Skocz do zawartości

Sun

Brony
  • Zawartość

    1544
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    40

Wszystko napisane przez Sun

  1. Dawno dawno temu, gdzieś tak chyba w tym roku był konkurs na fika w temacie obcej kultury. Jakimś cudem zająłem dość wysokie miejsce, więc (z kosmicznym opóźnieniem) postanowiłem opublikować swoje dzieło z tego konkursu. Jest to taka niemała alternatywna wersja spotkania Blueblooda i Rarity na Gali (1 sezon). Zamiast buraka, książę okazuje się być podróżnikiem, badaczem i gentlemanem, który nie tylko potrafi zabawiać damę na takiej imprezie, ale ma tez wiele do opowiedzenia o swoich zagranicznych wyprawach i związanych z tym przygodach. A robi to tak, że Rarity słucha z zapartym tchem i niespecjalnie przerywa. Wyprawa w górę Rio Gero [Oneshot][Adventure][Anthro] Historia powstała między innymi po to, by dać Rarity Blueblooda o jakim marzyła oraz by stworzyć raz Blueblooda, który jest kompetentny i dobrze wychowany.
  2. Ech... Dobra, po kolei. Ten żart nie jest ani śmieszny, ani zrozumiały. Zapewne gdybyś nie powiedział, że chciałeś ,,popełnić żart" nit by go tam nie zauważył. Większość by raczej uznała, że nie masz zielonego pojęcia czym jest plan ramowy. Co do tagów, to dla mnie Oneshot zawsze oznaczał tekst składający się z jednego rozdziału, który jest zamkniętą historią. Niezależnie czy wierszem, czy prozą, ani czy ma pół strony, czy pięćdziesiąt. Fakt, wiersz niekoniecznie jest opowiadaniem, ale jak najbardziej można było użyć tagu Onesthot. A najlepiej by było dodać do tego, ze jest to Wiersz, Poezja Poetry, czy coś w tym stylu. A skoro o własnych tagach mowa, to jeśli dodajesz jakieś tagi własne, zastanów się, czy są one zrozumiałe dla potencjalnego czytelnika, albo czy można je sobie bardzo prosto rozszyfrować. Ja na przykład w jednym ze swych fików stosuję trzy tagi ,,autorskie", ale każdy z nich jest (mam nadzieję) zrozumiały dla dowolnego czytelnika, który odwiedza to forum. A nawet jesli by nie był, wystarczy każdy z nich wrzucić w google i od razu wyskakuje dość informacji by go zrozumieć. Z kolei po wrzuceniu twoich, których z marszy rozszyfrować nie potrafiłem, dostawałem następujące wyniki: SBB/BSS: Konto na linkedinie, konto na facebooku, zdjęcie z artykułu naukowego z Researchgate (chyba chodzi o nazwy sekwencji protein użytych w badaniu) FRI: PIĄTEK, odświeżacz powietrza I żeby nie było, nie mam nic przeciwko dodawaniu tagów autorskich, które nie są oczywiste dla postronnych. Naprzykłąd takich, które mówią, że to fik rozgrywający się w uniwersum konkretnego innego fika (dajmy na to PS, żeby zaznaczyć, że to fanfik w uniwersum Past Sins). Jednak w takim wypadku warto, moim zdaniem, w poście otwierajacym umieścić wyjaśnienie, co autor miał na myśli. Bo jak mniemam, tu nie chodziło ci ani o odświeżacz powietrza, ani o proteiny. Idąc dalej z tym co napisałeś, to mamy taki mały drobiazg. Na twojej sugestii co do zmiany regulaminu nie ma kursywy. Kursywa wygląda tak jak tu. Ty zaś użyłeś podkreślenia. Takiego jak to. Niby detal, ale mimo wszystko ważny. I na koniec, jesteś autorem. To, że piszesz niewiele, spontanicznie i masz mały feedback tego nie zmienia. Owszem, możesz się nie uważać za autora, ale niestety się kwalifikujesz na autora. Cóż, dalej życzę powodzenia w pisaniu, bo może następny tekst wyjdzie ci lepiej
  3. Przeczytałem, więc pora na komentarz. Zacznę jednak od rzeczy być moze prozaicznej. Czy wiesz, co sprawia, ze potencjalny czytelnik sięga po jakiś fanfik znajdujący się na długiej liście fanfików na tym forum? Tytuł, tagi i autor. Najczęściej w tej kolejności, choć czasami sam zaczynam od autora. Tak czy inaczej, potencjalny czytelnik spogląda na tytuł, który może go skusić, albo i nie, a potem spogląda na tagi, by bez otwierania podstrony wiedzieć z czym ma do czynienia. Czy to romans? A może komedia? Czy fanfik jest skończony, czy też nie? A może to Oneshot? Słowem, za tytułem powinno znaleźć się kilka tagów, które każdy czytelnik zrozumie i których wymaga regulamin. A tu ich niestety nie ma. Zaś te tagi co są, są niezrozumiałe dla potencjalnego czytelnika z zewnątrz. Co nie znaczy, że neguję tagi autorskie. Po prostu one powinny być tylko dodatkiem, a nie główną informacją. Dobra, ale przejdźmy do tekstu, który NIE jest planem ramowym wiersza (To w spoilerze, w poście otwierającym wątek