Skocz do zawartości

Na Ostrzu Iluzji - Antologia filozoficznych opowiadań lunarnych [Oneshot][Antologia]


Recommended Posts

Poret, mylisz się. Dostałeś cenną, konstruktywną krytykę, wskazanie na popełniane przez ciebie błędy. Nie twierdziłem, że jest zły, bo zawiera cukier, lecz wskazywałem ci, że twój ff zawiera zbyt dużo cukru i dziur fabularnych. To samo twierdzili czytelnicy w komentarzach - i mieli rację. Prawem autora jest pisać, o czym chce - ale prawem czytelnika jest wskazanie błędów i wydanie opinii o produkcie końcowym procesu twórczego, jakim jest fanfik. Mało tego, nie mów, że nikt ci nie chciał pomóc, bo taka pomoc była ci oferowana i to przez ludzi, którzy się na tym znają (potwierdzone info). To, że na oferty te nie odpowiedziałeś, nie sięgnąłeś po wyciągniętą w twoim kierunku, pomocną dłoń, to już twoja sprawa.

Przeczytałem twoje opowiadanie, ale ponieważ nie umiesz przyjąć krytyki, poproszę do monitora debiutującego dziś Flutterponi. Wyłaź z Poreta, Flutter, i czytaj opinię o swoim fanfiku.

 

 

Opowiadanie różni się od tego, do czego przyzwyczaił nas Poret od poprzednich fanfików tego prawie debiutanta (jakkolwiek by to nie brzmiało) i jest to zmiana w zdecydowanie dobrym kierunku. Nie uświadczymy tu kiepskich HiE, przesłodzonych hurr shippingów i love durr potionów. A co dostajemy? Dość przyjemne opowiadanie, jakich co prawda w fandomie pełno, ale plasujące się gdzieś w górnych stanach średnich. Można je w skrócie opisać jako slice of life z domieszką filozofii tego kogoś, kto ponoć zainspirował tę antologię. Chyba, nie znam się na filozofach. Mało tego, opowiadanie to, w przeciwieństwie do co poniektórych, zachowuje odpowiednie proporcje między składnikami o nazwie "fabuła" i "filozofia", dzięki czemu można je bez trudu przeczytać, nie zastanawiając się co chwilę nad tym, co autor ma na myśli i jakie wydarzenia właśnie opisuje. Podobała mi się kreacja Luny, chociaż można było nieco ograniczyć jej huśtawkę nastrojów - tu jednak można zwalić winę na fakt, że opowiadanie jest strasznie krótkie. Nie podobała mi się natomiast postać Celestii, która jest taka... nijaka. Z kwestii technicznych: wystąpiły liczne literówki, a składnia niektórych zdań powinna być lepsza. Brakuje kilkudziesięciuset przecinków. Dziwnie wyglądają tu dialogi, a raczej większe niż w narracji odsunięcie ich od lewego marginesu; jakby po każdej linijce niewidzialna ręka rynku wciskała automatycznie [tab]. Reasumując, mamy tu dobre opowiadanie, które co prawda ma swoje wady, ale jest warte przeczytania. Liczę na dalsze, pozbawione ludzi i przecukrzonych shippingów opowiadania, sygnowane nickiem Poret Flutterponi.

 

Opinia wydana. Jeśli Flutterponi chce się wypowiedzieć, proszę bardzo. Jeśli nie, może ustąpić miejsca Poretowi.

  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Śnienie" przeczytane.

 

Kolejny jasny punkt antologii. Malvagio przedstawił dobrą intrygującą fabułę, uzupełnioną bardzo dobrymi opisami. Czytało się przyjemnie i bardzo, bardzo lekko - ciekawa odmiana po innych opowiadaniach tego autora. Przedstawienie Luny jest bardzo przyjazne użytkownikowi. Miło zobaczyć, iż nie jest zagubioną i wiecznie niezrozumianą istotą, która nie potrafi zrobić nic poza narzekaniem na los - tutaj jest postacią pełną i soczystą, prawdziwą władczynią, godną zasiadania na jednym z tronów Diarchii.

 

Czy były mankamenty? Bardzo niewiele. Nie zauważyłem błędów, a jedynie w niektórych miejscach nieco kulała stylistyka. Jednak tego też nie było za wiele i praktycznie można podpisać to pod sztandar potknięć, a nie poważnych wad.

 

Podsumowując - nie ma tej mocy, jaką dostaliśmy w "Pielgrzymie i Pani", ale opowiadanie na pewno warte jest przeczytania. Nie wątpię, że kiedyś do niego wrócę.

 

Pora teraz na kilka słów o całości.

 

Wynik 3:2 na korzyść opowiadań dobrych sprawia, iż jest to tekst, który warto przeczytać. W mojej prywatnej ocenie ostateczna klasyfikacja pod względem jakości przedstawia się tak:

 

1. Martini/Magnat

2. Malvagio

3. Poret/Flutterponi

4. Omega

5. SpidivonMarder

 

Na koniec zaś, odchodząc od tematu, kilka słów do Poreta.

 

 

 


"Nie pisz słodkich shippów" to nie rada. Tylko idiotyczne polecenie! Chciałbym tylko zauważyć... jeżeli oczywiście mogę! Że to ja jestem autorem! To ja decyduję co ma być w tym, czy innym opowiadaniu! Jak chcę wstawić opowiadanie zasypane tonami cukru, to takie wstawię! Dlaczego? Bo lubię takie opowiadanka! Dlatego też sam je piszę! 

 

I na razie każde opowiadanie w tej konwencji, które napisałeś było fatalne. To chyba znak, że sporo w nich trzeba zmienić, zanim zaczną się do czegokolwiek nadawać.

 

 

 


Spidi jak najbardziej ma się czym pochwalić! On jako jedyny pomógł mnie i martiniemu wstać kiedy "upadliśmy"! Tylko on wysunął do nas pomocną dłoń!

