Skocz do zawartości

Błonia


Cava Herondale

Recommended Posts

/Most

 

 - Z tym, iż mnie chodzi o... - popatrzyła się przez chwilę na Most - zresztą, mniejsza. Jak się zwiesz, abym w razie czego nie musiała wołać per "biała klaczo"? Chyba, że tak chcesz - powiedziała, podchodząc do niej z ową strzykawką, traktując milczenie jako zgodę. Przysiadła przy niej, wyciągając z juków kawałek gazy i niewielką kolbę miarową okrągłodenną o długiej szyjce z przezroczystą cieczą w środku. Namoczyła gazę częścią zawartości kolby, po czym zbliżyła ją do kopyta Red, poszukując jeszcze żyły, a kolbę zamknęła i schowała. - Więc jak cię zwą, albinosko?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 205
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Rafa popatrzył na ogiera, jakby był niemądry. 

- Księżniczka uratowała mi życie. To najcenniejszy skarb, jaki w życiu mamy. Stanęła jako małe dziecko przeciwko trzem silnym i uzbrojonym ogierom. Trzej zaatakowali i trzej polegli wobec jej potęgi. Jestem jej dłużnikiem. Szczególnie, że dała mi dach nad głową, zapewniła opiekę i jedzenie. Do tego jestem Kryształowym Obrońcą. Zgodziłem się na to.

- To nic takiego... Naprawdę. - spojrzała na niego surowo. Za dużo o niej powiedział. - Może nie każdy by tak postąpił na moim miejscu. Jednak ciesze się, że nie zachowałam się jak tchórz.

Na szczęście nie zdradził nic o jej specjalnych umiejętnościach i technice walki. Nie był taki głupi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Viper z powodu swego zapracowania nie zdążył odpowiedzieć Amberly zanim ona nie postanowiła odejść

-Nic nadzwyczajnego... Troszkę mi jej szkoda ale cóż większość nie widzi w nich nic nadzwyczajnego

Był całkowicie pochłonięty na zbieraniu swoich "informacji" i tak naprawdę nie miał za dużo czasu na prowadzenie długiej i pewnie ciekawej konwersacji więc zbytnio nie szukał towarzystwa za którym zwykle przepadał (na swój sposób)

-Może później (powiedział do siebie)

 

PS. Jak się pewnie domyślacie post jest niezwykle dwuznaczny ale ja po prostu nie mam czasu wchodzić na forum więcej niż 3 razy dziennie. Nie mam pojęcia skąd wy macie tyle czasu przecież dzisiaj Wigilia!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rafo

-Nie pytałem o to jakim cudem ciebie uratowała. Sam od małego wychowuję się sam w Everfree i jak widzisz żyję. Nie jest dla mnie dziwnym to kto i jak przeżył, bo sam mam wiele ciekawych opowieści o tym. Pytałem, co robisz u niej i nie chodzi mi o bycie Kryształowym Obrońcą, bo i tak pewnie mi na to nie odpowiesz. Mam rację? Pytałem, co robisz w wolnym czasie. Tak się chyba prowadzi rozmowę.

Mierzył pumę wzrokiem. Instynktowna, niczym bestia, choć instynkt w rozmowie nigdy nie służy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafa nie był zbytnio zainteresowany rozmową z nim. 

- Co mam robić jako puma, która potrafi mówić? Chyba nie zabawiać w zoo. - warknął Rafael, a jego ogon niebezpiecznie poruszał się. - Mówiłem już... Jestem Obrońcą. To moja praca.

 

----

Amberly co prawda oddaliła się, ale nie na tyle, żeby nie usłyszeć głosu ogiera. Odwróciła się do niego i spróbowała podjęcia rozmowy raz jeszcze.

- Więc czemu tutaj stoisz? Nie szukasz towarzystwa swoich sojuszników? Nie bratasz się z nikim? - spytała. Była bardzo nim zaintrygowana. Jego zachowanie było dziwne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rafa

-Dlatego pytam. Nie sądziłem, że jesteś okazem do prywatnej kolekcji ale zastanawiałem się czy cały czas jesteś przy jej nodze i pilnujesz, by nikt nie podszedł. Zastanawiałem się za to, czy nie polujesz na bestie i dzikie zwierzęta w jej królewskich lasach. Bo wiesz, Ja param się temu podobną pracą. Ale jak nie chcesz o tym więcej mówić. To o czym innym moglibyśmy pogadać.

