Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Jolanta

 Nawet nie kryła zmarszczenia brwi - bo niby czemu miała to robić. Nieszczególnie ją obchodziło utrzymywanie sztucznie miłego wyrazu twarzy, a dopóki wprost nie syknęła kobiecie czegoś niemiłego to i tak nie zmieni to jej wizerunku. Za surową i bezpośrednią uchodziła od dawna i być może rzeczywiście była to prawda.

W sumie nawet byłaby w stanie przystać na jej warunki, gdyby nie znowu te natrętne słowa, które prawie sprowokowały ją do tego, żeby instynktownie zakryć uszy. Były w końcu nagłe. Co nie znaczy, że rzeczywiście to zrobiła, poza tym i tak nic by to nie pomogło. Pochyliła głowę i wpatrzyła się z zastanowieniem w przestrzeń, zanim znów podniosła wzrok na swojego gościa i nawet zmusiła się do jakiejś bardzo kanciastej imitacji uśmiechu.

- To... niezręczna sytuacja - powiedziała powoli. - Oczywiście nie chcę niczego insynuować, ale takie nagłe przybycie do Polski bez wcześniejszego poinformowania Rządu nie było uprzejmym zagraniem. Rozumiem, że decyzja mogła być błyskawiczna, jednakże zazwyczaj najpierw informuje się ambasadę, a dopiero później dziennikarzy, kobieta na takim stanowisku na pewno zdaje sobie z tego sprawę - pokręciła lekko głową. - Mieliśmy mało czasu na odpowiednie przygotowanie pani powitania, ale udało nam się i wszyscy już tylko czekają i to właśnie na panią... - nie wspomniała na głos o tym, jak niegrzeczne byłoby w tej chwili ociąganie się, ale ewidentnie dało się to wyczuć w jej słowach. - Poza tym, nie chcę pojawić się na bankiecie bez pani, to ja mam pani asystować i nie chcę przybyć tam w tak nietaktowny sposób, który tylko wszystkich by zawiódł. Myślę, że skoro uważa pani, że potrzebuje szybkiego przygotowania możemy udać się do pani posiadłości razem, o ile rzeczywiście będzie to chwila - znów się krzywo uśmiechnęła. - Nie będę naruszać pani strefy prywatnej, poczekam w samochodzie. Jeśli mogę więc prosić adres? - uniosła jedną brew.

 

Elizabeth

Uniosła wzrok i przyglądała się dość długo Thomasowi na wspomnienie o nadajniku. Cisza przeciągała się, gdy studiowała jego twarz, a potem pokręciła nieznacznie głową, tak, że jeden kosmyk jasnych włosów wysunął się z jej koka.

- Być może i tak było - stwierdziła niejasno, nie chcąc rozwodzić się nad tym, czy ufała mu od początku, czy może nie, bo jakoś na wspomnienie o tym dochodziła do wniosku, że zachowała się idiotycznie i nieostrożnie. Czy to już było zauroczenie? Jeśli tak, to miała nadzieję więcej go nie przechodzić. No ale przecież miała męża, więc to i tak bez znaczenia. Przesunęła pazurkami po jego twarzy, robiąc to jednak bardzo delikatnie. Minęło jedynie kilka sekund, gdy Elizabeth nagle uśmiechnęła się w ironiczny sposób i powiedziała:

- Połowę genów mają po tobie. Nadal jednak nie wiem, dlaczego od początku ich nie modyfikowałam, miałyby teraz większe możliwości niż zwykły człowiek.

 

Kamila

Kamila przeciągnęła ręką po swoich rudych włosach, przygładzając je. Atmosfera wilgoci zdawała się jednak i tak ciągle je roztrzepywać. Odetchnęła i dziarskim krokiem podeszła do panelu kontrolnego.

- Tak jak mówiłam, to drobne badania. Nie można jeszcze działać na nich zbyt inwazyjnie, bo są młode i mało odporne. Myślę, że zaczniemy od reakcji - nacisnęła jeden z przycisków. Wydawało się, że nic się nie stało, jednakże na panelu kontrolnym zapaliło się światełko, a Kamila z zadowoleniem podeszła z powrotem do szyby i powiedziała głośno:

- Obiekcie.

Wszystkie trzy stworzenia odwróciły się w wodzie, jakby dopiero co je zobaczyły i podpłynęły do szyby. Z bliska widać było, że nie mają białek i źrenic, a całe ich oczy zdawały się być jasnozielone i pokryte jakąś cienką błonką. Położyły ręce o długich palcach na szybie i się im przyglądały.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta zacisnęła zęby słuchając każdego słowa tego przeklętego człowieka. Szachownicy chyba coś się pomieszało ona nie stanowiła zagrożenia. Jedyne, co potrafiła to wyprowadzić ją z równowagi. To powinna pokazać szachownicę żałosną, słabą i wyjątkowo irytującą osobę. Miała ochotę powiedzieć jej parę słów na ten jej żałosny wywód, ale nagle zmarszczyła delikatnie brwi patrząc na swą dłoń. Miała wrażenie jakby przez chwilę poczuła swoją gorszą połowę jednak to było niemożliwe. Była zbyt słaba by być w stanie zrobić coś takiego. Może jednak na wszelki wypadek będzie musiała podręczyć ją bardziej tak dla pewności, ale tym zajmie się po bankiecie teraz nie miała jak.

 

Ponownie jej wzrok powędrował na Jolantę, chociaż miała ochotę powiedzieć jej parę rzeczy to wiedziała, że musi uważać na słowa. Zbyt długo budowała swój wizerunek by teraz tak go zszargać przez kogoś takiego. W międzyczasie wydobyły się kolejne słowa jednak były już przerywane i słabsze niż do tej pory jakby osoba, które je wypowiadała nie czuła się najlepiej. "Zbyt słaba... " Mówił głos z każdą chwilą coraz ciężej. "Muszę odpocząć... Ona coś przeczuwa... Zostanę ukarana... Uważaj na siebie..." Powiedział głos tym samym kończąc monolog. Crystal natomiast dalej rozmyślała, co zrobić. Prawdą było, że chciała jechać na chwilę do domu tylko, dlatego aby się uwolnić od niej jednak teraz nie miało to sensu ona nie chciała ustąpić. Przy niej nie mogła używać swej mocy, przez co czuła się ślepa i głucha na wszytko. Nagle uniosła dłoń w stronę swoich ochroniarzy i wykonała jakiś gest. Ochroniarze widząc go zaczęli po sobie spoglądać jednak zaczęli powoli odchodzić. Za wyjątkiem dwójki mężczyzn. Nagle znów spojrzała na Jolantę i delikatnie opuściła głowę w zawstydzeniu.

 

- Ma pani racje nie zachowałam się najlepiej - mówiła uniżonym głosem przyznając się do błędu. Nie uważała jednak by miała, za co przepraszać. Niby, czemu miała ich o czymkolwiek powiadamiać? - Nie chcę by przez moje błędy się pani skompromitowała a ja wypadła nietaktownie - mówiła powoli podnosząc głowę by znów spojrzeć na kobietę. - Nie chce by przeze mnie tak znamienici goście czekali jestem gotowa, więc wyruszyć natychmiast później odpocznę nie chcę byśmy przez moje błędy się spóźniły - powiedziała delikatnie się uśmiechając. Jednak w myśli była wściekła. Miała tylko dwoje swoich ochroniarzy a otaczali ją jacyś partacze rządowi. Traciła czas, gdy musiała jak najszybciej zająć się własnym sprawami. Na dodatek była teraz kompletnie ślepa, bo ta kobieta uczepiła się jej jak rzep psiego ogona. Musiała się od niej uwolnić na bankiecie by spojrzeć, choć na chwilę na szachownicę. Wiedziała jedno za to wszystko teraz i ona wylądowała na jej liście i postara się by miała okrutną śmierć i to, że jest ministrem nic tu nie zmienia każdym można się odpowiednio zająć.

 

Wnętrze szachownicy

Klacz w pewnym momencie położyła głowę na przednich kopytach zamykając oczy. Musiała chwilę odpocząć. Wysyłanie wiadomości z tego miejsca w jej obecnym stanie kosztowało ją wiele energii. Na szczęście jej drugie ja nie używało teraz mocy szachownicy, dzięki czemu nie nadwyrężyła swych resztek mocy nad wyraz. Zastanawiała się tylko czy ją słyszała. Nic jej w końcu nie odpowiadała. Może marnowała swą moc na próżno? Spojrzała na figurę, która miała przedstawiać te kobietę było w niej coś nietypowego, ale jeśli to za mało? Może musiała szukać kogoś innego, kto zdoła usłyszeć jej ostrzeżenie sama już nie wiedziała. Powoli jednak zaczął ją ogarniać sen była to ostatnia przyjemna rzecz, jaka jeszcze jej pozostała w tym świecie.

 

Thomas Carlson

Nagle poczuł na swej twarzy paznokcie Elizabeth. Nic nie mówił tylko na nią patrzył słuchając uważnie jej słów. Nie pamiętał, kiedy ostatnio rozmawiali tak spokojnie jak teraz. Dopiero, gdy napomknęła o modyfikowaniu ich dzieci ten nagle opuścił wzrok spoglądając to na córkę to na syna. Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to, co właśnie powiedziała. Nawet chciał coś już powiedzieć jednak w końcu zdał sobie sprawę, że nie mogła mówić poważnie. Nagle znów skierował swój wzrok na nią i delikatnie się uśmiechnął.

 

- Po modyfikować coś, co już jest doskonałe? - powiedział w jej kierunku. Prawdą było, że był bardzo zadowolony ze swej obecnej rodziny i miał nadzieje, że nigdy jej nie straci. Nagle złapał delikatnie Elizabeth za plecami i przytulił ją swoim ramieniem. Rzadko raczej mieli okazje być jak teraz całą rodziną w komplecie. Wiedział jednak, że zaraz zapewne się zmieni Elizabeth będzie chciała wracać do pracy, więc zbyt długo ta sytuacja zapewne się nie utrzyma, więc trzeba było się cieszyć chwilą.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna szeroko otworzyła oczy widząc to. Tego się zupełnie nie spodziewała. Myślała, że te stworzenia całkiem zagubiły jakiekolwiek cząstki inteligencji a one były nadal w stanie rozumieć. Na chwilę nawet zapomniała o swym zadaniu patrząc wciąż z zaskoczeniem na stworzenia. Zbliżyła się bardziej do akwarium by przyjrzeć się tym stworzeniom. Ich budowa ciała była zaskakująca. Zastanawiała się jak doszło do takich efektów. Ludzie, którzy tu pracowali naprawdę znali się na inżynierii genetycznej. Nagle znów spojrzała na kobietę nie odchodząc od akwarium.

