6. Mroczna Dusza 7. Przyjaźń Wasze decyzje mają realny wpływ na zakończenie. Nawet te, które pozornie nic nie znaczą. Czas na odpowiedź macie do końca tego tygodnia Zecora spojrzała na pieniącą się Wstęgę, płynącą dobre dwadzieścia metrów poniżej. Pokonanie silnego nurtu rzeki nie powinno stanowić większego problemu - nawet podczas ulew woda sięgała jej najwyżej do kłębu, a przecież nie padało. Mimo wszystko obawiała się przeprawy przez kanion, wiedząc, że wilgotne skały na pewno okażą się śliskie i zdradliwe. Ale nie aż tak niebezpieczne jak mantykory i wilki drzewne, które mogły czaić się w ruinach. Szczególnie, że czas gonił. Nie była już młodą klaczą, ale jej gatunek charakteryzował się lepszą zręcznością od kucyków. Poza tym miała linę - wystarczająco długą by zejść po stromym zboczu. Musiała tylko znaleźć coś, do czego będzie mogła ją przywiązać. A potem wspiąć się na drugą stronę. To już stanowiło większy problem. Mimo wszystko, zebra zdecydowała się na podjęcie tego ryzyka. Wybrała krzywą, skarłowaciałą sosnę, rosnącą na brzegu kanionu i obwiązała ją grubym sznurem, którego wolny koniec zrzuciła w dół. A potem przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech, chwyciła linę w kopytka i skoczyła w dół. Schodziła szybko i pewnie, nie patrząc w dół, trzymając się przednimi nogami i szukając podparcia zadnimi. Aż w końcu bezpieczna podróż się skończyła. Zabrakło jej dwóch, może trzech metrów. Musiała skoczyć. Wypatrzyła szeroki, płaski kamień, zielony od porastającego go mchu i puściła sznur. Jej zadnie kopyta na chwilę dotknęły twardej, śliskiej skały, tylko po to by się po niej zsunąć i wpaść do lodowatej wody. Zecora sapnęła z szoku, ale nie straciła zimnej krwi. Przednie nogi klaczy chwyciły kamień i zebra z trudem się na nich podciągnęła. Dysząc ciężko, leżała przez chwilę na chłodnym, mokrym głazie. Dziękowała Usawie i duchom przodków, że nurt jej nie porwał. A to była przecież ta łatwa część przeprawy. Nie uda ci się - powiedział głos w jej głowie. - Nie uda ci się i to twoja wina. Mogłaś wybrać bezpieczniejszą drogę. Ale zgrzeszyłaś pychą. Jaka jest kara dla takich jak ty? Czuła ból, bardziej psychiczny niż fizyczny. Czuła piekące łzy, wypełniające oczy. Bo wiedziała, że przeceniła swoje umiejętności i teraz wszyscy przez to ucierpią, a ona nigdy za to nie odpowie tak jak powinna. Ale w końcu zimno wygrało z tą męką, niosąc orzeźwienie i jasność umysłu. - Nie wiem jak miałabym się ukarać, jeśli nie bardziej zwyciężyć się starać... - wyszeptała i podniosła się. Z determinacją skoczyła na kawałek stałego gruntu po drugiej stronie Wstęgi. A potem zaczęła się wspinać. Czasami kopyta się jej ślizgały, a czasami zdawało jej się, że nie dosięgnie kolejnej skalnej półki. Ale za każdym razem dawała radę. Bo nie mogła ponieść porażki i to wystarczyło. Bo była za silną klaczą by dać się rozproszyć rozpaczy, pieczeniu ran czy bólowi mięśni. Aż w końcu dotarła na drugą stronę, mokra od wody, krwi i potu. Nogi się pod nią uginały, ale jeszcze przez jakiś czas szła dalej. W mroku Everfree, dodatkowo zasnutym aurą demona, nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc. Ale wiedziała jedno - była zmęczona i zziębnięta. Marzyła o tym by rozpalić ogień, wysuszyć się i przespać choć kilka godzin. Tylko że czas gonił... Koniec dnia pierwszego. Wybór: A. Odpocznij B. Idź dalej
-