to też nie jest plan ramowy). Cóż, ten tekst jest dziwny. Wizualnie wygląda to jak wiersz, choć jak się wczytam, to widzę tylko jeden rym na cały tekst i to taki, który można poddać dyskusji. Wiem wprawdzie, że istnieją wiersze, które nie posiadają rymów, ale chyba nawet one mają jakiś rytm, albo chociaż w miarę podobną długość wersów. Tu zaś to wygląda jakby każda linijka miała taką długość jaka się napisała i wygląda przy tym ,,poetycko". To wygląda mówiąc szczerze źle i bardzo ciężko się to czyta. Niby człowiek rozumie, co autor miał na myśli, ale dalej odbiór treści jest męczący i wymaga domyślania się co nieco. Kolejnym problemem jest fakt, że tekst nie ma spójności. Po prostu miejscami treść jednej zwrotki nie łączy się, moim zdaniem, z treścią następnej. Zupełnie jakby stanowiły zwykły zlepek pomysłów, albo niedokończoną układankę, w której czegoś brakuje. Na sam koniec jeszcze powiem dwa słowa o błędach. Tych wprawdzie wiele nie ma, ale kiedy już są, to od razu potężne: Chodź mówimy do kogoś, jesli na przykład chcemy by ktoś poszedł gdzieś z nami. Tobie zapewne chodziło o choć, czyli chociaż. Raczej nicość. Chyba, ze chciałeś ją odesłać w coś niecoś, czy coś Poza tym, większość przecinków przed i jest zbędnych. Aczkolwiek i tak mam wrażenie, że jest lepiej niż w poprzednim tekście twego autorstwa, który miałem okazję czytać Podsumowując, ten tekst jest źle otagowany (gdybym wiedział, ze to wiersz, to pewnie bym tu nie wszedł) a do tego nie jest najlepszy. Zarówno w formie jak i w treści Szanuję, że spróbowałeś trudnej, moim zdaniem, poezji, ale proponuję jednak wrócić do pisania nieco dłuższych tekstów prozą. Bo niestety odnoszę wrażenie, że część niedoróbek tego dzieła wynika z braków w podstawach. A te najlepiej się uzupełnia pisaniem mniej ,,poetyckich" tekstów oraz dużą ilością czytania i analizowania czytanego tekstu
  4. Może źle się wyraziłem, ale nie chodziło mi o to, ze Lapis sprowadziła na siebie porażkę, bo była samoukiem i przez to została odrzucona. Chodziło mi o to, ze sprowadziła na siebie porażkę, bo poddała się po tym jak ją odrzucili i załamała się tym do tego stopnia, ze nie była w stanie spróbować ponownie. To trochę jakby zostać bezrobotnym, bo na pierwszej rozmowie o pracę zostało się odrzuconym, bo sie przyjechało autobusem, a nie samochodem. Lapis powinna była się pozbierać i spróbować za rok, albo pójść do innej szkoły. To, ze nie chciała, to głównie jej wina. Moim zdaniem. Dlatego uważam, ze Lapis nie jest bez winy. I owszem, cel Lapis zostanie częściowo osiagnięty, bo Octavia będzie słynna wiolonczelistką grywającą dla bogatych. ALE, nie będzie kopią Lapis, posłuszną córką i z pewnością nie jest samoukiem. Sądzę raczej, że miała dobrze opłacanych nauczycieli. A Lapis niekoniecznie. Porównanie Vinyl miało tam inny cel. Vinyl też została odrzucona (jak Lapis). Ale spróbowała rok później z pewnością coś ćwicząc w tym czasie. I fakt, miała talent. Ale widać nie był on wystarczajacy skoro Vinyl odpadła za pierwszym razem. W sumie, tak mnie teraz naszła pewna myśl. Czy może Lapis nie miała odrobiny wspólnego z Florence Foster Jenkins. Być może to daleko idące skojarzenie, ale trochę by tłumaczyło czemu Lapis tak skończyła. Czy Octavia nic by nie osiagnęła bez matki? Trudno powiedzieć. Być może gdyby nie było Lapis (tylko ktoś inny), to kto wie, może Octavia budowałaby piramidy, albo ot, kto wie, oddała się pracy społecznej i sadziła marchew . Mogłaby też odkryć w sobie talent do gotowania, czy coś. Nie wiemy. Ogólnie mam wrażenie, że nie mamy jednego, naturalnego talentu, tylko wiele. Ale odkrywamy przypadkiem te, związane z tym, co lubimy robić i co robimy często. Więc dlatego, moim zdaniem, Octavia odkryła swój talent do wiolonczeli, bo dużo grała. Fakt, mimo gry mogła nie mieć talentu i się tylko nauczyć obsługi wiolonczeli, ale jednak miała talent. Ale fakt, nie można zaprzeczyć, że to przez Lapis Octavia odkryła, że ma talent do wiolonczeli. Więc bez niej faktycznie Octavia nie osiągnęłaby tego, co osiągnęła. Czy bez Lapis nie spotkałaby się z Vinyl? Też ciężko powiedzieć. Mogłyby przypadkiem się poznać na zajęciach z psychologii, albo coś. I ostatnia kwestia, czyli czemu Octavia kocha muzykę i jej nie nienawidzi. Nie wiem, może po prostu lubi muzykę i czerpie przyjemność z grania. Może muzyka budzi w niej pozytywne emocje. Cóż, bywa.