 

- Niesamowite - powiedziała szczerze zszokowana. - Nie sądziłam, że są w stanie zachować takie reakcje. Myślałam, że całkiem utraciły takie zdolności. Możesz mi powiedzieć czy coś zmienia się jak dorastają? Rośnie im może współczynnik agresji? Czy ich wygląd zostaje taki sam? Ile lat są w stanie żyć? - pytała szczerze zaciekawiona. To było naprawdę niesamowite.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

A cóż to za nagła zmiana zdania? Jolancie nie chciało się wierzyć, że jest to spowodowane skruchą. Nie po tym co niedawno usłyszała. No właśnie - a propos tego dziwnego głosu... jedynie nabyta z doświadczeniem samokontrola pozwoliła jej na zachowanie absolutnie kamiennej twarzy. No, może nie kamiennej, ale wciąż tak samo surowej jak od początku. Jej natura, która wbrew pozorom wcale nie była taka ponura, zmusiła ją do tak niekorzystnego teraz współczucia i już wiedziała, że musi znaleźć sposób na śledzenie Felicji, najlepiej przez cały czas.

Teraz jednak mogła jedynie uśmiechnąć się nieszczerze i unieść jedną, ciemną brew.

- Dobrze to o pani świadczy - a potem wskazać kierowcy, by ruszał.

 

Oczywiście spieszyli się, choć na dobrą sprawę nie byli jeszcze spóźnieni. Typowy warszawski korek chciał ich jednak do tego zmusić. Jolanta nie wyglądała ani na zdziwioną ani na oburzoną. W końcu ministrowie nie mieli dla siebie osobnych dróg, a nikt nie zamierzał też blokować przejazdu z powodu przybycia szefowej korporacji. To by tylko zniechęciło do niej mieszkających tu ludzi, którzy wracali teraz z pracy. Nie mieli też jednak w planach zbyt długo czekać.

- Policja za chwilę załatwi przejazd. Korek to sytuacja niefortunna, ale częsta w dużych miastach - skwitowała obojętnie, choć przez cały czas nie spuszczała uważnego wzroku z ich tajemniczego gościa. - Nie zajmie to więcej niż parę minut.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Na słowa kobiety tylko uśmiechnęła się nieznacznie wsiadając za nią do samochodu. Im szybciej ta szopka dobiegnie końca tym lepiej. Nie miała czasu na to wszystko. Traciła go na tak bezużyteczne sprawy. A jej czas to pieniądz i nikt nie miał prawa go od tak marnować. Gdzieś tu w Polsce niedaleko jej były wszystkie pionki, które pozwoliłyby ukończyć jej plan jak trzeba a ona została od nich odcięta przez jakieś durne powitanie? Miała tego po prostu dosyć. Na dodatek ponurość tej kobiety też nie najlepiej na nią wpływała. Czy ze wszystkich ministrów musieli wybrać akurat taką?

 

Kto w ogóle wpadł na pomysł by ktoś tak ponury udzielał się w mediach lub pokazywał publicznie? Na dodatek pozwolono jej jeszcze witać vipów. Ktoś wykazał się dużą niekompetencją. Kątem oka na nią spojrzała i zauważyła, że ta ciągle ją obserwuje. Czyżby coś podejrzewała? A może to wrodzona nieufność? Tak bardzo chciała spojrzeć teraz na szachownicę bez niej była ślepa i nie wiedziała jak wysokie zagrożenie dla niej stanowiła ta kobieta. Wcześniej było pewne zagrożenie, ale czy teraz już zniknęło?

 

Najgorsze jednak dopiero się zaczęło, gdy oczom Crystal ukazał się uliczny korek a one właściwie niemal nie ruszały. To już była po prostu złośliwość losu. Jakby wszystko sprzymierzyło się przeciw niej. Nie mogli zorganizować tego bankietu wieczorem a nie przy godzinach szczytu? Co za partacze pracują w tym Polskim rządzie? Zastanawiało ją jak Polska mogła stać się tak potężna po rządami kogoś tak niekompetentnego jak ta cała Natalia. Na słowa swojej towarzyszki skierował na nią wzrok tak, że ich spojrzenia się spotkały. Gdyby ktoś umiał zauważać niedostrzegalne mógłby pewnie zwrócić uwagę na te falę jadu i zawiści, jaka w tej chwili ulatywała z Crystal. Na dodatek miała wrażenie, że tej kobiecie ten korek odpowiada. Czy ona robiła to wszystko złośliwie?

 

- Ależ to żaden problem - powiedziała z promiennym uśmiechem, który wcale nie wyglądał na fałszywy. - W końcu niema pośpiechu nikt się chyba na nas nie obrazi za spóźnienie przez korki? Nie mamy wpływu na takie rzeczy. - dodała z uśmiechem lekko kręcąc głową. Jednak w myśli miała ochotę wrzasnąć na kierowcę by ten się ruszył choćby miał staranować inne samochody. Nagle lekko przechyliła głowę. - Czy coś nie tak? - spytała szczerze zdziwiona. Pytanie było zadane z powodu ciągłej obserwacji Jolanty była ciekawa, co ta odpowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- Byłabym wdzięczna... Zwłaszcza z rana... - powiedziała, posyłając mu wymuszony uśmiech, zanim zdążył zamknąć drzwi łazienki. Co miała zrobić z sobą? Nic do niego nie czuła... a łączyły ich tylko pieniądze i... Czy to było aż tak wiele, że los zadecydował tak, a nie inaczej? Przekładała karty, a z jej oka poleciała jedna łza rozbijając się o nie bezdźwięcznie. Nie tak jak strumień deszczu prysznica okalające ciało jej gościa, co z delikatnym hukiem rozbijała się o kafelki łazienki, zagłuszając tym łkania niemocy, które się w niej zbierało. Z jej ust wydobyło się tylko krótkie "dlaczego". Dlaczego ją to spotkało jak jakąś pierwszą lepszą idiotkę z telewizji, gdy wstała gwałtowanie uderzając pięściami o stół, że wiele kart obróciło się grzbietem do góry. Nie... To nie mogło się tak skończyć. Na pewno nie tak... Myślała szybko i wystarczył moment, by jej dłoń dosięgła pilota włączając wiadomości. Reszta szybko się potoczyła. Wytarła twarz w strumieniu zimnej wody. by zaraz potem wparować mu do łazienki z ręcznikiem.

- Ona jest w Warszawie jeśli to cię interesuje... - powiedziała stojąc odwrócona do niego tyłem i wieszając swój pretekst na drzwiach. Nie musiał widzieć jej spojrzenia. Wiedziała że za dużo by mu powiedziała w ten sposób. Nie chciała, ale za niedługo i tak będzie musiała mu powiedzieć. Tylko co to mogło zmienić? Czy wtedy jej nie zabije... i będzie to tylko pretekstem skoro dała mu wszystko co obiecała i nie będzie więcej potrzebna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Striding Rason/Jim Grayson

Powoli właśnie kończył swój prysznic nim jednak zdołał go w pełni ukończyć usłyszał jak drzwi do łazienki zostały otwarte. Nie zwrócił na to szczególnej uwagi obecnie jak już pomyślał wcześniej nie miał się, czego wstydzić. Stało się więcej niż miało się stać, więc jej obecność w obecnej sytuacji mu jakoś nie przeszkadzała. Zresztą to był jej dom jakby nie patrzeć. Zmarszczył jednak brwi, gdy ta powiedziała, że jego dawna pracodawczyni jest w Polsce. Powodów nasuwało mu się kilka. Być może przyjechała tu zakończyć to, czego on nie zrobił i przy okazji ukarać go za zdradę. Chociaż nie wiedział do końca jak miałaby to zrobić. Chociaż bardziej prawdopodobnym scenariuszem było, że przyjechała tu z powodu tego Equestrianina. Możliwe też było, że przybyła tu z tylko ze znanych sobie powodów. Nagle zakręcił wodę i powoli otworzył drzwiczki prysznica wychodząc przy okazji spod niego. Natychmiast sięgnął po przyniesiony wcześniej ręcznik i owinął nim intymne części ciała. Mimo wszystko nie wypadałoby latał nago zwłaszcza, gdy była w pobliżu.

 

- Dzięki za ręcznik możesz się już odwrócić - stwierdził chwilę na nią spoglądając. W końcu lekko westchnął i znów się odezwał - Więc co proponujesz zrobić zaatakować ją nim ona zaatakuje nas? - spytał pocierając o siebie delikatnie dłonie. Nie do końca tego się spodziewał chciał załatwić wszystko na spokojnie. Kto by pomyślał, że pojawi się tu osobiście a tym bardziej tak szybko? - A może już wyczytałaś z kart, jaki jest powód jej przybycia? Chociaż wątpię by te były do tego konieczne - stwierdził z krzywym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- Pytasz jakbym wszystko wiedziała, zanim coś się stanie, jaka nuta wpadnie mi w ucho zanim skrzypek dotknie smyczka. - Spojrzała nerwowo na jego dłoń, która otarła jej ucho, gdy sięgał ręcznik. Wiedziała że mógłby z nią wszystko... gdyby w tej chwili źle dobrała słowa. W kartach widziała tylko jedną wielką zamieć ~ nieznane przerażało ją. Nie widziała nawet śmierci... Wszystko za szybko się działo, a ona nie mogła rozsupłać żadnego ważnego węzła, gdy emocje grały koncerty na jej zdolnościach, załamując tym obraz jak spękane lustra.

- Nie... - mruknęła ciszej zanim zaczęła znów trochę głośniej. - Nie wiem jeszcze, co chciałabym zrobić z nią, ani co ty z tym poczniesz.  - Ucichła składając wiązankę. - Wiem co się stało, ale w tej chwili, ani w żadnej następnej nie gra to ani jednego ważnego akordu, by zmieniać tą informacją bieg mojego przeznaczenia. Pewne rzeczy muszą się stać i nie mamy na nie żadnego większego wpływu. Bez względu na dokonany wybór czy też jego wymuszenie. - Obróciła się tylko na tyle by złapać go kątem oka... ale szybko się odwróciła patrząc w jeden punk drzwi... Udawała spokojną i mimo że nie chciała tego przyznać ~ widać to wszystko było wyraźniej odwrotnie proporcjonalnie do tego jak to ukrywała. - Ubierz się to porozmawiamy; co dalej. - Nie ruszyła się jednak. Nie mogła. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Czy to właśnie był strach? Niczego tak wyraźnie nie czuła jeszcze nigdy. Nawet przebłyski nocy nie były aż tak wyraźne.

 

[Anna Kowalska]

- Dla ciebie nie ma... - Znowu kręciła głową, tłumacząc się jak przed małym źrebakiem co to seks zachowując jednak pełną powagę. Rzadko było jej do śmiechu. - Zmieniłam się... Wcześniej mogłam coś zlekceważyć jako nieistotne ~ bo tak bardzo przelotne... Uciekało mi to. - Zagryzła wargę by wskazać dłonią najpierw na siebie, potem na świat za nią i przed nią. - Teraz... Nie... Nie potrafię. Nie przy jednym życiu i jednej mnie, gdy nie chce żałować żadnej chwili. - Przymknęła na moment oczy. - Nie chcę wstydzić się w nim niczego, a zwłaszcza przed tobą mimo że ty myślisz inaczej.