W stronę słońca [PL] [Dramat] [Slice of Life] [AU]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Jako celestiofag uznałam, że muszę to przeczytać. Zwłaszcza, że to poważny fanfik i Kredke się zachwycał. Cóż, moja opinia będzie dużo mniej pozytywna. Zacznijmy od tego, że tag [AU] jest absolutnie zbędny. Nie ma w tym niczego, co by się kwalifikowało pod ten tag. Dalej: tłumaczenie jest naprawdę spoko i to, co kuleje wynika raczej z niedoróbek oryginału. Przede wszystkim czuję pewien niedosyt, ponieważ fanfik jest osadzony w dość wczesnych realiach - Ceśka i Lulu są dziećmi, a Król Platinum tłucze się z kartoflami. Tymczasem cały ten świat brzmi zbyt współcześnie. Chodzi mi o drobne szczegóły, będące niedoróbkami, psującymi klimat - siostry czasami zachowują się jak współczesne dzieci, z kompletnym wywaleniem na realia, a piekarz umie pisać i pisze pamiętnik. To drobne niedociągnięcia, ale niszczą atmosferę. W ogóle nie pogardziłabym większą liczbą opisów. Ale moim drugim zarzutem jest... pewna cukierkowatość. Bogowie rogaci, jak ten fanfik czasami brzmi GŁUPIO, bo inaczej ciężko mi to nazwać. Celestia jest dla Luny jednocześnie ojcem i siostrą. Ja rozumiem, że ona musiała wcześniej dorosnąć, ale czemu ojcem, a nie matką? Poza tym te fragmenty brzmią po prostu źle i będą tak brzmiały niezależnie od języka. Kolejnym problemem jest to, że Celestia ma 12 lat, a Luna 8, ale ten fanfik potrafi brzmieć tak jakby Luna miała dwa latka. Przykładowe raczki: >osierocone siostry >nie miały też rodziców To pseudośredniowiecze czy Rosja sprzed 20 lat? zdziwionypikaczu.jpg A tu jeszcze przykład kiczu, kiedy autor próbował być poetycki. Przypomina, że Luna ma 8 lat, a Ceśka 12. Uważam, że to mógłby być świetny fik, bo klimat ma potencjał, a i sama historia przypadła mi do gustu. Podobnie jak postać Celestii i problemy, którymi musiała się zająć. Oraz to, że fanfik nie próbuje narzucać współczesnej moralności bohaterkom, które muszą przetrwać za wszelką cenę. I że nie pochwala aktów dobroci, które są aktami głupoty i mogą skazać na śmierć ciebie i twoją rodzinę. Jeup, to było mocne i akurat miodne. Tym bardziej szkoda, że potencjał w dużej mierze zmarnowały nieodpowiednio dorwane słowa i pewna infantylizacja. Może i autor pisze o dzieciach, ale w takich czasach dwunastolatka naprawdę jest prawie dorosła, a średniowieczna ośmiolatka też nie jest takim dzieckiem jak współczesna. -
Kolejna postać z księżniczkowej serii - tym razem najgorsza księżniczka. Cadance Przy okazji odkryłam jak koszmarnie zachowują się różowe kredki na białym papierze. Bardziej go drapią, zostawiają grudy i pasma innego pigmentu - co chyba najlepiej widać na szyi.
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Cóż, jak poprawiasz szkic, to sugerowałabym przy okazji wymazać ołówek. Albo jeszcze wcześniej go nieco zebrać gumką chlebową. Jeśli chodzi o papier, to on potrafi zrobić różnicę i to znaczną. Moim odkryciem z końca zeszłego roku są bloki Happy Colour Premium. Są gładkie, tanie i wystarczająco grube by można było bez obaw mazać. Same kredki też robią różnicę. Wielką. Chociaż mam wrażenie, że Ty je po prostu strasznie ciśniesz, zamiast nakładać poszczególne warstwy.
-
I dwa Cahunie. Jeden grudniowy, drugi wczorajszy. Jeden kredkowy i hmm... dopracowany, drugi to szybki bazgroł jednym ołówkiem, rysowany z tyłu notsów z farmy. Necromancer Lowcost cosplay - Celestia
-
Masz fajną kreskę i całkiem niezłą anatomię, nawet w przypadku rysowania ludzi. No i podobają mi się szczegółowość oraz same pomysły - zwłaszcza landsknecht. Problem w tym, że te prace wydają się strasznie brudne. Kolorowanie jest niechlujne, wychodzi za linie, bywa też niedokładne. Kolory się nie łączą, tylko się wzajemnie brudzą. Sam lineart też bywa poszarpany. Oraz brudzący. Czym rysujesz i na jakim papierze?