  5. A proszę bardzo. Zgodzę się, że postać matki Octavii jest ciekawa i mocno zmienia koniec tego fika, ale nie jestem pewien czy mi jej żal. I już wyjaśniam czemu. Uwaga na Spoilery. Na etapie, na którym widzimy matkę Octavii (już we wspomnieniach Octavii) widzimy postać, która jest bardzo głęboko zgorzkniała i niezwykle głęboko przekonana o własnej, niesprawiedliwej w jej mniemaniu krzywdzie. Krzywdzie, którą sama w sumie na siebie sprowadziła, idealizując cel i rozpamiętując w kółko porażkę, zamiast spróbowac ponownie, albo zmienić kierunek. Przez to wszystko, obecnie bardzo trudno pomóc Lapis, bo ona nie chce pomocy. Ona chce wszystko robić po swojemu i trwać w błędzie, budujac posłuszną sobie następczynię. Taką Lapis 2.0. Nie dziwię się więc, że Octavia widzi w niej potwora i nawet nie chce jej pomóc. Potwora, który zatruwał jej życie przez osiemnaście lat, traktując ją jako świnkę morską, czy coś. Z drugiej jednak strony jest kwestia przeszłości Lapis i ojca Octavii. Zwłaszcza on sporo by tu wyjaśnił. Bo nie wiemy czy związał się z Lapis, wiedząc o jej skrzywieniu. Nie wiemy czy próbował jej jakoś pomóc, czy może czekał aż to samo przejdzie. Jedyne co wiemy to to, że zrobił Lapis dziecko i uciekł, gdy Lapis zaczęło odbijać bardziej. No i jego ucieczka też jej nie pomogła. No i pozostaje pytanie, co z rodzicami Lapis? Oni też chyba niespecjalnie pomogli własnej córce. W zasadzie, patrząc na to, kim jest Lapis, to obstawiam, ze też dorastała w zamożnej rodzinie z wyższych sfer, która nie nauczyła jej tego czym jest porażka, oraz, że nie wszystko musi być dla nas. Bardzo możliwe, że młoda Lapis nie zaznała miłości, tak jak nie zaznała jej w domu Octavia. Ogólnie, Lapis niewątpliwie jest mocno skopana przez życie, ale wiele z tego jej własne życzenie. I jedyną osobą, którą powinna obwiniać o swoje krzywdy to ona sama. Wydaje mi się, że w wielu momentach życia mogła zrobić to, czego nie zrobiła Octavia. Więc w zasadzie, niespecjalnie mi jej żal. Wszystko co osiągnęła i to czym się stała, to głównie jej sprawka. Owszem, zapewne nie dostała właściwej pomocy, kiedy to byłoby skuteczne, ale po tej porażce sama mogła podjąć inne decyzje i być normalna. Zamiast sprawić by jej córka była słynną wiolonczelistką zamiast niej, mogła sprawić by jej córka była szczęśliwa, niezależnie jaką obierze drogę. I by takie porażki jak ta, która spotkała Lapis, nie odbiły się tak na Octavii. Ale, możliwe, że po tym jak Octavia opuściła dom, coś się w Lapis zmieni. Ta rozmowa w tawernie mogła być pewnym katalizatorem, albo i pierwszym krokiem. Ale tego nie dowiemy się zapewne nigdy.
  6. Łał, ten fik jest naprawdę dobry. Szkoda, ze autor go nie dokończył, bo mieliśmy tu przedni humor, dobre przedstawienie postaci (zwłaszcza Warkota) i zręcznie napisane zderzenie kultury opartej na dawaniu sobie w mordę z kulturą opartą na przyjaźni i wybaczeniu. Ogólnie, w pierwszej kolejności muszę pochwalić za to, że ten crosover jest dla każdego. Nie tylko dla fana warhammera. Logika, kultura, ,,magia" i cała reszta rzeczy związanych z orkami jest tu dobrze wytłumaczona, dzięki czemu osoba, która nie miała do czynienia z produktami GW będzie wszystko rozumiała i będzie w stanie się dobrze bawić podczas lektury. Druga sprawa, to fabuła. Może nie jest superpomysłowa (ork uczący się, że Angela się nie zjada a kucyków nie bije), ale mimo to jest przyjemna, oraz spójna. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego Warkot robi to wszystko, dlaczego Fluttershy go broni i dlaczego mieszkańcy Ponyville chwycili za widły i pochodnie. Co więcej, fabuła jest okraszona humorystycznymi scenami, które bawią i nie męczą. Muszę nawet powiedzieć, że rozwijała się w bardzo ciekawy, choć starofandomowy sposób (ale to nic złego). Nie spodziewałbym się nagłych zwrotów akcji, lecz moim zdaniem one nie są specjalnie potrzebne. Co więcej, każde zakończenie jakie mi przychodzi do głowy by pasowało. Ogólnie polecam bo to przyjemny i zabawny fanfik, który bardzo dobrze zniósł upływ czasu
  7. No i przyszła pora by zakończyć tą uroczą i przyjemną opowieść. Zamknąć wszystkie wątki i zakończyć ten pełen emocji semestr. Rozdział 21 Epilog Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomogli mi przy tym fiku. A zwłaszcza Rarity i Wilczke. Bez nich to tłumaczenie byłoby dużo słabsze. No i zachęcam do lektury.
  8. I kolejny rozdział. Tym razem napad na dyliżans przewożący turystów. Ci jednak biorą to za przedstawienie zorganizowane przez biuro podróży, co prowadzi do ciekawych sytuacji. Cała akcja dzieje się przed 11:45 do Canterlotu. Dyliżans [Anthro][Steampunk[Western] Ogólnie fik słaby jak i cała reszta.