Wskazała na niego po czym wszystko popłynęło za szybko ale spokojnie na rozmowie.Czuła że to wszystko za mało. Chciała więcej, ale rozum obalił serce i jego emocje. To nie był czas na to, znając przyczyny i możliwe skutki wszystkiego prawie zasnęła u jego boku, gdy wsłuchiwała się w jego serce. Nie miała czasu na więcej. Widziała czego chce i co musi, koniecznie musi zrobić, by to osiągnąć bez konsekwencji. Podniosła się wyjmując kartkę z  krótką wiadomością. Wszystko stało się tak jak zaplanowała i to był właściwie ostatni punkt przed powrotem, Zostawienie jej na biurku, a na niej znajdowały się następujące słowa;

Wybacz... ale nie mogłam zostać na dłużej. Naciągnęłam i tak prawdę dla Snow, dlatego muszę do niej wracać. Na za długo zniknęłam, by nie mogła mnie znaleźć jeszcze dłużej. Za bardzo ufa mi bym miała u niej to stracić. Zrozumiesz to. Zawsze rozumiałeś.

L.T.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Słuchałem uważnie każdego słowa Lust nie przerywając jej. Wciąż tylko na nią patrzyłem jak bym bał się, że gdy na chwilę spuszczę z niej wzrok ta znowu zniknie z mego życia. Jednak dokładnie potrafiłem zrozumieć, co chciała mi powiedzieć. To prawda wtedy wszystko było inaczej. Gdy była podmieńcem nie musiała się martwić, gdy się do kogoś zbliżyła. Robiła to by przeżyć. Zawsze tak było dopóki nasze drogi się nie skrzyżowały. Potem również jednak unikaliśmy zbliżeń do siebie. Lust nie chciała się na mnie żywić. Nie chciała mi robić krzywdy. Więc co teraz stało nam na drodze? Była to nie tylko nasza obecna forma, ale i drogi, które obraliśmy. Nie wiedziałem, na jakie układy poszła w tym świecie z tą całą Natalią, ale miałem wrażenie, że było to coś niezwykle ważnego. Jakby chciała mi powiedzieć a jednak nie mogła tego zrobić. Znałem to dobrze, bo sam miałem takie sekrety.

 

- Będę, więc czekał aż oboje będziemy gotowi - powiedziałem spokojnie w jej kierunku. Prawdą było, że nie chciałem jej do niczego zmuszać. Jeśli miało jeszcze do tego dojść to nie powinno to być czymś pustym i prędkim, lecz magiczną chwilą, której pragnęlibyśmy oboje. Czas płynął na dalszych rozmowach, gdy Lust znalazła się w pewnym momencie obok mnie delikatnie ją przytuliłem przy okazji całując ją delikatnie w głowę. W jej towarzystwie nawet nie zwracałem uwagi, która godzina już zastała i pewnym momencie nawet nie spostrzegłem jak oboje zasnęliśmy. Powoli zacząłem otwierać swe oczy. Nie byłem do końca pewny, która była godzina. Jednak jedną rzecz spostrzegłem na pewno.

 

- Lust? - powiedziałem patrząc po pokoju. Jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Natychmiast wstałem niczym poparzony chodząc gorączkowo po pokoju. Nie było jej już tu jednak. Jedyne, co zostało to resztki wspólnego posiłku z wczoraj. Jedyny dowód, że tu była. Ponownie zniknęła. Nie było jej nie było Snow a ja znów byłem zupełnie sam. Na mojej twarzy pojawił się smutek jednak wtedy nagle spostrzegłem coś na biurku. Powoli skierowałem tam swoje kroki była to wiadomość od Lust. Uważnie przeczytałem każde słowo a gdy skończyłem skierowałem swe kroki ku fotelowi i na nim usiadłem kładąc dłonie pod brodą i patrząc na stół.

 

Miałem teraz wybór. Wiedziałem, że Snow i Lust żyją i wiedziałem gdzie ich szukać. Wszystkie drogi prowadziły do tej całej Natalii. One obie chciały żebym się z nią spotkał. Nie miałem na to najmniejszej ochoty. Jednak, jeśli to była jedyna droga byśmy wszyscy mogli znów być razem i być szczęśliwi? Nie chciałem wracać bez nich nie po tym, gdy znów poczułem, że nie jestem sam a moje życie nadal posiada jakiś sens. Zawsze byłem dla nich gotowy zrobić wszystko teraz też tak być powinno. Wyjąłem powoli telefon z kieszeni. Dochodziła 10 nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo spałem. Przełknąłem lekko ślinę by wyciągnąć rękę w kierunku stołu i sięgnąć nią po komunikator nagle zbliżyłem go do swych ust.

 

- Dzień dobry pani Natalio ufam, że pani nie obudziłem - powiedziałem do urządzenia. Raz kozi śmierć. Byłem ciekawy czy naprawdę tak jej zależało na tym spotkaniu. Jeśli istotnie tak było to nie rozstawała się z komunikatorem i usłyszy mój głos w swoim urządzeniu. Trzymałem własny komunikator czekając na jej odpowiedź. Jeśli nie odpowie w ciągu kilku minut będę musiał inaczej dotrzeć do Snow i Lust.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Obserwował ją cały czas, gdy ta do niego mówiła. Nie uważałby teraz stanowiła dla niego zagrożenie, ale mimo wszystko przezorny zawsze ubezpieczony. Były to przyzwyczajenia, które ba zawsze z nim zostały niezależnie od sytuacji. W pewnym momencie  złapał się delikatnie za głowę, gdy zaczęła mówić. I to ona narzekała na jego długie monologi? Przecież też mogła dać mu jednoznaczną odpowiedź zamiast ponownie coś tłumaczyć w tak dziwny sposób. Mimo wszystko zrozumiał, co miała na myśli. Czyli nie wiedzieli, w jakim celu tu przybyła mieli za mało informacji? Wiadomo było tylko, że stanowiła  nadal zagrożenie dla wszystkich. Prawdą było, że sam nie wiedział, co ma teraz zrobić w tej sprawie. Miał już wystarczająco pieniędzy by przejść na szybszą emeryturę, ale jednak pozostawała jeszcze sprawa tego chaosu, który w nim był. Nie wiedział, co się stanie, gdy w pełni straci kontrolę. Musiał odzyskać postać kucyka inaczej konsekwencje będą tragiczne zapewne. Wtedy łatwiej mu było nad sobą panować. Pytanie brzmiało tylko czy Felicja Romanis znała sposób w końcu ona też nie odzyskała dawnej postaci. Musiał zdobyć informacje. Ktoś musiał znać odpowiedź. Nagle zmrużył lekko oczy patrząc na kobietę.

 

- Nie widzę ku temu problemu - powiedział lekko wzdychając. - Jednak czy pozwoliłabyś mi na chwilę intymności, gdy będę się ubierał - powiedział otwierając szerzej oczy i lekko wzruszając ramionami. - Mimo wszystko czuje się trochę niekomfortowo, gdy ktoś mnie widzi w takiej chwili - stwierdził lekko kiwając głową. Wiedział, że może to brzmieć niedorzecznie po tym, co zaszło. Niedawno w końcu myślał, że nie przeszkadza mu nawet, gdy go teraz zobaczy jednak poczuł się trochę głupio wyobrażając sobie jak się przebiera a na nim będzie spoczywać jej wzrok w trakcie całej czynności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Na początek Jolanta nic nie odpowiedziała, jedynie przechylając głowę i opierając się wygodniej o miękkie siedzenie. W końcu kto powiedział, że osoba o sztywnych regułach musi też uwielbiać bolące plecy? Nie znajdowała się przed kamerami ani na posiedzeniu. Nie spuszczała wzroku z Felicji i ta musiała w końcu na to zareagować, czego Jolanta się spodziewała. Zamiast wymyślać dziwne powody, postanowiła po prostu powiedzieć coś ironicznie zabawnego, żeby przestała się tym przejmować. Albo po prostu nie miała już pretekstu do zadawania jej takich pytań.

- Jesteśmy w korku, nie mam jak podziwiać widoków, więc podziwiam pani urodę - uśmiechnęła się sucho, nie dając jej odpowiedź, zanim kontynuowała. - A będąc całkiem szczerym: dlaczego nie miałabym się pani przyglądać? To nic negatywnego, proszę się nie przejmować - odwróciła wzrok na parę sekund, żeby dać jej chwilę oddechu, ale po prostu nie mogła jej się ciągle nie przypatrywać po tym co usłyszała wcześniej. - Jeśli jednak to panią krępuje wystarczy powiedzieć, a przestanę - mruknęła to jedynie dla zasad, bo i tak nie zamierzała się do tego zastosować. Ewentualnie może będzie trochę dyskretniejsza.

 

Policji udało się zrobić lukę pomiędzy autami przez którą właśnie zaczęli przejeżdżać. Przez dobrą chwilę jechali bardzo wolno, mijając różnokolorowe pojazdy, aż w końcu znaleźli się na całkiem czystej drodze i wrócili do normalnej prędkości. Samochody i motory ochrony znów przyjęły swój właściwy szyk.

 

Natalia

Godzina 10? Czy ktoś podejrzewałby premier o spanie o godzinie 10? Natalia w życiu nie pozwoliłaby sobie na tak dużą bezczynność, nawet jeśli dopiero co wróciłaby z jakiejś męczącej delegacji. O tej porze już dawno zdążyła wciągnąć się w wir pracy. Co prawda nie zabierała się za zbyt wiele pilnych spraw, bo wciąż czekała na odpowiedź Goldinga. Była cierpliwa, choć lekko już znużona. Lekko. Potrafiła przeczekać o wiele więcej. Odpisała przed chwilą na e-mail Pauliny w którym informowała ją o postępach we Włoszech, a teraz przekładała parę listów, z których niemal każdy dotyczył szczytu. 

Jej stoicki spokój i ciche przekładanie kartek papieru było całkowitym przeciwieństwem Magdy, która siedziała na krześle obok i od dobrych paru minut cały czas brzęczała jej za uchem to samo:

- To miała być drzemka. Drzemka. Przespałam pół nocy. Tyle zmarnowanego czasu. Co będzie jak teraz ze wszystkim nie zdążę? - i choć jej głos był cichy, a ręce płynnie sunęły po jakimś dokumencie kreśląc piórem staranne słowa to dało się w niej wyczuć zdenerwowanie i obrzydzenie do samej siebie.

- Magdo, nie przejmuj się tym...  Już od dawna mówię ci, że zbyt dużo na siebie bierzesz - powiedziała łagodnie, odwracając na chwilę głowę, by na nią spojrzeć. Jej twarz była niemal pokerowa, ale Natalia miała wprawę w odczytywaniu czyichś emocji.

- Zajmuję się tym, co musi zostać zrobione - skwitowała tylko i pani premier zdecydowała, że nie będzie się z nią kłócić.

Ułożyła równo jakiś plik kartek i schowała go do segregatora.

- Czy Snow nadal śpi?

- Kiedy wychodziłam to spała. Nie chciałam zostawiać jej tam samej, więc poprosiłam Roberta, żeby przeniósł się ze swoją pracą tam. Akurat w tej chwili pracuje z komputerem, więc nie był to żaden problem.

Natalia jedynie skinęła głową.