-
Cień Nocy [NZ][Fantasy][Dark][Violence][Adventure][Romans]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Rozdział VI został zremasterowany. Póki co nie przeszedł pełnej korekty, ale macie: https://docs.google.com/document/d/1bg7yjwsyPUDotSYyyWN9QDSAfIReRLaNR8dAvYcvu4s/edit -
Witajcie, kochani! Nowy rok, nowe ET. W tym roku obiecujemy: wydawać się na czas, nie balować na konfie zamiast spać, pisać więcej artykułów, zrekrutować mnóstwo ludzi... Żartuję, niczego nie obiecuję. Może poza tym, że będziemy się starali dostarczyć Wam jak najlepsze czasopismo i to mniej więcej w terminie. Tymczasem zapraszam do lektury - zrecenzowałam sequel Project Horizons, czyli Fallout Equestria: Homelands, pogadałam z Rarity oraz bronię Pony Life, Moon zrobiła wywiad z Gretą, Malv dalej ocenia oficjalne komiksy, Gray zauważyła, że serial się skończył, ktoś napisał recenzję Krainy Lodów 2, a Paprot... Porcelanka dostarczyła komiks. Uwielbiam jej kreskę, świetnie się sprawdza przy takich pracach. Bawcie się dobrze! Cahan Linki: https://issuu.com/equestriatimes/docs/035 https://drive.google.com/file/d/12NO_-6-cOVQw5RQLfFdEkDeuhFmjusNh/view
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Czas minął wczoraj, głosów zero. Piszę dalej, kiedy pojawi się choć jeden głos.
-
I prezent dla Porcelanowy Okular. Wykonany na papierze ecru, gramatura 170, Happy Colour. Blok ma 2 rodzaje kartek, to jest ta jaśniejsza - jest niemal biała. Jest mniej jedwabisty niż bloki o większej gramaturze tej firmy, może dlatego, że to nie jest Premium. Ale i tak całkiem fajny papier. Porcelanka
-
Ehhh, egzaminy, choroba i inne atrakcje. Ale dobra, mamy remis. Wzięłam 3 skuwki od flamastrów, zielony to opcja A, pomarańczowy B, a żółty C. Wrzuciłam do szklanki, zamknęłam oczy i wylosowałam: pomarańczowy. Czyli Zecora wybrała linę. Czas macie do piątku, standardowo, zwłaszcza, że ten fragment jest krótszy od poprzedniego. *** Kopyto klaczy chwyciło linę. Ta zawsze mogła się przydać do pokonania trudnego terenu czy nawet wejścia na drzewo w celu ucieczki przed drapieżnikiem. Leki... Leki mogły wyleczyć ją z choroby czy pomóc zwalczyć truciznę, ale to tylko kilka dni, infekcja nie powinna zdążyć się rozwinąć, prawda? Zaś gwieździsty onyks, no cóż, sentymenty raczej nie pomogą w przetrwaniu, jak piękne by nie były. Zecora westchnęła i, upewniwszy się, że zamknęła drzwi, opuściła swoją chatkę. Nie obróciła się by ostatni raz spojrzeć na dom, którego mogła już nigdy nie ujrzeć. W Everfree panowała cisza. Zebra kierowała się w stronę starego zamku Królewskich Sióstr, zamierzając później odbić na zachód, w stronę gór. Nie musiała szukać słońca ani gwiazd, bowiem mrok wylewający się z serca koszmaru stanowił