 

Ależ cudowne kłamstwo. Miałeś korektę Gandzi, pomoc podobno oferowała Cahan i nawet ja proponowałem Ci sprawdzenie nowo napisanego opowiadania (mam to na PW). Może żadne z nas nie należy do ścisłej czołówki fandomowego pisarstwa (pomijając Gandzię, który wymiata w korektach), ale i tak jest to wsparcie, o którym większość autorów może jedynie pomarzyć. Tak więc uważaj na to co piszesz, bo tylko sam się pogrążasz.

 

 

 


Nie rozumiem! Jak można mieć do kogoś wonty o to, że ktoś się chwali swoim sukcesem! 

 

Bardzo prosto - chwalić można się na różne sposoby. Jeżeli jest to utrzymane w odpowiednim guście i smaku, to jasne - zadowolenie z siebie to ważna i potrzebna rzecz. Niestety to co uprawia Spidi jest raczej bliższe aroganckiemu, nadętemu samochwalstwu, które całkiem słusznie irytuje ludzi, którzy muszą to czytać. Tym bardziej, iż wychodzi to od osoby, która uważa się za Alfę i Omegę w dziedzinie pisarstwa (a nią nie jest) i niemal nie potrafi przyznać się do własnych błędów, kiedy coś skopie (a zdarza się to całkiem często, oj zdarza). Dziwisz się więc, że ludziom się takie podejście nie podoba? Ja jakoś nie...

  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, Spidi, Spidi... Ten pomysł ze zmianą nicków był śmieszny. Chętniej poczytałabym fiki Poreta i Martiniego gdyby nie były upchnięte w PDFie z taką arogancko-głupkowatą otoczką. Chciałabym sprawdzić, czy chłopaki robią postępy. Bo ja do nich nic nie mam. Do ich twórczości - owszem. Myślisz, że walnęłabym im "0/10 boś Poret" :rdblink:? No chyba nie. Kiedy oceniam fika mam gdzieś kto go pisał. Owszem, nowicjusza potraktuję łagodniej. Największe ochrzany dostawali ludzie, którzy napisali WIELKĄ MASĘ SYFU i byli dalej przekonani, że to syfem nie jest. Szczególnie tacy, co się na błędach nie uczyli!

Ja doceniam, że im pomagasz, bardzo. Bo zawsze uważałam, że warto próbować. I nie twierdziłam, że z Poreta nic nie będzie. Twierdziłam, że może przydałoby się zmienić metody, bo przy "Księciu" nie było widać efektów.

 

Martini - nic do Ciebie nie mam chłopie, poważnie. Co nie zmienia faktu, że nie żałuję ani grama jadu wylanego na Legendy Początku. Nie raczyłeś odpowiedzieć na naszą krytykę. Uciekłeś z podkulonym ogonem, co potraktowałam jako przejaw olewactwa. My nie jesteśmy jakąś bandą fanfikowych dresiarzy, która szuka problemów, by komuś dokopać. Gdybyś raczył się wówczas pojawić, to jestem pewna, że pomoc byś z naszej strony otrzymał.

 

Poret... Mój mały kłamczuszku. Miałeś największe wsparcie jakie można Ci było dać. Wszyscy cackali się z Tobą jak z jajkiem. Kiedy Gandzia próbował Ci coś wytłumaczyć, to kazałeś mu siedzieć cicho i szukać literówek. Nie chciałeś pomocy prereadera - ani mojej [nie pamiętam czy pisałam na forum, ale na pewno przekazywałam przez Gandzię], ani Gandzi. Nawet Dolar chciał Ci pomóc, a to wielkie osiągnięcie! I co? Olałeś nas wszystkich, przekonany o własnym geniuszu chyba. Twoje dawne fiki to była PORAŻKA i powtarzanie w kółko tego samego schematu. Fatalnego schematu.

 

Nowe fiki Poreta i Martiniego zamierzam wkrótce przeczytać i skomentować. Jednak na mojej liście do roboty mam jeszcze parę rzeczy zaległych i one mają pierwszeństwo.

  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze coś muszę dodać.

 

 

 


-mamy od administratora pozwolenia na te zdublowane konta. Od dzisiaj konta Martiniego i Flutterpony będą nieaktywne. Innymi słowy, poret zostaje przy starym koncie, a Martini idzie na nowe.

 

Ładnie to tak bezczelnie łgać w żywe oczy? Jak się dowiedziałem problemu ze zdublowanymi kontami by nie było, "skoro ich nie używają". A ja widzę tutaj w tym temacie użycie multikonta Poreta i to jeszcze zanim raczyłeś odezwać się do administracji wyjaśniając sytuację. Martini zresztą to samo - pisał wiadomość przed Twoją rozmową z administratorem. Skoro były aktywne, to znaczy, iż w żywe oczy nałgałeś adminowi przedstawiając całą sytuację. Czy wiesz, co w takim wypadku mógłbym teraz z wszystkimi ich kontami zrobić i to całkowicie zgodnie z regulaminem? Jak myślisz, ucieszyliby się, gdyby dostali bany dzięki Twojemu, Spidi, mijaniu się z prawdą?

 

PS: Nie, nie mam zamiaru dawać im tych banów, jedynie wspominam, że taka możliwość istnieje.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywiązała się ciekawa... hm... konwersacja, którą czytałem w miarę na bieżąco, ale brak czasu uniemożliwił mi wtrącenie swoich trzech groszy. Tak więc, zrobię to teraz, jednak zupełnie nie po to, żeby offtopować. Jeśli ktoś uzna za stosowne coś mi odpowiedzieć - zapraszam na PW, żeby nie zaśmiecać tego tematu. Jednak o tym będzie w dalszej części posta.

Najpierw, ocena czwartego opowiadania, czyli "Marzenie Wolności" by Flutterponi/poret. Nie oceniam nigdy autora, tylko fanfic. Ewentualnie fanfic przez pryzmat autora (przykładowo: komentując "Big Flaka" Spidiego porównałem do "Żelaznego Księżyca"). W tym jednak wypadku ocena dotyczy tylko opowiadania.

Może zacznę od wstępniaka "o autorze", ponieważ wiem, o kim jest mowa. Gdybym przeczytał to zanim Spidi powiedział, to w zasadzie nie miałbym, co mówić o owym wstępniaku, gdyż zwyczajnie nie wiedziałbym o kogo chodzi. Jednak teraz już wiem i to spowodowało, że się roześmiałem (czemu te wstępniaki tak na mnie działają?).

