Skocz do zawartości

[Gra] Bring me that horizon!


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 288
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

-Tak!-Krzyknęła Avalon i pobiegła do kuchni.Po chwili wróciła z rumem.

-Proszę!-Powiedziała i ukłoniła się.

Edytowano przez SayaSuu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Chodzi nie tylko o poszukiwanie mistrza i służącej, ale zapewne również o długość, a raczej brak takowej w waszych postach. Pół linijkowce strasznie zasyfiają sesje i sprawiają, że posty innych osób się zwyczajnie w nich gubią. Dlatego moja prywatna prośba, by wasze odpisy zawierały więcej emocji, a nie jedno zdanie i po myślniku potwierdzenie, że to zdanie zostało powiedziane.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Koniec offtopu. Już przestańmy sobie zwracać uwagę, która jest tylko kopią poprzedniej i koniec przeprosin. Za niedługo MG odpisze i wtedy oczekujemy, że poziom sesji się poprawi. Lecz teraz już STOP, bo będzie trzeba pokasować ten offtop, a do tego potrzeba już Administracji. Nie róbmy tu więcej syfu.)

Edytowano przez Serox Vonxatian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman pojawił się za Avalon i Dante'em. Dantego chwycił za karki i obrócił siłą w kierunku kapitana. Przelotnie spojrzał na mężczyznę imieniem Thomas.

- Szukamy. Zapraszam do zapisów.

- Ty zaś panie lordzie przywitaj się, powiedz jak się nazywasz, ile masz lat i czego chcesz - poinstruował. Kapitan spojrzał na Dantego pytająco.

- A ty, moja droga? Z jakiego powodu chcesz dołączyć do załogi? - zapytał Hoare z uśmiechem uprzejmym w ten ciekawy sposób, że aż emanowała z niego groźba i złośliwość. Objął Avalon ramieniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ja..Chcę przeżyć przygodę!-Powiedziała Avalon.

-I chcę się pozbyć tych,którzy spalili mój dom..Ale głównie chodzi o przygodę.-Powedziała z lekkim uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogniki złości zajaśniały w oczach Thomasa. Nie lubił, bardzo nie lubił gdy ktoś ignorował go tak jak ten wielkolud. Najchętniej wbiłby mu jeden z noży... w stół. Chciał trafić na statek, a wcześniejsze zabicie załoganta co prawda stworzy wakat, ale na pewno nie dla niego. Poza tym w karczmie było za dużo osób, a on miał w worku wszystkie swoje ubrania. Nie chciał ich wszystkich zabarwić krwią.

Jednak nie był gwałtowną osobą. Mógł na wiele sposobów zwrócić ich uwagę, jednak nie tak go wychowano. Odszedł sobie w bok i przystanął przy stole, czekając aż niezdarne dziewczę skończy swoje sprawy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jutro o świcie w porcie, panie Sparda. Proszę się nie spóźnić - rzekł kapitan. Skierował wzrok na Thomasa stojącego nieopodal.

- Dobrze ci z oczu patrzy, jesteś przyjęty - oznajmił dość głośno, po czym wziął pergamin z zapisanymi nazwiskami, zgniótł go w dłoniach i wyrzucił za siebie.

Bosman tymczasem zastanowił się głęboko nad kwestią dziewczyny na pokładzie, a że widział więcej 'za' niż 'przeciw'...

- Dobrze, popłyniesz z nami, droga pani - postanowił.

 

Niebo nad Jamajką zrobiło się czerwone, zapowiadając nadchodzący świt. W najbliższym tawernie pomoście portowym cumował tylko jeden statek typu slup. Szybki i zwrotny, jak na małe jednostki przystało. Zdobienia nie były zbyt bogate, a i widać było, że miał okazję przeżyć już wiele.