Wolfast zmienił postawę, która dla zwykłego kuca nie była ona jakaś dziwna jednak kryła w sobie ukrytą naturę. Naturę drapieżnika. Patrzył prosto w oczy kota. Między rozmówcami nie było błoni. Tylko terytorium, to była w pewnym sensie wojna psychologiczna dwóch samców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- "Ona" ma imię. - Rafael pokazał mu swoje idealnie zaostrzone kły, które przelały kre tysięcy stworzeń. - I oczywiście, że poluje, ale rzadko kiedy... Najważniejsze, abym nie utracił swojej zwierzęcej natury. Nie mam powodu do polowań. Mam więcej jedzenia, niż bym chciał. 

Kot pomrukiwał, kiedy księżniczka głaskała go pieszczotliwie. Mimo to wyglądał dziko. Piękno i furia w czystej postaci. Cadance nie przerywała im rozmowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rafo

-I takie rzadkie wypady pozostawiają w twojej krwi, dzikość? Dzikość, która drzemie w domowym kocurku? Nie chodziło mi o polowania na zdobycz by ją pożreć. Tylko o to, czy podobnie do mnie polujesz na wszystko co zagraża kucom w waszym państwie. Myślałem, że jesteśmy podobni jeśli o to chodzi. Sądziłem, że moją różnicą jest neutralność i obojętność do tego kto mi zleca zadania. Zdaję się, że się myliłem. Nie masz powodu, tak? A więc twoja krew jest cicha. Bo czy nie ona szepcze ci o cudownym uczuciu pogoni? O skoku adrenaliny, gdy się zakradasz? Czy nie jęczy gdy przesiadujesz całymi dniami w zamku zamknięty to naturę, która ciebie spłodziła? Nasz instynkt jest powodem, dla którego możemy polować. A bestie nękające lasy to okazje, by zachować bestię, która w nas siedzi.

Oczy zaczęły lekko połyskiwać złotem i na twarzy zaczął pojawiać się uśmiech. Lekko niepokojący uśmiech. Jego ciało wyglądało na rozluźnione ale w rzeczywistości było napięte. Nie tylko słowa wspominały te uczucia. Jego ciało także pamiętało każde polowanie, na którym był.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To go zdenerwowało. Rafa zaryknął tak głośno, że głos Luny był przy tym tylko cichym piskiem. Ziemią się zatrzęsła, a pobliskie drzewa wyrywać z korzeni. Oczy błyszczały czerwienią. 

- Nie zadzieraj ze mną... - powiedział i wrócił już do normalności. To co ten ogier nazywał dzikością było dla niego po prostu śmieszne. - A to jeszcze nie wszystko, co potrafię.

Było w nim coś więcej, niż tylko idiotyczne polowania. On BYŁ czymś więcej, o czym tylko Cadance wiedziała.

- Myślisz, że wiesz wszystko o byciu dzikim? To co wiesz, jest tylko ułamkiem tego, co istnieje naprawdę. Jestem niczym w porównaniu do tego. Jestem niczym w porównaniu do mnie, bo ja to posiadam.

- Rafa! Przestań i to natychmiast. - zagrzmiała Cadance. 

_________

Amberly spojrzała w stronę Ray'a. Chciał tamtą klacz zaprowadzić do księżniczki? Czy on pozjadał wszystkie rozumy? Dobrze, że Cadance już o wszystkim wiedziała. Zauważyła, że podchodzi do niej też Chaol.

- Co robicie? - spytał krótko. Popatrzył jej w oczy. Chciał po prostu jej towarzystwa. W końcu kiedyś byli razem. Dopóki "to" ich nie rozdzieliło. 

- Przyglądamy się tym fascynującym roślinom. - odpowiedziała za swojego towarzysza rozmowy. O ile to można było nazwać rozmową. Chaol uniósł brwi. Wiedział, że nie interesują ją takie rzeczy. Kapitan spokojnie na nie spojrzał.

- Te fioletowe - defilonsy są śmiertelnie trujące, ale te niebieskie jeoality są idealne do parzenia herbaty. - stwierdził po chwili zastanowienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rafo

Wolfast nawet się nie poruszył, gdy ten ryknął. Jego oczy biły złotem i były szeroko otwarte, a uśmiech był nienaturalny, straszny. Jego głos też się zmienił. CM jarzył się na złoto i jakby spływał po nim złotawy pył. Z gardła Wolfasta dochodził stłumiony warkot.