Do rzeczy: muszę przyznać, że ta filozofia zaczyna mnie irytować, bo znowu muszę przechodzić przez te same pytania, które autorzy umieszczają w swoich tekstach. Takie deja vu po raz kolejny :rainderp: Znowu też odnoszę wrażenie, że ten temat niezbyt nadaje się na antologię... Szczególnie przy połączeniu filozofii i śniadania na jednej stronie. Do tego zupełnie nie przypasował mi wątek... hm... nie nazwałbym tego "miłosny", ale jakoś innego określenia w tej chwili nie mam. Wypadałoby się zdecydować czy to jest SoL o życiu księżniczek, tekst o życiu i śnie czy może rozterki miłosne Luny. Wszystko razem zdecydowanie nie przypadło mi do gustu.

Tyle o fabule. Reszta? Naprawdę niezła. Składne opisy, dobre dialogi... Tutaj w zasadzie nie mam nic do zarzucenia (może oprócz masy zgubionych przecinków), całość sprawia przyzwoite wrażenie.

Podsumowując: mnie nieco przynudziło, ale obiektywnie jest nieźle.

Ocena: 5/10

A teraz to, co zapowiedziałem na początku. Po primo: Martini. Albo Cię nie pamiętam, albo rzeczywiście nie czytałem. Czyli absolutnie nie ma mowy o tym, żebym Twój tekst oceniał przez jakiś pryzmat. Może starałem się być nieco mniej wymagający, bo myślałem, że to debiutant, ale nie zmienia to faktu, że moja powyższa opinia jest ostateczna i prawdziwa.

Teraz trochę mniej przyjemna kwestia... Poret. Kiedyś byłem do Ciebie nastawiony neutralno-pozytywnie. Bo przecież każdy może zrobić głupotę, nie? Jednak sam zapracowałeś na to, że moje obecne zdanie o Twojej osobie zdecydowanie nie jest pozytywne a fatalne... Zarówno Twoimi tekstami, jak i (w większym stopniu) postami. Zanim jednak przejdę do nagany, muszę pochwalić, że fanfic, który przeczytałem jest zdecydowanie lepszy niż cała reszta razem wzięta. Widać postęp (w końcu!). Nie mógłbym powiedzieć, że jest sto razy lepiej, gdyż sto razy zero to wciąż zero, więc bym skłamał :rainderp: Mam nadzieję, że nie jest to efekt tego, że Spidi stał nad Tobą z batem, ale wreszcie wziąłeś się za siebie.

Niestety... (teraz nagana)

Niestety Twoje posty w tym oto wątku sprawiają, że zwyczajnie nie wytrzymam bez opierniczenia Cię. Poret! Zrozum to w końcu! Miałeś taką pomoc, o której 99% fandomowych pisarzy nawet nie może sobie zamarzyć! Już o początkujących nie wspominając... Taki sztab ludzi to jak góra złota! Spidi, Gandzia (korekta "Księcia"), Ruhisu (okładka do "Księcia")... Do tego dodaj sobie całe rzesze ludzi, którzy pomagali Ci konstruktywną krytyką... Tymczasem Ty zadufany w sobie po uszy, myślałeś, że jesteś taki "naj" i zapominałeś co to skromność czy kultura. A teraz masz jeszcze czelność pisać, że wszyscy Cię kopali, tylko Spidi wyciągnął rękę...?! Takie zachowanie jest po prostu bez-czel-ne.

Rada typu:

"Nie pisz słodkich shippów" to nie rada. Tylko idiotyczne polecenie! Chciałbym tylko zauważyć... jeżeli oczywiście mogę! Że to ja jestem autorem! To ja decyduję co ma być w tym, czy innym opowiadaniu! Jak chcę wstawić opowiadanie zasypane tonami cukru, to takie wstawię! Dlaczego? Bo lubię takie opowiadanka! Dlatego też sam je piszę!

Mylisz się... W rzeczywistości jest to rada i to najdokładniejsza, jaką można dać, bo nie musisz wyciągać wniosków, zastanawiać się... Tylko zastosować. A idiotyczne to jest Twoje zachowanie. Masz rację, że jesteś autorem i możesz decydować o tym, co napiszesz. Jednak olewasz zupełnie tych, którzy starali Ci się pomóc, popełniasz te same błędy. I właśnie ta postawa jest najbardziej irytująca. Zrozum - nie jesteś najlepszy! Nie jesteś nawet średni! Z takim sztabem, który oferował Ci pomoc (a którą to odrzuciłeś), można by odsunąć w zapomnienie Sienkiewicza i stworzyć coś, co będzie popularniejsze niż Biblia (tak, użyłem tutaj wyolbrzymienia, gdyby ktoś nie zrozumiał).

Fakt, Spidi w końcu "dokonał niemożliwego" i mamy tekst Twojego autorstwa, który nie powinien zostać spalony na stosie. Tutaj podziw dla niego, bo okazał się lepszy niż Salomon (nawiązuję tu do powiedzenia "Z pustego to i Salomon nie naleje"). Szkoda jednak, że albo nie nauczył Cię właściwego zachowania, albo (co bardziej prawdopodobne) nie masz zamiaru tego zmieniać.

Czy Twój tekst z tej antologii okaże to "pojedyńczym wybrykiem", czy może rzeczywiście w końcu zacząłeś stosować się do rad i Twoje błędy z przeszłości się nie powtórzą - to zakładam, że się niedługo okaże. Wiedz jednak, że jeśli nie zmienisz swojej postawy to nie tylko Spidi, ale nawet Wszyscy Święci nie sprawią, że ludzie zmienią swój stosunek do Ciebie.