  9. Pora wejść do konkursu by zgarnąć ostatnie miejsce. Głupio wprawdzie dawać fanfik we własnym uniwersum, ale miałem już spory kawałek kiedy ogłoszono konkurs. Oczywiście wyszło słabo jak zawsze, albo i gorzej. Tym niemniej: Dyliżans [Anthro][Steampunk][Western] Twilight Sparkle i jej banda napadają na dyliżans. A jego pasażerowie... są z tego niezwykle zadowoleni. Ogólnie fik słaby, nieśmieszny i w ogóle. Zachęcam jednak do zerknięcia do Wrednej Szóstki na dzikim zachodzie, jeśli szukacie lepszych dzieł Stalker Equestria Girls: Najemnicy [Crossover] [Violence] [EG] Poszukiwania Taka moja mała próba w uniwersum stalkera. Jednak zamiast sięgać po którąś z mane 7 wybrałem na bohaterkę wicedyrektor Lunę, która szuka siostry, a przy okazji dzieciaków, które zwiały do Zony przeżyć przygodę. Słabe, nieśmieszne i w ogóle z kiepskim zakończeniem. Nie czytajcie. A i zapewne tego będzie więcej. O ile dam radę Stalker Equestria Girls: Najemnicy [Crossover] [Violence] [EG] Pogoń I kolejny stalker. Teoretycznie jest do druga część do poprzedniego, ale starałem się by dała się czytać jako osobne dzieło. Czy wyszło? Dolar oceni. Spółkując z wrogiem [Oneshot][SoL][KO] Rzutem na taśmę wrzucam ostatni fik. Nie jestem do końca zadowolony z niego, ale może to zmęczenie. Jest to mój eksperyment z pierwszoosobową narracja i jednocześnie opisaniem tych samych wydarzeń od drugiej strony. Stąd dialogi się powtarzają z Kto handluje, ten żyje. Wydaje mi się jednak, ze udało mi się uzyskać samodzielny fik, opisujący próbę zakupu min od sombryjskiego kwatermistrza, widzianą z perspektywy bohaterki ruchu oporu. Cóż, najwyżej dostanę 1/10
  10. Bardzo dziękuję za recenzję i czuję się niezmiernie doceniony taką pozycją. Poważnie, bo nie uważam tego opowiadania za coś szczególnego. Z resztą, sam pomysł pojawił mi się w sumie przypadkiem. Początkowo chyba chciałem zrobić Blueblooda na Cejrowskiego, ale uświadomiłem sobie szybko, że nie będę umiał go tak napisać. Dopiero potem wpadłem na to, że mogę dać Rarity takiego Blueblooda o jakim śniła w pierwszym sezonie. No prawie. A czemu w ogóle Blueblood? Bo ma na znaczku różę wiatrów i mało go w fikach. A z kolei on musiał mieć z kim gadać, więc dostał galę i Rarity. Wszyscy szczęśliwi. Ale wracając do recenzji, to w sumie chciałem się odnieść do dwóch rzeczy. Po pierwsze, Cieszę się, że się spodobała narracja. To był dla mnie eksperyment, którego z resztą nie do końca wykorzystałem. Początkowo miało być więcej powrotów na galę, ale zaniechałem tego gdyż obawiałem się, że to popsuje klimat. No i w sumie miałem też obawy czy się zmieszczę w limicie. Zwłaszcza jak zacząłem poprawki i przebudowę kilku scen. Po drugie, najważniejsza kwestia, o której wspominałeś, to trochę mało kreatywne jaguary (inspirowane odrobinę Galactic Football i Niewidocznymi Akademikami(polecam)) i mało podróży. To ostatnie to wynik raz, ze limitu, a dwa, że Blueblood jest z Rarity na przyjęciu. Nie może spędzić całego wieczoru jej opowiadając o wędrówce. Z kolei nie chciałem ominąć miasteczka portowego, bo chciałem pokazać jakie dwa społeczeństwa żyją dość blisko siebie, a jednak się nie znają. Wiec dlatego to wygląda jak wygląda. Gdybym to miał napisać jak trzeba, pewnie wyszłoby z 50k słów w formie wielorozdziałowca. Albo jednej z książek Blueblooda. Ogólnie, cieszę się, że się spodobało, dziękuję za wysoką ocenę i w ogóle. Na zakończenie jeszcze dwa słowa o Yriel (początkowo miała być Jakucja, ale darowałem to sobie). Owszem, miała być takim trochę elementem komediowym, ale też nie całkiem. Miała być po prostu z innej kultury. I to z widocznie innej. Maiła mieć inne podejście, inne standardy i inny sposób myślenia. Dla niej to, że jaki biją się po pyskach by coś ustalić, bekają, czy mówią co myślą miało być czymś normalnym i akceptowalnym wśród swoich. Co więcej, nawet poważanym. Co z resztą próbowałem przedstawić poprzez kwestie męskości jaków, czy anegdotki Blueblooda. W zasadzie, oprócz Blueblooda to ją pisało mi się najfajniej.