-Nie wiem? Nie wiem? Ty też mało o mnie wiesz. Nie znasz nawet mojego prawdziwego imienia. Od urodzenia jestem sam, wychowywany przez instynkt. Nie jestem jak inne kuce, oj nie. Masz coś czego ja nie posiadam? Czy to aby czasem nie jest wolność? Nie to raczej w moim przypadku. Smycz? Nie. Jedzenia pod dostatkiem? Nie, to przecież rozleniwia. Szczotkę do futra! Nie, to przecież głupie. To nie jest dzikość? Masz rację. Instynkt to tylko podstawa. Ale czym jest cokolwiek bez podstaw? Ale już cię męczyć nie będę. Siedź sobie w tym co nazywacie "Cywilizacją". Jak dla mnie to tylko rzecz zrobiona przez osoby siedzące w swoich kamiennych i drewnianych norach w obawie przed tym co może zrobić z nimi natura... Żegnam... Oboje...

Spojrzał Na Cadence i jej pupila, po czym uniósł się na skrzydłach i poleciał w górę. Z powietrza wypatrywał osoby, z którą mógłby porozmawiać. Kołował jak ptak drapieżny, a za jego CM sypał się pył na odległość około metra za nim. Jednak latał nie po to, by szukać osób. Ani w obawie przed mruczkiem. Powiew powietrza go uspokajał. Po krótkiej chwili CM zgasł oczy na powrót stały się fioletowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Harkon

 

-Śmierć jest władczynią wszystkiego mój drogi. Również ty i ja niegdyś przeminiemy, choć my nigdy nie umrzemy. Nie próbuj mnie jednak przekonywać do swych racji, bowiem ja mam już wizję świata który pragnę stworzyć. Ty nie masz własnego, a jedynie żyjesz w obecnym, opętany żądzą krwi istot żywych. Każda zadana przez ciebie śmierć przybliża du upadku i ciebie, ja za to nadaje nowe istnienie wszelkiej istocie. Jeśli zabijasz, inni też pragną twej zguby. Ja gdy zabiję daje nową szansę i to na niej opiera się mój świat. Teraz żegnam cie istoto bojąca się blasku, by dalej czynić co do mnie należy.

 

Devilsplague odszedł dalej, a korzenie jak i konary drzew i krzewów uśmierconych przez niego, zaczęły jakby na jego prośbę zastawiać drogę za nim, tworząc niewysoki murek, nie broniący iść dalej, jednak ostrzegający iż podążający tą drogą nie będzie mile widziany...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba nawet nie miał pojęcia, że rozmawia z panem Wyrd! - powiedział oburzony Rafael. Cadance uspokoiła go.

- Nie martw się, Rafaelu. Podczas Wielkiego Wyzwania, gdy ujrzy Cię jako Tytana na złotym tronie będziesz mógł mu dopiec. - pocieszyła go księżniczka.

Rafa uśmiechnął się. Fatycznie. Może go skazać wtedy na śmierć. Co tylko będzie chciał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżniczka uśmiechnęła się do niego szeroko.

- Ależ skąd. Dopiero zaczynamy. - powiedziała do Centauriona. Była niezwykle uradowana jego przybyciem. Miała w końcu poznawać członków swoich drużyny lepiej. - Cokolwiek Cię zatrzymało, masz okazję zawrzeć znajomości. Jeden ogier był dostępny, jednak aktualnie... - nie wiedziała, jak to ubrać w słowa. Zwiał? 

- Odfrunął do krainy tchórzy. - dokończył Rafael. 

Nie wiedziała, czy ma się roześmiać, czy też zachować powagę. Jednak w tej sytuacji po prostu nie mogła się nie roześmiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying spojrzała na odchodzącego Ray'a do tamtej klaczy, nie wiedziała co On kombinuje. Pozostają tylko domysły.

- Jeśli chcesz abym poszła do księżniczki to zapomnij... - powiedziała do siebie obserwując uważnie każdy jego ruch, wydawał się trochę nierozgarnięty ale to nic. Najwyżej pokaże mu się, że nie należy do tych lepszych w praktyce. Spojrzała na chwilę na Rexa który pewnie już zazdrościł, że gadała z innym ogierem. Cóż nieodwzajemniona miłość smutne ale dla niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżniczka przytaknęła mu. 

- Ojj daj spokój. Niech sobie myśli, że ma jakikolwiek instynkt... - Rafa przerwócił oczami, kończąc temat. - Powiedz lepiej, gdzie ty się szlajałeś? Cadance też jest pewnie ciekawa.