 

Od ich rozmowy minęło zaledwie parę minut, w ciszy w której przebijał się jedynie łagodny szum papieru i pióra, ewentualnie stukot klawiatury, kiedy nagle odezwał się komunikator, na co przecież właśnie czekały. Natalia złapała go i chudym palcem zasłoniła na chwilę mikrofon i szepnęła Magdzie, aby poszła obudzić Snow i ją tu przyprowadziła. Jej asystentka przez chwilę patrzyła się na urządzenie ze zmarszczonymi brwiami, a potem wstała i wyszła. Kiedy drzwi się za nią zamknęły od razu zabrała się za odpowiedź.

- Witaj - powiedziała, rezygnując na razie z podawania jakiegokolwiek imienia. Jej głos był spokojny i kojący z dużą nutą łagodności, ale kryła się w nim też siła, której zawód od niej wymagał. - Nie martw się, o tej godzinie jestem już w pracy - zaczęła. - Rozumiem więc, że zdecydowałeś się na spotkanie ze mną? 

Na tę chwilę nie dodała nic więcej, nie chcąc podawać teraz zbyt wielu informacji. Wiedziała też, że Golding zawsze był kucykiem, który wolał konkrety.

 

Magda

Szła szybko, mijając na korytarzach różnych pracowników Kancelarii. Odpowiadała im co prawda na powitania, ale robiła to automatycznie, zastanawiając się nad tym co wyniknie z rozmowy Natalii i... tej osoby. Pani premier zdążyła jej już opowiedzieć kim jest Golding i jakie ma znaczenie, ale jakoś do tej pory była zbyt zajęta, żeby bardziej się na tym skupiać. 

Rozumiała, dlaczego Natalia chce rozmowy z nim, była w końcu psychologiem, ale i tak uważała to za coś, bez czego mogliby się teraz obyć. Nie zamierzała jednak niczego kwestionować.

Dotarła do właściwego gabinetu i kartą otworzyła drzwi. Robert siedział na jednym z foteli, cicho pisząc coś na klawiaturze. Snow wciąż spała. Magda stanęła w przejściu i oparła się ramieniem o ścianę, pokazując koledze wzrokiem, że może już wrócić do swojego gabinetu. Widać było po nim, że zastanawia go ta sprawa, ale posłusznie zabrał swój komputer i wyszedł. Teraz została tu tylko Magda, wpatrująca się w śpiącą na kanapie dziewczynę.

 

Elizabeth 

- Powiedziałabym, że za bardzo mi schlebiasz, gdyby nie to, że się z tobą zgadzam. Ale i we mnie można by... poprawić parę rzeczy - umilkła i pozwoliła się objąć. Jej jasne brwi zmarszczyły się w zastanowieniu, gdy zaczęła wpatrywać się w kafelkowaną podłogę

Już wiele razy zastanawiała się nad tym, czy chciałaby użyć na sobie jakiegokolwiek z ich wynalazków, kiedy badania zostaną doprowadzone do końca i być może przedstawione społeczeństwu. Chciałaby latać? Oddychać pod wodą? Wzmocnić swoje zmysły? Odporność? Wywoływać samozapłon? A może obdarzyć własny organizm nienaturalnym wręcz geniuszem i zdolnościami analizowania otoczenia? Odpowiedź była zaskakująca... .

Nie.

Uwielbiała swoje badania, najchętniej nigdy nie wychodziłaby z tego budynku, co nawet nieźle jej się udawało, ale jednak... jakoś zawsze miała gdzieś z tyłu głowy, że pozostanie właśnie laborantem, naukowcem, geniuszem, który za wszystkim stoi, ale jednak sam z niczego nie korzysta. Sobą. Chłodną kobietą, która całe swoje życie spędza w białym kitlu łamiąc prawa genetyki.

Rozczulające.

Zabrała ramię Thomasa i wstała, rzucając ostatnie spojrzenie na dzieci.

- To co? Wezwać Franciszkę, żeby się nimi zajęła, a potem wracamy do pracy?

 

Kamila

Ruda dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyła niedowierzanie i podziw w oczach swojej nowej koleżanki. Właśnie to cechowało dobrego laboranta - prawdziwe zainteresowanie badaniami.

- Oczywiście, że nie utraciły. W innym przypadku badanie nie miałoby sensu. Komu potrzebna ryba wyglądająca jak człowiek? Nam chodzi o człowieka, który posiada wszelkie zalety stworzeń wodnych, ale przy jak najdoskonalszym wyeliminowaniu ich wad. Oczywiście aktualnie stworzenia te ludźmi nie są. To tylko obiekty testowe - postukała palcami w szybę, a jedno ze stworzeń, rodzaju żeńskiego, przyłożyło w to miejsce swoją pokrytą łuskami i płaską dość twarz. - Kiedy dorastają robią się trochę bardziej rozumne, a co za tym idzie agresywniejsze - zgodziła się. - Dlatego przenoszone są wtedy na inne poziomy. Ich wygląd pozostaje w dużej mierze taki sam, a ich cechy płciowe raczej się nie rozwijają. Starsze Obiekty są po prostu większe, a ich łuski ciemnieją. Czasem na plecach wyrastają im płetwy grzbietowe. Jak na Obiekty wydaje się, że będą żyć dość długo, jednak na dokładniejsze badania potrzeba czasu. Mieliśmy je również przed pojawieniem się Equestrii, najstarszy osobnik żył już 5 lat. Laboratorium samo w sobie jest dość młode, więc na razie możemy to sprawdzić tylko hipotetycznie - dodała dla zrozumienia. - Michael przewidywał, że będą mogły żyć nawet 15 lat. "Oczywiście w przypadku ludzi będziemy modyfikować tylko pewne ich cechy, więc nie będzie to skracać niczyjego życia, takie są założenia". Tak mówił jak jeszcze żył - przesunęła palcem po szybie, a jedno ze stworzeń również przyłożyło palec po drugiej stronie i śledziło ruch ręki Kamili. Teraz dopiero można było zobaczyć jak gruba jest ta szyba.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Zmarszczyłem delikatnie brwi słysząc głos, bo drugiej stronie odbiornika. Odpowiedź ze strony tej kobiety nadeszła niemal natychmiast. Mogłem, więc łatwo się domyślić, że z jakiegoś powodu zależało jej tym na spotkaniu. Nie wiedziałem, czego ode mnie chciała. Najchętniej wcale bym się z nią nie widział. Nie mieszam się w sprawy ich gatunku i chciałbym by było na odwrót. Jednak to była najwyraźniej jedyna droga by znów być blisko Snow i Lust. Męczył mnie jednak fakt, że tak wiele od mnie zależało, jeśli się pomyliłem może się to skończyć tragicznie. Wielu mi zaufało a ja teraz dla własnych spraw osobistych narażałem to wszystko. Jednak to było zbyt silne nie potrafiłem stracić takiej szansy. Jeśli nawet będzie to pułapka musiałem zaryzykować. Organizacja będzie musiała istnieć beze mnie. Zawsze starałem się przygotować innych na ten dzień. W końcu ponownie przemówiłem.

 

- Cieszy mnie to - powiedziałem dość twardo a jednak ciężko było wyczuć z mojej strony jakieś emocje. Nagle ponownie przemówiłem. - Niema sensu byśmy sobie lukrowali - mówiłem nie zmieniając tonu jak bym nie zwracał uwagi, że rozmawiam z kimś tak wysoko postawionym. Taka była prawda dla Karola Patrisa osoby, która tak naprawdę nie istniała mogła być premierem wysoko postawioną kobietą. Jednak dla mnie kucyka z krwi i kości nie była nikim szczególnym. Pomimo tego, co robiła dla mojego gatunku nie była żadną moją władczynią a zwykłym człowiekiem. - Widziałem pani działania i jest bardzo miłym faktem, co robi pani dla mych pobratymców jednak teraz nie o tym. Będziemy mogli o tym pomówić, gdy się spotkamy - mówiłem nadal tylko, co jakiś czas robiąc przerwę by złapać oddech. - Sam sobie radzę i nie potrzebuje pani pomocy jednak są pewne powody, dla których zostałem do tego zmuszony i chyba oboje wiemy, jakie? - spytałem nie czekając na odpowiedź. - Nie cieszy mnie fakt, że zachęciła pani moją kuzynkę do rejestracji jednak już tego nie cofnę. Jednak na to też przyjdzie czas w końcu. Teraz nie w tych sprawach dzwonię - stwierdziłem ciężko wzdychając.

 

- Za około 2 godziny pod pani kancelarią będzie na panią czekał duży czarny samochód. Będzie się z pewnością różnił od tych, które są tam zaparkowane jego szyby będą przyciemnione. Będą tam na panią czekały dwie osoby proszę się nie martwić mają pani zapewnić bezpieczeństwo w czasie podróży. Jeśli nie będzie z pani strony żadnych sztuczek wszystko przebiegnie spokojnie. Jednakże... - powiedziałem na chwilę się uciszając i zaraz znów kontynuując.- Zezwalam pani na zabranie dwóch osób, jeśli ma pani taką ochotę, ale ja je wyznaczam - powiedziałem twardo jakbym nie chciał słyszeć odmowy. - Zezwalam pani zabrać moją kuzynkę i nie, jaką Annę Kowalską, jeśli weźmie pani kogoś innego lub jeszcze kogoś albo się pani nie pojawi o wyznaczonym czasie będę musiał uznać, że ta rozmowa niema sensu i nie odniesie żadnych rezultatów poza wzajemną nienawiścią. Zrozumiała pani wszystko? - spytałem w końcu się zamykając i pozwalając dojść jej do głosu.

 

Crystal/Felicja Romanis

Uśmiechnęła się delikatnie na odpowiedź swojej towarzyszki. Mimo wszystko nie była głupia. Opuściła delikatnie swój wzrok myśląc spokojnie nad tym wszystkim. Wciąż coś jej nie odpowiadało w tej kobiecie. Wcześniej było w niej zagrożenie według szachownicy a teraz miała wrażenie, że jest gorzej. Nie mogła spojrzeć na szachownicę by ocenić poziom zagrożenia, ale jej przeczucia jej nie opuszczały na dodatek miała wcześniej to dziwne wrażenie jakby wyczuła moc z szachownicy a wcale jej nie użyła. Nagle jednak przypomniała jej się metoda na to wszystko, że ta kobieta nawet nic nie zauważy.


- Ależ skąd, jeśli pani ma taką ochotę proszę patrzyć dalej spytałam z prostej ciekawości. Sama pani wie ciekawość cechą ludzką - powiedziała patrząc w jej kierunku i nadal się uśmiechając. Nie zwróciła jednak nawet uwagi, że wydostały się z tego przeklętego korku. Nagle jednak dosyć mocno ziewnęła aż zasłoniła usta dłonią i spoglądała teraz na kobieta z wyjątkowo zawstydzonym wzrokiem. Powoli odsunęła dłoń od ust. - Bardzo panią za to przepraszam - mówiła z pokorą w głosie, która w rzeczywistości nie istniała. - Chyba jestem bardziej zmęczona niż myślałam - mówiła dalej uniżonym głosem a w jej oczach pojawiło się jakby zmartwienie. - Czy będzie miała pani coś, przeciw jeśli na dosłownie chwilkę zamknę oczy? - pytała z udawaną prośbą, której nie sposób było wyczuć. Prawda była jednak inna. Wiedziała, że będzie mogła wejrzeć w świat szachownicy, jeśli się odpowiednio skoncentruje dla tej kobiety to wszystko będzie wyglądało jak sen a w rzeczywistości będzie mogła pomówić tam osobiście ze swoim drugim ja. Wszystko nawet miało przypominać sen. Gdyby wyczuła, że ta ją szturcha natychmiast by otworzyła oczy udając, że spała nic trudnego. - Jeśli dojedziemy a ja nadal będę spała może mnie pani śmiało obudzić - powiedziała dalej się do niej uśmiechając i opierając plecy wygodniej. - Więc czy mogę?