Na końcu pomostu stała tylko jedna postać wpatrująca się w horyzont. Kapitan czekał na swoją załogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake rześko wszedł na pomost, trzymając przewieszoną przez ramię torbę. Miał przy pasie dwie maczety i dwa garłacze na nagiej piersi wystającej spod rozpiętej, kremowej koszuli. Jego dredy do ramion związane czerwoną chustą kołysały się w rytm kroków kiedy szedł pomostem w stronę Kapitana. Compton był wypoczęty i pełen energii. Gdy podszedł do kapitana powiedział wesoło i dobitnie - Ahoj kapitanie! Melduję się z samego rana. - rozejrzał się po okolicy - Jestem pierwszy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samuel wstał przed świtem, jako że wynajmował pokój ubrał się, obmył twarz w misie z wodą i zabrał wszystko co miał w pokoju, czyli jedną torbę z zapasowymi spodniami i koszulą, wziął swój nóż, zawiązał bandanę na czole. Chwycił jeszcze swoją butelkę z grogiem i wyszedł popijając trunek. Ruszył do portu, ciekawiło go jak będzie wyglądało życie na pirackim statku, na zwykłym był, wypływał głównie z rybakami, to z nich polował na rekiny, po głębszym namyśle uznał że nie będzie zupełnie inaczej, a przynajmniej pomiędzy abordażami. Idąc w kierunku portu zaczął nucić jedną z zapamiętanych szant. Czy miał słuch? W sumie to raczej pół na pół, nie potrafił na niczym grać ale nie fałszował przy śpiewaniu szant więc raczej było w porządku. Po pewnym czasie zaczął podśpiewywać pod nosem robiąc przerwy na łyk grogu. 

Wreszcie po jakiś dwudziestu minutach dotarł do portu, dostrzegł statek, musiał przyznać był niezły, zobaczył też kapitana a obok niego tego ciemnego mężczyznę. Przerwał śpiewanie i podszedł do nich przyśpieszonym krokiem.

- Ahoj Kapitanie, melduje się. Ktoś chce się napić? - zapytał podnosząc butelkę z grogiem.

 

((Skoro już ma być piracki rytm to to śpiewał Samuel :v

 

 

)) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rudy olbrzym wstał rano i przeciągnął się, a jego gnaty głośno strzeliły. Podrapał się po masywnym tyłku. Tak, to był dzień kiedy powróci na morze i będzie kontynuował swoją krucjatę. Wziął swoją torbę i zarzucił na plecy, ubrał buty, nabił i zapalił fajkę, był gotowy. Ruszył do portu pewnie i zdecydowanie. Mimo tego, że broda i wąsy zasłaniały niemal całkowicie jego twarz, to był uśmiechnięty. Z radością patrzył na wchodzące słońce oznajmiające nowy początek. To był dobry znak. Wiele osób schodziło mu z drogi, ponieważ nikt nie chciał stawać na drodze takiemu kolosowi, jednak znaleźli się tacy, którzy mieli mniej oleju w głowie.

 

Dwóch zbirów, dość młodych podeszło do niego, gdy przechodził uliczką tak wąską, że niemal szurał po obu ścianach jednocześnie. Jeden z nich wyciągnął kastety na swoich brudnych, lepkich łapach, a drugi zaczął grozić mu nożem.

- No wyskakuj z mieszków grubasie. No chyba że chcesz zacząć oddychać swoim bokiem. Byle szybko spaślaku, nie mam całego dnia.

Nord uniósł swoją krzaczastą brew i z niewiarygodną, a przynajmniej z taką, o którą nikt by go nie podejrzewał szybkością wyjął jedną ręką młot i rozwalił czaszkę temu z nożem i nim drugi zdążył nawet krzyknąć, chwycił go za głowę i huknął o ścianę. Chrupnęło i obaj legli nieruchomo. Był piratem i nie obchodziło go to kogo zabija jeśli kogoś obrał za cel, to musiał być ten cel martwy. Schował swoją okrwawioną broń do pochwy na plecach i zaczął "zarabiać". Każdemu z nich zabrał mieszek i włożył do torby. Spojrzał na kastety i zmierzył otwory na palce, były za małe, ale nóż zawsze się przyda. Przywiązał go z pochwą do paska i udał się dalej do statku.

 