Dla przypomnienia: jeśli ktoś chciałby coś odpowiedzieć, to zapraszam na PW, żeby nie zaśmiecać tematu. Jeśli komuś potrzeba "świadków", to jest opcja prowadzenia konwersacji w kilka osób :rdblink:

Został mi z antologii tylko jeden tekst do przeczytania, jednak ciężko mi stwierdzić, kiedy będę mógł się za to zabrać. Link do Google Docs byłby w tym pomocny :fluttershy4:

Edytowano przez Foley
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z początku chciałam napisać Spidiemu coś o jego powołaniu, jego roli jako pisarza i o tym wstępie z głębią nad głębiami, ale jednak stwierdziłam, że to nie moja działka i niezbyt się do tego nadaję (15 lat mam, z gimby dopiero wychodzę, a to jednak dorosły człowiek xd). Tylko dodam, żeby jeszcze bardziej wszystkim podbudować ego, że zgadzam się z przedmówcami.

I tak usuwałam sobie pierwsze akapity mojego konstruktywnego posta, a tu taki śmieszek na jaw wyszedł. Nie znam tych ludzi, nie będę się wypowiadać, ale ogólnie - fajne zagranie.

A teraz mój post nie zacznie się anegdotką, cytatem greckiego filozofa ani graniem muzyki, nie będzie też przepełniony fachowym słownictwem - nie nadaję się do pisania recenzji ;p Rzadko czytam fanfiki i jeszcze rzadziej je komentuję, ale tutaj postanowiłam rzucić okiem (bo takie fajne dyskusje, że gimbo Sok tez musi się wtrącić).

 

Chalo, spoilery, graj, muzyko! - właściwie wszystkie rzeczy niżej, które teraz napiszę, to tak naprawdę coś w rodzaju streszczenia, bo pisałam sobie swoje spostrzeżenia na bieżąco z czytaniem.

 

Spidi i "Zmora"

- Jak dla mnie słowo "kobieta" jest w porządku i wydaje mi się, że ładnie podkreśla "dorosłość" Sweetie Belle i jej ciążę. Nie będę się kłócić, co tak naprawdę powinno tam być, ale to słowo nie wywołało u mnie zgrzytu.

- Ciężko chyba rozczesywać włosy - i do tego robić z nich loki - jednocześnie mając kapelusz na głowie .-.

- Zapowiadało się bardzo słodziutko. Filuterny nastrój Luny, "tak zwane" babskie pogaduszki, ciasteczka i najzacniejsza herbata - naprawdę milutko. Ale gdy padło słowo "sen" Luna zmieniła się w pół-bestię, machającą ogonem jak mój kot gdy chce mnie zaatakować (o, i jeszcze zjeżona sierść na karku jak u psa - to już nie moje porównanie o_O), grzywę złapał sztorm, do tego wzrosło jej ciśnienie. I z babskich pogaduszek zrobiło się coś w rodzaju egzorcyzmu.

Od początku wydawało mi się to nieco zbyt dziwne i przesadzone - Luna chciała sobie pogadać o źrebięciu, przyjazna atmosfera, a tu nagle zaczyna gadać jak nawiedzona i męczyć psychicznie matkę, która zaraz urodzi, hm. Może gdyby opowiadanie byłoby dłuższe i ten wybuch miałby jakieś bardziej wyraziste uzasadnienie niż jedynie słowo "sen", nie wyglądałoby to tak nienaturalnie. Zbudowałby się mroczniejszy klimat, wypowiedzi Luny nabrałyby większego sensu.

- Właśnie, wypowiedzi Luny - jak dla mnie zbyt długie, zbyt jednolite, w monolog nie była wplatana żadna czynność - złowrogie drgnięcie powiek, histeryczny śmiech, spojrzenie bestii or smth liek dat. Przyznam szczerze, że później zaczęły mnie męczyć i omijałam co drugie słowo. Wydają się być nieco drętwe, a z pewnością można je w jakiś sposób "ubarwić", bo kontekst fajny, tylko przekazanie go powinno być bardziej dopracowane.

- Zdziwiło mnie również to, że Sweetie, zamiast być zdumioną co Luna wyczynia, od razu uwierzyła jej słowom i zaczęła panikować. Później, gdy pojawiła się Rarity i fragment, że bała się jej oczu, a słowa brzmiały jak złowrogie zaklęcie, najbardziej do mnie przemówił - w takim razie Rarity miała prawo się wystraszyć. I tutaj również podkreśliłeś szaleństwo Luny, a imo można było je bardzo ładnie opisać już wcześniej, wiele by to zmieniło.

- Opisy? Z tego wszystkiego, co do tej pory napisałam wynika, że ich brak jest największym błędem. Oczywiście nie mówię, że ich w ogóle nie ma, bo są, i wydają mi się w porządku - tylko widziałabym tam więcej uplastycznień, które dużo by zmieniły.

- "Grzeczna dziewczynka!" mnie po prostu zmiotło, nie wiem, co innego powiedzieć, ale Luna coraz bardziej przypominała mi rozjuszonego kota (mój też ma błyskawice w oczach) D:

- Kartonik zwiądł, seems legit.

- Końcówka najbardziej ukazała szaleństwo Luny, plusik. Tik, tak.

 

Podsumowując: podobał mi się pomysł postrzegania świata jako jedynie iluzji, jednak mnie nie porwał. Porwałby, gdyby opowiadanie było dłuższe i miało w sobie klimat, sądzę, że tego tutaj również zabrakło. Monologi Luny ciekawiły mnie jedynie na początku, później przez brak tych urozmaiceń, o których wspominałam ci wcześniej, zaczęły nieco nużyć i zdawać się denne. Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą żeby mówić takie rzeczy, ale: potencjał w tym jest, tylko niewykorzystany. Może rozwiniesz to w coś dłuższego, Spidi? Wtedy być może ludzie doszukają się głębi, o której wspominałeś.

 

Do reszty opowiadań z pewnością wrócę, teraz muszę uciekać.

Pece

 

Edite, jedna literówka rzuciła mi się w oczy:

057ba7bd87.png

Edytowano przez Applejuice
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Link do Google Docs byłby w tym pomocny

 

Hmm... jeśli Spidi nie ma nic przeciwko, to mógłbym go chyba podesłać. Być może nawet do wersji 1.1, jako że po przesłaniu tekstu Spidiemu wprowadzałem do niego jeszcze trochę kosmetycznych poprawek i nie wiem, czy wszystkie znalazły się w antologii (być może wyeliminowane zostały tam te potknięcia, o których wspomniał Dolar?). Właściwie to zastanawiałem się też, czy nie zrobić za jakiś czas osobnego tematu... ale to chyba mijałoby się z celem, jak sądzę.