- Nic takiego nie powiedzialam... - powiedziała spokojnie. W towarzystwie "swoich" mogła się wreszcie wyluzować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Most White

 

Cobalt machnęła lekko kopytem, w geście lekceważenia.

 - Jeśli już miałabym otruć, to najpierw musiałabym cię odciągnąć w ustronne miejsce, odwrócić uwagę, ale, co najważniejsze, mieć ze sobą odpowiedni preparat - powiedziała, po czym lekko odchyliła swoim kopytem jej lewe kopyto w taki sposób, aby mieć lepszy dostęp do wewnętrznej części kopyta, gdzie widniała żyła. Następnie standardowa procedura, stosowana chociażby i przez pielęgniarki: odkażenie miejsca wokół gazą, wprowadzenie igły do żyły w taki sposób, aby koniec był skierowany w stronę zgodną z kierunkiem przepływu krwi, oraz pociągnięcie za tłok.

- Wiesz - odezwała się w trakcie wykonywania czynności - trzeba być osobą niesamowicie ufną, lub niesamowicie naiwną, aby od tak pozwolić zupełnie nieznajomej klaczy w służbie największego wroga waszej królowej majstrować przy swoim krwiobiegu. Wystarczy teraz jedno proste cięcie w tętnicę, delikatne uderzenie w splot nerwów, przerwanie połączenia pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem kręgosłupa, uszkodzenie ścięgna Achillesa lub pionowe cięcie w środek czaszki, aby Cadence była zmuszona do poszukania nowego wojownika - powiedziała z nieludzkim spokojem, po czym spojrzała Red prosto w oczy, wyciagając strzykawkę, zabezpieczając igłę i chowając ją do juk, tak samo jak i gazę. Z niewielkiej ranki ciekła przez chwilę krew, jednak bardzo szybko zakrzepła, pozostawiajac jedynie czerwoną kropkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ray szedł dalej, jeśli Lying naprawdę chce zdobić jakieś informacje pójdzie za nim, jeśli nie... Ray odpuści nie będzie spiskował z mięsem armatnim. Nie okazywał żadnego zainteresowania postawą klaczki jakby jej zdanie było nie istotne, jakby ona cała była nic nie warta, i choć czół że tak nie jest, to jednak okazywał że wieży w swoje kłamstwo.

"Zaraz się wszystko okaże" pomyślał sobie idąc dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Light Shield

 

Uśmiech nie wystarczył by zatrzeć złe wrażenie wywołane moją aparycją. Jak zwykle...

Z zaciekawieniem zauważyłem jednak  że moja rozmówczyni nie zareagowała  paniką. Zamiast tego wodziła wzrokiem po moim pancerzu szukając słabych punktów.  Pochwały godna samokontrola.

 

Jednakże gdy kryształowa klacz spojrzała mi prosto w oczy zamarłem. Dałbym głowę że znałem kiedyś osobę o takim spojrzeniu. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie kto to był.  Jej tęczówki mieniły się barwą  płynnych  szmaragdów.   Nie jestem autorem tego abstrakcyjnego określenia. W ciągu mojego długiego życia nabyłem wiele talentów lecz poezja się z pewnością do nich nie zaliczała. Dawno temu bliska mi osoba opisała tak mnie samego. Dawno temu widok ten ukazywał mi się  gdy tylko spoglądałem w lustro.  Wiele, wiele lat temu. Niemalże zapomniałem.

Obraz ten wywołał natłok wspomnień. Tych dobrych. I tych niekoniecznie.

Dopiero po chwili zauważyłem drobne złote żyłki promieniście przetykające tęczówki. 

 

Uznałem że muszę  dowiedzieć się  kim ona jest.

Cobalt nie ucieknie.

A moja wizyta tutaj może nie była jednak takim złym pomysłem.

 

Ciekawy zakątek -  odezwałem się, lekko rozglądając -  Położony w rogu błoni, w dodatku lekko wzniesiony.  –  przekręciłem szyję w tył - O tej porze dnia słońce znajduje się tuż za plecami ,w rezultacie tworząc doskonały punkt widokowy.   

Można by pomyśleć że zamierzasz kogoś dokładnie obserwować –zakończyłem szczerząc się od ucha do ucha.