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Pierwszym, co dotarło do uszu Snow było wyjście Magdy. Co prawda otworzyła wtedy leniwie oczy, ale była zbyt zmęczona by coś powiedzieć i po prostu ponownie zamknęła oczy. Nawet nie miała wtedy siły myśleć czy ktoś będzie na nią zły, że nadal śpi. Była jednak pewna, że nie jest jeszcze zbyt późno. Zapewne Magda musiała spać chwilę i uznać, że to jej wystarczy. Ponownie, więc zasnęła. Przez jakiś czas słyszała potem czyjeś uderzanie w klawisze jednak nadal miała zamknięte oczy. Starała się nie zwracać na to uwagi i dalej spać. W końcu jednak otworzyła swe oczy błądząc nimi po pokoju aż nagle zatrzymała swe spojrzenie na Magdzie, która znów tu była i delikatnie się do niej uśmiechnęła.

 

- Widzę, że ta krótka drzemka pomogła ci trochę - powiedziała posyłając jej miły uśmiech i powoli rozciągając mięśnie by zaraz spokojnie usiąść. - Wybacz, że nie wstałam z tobą - powiedziała spokojnie sięgając po swoje buty i nagle znów spojrzała na Magdę. - Która jest godzina tak w ogóle? - spytała zaciekawiona. - Chyba nie minęło więcej niż 3 godziny od naszego snu prawda? - Sama już nie wiedziała, która godzina, ale chyba aż tak długo nie spała? Nie zdarzało jej się to raczej.

 

Thomas Carlson

Pokręcił lekko głową słysząc słowa Elizabeth jednak dalej ją obejmował. Nie mógł zaprzeczyć, że była naprawdę "skromna", gdy określała siebie. Jednak jeszcze bardziej zadziwiał go fakt, gdy zastanawiała się czy sama nie powinna się "ulepszyć". Dlaczego to do niej nie dochodziło? Już teraz była idealna i nie potrzebowała żadnych zmian. Jednak prawdą było, że gdyby tak nie rozmyślała nie byłaby sobą a taką właśnie ją pokochał i nadal ją mimo wszystko kochał, choć niektórym mogło by się to wydać dziwne. Gdy ta nagle wstała spojrzał ponownie na dzieci lekko pogłaskał je po czuprynach i delikatnie nie budząc ich zdjął je z siebie i położył na kanapie. Sam następnie wstał i zaczął rozprostowywać kości.

 

- Sądzę, że tak możemy zrobić - powiedział posyłając jej uśmiech. Wiedział, że niema sensu teraz na jakiś kontakt fizyczny z Elizabeth, bo gdy tylko włączał jej się tryb pracy nie myślała o niczym innym i nienawidziła, gdy jej się przeszkadzało każdą inną czynnością a on nie chciał jej psuć obecnego humoru.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

- Domyślam się, że jestem tu pierwszym dawnym kucykiem, który ma tu pracować - westchnęła lekko słysząc o tym jak Equestria pozbawiła ich wyników badań. Mimo że była szpiegiem i nie miała nic wspólnego z tymi ludźmi było jej ich trochę szkoda. Robili tu naprawdę niesamowite rzeczy by ulepszyć jakże żałosne ludzkie ciało. Mimo wszystko była też naukowcem i domyślała się, jakie straszne muszą być utraty wyników tak ciężkich prac. Spoglądała to cały czas na akwarium i na stworzenia, które w nich były. Naprawdę to wszystko było niesamowite aż popadała w pewne wątpliwości, co do swojego zadania. Ponownie spojrzała na kobietę i lekko się uśmiechnęła.

 

- Nic nie szkodzi wiedziałam, że będę szufladkowana tutaj, gdy ktoś odkryje moje pochodzenie, dlatego nie chciałam go zdradzać - musiała się jednak otrząsnąć. Miała wyznaczone zadanie przez Crystal i musiała je dokończyć za wszelką cenę. Jednak wciąż nie mogła uwierzyć w to, jakie postępy genetyczne tu osiągnęli to było niesamowite aż było jej głupio, że mogła to wszystko popsuć swą misją. Ponownie zwróciła swój wzrok na stworzenia. - Biorąc pod uwagę, że udałoby się wam jednak odnieść sukces w odpowiednim łączeniu tych komórek woda już nie stanowiłaby problemu dla człowieka. Niesamowite - mówiła z nieukrywaną ekscytacją. - Więc czy mogę ci jakoś pomóc czy mam tylko obserwować - powiedziała patrząc na akwarium.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Po paru godzinach postanowiła sprawdzić czy osiągnęła zamierzony efekt, niestety niecałą minutę później odkryła że jej tekst bez żadnego ostrzeżenia czy powodu został usunięty. Nie do końca była pewna o co chodzi ale przypadkiem wpadła na artykuł zatytułowany Problem nienawiści - Fire Wing. Czyżby przesadziła i za ostro napisała pewne rzeczy? Wzruszyła zrezygnowana ramionami, według niej nie było nic w tym złego że wyraża własne zdanie. Co prawda nie było miłe dla kucy ani dla Równości i Wolności ale myślała że mieści się w bezpiecznych granicach... Widocznie dla delikatnych, empatycznych kucyków i zarażonych tą chorobą ludzi to była za ciężka wypowiedz. Zauważyła jednak że zdobyła dosyć spory rozgłos dlatego mimo to że jej krótki tekst został szybko usunięty swoje zadanie powinien spełnić. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie

- Zdołaliśmy namierzyć miejsce, z którego napisano ten tekst w internecie nim zdążyli go usunąć jak prosiłeś - powiedział jeden z ludzi, który nagle wbiegł do gabinetu rzucając mu teczkę na stół. Mężczyzna spojrzał nieco skołowany. Nie spodziewał się, że będzie to tak łatwe. Tyle czasu gwardia nie była w stanie namierzyć bazy buntowników a teraz stało się to od tak?

- Niech zgadnę jakiś górzysty teren gdzie znajduje się jakaś opuszczona baza wojskowa - powiedział z krzywym uśmiechem zaglądając do teczki i nagle zmarszczył brwi. - Czy to jest jakiś dowcip? - spytał wyraźnie zirytowany.

- Chciałeś to masz. Treść pojawił się najwyraźniej gdzieś w Polsce nie wygląda by została nadana z jakiegoś specjalistycznego sprzętu - odpowiedział siadając obok. - Być może powinieneś pogodzić się z prawdą. Twój największy wróg nie stanowi już żadnego zagrożenia jedyne, co jej zostało to pisane pełnych jadu treści w internecie - stwierdził patrząc w kamery.

- Wy jej nie znacie. Ona się tak łatwo nie podda jestem pewny, że coś kombinuje - powiedział wściekle rzucając teczkę na ziemię.

- Pogódź się z tym świat się zmienił. Niema gwardii to i niema buntowników są teraz tylko pojedyncze przypadki takie jak ten nic, co mogłoby stanowić zagrożenie dla wszystkich - Nic już nie odpowiedział tylko opuścił pomieszczenie. Wiedział, że musi się przygotować nawet, jeśli inni mu nie wierzą on był pewny, że jeszcze da im o sobie znać a jeśli się na to nie przygotują wszystko będzie stracone.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Przesuwała paznokciami po drewnianym biurku i z uwagą słuchała słów Goldinga, nie przerywając mu. Na jej ustach przez cały czas błąkał się lekki uśmiech, który ktoś z boku mógłby uznać za czułość. A może naprawdę tak było? Odchyliła się bezgłośnie na krześle, a jej jasne włosy rozsypały się malowniczo na oparciu i jej pokrytych marynarką ramionach. Nie wydawała się w jakikolwiek sposób poruszona jego sposobem mówienia, tonem, czy tym, że nie dał jej się wypowiedzieć. Ostatecznie była sobie w stanie świetnie wyobrazić powody.

 

Kiedy dał jej szansę na choćby pół słowa to i tak przez parę chwil milczała. Potem postukała kilka razy palcami o blat i zaczęła:

- Rozumiem, wszystko jest dla mnie jasne - zaczęła tonem wciąż łagodnym i uprzejmym, co w tych okolicznościach mogło zadziwiać. Ale ona była już przyzwyczajona do zadziwiania innych. - Snow już wcześniej wyraziła chęć udania się na spotkanie razem ze mną, na co się zgodziłam. Znajduje się teraz w Kancelarii, więc natychmiast ją poinformuję. Jeśli chodzi o Lust... - urwała na kilka sekund, dając tym słowom wybrzmieć. - Jeśli w ogóle się tu pojawi i będzie chciała, nie zamierzam oponować. W tej chwili jednak nie mogę za to poręczyć. Sam pewnie jesteś sobie w stanie wyobrazić, że raczej nie należy ona do osób, które lubią, gdy ktoś podejmuje decyzje za nie. 

 

Kolejne parę sekund ciszy podczas których Natalia podparła sobie brodę na szczupłych palcach.

- A więc dwie godziny. W porządku. Decyduję się zaufać ci w kwestiach bezpieczeństwa - dodała powoli, zagryzając lekko wargę. 

 

Czasem miała wrażenie, że miała do nich zbyt wiele zaufania. Zbyt miękkie serce. Czy to również mogło być powodem? Pokręciła lekko głową. Jak dobrze, że Jolanta zajmowała się właśnie bankietem powitalnym Felicji Romanis, bo gdyby tu była to pewnie już dawno zaczęłaby syczeć jak wściekła kobra. "Czy ty już całkiem postradałaś zmysły?" Może. Ale to chyba kwestia paru lat i nie będzie to już mieć większego znaczenia. Zbyt mocno to wszystko przeżyła, by teraz wykrzesać z siebie chłód twardego sierżanta. Nigdy więcej.

 

Magda

Cóż, najwidoczniej wcale nie musiała budzić Snow. Oparta o ścianę obserwowała jej beztroskie rozciąganie się. Na jej słowa nie mogła powstrzymać lekkiego drżenia kącików ust. To było zabawne, ale dała jej jeszcze parę chwil spokojnej nieświadomości, nawet kiedy zaczęła zadawać pytania. Potem westchnęła i pokręciła głową, odpychając się od ściany.