 

Tak, czy inaczej, cieszę się, że moja praca znalazła uznanie, choć smuci mnie nieco fakt, iż jest to jedyne opowiadanie, jakie Alberich może w pełni zaakceptować. Zwłaszcza iż wydawało mi się, że w kwestii stylu "Śnienie" nie odbiega (a przynajmniej nie znacząco) od moich pozostałych prac. Cóż, autorska percepcja najwyraźniej jest, jaka jest.

 


bawi mnie Twoja wizja Sombry

 

Mówisz o wizji w "Śnieniu" (technicznie rzecz biorąc, nie jest tam "czysto" moja, heh), czy ogólnej? A przede wszystkim - dlaczego? Sombra w serialu był w końcu mroczny, a już na pewno tajemniczy, jako że nie wiemy o nim niemal zupełnie nic. A ja tak naprawdę nigdy nie przedstawiłem jeszcze swojej wizji w pełni, do tego potrzebuję jeszcze dwóch opowiadań powiązanych z "Delirium" i "Pościgiem" ("Rocznica" to zupełnie osobna sprawa), do których - niestety - nie mogę się zebrać.

 


Poszedłeś mniej w kierunku ogólnofandomowym

 

Pytanie z ciekawości - co rozumiesz przez "kierunek ogólnofandomowy"? Wspomniane przez Dolara zagubienie i wieczne niezrozumienie?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, czy inaczej, cieszę się, że moja praca znalazła uznanie, choć smuci mnie nieco fakt, iż jest to jedyne opowiadanie, jakie Alberich może w pełni zaakceptować. Zwłaszcza iż wydawało mi się, że w kwestii stylu "Śnienie" nie odbiega (a przynajmniej nie znacząco) od moich pozostałych prac. Cóż, autorska percepcja najwyraźniej jest, jaka jest.

Przede wszystkim ważne wyjaśnienie – nie jest to kwestia stylu. Styl rzeczywiście jest dość podobny we wszystkich tych opowiadaniach, nie różni się od siebie w sposób, który mógłby coś z mojej perspektywy zmienić. Sęk w tym, że w innych opowiadaniach niezbyt przypadła mi do gustu treść, a nie mam w zwyczaju czytać czegoś tylko dla samego stylu. Jak dla mnie wiele Twoich opowiadań w mniejszym lub większym stopniu zbliża się do nieprzyjemnej granicy "przewaga formy nad treścią" lub co gorsza "sztuka dla sztuki". Tutaj styl po prostu pasował do wydarzeń, nie miałem wrażeń, że ktoś chce mnie wziąć podstępem, po prostu mi się podobało. Jak dla mnie właśnie w tę stronę powinieneś iść z twórczością – z emocjami sobie radzisz, dlatego warto popracować, by i reszta tak dobrze operowała twistami fabularnymi i problematyką, jak właśnie to opowiadanie.

A to co z tym zrobisz to już Twoja sprawa. Polecam jednak aż tak nie martwić się moją opinią, gdyż bywa ona miejscami dość egzotyczna,

 

Mówisz o wizji w "Śnieniu" (technicznie rzecz biorąc, nie jest tam "czysto" moja, heh), czy ogólnej? A przede wszystkim - dlaczego? Sombra w serialu był w końcu mroczny, a już na pewno tajemniczy, jako że nie wiemy o nim niemal zupełnie nic. A ja tak naprawdę nigdy nie przedstawiłem jeszcze swojej wizji w pełni, do tego potrzebuję jeszcze dwóch opowiadań powiązanych z "Delirium" i "Pościgiem" ("Rocznica" to zupełnie osobna sprawa), do których - niestety - nie mogę się zebrać.

Przede wszystkim Sombra w serialu ma dla mnie podstawowy problem – nie wiadomo o nim zbyt wiele. I znowu, ma to swoje zalety, gdyż pozostawia ogromne pole do spekulacji i uzupełnienia. Discord, a nawet Nightmare Moon byli zarysowani o wiele dokładniej, nawet Crysalis. Tym ciężej oddzielić, co jest oficjalną wersją Sombry, a co wizją fanów. No i nigdy nie był on moim ulubieńcem.

 

A to, że był on, tu cytuję samego siebie "mrrroczny", to akurat nic złego. Nawet podoba mi się ta wizja, choć na tle reszty wypadł on zdecydowanie zbyt... jakby to ująć... "skutecznie". Widać, że to postać, którą naprawdę lubisz, ponieważ bardziej do niej się przykładasz i (być może mimowolnie) uczyniłeś go trochę poważniejszym i silniejszym od reszty. Teraz tylko czekać na to, co pokażesz w przyszłości, chętnie zobaczę komplet Twojej wizji.

 

Pytanie z ciekawości - co rozumiesz przez "kierunek ogólnofandomowy"? Wspomniane przez Dolara zagubienie i wieczne niezrozumienie?

Właśnie to. Chodzi o to, że Luna w przeciwieństwie do Celestii, nigdy nie została solidnie zarysowana w serialu, wiadomo było tylko o niej, że ma problemy społeczne i wróciła po długim wygnaniu. Ludzie fandomu zaczęli wrzucać do jej kreacji bardzo duże cech, które lubili lub po prostu w niej widzieli, skąd jej popularność, stała się trochę, lekko nieprzyjemnie mówiąc "maskotką fandomu". I tutaj widziałem w niej więcej majestatu, władzy i ciężkiej traumy (prawdziwej, solidnej), niż zagubienia, chęći powrotu do społeczeństwa połączonej z lękiem, no i nie widziałem tutaj lekko drażniącego niezrozumienia. Prawdę mówiąc ta kreacja chyba bardziej przypadła mi do gustu niż typowa.

