Skocz do zawartości

[Gra] Bring me that horizon!


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Samuel spojrzał na Annie, przytaknęła więc jest dobrze. Złapał ją w pasie i posadził na hamaku, w końcu ten był przystosowany do dorosłej osoby a nie dziecka. Sam, zdjął buty, położył je pod hamakiem, przy okazji dał tam też swoją torbę. Ściągnął płaszcz i dał go Annie w ramach koca czy czegoś takiego i położył się na swoim hamaku. 

- Dobranoc. - zwrócił się do dziewczynki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 288
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Bosman wyglądał na zmieszanego. Przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrywał się w rozmówcę, aż w końcu pokręcił głową.

- Idźże chłopie spać. Znam takie jedno słowo. Całkiem ładne, całkiem trudne. "Egocentryzm". Obiło ci się o uszy może? - zapytał.

Po chwili wznowił rozmowę.

- Ja nie mam wrogów. Na dłuższą metę nikomu się to nie opłaca. Nie, nie ma "na dłuższą metę". Rzadko któremu zdarza się przeżyć. Nie zdążyłbyś wyciągnąć broni - dodał wesoło i poklepał Drake'a po plecach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake odpowiedział mu uśmiechem. -Wiesz Bosmanie, gdybyś poznał mnie dziesięć lat temu to pewnie byś mnie zabił na miejscu. Szczyl szukający przygody i sądzący że nie ma sobie równych. - spojrzał pewnie w oczy Bosmanowi i jakby nie chcąc mówić więcej niż trzeba zapytał - Długo znacie się z kapitanem? Jesteście na pierwszy rzut oka jak dwa przeciwieństwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie należy lekceważyć przeciwnika, Drake. Zwłaszcza jeśli owy przeciwnik ma do zaoferowania wbicie w twoje truchło sporo zakrzywionych ostrzy i skręcenie ci karku. Chcesz sprawdzić?- zapytał. - Tak, znam kapitana długo. Dłużej, niż może się wydawać, ale to nie jest coś, co powinno cię interesować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dobra, tylko zapytałem. - Drake westchnął głęboko i spojrzał na bosmana który wydawał mu się coraz ciekawszym człowiekiem - Teraz to wiem. Dziesięć lat korsarstwa a potem piractwa uczą człowieka wielu...rzeczy. Między innymi szacunku i pokory.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak już to wiesz, to śmigaj pod pokład, bo wiesz też chyba, że jutro dużo roboty będzie. Jak codziennie. Idź, zanim zacznę się zastanawiać jak szybko potrafisz wytargać broń z... No, gdziekolwiek ją trzymasz - zagroził mężczyzna i machnął ręką w kierunku zejścia pod pokład.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Groźby są tu niepotrzebne bosmanie. - Drake rozłożył ręce w geście rezygnacji - Wystarczy powiedzieć. Miłego czuwania.

Compton odwrócił się i zaczął odchodzić. Zatrzymał się kilkanaście kroków od bosmana jakby chciał coś dodać, rozmyślił się jednak i pokiwał głową. Gdy znalazł wolny hamak położył się w nim i pogrążony w myślach o tym co będzie zasnął płytkim, czujnym snem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed świtem zabrzmiał dźwięk dzwona, który wszystkich członków załogi postawił na nogi. Statek zaczął powoli sunąć przez fale, a po godzinie rejsu w oddali pojawiła się sylwetka małej wysepki. Zaczynało już świtać, a im bliżej wyspy, tym więcej szczegółów było. W tym jeden szczegół, wyjątkowo niepokojący. Inny statek.

Kapitan stanął na dziobie i spojrzał przez lunetę. Odwrócił się w kierunku załogi.

- Przygotować broń! Komuś zależy aby okraść wyspę i dobra, które prawnie... - tu zastanowił się. - Prawie prawnie należą do nas! Będziemy schodzić na ląd!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie spała dziś lepiej niż zazwyczaj. Hamaki są dużo wygodniejsze od twardej ziemi, trzeba było przyznać. Odkąd tylko się obudziła ciągle chodziła za Samuelem nie odstępując go na krok. Chciała być jak najbardziej przydatna i to w każdej sytuacji. Gdy tylko usłyszała że będzie walka czy coś w tym rodzaju zaczęła się zastanawiać czy choć trochę się przyda. Chciała się jakoś wykazać, ale nie wiedziała czy da sobie radę. Znając życie jak zwykle będzie tylko "sprawiać kłopoty".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samuel po wstaniu założył buty, wziął torbę i poszedł na zewnątrz. Nie potrzebował swojego płaszcza więc nie brał go. Nie przeszkadzała mu Annie, w zasadzie to lubił ją. Poszedł na pokład, wysłuchał tego co mówił kapitan i spojrzał na Annie. 