Edytowano przez EmielRegis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A niech cię coś trafi... - warknęła pod nosem ruszając powoli za Ray'em. Już wiedziała, że jest uparty jak osioł. Najwyżej mu się odwdzięczy na polu bitwy, głupi jednak nie był. - Eh z kim ja rozmawiam? - zapytała siebie przyśpieszając kroku by dogonić po jakieś chwili swego uciekającego pobratymca. - Co ty chcesz? - wycedziła w jego kierunku będąc poirytowana jego zachowaniem, patrzyła na niego jadowicie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc tę wypowiedź Viper natychmiast przerwał swoją "pracę" i spojrzał na rozmówców.

-Naprawdę muszę Panu pogratulować, mało kto zdaję sobie z tego sprawę! Najciekawsze jest to iż jeoality całkowicie maskują zapach i smak oraz przyspieszają działanie toksyny. Jest to dość humanitarny sposób,smak herbaty pozostaje rewelacyjny a zgon następuje praktycznie od razu. Ofiara nawet nie zdąży poczuć bólu. Jakieś 300 lat temu w polityce był to dość popularny sposób ale czasy się zmieniają a kucyki zapominają. Jednakże najmocniej przepraszam, gdzie moje maniery i to jeszcze przed damą? Nazywam się Brown Tail jednak prawie wszyscy wołają na mnie Viper. Co do mojego dość niezwykłego zachowania... Na początku myślałem że uda mi się tutaj kogoś poznać, prawdę mówiąc uwielbiam pikniki! Jednakże po chwili zdałem sobie sprawę że z członkami mojej drużyny będę miał wiele innych miejsc i okazji do rozmowy a co do moich przeciwników (uśmiechnął się ironicznie) Po prostu łatwiej jest wbić ostrze w serce komuś kto jest ci zupełnie obcy... Nieprawdaż?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz roześmiała się i wyciągnęła ku niemu kopyto na powitanie.

- Ja jestem Amberly, a ten znawca od kwiatków to Chaol. - wskazała na szarego ogiera. - Służy waszemu panu jako Kapitan Straży, więc pewnie gdzieś o nim słyszałeś. Ja natomiast jestem generałem Kryształowych Obrońców. 

Kapitan przytaknął, jednak wciąż miał kamienną twarz.

- Mam nadzieję, że nie wbijesz mi ostrza... Jeszcze trochę lat bym chętnie pożyła.mrugnęła do niego słodko.

- Przynajmniej nie musielibyśmy cię bez przerwy wysłuchiwać. Zrobiłby nam przysługę. Do tego nie zasypiałabyś na ważnych uroczystościach. - powiedział surowo. 

Amberly zarumieniła się. 

- Ty też spałeś! - oskarżyła go.

Kapitan westchnął.

- Owszem. Spałem, dopóki nie zaczęłaś mi się ślinić na ramię...

Fuknęła i skupiła się na Viperze. Uśmiechnęła się szeroko do niego.

- Nie słuchaj go. Z niego zawsze jest taki gbur. - machnęła kopytem, a jej twarz coraz mniej zaczęła przypominać dorodnego pomidora. Kapitan Chaol przewrócił tylko oczami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Viper dość szybko zrozumiał jakie tą dwójkę łączyły "relacje". Słysząc jak przebiega ta rozmowa oraz biorąc pod uwagę lekki tragizm jaki przyjmuje ich sytuacja za wszelką cenę próbował powstrzymać się od śmiechu z ich postawy.

"Nie wierzę w to ich rozmowa jest niesamowicie swobodna mimo tak nieciekawego położenia." (pomyślał)

-Najśmielej przepraszam jednak nie przypuszczałem iż mogą się tu znajdować tak ważne persony. Jednakże powinienem się domyślić (spojrzał w kierunku księżniczki) Właściwie z ważniejszych person biorących udział w tej wojnie brakuje chyba tylko króla... Choć on raczej się tu nie zjawi z wiadomych względów.

"Pewnie on nawet nie wie o tym wszystkim" (pomyślał z spokojnym lecz wesołym wyrazem twarzy)

-Jeśli jednak wolno mi zadać bardziej osobiste pytanie? Dlaczego państwo biorą udział w tej wojnie? Oczywiście zdaje sobie sprawę z takich powodów jak honor, utrzymanie wpływowych pozycji czy po prostu bezgraniczna lojalność. Jednak to jest wojna a na wojnie są też martwi. To kto zwycięży kto przegra a kto zginie jest nie do określenia. Jednak państwo, jeżeli dobrze zrozumiałem, oboje są generałami a wszyscy wiedzą że dowódcy przegranych zawsze giną. Więc chciałem wiedzieć dlaczego?

Edytowano przez J#42
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...