- To nie była "drzemka". Jest dziesiąta rano następnego dnia, Snow. Musiałaś... musiałyśmy... - zaznaczyła, lekko marszcząc brwi. - być bardzo zmęczone. Ja mam w każdym razie mnóstwo pracy do nadrobienia, a ty wybierasz się chyba na spotkanie z kuzynem. Przed chwilą skontaktował się z panią Natalią. Kiedy się całkiem rozbudzisz mogę towarzyszyć ci w drodze na górę, bo i tak tam wracam - dokończyła rzeczowo, a potem chwilę milczała. - Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic złego i twój kuzyn nie wykorzysta prośby Natalii do zrobienia jej krzywdy - dodała, marszcząc brwi. - Przepraszam, nie posądzam go o jakąś złą osobowość, ale rozumiesz... premier nie powinien się nigdzie ruszać bez ochrony, a już tym bardziej, gdy rządzi tak ważnym krajem - Być może była to Magdowa wersja wyrażenia tego, że po prostu lubi Natalię i się o nią martwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Zmrużyłem delikatnie oczy słysząc głos tej kobiety. Próbowałem jakoś pojąć obecną sytuacje, ale jak bym nie myślał nie byłem w stanie tego zrobić. Dlaczego zareagowała tak a nie inaczej? Nie próbowała ze mną negocjować, co do warunków naszego spotkania. Prawdą było, że była na mojej łasce mogłem z nią zrobić, co chciałem a mimo wszystko zgodziła się bez żadnych zastrzeżeń na wszystkie moje warunki. Mało tego nie zwróciła mi uwagi na ton, w jakim do niej przemawiałem. Nic po prostu nic. Zupełnie jak bym nie rozmawiał z człowiekiem a kucykiem. Jak bym myślał nie byłem w stanie tego pojąć. Na dodatek znała prawdziwe imię Lust jak zdołała zdobyć u niej takie zaufanie? Przecież ona nikomu niemal nie ufała. Jak wiele jej o sobie powiedziała? Czy Natalia wiedziała, co nas łączy? Również była zarejestrowana tak jak Snow? Dobrą chwilę nie było można mnie usłyszeć wyglądało to tak jak bym się już wyłączył nagle jednak mój głos ponownie przemówił. Nie chciałem jednak powiedzieć za dużo lub zdradzać jakieś niepotrzebne emocje nie chciałem by myślała, że ma nade mną przewagę.

 

- Doprawdy? - spytałem szczerze zdziwiony. Pierwszy raz w czasie tej rozmowy mój głos tak się zmienił. - Jednak skoro się pani zgadza na moje warunki to się cieszę. - powiedziałem lekko marszcząc brwi. Więc Lust jeszcze nie wróciła? Zawsze potrafiła sama o siebie zadbać a jednak poczułem delikatne zmartwienie słysząc, że jeszcze jej niema. Pokręciłem szybko głową wyrzucając niepotrzebne myśli z głowy. Nie mogło jej się nic stać na pewno. Miałem tylko nadzieje, że również się pojawi. Chciałem by była przy tym wszystkim z nią czułem się zawsze silniejszy. Wystarczyła mi sam jej obecność - Skoro zgadza się pani na moje warunki to będzie wszystko z mojej strony, jeśli chce jednak pani o coś zapytać przed spotkaniem proszę się nie krępować w końcu jedzie pani na spotkanie z nieznanym pani kucykiem, który dawniej walczył z pani pobratymcami. Jeśli jednak nie chce pani już nic wiedzieć to może się już zacząć pani szykować - stwierdziłem dość twardo. Prawdą było, że to był kolejny test. Nie bardzo chciałem coś mówić o sobie Natalii. Jednak normalny człowiek na jej miejscu powinien się jednak trochę bać spotkania z zupełnie nieznaną osobą. Zwłaszcza, gdy taki człowiek jest kimś ważnym w świecie i ma jechać na spotkanie z kimś, kto do niedawna walczył z jej gatunkiem. Chyba, że Lust i Snow już jej coś o mnie nagadały to mogłoby komplikować sprawę.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- 10 rano?! - wrzasnęła Snow wstając niczym poparzona z kanapy. Taka wiadomość była lepsza niż jakikolwiek zimny prysznic. Była kompletnie przebudzona i szybko ubierała właśnie buty na nogi nadal słuchając Magdy. Więc Golding nareszcie się odezwał? Nie mogła uwierzyć, że tak długo mu to zajęło. Potrzebował całej nocy by to przemyśleć? Sądziła, że zdołała wystarczająco mu wszystko wyjaśnić a on jak zwykle pozostawał nieufny do wszystkich w koło. Będzie musiała to sobie z nim wyjaśnić na tym spotkaniu. Nagle jednak jej wzrok skierował się na Magdę z chwilą, gdy ta zaczęła mówić o bezpieczeństwie pani Natalii. Powoli do niej podeszła i położyła jej dłoń na ramieniu.

 

- Rozumiem cię bardzo dobrze Magdo - powiedziała z uśmiechem. - Nie znam tak dobrze pani Natalii jak ty, ale przez ten krótki czas, który z nią spędziłam wydawała mi się naprawdę niezwykła. Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś, kto mówi tak ciepło i spokojnie do innych i jest tak wyrozumiały. Nawet niektóre kucyki tego nie potrafiły zrobić tak dobrze jak ona - powiedziała jakby lekko zamyślona. Nagle jednak pokręciła głową by znów wrócić na ziemie. - Wiem, że nie znasz Goldinga, ale zaufaj mi w końcu mnie już znasz i mi możesz zaufać. Mój kuzyn jest honorowy nie zaatakuje kogoś, kto jest bezbronny i niema wobec niego wrogich zamiarów. Jestem pewna, że nic nie zrobi pani Natalii i zapewni jej należyte bezpieczeństwo. Pamiętaj był w końcu zaufanym gwardzistom księżniczek Celestii i Luny i zawsze był gotów oddać życie w ich obronie. Wiem, że teraz może to brzmieć niedorzecznie, ale w Equestrii mało, który gwardzista osiągał takie sukcesy jak on - powiedziała powoli zdejmując dłoń z jej ramienia. Miała nadzieje, że choć trochę podniosła ją na duchu. - Myślę, że możemy iść już do pani Natalii, chociaż... - powiedziała lekko zamyślona. - Jest może już Anna? Ona znała mojego kuzyna jestem pewna, że nie byłby zły gdyby też z nami pojechała a ty byś była może wtedy spokojniejsza o bezpieczeństwo pani Natalii w końcu jej chyba ufasz prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- As you wish, Sir - powiedziała na odchodne, czmychając przez drzwi jak dzierlatka z męskiej szatni, po tym jak została tam przyłapana. W jej wykonaniu nie wyszło to jednak aż tak energicznie jakby mogło się wydawać, chodź niepokój dalej tkwił w jej spojrzeniu nieubłaganie. Właśnie przez nie różniła się zupełnie niż na początku ich znajomości, gdy udawała się do kuchni pomału by znowu zająć swoje miejsce przy kawie i kartach. Wcześniej potrafiła się bać i tego nie okazać na twarzy nie licząc ciała, gdy miał do niej przyjść, a w tamtej chwili gdzie powiedział że nie skrzywdzi jej, bała się go jeszcze bardziej niż na początku. Nie powinna, ale robiła to po przez wzgląd na emocje szalejące po przez hormony nie pozwalające zapanować nad ciałem...

 

[Anna Kowalska]

Mimo że Anna wiedziała, co musiała zrobić i gdzie się udać powinna najlepiej od razu ~ bez zbędnej zwłoki... Znalazła się zupełnie gdzie indziej i tam się jej właśnie Glamor nie spodziewała, że odwiezie jej kluczyki i auto na miejsce ~ nikt tego nie robił, zawsze musiała szukać tego wszystkiego z pomocą GPSa... Powitała ją krótkim; Wejdź... Spodziewała się że była jej potrzebna by wszystkie jej kłamstewka nie wyszły na wierzch. Zamieniły może parę zdań, ale ostatnie po prysznicu zaskoczyło jej rozmówczynię, która nie umiała związać się z nikim ~ każdego czuła się po prostu niegodna, nie po tym co widziała.

Czy ona mogła ponownie poczuć miłość? ~ tak właśnie brzmiało pytanie, które posadziło ją w okamgnieniu na sofie zamykając usta na tyle długo że nie zauważyła że zdążyła wyjść. Na odpowiedź okazało się za późno że świat jej nie usłyszał. Nie wiadomo było również czy Lust ją znała, gdy poranny tramwaj zawiózł ją w okolice kancelarii... Widziała że czeka ją kolejne spotkanie z Snow... a także z Natalią. Czy w czasie nieobecności cokolwiek się zmieniło ~ nie wierzyła w to za bardzo. Całość rozegrałaby się za szybko, gdy zapytała o Snow w recepcji. Musiała się chociaż jej pokazać, tyle obowiązywało ją słowo ~ potem mogła wszystko, no prawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Striding Rason/Jim Grayson

Delikatnie się uśmiechnął słysząc gdy jej słowa z chwilą gdy tylko wyszła zaczął się natychmiast dokładnie wycierać przy okazji rozmyślając. Nie przewidywał pojawienia się jego dawnej pracodawczyni. Przynajmniej nie tak szybko. Myślał że będzie miał więcej czasu. Nie sądził by Lüge się myliła co do jej przybycia. Jak do tej pory zawsze miała racje co do takich spraw teraz też tak pewnie było. Pytanie tylko co zrobić? Nie wiadomo nawet co teraz robi ta cała Felicja. W końcu się jednak wytarł i zaczął ubierać. Gdy był już gotowy otworzył drzwi łazienki by spokojnie z niej wyjść. Spokojnie się rozejrzał a gdy spostrzegł kobietę w kuchni skierował się w jej kierunku. W końcu stanął naprzeciw niej i lekko z mrużył oczy.

 

- Więc co robimy? - zadał pytanie prosto z mostu chcąc otrzymać odpowiedź nie miał zamiaru się bawić. Być może już miała jakiś plan kto wie. On sam na razie nie wiedział co można zrobić. Mimo wszystko Felicja Romanis to niebezpieczny gracz z jej wpływami i podobno widzi wszystkich więc nie tak łatwo będzie się jej pozbyć. A tak liczył na spokojny dzień. Widać szybko go nie doczeka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Natalia słuchała Goldinga uważnie, raz na jakiś czas zakładając za ucho kosmyk jasnych włosów. Na jej twarzy pojawiał się coraz większy, przyjemny uśmiech, kiedy wpatrywała się z zastanowieniem w przestrzeń. W pierwszej chwili miała nawet ochotę zachichotać, ale nie chciała wprawiać swojego rozmówcy w zakłopotanie.

- Nie, nie mam żadnych pytań - odpowiedziała cicho, ale z dużą nutą sympatii, jakby ta rozmowa przypomniała jej o czymś bardzo miłym. - Myślę, że zacznę się już przygotowywać.

Zastanawiała się, czy nie wspomnieć czegoś więcej, ale postanowiła cierpliwie poczekać na ich spotkanie. Kiedy skończyli rozmowę wstała i sięgnęła ręką na wieszak, po jasnozielony płaszcz. Nie miała w sumie wiele do zrobienia, wszystkie szczegóły dotyczące podziału obowiązków podczas jej nieobecności załatwiła już wcześniej, bo nie lubiła odkładać czegokolwiek na ostatnią chwilę. Czy musiała cokolwiek ze sobą zabierać? Nie, w końcu miała być to jedynie rozmowa i wszystko pozostałe było zależne od tego, jak przebiegnie.