 

 

Przepraszam, jeśli pewnych zagadnień nie wyjaśniłem dość dokładnie, być może jeszcze tu wrócę, jak tylko przemyślę je drugi raz. W razie czego zapraszam do kontaktu drogą prywatnych wiadomości, by nie zaspamiać tematu antologii.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Link do Google Docs byłby w tym pomocny

 

W porządku, nic nie stoi na przeszkodzie, żebym go przesłał - https://docs.google.com/document/d/1X_CelzprEm6djRzzS5HXyp_9dMd_XrWHUVljVg7cm2U/edit

 

Korzystając z okazji, odniosę się jeszcze do paru spraw związanych z moim opowiadaniem:

 


Widać, że to postać, którą naprawdę lubisz, ponieważ bardziej do niej się przykładasz i (być może mimowolnie) uczyniłeś go trochę poważniejszym i silniejszym od reszty.

 

Fakt, uwielbiam go, ale starałem się tym nie kierować - gdybym pozwolił dojść do głosu swoim sympatiom, to innej postaci naprawdę srogo by się oberwało, jako że szczerze jej NIE ZNOSZĘ. To lekkie wyniesienie Sombry wynika z pełnionej przez niego funkcji i tego, z czym jest związany. Zasadniczo było to tak naprawdę ważniejsze, niż on sam jako postać.

 


I tutaj widziałem w niej więcej majestatu, władzy i ciężkiej traumy (prawdziwej, solidnej), niż zagubienia, chęci powrotu do społeczeństwa połączonej z lękiem, no i nie widziałem tutaj lekko drażniącego niezrozumienia. Prawdę mówiąc ta kreacja chyba bardziej przypadła mi do gustu niż typowa.

 

Cieszę się, że moja interpretacja Ci się spodobała. Wyszedłem z założenia, że Luna jest w końcu władczynią, alicornem, istotą co najmniej półboską (przynajmniej według niektórych odczytań) - według mnie ktoś taki powinien się zachowywać z odpowiednią dystynkcją. A co do kwestii tabula rasa - wynika ona z dużej części z powodu sytuacji, przed jakimi ją postawiłem (a i nie bez znaczenia pozostawała tu także sceneria). Wszystkie wymagały od niej właśnie przede wszystkim majestatu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, to pozwoliło mi właśnie ukończyć lekturę. Tak więc, kilka słówek o ostatnim tekście. Z racji tego, iż był on ostatni w kolejności, miał najsłabszą "pozycję startową". Czemu? Głównie dlatego, że o ile na początku lunarne rozkminki filozoficzne były czymś nowym, to później były jak deja vu i nudziły.

Mimo to, uważam, że "Śnienie" było ewidentnie najlepszym tekstem spośród wszystkich i w zasadzie jedynym, który naprawdę szczerze mi się spodobał, i który mogę polecić tym, którzy go jeszcze nie czytali. W końcu "ostatni będą pierwszymi", nie? :rdblink: Co wpłynęło na moją tak pozytywną ocenę? Przede wszystkim kreacja Luny. Pani Nocy jest według mnie świetnie nakreślona, żywa - taką widziałbym w serialu. Jej myśli są przejrzyste i zrozumiałe, co niezmiernie cieszy, gdyż w pozostałych tekstach antologii Luna często była... dziwna. A jej zachowanie wyjęte nie wiem skąd (zapewne z głowy autora a ja wolałbym, żeby wypływało ono z tekstu, jak w "Śnieniu").

Cała otoczka fabularna jest również ciekawa i tajemnicza, a także dobrze poprowadzona, przez co czytelnik nie ma prawa się nudzić, a tylko brnie z płomieniem w oczach ku następnym zdaniom. Słowem, wciągające.

Do tego antagoniści, dokładniej trójka. Miłym zaskoczeniem było to, że wszyscy wydali mi się być bardzo dobrze odwzorowani, niczym wyjęci z serialu. Specyficzny Discord, tajemniczy Sombra... Tak, tak, to mi się podoba!

Zakończenie... Przemyślane i ciekawe, jak najbardziej na plus.

Ocena: 8,5/10 i do tego gratulacje. Naprawdę dobra robota!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Ponieważ ten temat poszedł w stronę, w którą nie powinien  był iść, uznałam, że najrozsądniej będzie przeczekać burzę i wypowiedzieć się dopiero, kiedy emocje opadną. (Z tego też powodu nie wypowiem się, jak bardzo to wszystko było głupie i jak bardzo Spidi zmaścił z czysto marketingowego punktu widzenia, trzeba było to rozegrać inaczej, skoro już tak mocno chciałeś, ja bym ci powiedziała, jak zagrać Dolczemu na nosie tak, żeby poczuł ^^.)

 

W każdym razie: opowiadanie Mala już przeczytałam wcześniej (i nawet skomentowałam), teraz mogę natomiast stwierdzić, że „Śnienie” jest jednym z najlepszych fików w tej antologii.

 

Zaczynając od „Zmory”.

Naczytałam się, że to opowiadanie jest kiepskie i, cholera, nie wierzyłam.

Nie mogłam uwierzyć, że to napisał Spidi. Miałam wrażenie, że nicki mu się pomerdały. Ten fik, w połączeniu z górnolotnym wstępem o „byciem zasłużonym pisarzem” brzmi kuriozalnie.

Dobra, jakiś merytoryczny komentarz… em…

Zacznijmy od stylu. Ja nie wiem, co się stało, ale to się czytało okropnie. Topornie. Dialogi to jakaś tragedia. Nie mogłam, no nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę twoje dzieło… Sztuczne, dziwne, jakieś takie nieporadne. Wszystko dzieje się za szybko, Sweetie Belle i Luna przechodzą do rzeczy jak torpeda, nic nikogo nie dziwi, konkretne emocje przychodzą w zdecydowanie złym momencie, wszystko, wszystko jest nie tak. Czułam się, jakbym czytała opowiadanie początkującego, osoby, którego trzeba powiedzieć: Słuchaj, pomysł może i fajny, ale wykonanie złe, widzisz, tutaj robisz błąd, tutaj musisz rozbudować, tam zwolnić, ludzie tak nie mówią, słyszałeś, żeby ktoś tak mówił?