  11. No i rozdział 7 za mną. Muszę przyznać, że choć miasto nieumarłych alikornów nie jest odkrywcze, to dalej jest bardzo klimatyczne dla uniwersum i bardzo fajnie napisane. Sama akcja również przyjemna do czytania i całkiem pomysłowa. Zwłaszcza podobały mi się dwie rzeczy. Po pierwsze zbroja wyniesiona przypadkiem przez Night. To niby taki drobiazg, taki mały, nic nieznaczący chwilowo bibelot, ale fajny sposób by dać coś postaci, a jednocześnie całość opisana tak, że czytelnik czuje, że ta zbroja będzie choć trochę ważna. Po drugie, iluzja w przejściu. A w zasadzie sposób na to jak ją obejść. Wszystko ładnie wytłumaczone, logiczne i pasujące zarówno do postaci, jak i uniwersum. Podoba mi się. Oczywiście jest więcej elementów, dzięki którym ta historia jest spójna i klimatyczna, ale te dwa kupiły mnie najbardziej w tym rozdziale. Jestem ciekaw, co pojawi się w 8.
  12. Wredna Szóstka na dzikim zachodzie. Leży w dziale MLN, wiec nie podlinkuję. Za to zdradzę, ze jest tam też spinoff o Octavii i Vinyl
  13. Powinno się udać. Wprawdzie nie w tym miesiącu, ale moze w przyszłym. Bo prace nad pozostałymi rozdziałami są zaawansowane. Nawet bardzo. Tylko pierw czas i uszczęśliwienie czytelników innego fika
  14. Minęło sporo czasu od ostatniej aktualizacji, ale przyznam, ze nie obijałem się tak bardzo jak myślicie. W zasadzie, to mam nawet dla was 3 rozdziały. Tak, aż trzy. Wprawdzie chwilowo niestety bez korekty, ale to się w przyszłości nadrobi (mam nadzieję). Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Co do historii, to zbliżamy się do wielkiego finału. Został jeszcze rozdział 21 i epilog, które, mam andzieję, pojawią się szybciej niż te rozdziały
  15. Wykopane, przeczytane i pora na komentarz. Muszę przyznać, że to naprawdę dobra komedia. Krótka, przyjemna i naprawdę zabawna. Podoba mi się zarówno pomysł na to by oskarżyć AJ o rasizm (w sumie mogłaby mieć stado zebr zbierających jabłka), jak i źródło tego rasizmu, czyli piosenka. I tu już muszę pogratulować tłumaczowi, bo nie widzę innej opcji by to przełożyć, zwłaszcza porównując to do polskiej wersji piosenki. To co jednak jest fajniejsze, to to, że z biegiem fanfika pojawia się mnóstwo innych, ciekawych faktów na temat wielu innych postaci. I wychodzi, że to nie AJ jest największą rasistką w towarzystwie (wyborne). No i takie małe, urocze żarciki wplecione w tekst. Cudownie przełożone i tak płynnie umieszczone w tekście. Takie fajne drobiazgi, a każdy bawi. No i oczywiście wszystko całkiem dobrze przetłumaczone. Przynajmniej na wyczucie, bo po oryginał jeszcze nie sięgnąłem. Ale nic nie rzuca się w oczy. Ogólnie, polecam bo to naprawdę fajna, lekka i przyjemna komedia.
  16. Antropologię można nabyć u mnie (mam jeszcze sztukę, albo 2 w zapasie). A co do Past Sinsów, to jest szansa, że w tym roku będzie dodruk. ale to raczej w drugiej połowie roku
  17. Bardzo dziękuję za liczne komentarze, @KLGDiamond. To miło widzieć tego tyle. Pora też na moją, zbiorczą odpowiedź. Hangmare w zasadzie powstało chyba tylko po to, by przerobić jeden z motywów z filmu Dobry zły i brzydki. Tylko tyle. Może nie wyszło idealnie, ale fajnie mi się to pisało. A wyprawa Rarity do miasta miała w sumie trzy powody. By dowiedzieć się, o której ją wieszają, odzyskać jej wierną i ukochaną broń, z którą AJ była bardzo związana i uprzedzić ją o planie, by ostatnią, desperacką próbą ucieczki nie utrudniła życia reszcie. Może trochę naciągane, ale cóż, nie jestem dobrym pisarzem. Z po drugiej stronie lufy jestem, nie będę krył, nawet trochę dumny. Mój pomysł na Fluttershy był taki, że była ona traperką, zanim trafiła do Szóstki. Ale potem zadałem sobie pytanie, skąd takie coś jak Shy wzięło się i stało traperem. Nie pasowało mi to kompletnie, ale wtedy przypomniałem sobie o filmie Mały wielki człowiek. Wtedy jakby reszta zaczęła się pojawiać sama. Potrzeba mi było tylko zawsze motoru, który ją popchnie do kolejnego etapu. Tak czy siak, cieszę się, że się spodobał. Za komentarz do Relaksu również dziękuję. To miał być niezobowiązujący filler i cieszę się, ze się sprawdził w tej roli. I na koniec Spadająca gwiazda. To w zasadzie komentarz do niej skłonił mnie by coś odpisać w tym temacie. Przyznam, ze pomysł na Twilight ewoluował w trakcie pisania gwiazdy, bo zdałem sobie sprawę, że ktoś taki jak Twilight nie zostaje szeryfem w zabitej dechami dziurze bez powodu. Co więcej, ktoś taki nie rezygnuje z tego po takiej porażce/sukcesie. Musiało być coś wcześniej. I