- Słuchaj, to jest niebezpieczne, a ty jesteś jeszcze mała więc zostań na pokładzie. Będziesz mogła nas też zaalarmować jeśli coś się stanie. - powiedział do niej.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie patrzyła na Samuela jakoś tak dziwnie smutnym spojrzeniem. Nie chodziło o to że musi tu zostać tylko... Jakoś tak. Przytaknęła na słowa mężczyzny, nie miała najmniejszego zamiaru się sprzeciwiać. Może jeszcze się jakoś przyda, ale gdy w około są sami dorośli jakoś nie było to za bardzo możliwe. Usiadła sobie na podłodze pod jakąś belką i patrzyła na wszystkich. Musiała przywyknąć do tego miejsca i nabrać pewności siebie wśród tych ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake stanął z uśmiechem, prawą nogę opierając na burcie. Przy pasie miał dwie maczety, a w rękach dwa bestialskie garłacze które wyjął z pochew na brzuchu. Oblizał wargi z osadzonej na nich soli i schował jedną broń do pochwy. Musiał być gotowy na pracę przy żaglach, ale broń była w takim miejscu by w razie czego chwycić nią od razu. Złapał się grubych sznurów biegnących aż do żagli i czekał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olbrzym wstał i przeciągnął się mocno. Rozpalał swoją fajkę w momencie gdy wyszedł na pokład. Wysłuchał co miał do powiedzenia kapitan i wypuszczając chmurkę białego dymu zaproponował, lekko unosząc swoją krzaczastą brew:

- Ostrzelać ich wpierw?

Był gotów do walki, mimo że nie miał broni palnej. On strzelał z dział i robił to dobrze. W dodatku lepiej nadawał się do obrony niż frontalnych ataków. Był w stanie wytrzymać dużo, ale jednak jego rozmiary robiły swoje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dźwięk dzwona obudził Thomasa. Wyniósł z tej pobudki cenną lekcję na przyszłość, na szczęście nie za późno - na statku spało mu się gorzej niż na lądzie. Nie czuł się zmęczony, jednak mile przyjąłby jeszcze godzinę snu.

Nie umiał jednak wydobyć na powierzchnię swego ciała żadnej energii. Chodził, jednak bardziej siłą musu, niż chęci. Dopiero kilka łyków zimnej wody zapoczątkowały proces pełnego wybudzenia.

Nie mając zbyt wiele do roboty złapał za mopa i zaczął myć pokład. Zaskakujące, jak dobrze marynarze umieli unikać oraz ignorować osoby zajmujące się tym. Nauczył się tego już dawno i w swoich podróżach wiele razy z tego korzystał - nigdzie nie znalazła się osoba, która miała coś przeciwko osobie myjącej pokład. Jednak nie zawsze można być niewidzialnym.

Widząc coraz większe zaciekawienie kapitana wyspą, która od jakiegoś czasu majaczyła na horyzoncie, odstawił wiadro z mopem i zaczął wytężać wzrok. Nie był orłem, jednak zdołał coś zauważyć. A tym czymś była sposobność do zaprezentowania swoich umiejętności kapitanowi.

Następnym razem o pojedynkach będzie mówił, podając miejsce i datę. 

Znalazłszy swój miecz w kubryku usiadł sobie przy ścianie. Gdy będzie potrzebny ktoś go o tym poinformuje, a nie wpadałby nikomu pod nogi.

Choć wątpił, że będzie zbyt wiele do roboty. Spodziewał się, że walki będą miały miejsca na wyspie, która jest plądrowana przez inną załogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samuel poczochrał jeszcze włosy Annie.

- Uważaj na siebie młoda. - powiedział, rozejrzał się po pokładzie w nadzieji na znalezienie harpuna. Lepsze to niż sztylet.

((Miss MG. Może tam być harpun?))