O, i tutaj dochodzimy do sedna – nie mogę nawet pochwalić pomysłu, bo jest wtórny, nudny i nie ma w nim nic z obiecanych filozoficznych uniesień. Luna jest chora psychicznie. Luna bierze leki. Aha. No i?  To jest tak oczywiste, że aż przetarłam oczy ze zdumienia, kiedy dotarłam do końca. To… wszystko? Spidi, naprawdę?

Ale dobra, zakończenie jest naprawdę fajne, podobało mi się bardzo. W sumie atmosfera w fiku nie jest aż taka zła, można uznać, że jakiś nastrój grozy jest, a końcówka mocno go podsyca… ale kurde, co to za opowiadanie, w którym dobrych jest tylko kilka ostatnich zdań?

(I nie, nie wczytywałam się dokładnie w komentarze poprzedników, wiem tylko o ogólnym wrażeniu, jakie zrobiła na nich „Zmora”, więc nie mam pojęcia, które zarzuty się potwarzają.)

 

„Wieża”.

Jedno z moich ulubionych opowiadań w tym zbiorze.

Na wstępie: zjebka dla Spidiego (znowu). Na miejscu Omegi ukręciłabym ci łeb po samej dupie. Jak można pomylić się w tytule opowiadania współtwórcy antologii?! No jak, jak, jak? Brak szacunku, a nie żadna pomyłka, ot co! Takie rzeczy się sprawdza trzysta pięćdziesiąt sześć tysięcy razy, żeby potem takich kwiatkUF nie było!

Ale dobrze, zejdźmy ze Spidiego…

A więc „Wieża”. Podoba mi się koncepcja. Luna i jej azyl, jej schronienie – i w sumie to wszystko. Bardzo dobrze pokazana jest postać władczyni jako osoby z pewnego rodzaju fobią społeczną. Z jednej strony kocha swoją wieżę, czuje się w niej bezpieczna, ale z drugiej – nienawidzi jej, wie, że ta ogranicza jej wolność, pragnie obecności innych, chociaż cholernie się jej boi. Pięknie pokazany kontrast, wewnętrzna walka, jaka toczy się w Lunie. Rozumiem ją, po wydarzeniach, jakie miały miejsce w jej życiu, ma prawo czuć się odizolowana, wyobcowana, niepotrzebna, dziwna. Taka „dzikość” pasuje do niej idealnie.

Skojarzyło mi się podczas czytania z opowiadaniem „The Knight’s Gambit” (w tłumaczeniu Airlicka, polecam, bardzo ładny i zgrabny przekład). Tam również były przemyślenia księżniczek, tam również Luna czuła się tą gorszą, winną, dziwaczną i niezrozumianą. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z powrotem z miejsca, gdzie nikt z nią nie rozmawiał, gdzie tkwiła sama jedna ze swoimi myślami. Tam również jej wewnętrzne rozterki były pokazane tak dobrze, jak w „Wieży”.

W opowiadaniu Omegi mamy dodatkowo do czynienia z narracją pierwszoosobową, która pomaga czytelnikowi wczuć się w klimat i w emocje głównej bohaterki. Można ją zrozumieć, można ją polubić, można jej współczuć… i to jest bardzo fajne.

Chociaż i tutaj miałam wrażenie, że zakończenie przyszło zbyt szybko. Może liczyłam też na coś innego… ale nie, nie zawiodłam się. To zakończenie jest akceptowalne i takie ciepłe i przyjemne. Luna wreszcie postąpiła krok naprzód, zrobiła coś, by się uwolnić od spoczywającego jej na barkach ciężaru. Bardzo to fajne i optymistyczne.

I to opowiadanie jest – o matko, o matko, jaram się! – napisane bardzo dobrym, wyrobionym stylem.

 

„Blizny wspomnień”.

Z kolei to opowiadanie nieco mnie znudziło. Nie powiem, że jest złe, ale tak jak przy dwóch pierwszych miałam wrażenie, że są za krótkie, że można by coś dopisać – tutaj przychodziły mi co jakiś czas do głowy myśli, że autor mógłby się pośpieszyć, że już mógłby nastąpić ten zwrot akcji, punkt kulminacyjny i wszystkie inne fajne rzeczy, którymi raczą czytelników autorzy opowiadań.

JEDNAK: podobała mi się bardzo kreacja doktora Nexusa. Jego wspomnienia są pokazane w sposób niezwykle dosadny, co mi odpowiada – nie było to jednak w żaden sposób obleśne (przynajmniej dla mnie), nie na tyle, by tekst wyleciał za brak zgodności z regulaminem. Metody tortur, jakie zostały opisane, trzymanie przesłuchiwanych w ciasnych klatkach… dobre, mocne, sugestywne. Bez wyjątkowej przemocy udało się autorowi stworzyć świetny klimat i całkiem niezły obrazek.

Wątek z Twilight jest wzięty z kosmosu i nie mam pojęcia, po diabła on się znalazł w tej historii… Zaczęłam się śmiać jak głupia na tej scenie ze spaniem w jednym łóżku – to jest tak absolutnie urocze, że niektórzy nie mogą się powstrzymać, by nie parować ze swoimi OC-kami którejś z Mane 6! (Szczególnie, że, hej, to dzieło NAPRAWDĘ mogłoby się obejść bez tego. Serio, serio).

Wreszcie mamy scenę kulminacyjną – leczenie księżniczki Luny. Bardzo fajne zdanie się tam przewinęło: „Prawda boli, cierpienie nagradza”… Do tego uważam, że epilog w tym fiku jest zwyczajnie niepotrzebny. Z jednej strony fajnie, że dowiadujemy się, jak później potoczyło się życie doktora i tak dalej, ale kurczę, bez tego opowiadanie kończyłoby się w sposób I-DE-AL-NY. Doskonały. Byłoby pewne drobne niedopowiedzenie, ale wszystko i tak stałoby się jasne. Ten epilog sprawił, że na całość spojrzałam bardziej jak na taką… opowiastkę niż na poważną historię. Coś jak epilog w „Harrym Potterze”… najgorszy. Epilog. Wszechczasów. Coś podobnego jest tutaj – łopatologia i szczęśliwe zakończenie, a wszystko cukierkowe do porzygu. Nie no, wyjaśnienie jest dobre, ale i tak wszystko było wystarczająco klarowne i bez tego, dla mnie to całkowicie zepsuło (dobrą!) atmosferę.