oczywiście jest. Ale zapewne przez to, że to pominąłem (ale będzie, jak narrator zbierze dość informacji), fik stał się chyba właśnie fikiem o Rainbow, która jest... która w sumie robi to, co ją uszczęśliwia. I może to jest największy problem tego fika. Co do Twilight OP, to tu się obronię tak: 1. Ona strzela do mało zorganizowanych bandytów w tym banku (porównując to z większą bandą) 2. Po szeryfie nikt się nie spodziewał, że bez negocjacji i upewniania się do kogo strzelać, będzie po prostu strzelał i to tak żeby zabić. Założyłem, że to będzie pewien szok dla bandytów. Tak czy siak, przyznaję, że z obecnej perspektywy ten fik jest średni i budził moje obawy już wcześniej, wiec uwzględniłem to we wstawce odnarratorskiej na końcu. A czemu nie przedłużyłem fika i nie podzieliłem na 2? Gdybym wszystko zrealizował dobrze, to byłoby to pewnie 120 stron. Cóż, mam nadzieję, że dalej będzie mi lepiej szło uszczęśliwianie czytelników. I raz jeszcze dziękuję za całą masę konstruktywnych i budujących komentarzy
  18. Czasami człowiekowi przychodzą do głowy głupie pomysły. Czasami wraz z nimi przychodzi chęć by je zrealizować. I efekty tego bywają różne. Raz jest dobrze (jak w wypadku carousel sex shop), a raz nieszczególnie (Jak w przypadku kilku moich dzieł, które nie przypadły do gustu czytelnikom. Dziś po raz kolejny przedstawiam efekt takiego ,,głupiego" pomysłu, połączonego z chęcią jego zrealizowania. Otóż, król Sombra powrócił. Po raz chyba szósty. I znów Mane 6 muszą go pokonać. Więc, korzystając z okazji, Twilight postanawia sprawdzić jedną z zagadkowych rad, jakie dala jej Celestia podczas jednej z ich prywatnych rozmów. I choć wydaje się, że jest ona bez sensu, to jednak okazuje się, że księżniczka po raz kolejny miała rację i bóbr to potężne zwierzę. A może jednak nie? Jak zwyciężyć zło Pomysł średni, wykonanie również, ale i tak zachęcam do lekturki i zostawienia komentarza.
  19. Cały czas chyba można. https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSdZHWMFpKY6OmbHJ4hlcl7aS6WMU54PIWEiSRkqCIVy6n0SAA/viewform A same książki powinny być fizycznie po majówce
  20. Ech, dawno nie miałem takich problemów z wykończeniem fika. Wykorzystałem ten dodatkowy czas prawie w całości, a i tak mam wrażenie, że dalej jest to mierne dzieło. Może to przez tematykę, która nie jest dla mnie codzienna, czyli podróże i sport, a może to dobrze wychowany Blueblood? Tak czy inaczej, lepiej już nie będzie. Fik rozgrywa się podczas wielkiej gali z końca 1 sezonu. Tyle, że Mane 6 nie robią wiochy, a dobrze wychowany i kulturalny książę Blueblood zabawia Rarity tańcem, rozmową, anegdotami, aż wreszcie decyduje się opowiedzieć jej o swej ostatniej wyprawie badawczej, w górę Końliwijskiej rzeki. Bo przecież książę jest odkrywcą i badaczem, który nie tylko wiele podróżuje, ale też pisze książki. Podczas swej ostatniej wyprawy, odbytej w towarzystwie kucoperza, zebry i jaka, odkrywa nieznane nikomu plemię żyjące w głębi dżungli. Plemię chodzących na dwóch nogach jaguarów, które swe spory rozwiązują poprzez mecze piłki nożnej. Wyprawa w górę Rio Gero [Oneshot][Adventure][Anthro]
  21. Trwało to długo, ale cóż, życie. Tak czy inaczej, znalazłem chwilę czasu by przygotować dwa kolejne rozdziały Rozdział 16 Rozdział 17
  22. Dzięki wielkie za komentarze. W sumie już po poprzednim powinienem był podziękować, ale jakoś tak mi umknęło. Pora to poprawić. Cieszę się, że fiki się podobają, a ich czytanie sprawiło przyjemność. Odniosę się do uwag odnośnie skoku sióstr Pie. Fik ten powstał troszkę na podstawie historii braci daltonów (wiem, to oczywiste), ale opowiedzianej w Call of Juarez Gunslinger. Tam historia była podzielona na dwa rozdziały. Jeden z pogonią za daltonami, którzy obrobili bank, oraz ostrzelanie Evrela, a drugi ze znalezieniem żywej dwójki daltonów na bagnach i wykończeniu ich. I choć historia z gry się różni, postanowiłem mocno się zainspirować jej zakończeniem i zostawić tylko wspomnienie o tym, że Maud i Limestone uciekły, z założeniem, ze może kiedyś napiszę o tym osobny rozdział. Nie chciałem też robić wielu stron strzelaniny, bo bałem się, że to będzie nudne jak przez kilka stron opiszę pakowanie ponad dwudziestu dziur w Pinkie i odstrzeliwywanie kolejnych miejscowych. Może to nie była najlepsza decyzja? Tak czy inaczej, cieszę się, że odbiór był dobry i mam nadzieję, ze pozostałe fiki tez się spodobają