 

Złapała torebkę w której trzymała chyba jedynie jakieś przydatne od czasu do czasu drobiazgi, jak chusteczki, i pożegnała się z Cloud, zamykając drzwi do swojego gabinetu i wychodząc na korytarz.

 

Magda

Sądząc po minie Magdy wciąż nie była ona przekonana. Jej brwi były łagodnie zmarszczone, chociaż reszta twarzy nie wskazywała na żadne zmartwienie. Z każdym słowem Snow zaczęła się coraz bardziej rozluźniać. Na dobrą sprawę chciałaby pojechać tam razem z nimi, tylko po to, by zobaczyć jej reakcję. Potrząsnęła lekko głową i westchnęła.

- Skoro tak myślisz - rzuciła sucho i podniosła rękę, by poprawić Snow roztrzepane po śnie włosy. Wiedziała, że jako były Equestrianin nie uzna tego gestu za nieprzyjemny, poza tym Magdzie wydawała się w tej chwili tak delikatna w swojej nieświadomości, że nie mogła się powstrzymać. - Anny najprawdopodobniej jeszcze nie ma, w każdym razie ja jej nie widziałam. Rozumiem, więc, że możemy iść? - spojrzała na nią wzrokiem zamglonym przez zastanowienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Zmarszczyłem delikatnie brwi z chwilą, gdy kobieta się rozłączyła. Sam powoli odłożyłem telefon i zacząłem kierować się pod prysznic. Gdy tylko pod nim stanąłem zacząłem intensywnie patrzeć w ścianę. W mojej głowie panowała taka gonitwa myśli, że nawet nie zwracałem uwagi na wodę, która kapała po mnie. Stałem bez ruchu wciąż myśląc nad tym wszystkim. Co było z tą kobietą? Miałem wrażenie, że ona coś kombinuje. Bo jaki człowiek reaguje tak spokojnie zwłaszcza, gdy ma taką pozycje? Była na mojej łasce a mimo to przyjęła moje warunki nie próbując nawet negocjować. Na dodatek, pomimo że wiedziała, że jedzie na spotkanie z dawnym gwardzistą nie była nawet, choć trochę ciekawa, z kim tak naprawdę ma się spotkać. Zacząłem się zastanawiać czy lepiej w ogóle nie zrezygnować z tego spotkania. Jednak wciąż miała po swej stronie Lust i Snow. Jeśli wrócę bez nich nawet nie próbując czegoś zrobić. Nic nie będzie takie jak powinno a ja będę pogrążony w wiecznym smutku i samotności żałując, że nawet nie spróbowałem. Wiedziałem jedno muszę uważać, bo byłem niemal pewny, że ta kobieta coś knuła innego wyjaśnienia tu nie widziałem. Zacząłem w końcu doprowadzać się do porządku. Z chwilą, gdy opuściłem prysznic dokładnie się wytarłem a potem ubrałem w czyste ciuchy. Gdy już skończyłem powoli wróciłem do salonu i sięgnąłem po swój telefon.

 

- Karol? - spytał głos po drugiej stronie. To było oczywiste, że użyją mojego ludzkiego imienia na telefonach zawsze tak robiliśmy na wypadek podsłuchu.

- To chyba oczywiste - odrzekłem spokojnie.

- Martwiliśmy się o ciebie. Wiem, że kazałeś sobie nie przeszkadzać wczoraj jednak powinieneś wiedzieć parę rzeczy. W Chinach doszło do trzęsienia ziemi nasz budynek został całkowicie zniszczony kilku naszych zginęło. Na dodatek Felicja jest w drodze do Polski sądzimy, że powodem jej przylotu jesteś ty - nie można było nic usłyszeć dobrą chwilę z mojej strony, bo gdy tylko to wszystko usłyszałem musiałem na chwilę usiąść. Jedna krótka chwila bez rozmów a stało się tak dużo. Jak mogło do tego dojść? Musiałem chwilę pomyśleć. Powinienem teraz wrócić do Chin i zająć się tym bałaganem, ale nie mogłem od tak odejść, gdy były tu Snow i Lust. W końcu ciężko westchnąłem by zaraz się odezwać.

 

- Wszystko po kolei - odrzekłem spokojnie kryjąc tym przy okazji wszelkie emocje. Zawsze tak robiłem nawet w Equestrii mało, kto był w stanie mnie rozszyfrować. - Jak wygląda sytuacja w organizacji po tej sytuacji i ilu zginęło?

- Jakoś się trzymają jednak czekają na twoje rozkazy. Jeśli chodzi o naszych ludzi to z tego, co wiem zginęło około 10

- Dobrze przekaż, więc by trzymali się typowego planu przewidzianego w takich sytuacjach skontaktuje się z nimi, gdy będzie to możliwe teraz kilka spraw do ciebie. Posłuchaj przygotuj mi czterech naszych ludzi najbardziej zaufanych niech rozdzielą się na dwójki. Mają przyjechać 2 samochody. Jeden ma zatrzymać się pod kancelarią rządową z tamtego miejsca prawdopodobnie zabiorą 3 kobiety. Jedną z nich jest na pewno premier Natalia Androwicz. Mają zamaskować twarze na czas operacji tak by nikt ich nie rozpoznał, czyli nasze typowe kominiarki i kaski. Jeśli pojawi się więcej osób niż 3 mają się natychmiast wycofać. Jeśli jednak wszystko przebiegnie dobrze macie zapewnić pełne bezpieczeństwo pasażerom i zawieść je za miasto do tego lokalu, co do nas należy. Nikt tam nam nie będzie tam przeszkadzał. Drugi samochód ma zabrać mnie. Przygotujcie mi jakiś strój, który zasłoni mi twarz tak by nikt mnie nie rozpoznał. Macie się sprężać ze wszystkim a i choćby nie wiem, co nie informujcie o niczym Felicji - powiedziałem twardo. Wiedziałem, że jeśli dowiedziałaby się, że mamy u siebie bez ochrony jedną z najważniejszych kobiet na świecie zaraz by chciała to wykorzystać. Jednak ja nie chciałem doprowadzać do jakiejś wojny. Byłem honorowy i chciałem dotrzymać umowy jak należy. Miałem nadzieje, że Natalia też wywiąże się ze wszystkiego jak ustaliliśmy i nie będzie próbować mnie oszukać. Przez długą chwilę nic nie można było usłyszeć w końcu jednak znów usłyszałem głos po drugiej stronie telefonu.

 

- Golding ty chyba nie chcesz się rejestrować czy coś? Zawsze nam mówiłeś, że sami sobie poradzimy i ludzie nie są nam do niczego potrzebni, więc czemu chcesz byśmy zabrali te całą Natalię? - spytał dość niepewnie jakby bał się, że mnie zdenerwuje.

- Ufasz mi? - tylko to wyszło z moich ust. A ten odpowiedział niemal natychmiast.

- Oczywiście, że tak przecież wiesz...

- Dobrze, więc mów, co robię i nie zadawaj pytań. Zrobisz, więc to, o co prosiłem?

- Tak zrobię - powiedział już bardziej pewnie.

- Za ile czasu wszystko przygotujesz?

- Myślę, że nie więcej jak pół godziny i samochody będą w obu miejscach - to mi odpowiadało, bo dzięki temu, że kazałem Natalii czekać dwie godziny mogłem wszystko spokojnie przygotować.

- To świetnie. Przekaż im by zaparkowali jeden samochód pod moim hotelem a drugi w okolicy kancelarii i mają cierpliwe czekać na premier i dopilnować by jej i jej towarzyszką nie spadł włos z głowy czy to jasne?

- Oczywiście przecież wiesz - z tymi słowami odłożyłem telefon. Teraz mogłem się spokojnie przygotować. Teraz nie można już było się wycofać miałem tylko nadzieje, że nie będę tego żałował.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Gdy tylko Magda dotknęła włosów Snow ta się delikatnie uśmiechnęła. Było to bardzo miłe z jej strony, że chciała jej pomóc, więc nie widziała powodu by się jakoś bronić przed tym. Czasem naprawdę miała wrażenie, że Magda, mimo że urodziła się człowiekiem to bardziej była kucykiem. Gdy ta poprawiała jej włosy zaczęła zastanawiać się nad kolejnymi słowami Magdy. A mianowicie nad tym gdzie mogła być Anna. Mówiła, że idzie na basen i jeszcze nie wróciła? A może była tu, kiedy spały i po prostu nie chciała ich budzić? Zresztą nie powinna się chyba wtrącać w jej sprawy jest dorosła to ona powinna decydować, co robić. Miała jednak lekkie obawy o nią, bo według jej słów ktoś jej powiedział, że zarówno ona jak i Anna są w niebezpieczeństwie. Co jeśli coś jej się stało? Bała się o to trochę. Nagle jednak znów spojrzała na Magdę.

 

- Myślę, że tak nie powinniśmy kazać pani premier czekać - powiedziała z uśmiechem. Nie sądziła jednak by się na nie gniewała gdyby się za długo wlekły nie wydawała się być taką kobietą. Snow nawet zaczęła się zastanawiać czy ona w ogóle się czasem denerwuje. Jednak wiedziała, że z jakiegoś powodu pani Natalii zależało na spotkaniu jej kuzyna i nie powinny jej kazać czekać. Miała jednak nadzieje, że Anna zdąży się pojawić. Bardzo chciała zobaczyć zarówno ją i Goldinga przy jednej rozmowie wciąż ją męczyło skąd tak dobrze się znali. - Dziękuje Magdo za pomoc z włosami - powiedziała uśmiechając się w jej kierunku.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]
Szła wolnym krokiem przez miasto. Miała lekko zwieszony łeb. Oddychała spokojnie. Mimo tego nie była dziś w humorze. Postanowiła się przejść. Rozładować to, co działo się wewnątrz niej.
***
Dziewczyna spokojnym krokiem weszła do windy. Najpierw spojrzała na mężczyznę, ale po chwili jej wzrok I tak skierował się na podłogę, jak zwykle. Przyjrzała się swoim dłonią. Zgięcia palców były u niej bardzo dobrze widoczne. Po prostu od długich ćwiczeń z mieczami. Opuściła ręce z powrotem wzdłuż tułowia. Tęskniła, tęskniła za swoim dawnym życiem. Ale czy tamto różniło się od tego teraz? Raczej nie... Nadal pozostała aspołeczna, nadal nie była z nikim w wyższym stanie przyjaźni czy też jak inni to nazywają związku. Nadal miała to samo podejście do świata. Po prostu, robiła, co innego. Pamiętała czas, kiedy zarejestrowała się, jako kucyk. Ludzie bardzo jej pomogli, dali mieszkanie i nauczyli żyć w tym świecie. Mimo iż byli bardzo pomocni, nadal nie była wobec nich w pełni ufna. Teraz była tylko kobietą. Drobną, o typowych dla ludzi kształtach. Miała jasne blond włosy, które zwykle wiązała w dwa warkocze, ale dziś puściła je luźno. Miała pistacjowe oczy, jasną cerę. Ubrana była w fioletową tunikę i jinsy do kolan. Nic nadzwyczajnego w jej wyglądzie nie było. Ale czy na pewno? Cirilla posiadała bliznę, która zaczynała się nad okiem I kończyła w połowie policzka, miała też kilka na plecach. Cóż, pamiątka po dawnych czasach. Jakoś nikt nigdy nie zapytał jej, dlaczego ma te blizny. Może to i lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budynek korporacji New Medica Polska

- Widzę, że ty ta z milczących - stwierdził mężczyzna, gdy winda ruszyła. Winda poruszała się w dół prosto do podziemi sam mężczyzna oparł się o ścianę windy i przyglądał się dziewczynie poważnym wzrokiem. - Niema się, co denerwować - odparł spokojnie. - Mimo wszystko powinnaś wiedzieć parę rzeczy. Po pierwsze głównym szefem naszej ochrony jest Karol Patris z góry ci mówię, że są niewielkie szansę byś go poznała. Zarządza ochroną z głównej siedziby naszej korporacji w Chinach. W każdej korporacji ma kogoś, kto reprezentuje. Tutaj ja to robię, więc będę twoim przełożonym. Felicja Romanis również jest twoją przełożoną jednak o ile zobaczenie Karola to ciężka sprawa to spotkać ją jeszcze trudniej również przebywa głównie w Chinach. A nawet, gdy odwiedza inne korporacje to raczej nie interesuje się sprawami bezpieczeństwa wszystko sobie wyjaśnia z Karolem.