wystarczający drogowskaz. Im głębiej się zapuszczała, tym czuła większy ciężar, jakby na jej grzbiet opadło stado potępionych dusz. Coś chciało by zawróciła, uciekając z krzykiem i płaczem. Ale jedno ją pocieszało - póki co nie spotkała żadnej bestii, las wydawał się niemal wymarły. Nieliczne napotkane przez nią zwierzęta błądziły bez celu bądź próbowały zbiec przed aurą demona. Ale rośliny próbowały walczyć. Kucyki nigdy nie okiełznały tej puszczy i jej duchy były silne, wolne i niezależne. Kiedy księżniczka Luna zmieniła się w Nightmare Moon, wtedy mrok jej duszy na zawsze skaził okolicę, która przyjęła jej żal i gniew. Dlatego Celestia musiała opuścić swą niegdysiejszą siedzibę, a pierwsza equestriańska stolica obróciła się w ruinę. Luną kierowały zawiść i wściekłość, a także determinacja. W sercu Nightmare Moon nie płonęła nawet iskierka skruchy. Ale choć Pani Nocy zamierzała obalić siostrę, to jej butne i aroganckie serce pożądało miłości i czuło ją wobec poddanych. Resztki tych uczuć, tak sprzecznych i trudnych niepokoiły kucyki, ale teraz pomagały odeprzeć wrogą siłę. I choć świat wydawał się ciemny, to gdzieniegdzie jarzyło się światło księżyca. W liściach paproci, wzdłuż pni olch i jesionów, na kapeluszach grzybów i w plechach porostów. Duma przeklętego alikorna walczyła, ale nawet ona w końcu musiała upaść. Kopyta zebry bezgłośnie muskały ściółkę, ale Zecora i tak zaczęła stąpać ostrożniej. Co jakiś czas stawała i strzygła uszami, nasłuchując. Zbliżała się do zamku i zastanawiała się jaką drogę powinna obrać. Kiedy kucyki przestały regulować Wstęgę, rzekę płynącą przez Everfree, ta zaczęła meandrować, rzeźbiąc kaniony i wąwozy w wapiennych skałach. Ich ściany były zdradliwe i niebezpieczne do wspinaczki, zaś obejście ich zajęłoby cały dzień. Ale istniała trzecia droga - przez ruiny miasta Everfree. Pasiasta klacz zazwyczaj z niej korzystała, ponieważ była najszybsza, a groza tego miejsca odstraszała potwory, ale teraz miała wątpliwości. Dhamiri wybudził drzemiące odłamki Nightmare Moon, a te mogły okazać się niebezpieczne i mieć wpływ na miejscową faunę. Nie wykluczała opcji, w której zwierzęta schowały się wśród murów. Wybór: A. Spróbuj przekroczyć kaniony B. Obejdź trudny teren dookola C. Idź przez zamek Królewskich Sióstr i dawną stolicę Equestrii
-
A wrzucę i tu. Komisz dla Ghatorra: Pomiot Pinkie Pie Nagroda dla Hoffmana za wygranie eventu komentarzowego w Klubie Konesera Polskiego Fanfika: Zebry
-
Przedłużam czas do piątku, standardowo. Jutro mam egzamin, a i potem mój plan się robi nieco napięty. Także może sami wyjdziecie z remisu.
-
Póki co mamy remis, a czas jest do dzisiaj. Czy znajdzie się jakiś przeważający głos? Czy będę losować?