Gdy dotarł do doków rozejrzał się za statkiem i szybko go znalazł. Jego szkutnicze oko szybko oceniło to co będzie teraz jego domem. Dobry wybór, idealny dla piratów, ktorzy zaczynają. Szybki i zwinny, trudno będzie go złapać, a i tani w kosztach był. Strzelił karkiem i wszedł po trapie, który dudnił i skrzypiał za każdym razem, gdy ten stawiał krok. Kiedy znajdował się na pokładzie, wypuści obłoczek z fajki i kiwnął do kapitana witając się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- C... Co co się dzieje? - powiedział cichy głos, jakby dopiero co został zbudzony. To była mała, rudowłosa dziewczynka. Siedziała pod pokładem jakiegoś statku w lekko pomiętych ubraniach. Wyglądało na to że właśnie się obudziła. Jej sen wydawał się długi jednak dziewczynka i tak była nie wyspana. Bardzo niewygodnie śpi się siedząc i opierając się o drewniany słup. Pewne było jednak to, że nie minie dłużej niż 5 minut i znów będzie mieć mnóstwo energii. - Zaraaaaz... Co ja tu... A no tak, śpię tutaj. - zamruczała pod nosem przecierając oczy swoimi drobnymi rączkami. Zaśmiała się lekko i podniosła z ziemi chwiejąc się na nogach. Przeciągnęła się i ziewnęła. - Jestem głodna... Ech... Trzeba by skądś wstrząsnąć jakieś śniadanie i lepiej w ogóle stąd wiać... - powiedziała do siebie. Problem był jeden. Musiała się stąd wymknąć tak, żeby nikt jej nie zauważył. W końcu była tu tylko po to by się przespać, a wolała nie zostać wyrzucona za burtę do wody pełnej rekinów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaśmiał się w duchu. Decydowanie o załodze poprzez ocenianie jego spojrzenia. Zastanawiał się - a może to też jakiś sposób? Patrząc na mordy tutejszych, mało który miał wypisaną na nich prawdomówność. Słowa i tak mało musiały tutaj znaczyć. 

 

Thomas obudził się. Pieniądze zabrane zbirom dnia wczorajszego starczyły tylko na posiłek. Siedząc jednak i nie mając co z sobą począć, przyuważył marynarzy bawiących się nożem. Prosta gierka w wbijanie ostrza pomiędzy palce.
Dobrze, że cały czas starał się zostawiać coś dla siebie. Udało mu się zebrać całkiem pokaźną sumkę pieniędzy, jednak przegrał z mistrzem, którego wszyscy bali się wyzywać. Czarny robił to tak szybko, jakby od dzieciństwa było to jego jedyne zajęcie.

Na pokój starczyło, a nawet na śniadanie zostało. Nawet nie znalazł w nich robactwa. Zapach spalenizny i osmalone deski mówiły powód. Nieszczęście karczmarza było jego szczęściem. Obudził się nawet wypoczęty i w porę. Wstał, ubrał się i zszedł wrzucić coś na ruszt. Menu śniadaniowe nie było zbyt zróżnicowane, jednak miało pewną zaletę - rano karczmarz był w tak dobrym humorze, że porcją śniadaniową dało się najeść.

Mając przewieszony przez ramię cały swój obecny dobytek wyszedł na zewnątrz. Słońce jeszcze nie zdążyło jeszcze wzejść, więc panowała miła temperatura. Dało się zauważyć, że miasto jest obumarłe. To była pora, w której albo ludzie się budzą, albo zasypiają. Niewielu podobnie do niego załatwiało swe sprawy o tej porze. Pasowało mu to nawet. 

Do porannych ptaszków należała dwójka chłopaków, która ciągnęła za sobą cieknące wory. Szlaczek cieczy wychodził z zaułka wiele kroków przed miejscem ich zrównania. Ktoś przeżywa, ktoś umiera.

Wszedł do portu. Na kilku pomostach byli już ludzie, jednak tylko na jednym osoby, które kojarzył - wcześniejszą trójkę rekrutów. Szybko ich sobie obejrzał. Dostrzegł krew na młocie rudzielca. Bezmyślna, gwałtowna siła bez skrupułów - zaczął czuć do niego głęboką pogardę.

Dziadek opowiadał mu o tradycji - wiedział, jak powinien zachować się samuraj względem pana, który przyjął go pod swój dach. Tradycja nie mówiła jednak nic o roninach wchodzących na statek piracki. Za właściwe uznał przystanięcie z boku, co też uczynił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Avalon wstała zadowolona.Spakowała wszystko co było jej potrzebne i ruszyła do kapitana.Po drodze skakała nucąc piosenkę marynarską.Gdy dotarła do portu pobiegła w stronę kapitana.

-Dzień Dobry!-Krzyknęła zadowolona Avalon wchodząc na pokład.Przez ramię miała przełożoną torbę.

-To takie ekscytujące!-Powiedziała rozglądając się.

-Alee się cieszę!-Krzyknęła i podskoczyła z radości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...