 

Mówił jakby ta mowa go trochę nużyła jakby zawsze musiał to mówić każdemu nowemu pracownikowi. - Kolejną sprawą jest to, że nie myśl, że to typowa ochrona jak w jakimś supermarkecie. Nasi ludzie są dobrze wyszkoleni i nawzajem się wspieramy jak jeden z nas ma problem to wszyscy go mamy jesteśmy jak rodzina  a w rodzinie powinno się sobie pomagać. Będziesz miała różne obowiązki raz będą ciekawe a raz dosyć monotonne i nudne - powiedział spokojnie, gdy winda powoli zbliżała się do celu. - Oczywiście jeszcze nie jesteś zatrudniona to dopiero formalna rozmowa byś wiedziała, co cię czeka, jeśli przejdziesz etap rekrutacji. Kolejną sprawą jest to, że nikt tu nie działa sam a już na pewno nie ktoś, kogo dopiero zatrudniamy. Nie brakuje szpiegów przemysłowych, którzy chcieliby przejąć nasze wyniki badań - powiedział delikatnie marszcząc brwi.

 

- Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie przydzielę ci bardziej doświadczonego partnera, który będzie cię obserwował i uczył naszej pracy będziecie się nawzajem wspierać by praca szła wam lepiej - Nagle winda się zatrzymała w dosyć dziwnym korytarzu. Wszędzie unosił się zapach jakiś leków. Korytarz był strasznie wąski a wokół na ścianach można było zobaczyć okna, w których można było dojrzeć ludzi w kitlach laboratoryjnych i maskach, którzy zajmowali się jakimiś badaniami. - Mam nadzieje, że nie boisz się igieł, bo teraz idziemy pobrać twoją krew nie pytaj, dlaczego ją pobieramy to standardowa procedura i każdy musi to przejść - powiedział opuszczając windę. - Więc masz jakieś pytania za wyjątkiem tych o pobieranie krwi? - spytał odwracając głowę w jej kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]
Poczuła, że na kogoś wpadła. Mimo to poszła dalej buchając o to, w co uderzyła.
- Ej! - usłyszała głos za sobą. - Uważaj trochę. - Poszła nie zwracając uwagi, że ktoś, na kogo wpadła ją woła. Był to ogier, słyszała to po głosie. - Nie ignoruj mnie! - klacz odwróciła się do tyłu.
***
Wysłuchała tego, co miał jej do powiedzenie uważnie nadal patrząc na podłogę.  Gdy winda się otworzyła wyjątkowo schyliła swój wzrok ku korytarzowi. Nie spojrzała jednak na rozmówcę. Zadał jej pytanie. Chwilę się zastanowiła.
- Nie. - odparła. Miała raczej chłodny głos, który brzmiał tak, jakby osoba, z której ust jest to wymawiane nie mówiła bardzo długo. Bo tak było, nie miała, do kogo mówić. Krew. Nie bała się ani igieł ani krwi. Krew była bardzo nęcącym czynnikiem. Czuła jej zapach prawie całe życie. Od tak, po prostu. Nie bała się igieł, w sumie, nie wiedziała, czego tak na prawdę się bała. Może śmierci, która cały czas kroczyła za nią, ale ona jej nie dostrzegała, bo nigdy się nie odwracała, i żyła tym, co było. Wzięła oddech. Poczuła w nosie coś, co czuła tylko raz w życiu. Mocny zapach leków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budynek korporacji New Medica Polska

Mężczyzna zmarszczył brwi i jakby spojrzał poważniej niż do tej pory na dziewczynę. Chwilę tak na nią patrzył aż w końcu kiwnął głową w geście zgody i nic nie mówiąc zaczął ją prowadzić w głąb korytarza. Cały czas szedł spokojnie nie mówiąc ani słowa nawet nie rozglądając się po korytarzu, który ciągnął się bez końca. Nie można było usłyszeć też ludzi za oknami gdyż te były dźwiękoszczelne. W końcu jednak się zatrzymał na samym końcu korytarza gdzie stały zamknięte drzwi. Zanim je otworzył znów spojrzał na dziewczynę lekko marszcząc brwi w końcu jednak je otworzył. Pokazał dziewczynie gestem ręki  by weszła za nim.

 

Wnętrze pomieszczenia przypominało typowy gabinet lekarski. Wiele szafek z probówkami, łóżko i biurko z krzesłem. Wszystko było bardzo sterylne a pomieszczenie było całkowicie białe. W pomieszczeniu była tylko jedna kobieta. Widać, że miał już ponad 30 lat. Włosy kobiety były jasne związane w kok. Na nosie miała duże okulary. Cera kobiety była dość blada a jej oczy natomiast były brązowe. Sama była średniego wzrostu i dość przeciętnej budowy. Siedziała przy biurku cały czas patrząc w mikroskop. Gdy tylko jednak drzwi zostały otwarte natychmiast podniosła głowę i się delikatnie uśmiechnęła do mężczyzny.

 

- Cześć coś się stało? - spytała niepewnie i nagle dopiero zauważyła dziewczynę, której zaczęła się przyglądać.

- Mam tu nowego rekruta - odpowiedział spokojnie i pokazał dłonią na dziewczynę. - Chyba domyślasz się, po co przyszliśmy? - Dziewczyna lekko się uśmiechnęła wstając przy okazji i kierując się do szafki.

- Oczywiście - odrzekła spokojnie otwierając szafkę i wyjmując z niej rękawiczki i strzykawkę by wszystko przygotować nagle kątem oka spojrzała na dziewczynę. - Odpręż się zdejmij bluzę i usiądź na łóżku to nie potrwa długo - powiedziała z delikatnym uśmiechem szykując igłę przy okazji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]
Zobaczyła ogiera, konkretniej jednorożca. O czarnej sierści i grzywie. Oczy miał w kolorze fiołków. Na jego twarzy malowało się oburzenie. Podszedł do Ginger.
- Jak możesz tak się zachowywać? - zapytał. - Za kogo ty się w ogóle masz? - Klacz przesunęła wzrok z ziemi na niego. Jej oczy były pewne nieufności I jednocześnie frustracji.
***
Dziewczyna szła za mężczyzną. Nie patrzyła na niego ani się nie rozglądała. Patrzyła albo na ziemię albo w korytarz. Jednak czuła na sobie spojrzenie mężczyzny, cóż. Nie wiedziała, dlaczego jej się tak przyglądał, ale nie miała zamiaru nawiązywać z nim niepotrzebnego kontaktu wzrokowego. Kiedy otworzył drzwi dziewczyna weszła I zrobiła to, co kazała jej kobieta. Oddała się myśli. Praca z inną osobą. Mogło być to coś ciekawego. Nigdy z nikim nie współpracowała, bo nie chciała nikogo wciągać w niebezpieczeństwo. Pracowała sama, na własną rękę. Wszystkie błędy odbijały się tylko na niej, to była jej wina, to miało skutki tylko dla jej osoby. Zastanawiała się, kogo jej przydzielą. Miała nadzieję, że jej partner lub partnerka nie będą się na nią gapić tak jak jej przełożony. Nie lubiła zbyt wielkiej uwagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budynek korporacji New Medica Polska

Kobieta podeszła spokojnie do dziewczyny cały czas patrząc na przygotowaną igłę. Mężczyzna stał z boku z założonymi ramionami przyglądając się całej sytuacji. Gdy kobieta tylko zbliżyła się do dziewczyny jedną dłonią przycisnęła jej ręka natomiast drugą, w której trzymała strzykawkę wbiła jej w skórę. Gdy tylko czerwona ciecz wpłynęła do wnętrza pojemnika powoli się odsunęła przy okazji z biurka zdjęła wacik, który położyła na ręce dziewczyny w miejscu, w którym wbiła igłę. Sama zaczęła kierować się znów do biurka by usiąść spokojnie.

 

- Myślę, że to wszystko - powiedziała coś zapisując i spoglądając na próbkę. - Za godzinę podam ci wyniki. A co do ciebie - powiedziała patrząc na dziewczynę. - Dla swojego dobra unikaj na razie większego wysiłku fizycznego i parę minut zaciskaj wacik - powiedziała spokojnie. - Z mojej strony to wszystko - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Mężczyzna kiwnął lekko głową w geście zgody. Jeśli okłamuje ich, co do pochodzenia będą wiedzieli to niedługo i wtedy się ją pożegna, jeśli jednak naprawdę jest dawnym kucykiem to będzie trzeba mieć ją jakiś czas na oku zanim będzie można jej zaufać. Powoli podszedł do dziewczyny.

 

- Dobrze skoro to mamy z głowy to pokaże ci miejsca dla ochrony na czas badań. Niema sensu byśmy tu czekali - powiedział powoli kierując się do drzwi czekając aż dziewczyna przy okazji za nim ruszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]
Ogier prychnął.
- Odpowiadaj! - powiedział naburmuszony. Klacz westchnęła.
- Nie spinaj się tak. Nie jestem niewiadomo, kim. Ty za pewne też nie. - powiedziała i ruszyła w swoją stronę.
***
Dziewczyna wstała. Zaciskała wacik tak jak kazała jej kobieta, która pobrała jej krew. 
- Zgoda. - powiedziała spokojnie. Gdy wyszli przed drzwi stanęła jednak i obróciła się na pięcie. - Przepraszam, mogę zapytać, dlaczego tak mi się przypatrujesz? - spojrzała z podłogi na niego, miała nieufny wzrok, który było widać od razu. Lekko uniosła brew podirytowana. - To, że jestem nowa, nie oznacza, że trzeba mnie traktować jak dziecko, albo szpiega. - wytłumaczyła spokojnie, po czym wymusiła na sobie uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...