  23. Przeczytałem cały oryginał, więc pozwolę sobie pozostawić pozostawić tu dla potomnych komentarz odnośnie fika jako całości. Może kogoś zachęci do przeczytania, a może zniechęci. I uprzedzam, będzie trochę spoilerów. Zanim jednak przejdę do fabuły i świata przedstawionego, powiem kilka słów o ciekawym zabiegu, który wyróżnia ten fik. O trzech narratorach pierwszoosobowych (Celestia Vano i Włóczęga). Jest to ciekawy zabieg, który jednak może budzić obawy o chaos. Jednak moim zdaniem, autor posługuje się nim na tyle dobrze, że jest to in plus w tym fiku. Poza tym, pozwala przy narracji pierwszoosobowej poznać sposób myślenia i perspektywę trzech bohaterów. Przyznam, że kusi, by kiedyś coś takeigo zrobić. Co do fabuły, to im głębiej w nią, tym bardziej Yeah zmieniało się w Meh. Byc może oczekiwałem zbyt wiele, ale niestety fabuła okazała się nie być porywająca. Choć nie jest też zła i ma kilka ciekawych pomysłów. Celestia wpada przez magiczny portal do Zony. Ląduje gdzieś w bagnie i od razu jest atakowana przez zmutowane psy. Oczywiście ucieka i próbuje się ukryć, ale wtedy trafia na pijawki. Zona jest taka okrutna. Ratują ją nasi dwaj bohaterowie, wyekwipowani po zęby i posiadający tony artefaktów. Leczą ją i ekwipują w podstawowy sprzęt. I tu w sumie był mój pierwszy dysonans. Chłopaki mają masę sprzętu i artefaktów, więc dają Ceśce dwa artefakty, kamizelkę, amunicję, trochę medykamentów i długą strzelbę. Wprawdzie jest to potężna broń we wprawnych rękach, ale na dłuższą metę ogranicza ją mały magazynek (czyli dwie lufy). Dlatego trochę dziwi taki wybór. Z drugiej strony, bohaterowie mogli planować to tymczasowo, a później dać jej coś sensowniejszego. SPSA, albo SIGa. Później mamy kilka lekcji, gdzie okazuje się, że Celestia jest doskonałym strzelcem. Już za drugim razem trafia celnie do butelek. A w dalszej części fika okaże się w ogóle, że jest wspaniałym snajperem. Jak tylko wyleczy się z niechęci do zabijania ludzi (co też przyjdzie jej dość szybko). Następuje bardzo przyjemna scena, podczas której bohaterowie rozmawiają z innymi stalkerami, ukrywając się przed emisją. Tam też spotykają Snaga (chyba Sęk, w wersji Polskiej). Dość ważną postać dla fabuły. Po spędzeniu nocy przy ognisku, na starej bocznicy w Jantarze, bohaterowie wyruszają okrężną drogą na stację, zatrzymując się po drodze, by nauczyć Ceśkę polowania na artefakty. Tam się rozdzielają, co kończy się atakiem bandytów i porwaniem Celestii. Vano jest ranny i traci ekwipunek, a Włóczęga sam rusza na bazę bandytów, odbić Ceśkę. Ta jednak radzi sobie sama, paląc bandytów mocą swego słoneczka. Ale to tylko dlatego, że ich przywódca przywiązał ją do stołu i groził przymuszeniem do obcowania, przed sprzedażą jej naukowcom. i tu będzie mała dygresja i ostrzeżenie, bo nie każdy lubi pewne rzeczy Wracając, Ceśka zostaje uratowana, ale zarówno ona jak i Włóczęga tracą sprzęt. Szczęśliwi, że żyją, wracają na stację, po drodze odnajdując mityczną oazę, oraz walcząc z chimerą. Podczas tej walki pojawia sie nagle pomoc szybko wyleczonego Vano oraz Snaga, którzy pomagają pozostałej dwójce przeżyć, a potem eskortują, gdy mocno obity Włóczęga jedzie wierzchem na Celestii. Na staji ogarniają nowy ekwipunek dla siebie i dla Celestii, oraz decydują się na wyprawę do Skadovska, zamówić supersnajperkę dla Włóczęgi, bo Hawajczyk rząda za dużo za SVD. Przy okazji dowiadujemy się, że Celestia, która jeszcze przedwczoraj nie wiedizała co to broń, dziś bez trudu naprawia zardzewiały pistolet, który Azot trzymał na części. Za to w późniejszym etapie opowieści okaże się, że uzdolniona ksiezniczka potrafi przerobić egzoszkielet tak, by był ramą doczepianą do zwykłego kombinezonu i nie utrudniał ruchów, oraz był cichy. Dalej Skadovsk, tarcia między drużyną, spotkanie nowicjusza, zakup wielkokalibrowego karabinu wyborowego w cenie kałacha (po raz kolejny ekonomia się sypie, ale w grach tez tak było) i powrót do poprzedniej lokacji, z wycieczka do bunkra naukowców. Tam mamy spotkanie z Majorem (głównym bohaterem CoP), rozmowy, badania, testowanie broni i niedługo potem decyzja o założeniu nowej frakcji. I tu pojawia się problem. Jakieś 65% fika rozgrywa się w ciągu 3 dni. Potem mamy przeskok o rok, gdzie frakcja działa, ma czołgi, BTRy, śmigłowce i w ogóle. Potem przeskok o kilka dni, kiedy jest info, że Ceśka ma jak wrócić do domu i kolejny przeskok do sceny, gdzie jadą w stronę anomalii stanowiącej portal do Equestrii. I tu sięfik kończy. W sposób, moim zdaniem niesatysfakcjonujący. Ogólnie, mam wrażenie, że od czasu wizyty w