-
Na ulicach Ponyville panowały pustki, mimo że był środek dnia. Większość mieszkańców kryło się w domach, inni uciekli z miasteczka do innych części kraju, w nadziei, że tam znajdą azyl. Nieliczne kuce, które spotkała, wyglądały na zmęczone i przygnębione. Widziała ich podkrążone oczy i grzywy w nieładzie i wiedziała, że sama pewnie nie prezentuje się lepiej. Złowrogą atmosferę dopełniał półmrok, choć po niebie nie sunęła ani jedna chmura. O czym ja śniłam? – zastanawiała się, mijając fontannę w kształcie dębującej klaczy ziemnej. Czuła ciężar w sercu, drążący duszę i umysł. Czuła się winna, ale nie wiedziała dlaczego. Może przez to, że tak późno pojęła co się dzieje? Może dlatego, że zwlekała ze swoją misją, chcąc upewnić się, że to aby na pewno najlepsze możliwe wyjście? A może z zupełnie innego powodu, który póki co krył się w cieniu, czekając na odpowiedni moment żeby uderzyć. Przerażało ją, że zaledwie kilka dni cienia rzucanego przez demona wystarczyły by złamać ducha kucyków. Dhamiri zabrał ze świata nie tylko kolory, ale i radość oraz nadzieję. Jeszcze przedwczoraj widziała śmiałków, którzy odważyli się wyruszyć do serca Everfree, a zaledwie wczoraj znalazła jednego z nich w lesie. Sierść zjeżłyła jej się na grzbiecie na to wspomnienie. Ten kucyk, zielona klacz pegaza, był obłąkany. Płakał i trząsł się, błagając o karę. Mówił, że jest winny, ale nie chciał wyznać jakie grzechy popełnił. Zecora wątpiła w to, czy sam wiedział co takiego zrobił. Odprowadziła nieszczęsną ofiarę demona do miasteczka i dowiedziała się, że takich jak ona było więcej. W końcu dotarła do celu wędrówki. Spojrzała w górę i przez chwilę podziwiała ogromny i dziwaczny kryształowy gmach Zamku Przyjaźni. Zazwyczaj o tej porze był oświetlany przez jasne promienie słońca, które przechodziły przez kamienień, rzucając na okolicę wielobarwne refleksy. Zaś jego złociste elementy odbijały światło, co tylko podkreślało piękno budynku. Ale nie teraz. Tego dnia dar Drzewa Harmonii przywodził na myśl upiorne, martwe, kamienne drzewo. Westchnęła ciężko i chwyciła za antabę, stukając parokrotnie w złociste drzwi zamku Twilight. Nie musiała długo czekać. Wrota otworzyły się, a w nich stanęła gospodyni. Tak samo zmęczona jak wszyscy inni. Zecora zauważyła, że na lewej przedniej nodze alikorn znajdują się krzywe szwy. Postanowiła tego jednak nie komentować, miały ważniejsze sprawy do omówienia. – Twilight Sparkle, musimy pomówić, o tym czemu się udało przebudzić. Jesteś mądrą klaczą, więc pewnie zauważyłaś, że o niczym miłym ostatnio nie śniłaś. Że mieszkańców Equestrii dręczą koszmary, że niebo zakryły jakieś czarne mary – powiedziała ponurym głosem zebra. – Powiedz, zaczęłaś już badać to dziwne zjawisko, bo jeśli szukasz, to oświecenie jest blisko. – Cóż… – Alikorn przełknęła ślinę. – Ja właśnie miałam zacząć czytać pewną księgę… – Twilight odsunęła się na bok, robiąc przejście dla zebry. – Może wejdziesz do środka i porozmawiamy? – zaproponowała. Zecora skinęła głową i bez słowa weszła do zamku, kierując się za gospodynią. Nie spodziewała się jednak takiej pustki. Myślała raczej, że zastanie tu wszystkie Powierniczki Elementów Harmonii, wspólnie radzące się co powinny uczynić. Nigdzie nie było też Spike’a ani Starlight. Jeśli miejsce będące wręcz świątynią przyjaźni wyglądało aż tak ponuro… Nie, nie chciała nawet o tym myśleć. Musiała się skupić na rozmowie z Twilight. – Czy wiesz coś może o… naszej obecnej sytuacji? – Słowa z trudem przechodziły przez gardło księżniczki. I czy jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić…? – Spojrzała na Zecorę, która wpatrywała się w jakiś punkt przed nimi. Stukot kopyt obu klaczy niósł