Edytowano przez Mephisto von Pyra
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek zbliżał się do wysepki i do intruzów. Co ciekawe, bliżej okazało się, że cała załoga obcego statku nie miała zamiaru walczyć. Wprost przeciwnie: wyglądali bardzo beztrosko, jakby wcale nie mieli zamiaru walczyć. Ktoś wylegiwał się na nadburciu, majtek relaksował się w bocianim gnieździe, jeszcze kilku innych grało w kości. Kapitan tymczasem swobodnie opierał się o ster. Gdy oba statki znalazły się wystarczająco blisko siebie, podszedł powoli do nadburcia i mając świadomość, że drugi kapitan go usłyszy, zaczął mówić.

- Bardzo dziękuję za drobną pomoc w postaci map, kapitanie Intyre. Jestem przekonany, że będą niezastąpione. - Na twarzy młodego mężczyzny pojawił się drwiący uśmiech.

- Proszę łaskawie wyjaśnić mi, dlaczego miałbym nie ostrzelić twojego statku i nie wyrżnąć w pień załogi - odrzekł spokojnie kapitan Intyre.

Kapitan drugiego statku schylił się, a kiedy znów się wyprostował, trzymał w rękach drewnianą szkatułkę.

- Ponieważ mam w rękach broń, która pozwoli mi zatopić twoją łajbę w ciągu kilku sekund, jeśli tylko jeszcze trochę się zbliżysz. Ostrożnie podniósł wieko szkatułki.

Po pierwsze, przez dobrą chwilę nie było nic widać, bo wszystkich oślepił blask. Po nim jak dla kontrastu zrobiło się ciemno - niebo błyskawicznie zaszło chmurami i wzmógł się porywisty wiatr. Kolejny błysk i huk tak potężny, że ogłuszał.

Kapitan zamknął szkatułkę.

- Dobre, prawda? Może działać na okrągło i dopóki to mam, mam też twoje mapy. Sztorm w szkatułce. Kto by pomyślał, nie?

Załoga wrogiego statku nie odpoczywała już, ale zajęła miejsca na stanowiskach. Powoli zaczęli płynąć, aby wyminąć statek Intyre'a. Ten stał tylko przy nadburciu ze standardowym dla siebie wyrazem twarzy pozbawionym jakichkolwiek emocji. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, złodzieje map byliby co do jednego martwi. Ale nie mógł.

- Pomyślnych wiatrów, panowie - krzyknął jeszcze złośliwy mężczyzna, kiedy statek odpływał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Napisz jak to czujesz się oszukany i skrzywdzony przez świat.]

 

Bjorn spojrzał mściwie na odpływający statek i splunął na deck. Nienawidził złodziei, a już na pewno tych, którym nie można nic zrobić. Marzył tylko o tym by roztrzaskać łeb kapitana tamtego statku o jakiś twardy kamień. Warknął tylko i powiedział przez zęby:

- Starczyłby jeden celny strzał. Mają gnoje szczęście - Następnie jakby się opamiętał i cały gniew znikł w chwili. Spojrzał na kapitana i z uniesioną krzaczastą brwią zapytał:

- Masz plan, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samuel patrzał zawistnie na odpływający statek. Ledwo dołączył do załogi a tu już, złodzieje, do tego z magią w pudełku. Nie był człowiekiem który mówił że to wszystko głupota, ba, jak był dzieckiem sam chciał móc czarować, ale że to jest jednak prawda? Nie spodziewał się że coś takiego zobaczy, podszedł do Annie. 

- Jednak nie idziemy nigdzie. - powiedział do niej i usiadł obok. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczynka przyglądała się całej sytuacji z daleka. Nie odezwała się ani słowem, nawet gdy Samuel do niej podszedł. Kiwnęła tylko głową bawiąc się swoimi włosami. Chciała coś zrobić, pomóc w jakiś sposób ale nie umiała i nie wiedziała jak. Na wszelki wypadek wolała się w ogóle nie odzywać, bo jeszcze palnęła by jakąś głupotę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samuel spojrzał na Annie, nie denerwowało go jej milczenie, ale mimo wszystko chciał żeby się odezwała. No ale, była sierotą więc to że mu nie ufała to nic dziwnego. Po chwili wstał. Spojrzał na nią i uśmiechnął się podając jej rękę żeby pomóc jej wstać.

- Chodź, pójdziemy coś ugotować. - powiedział do niej. Czuł że jeśli pozwoli jej poczuć się przydatną to się otworzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...