bunkrze, fabuła rozgrywa się za szybko i nieco zbyt abstrakcyjnie. Być może przez ten przeskok mam wrażenie, jakby zakonczenie było na siłę. Co więcej, sam finisz jest niesatysfakcjonujacy, bo stanowczo zbyt okrojony. Być może niedokończony seequel cos pomoże, ale tak być w sumie nie powinno. Za to, niewątpliwie mogę pochwalić światotworzenie, oraz przeniesienie i rozbudowanie mechanik gry. Zacznijmy od tego pierwszego. Autor bardzo dobrze opisał miejsca znane głównie z trzeciej części Stalkera. Dało się wyczuć życie, oraz zagrożenie ze strony mutantów, oraz ludzi. Nawet stadko psów okazało się być dość groźne dla niewprawionej Celestii, zaś pijawki stanowiły już śmiertelne niebezpieczeństwo. Emisja faktycznie wzbudziła grozę w bohaterach. No a relacje miedzy frakcjami, chociaż stanowiące tło, miały sens. Co zaś się tyczy mechanik gry, to z jednej strony mamy tu starą i sprawdzoną wódkę jako środek antyradiacyjny. I choć to fikcja, to nie mam z nią problemów. Ona jest tak stałym elementem tego świata, co przeżywanie postrzałów w głowę, w Falloucie, czy zaczynanie z biedabronią w większości gier Mamy tu też wiele dobrze nam znanych broni (i kilka nowych, w tym głównie pistolety i snajperki), oraz bardzo fajnie rozbudowaną mechanikę artefaktów. Tu zwłaszcza na uwagę zasługuje pomysł wykorzystania dwóch artefaktów jako defibrylatora, oraz wytłumaczenie mechaniki artefaktów lecących poprzez ich funkcje przyspieszania metabolizmu (co negatywnie odbija się większym zapotrzebowaniem na jedzenie). Chętnie bym zobaczył wytłumaczenia dla innych typów artefaktów. Na przykład dla Bąbla, albo Błysku. Niby to detale, ale bardzo fajnie budują świat. Można więc śmiało powiedzieć, że klimat i światotworzenie wypadają lepiej niż fabuła. I na koniec postacie. I tu w zasadzie skupię się głównie na Celestii, która jest osią fika. I powiem, że mam z nią problem. Bo Celestia ma chyba wszystkie, albo większość cech Mary Sue. Momentalnie się uczy, jest kreatywna ponad miarę, wszyscy ją lubią (poza bandytami rzecz jasna), cało wychodzi z każdej opresji, jest dobra, błędy są jej wybaczane i w ogóle. Nawet człowiek, co do którego coś czuje, odwzajemnia to uczucie. Nie powiem jednak, że taka bohaterka jest zła. Owszem, można by ją napisać znacznie lepiej, głębiej wniknąć w jej wątpliwości, spotęgować tęsknotę za domem, zmusić do popełniania większej ilości błędów (i może powtarzania niektórych) i może ogólnie zbudować cały fik wokół jej narracji. Ale mimo tego wszystkiego, Ceśka jest całkiem przyjemną w odbiorze bohaterką i nie irytuje na każdym kroku. Pozostali bohaterowie są napisani dobrze, solidnie, lecz bez wodotrysków. Aczkolwiek przyjemnie się ich czyta. Vano jest stereotypowym, roześmianym wielkoludem, a Włóczęga to ten myślący, spokojniejszy, robiący za przeciwwagę dla giganta. Podsumowując, czy polecam ten fik? Cóż, tak. To nie jest dzieło wybitne i Stalker od Grento bije je na głowę, ale dalej jest to bardzo poczytne, proste dzieło, które potrafi miejscami rozśmieszyć, być urocze, czy też potrzymać przez trzy sekundy w napięciu. Miła, odprężająca, choć nie wybitna lektura.
  24. Klacz, która żyje na księżycu... Świetn, wprost fenomenalny fanfik. Gdybym miał wymienić jedną rzecz, za którą uważam ten fanfik za najlepszy jaki czytałem, to chyba niebyłym w stanie. Miałbym dylemat, czy są to postacie, pomysł, fabuła, klimat, czy może dbałość o najdrobniejsze szczegóły. Wszystkie te elementy są wykonane z niezwykłą starannością i pasują do siebie, jak części doskonałej maszyny (parowej). Autor wziął dobrze nam znane postacie i osadził w nowych, lecz adekwatnych rolach. Stworzył interesujący i wspaniale rozrysowany świat, w którym kryje się wiele ciekawych smaczków i detali. Napisał historię, która może nie jest najbardziej odkrywcza, ale jest tak prowadzona, że stała się wyjątkowa. Stworzył nieprzesadzony i nienachalny steampunk, który pobudza wyobraźnie. A wszystkie te elementy doprawił detalami tak świetnymi, że nawet gdy czytałem ten fik po raz drugi w oryginale, znalazłem kilka nowych smaczków, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi. Dzięki temu fik ma też gęsty klimat, który otacza czytelnika ze wszystkich stron. Nie mam zamiaru spoilerować fabuły (jeszcze), więc powiem tylko, że pod płaszczykiem czegoś dość oczywistego kryje się przecudowna historia. Gorąco ten fik polecam. Zarówno tłumaczenie, a także (albo i przede wszystkim), oryginał. Warto, to mało powiedziane.
×
×
  • Utwórz nowe...