się echem po kryształowych korytarzach. Mimo że paliły się światła, to zebra miała wrażenie, że we wnętrzu posiadłości panuje mrok. Księżniczka Przyjaźni zaprowadziła ją do biblioteki. Porozrzucane wszędzie księgi, talerze z niedojedzonymi posiłkami oraz pomięte strony, porozrzucane po podłodze, wskazywały na to, że alikorn rzeczywiście szukała odpowiedzi w opasłych tomiszczach. – Usiądź i posłuchaj uważnie, Twilight kochana, bo to co ci rzeknę, to wiedza zapomniana. – Lawendowa klacz zajęła jeden z foteli przy niskim stole, zawalonym książkami. Zecora poszła w jej ślady, wybierając drugi z nich. – Kuce pogrzebały pamięć o demonie, którego same przywołały w tego świata łonie. Zrodzony z grzechu, niosący cierpienie, którego nakarmi wasze sumienie. Lecz moja rasa o nim pamięta, żeby znowu nałożyć mu pęta. W naszej mowie Dhamiri jest zwany, po kogo przybędzie, ten jest skazany. Ukarze wszystkich za duszy zgniliznę, do ich umysłów sącząc truciznę. Kiedy ostatnio stąpał po tym świecie, wtedy przepędziło go czyste zebrze dziecię. – Dhamiri… – Po wypowiedzeniu tego imienia alikorn przez chwilę szukała w swojej głowie jakiś informacji na temat tego mistycznego stworzenia. Niestety, poszukiwania zamiast znaleźć odpowiedź, zrodziły jeszcze więcej pytań. – Dlaczego kucyki o nim zapomniały? I jaką on ma moc? Zecora roześmiała się z goryczą. Nie wiedziała jak wyjaśnić to Twilight. Jej rozmówczyni może i była doświadczona jak na kucykowe standardy, ale wciąż pozostawała zadziwiająco niewinna i naiwna. Jak miała wytłumaczyć tej klaczy, że wyrzuty sumienia potrafią tak bardzo dręczyć rozumne istoty, że te wolą zapomnieć o swoich zbrodniach i udawać, że nic takiego nie miało miejsca? – Wstyd przynosi zapomnienie, a ono… Czyż niepamięć to nie ukojenie? To wasze grzechy demona sprowadziły, to wasze pragnienie tę bestię stworzyły. Może i Dhamiri został pokonany, ale to co go karmiło, to grzech nienazwany. Jego mocy wszak już doświadczyłaś, powiedz, niczego się jeszcze nie domyśliłaś? Mrok was pogrąży, a pożrą umysły, winy obudzą najgorsze kucze zmysły. Po plecach Twilight przebiegł zimny dreszcz. – Nadal tego nie rozumiem… Jak kuce mogły porzucić tę wiedzę? Dlaczego nie pomyślały o konsekwencjach? – myślała głośno Sparkle. Zecora w ciszy przyglądała się towarzyszce, która przez kilka minut trwała w czymś co można było nazwać transem. Po pewnym czasie Twilight wróciła do świata żywych: – Powiedziałaś, że kiedy demon zstąpił na ziemię, został pokonany przez zebrze dziecię. Czy to właśnie zebry przezwyciężyły wszystkie grzechy? – Spojrzała głęboko w oczy rozmówczyni, która nie miała nic z tego. – Wśród plemion krąży pewna opowieść, o wojowniku, który wyruszył by swej prawości dowieść. Zwał się Usafi i należał do mego gatunku, a gdy wrócił, to wspomniał o następnym z Dhamiri porachunku. Legenda rzecze, że gdy wróg powróci, to pasiasty ród jego zamiary ukróci. Ale to stara historia, o szczegółach nie wspomina, nie mówi jak Usafi demona pokonał, ni jaka sprowadza go wina. Zamierzam wyruszyć i pokonać wroga, wiem, że czeka mnie trudna droga. Uznałam, że wiedzieć powinniście, znaleźć wasze grzechy i zmazać je, zaiście. – Chcesz wyruszyć sama…? – zapytała zaskoczony alikorn. – Przecież możemy ci jakoś pomóc. Nie musisz robić tego w pojedynkę! To jakiś obłęd… – mruknęła pod nosem, nadal nie dowierzając słowom zebry. Tego właśnie się obawiała. Dobrze wiedziała, że Twilight cierpi na syndrom bohatera. Nie bez powodu – ta klacz wiele razy uratowała Equestrię. Ale nie wszystkie bitwy były przeznaczone dla niej i jej przyjaciół, a Dhamiri nie był czymś, z czym mogły walczyć wspólnie. – Widziałaś tych, którzy do lasu wyruszyli i mieli