Ale w ogólnym rozrachunku opowiadanie jest całkiem, całkiem niezłe.

 

„Marzenie wolności”.

Hm, i znowu opowiadanie, które nie podobało mi się prawie wcale.

Przede wszystkim zarzut podobny jak w przypadku Spidiego – wszystko dzieje się strasznie szybko… Nie wiem, jakoś ciężko było mi się w to wczuć. Pewne wstawki trąciły amatoszczyzną, m.in. początkowe fragmenty o śnieniu… Nie no, czytałam to z miną: „Aha”. Następnie mamy również dość oklepany motyw wykorzystany również przez Mala – Luna nie jest pewna, co jest snem, a co rzeczywistością… Ale Malvagio zrobił to po stokroć lepiej.

Może jedynie zakończenie mi się podobało. Nie, żebym się tego nie spodziewała, również było dość oczywiste, ale TAK, nareszcie, ktoś się odważył i historia skończyła się tak, jak się skończyła. Brawo, brawo, brawo – to było takie proste, a jakoś nikt nie chciał tego motywu wykorzystać, czemu, nie wiem, ale cieszę się, że samobójstwo pojawiło się w choć jednym opowiadaniu.

Co do kreacji głównej bohaterki – nie wyróżnia się, ale nie jest również taka, że trzeba by zgrzytać zębami. Przeciętność, ale raczej pozytywna niż negatywna. Opowiadanie nie jest jakoś strasznie złe, ALE: haha, Spidi znowu dostanie po dupie, bo to on zajmował się korektą – czyta się to źleee, miałam wrażenie, że ten konkretny tekst wygląda najgorszej ze wszystkich i ma coś nie tak z formatowaniem dialogów, Spiiiiiidi, zepsuuuuułeś!

 

Podsumowując: całej antologii nie poleciłabym, Boże broń. Są tutaj opowiadania bardzo dobrze („Śnienie”, „Wieża”), całkiem niezłe („Blizny wspomnień”), przeciętne, ale powiedzmy, że może być („Marzenie wolności”, głównie ze względu na zakończenie) oraz „o Matko Boska, jak Spidi mógł napisać coś takiego”. Generalnie jest to zbiór przereklamowany w cholerę, bo gdyby nie ta cała napuszona otoczka, przyjąłby się lepiej, ludzie byliby mnie wymagający i złośliwi, a tak, sorry, mieli do tego pełne prawo!

 

Ale czytało się miło i nie żałuję.

 

A na przyszłość, Spidi… weź nie rób tego więcej. No proszę cię, nie rób, nie rób, nie rób.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Madeleine

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
  • 2 weeks later...

Ten zbiór opowiadań i ta wasza dyskusja, która doprowadziła do jego powstania, kojarzy mi się z tym jak powstała historia o słynnym Frankensteinie. :P Co prawda z całego grona wysławiła się opowiadaniem tylko Mary Shelley, a z was wszyscy sobie zasłużyli na uwagę. ;)

Wiem, że w bajce kierowanej do dzieci nie można dać czegoś takiego i ukazano Lunę z drobnym problemem niedostosowania się po powrocie. Ale to jasne, że żadna istota, długowieczna czy nie, nie wróciłaby normalna po tak długim odosobnieniu i po przebywaniu w ciszy. Bardzo fajnie, że stworzyliście coś takiego; dorośli fani mogą tym sobie świetnie uzupełnić serial.

„Zmora”.

Jak się czyta gdy Luna powoli traci rozum… :( to jest właśnie dla mnie świetne przedstawienie tego, jak stopniowo wpada się w obłęd - zaczyna się niewinnie od jednego słowa, a potok skojarzeń, przemyśleń i wątpliwości jest już nie do zatrzymania.
Spidi, uwielbiam to jak uderzasz w uczucia, masz do tego talent; a to jak potrafisz się wczuć w postać jest naprawdę wyjątkowe.
„Wieża”. Tekst Omegi mnie zaskoczył i bardzo zaniepokoił z przyczyn osobistych.
Trafnie opisany problem z relacjami społecznymi – wyjście do ludzi zamienia się w prawdziwy horror, ale z drugiej strony izolowanie się również sprawia cierpienie. Krótko i trafnie, ale z nadzieją w zakończeniu.

„Blizny wspomnień”, ciężki tekst, fakt; ale jak chce się opisywać wojnę, to inaczej nie da rady, więc nie będę się czepiać brutalności i wulgarnego języka.
Tak jak Luna cierpi tu przez iluzję, tak główny bohater w pewnym sensie też, tyle że przez bolesne wspomnienia; faktycznie nikt nie mógł bardziej pomóc księżniczce, niż on.

„Marzenie wolności” znowu świetnie pokazuje nie tylko niepewność co do tego, czy wszystko nie jest iluzją, ale i strach przed samotnością.
Brak poczucia rzeczywistości i osamotnienie dają tu tragiczną mieszankę doprowadzającą do czynu wręcz desperackiej rozpaczy, podszytego fałszywą nadzieją, jednak bez happy end’u. Szczerze współczuję tu Lunie.
I brawa dla autora za bardzo przekonywujące wczucie się w emocje bohaterek.
„Śnienie” jest po prostu świetne. Te zagrywki, sen we śnie - genialnie napisane. Czyta się w napięciu i bardzo szybko, bo szalenie ciekawi kto za tym wszystkim stoi.
I biedna Luna wciąż na księżycu… smutne aż za bardzo. Faktycznie byłby „niezły kosmos”, jakby na zakończenie serialu naprawdę okazało się, że to tylko omamy Luny oszalałej z samotności i wciąż tkwiącej na księżycu.

To za co mogę was hejcić, to wprowadzenie w bardzo silne wątpliwości co do tego, czy to rzeczywistość czy iluzja. :P Zwłaszcza po posłowiu. :P

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...