dość szczęścia, że swój brak rozsądku jednak przeżyli. Pewnie słuchałaś ich majaczeń, nic nie rozumiejąc z pokrętnych tłumaczeń. Legenda mówi o zebrzej rasie, nie podołacie zadaniu w tym mrocznym czasie – rzekła Zecora i umilkła na kilka sekund. Po chwili zwątpienia, kontynuowała: – Nie powinniście czekać bezczynnie, nie póki wasze umysły pochłaniane są płynnie. Twilight Sparkle, poszukaj powodów, przez które demon powstaje z grobów. Musisz dowiedzieć się jak to się się stało, że potwora wam znowu przyzwało. Stańcie do walki o wasze dusze, stawcie czoła grzechom, kiedy ja wyruszę. – Sama nie wiem… Jesteś tego pewna? – spytała Sparkle, choć znała już odpowiedź. Westchnęła. – Zrobię co w mojej mocy i postaram się znaleźć przyczyny przebudzenia demona. Poproszę też o pomoc Księżniczki, by poszukamy jakieś informacje na temat tego potwora… – powiedziała niechętnie. Nagle do jej głowy przyszła kolejna myśl. – Powiedziałaś, abyśmy stanęli do walki. Czy to oznacza, że mamy powiedzieć prawdę mieszkańcom Equestrii? – Ty jesteś księżniczką, więc sama zdecydujesz, czy prawdę powiedzieć kucom potrzebujesz. Powinnaś je przestrzec by unikały lasu, przynajmniej do pokonania wroga czasu. – Sądzę, że mieszkańcy Equestrii mają prawo znać prawdę. A tak by przynajmniej powiedziała Applejack. – Zaśmiała się ponuro. Zebra pokiwała głową z aprobatą, a noszone przez nią mosiężne pierścienie zabrzęczały. Poszło lepiej niż się spodziewała. Młoda księżniczka dojrzała do swej roli. Nie rzucała się na wroga, pewna, że magia przyjaźni ją ochroni, ani nie wpadała w panikę. Odprowadzając gościa do wyjścia, Twilight nie mogła pozbyć się jednej uporczywej myśli. W końcu dała za wygraną i postanowiła zaspokoić ciekawość oraz zobaczyć czy jej nadzieje mają prawo istnieć. – Na pewno ani ja ani Elementy nie jesteśmy w stanie nic zrobić? Nie chcę… byś się poświęciła… – dokończyła szeptem, który i tak w pustym zamku brzmiał jak wrzask. *** Zecora wróciła do swej chaty i pospiesznie zaczęła się pakować. Nie mogła zabrać zbyt wielu rzeczy, ale niektóre musiała. Same zapasy żywności zabrały większość miejsca w jukach. Jako broń wybrała prosty rytualny sztylet, o długim ostrzu. Nie dysponowała inną bronią. Usawa uczyniła ją pieśniarką Prawdy, a nie wojowniczką. Zebra wierzyła, że to wystarczy – według legendy Usafi zwyciężył dzięki czystości duszy, nie sile włóczni. Zapakowała bandaże i westchnęła – miejsca starczyło jeszcze na tylko jeden drobiazg. Mogła zabrać mały zapas lekarstw, linę bądź kaboszon z czarnego, gwieździstego onyksu, który otrzymała dawno temu od swojej mistrzyni. Była wtedy jeszcze małą klaczką i tamtego dnia potwierdziło się, że została wybrana. To głupie – pomyślała. – To tylko pamiątka, nie pomoże mi w przeprawie przez las. Co Zecora ma zabrać ze sobą: A. Leki B. Linę C. Gwieździsty onyks *Dialogi Twilight i niektóre fragmenty pisała Victoria Luna **Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Wyjątkowo dostaniecie więcej czasu, bo aż do przyszłej soboty.
-
Dzisiaj dowiedziałam się, że w CBCT, w stomatologii, otrzymuje się m.in. obraz w projekcji transrektalnej. A myślałam, że już nic mnie nie zdziwi.
- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
Takie badanie miało by sens, gdyby pewien hamburgerowy dreszczowiec faktycznie miałby miejsce.
-
https://youtu.be/0HGxBkiCkho może za bardzo się wsłuchiwali w tę piosenkę jak pisali książkę? XD
-
Wybraliście wizytę u Twilight i tak się stanie. Poczekacie pewnie do jutra bądź wtorku, ponieważ zaangażowałam opiekunkę Twilight, czyli Victorię Lunę.
-
Zabiłam parkę, zabiłam nierządnicę, ugasiłam płonący konar i zasiadłam na Tronie Chcicy. Mój trud wciąż nie skończon.